- Opowiadanie: funthesystem - Lody śmietankowe na rozgrzanym asfalcie

Lody śmietankowe na rozgrzanym asfalcie

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Lody śmietankowe na rozgrzanym asfalcie

– Świat jest jak biały kró­lik po­la­ny smołą – mówi pan Bor­suk, po­cie­ra­jąc za­pał­kę.

Trzy­ma ją kilka se­kund w pal­cach. Róż­no­barw­ne oczy męż­czy­zny ob­ser­wu­ją pło­mień. Potem upusz­cza. Wokół nie ma nic, co mo­gło­by się za­pa­lić. Tylko szary po­piół i ster­ty gruzu. Widać, gdzie wcze­śniej stał dom, a gdzie bie­gła ulica. Pró­bu­ję sobie wy­obra­zić, jaki los spo­tkał to miej­sce.

– To Ciem­ni, praw­da? – pytam. – To oni spa­li­li mia­sto Ja­snych. Tylko oni tak po­stę­pu­ją.  

– A wi­dzia­łaś mury, dziew­czy­no? – Jego głos brzmi me­cha­nicz­nie, oczy zdają się nie­obec­ne. Pa­trzy już na ho­ry­zont, wy­bie­ga myślą w przód. Szuka Skunk­sa. – Czy ra­czej: zglisz­cza murów?

Tylko Jaśni się ob­wa­ro­wu­ją. Oni są ofia­ra­mi, a Ciem­ni – my­śli­wy­mi. Od­wrot­na sy­tu­acja by­ła­by sprzecz­na z na­tu­rą tych… ludzi. Wiem to z opo­wie­ści, które wpa­ja­no mi, zanim opu­ści­łam Szarą Me­tro­po­lię.

– Nie ro­zu­miem. Jedni Ciem­ni spa­li­li mia­sto in­nych Ciem­nych?

– Świat jest jak biały kró­lik po­la­ny smołą – po­wta­rza pan Bor­suk. Tym razem nie mar­nu­je za­pał­ki na dra­ma­tycz­ne gesty.

– Co by to miało zna­czyć? – pytam, choć on i tak nigdy nie tłu­ma­czy swo­ich po­wie­dzo­nek.

– Kie­dyś zro­zu­miesz. – Męż­czy­zna zbli­ża twarz do mojej twa­rzy. Jedno oko ma brą­zo­we, dru­gie nie­bie­skie. Oba po­tra­fią przej­rzeć czło­wie­ka na wskroś. – Na razie wiedz, dziew­czy­no, że są dwa ro­dza­je opo­wie­ści. Te, które sły­sza­łaś w domu. I te, które zo­ba­czysz, gdy wyj­dziesz na świat.

Nie­na­wi­dzę tych fi­lo­zo­fii. Cza­sem za­sta­na­wiam się, czy też taka będę, gdy już za­słu­żę na tytuł ja­kie­goś czar­no-bia­łe­go zwie­rzę­cia. Mó­wią­ca pół­słów­ka­mi, nie­zde­cy­do­wa­na. Wiecz­nie roz­dar­ta.

Ani Szara, ani Ciem­na, ani Jasna.

– To Skunks, praw­da? – mówię. – To on jest od­po­wie­dzial­ny za spa­le­nie mia­sta.

Usta Bor­su­ka za­prze­cza­ją, ale oczy po­twier­dza­ją – pa­trzą na ho­ry­zont i za ho­ry­zont, gdzie od­bę­dzie się spo­tka­nie ze Skunk­sem. Wy­ru­szy­li­śmy kilka dni temu, by zna­leźć zwia­dow­cę, który zbyt długo nie wra­cał. Dla mnie miał być to pierw­szy wypad poza Szarą Me­tro­po­lię. Jed­nak nie­po­ko­ją­ce znaki stop­nio­wo utwier­dza­ły nas w prze­ko­na­niu, że moje szko­le­nio­we prze­tar­cie zmie­ni się w znacz­nie trud­niej­sze za­da­nie.

Ru­sza­my w dal­szą drogę. Au­to­stra­da za­sta­wio­na wra­ka­mi sa­mo­cho­dów bie­gnie przez opu­sto­sza­ły kraj. Świat nie jest żad­nym kró­li­kiem. Jest ruiną, ni­czym wię­cej.

 

*

 

Po­ja­wia­ją się nagle.

– Nie patrz w tył – mówi pan Bor­suk. – Bie­gnij.

Prze­ska­ku­ję przez rów i pędzę do lasu. Ga­łąz­ki krze­wów sma­ga­ją mi bo­le­śnie twarz, pod sto­pa­mi sze­lesz­czą ze­schnię­te li­ście. Sły­szę tu­pa­nie men­to­ra, jego przy­spie­szo­ny od­dech. Męż­czy­zna nie­mal za­głu­sza dud­nie­nie ich kro­ków. Muszę się do­my­ślać, że to Ciem­ni, choć kątem oka widzę tylko po­ru­sze­nie w za­ro­ślach. Gdyby Jaśni nas go­ni­li, nie mie­li­by­śmy po­wo­dów do ucie­ka­nia.

– Przy­spiesz – szep­cze pan Bor­suk.

Tamci bie­gną w mil­cze­niu. We­dług tego, co po­wta­rza­no w Sza­rej Me­tro­po­lii, Ciem­ni prze­kli­na­li­by nas na całe gar­dło. Wy­li­by po­twor­nie, może nawet nie­ludz­ko, choć ro­zu­mia­ła­bym słowa. Słowa o tym, co z nami zro­bią.

– Do­go­nię cię – sły­szę głos men­to­ra, a potem w uszach dud­nią mi tylko wła­sne kroki.

Bie­gnę, do­pó­ki star­cza sił. Potem ukry­wam się w drew­nia­nej am­bo­nie i cze­kam.

Póź­nym wie­czo­rem ktoś nad­cho­dzi. Nie je­stem pewna, czy po­tra­fię roz­po­znać kroki Bor­su­ka, skoro poza Szarą Me­tro­po­lią nie sły­sza­łam ni­ko­go in­ne­go. W domu wszyst­ko brzmi ina­czej, a tutaj każda ga­łąz­ka, każdy liść…

– Głu­pia – war­czy pan Bor­suk. – Nie za­tar­łaś śla­dów.

Wspi­na się po bu­twie­ją­cej dra­bi­nie. Naj­pierw do­strze­gam przed­ra­mię z cha­rak­te­ry­stycz­nym ta­tu­ażem. Potem wy­nu­rza się twarz. Nawet w mroku widzę na niej plamy, któ­rych wcze­śniej nie było.  

– Ciem­ni, praw­da? – pytam.

– Tak – mówią jego usta. Oczu nie po­tra­fię do­strzec.

– Dla­cze­go mil­cze­li? W opo­wie­ściach za­wsze krzy­czą okrop­ne rze­czy o wy­pru­wa…

– Świat jest czar­ny­mi li­te­ra­mi na bia­łym pa­pie­rze. – Męż­czy­zna roz­cie­ra zmę­czo­ną, brud­ną twarz, pa­trzy na za­krwa­wio­ne ręce. – Albo czymś innym na nie­ko­niecz­nie bia­łym pa­pie­rze. – Splu­wa. – Co ja gadam? Uro­dzi­łaś się za późno, by to zro­zu­mieć…

Noc spę­dza­my w am­bo­nie. Rano wra­ca­my po wła­snych śla­dach. Za­trzy­mu­ję się przy sto­sie sty­gną­cych tru­pów. Pan Bor­suk ce­lo­wo mnie tędy po­pro­wa­dził. Po jego twa­rzy po­zna­ję, że na końcu ję­zy­ka ma już jeden ze swo­ich tek­stów. Tylko czeka na py­ta­nie.

– Po śmier­ci są tacy jak my – stwier­dzam. – Sza­rzy. Dokąd ula­tu­je ta cała czerń, ta cała ciem­ność, kiedy się ich spali?

Men­tor nie po­tra­fi od­po­wie­dzieć.

 

*

 

Ze wzgó­rza widać mia­sto, w któ­rym może prze­by­wać Skunks. Pan Bor­suk ob­ser­wu­je przez lor­net­kę, ja muszę po­le­gać na wła­snych oczach. Pa­trzę na nie­wy­raź­ne syl­wet­ki prze­su­wa­ją­ce się wzdłuż pa­li­sa­dy. Trzy roz­cza­ro­wa­nia jed­no­cze­śnie: Jaśni wcale nie pro­mie­nie­ją, mur oka­zu­je się trzy­me­tro­wym pło­tem, a mia­sto – to wio­ska. Mówię o tym men­to­ro­wi.

– Opo­wie­ści, które sły­szysz w domu, i opo­wie­ści, które wi­dzisz po wyj­ściu na świat – przy­po­mi­na, cho­wa­jąc lor­net­kę do ple­ca­ka. – Po­cze­kaj tu, dziew­czy­no. Wrócę za parę go­dzin.

– Czemu nie mogę pójść z tobą? Prze­cież to Jaśni. Chcia­ła­bym ich w końcu zo­ba­czyć.

– Prze­cież wła­śnie ich wi­dzisz.

– Po­win­no od nich bić świa­tło, jakaś aura…

– To tylko baj­ko­we ozdob­ni­ki. – Spraw­dza, czy nóż do­brze wy­cho­dzi z po­chwy; unika mo­je­go wzro­ku.

– A ich za­cho­wa­nie? – do­py­tu­ję. – Rze­czy­wi­ście są tacy do­brzy, jak wszy­scy mówią?

Bor­suk nie od­po­wia­da. Za­rzu­ca ple­cak na ramię i scho­dzi ze wzgó­rza.

Ukła­dam się na tra­wie i po­dzi­wiam nie­ska­żo­ny błę­kit nieba. Kie­dyś – gdy jesz­cze byłam dziew­czyn­ką, którą nie­któ­rzy brali za chłop­ca – le­ża­łam tak z tatą. Ob­ser­wo­wa­li­śmy ciem­ne, desz­czo­we chmu­ry. W pew­nym mo­men­cie za­py­ta­łam, dla­cze­go każdy dzień nie może być sło­necz­ny. Oj­ciec wy­ko­rzy­stał to jako pre­tekst do przy­po­mnie­nia opo­wie­ści. Teraz jego głos wciąż brzmi w mojej gło­wie, ale zlewa się z set­ka­mi in­nych, po­wta­rza­ją­cych te same słowa jak man­trę.

W Sza­rej Me­tro­po­lii każde mó­wią­ce dziec­ko mo­gło­by wy­re­cy­to­wać hi­sto­rię o Od­bar­wie­niu, jak cza­sem na­zy­wa­no ko­niec po­przed­nie­go świa­ta, a po­czą­tek obec­ne­go. Mi­liar­dy ludzi umar­ły, mi­lio­ny się po­dzie­li­ły, a ty­sią­ce – w tym my – po­zo­sta­ły takie same. Z po­dzia­łu po­wsta­li Ciem­ni, źli do szpi­ku kości, zdzi­cza­li, wy­glą­da­ją­cy jak czar­ne dziu­ry o czło­wie­czych kształ­tach, oraz Jaśni, do­brzy do prze­sa­dy, słabi, pro­mie­nie­ją­cy ta­jem­ni­czym bla­skiem al­bi­no­si. Nigdy nie ro­zu­mia­łam, dla­cze­go nie mo­gli­śmy do­łą­czyć do tych dru­gich. Albo dla­cze­go nie przy­ję­li­by­śmy ich do sie­bie, skoro nasze mia­sto na­praw­dę jest mia­stem.

Roz­my­śla­nia mnie usy­pia­ją.

We śnie pan Bor­suk jest praw­dzi­wym bor­su­kiem. Je­dy­ne, co od­róż­nia go od zwie­rzę­cia, to wy­so­ki, ciem­ny ka­pe­lusz z ro­dza­ju tych, które noszą ma­gi­cy ze sta­rych ksią­żek. W pew­nym mo­men­cie po­ja­wia się Skunks. Wy­glą­da tak, jak go za­pa­mię­ta­łam. Wy­so­ki, bar­czy­sty, z czar­ną prze­pa­ską na jed­nym oku i bli­zną obok dru­gie­go. Sięga po pi­sto­let – jako je­dy­ny w Sza­rej Me­tro­po­lii po­sia­da broń palną – po czym za­bi­ja bor­su­ka. Cy­lin­der spada ze zwie­rzę­ce­go łba i toczy się do stóp męż­czy­zny. Ten pod­no­si ka­pe­lusz, a na­stęp­nie wy­cią­ga z niego bia­łe­go kró­li­ka po­la­ne­go smołą. Pod­pa­la.

Tym kró­li­kiem je­stem ja.

 

*

 

Rano Bor­su­ka wciąż nie ma, więc idę do mia­sta.

Gdy staję pod bramą, straż­ni­cy ce­lu­ją do mnie z łuków. Nie są ani czar­ny­mi dziu­ra­mi o ludz­kim kształ­cie, ani al­bi­no­sa­mi z ta­jem­ni­czą po­świa­tą. Wy­glą­da­ją nor­mal­nie. Jak my. Jeden bro­da­ty, krępy, drugi łysy, pa­ty­ko­wa­ty. Cze­kam, aż prze­mó­wią. Jeśli to Jaśni, po­win­ni po­wie­dzieć „dzień dobry”. Ciem­ni nie ode­zwa­li­by się ani sło­wem, po pro­stu rzu­ci­li­by się, żeby mnie zgwał­cić.

