
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Moje pierwsze opowidanie :) Mile widziane opinie negatywne i pozytywne ^^
Rok 2012 21 grudnia godzina 15.00
Jest nienaturalnie jasno jak zimę w Warszawie. O tej godzinie powinno być już ciemno, ale dzisiaj – jak wszyscy sądzą – jest dzień sądu ostatecznego. Stałam przy stole, wpatrując się w okno. Ciekawa, co się dzisiaj zdarzy. Czuje podświadomie, że to nie będzie zwykły dzień i to nie z powodu daty czy zbierających się grup zwolenników końca świata, ale tak mi mówiło moje wewnętrzne przeczucie. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, na kanał informacyjny. Zobaczę, jaką ciemnotę będą mi wciskać.
– Witam serdecznie. Marcin Wieszcz – przedstawił się facet o dość dziwnie naciągniętej twarzy – wyjątkowo dzisiaj wiadomości o godzinie 15.00. Jak wszyscy sądzą dzisiaj nastąpi koniec świata, dlatego cała Warszawa jest zablokowana demonstracjami ludzi o różnych wierzeniach. Wysłaliśmy naszych dziennikarzy do każdej z grup żeby dokładniej mogli się zapoznać i dowiedzieć, jaki mają odczucia. Później natomiast przejdziemy razem z demonstrantami pod Pałac Kultury i Nauki. Zacznijmy jednak od przedstawienia poszczególnych teorii końca a może i początku. Łączymy się z naszym korespondentem, który jest z grupą wierzących w kalendarz Majów. Halo Maćku jesteś tam?
– Witaj Marcinie i wszystkich oglądających nasze wiadomości na żywo. – Powiedział młody rudawy człowiek o nienagannym wyglądzie, który co jakiś czas był potrącany przez ludzi.
– Maćku powiedz nam jak przedstawia się sytuacja.
– Jak widać za mną jest spory tłum ludzi wierzących, że koniec kalendarza to znak końca świata. Uważają, że starożytna cywilizacja chciała nam przekazać datę zagłady naszej cywilizacji. Aczkolwiek doszły mnie słuchy, że kalendarz Majów się nie kończy a zatacza pewne koło i czas zaczyna płynąć od nowa (koło rozpoczyna nowy obrót). Dlatego też zapytałem się o opinie osoby, która że tak powiem dowodzi tą grupą. Panie Bogumile proszę powiedzieć widzom jak wygląda prawda z tym kalendarzem?
– Wie Pan tą bzdurę, którą Pan usłyszał o zataczaniu czasu to kłamstwo wymyślone przez jakiś tam naukowców! Prawda jest taka, że kalendarz się kończy a nasz świat razem z nim. Cala ludzkość z Ziemia Pojdzie w niepamięć.
– Rozumiem, ale jedna rzecz mnie zastanawia. Jak do tego dojdzie? Czy to będzie jakiś kataklizm a może antychryst wstąpi i nas wszystkich pośle w diabły?
– A ja tego nie wiem. Będzie koniec i już!
– Serdecznie dziękuję. Jak widać grupa za mną głęboko wieży, że będzie koniec, ale sami nie wiedzą jak to się odbędzie. Oddaje głos do studia.
Bzdura pomyślałam. Jak ludzie mogą być tak głupi? Z tego, co się orientuje to faktycznie naukowcy powiedzieli ze kalendarz się kończy z nastaniem daty, 2012 ale tak jak w każdym zaczyna się odliczanie od nowa z tym wyjątkiem, iż Majowie oznakowali to, jako koniec pewnej ery i początek nowej. Zresztą, po co mieli by po tym niefortunnym końcu wyznaczać daty swoich świąt ruchomych? To był by totalny bezsens. Raz puszczona plotka w Internecie i już się zaczyna. Ciekawa jestem, jaką grupę teraz wzięli w obroty.
– Witam serdecznie. Jestem dzisiaj na ulicy Marszałkowskiej i idę w pochodzie razem z ludźmi wierzącymi, że to właśnie w tym dniu przemknie kolo nas niebezpieczna planeta Nibiru lub jak inni ja nazywają Planeta X. Udział w pochodzie bierze znana na cały świat profesor Notnormal Barbara. Witam pani Barbaro, co może Pani nam powiedzieć o tej rzekomej plancie oraz o jej przemknięciu koło Ziemi.
– Dzień dobry – odpowiedziała mała kurpulętna starsza kobieta o ciemnych długich włosach i zaskakująco dużych zielonych oczach – powiem Panu tak. To nie jest rzekoma planeta tylko ona istnieje naprawdę. Już w starożytności są o niej dość dokładne wzmianki, a sami Sumerowie zapowiedzieli jej powrót. A jak wyliczyło nasze grono miłośników tej planety, jej przemknięcie nastąpi w dniu dzisiejszym.
– No dobrze, ale co dokładnie się stanie i jaki to może mieć skutek na naszą planetę?
– Są dwie opcje. Jedna z nich mówi ze Nibiru przejdzie koło nas i nic takiego się nie stanie po za przybyciem naszych bogów, a druga opcja jest taka, że planeta x otrze się o Ziemię i zgładzi połowę ludzkości.
– Pani Barbaro skąd takie skrajne przypuszczenia? I kim są ci bogowie, o których Pani wspomniała?
– Takie mamy wyliczenia. Niestety nie wiemy jak zachowuje się pole magnetyczne Nibiru, stąd te 2 skrajne wersje. A jeśli chodzi o bogów, to pewnie Pan nie wie, że ludzie zostali stworzeni przez Annunaków po to tylko żebyśmy im służyli. Wiele zapisków starożytnych wspomina o nich.
– Rozumiem. To mam jeszcze jedno pytanie do Pani. Dlaczego w takim razie nie widzimy tej planety?
– Jak to nie widzimy? Teraz może nie, bo jest z innej strony globu, ale już od 2006 zaczęły pojawiać się zdjęcia i filmiki w idiottube przedstawiające ta zabójczą planetę.
– Dziękuję Pani serdecznie za rozmowę. A teraz bez większego komentarza oddaje głos do studia.
No nie. To już była przesada. Jakich głupot się ta baba naczytała. Owszem starożytni wspominają o tej planecie oraz o istotach pochodzących z niej, ale to nie byli nasi bogowie tylko istoty przekazujące nam wiedze. Po za tym ich planeta już dawno nie istnieje gdyż zderzyła się z inna wiele tysięcy lat temu i stąd mamy ten pas oddzielający małe planety od gazowych olbrzymów w naszym układzie słonecznym. Ludzie naprawdę są walnięci – pomyślałam – wprowadzają histerie i zamęt. Niepotrzebnie. Wystarczy, że mamy wojnę i terrorystów, ale widocznie za mało jest teorii spiskowych i krwawych wydarzeń. Muszą wymyślać jakieś bzdury żeby zaspokoić głód sensacji. Zirytowana wstałam, usiadałam i znowu wstałam, usiadłam. Chciałam wyłączyć telewizor, ale ciekawość, co jeszcze ludzie wymyślili była silniejsza. Na ekranie pokazała się młoda kobieta. Zadbana o blond włosach i niebieskich oczach. Idealna do prezentowania się w telewizji. Jestem ciekawa, jakich ona nawiedzeńców spotkała.
– Witam serdecznie Maria Małomówna z Placu Bankowego. Właśnie jestem z grupą wierząca, że to właśnie w tym dniu wyląduje Ufo. Panie Mietku jak Pan myśli, jakie zamiary maja przybysze?
– No mam nadzieje, że pokojowe, chociaż z nimi nigdy nic nie wiadomo ha, ha, ha.
– A jeśli nie są pokojowo nastawieni to, co wtedy?
– Będziemy musieli uciekać ha, ha, ha.
– Widzę jednak, że Pan jest w bardzo dobrym humorze.
– No oczywiście. W końcu zobaczę obcych, którzy kiedyś uprowadzili mojego dziadka. Już nie mogę się doczekać. Tyle o nich historii słyszałem. Tych pozytywnych i tych negatywnych, że jestem bardzo ciekaw, co planują z nami zrobić ha, ha, ha.
– Serdecznie Panu dziękuję ze odpowiedz. Będę również czekała na ich przybycie, a teraz oddaję glos do studia.