– Czego? – war­czy bro­dacz.

Sza­rzy?

– Wczo­raj… – Głos mi drży. – Wczo­raj przy­szedł do was pe­wien męż­czy­zna.

– Przy­szedł i wy­szedł – wtrą­ca się łysy. – Co ci do tego?

We­wnątrz osady ktoś krzy­czy. Po chwi­li brama się otwie­ra i do­strze­gam tłu­mek uzbro­jo­nych ludzi. W moją stro­nę wy­cho­dzi niska, krzep­ka ko­bie­ta z rudym war­ko­czem. Pod­pie­ra się pod boki i lu­stru­je mnie od stóp do głowy.

– Pokaż.

– Co?

– Przed­ra­mię, a co in­ne­go?

Poj­mu­ję, o co jej cho­dzi. Pod­wi­jam rę­ka­wy, od­sła­nia­jąc opa­lo­ną skórę. Na przed­ra­mio­nach nie mam nic, oprócz rzad­kich wło­sków i kilku pie­przy­ków. Ruda ko­bie­ta mruży oczy.

– Je­steś jego córką? – pyta.

– Tak.

– Jasne, że nie je­steś. Po­wiedz mi, dziew­czy­no, co ro­bisz sama w tym okrut­nym świe­cie?

Na dźwięk słowa „dziew­czy­no” drę­twie­ję. W Sza­rej Me­tro­po­lii wszy­scy mó­wi­li do mnie po imie­niu. Tylko pan Bor­suk zwra­cał się w inny spo­sób, jakby chciał pod­kre­ślić, że już nie je­stem kimś i jesz­cze je­stem nikim – za­wie­szo­na mię­dzy by­ciem osobą a ty­tu­łem czar­no-bia­łe­go zwie­rzę­cia.

– Ga­pisz się, jak­byś ducha zo­ba­czy­ła – mówi do­wo­dzą­ca osadą.

– Je­ste­ście Ja­sny­mi?

– Że co, pro­szę?

Po­wo­li do mnie do­cie­ra. Z ja­kie­goś po­wo­du przy­po­mi­nam sobie jedno z po­wie­dzo­nek Bor­su­ka: świat jest jak sól zmie­sza­na z ma­kiem. Nie do od­dzie­le­nia.

Bar­dziej przy­ziem­ne nauki men­to­ra także po­wra­ca­ją: jeśli prze­ży­jesz pierw­szy kon­takt, nie bój się – to oni po­win­ni bać się cie­bie.  

– Dokąd po­szedł? – pytam hardo.

– A o któ­re­go py­tasz?

– Męż­czy­zna z ta­tu­ażem na przed­ra­mie­niu.

– Było tu dwóch ta­kich. Obaj po­szli w tę samą stro­nę. Do Daw­nej Sto­li­cy, na pół­noc stąd. Trzy­maj się drogi kra­jo­wej, to za dwa dni doj­dziesz.

Ko­bie­ta krzy­żu­je ra­mio­na na pier­siach. Ni­cze­go wię­cej się nie do­wiem.

– Dzię­ku­ję.

– Po­dzię­ko­wa­nia­mi się nie najem. – Ruda szcze­rzy się, uka­zu­jąc spore ubyt­ki w uzę­bie­niu. – Wy­ska­kuj z za­pa­sów. Jeśli Bor­suk wróci, jakoś to sobie wy­ja­śni­my. Ale nie sądzę, żeby wró­cił ze spo­tka­nia z bra­tem.

Otwie­ram usta, ale ko­bie­ta ge­stem na­ka­zu­je mi ciszę.

– Dość pytań. Zo­staw je­dze­nie i idź, gdzie chcesz. To wolny kraj.

Pa­trzę na ich za­cię­te twa­rze i wiem, że nic nie wskó­ram.

Go­dzi­nę póź­niej ma­sze­ru­ję drogą, obok któ­rej włó­czą się sfory dzi­kich psów.

 

*

 

Świat jest czar­ny­mi li­te­ra­mi na bia­łym pa­pie­rze, więc po do­tar­ciu do Daw­nej Sto­li­cy szu­kam bi­blio­te­ki.

Mia­sto oka­zu­je się ogrom­ne, znacz­nie więk­sze od tego, w któ­re­go zglisz­czach sta­li­śmy kilka dni wcze­śniej. Nie­koń­czą­ca się plą­ta­ni­na ulic. Bu­dyn­ki bez szyb, nie­któ­re spa­lo­ne, inne po­kry­te bez­sen­sow­ny­mi ma­lun­ka­mi i na­pi­sa­mi. Roz­le­głe gru­zo­wi­ska. Pró­bu­ję sobie wy­obra­zić, jak prze­bie­ga­ło Od­bar­wie­nie. Czy lu­dzie po­za­bi­ja­li się na­wza­jem? Jak mo­gło­by wy­glą­dać po­dzie­le­nie się na Ciem­nych i Ja­snych?

Po spę­dzo­nej w za­uł­ku nocy znaj­du­ję prze­wró­co­ną ta­bli­cę z pla­nem mia­sta. Stu­diu­ję układ ulic, by potem wró­żyć w po­pio­łach: tu stała pocz­ta, ten na wpół za­wa­lo­ny bu­dy­nek to szko­ła mu­zycz­na, a tam­ten szkie­let z żel­be­to­nu – po­zo­sta­łość po te­atrze.  

Nie­ste­ty świat oka­zu­je się też bia­łym kró­li­kiem po­la­nym smołą – w miej­scu bi­blio­te­ki za­sta­ję po­pio­ły. Sia­dam na dachu jed­ne­go z po­rdze­wia­łych sa­mo­cho­dów i sta­ram się wy­my­ślić to, czego nie wy­my­śli­łam w cza­sie trzech dni mar­szu.

Skoro opo­wie­ści to bujda, czemu Bor­suk i inni zwia­dow­cy ukry­wa­li praw­dę? A przede wszyst­kim: dla­cze­go men­tor znik­nął bez słowa, gdy tylko tra­fił na wieść o bra­cie? Chciał rzu­cić mnie na głę­bo­ką wodę i spraw­dzić, czy umiem pły­wać? Pro­blem w tym, że ze wstęp­ne­go szko­le­nia w wan­nie, którą była Szara Me­tro­po­lia, prze­nio­słam się do wzbu­rzo­ne­go morza – świa­ta poza mu­ra­mi ro­dzin­ne­go mia­sta.

Wra­cam my­śla­mi do osoby, od któ­rej wszyst­ko się za­czę­ło. Do Skunk­sa. W wiel­kich mia­stach-cmen­ta­rzy­skach zwia­dow­cy cza­sem szu­ka­li tego, co już zo­sta­ło za­po­mnia­ne – wie­dzy po­przed­nie­go świa­ta. Przy­cho­dzi mi do głowy, że mogło tu być wię­cej bi­blio­tek. Od­naj­du­ję prze­wró­co­ny plan mia­sta, po czym wzna­wiam po­szu­ki­wa­nia.

Druga bi­blio­te­ka oka­zu­je się za­wa­lo­na, w trze­ciej wszyst­kie książ­ki zgni­ły. Bez więk­szych na­dziei ru­szam do czwar­tej.

W pew­nym mo­men­cie coś miga mi przed ocza­mi. Skrzy­żo­wa­nie prze­ci­na naj­pierw jedna po­stać, potem na­stęp­na. Z da­le­ka nie je­stem w sta­nie ich roz­po­znać, jed­nak mogę się do­my­ślać.

Za­czy­nam biec. Po kilku dniach mar­szu po­ścig nie jest tym, o czym ma­rzy­łam. Stopy bolą, głód daje się we znaki. Skrę­cam. Go­nią­ce się po­sta­ci są kil­ka­set me­trów przede mną. Klu­czą mię­dzy wra­ka­mi sa­mo­cho­dów i ster­ta­mi gruzu, ja bie­gnę pro­sto, do­trzy­mu­jąc tempa. Kiedy już je­stem w sta­nie je roz­po­znać, wy­bie­ga­ją na pustą drogę. Tam po­ścig się koń­czy. Kucam za be­to­no­wą ba­ry­ka­dą i łapię od­dech, do­pie­ro potem pa­trzę.

Dwóch męż­czyzn po­dob­nej po­stu­ry, obaj z ta­tu­aża­mi na przed­ra­mio­nach. Do­strze­gam brud­ną, zmę­czo­ną twarz Bor­su­ka, róż­no­barw­ne, zmru­żo­ne oczy. Dło­nie trzy­ma w górze. Skunks stoi bli­żej, ple­ca­mi do mnie. Zdaje się więk­szy od brata. Jego lewa ręka zwisa wzdłuż tu­ło­wia.

Pra­wej nie widzę.

– Nie zro­bisz tego bratu – sapie mój men­tor.

– Ty byś się nie za­wa­hał – od­po­wia­da Skunks. – Nie za­wa­hał­byś się, choć to, co pla­nu­ję, wciąż jest tylko ma­rze­niem.

– Świat jest…

– Och, za­mknij mordę. Świat nie jest czar­no-bia­ły i obaj do­brze o tym wiemy. Trze­ba skoń­czyć tę farsę z ta­tu­aża­mi i głu­pi­mi przy­dom­ka­mi. Trze­ba po­wie­dzieć wszyst­kim, jak jest poza ich małym świat­kiem, który na­zy­wa­ją Szarą Me­tro­po­lią.

– Na tych opo­wie­ściach się wszyst­ko opie­ra – war­czy Bor­suk. – Dzia­dek wy­my­ślił Ciem­nych i Ja­snych, że­by­śmy mieli w co wie­rzyć.

– Wiara w Ciem­nych i Ja­snych to tak głu­pia bajka, że…

– Nie cho­dzi mi o wiarę w opo­wie­ści.

– No cóż, ja wie­rzę w stary świat, a nie w opar­tą na kłam­stwie uto­pię.

Skunks strze­la w sam śro­dek brzu­cha.

Bor­su­ko­wi udaje się ustać. Robi krok w stro­nę brata, sięga po nóż, ale jego twarz wy­krzy­wia gry­mas bólu. Upada. Drugi męż­czy­zna od­wra­ca się i idzie w moją stro­nę.

Przy­wie­ram do ba­ry­ka­dy. Przez chwi­lę łudzę się, że Skunks przej­dzie obok, ale on przy­sta­je. Oce­nia mnie je­dy­nym okiem. Je­stem sku­lo­ną, prze­ra­żo­ną dziew­czy­ną, która do­pie­ro za­czy­na ro­zu­mieć, jaki na­praw­dę jest świat. Skunks to widzi. Ma tę samą zdol­ność, co brat – spoj­rze­niem prze­szy­wa czło­wie­ka na wskroś.

Od­cho­dzi, nie mó­wiąc ani słowa. Jakby wie­dział, że nie sta­no­wię za­gro­że­nia.  

Bor­suk leży na środ­ku pu­stej drogi. Wzrok utkwił w bez­chmur­nym nie­bie. Ręką, jakby od nie­chce­nia, trzy­ma się za ranę. Nie muszę jej oglą­dać, by wie­dzieć, że po­strzał jest śmier­tel­ny. Mimo to łapię go za dłoń i od­cią­gam. Moje spoj­rze­nie, za­miast na dziu­rę w brzu­chu, pada na przed­ra­mię.

Krew ob­le­pia wy­ta­tu­owa­ne zwie­rzę.

– Dziew­czy­no…

Nawet teraz nie wy­po­wie mo­je­go imie­nia.

– Ile sły­sza­łaś? – pyta.

– W domu sły­sza­łam jedno – od­po­wia­dam. – A tu wi­dzia­łam dru­gie.

Czuję pie­cze­nie w oczach. Słowa cisną się na usta. Po­win­nam sku­pić się na umie­ra­ją­cym przy­ja­cie­lu, ale po­trze­ba wy­rzu­ce­nia z sie­bie tego wszyst­kie­go jest sil­niej­sza.

– Nie ma ani Ciem­nych, ani Ja­snych – mówię. – Wtedy w lesie, go­ni­li nas zwy­kli lu­dzie. Może nie zwy­kli, pew­nie jacyś ban­dy­ci. Dla­te­go ich za­bi­łeś. Tak samo te wszyst­kie ślady, które spo­tka­li­śmy. Spa­lo­ne mia­sto i inne. Uda­wa­łeś, że cię dzi­wią. Uda­wa­łeś, że coś nie gra. Chcia­łeś stwo­rzyć jakąś bajkę, która wy­tłu­ma­czy­ła­by to, co za­mie­rza­łeś zro­bić z…

Bor­suk krztu­si się, pluje krwią. Łzy ciek­ną po mojej twa­rzy, a słowa dalej wy­cho­dzą z wnę­trza:

– Mo­głeś mi po­wie­dzieć. Jeśli mia­łam być jedną z was, po­win­nam być jakoś nor­mal­nie uświa­do­mio­na. A ty rzu­ci­łeś mnie w sam śro­dek…

– Wiesz, czemu wy­bra­łem bor­su­ka? – prze­ry­wa mi. – Bo to upar­te stwo­rze­nia. Cho­ler­nie upar­te.

– I dla­te­go upar­łeś się, żeby nic mi nie mówić? Żeby ni­ko­mu nic nie mówić? Żeby cała Szara Me­tro­po­lia żyła w kłam­stwie?  

– A co? – Milk­nie na chwi­lę, by od­krztu­sić krew. – Wo­la­ła­byś, że­by­śmy żyli w ja­kichś nędz­nych wio­skach? Żeby nę­ka­li nas ban­dy­ci? Opo­wie­ści…

– Kłam­stwa – wcho­dzę mu w słowo.

– …o Ciem­nych i Ja­snych – cią­gnie – po­zwo­li­ły nam uwie­rzyć w to, że po końcu świa­ta mo­że­my żyć nor­mal­nie. Bez za­bi­ja­nia się na­wza­jem, bez dzi­kiej walki o prze­trwa­nie.

– Więc dla­cze­go twój brat chciał to zmie­nić?

Widzę, jak bled­nie, jak z oczu znika prze­ni­kli­wość, jak od­dech spo­wal­nia. Tylko jego dłoń wciąż mocno trzy­ma moją. Chcia­ła­bym jesz­cze tyle po­wie­dzieć i o tyle za­py­tać. Słowa grzę­zną w gar­dle.

– Świat jest… – char­czy men­tor. – Świat jest jak lody śmie­tan­ko­we… jak lody śmie­tan­ko­we na roz­grza­nym as­fal­cie. – Uśmie­cha się i pusz­cza moją rękę, by do­tknąć drogi.

Ja także jej do­ty­kam. Jest cie­pła. W jed­nym miej­scu roz­kwi­ta na niej plama krwi.

– Nie ro­zu­miem – mówię. – Choć raz prze­stań rzu­cać za­gad­ka­mi i po­wiedz mi, co mam zro­bić. Dla­cze­go…

Pan Bor­suk umie­ra z uśmie­chem na twa­rzy. Tak na­praw­dę miał na imię Artur, przy­po­mi­nam sobie. Nie wiem, czy już kie­dyś wspo­mi­nał o lo­dach śmie­tan­ko­wych. To pew­nie nie ma żad­ne­go zna­cze­nia. Men­tor przez cały czas pró­bo­wał na­uczyć mnie jed­ne­go – kłam­stwo po­trze­bu­je tylko po­zo­ru praw­dy, nie sensu.

Czar­no-bia­ły świat oka­zał się naj­lep­szym kłam­stwem.

Kładę się u boku trupa i pa­trzę w niebo. Jest błę­kit­ne, choć w innym od­cie­niu niż jedno z oczu mo­je­go przy­ja­cie­la. As­falt przy­jem­nie grze­je w plecy. Potem sty­gnie. Sty­gnie też ciało Bor­su­ka czy tam Ar­tu­ra – jak zwał, tak zwał – ważne, że był i że już go nie ma. W końcu za­pa­da noc i na ciem­nym nie­bie po­ja­wia­ją się jasne gwiaz­dy. To też jest świat.

Koniec

Komentarze

Prze­czy­ta­łam z za­in­te­re­so­wa­niem. Tytuł bar­dzo przy­cią­ga­ją­cy, zresz­tą bor­su­ko­we me­ta­fo­ry świa­ta spodo­ba­ły mi się chyba naj­bar­dziej z ca­łe­go tek­stu :)

Nie do końca je­stem jed­nak usa­tys­fak­cjo­no­wa­na wy­ja­śnie­niem i po­my­słem, na któ­rym opar­ta jest fa­bu­ła.(Moż­li­we spoj­le­ry) Ro­zu­miem opo­wie­ści, ma­ją­ce chro­nić jakąś en­kla­wę i być przy­czyn­kiem do two­rze­nia ja­kiejś uto­pii – idea jest okej, ale sama opo­wieść o Ja­snych, Ciem­nych i Sza­rych, wy­da­je mi się jed­nak prze­kom­bi­no­wa­na – tym bar­dziej, że nawet u samej bo­ha­ter­ki budzi wąt­pli­wo­ści zwią­za­ne z tym, czemu lu­dzie z Me­tro­po­lii mają uni­kać nie tylko tych złych, ale też tych do­brych.

Kli­kam, za płyn­ną nar­ra­cję i świet­ne czar­no-bia­łe me­ta­fo­ry :) 

Pod­pi­su­ję się oboma rę­cy­ma pod ko­men­ta­rzem We­rwe­ny.

Naj­lep­szy frag­ment moim zda­niem:

 

Jeśli to Jaśni, po­win­ni po­wie­dzieć „dzień dobry”. Ciem­ni nie ode­zwa­li­by się ani sło­wem, po pro­stu rzu­ci­li­by się, żeby mnie zgwał­cić.

– Czego? – war­czy bro­dacz.

Sza­rzy?

 

Bor­suk i Skunks sko­ja­rzy­li mi się z Bieło– i Czer­no­bo­giem z “Ame­ry­kań­skich Bogów” – a to bar­dzo za­szczyt­ne sko­ja­rze­nie. Nar­ra­cja na świet­nym po­zio­mie (jak zwy­kle?), kunsz­tow­na choć kon­kret­na, twar­da a bar­dzo ob­ra­zo­wa. Rzekł­bym: męska.

Jedna po­kieł­ba­szo­na gra­ma­ty­ka:

Teraz jego głos wciąż brzmi w mojej gło­wie, ale zlewa się z set­ka­mi in­nych, po­wta­rza­ją­cy­mi te same słowa jak man­trę.

Fak­tycz­nie bra­ku­je peł­niej­sze­go wy­ja­śnie­nia, czemu to opo­wieść o Ja­snych i Ciem­nych mia­ła­by pomóc “uwie­rzyć w to, że po końcu świa­ta mo­że­my żyć nor­mal­nie” i jaka w za­ło­że­niu była rola zwia­dow­ców (czy było ich wię­cej, czy poza Bor­su­kiem byli inni mi­strzo­wie). Wszyst­ko oka­zu­je się być roz­gryw­ką dwóch an­ta­go­ni­stów, z któ­rych jeden ma uczen­ni­cę, a gdzie w tym wszyst­kim po­zo­sta­li sza­rzy?

Jest jesz­cze czas na do­gra­nie tego ele­men­tu – na razie zde­cy­do­wa­nie do bi­blio­te­ki!

Prze­czy­ta­łam z nie­ma­łą przy­jem­no­ścią :) 

 

Tytuł na pewno in­try­gu­ją­cy, cho­ciaż zu­peł­nie nie w moim gu­ście. Ale do tre­ści pa­su­je. Zgo­dzę się z We­rwe­ną, że bor­su­ko­we me­ta­fo­ry bar­dzo dobre. IMO te lek­kie po­wie­dzon­ka ład­nie ko­re­spon­du­ją z po­sta­po­ka­lip­tycz­ny­mi re­alia­mi opi­sy­wa­ne­go świa­ta.

 

Wska­za­ny przez Co­bol­da frag­ment też zwró­cił moją uwagę. Jed­nak koń­ców­ka spodo­ba­ła mi się jesz­cze bar­dziej :) A ten Artur, to tak spe­cjal­nie, że wzglę­du na zna­cze­nie? ;)

 

Jak i po­przed­ni­kom, za­bra­kło mi tro­chę wy­ja­śnień. 

Do­brze się czy­ta­ło. Faj­nie, że przed­sta­wio­ny świat jest z z jed­nej stro­ny obcy, ale nie na siłę udziw­nio­ny. Wy­ja­śnień co do mo­ty­wów Bor­su­ka przy­da­ło­by się jed­nak wię­cej. Ale po mo­je­mu bi­blio­te­ka się na­le­ży jak psu buda.

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Ru­sza­my w dal­szą drogą.

li­te­rów­ka

 

Sły­szę tu­pa­nie men­to­ra, jego przy­spie­szo­ny od­dech. Męż­czy­zna nie­mal za­głu­sza dud­nie­nie ich kro­ków. Muszę się do­my­ślać, że to Ciem­ni, choć kątem oka widzę tylko po­ru­sze­nie w za­ro­ślach. Gdyby Jaśni nas go­ni­li, nie mie­li­by­śmy po­wo­dów do ucie­ka­nia.

– Przy­spiesz – szep­cze pan Bor­suk.

Tamci bie­gną w mil­cze­niu. We­dług tego, co po­wta­rza­no w Sza­rej Me­tro­po­lii, Ciem­ni prze­kli­na­li­by nas na całe gar­dło. Wy­li­by po­twor­nie, może nawet nie­ludz­ko, choć ro­zu­mia­ła­bym słowa. Słowa o tym, co z nami zro­bią.

– Do­go­nię cię – sły­szę głos men­to­ra, a potem w uszach dud­nią mi tylko wła­sne kroki.

Jak dla mnie za dużo dud­nie­nia. ;)

 

co ro­bisz samatym okrut­nym świe­cie?

na tym świe­cie

 

Panie i pa­no­wie, czyż­by­śmy mieli fa­wo­ry­ta? :D Wy­da­je mi się, że po­ją­łem, o co cho­dzi z Ciem­ny­mi i Ja­sny­mi. Przy­po­mi­na­ją uoso­bie­nie dwóch stron kon­flik­tu, które do­pro­wa­dzi­ły świat do ruiny, w któ­rej muszą żyć bo­ha­te­ro­wie. Sza­rość jawi się jako od­cię­cie od jed­nej i dru­giej ide­olo­gii, gdyż żadna z nich nie jest ide­al­na, a wspo­mnie­nie o czer­ni i bieli po­zwa­la stra­szyć prze­trwa­łych hi­sto­rycz­ną po­wtór­ką z roz­ryw­ki. I jeśli wła­śnie to stoi za tą hi­sto­rią, to je­stem bar­dzo ukon­ten­to­wa­ny z lek­tu­ry. Chęt­nie skon­fron­to­wał­bym to z wra­że­nia­mi in­nych czy­tel­ni­ków.

Do tego za­baw­nie się zło­ży­ło. Tuż przed lek­tu­rą oglą­da­łem na youtu­be “naj­lep­sze śmier­ci w Grze o tron” (jak­kol­wiek to brzmi ;). Póź­niej jakoś się za­ga­pi­łem i umknę­ło mi, że sen ze skunk­sem wpa­da­ją­cym do kry­jów­ki i bez­par­do­no­wo mor­du­ją­cym bor­su­ka, to sen. I za­chwy­ci­łem się bez­względ­nym, bru­tal­nym re­ali­zmem jak u Mar­ti­na. Gdy ogar­ną­łem swój błąd, na­de­szło małe roz­cza­ro­wa­nie, ale finał na szczę­ście oka­zał się być sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy.

Po­zdra­wiam!

 

Mnie nie prze­ko­na­ło. Stan­dar­do­we uję­cie czer­ni i bieli – czar­ne złe, białe dobre, a szare takie po­środ­ku – czyli wszyst­ko po sta­re­mu. Bu­do­wa­nie na takim sche­ma­cie no­we­go świa­ta jest na­cią­ga­ne, zwłasz­cza po­środ­ku ruin sta­re­go.

Po­stać Skunk­sa (tu plus – bo to po­stać wy­ra­ża­ją­ca praw­dę) wpi­su­ją­ca się w sze­reg po­sta­ci-bun­tow­ni­ków-wo­bec-no­we­go-wspa­nia­łe­go-uto­pij­ne­go-świa­ta, jed­nym sło­wem bo­ha­ter ja­kich wiele, w do­dat­ku wcale nie lep­szy od Bor­su­ka, bo za­bi­ja w imię idei.

Nar­ra­tor­ka, ba­ra­na w dzie­ciń­stwie za chłop­ca, od­bie­ra­na była od po­cząt­ku jako męski nar­ra­tor – nie wiem czy to ce­lo­wy za­bieg, ale nieco prze­szka­dza­ło w od­bio­rze, zwłasz­cza w koń­ców­ce, łza­wej koń­ców­ce.

Nar­ra­cja gład­ka, jakby znana (trzy­ma po­ziom ;) – po­dob­ne opo­wia­da­nie czy­ta­łem nie tak dawno; po­wie­dzon­ka Bor­su­ka fajne; kli­mat po­sta­po nie­kie­dy się ulat­niał za­stę­po­wa­ny akcją.

Ogól­nie na minus, ale że gład­ko się czy­ta­ło i za te bor­su­cze mą­dro­ści, klik­nę.

F.S

Ja też za­tę­sk­ni­łam za po­rząd­niej­szy­mi wy­ja­śnie­nia­mi. Dla­cze­go niby kłam­stwo tak łatwe do zwe­ry­fi­ko­wa­nia ma tak dłu­gie nogi? W czym uła­twia to życie sza­rym? A oni co, sie­dzą za­mknię­ci w swoim mie­ście (skąd biorą żar­cie?) i świa­ta poza nim nie oglą­da­ją? Nie han­dlu­ją z nikim? Nie upra­wia­ją roli? Jakim cudem jeden Skunks znisz­czył całą osadę? Dla­cze­go ruda ko­bie­ta za­bra­ła nar­ra­tor­ce za­pa­sy? Dosyć drogo jak na zwy­kłą in­for­ma­cję. Dla­cze­go wła­ści­wie bra­cia się pró­bu­ją za­ciu­kać? Nie ma efek­tyw­niej­szych metod krze­wie­nia wła­snej ide­olo­gii niż two­rze­nie mę­czen­ni­ków? Dla­cze­go grzecz­nie po­cze­ka­li trzy dni, aż pu­blicz­ność ich do­go­ni?

Zna­czy, wię­cej tu widzę pytań niż od­po­wie­dzi. Ale jakiś za­lą­żek świa­ta jest. I zgo­dzę się z przed­pi­ś­ca­mi, że na­pi­sa­ne ład­nie. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Już tytuł i pierw­sze zda­nie zde­cy­do­wa­nie za­chę­ca­ją do lek­tu­ry (przy­naj­mniej mnie za­chę­ci­ły).

Przy­jem­nie się czyta – faj­nie na­pi­sa­ne i mimo że nie lubię nar­ra­cji w cza­sie te­raź­niej­szym, z za­in­te­re­so­wa­niem po­zna­wa­łem za­ser­wo­wa­ną w tek­ście hi­sto­rię.

Bar­dzo spodo­ba­ły mi się fi­lo­zo­ficz­ne me­ta­fo­ry Bor­su­ka – sen­sow­ne i cie­ka­we.

Nie­ste­ty nie udało mi się wczuć w opi­sy­wa­ny świat, jakoś całe to kłam­stwo nie do końca mnie prze­ko­na­ło, pew­nie po pro­stu przez limit zna­ków. Z chę­cią po­znał­bym wię­cej szcze­gó­łów i do­wie­dział­bym się, dla­cze­go w Sza­rej Me­tro­po­lii wszy­scy wie­rzą w Ja­snych i Ciem­nych.

Sam po­mysł na czar­no-bia­ły świat – jeden z naj­bar­dziej po­pu­lar­nych (bar­dzo źli = czar­ni ver­sus bar­dzo do­brzy = biali), ale udało się roz­wi­nąć go w mniej ty­po­wy spo­sób.

Prze­czy­ta­łam bez naj­mniej­szej przy­kro­ści, ale o peł­nej sa­tys­fak­cji, nie­ste­ty, nie mogę po­wie­dzieć. Ot, ko­lej­ne czar­no-bia­łe opo­wia­da­nie, nie­wąt­pli­wie wy­róż­nia­ją­ce się po­rząd­nym wy­ko­na­niem, jed­nak po­zo­sta­wia­ją­ce nieco wąt­pli­wo­ści. Pod­czas lek­tu­ry zro­dzi­ło się parę pytań, ale po­nie­waż po­kry­wa­ją się z tymi, które za­da­ła Fin­kla, nie będę już sta­wiać ko­lej­nych. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

We­rwe­no, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i pierw­sze­go klika.

 

Co­bol­dzie, sko­ja­rze­nia z “Ame­ry­kań­ski­mi bo­ga­mi” są o tyle cie­ka­we, że mnie Bor­suk ko­ja­rzył się z panem We­dnes­day­em. Dzię­ki za klika i ko­men­tarz.

 

Lenah, a to imię Artur ma ja­kieś spe­cjal­ne zna­cze­nie? Dzię­ki za ko­men­tarz.

 

Szysz­ko­wy Dziad­ku, dzię­ki.

 

MrBri­ght­si­de, istot­nie, po­ją­łeś. No­mi­na­cja mnie za­sko­czy­ła i ucie­szy­ła :)

 

Fo­lo­inie, skoro na minus, to czemu klik? Dzi­wię się, ale i tak dzię­ki.

 

Fin­klo, na­praw­dę uwa­żasz, że kwe­stia upra­wy roli jest na tyle cie­ka­wa, by ją po­ru­szać? Jeśli chcesz, mogę na resz­tę pytań od­po­wie­dzieć, choć moim zda­niem albo wy­ni­ka­ją z tek­stu, albo Czy­tel­nik może sobie do­po­wie­dzieć (przy­kła­do­wo: bra­cia przy­by­li w pew­nych od­stę­pach czasu do ogrom­ne­go mia­sta, więc to lo­gicz­ne, że wpad­nię­cie na sie­bie tro­chę im za­ję­ło).

 

Per­rux, dzię­ki za ko­men­tarz i za klika. 

 

Reg, przy­naj­mniej obyło się bez ła­pan­ki ;) Dzię­ki za wi­zy­tę. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wi­dzisz, jeśli tekst po­chła­nia mnie bez resz­ty, czy­tam z wy­pie­ka­mi na twa­rzy itd., to brawo Autor. A jeśli nie, bo na przy­kład jest zbyt dużo (dla mnie) opi­sów, które nie niosą cie­ka­wych in­for­ma­cji, to za­czy­nam kom­bi­no­wać. Za­sta­na­wiać, się jaka spo­łecz­ność może być w pełni au­tar­kicz­na. No, ple­mię łow­ców-zbie­ra­czy na spo­rej izo­lo­wa­nej wy­spie. Ko­lo­ni­ści na stat­ku ko­smicz­nym (ich wspie­ra po­tęż­na tech­no­lo­gia). Ale mia­sto? W życiu! A jak szu­kam dziu­ry w całym, to za­zwy­czaj coś znaj­dę. Jeśli Autor wy­ja­śni moje wąt­pli­wo­ści, to znowu – brawo on! A jeśli nie, to zo­sta­ję z nie­do­sy­tem in­for­ma­cyj­nym i prze­świad­cze­niem, że można było świat le­piej do­pra­co­wać.

Co do wy­ni­ka­nia z tek­stu – po­le­mi­zo­wa­ła­bym. Twój przy­kład: skąd ruda ko­bie­ta wie­dzia­ła, że Bor­suk i Skunks są brać­mi? Nar­ra­tor­ka chyba tego nie wie­dzia­ła, więc skąd obca? Mu­sia­ła ich wi­dzieć razem. No i wra­ca­my do punk­tu wyj­ścia – dla­cze­go nie po­za­bi­ja­li się, kiedy ich wi­dzia­ła? Albo mogła do­sko­na­le znać co naj­mniej jed­ne­go, który jej opi­sał brata (po co?). W takim razie przy­ja­ciół­ka. Ale dla­cze­go w takim razie prak­tycz­nie ob­ra­bo­wa­ła dziew­czy­nę? Może jed­nak nie przy­ja­ciół­ka, tylko wróg, który ze­zna­nia wy­du­sił tor­tu­ra­mi? Ale w tym mo­men­cie w moich do­my­słach za­czy­na się robić wię­cej fa­bu­ły niż w tek­ście.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Klik­ną­łem bo:

  1. Widzisz Anonimie, każdy klika podług własnego gustu.
  2. Na początku, przy pierwszym czytaniu, niewiele rzeczy mi przeszkadzało. Po zastanowieniu już więcej – wymieniłem, nie słodząc.
  3. Bo tak! Nie podoba się ? :D To oddawaj :D Wybrzydza, czort jeden!
  4. Jeśli masz wątpliwości czy kliknąć, czy nie – kliknij/zagłosuj. I zostaw komentarz!

Chał­wa tym, któ­rzy sto­su­ją się do no­we­go po­rząd­ku :D

F.S

Fin­klo, wy­obra­żam to sobie tak: Szara Me­tro­po­lia jest sa­mo­wy­star­czal­na (mia­sto nie równa się same bu­dyn­ki), a zwia­dow­cy jako je­dy­ni wy­cho­dzą poza jej te­ry­to­rium w róż­nych ce­lach. Skunks i Bor­suk (i inni nie­wy­mie­nie­ni) są znani w oko­licz­nych wio­skach i two­rzą so­ju­sze w stylu “my was nie nę­ka­my, a wy po­zwo­li­cie nam prze­no­co­wać, da­je­cie cie­pły po­si­łek”. Ruda ko­bie­ta nie jest ani przy­ja­ciół­ką, ani wro­giem. Za­bie­ra nar­ra­tor­ce za­pa­sy, bo za­gro­że­nie dziew­czy­nie nic nie kosz­tu­je, poza tym – jak wy­raź­nie mówi – nie wie­rzy w po­wrót Bor­su­ka.  Ro­zu­mie, że bra­cia stali się swo­imi wro­ga­mi. Czyli ro­zu­mie, że coś się zmie­nia. Gdyby ten kon­flikt roz­ło­żyć na wię­cej zwia­dow­ców, gdyby opi­sać funk­cjo­no­wa­nie Sza­rej Me­tro­po­lii, za­czę­ło­by po­wstać zwy­kłe i dłu­gie po­sta­po, a nie o to cho­dzi­ło. Nar­ra­cja pierw­szo­oso­bo­wa słu­ży­ła przede wszyst­kim temu, by przed­sta­wić ka­me­ral­ną hi­sto­rię bo­ha­ter­ki, a nie losy świa­ta po nie­okre­ślo­nej za­gła­dzie.

Ale jeśli tekst nie po­chło­nął, ro­zu­miem, moja wina. Dzię­ki za opi­nię, która przy­po­mi­na, że autor i Czy­tel­nik na­da­ją na in­nych fa­lach, ale to ten pierw­szy ma obo­wią­zek, żeby te fale jak naj­le­piej do­sto­so­wać.

 

Fo­lo­inie, w takim razie jesz­cze raz dzię­ki za klika, ale jesz­cze bar­dziej dzię­ku­ję za szcze­rą opi­nię.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie prze­sa­dzaj z tym obo­wiąz­kiem, cza­sa­mi od­bior­ni­ka i na­daj­ni­ka nie da się ze­stro­ić i to nie jest ni­czy­ja wina. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Witaj!

Za­je­bi­ste.

Po­zdra­wiam!

 

Fuck, był­bym za­po­mniał, że do kli­ka­nia i no­mi­no­wa­nia muszę wy­ka­zać się krzty­ną me­ry­to­rycz­no­ści.

Więc tak: ro­bisz do­brze to co ro­bisz i rób to dalej. Brak po­tknięć. Fajny styl, czyta się lekko, po­mi­mo me­ta­for (he he) Bor­su­ka.

Na plus motyw z czar­no-bia­ły­mi zwie­rzę­ta­mi, brak nudy, fajne po­wie­dzon­ka Bor­su­ka, ja­kość wy­ko­na­nia. Nie do­po­wia­dasz pew­nych rze­czy ale mi to nie prze­szka­dza­ło (cza­sem nawet sie po­do­ba­ło)

Na minus: wę­drów­ka dziew­czy­ny bez je­dze­nia, obo­la­łe stopy przy po­ści­gu to chyba za mało na­rze­ka­nia na zły stan. I jesz­cze to bie­ga­nie po mie­ście od bi­blio­te­ki do bi­blio­te­ki (wy­ry­ła plan mia­sta na pa­mięć w 5 minut i aku­rat wpa­dła na bie­ga­ją­cych bo­ha­te­rów, jog­ging kur*a czy co?)

Ale jak już przy­mkną­łem oko na to jak do­szło do ostat­niej sceny, to ta mi się spodo­ba­ła, choć oka­za­ła się lekko prze­wi­dy­wal­na, ale to wy­ni­ka­ło z pro­ro­cze­go snu (cał­kiem faj­ne­go). Swoją drogą gość (brat) z nożem gania go­ścia z pi­sto­le­tem?

Mimo ma­łych mi­nu­sów, je­stem kon­ten, wcią­gne­ło i po­rwa­ło.

Po­zdra­wiam!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

O ile mi wia­do­mo, imię Artur po­cho­dzi od cel­tyc­kie­go art, które ozna­cza niedź­wiedź :) A tutaj mamy Bor­su­ka :P

W takim razie misio mu­siał­by być krzy­żów­ką po­lar­ne­go i ba­ri­ba­la. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

My­trix, dzię­ki za ko­men­tarz i no­mi­na­cję. Od­no­śnie po­ści­gu: było na od­wrót. Bor­suk ucie­kał i klu­czył, żeby Skunks nie miał moż­li­wo­ści pew­ne­go strza­łu. 

 

Lenah, w takim razie Ar­tu­ro­wi wy­pa­da­ło­by przy­pi­sać pandę ;)

 

Fin­klo, star­cie tych niedź­wie­dzi też prze­szło mi przez głowę w trak­cie szu­ka­nia po­my­słu :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Taaa, panda też by się nada­ła. ;-)

Ja my­śla­łam o ze­brach, ale nie mia­łam żad­nej kon­cep­cji na fa­bu­łę.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Zebra fajny zwierz ;-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Ale przy­go­dy miewa drę­twe. Nie to, co “Król Lew”. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Prze­czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Anet, dzię­ki za prze­czy­ta­nie :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

“Dzia­dek wy­my­ślił Ciem­nych i Ja­snych, że­by­śmy mieli[-,] w co wie­rzyć.“

 

Czyta się szyb­ko i spraw­nie, nie­mniej pod­pi­su­ję się pod ko­men­ta­rza­mi użyt­kow­ni­ków, któ­rzy chcie­li­by otrzy­mać wię­cej wy­ja­śnień. Od­nio­słam wra­że­nie, że limit zna­ków na kon­kurs za­szko­dził tu po­my­sło­wi – ro­zu­miem, że nie po­trze­bu­je on może od razu 50.000 zna­ków, ale jesz­cze kil­ka-kil­ka­na­ście na po­ka­za­nie szer­sze­go ob­ra­zu świa­ta by nie za­szko­dzi­ło. In­ny­mi słowy – poj­mu­ję to ra­czej jako serię sce­nek, pre­zen­ta­cję po­my­słu niż opo­wia­da­nie jako takie.

 

EDIT: My­trix ma rację, mnie też się rzu­ci­ło w oczy to, że dziew­czy­na szła trzy dni i brak jest za­ak­cen­to­wa­nia, że była zmę­czo­na i głod­na. Nawet w świe­cie post-apo bo­ha­te­ro­wi przy­zwy­cza­jo­ne­mu do nie­wy­gód mu­sia­ło to do­skwie­rać (zwłasz­cza że dotąd dziew­czy­na żyła w mie­ście, a nie “na tra­sie”). A, i jesz­cze to, że ponoć przy dro­dze pa­łę­ta­ły się zdzi­cza­łe psy, a ani ona ich się nie bała, ani one jej nie za­ata­ko­wa­ły? Takie rze­czy źle wpły­wa­ją na wia­ry­god­ność świa­ta i pew­nie też dla­te­go ca­łość wy­da­je się nie­peł­na, ra­czej jako zarys niż go­to­we opo­wia­da­nie, które ma wzbu­dzać emo­cje.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Dzię­ki za ko­men­tarz, Jose. 

Cóż, wy­cho­dzę z za­ło­że­nia, że o nie­któ­rych rze­czach nie trze­ba wspo­mi­nać, bo są zwy­czaj­nie nudne. Tekst sku­pia się na czar­no-bia­ło­ści, a nie na re­aliach prze­trwa­nia w po­sta­po­ka­lip­tycz­nym świe­cie – o tym pi­sa­ły już setki osób. Zresz­tą na­zy­wa­nie się Bor­su­kiem czy Skunk­sem po­win­no dosyć wy­raź­nie su­ge­ro­wać, że opo­wia­da­nie jest ra­czej sym­bo­licz­ne niż na­tu­ra­li­stycz­ne. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam.

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Bar­dzo płyn­nie się czy­ta­ło. Prze­my­śle­nia bo­ha­ter­ki oraz opisy po­zwo­li­ły mi utrzy­mać za­in­te­re­so­wa­nie do końca. Gdzieś wid­nie­je także szer­szy świat, ukry­ty pod ter­mi­na­mi Sza­re­go Mia­sta czy Od­bar­wie­nia. Bar­dzo lubię takie de­li­kat­ne na­wią­za­nia, ubo­ga­ca­ją­ce to, o czym czy­tam.

Z mi­nu­sów to motyw kłam­stwa, wspo­mi­na­ny przez po­przed­ni­ków. Cięż­ko mi sobie wy­tłu­ma­czyć, jakim cudem ono prze­trwa­ło w ja­ki­kol­wiek spo­sób. Jed­nak jest to je­dy­na taka rzecz, do tego sta­no­wią­ca rdzeń opo­wie­ści, toteż je­stem w sta­nie przy­mknąć na nią oko. Tro­chę też nie leży za­koń­cze­nie, takie urwa­ne. Ale to już cał­ko­wi­cie rzecz mo­je­go gustu, która nie ma wpły­wu na wy­so­ką ocenę dzie­ła :)

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Śnią­ca, mel­du­nek przy­ję­ty.

 

No­Whe­re­Man, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ty­dzień my­śla­łem nad oceną.

Pięć i pół za­okrą­gla się w górę, nie?

Zwłasz­cza, jeśli to więk­sze pół. 

Dzię­ki za ocenę :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wła­ści­wie znowu nie mam zda­nia. Je­stem ko­ne­ser­ką świa­tów po­sta­po­ka­lip­tycz­nych – tutaj jest le­d­wie za­lą­żek tego, co lubię. Da­le­ko temu na przy­kład do Opo­wie­ści z mar­twe­go mia­sta zyg­fry­da. Ale prze­czy­ta­ne szyb­ko i z przy­jem­no­ścią. Jed­nak jak za­uwa­żam, w tym kon­kur­sie jest wiele ta­kich tek­stów, na­pi­sa­nych pięk­nie, do­pra­co­wa­nym sty­lem i po­praw­nie, więc to prze­sta­je być ar­gu­men­tem.

Nie uwio­dło mnie, więc po­zo­sta­ję w miarę za­do­wo­lo­nym, lecz nie­speł­nio­nym od­bior­cą. Oceny nie mogę wy­sta­wić, bo dla mnie 4,5 – czte­ry bę­dzie za mało, a pięć jed­nak nie­zgod­nie z su­mie­niem.

"Po opa­no­wa­niu warsz­ta­tu na­le­ży go wy­rzu­cić przez okno". Vita i Vir­gi­nia

Spraw­nie po­pro­wa­dzo­na hi­sto­ria,  nie­me­czą­cy rym zdań i sam układ tek­stu (aka­pi­ty), spra­wia­ją, że czyta się to opo­wia­da­nie jed­nym tchem. Tech­nicz­nie jedno z lep­szych, jak nie naj­lep­sze opo­wia­da­nie kon­kur­so­we.

Bra­ku­je je­dy­nie moc­niej­sze­go wy­brzmie­nia  świa­ta po apo­ka­lip­sie. A fakt, że dziew­czy­na wy­pły­wa z wanny (Szare Mia­sto) na sze­ro­kie morze daje asumpt, aby jej nar­ra­cja bar­dziej od­da­wa­ła świat po upad­ku. Do­słow­nie wszyst­ki­mi zmy­sła­mi. Taką spo­sob­ność na­le­ży wy­ko­rzy­stać je­że­li ma to być wzor­co­we po­sta­po. Wy­czu­wal­ne z da­le­ka ;)

Jed­nak­że, je­że­li po­sta­po miało być je­dy­nie tłem dla bar­dziej fi­lo­zo­ficz­nych prze­żyć o na­tu­rze świa­ta, i kłamstw, które to świat sta­no­wią. Za­ry­so­wa­ny świat oka­zu­je się być wy­star­cza­ją­cym :)

Po­strzał w brzuch. Nie ma nic bar­dziej okrut­ne­go. Bo­le­sne i czę­sto wie­lo­go­dzin­ne ko­na­nie(tutaj Bor­suk miał “szczę­ście”). Brat bratu? Ol­brzy­mia nie­na­wiść mu­sia­ła stać za tym. I tutaj, kwe­stia mo­ty­wa­cji Bor­su­ka. Jak ro­zu­miem pró­bu­je po­wstrzy­mać Skunk­sa przed ogło­sze­niem praw­dy o świe­cie i ogól­nie po­ję­ta akcją wy­wro­to­wą. Ale czy sam świat nie po­wi­nien być  naj­więk­szym źró­dłem praw­dy. Są prze­cież zwy­kle osady, zwy­kli lu­dzie ? W mojej opi­nii Bor­suk wy­pro­wa­dza­jąc dziew­czy­nę na ze­wnątrz, stwo­rzył więk­sze za­gro­że­nie dla ist­nie­nia wy­kre­owa­nej rze­czy­wi­sto­ści. Za­gro­że­nie o rząd wyż­sze niż Skunks.

 

„– Mo­głeś mi po­wie­dzieć. Jeśli mia­łam być jedną z was, po­win­nam być jakoś nor­mal­nie uświa­do­mio­na.

– bar­dzo za­sad­ni­cze wy­ra­że­nie, jak na mo­ment pod­szy­ty emo­cja­mi.

 

Na ko­niec sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej lek­tu­ry muszę przy­znać rację Bor­su­ko­wi.

„Świat jest jak lody śmie­tan­ko­we na roz­grza­nym as­fal­cie.”

„Świat jest jak biały kró­lik po­la­ny smołą.”

 

Dobra ro­bo­ta. Po­zdra­wiam :)

Naz, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

 

Black­tom, dzię­ki za miłe słowa. Po­sta­po­ka­lip­sa miała być tłem, dla­te­go zo­sta­ła zbu­do­wa­na małym kosz­tem – ogra­ny­mi mo­ty­wa­mi wra­ków aut na dro­gach czy dzi­ki­mi psami. Po­strzał w brzuch nie tylko dla­te­go, żeby Bor­suk mógł coś jesz­cze po­wie­dzieć, ale tak zdro­wo­roz­sąd­ko­wo – Skunks jako je­dy­ny z Sza­rej Me­tro­po­lii miał pi­sto­let, co nie zna­czy, że umiał strze­lać. Brzuch jest pew­niej­szym celem niż głowa. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie je­stem fanem po­sta­po.

Pod wzglę­dem warsz­ta­tu nie mam tek­sto­wi nic do za­rzu­ce­nia – na­pi­sa­ne cał­kiem po­rząd­nie. Nie­ste­ty cały opis re­la­cji mię­dzy Bor­su­kiem i jego uczen­ni­cą jakoś nie prze­mó­wił mi do wy­obraź­ni. Dia­log braci wy­da­je się naj­cie­kaw­szym frag­men­tem tek­stu, ale kon­fron­ta­cja na tle resz­ty opo­wia­da­nia jest bar­dzo skon­den­so­wa­na i bra­ku­je co naj­mniej kil­ku­na­stu zdań, żeby zmę­czo­ne całym ty­go­dniem szare ko­mór­ki ze­chcia­ły drgnąć. Cał­kiem su­biek­tyw­nie, nie chwy­ci­ło mnie.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Tak czy ina­czej, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Przy­cią­gnął mnie głów­nie tytuł. I po­do­ba­ło mi się. Wcią­gnę­łam się i prze­czy­ta­łam bez pro­ble­mów czy za­cięć. Po­mysł na wy­ja­śnie­nie po­sta­po­ka­lip­tycz­ne­go świa­ta świet­ny, sama wo­la­ła­bym chyba żyć w nie­świa­do­mo­ści. Zu­peł­nie ro­zu­miem, czemu po­mi­ną­łeś wstaw­ki o gło­dzie i zmę­cze­niu bo­ha­ter­ki – nie­któ­re rze­czy są oczy­wi­ste. Zresz­tą, chyba wspo­mi­na­łeś, że dziew­czy­na prze­szła ja­kieś szko­le­nie. Może na­uczy­li ją igno­ro­wać po­trze­by kiedy sy­tu­acja tego wy­ma­ga? Jak dla mnie ni­cze­go nie bra­ku­je. 

No a wy­my­śla­nie zna­czeń dla po­wie­dzo­nek Bor­su­ka za­pew­ni­ło mi świet­ną roz­ryw­kę pod­czas jazdy tram­wa­jem :D

Dzię­ku­ję, Cy­klo­tri­me­ty­le­no­tri­ni­tro­ami­no. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

To opo­wia­da­nie jest dla mnie takim ko­lo­sem na gli­nia­nych no­gach. Na pierw­szy rzut oka świet­ne, ale wy­star­czy się przy­pa­trzeć, by do­strzec sporo nie­ści­sło­ści i wąt­pli­wo­ści, które, nie­ste­ty, ob­ni­ża­ją im­mer­sję.

Czar­no-bia­łość taka kla­sycz­na, bo­ha­te­ro­wie rów­nież. Bor­suk tro­chę się wy­róż­nia, ale i on szału nie robi… Przy­naj­mniej na mnie.

Naj­bar­dziej mar­twi mnie jed­nak co in­ne­go – o tek­ście za­po­mnę ra­czej szyb­ko, gdyż poza me­ta­fo­rą z lo­da­mi nie było w nim nic, co by mnie urze­kło :(

 

Tyle ode mnie. Przy­naj­mniej na razie, bo po “ma­so­wym de­ma­sko­wa­niu” być może coś jesz­cze do­pi­szę ;)

 

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Mógł­byś na­pi­sać, co ob­ni­ża­ją­ce­go im­mer­sję wy­pa­trzy­łeś? Bez kon­kret­nych uwag ni­cze­go się nie na­uczę. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ład­nie na­pi­sa­ne, ale czar­no-bia­ło-sza­ra me­ta­fo­ra ni­czym od­świe­ża­ją­cym nie prze­ko­nu­je do sie­bie; brak mi kla­row­niej­sze­go wy­ja­śnie­nia mo­ty­wów Bor­su­ka; brak mi uza­sad­nie­nia ist­nie­nia Sza­rych, skoro wy­star­czy wyjść poza mia­sto by po­znac praw­dę…

 

Przy­jem­na lek­tu­ra, z ja­kimś za­my­słem za tek­stem, ale mnie nie prze­ko­na­ła przez brak kla­row­no­ści fa­bu­lar­nej i sche­ma­tycz­ne uję­cie ko­lo­rów.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ech… Masz rację, gów­nia­ny nieco ten mój ko­men­tarz ;(

Wiąże się to za­pew­ne z tym, że tekst czy­ta­łem tro­chę wcze­śniej, a póź­niej zo­ba­czy­łem, że wiele kwe­stii zo­sta­ło już po­ru­szo­nych i zre­zy­gno­wa­łem z wy­szcze­gól­nia­nia…

Na­pi­szę Ci le­piej, ale jutro, bo muszę jesz­cze prze­wer­to­wać te aka­pi­ty ;)

 

A “ta­jem­ni­cza Pani” dla­cze­go dwó­jecz­kę wsta­wi­ła po­mi­mo po­zy­tyw­ne­go od­bio­ru? Hra­bia jest nie­po­cie­szo­ny :(

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Bar­dzo cie­ka­wa po­stać ten Bor­suk. Ma dobre po­wie­dzon­ka.

Na­pi­sa­ne jest ład­nie i czy­ta­ło się z przy­jem­no­ścią. Po­do­bał mi się też motyw czar­no-bia­łych zwie­rzę­cych pa­tro­nów dla Sza­rych.

Jed­nak lek­tu­ra po­zo­sta­wia po sobie wiele pytań. I to nie­ste­ty tych z ga­tun­ku uwie­ra­ją­cych, o nie do końca wy­ja­śnio­ne, lub dziw­ne kwe­stie. Przy­kład – po­szu­ki­wa­nie bi­blio­te­ki (nie zro­zu­mia­łam jak i po co), ogra­bie­nie wę­drow­nicz­ki z reszt­ki za­pa­sów przez osadę (ujmę to tak, bo prze­cież nie przez inną po­je­dyn­czą osobę bez je­dze­nia na dro­dze). 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

A zatem kilka bar­dziej kon­kret­nych słów ode mnie.

Co mi szcze­gól­nie prze­szka­dza w tym opo­wia­da­niu, to że po­dej­mu­jesz się kre­acji ca­łe­go świa­ta i ro­bisz to dość nie­udol­nie. Wi­nien jest głów­nie limit – w to nie wąt­pię – jed­nak po­mi­nię­cie wielu  wąt­ków bu­du­ją­cych wia­ry­god­ność uni­wer­sum (py­ta­nia Fin­kli), spra­wia, że opo­wia­da­nie jest ra­czej pocz­tów­ką niż bramą do in­ne­go świa­ta. Cał­kiem in­te­re­su­ją­cym, mimo to je­dy­nie pa­pie­ro­wym ob­raz­kiem.

Mo­ty­wa­cja Skunk­sa mnie nie prze­ko­nu­je, bo nie mam po­ję­cia jak mu się żyje, co do­bre­go (a co złego) przy­nio­sły­by jego zmia­ny. Umyka mi sens całej wy­pra­wy i nie ro­zu­miem za bar­dzo idei tego, kim ma się stać dziew­czy­na.

Przez to, że skala opo­wia­da­nia jest tak duża, za­nie­dba­łeś rów­nież po­sta­ci – sta­no­wią punk­ty uchwy­tu fa­bu­ły, brak w nich uczuć, pra­gnień… Bor­su­ka ra­tu­ją te me­ta­fo­ry, robią z niego po czę­ści fi­lo­zo­fa, który kon­tem­plu­je świat po woj­nie i cier­pi wi­dząc, w jakim jest sta­nie.

Dy­na­mi­ka tek­stu tro­chę zbyt niska, senna rzekł­bym, a re­zy­gna­cja z uwzględ­nie­nia wpły­wu świa­ta na dziew­czy­nę-nar­ra­tor­kę po­now­nie przy­wo­łu­je sko­ja­rze­nie z pocz­tów­ką.

No i ten po­dział na Ciem­nych i Ja­snych… No, sztam­po­wy. ;(

 

Dobra, wię­cej pa­stwić się nie będę. Na po­cie­chę dodam, że po­sta­po nie lubię, więc nawet świet­nie wy­my­ślo­ne nie­zbyt by mi się spodo­ba­ło…

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Dzię­ku­ję za wy­róż­nie­nie, Śnią­ca :)

 

Dzię­ki, Count. Biorę to wszyst­ko do sie­bie. Kre­acja świa­ta miała odbyć się jak naj­mniej­szym kosz­tem – stąd te wzmian­ki o wra­kach na au­to­stra­dzie, dzi­kich psach itd. Po­sta­po było u mnie tłem (zresz­tą czę­sto w przy­pad­ku moich tek­stów ktoś bar­dziej zwra­ca uwagę na to, co ja uwa­żam za tło). Za “two­rze­nie świa­tów” dawno się nie bra­łem, a limit… Jest jak jest, co się będę tłu­ma­czył. Jesz­cze raz dzię­ki! Chyba już nic wię­cej nie da się wy­tknąć… Cho­ciaż po­cze­kaj­my na ko­men­ta­rze Cie­nia i Ten­szy :D

 

Wszyst­kim czy­tel­ni­kom jesz­cze raz bar­dzo dzię­ku­ję za dobre i złe słowa – wszyst­kie się przy­da­ją. W ko­men­ta­rzach nie ba­wi­łem się w kogoś in­ne­go, jak Naz, ale po­ską­pi­łem tro­chę emo­tek. Taka mała zmył­ka ;)

Zatem duży uśmiech dla wszyst­kich → :))))))))

I wer­sja z nosem → :-))))))

Fo­lo­ina prze­pra­szam za to, że nie je­stem Zyg­fry­dem.

Naz dzię­ku­ję za do­ce­nie­nie ko­bie­cych wąt­ków :)

A do tych, któ­rzy mnie od­ga­dli, mam bar­dzo po­waż­ne py­ta­nie: jak Wam się udało?!

Dzię­ki za fajną za­ba­wę :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wątek mar­twych zwie­rząt. ;-) Ale i pod­po­wie­dzia­mi in­nych się kie­ro­wa­łam.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tylko na ko­niec jedno umie­ra ;) Po­zo­sta­łe są żywe i takie dość… ludz­kie.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie masz mnie za co prze­pra­szać. To ja je­stem ma­ru­dą… Ma­ru­dą, która nie lubi zga­dy­wa­nek :P (Już pi­sa­łem, że chyba tylko ja wi­dzia­łem po­do­bień­stwa? To znak :)). Mimo wszyst­ko pod­trzy­mu­ję zda­nie, że opo­wia­da­nie po­dob­ne do Zyg­fry­do­we­go – czy to do­brze czy źle? Sam oceń. Opi­nii z góry też nie zmie­nię. Dla mnie nie jest ważne kim jest autor – chyba że to Ćwiek albo Sap­kow­ski – dla­te­go mam pro­blem z roz­po­zna­niem stylu.

Ale na po­cie­sze­nie Ci na­pi­szę, że po­wie­dzon­ka bor­su­cze za­pa­dły w pa­mięć :)

F.S

Cóż, opo­wia­da­nie Zyg­fry­da była ostat­nią po­sta­po­ka­lip­są, z jaką mia­łem stycz­ność. Plus dla niego, że mogło być dla mnie w jakiś spo­sób in­spi­ru­ją­ce. Ale moim zda­niem wspól­ny jest je­dy­nie motyw praw­dy, która wy­cho­dzi na jaw. In­nych po­do­bieństw nie widzę. 

Ale na po­cie­sze­nie Ci na­pi­szę, że po­wie­dzon­ka bor­su­cze za­pa­dły w pa­mięć

Całe opo­wia­da­nie jest pre­tek­stem do ich uży­cia :P

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ale moim zda­niem wspól­ny jest je­dy­nie motyw praw­dy, która wy­cho­dzi na jaw

Nie będę się sprze­czał… Jako autor wi­dzisz to ina­czej.

Może to dla­te­go, że tekst był pi­sa­ny na kon­kurs – inne kry­te­ria, inne wy­ma­ga­nia.

 

Nie chcia­łem Ci spra­wić przy­kro­ści.

F.S

Nie spra­wi­łeś :) To w za­sa­dzie pe­wien kom­ple­ment, bo Zyg­fryd do­brze pisze. Po­dob­nie schle­bi­ło mi to, że Naz za­su­ge­ro­wa­ła Ten­szę, a We­rwe­na – Bemik. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

A po­wiedz mi, Fun – pi­sa­łeś Ty wcze­śniej coś na kon­kurs, na za­da­ny temat? Bo tak się za­sta­na­wiam, czy to wła­śnie przy­mus zna­ko­wo-te­ma­tycz­ny nie jest w głów­nej mie­rze od­po­wie­dzial­ny za moje krę­ce­nie nosem. Albo to po pro­stu gust – prze­cież jest też wielu bar­dzo za­do­wo­lo­nych czy­tel­ni­ków ;/

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Moja man­tra na dzi­siaj:

Wszyst­kie no­mi­no­wa­ne ano­ni­my prze­czy­ta­łem jesz­cze zanim prze­sta­ły być ano­ni­mo­we, ale to chyba bez zna­cze­nia, bo uczci­wie mogę po­wie­dzieć, że żaden nie po­do­bał mi się na tyle, bym wsparł go swoim gło­sem piór­ko­wład­nym.

 

I ko­lej­na man­tra:

Na­pi­sa­ne faj­nie, ale treść…

 

Z od­mę­tów kil­ku­dnio­wej prze­szło­ści treść wra­ca­ła do mnie po­wo­li, szcząt­ko­wo. Znać to, że nie utkwi­ło, ani czar­ną, ani białą stro­ną.

Z jed­nej stro­ny plus za wy­ko­na­nie – ale to, jak już udo­wod­ni­łeś, norma – i za mie­szan­kę po­sta­po z drogą – misz­masz ga­tun­ków, które lubię bar­dzo. 

Go­rzej z pły­ci­zna­mi w tek­ście. O ile je­stem w sta­nie za­ak­cep­to­wać, że część spo­łe­czeń­stwa, dajmy na to dzie­ci, można mamić ba­jecz­ką o Czar­nych i Bia­łych, ewen­tu­al­nie utrzy­my­wać ten mit w ja­kiejś nie­wiel­kiej osa­dzie ukry­tej w miej­scu, gdzie Bóg cha­dza pie­cho­tą (ale i to z dużą dozą po­błaż­li­wo­ści, bo bez żad­nych na­ma­cal­nych do­wo­dów – a ta­ko­wych prze­cież nie było – tego typu korba nie może się krę­cić wiecz­nie. Patrz: film Osada), to w całe mia­sto wie­rzą­ce w coś ta­kie­go, i to od da­wien dawna wy­cho­dzi mi, w do­dat­ku tylko na pod­sta­wie słów kilku gost­ków, zwy­czaj­nie umyka mojej per­cep­cji. Prze­cież lu­dzie chyba nie sie­dzą cały czas za ja­ki­miś hi­po­te­tycz­ny­mi mu­ra­mi jak w wię­zie­niu? Fakt, że nikt tego mia­sta nigdy nie na­je­chał i nie pró­bo­wał pod­bić i złu­pić, jed­no­cze­śnie de­ma­sku­jąc oszu­stwo, rów­nież wy­da­je mi się mocno na­cią­ga­ny. Tak więc tło, jak dla mnie, sztucz­ne.

Co do samej hi­sto­rii, to też by­ło­by się czego przy­cze­pić. Po pierw­sze, fakt, że Bor­suk za­brał dziew­czy­nę w świat, który ewi­dent­nie róż­nił się od tego, co jej wpa­ja­no… Co wię­cej, za­brał ją mię­dzy in­ny­mi chyba wła­śnie po to, żeby zro­zu­mia­ła tę róż­ni­cę, a jed­no­cze­śnie nie tylko nie ostrze­ga ją przed tym, ale wręcz do końca pró­bu­je oszu­kać i za­ta­ić praw­dę. Dla­cze­go? Jaki to ma w ogóle sens? Albo, pa­trząc na rzecz od­wrot­nie: jaki sens ma wcie­lać ją w sze­re­gi “zwie­rząt”, skoro pró­bu­je się przed nią za­ta­ić praw­dę; skoro trak­tu­je się ją jak dziec­ko? Albo idiot­kę?

Ko­lej­na kwe­stia, to po­rzu­ce­nie dziew­czy­ny przez Bor­su­ka i ru­sze­nie bez słowa za Skunk­sem. Żeby tak koleś – men­tor, przy­ja­ciel i opie­kun – po­rzu­cił swoją pod­opiecz­ną, nie tra­cąc czasu nawet na to, żeby wy­słać kogoś z miej­sco­wych i od­pra­wić ją do domu albo wska­zać kie­ru­nek, w któ­rym panna winna za nim po­dą­żać? Facet chyba uczył w gim­na­zjum.^^ W żaden spo­sób nie uza­sad­niasz tego po­stę­po­wa­nia, więc za­kła­dam, że to ko­lej­na próba utaj­nie­nia przed bo­ha­ter­ką praw­dzi­we­go ob­li­cza świa­ta. Żeby przy­pad­kiem nie usły­sza­ła tego, co Skunks miał do po­wie­dze­nia. Co jest ko­lej­nym ab­sur­dem.

Sztam­po­wa scena z dys­ku­sją o po­rzą­dek świa­ta, która osta­tecz­nie roz­wie­wa złu­dze­nia bo­ha­ter­ki, a która jest po­prze­dzo­na za­wo­alo­wa­nym prze­ka­zem, że Bor­suk to jed­nak – wy­bacz do­sad­ność – idio­ta. Bo jak ina­czej zde­fi­nio­wać ko­le­sia, który goni po świe­cie za uzbro­jo­nym typem tylko po to, by – gdy już go do­go­ni – dać się zabić jak ostat­ni fra­jer, zu­peł­nie bez walki i szans na zwy­cię­stwo (ewen­tu­al­nie wcze­śniej jesz­cze za­mie­nić się z my­śli­we­go w zwie­rzy­nę i sa­me­mu ucie­kać przed wro­giem przez pół mia­sta, a do­pie­ro póź­niej dać się za­strze­lić)?

Tak się szczę­śli­wie skła­da, że też mam brata. Typ bywa iry­tu­ją­cy, ale nie ma ta­kiej ide­olo­gii ani racji stanu, dla któ­rej wpa­ko­wał­bym mu kulkę, szcze­gól­nie w brzuch, co gwa­ran­tu­je po­wol­ną (z tego co wiem znacz­nie wol­niej­szą niż opi­sa­na tutaj) i wy­jąt­ko­wo bo­le­sną śmierć. Zatem od­no­śnie tego frag­men­tu rów­nież po­zo­sta­nę mocno scep­tycz­ny. Nie ro­zu­miem też, dla­cze­go Skunks nie ob­wie­ścił wszem i wobec w Sza­rym Mie­ście, jak wy­glą­da praw­da, tylko ucie­ka, strze­la do wła­snej ro­dzi­ny i wy­gła­sza puste, bo nie po­par­te żad­ny­mi czy­na­mi slo­ga­ny na pust­ko­wiach? No dobra, po­cią­gnął zz spust, a to dość wy­mow­ny czyn. Nie­mniej nie ro­zu­miem, dla­cze­go po pro­stu nie ujaw­nił praw­dy? Nawet jeśli teraz jest ści­ga­ny i ska­za­ny na śmierć za swoje aspi­ra­cje, to prze­cież mógł za­ła­twić spra­wę, kiedy nikt się po nim jesz­cze tego nie spo­dzie­wał. Chyba, że też bły­snął i stwier­dził, że naj­pierw po­dzie­li się swoim pla­nem z ko­le­ga­mi, a do­pie­ro potem, jak już zde­cy­du­ją, czy okey, zgoda, czy może jed­nak za­bi­je­my wi­chrzy­cie­la, ewen­tu­al­nie wpro­wa­dzi go w życie? A nawet teraz: myślę, że koleś spo­koj­nie zdo­łał­by jakoś prze­my­cić praw­dę w obręb mia­sta.

Dobra, cze­piam się tro­chę bez sensu, ale to już tak dla od­móż­dże­nia, nie ze zło­śli­wo­ści, by­naj­mniej (co nie zmie­nia faktu, że naj­lep­sze­go zda­nia o tych Sza­ra­kach i ich sza­rej masie nie mam).

Ge­ne­ral­nie czy­ta­ło się do­brze, z za­in­te­re­so­wa­niem, nie­mniej opo­wia­da­niu da­le­ko do tego, czym mo­gło­by być. I czym być po­win­no.

 

Peace!

 

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Sorry, Win­ne­tou, ale je­stem na NIE.

Jak już wspo­mi­na­łam wcze­śniej, nie prze­ko­nu­je mnie kłam­stwo klu­czo­we dla Two­je­go świa­ta. Pod­czas lek­tu­ry za­sta­na­wia­łam się, dla­cze­go ono nadal funk­cjo­nu­je, dla­cze­go lu­dzie w to wie­rzą. Dla przy­kła­du – kil­ku­lat­ki za­zwy­czaj już wie­dzą, kto pod­rzu­ca pre­zen­ty pod cho­in­kę… Mnie rów­nież trud­no było za­wie­sić nie­wia­rę.

To na­sta­wia­ło mnie ne­ga­tyw­nie do Two­je­go świa­ta i bo­ha­te­rów. Bor­suk ze swo­imi mą­dro­ścia­mi iry­to­wał. W ogóle nie lubię, kiedy bo­ha­ter po­trze­bu­je ja­kichś in­for­ma­cji, a tu “dziad wie­dział, nie po­wie­dział”.

No, nie tym razem, Fun.

Ale na­pi­sa­ne w po­rząd­ku. Żeby nie było, że żad­nych zalet nie do­strze­gam.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Count, to mój pierw­szy taki kon­kurs :)

 

Cie­niu, jak zwy­kle dzię­ki za ob­szer­ny ko­men­tarz. Naj­ogól­niej­szy wnio­sek jest taki: nie­do­po­wie­dze­nia za­szko­dzi­ły. Biorę na klatę wszyst­kie te uwagi o nie­re­al­nej uto­pii, jaką sta­no­wi­ła Szara Me­tro­po­lia. Ale aku­rat po­stę­po­wa­nie Bor­su­ka wy­da­je mi się tak przed­sta­wio­ne, jak miało być. Bo­ha­ter­ka jest wrzu­co­na na głę­bo­ką wodę – po czę­ści to tak­ty­ka Bor­su­ka, a po czę­ści zmie­ni­ła się sy­tu­acja i dla jej men­to­ra po­ścig za bra­tem stał się waż­niej­szy. Kon­flikt mię­dzy brać­mi też jest dla niej szo­kiem, czymś nie­zro­zu­mia­łym. Bor­suk na ko­niec nie­wie­le wy­ja­śnia, dziew­czy­na zo­sta­je z pust­ką w gło­wie, ale z “po­wie­dzon­ka­mi” w pa­mię­ci. I to po­wie­dzon­ka są klu­czem. Lody śmie­tan­ko­we – słod­ka, przy­jem­na wizja świa­ta, którą bo­ha­ter­ka do­tych­czas była. I ta wizja roz­pły­wa się na “roz­grza­nym as­fal­cie”, któ­rym jest wiel­ki, bez­względ­ny, praw­dzi­wy świat. To mniej wię­cej chcia­łem przed­sta­wić – wy­szło, jak wy­szło.

Jesz­cze raz dzię­ki :)

 

Fin­klo, może na­stęp­nym razem ;) Faj­nie, że “na­pi­sa­ne w po­rząd­ku”, bo po­dob­ną nar­ra­cję mam w innym tek­ście i teraz, przy oka­zji, chcia­łem zo­ba­czyć, jak się spraw­dza. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wiesz, pisać to Ty umiesz. Tylko cza­sa­mi nie o tym, co trze­ba. Tu nam się moż­li­we wizje świa­tów roz­je­cha­ły.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ro­zu­miem :) Po to prze­cież pu­bli­ku­ję, żeby choć tro­chę ze­stro­ić swoje “wizje” z tym, jak to od­bie­ra­ją czy­tel­ni­cy. W tym przy­pad­ku spraw­dza­łem, jak spodo­ba się oszczęd­na nar­ra­cja w pierw­szej oso­bie, cza­sie te­raź­niej­szym. My­śla­łem, że po­ja­wią się głosy typu “zbyt sucho, la­ko­nicz­nie”, ale o dziwo wszyst­kim chyba po­de­szło. Albo tylko tak mó­wi­li, by za­wrzeć jakąś po­zy­tyw­ną nutę w ko­men­ta­rzach :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Hej! Ni­niej­szym “ku­pu­ję” sobie Twoje dal­sze uwagi :)

Opo­wia­da­nie jest fajne, choć nic z z niego nie zro­zu­mia­łem :P Ok, już wy­ja­śniam :)

Opo­wia­da­nie jest fajne, bo:

– nie ma w nim “ba­ro­ko­wych” me­ta­for, ani in­nych dzi­wactw

– nie na­śla­du­jesz Sap­kow­skie­go, ani ni­ko­go, ra­czej szu­kasz swo­jej wy­po­wie­dzi, widzę, że “wal­czysz” o in­dy­wi­du­al­ność

– Twój styl mi przy­po­mi­na ten, który, dawno temu, na­po­tka­łem w “Kro­kach w nie­zna­ne”.

Do­brze, więc teraz “kry­ty­ka”:

– cu­dzy­słów dla­te­go, że to ra­czej ocena wy­ni­kła mo­je­go gustu i zdol­no­ści wi­zu­ali­zo­wa­nia, a nie– stric­te– kry­ty­ka me­ry­to­rycz­na

-nic nie ro­zu­miem z Two­je­go opo­wia­da­nia… po pro­stu. Do­my­ślam się, a ra­czej wy­czu­wam, że była jakaś wojna. Tylko tyle.  Wizja post apo­ka­lip­tycz­na, tak?. To­tal­nie nic mnie nie za­in­te­re­so­wa­ło. Na po­cząt­ku się sta­ra­łem, wierz mi. Chcia­łem wnik­nąć w tekst, ale szyb­ko za­czą­łem zie­wać i resz­tę po­bież­nie przej­rza­łem, praw­dę mó­wiąc, tylko z grzecz­no­ści, żeby “kupić” Twoje uwagi przy be­to­wa­niu mo­je­go tek­stu. Nie lubię ta­kiej li­te­ra­tu­ry– kwe­stia gustu,wiem, więc nie wiem, co Ci na­pi­sać. Wiem, że wszyst­kich nie da się za­do­wo­lić, wi­docz­nie ja, na­le­żę do tej grupy, do któ­rej Twój tekst nie do­cie­ra.

Na wszel­ki wy­pa­dek, gdy­byś kie­dyś pró­bo­wał do­trzeć do ludzi po­dob­nych do mnie, podam Ci kilka oso­bi­stych re­flek­sji:

– nie prze­pa­da­my za im­pre­sjo­ni­zmem, ani w mu­zy­ce, ani w ma­lar­stwie, ani w li­te­ra­tu­rze, nie lu­bi­my “plam”, ale jasno za­ry­so­wa­ne mo­ty­wy. Ce­ni­my pro­sto­tę, la­ko­nicz­ność i lo­gi­kę, czy to w mu­zy­ce (dla­te­go więk­szość z nas lubi mu­zy­kę kla­sycz­ną, w szcze­gól­no­ści ba­ro­ko­wą, jazz, kla­sy­cy­stycz­ną ar­chi­tek­tu­rę, ogro­dy ZEN, bud­dyzm itp.), czy to w ar­chi­tek­tu­rze, czy we wzor­nic­twie pprze­my­sło­wym, czy w końcu… w li­te­ra­tu­rze. Kla­sycz­na pro­sto­ta i ele­gan­cja… to nasz ideał. Z li­te­ra­tu­ry SF mogę podać przy­kła­dy kla­sy­ków: Buł­ha­kow, Stru­gac­cy, Asi­mov, Kut­t­ner, Clark (choć nie wszyst­kie po­zy­cje). Tacy jak ja, nie lubią Sap­kow­skie­go czy Ma­tri­xa, Wi­śniew­skie­go-Sner­ga, Sta­chu­ry, ezo­te­ry­ki, Mic­kie­wi­cza, Sło­wac­kie­go, By­ro­na… źle się czu­je­my w “astral­nych”, cięż­kich, piż­mo­wych kli­ma­tach emo­cjo­nal­nych. Zatem: jeśli chcesz nas kupić (a nie mu­sisz tego chcieć, wcale tego nie ocze­ku­ję) na­pisz coś z akcją, z ja­snym mo­ty­wem, prze­sła­niem, dow­ci­pem. Poraź nas pro­sto­tą, ele­gan­cją i głę­bią myśli.

– nie wiem, czy to ro­bisz… ale my nie zno­si­my wy­wle­ka­nia swego “ego”, “krzy­ku duszy”, za­ga­dek in­te­lek­tu­al­nych typu” nie­wi­dzial­ny czło­wiek marzy o tym, aby spoj­rzeć w lu­stro”… prze­pra­szam za do­sad­ność, ale dla mnie to in­te­lek­tu­al­ny ona­nizm. Ja to od­bie­ram źle. Uwiel­biam au­to­rów, któ­rzy przed­sta­wia­ją swój ge­niusz w taki spo­sób, że nie mam wra­że­nia, iż oglą­da­łem czy­jąś ma­stur­ba­cję. Więk­szość opo­wia­dań, które czy­tam tutaj, na tym por­ta­lu, to in­te­lek­tu­al­ne brandz­lo­wa­nie się. Nie zno­szę tego. Na­pisz mi coś, w czym nie zo­ba­czę roz­pacz­li­wej próby zwró­ce­nia na sie­bie uwagi. Nie krzycz. Za­pro­po­nuj. Chcę do­tknąć cze­goś uni­wer­sal­ne­go, cze­goś, co mi ze­psu­je resz­tę dnia, bo za­cznę o tym my­śleć, asy­mi­lo­wać.

To tyle. Jak pod­kre­śli­łem na wstę­pie, to nie kry­ty­ka… to oso­bi­ste re­flek­sje. Nie wtrą­cał­bym się, ale chcę kupić Twoje uwagi :) Wiem, że to nie Ty wy­na­la­złeś ten dzi­wacz­ny, in­te­lek­tu­al­ny eks­hi­bi­cjo­nizm po­łą­czo­ny z ja­kimś ro­dza­jem prze­sad­ne­go im­pre­sjo­ni­zmu… od lat sie­dem­dzie­sią­tych staje się on, ten styl, wi­docz­ny… i do­mi­nu­je. Książ­ki się sprze­da­ją, jest popyt. Jako han­dlo­wiec… sza­nu­ję to. 

Jako ar­ty­sta(ukoń­czy­łem Aka­de­mię Mu­zycz­ną z oceną “bar­dzo dobry”, więc mogę sie­bie tak na­zy­wać :P )…nie. Ar­ty­sta za­wsze po­wi­nien dążyć do wy­sa­dze­nia usta­lo­ne­go po­rząd­ku, w po­wie­trze.

Więc może czas na re­wo­lu­cję? Je­steś zdol­ny, umiesz “pisać”… po­dej­mij wy­zwa­nie. Pokaż coś no­we­go!

 

P.S Wła­snie sobie po­my­śla­łem, że był taki autor, van Dick :) I on , na­praw­dę do­brze, łą­czył “astral­ne kli­ma­ty”, z kla­sycz­ną ele­gan­cją. I nie “krzy­czał”! :)

 

Dzię­ku­ję za ob­szer­ny ko­men­tarz, choć nie­któ­re rze­czy mnie roz­ba­wi­ły. 

nie na­śla­du­jesz Sap­kow­skie­go

Co to w ogóle zna­czy? Za­kła­dasz, że każdy po­cząt­ku­ją­cy pi­sarz-fan­ta­sta chce pisać jak Sap­kow­ski? Po­czu­łem się ura­żo­ny ;) Mój styl w żaden spo­sób nie wal­czy tutaj o in­dy­wi­du­al­ność, to dość pro­sta pierw­szo­oso­bo­wa nar­ra­cja w cza­sie te­raź­niej­szym… I tę pro­sto­tę prze­cież sam do­strze­głeś, twier­dząc, że plu­sem jest brak dzi­wactw. 

 

nie wiem, czy to ro­bisz… ale my nie zno­si­my wy­wle­ka­nia swego “ego”, “krzy­ku duszy”, za­ga­dek in­te­lek­tu­al­nych typu” nie­wi­dzial­ny czło­wiek marzy o tym, aby spoj­rzeć w lu­stro”… prze­pra­szam za do­sad­ność, ale dla mnie to in­te­lek­tu­al­ny ona­nizm. Ja to od­bie­ram źle. Uwiel­biam au­to­rów, któ­rzy przed­sta­wia­ją swój ge­niusz w taki spo­sób, że nie mam wra­że­nia, iż oglą­da­łem czy­jąś ma­stur­ba­cję. Więk­szość opo­wia­dań, które czy­tam tutaj, na tym por­ta­lu, to in­te­lek­tu­al­ne brandz­lo­wa­nie się. Nie zno­szę tego. Na­pisz mi coś, w czym nie zo­ba­czę roz­pacz­li­wej próby zwró­ce­nia na sie­bie uwagi. Nie krzycz. Za­pro­po­nuj. Chcę do­tknąć cze­goś uni­wer­sal­ne­go, cze­goś, co mi ze­psu­je resz­tę dnia, bo za­cznę o tym my­śleć, asy­mi­lo­wać.

Eee… co? Na pewno ta uwaga do­ty­czy tego tek­stu? Ostat­nie, co można po­wie­dzieć o tym opo­wia­da­niu, to że jest “krzy­kiem duszy”, “roz­pacz­li­wą próbą zwró­ce­nia na sie­bie uwagi”. Na­praw­dę, nie wiem, co mo­gło­by wska­zy­wać, że to efekt mojej in­te­lek­tu­al­nej ma­stur­ba­cji? Biel ty­tu­ło­wych lodów? Od­nieś się pro­szę do ja­kichś ele­men­tów tek­stu, bo wy­glą­da to tro­chę, jak­byś re­cen­zję na­pi­sał po prze­czy­ta­niu frag­men­tu. Ow­szem, są tu dziu­ry lo­gicz­ne, ale żeby nic nie zro­zu­mieć? Zu­peł­nie nic? Hm…

 

Więk­szość opo­wia­dań, które czy­tam tutaj, na tym por­ta­lu, to in­te­lek­tu­al­ne brandz­lo­wa­nie się. 

Nie wiem, co czy­ta­łeś, ale zaj­rzyj do piór­ko­wych tek­stów. Jeśli są one dla Cie­bie “in­te­lek­tu­al­nym brandz­lo­wa­niem się”, to… Nie wiem, po pro­stu po­czy­taj. Jest parę “krzy­czą­cych” opo­wia­dań, ale więk­szość to po pro­stu nor­mal­na, dobra li­te­ra­tu­ra. 

I jest jakaś dziw­na sprzecz­ność w Two­ich sło­wach: naj­pierw próba zwró­ce­nia na sie­bie uwagi jest zła, a potem pro­po­nu­jesz wy­sa­dza­nie usta­lo­ne­go po­rząd­ku. O co cho­dzi?

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Co to w ogóle zna­czy? Za­kła­dasz, że każdy po­cząt­ku­ją­cy pi­sarz-fan­ta­sta chce pisać jak Sap­kow­ski? Po­czu­łem się ura­żo­ny ;)

 

Takie od­no­szę wra­że­nie. Myślę, że Sap­kow­ski robi wra­że­nie na wielu Au­to­rach. Nie­po­trzeb­nie po­czu­łeś się ura­żo­ny, pró­bo­wa­łem prze­ka­zać szcze­ry kom­ple­ment. Po­do­ba mi się to, że szu­kasz swo­je­go stylu, swo­je­go spo­so­bu na­tu­ral­nej wy­po­wie­dzi. Myślę, że bar­dzo nie­wie­lu Au­to­rów tak robi.

 

I jest jakaś dziw­na sprzecz­ność w Two­ich sło­wach: naj­pierw próba zwró­ce­nia na sie­bie uwagi jest zła, a potem pro­po­nu­jesz wy­sa­dza­nie usta­lo­ne­go po­rząd­ku. O co cho­dzi?”

 

 

Cho­dzi mi o to, żeby zwra­cać na sie­bie uwagę nie­na­chal­nie :) Na przy­kład Lem. We wszyst­kim, co na­pi­sał, dał dowód ge­niu­szu i “wy­wa­lił za­sta­ny po­rzą­dek w po­wie­trze”. Robił to jed­nak ot, tak… przy oka­zji. Nie zmu­szał mnie do wiel­bie­nia sie­bie, a czę­sto, różni au­to­rzy, mu­zy­cy, pla­sty­cy… no cóż… od­no­szę wra­że­nie, że nie za­le­ży im na sztu­ce, na two­rze­niu… ale na hoł­dach. To samo do­ty­czy “mi­strzów du­cho­wych”. Może mam ob­se­sję. W Aka­de­mii, tego typu in­dy­wi­du­al­no­ści mocno uprzy­krza­ły mi życie, gdyż, prze­waż­nie, dys­po­no­wa­ły wła­dzą nad moimi oce­na­mi. Zda­rza­ło sie, że “mu­sia­łem sprze­dać duszę”, aby uzy­skać szan­sę spra­wie­dli­wej oceny mojej gry. Prze­pra­szam, jeśli po­czu­łeś się ura­żo­ny, to nie było moją in­ten­cją.

 

Eee… co? Na pewno ta uwaga do­ty­czy tego tek­stu?

 

Nie je­stem pe­wien. Dla­te­go za­zna­czy­łem: “nie wiem, czy to ro­bisz…”. 

Jak na­pi­sa­łem wcze­śniej:  

 

nic nie ro­zu­miem z Two­je­go opo­wia­da­nia… po pro­stu.” 

 

I za­zna­czy­łem:

 

nie prze­pa­da­my za im­pre­sjo­ni­zmem, ani w mu­zy­ce, ani w ma­lar­stwie, ani w li­te­ra­tu­rze, nie lu­bi­my “plam”, ale jasno za­ry­so­wa­ne mo­ty­wy”.

 

Chciał­bym, żebyś mnie do­brze zro­zu­miał. Nie kry­ty­ku­ję Two­je­go opo­wia­da­nia. Do­ce­niam Twój warsz­tat, jest bez za­rzu­tu. Chciał­bym tak pisać. Lu­dzie, tacy jak ja, nie ro­zu­mie­ją im­pre­sjo­ni­zmu. To wszyst­ko ;)

 

Okej… dzię­ki za wy­ja­śnie­nia, choć wciąż mam wra­że­nie, że nie do­czy­ta­łeś tek­stu do końca, ale mniej­sza. Jeśli Cię nie wcią­gnę­ło, to po co masz się mę­czyć, a dla mnie to też jakaś in­for­ma­cja. 

Te wzmian­ki o im­pre­sjo­ni­zmie w od­nie­sie­niu do mojej pi­sa­ni­ny są za­ska­ku­ją­ce… Ale po­sta­ram się je za­pa­mię­tać. Dzię­ki. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Masz ta­lent do in­try­gu­ją­cych ty­tu­łów. Ta­jem­ni­cze po­wie­dzon­ka Bor­su­ka były zresz­tą naj­lep­szą czę­ścią tek­stu. Na­to­miast sama ksyw­ka nie bar­dzo mi się po­do­ba­ła. Psuła cięż­ki kli­mat po­sta­po, ko­ja­rząc się z jakąś bajką dla dzie­ci czy cuś ;]

Z waż­nym rze­czy – pierw­sze zda­nie-wy­po­wiedź, też mega ci wy­szło. Tylko ja­kiejś cie­kaw­szej fa­bu­ły mi za­bra­kło, bo ta za­pre­zen­to­wa­na nie za­chwy­ca. Od­no­szę wra­że­nie, że kon­kurs za­szko­dził tek­sto­wi. Nie prze­szka­dza­ją mi nie­do­mó­wie­nia, ale lubię wy­cią­gnąć z opo­wia­dań coś cie­ka­we­go, a tutaj poza kil­ko­ma zda­nia­mi-pe­reł­ka­mi, któ­rych za­zdrosz­czę ci całą czer­nią swego emo ser­dusz­ka, nie zna­la­złam nic war­te­go za­pa­mię­ta­nia. Nie­mniej warsz­tat masz na­praw­dę… ech! ;)

 

EDIT: A w ogóle tytuł sko­ja­rzył mi się z “Lo­da­mi o smaku sushi” Ale­xFa­gus. Same tek­sty są zu­peł­nie inne, ale wy­dźwięk ty­tu­łu jakiś taki po­dob­ny. Co jest kom­ple­men­tem, bo Alex wy­my­śla naj­lep­sze ty­tu­ły :D

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Dzię­ki za ko­men­tarz, Ten­szo :)

Wy­glą­da na to, że im dalej w las, tym go­rzej – za­czę­ło się od ty­tu­łu, potem było pierw­sze zda­nie, inne po­wie­dzon­ka… Jakoś pró­bo­wa­łem do tego do­pa­so­wać fa­bu­łę, ale wy­szło słabo. Ale i tak miło prze­czy­tać jakąś po­chwa­łę warsz­ta­tu, bo przy­naj­mniej wiem, że pod tym kątem idę w dobrą stro­nę ;) Jesz­cze raz dzię­ki. Cza­sem wi­zy­ta pod “sta­rym” tek­stem cie­szy bar­dziej niż pod nowym ;)

A tak w ogóle, to Naz przy­szło do głowy, że Ty mo­głaś być au­tor­ką tego tek­stu :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Jak tak teraz spoj­rza­łam, to wiem, co mi wa­dzi­ło w tym Bor­su­ku. Pi­sa­łeś o nim jako o “panu Bor­su­ku”, co to­tal­nie ko­ja­rzy się z ba­ja­mi ;) Sam Bor­suk nie byłby jesz­cze taki zły.

I nie ro­zu­miem, skąd naz się to wzię­ło. Ja ta­kich faj­nych ty­tu­łów nie wy­my­ślam :P

Ni to Sza­tan, ni to Tęcza.

Stwier­dzi­ła, że w opo­wia­da­niu zo­sta­ła wy­kre­owa­na “wia­ry­god­na ko­bie­ca po­stać” i że ja ta­kich nie umiem two­rzyć :P

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Tytuł przed­ni, treść tak samo. Po­do­ba mi się, że w każ­dym Twoim tek­ście jest coś no­we­go – jakiś taki po­wiew świe­żo­ści :P Opi­sa­łeś barw­nie czar­no-bia­ły świat, do­da­jąc cie­ka­wych bo­ha­te­rów. Cho­ciaż mnie te kwin­te­sen­cje ży­cio­we jakoś do gustu nie przy­pa­dły. Ale ogól­nie bar­dzo dobry tekst :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich ży­łach po­ma­rań­czo­wy sok!

Dzię­ki :) Sam za tym tek­stem nie prze­pa­dam, ale faj­nie, że się po­do­bał.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nowa Fantastyka