Ufo to bardzo ciekawe, ale trochę mija się z końcem świata. No, bo niby, czemu wcześniej nam się nie ujawnili. Oczywiście wierze, że oni istnieją. Wierze również, że obcy żyją wśród normalnych ludzi. Tylko nie rozumiem jednego, dlaczego mieliby właśnie teraz się ujawnić. Sami najlepiej wiedza, że ludzie nie są gotowi na ich przybycie. Podejrzewam, że dzisiaj do tego nie dojdzie, ale za kilka może kilkanaście lat. Owszem słyszy się ostatnio o wzmożonej aktywności Ufo, ale podejrzewam, że to wszystko po to by nas przygotować na spotkanie ich. Na razie jednak jest na to za wcześnie. Tak sobie rozmyślałam, gdy usłyszałam piskliwy głosik dobiegający z telewizora. Następna dziennikarka. Tym razem drobna o brązowych oczach i włosach, azjatyckich rysach.
– Dzień dobry widzowie. Dzisiaj jestem z małą grupką, która maszeruje prosto z pod hotelu Sobieski. Ludzie ci zebrali się po raz ostatni w swoim życiu przejść ulicami Warszawy. Panie Jurku niech Pan powie, w co wierzycie? Jaki będzie dziś koniec?
Spośród tłumu przepchnął się straszy mężczyzna – siwe włosy, spracowana twarz, duże dłonie. Ubrany był w starą brudną koszulę – widać było, że nie mieszka w mieście.
– Panie! Nam dzisiaj asteroida na głowy pierdolnie! – Powiedział machając energicznie rękoma.
– A skąd takie przypuszczenie Panie Jurku?
– A co Pan nie wie? Widział Pan jak asteroidy spadały w 2010. Na polu wtedy byłem żniwa kończyłem. A tu nagle na ciemnym niebie deszcz asteroidów. Małych, bo małych, ale już wtedy wiedziałem, ze to zapowiedz większej. Poczytałem ino w gazetach. Napisali, że to niby jakieś tam spadające gwiazdy, ale oni nam tylko oczy chcą zamydlić. Wiem, co widziałem! Dlatego wypytałem ludzi i się dowiedziałem, że data wyznaczona końca świata jest. Łepetyna sama z siebie fakty powiązała. Starym jest, ale nie aż tak żeby nie widzieć pewnych oczywistości!
– Dziękuję za odpowiedz. Jak Państwo przed telewizorami widzą, znaki na niebie można było zobaczyć wcześniej. I jeśli to prawda to jesteśmy w głębokim dole. Oddaje glos do studia.
Nie mogłam już tego słuchać. Ludzie są naprawdę nawiedzeni. Znaki, jakie znaki. Za dużo wódki się wypiło i mroczki zaczęły się pokazywać przed oczyma, tym były te jego znaki. Bzdura i beznadzieja. Myślałam, ze nasze społeczeństwo jest choć trochę bardziej rozgarnięte. Widocznie się myliłam. Stwierdziłam, że mam dość słuchania tych obłąkańców. Przez nich faktycznie można było wpaść w panikę, ale nie przez domniemany koniec świata, ale przez wszech ogarniającą głupotę. Już miałam wyłączyć telewizor, gdy nagle światło z okna stało się tak jasne, że wypełniło cały mój pokój. Szybko podbiegłam do niego i zobaczyła czyste błękitne niebo takie, jakie można zobaczyć w gorący letni dzień. Wróciłam z powrotem na kanapę. Zaczęłam ponownie oglądać telewizję. Wszystkie grupy zdążyły już dojść pod pałac kultury. Dziennikarz, który miał teraz prowadzić wywiad z kobietą z grupy wierzących w przepowiednie Oriona, zdębiał z otwartymi szeroko ustami. W końcu wrócił do przytomności i kazał kamerzyście kręcić niebo.
– To niesamowite – powiedział głosem niedowierzania i zaskoczenia – niebo nagle zrobiło się błękitne. Nie ma na nim ani jednej chmury. Zaraz, zaraz coś spada z nieba. Co to za światło?
Kamerzysta trochę się trząsł gdyż obraz nie był zbyt wyraźny. Próbował wyostrzyć i przybliżyć, ale jasny obiekt był za daleko żeby rozpoznać, co to jest. Wszyscy zwrócili wzrok na świecący punkt koło zegara Pałacu Kultury. Większość wstrzymała oddech i zapadła ogólna cisza. Pierwsza ocknęła się grupa wierząca w asteroidę. Zaczęli wykrzykiwać, że to koniec naszej cywilizacji. Następnie ocknęła się grupa wierząca w nadejście Nibiru.
– To Nibiru! To Nibiru! – Krzyczeli.
Później dało się słyszeć „Hail Nibiru! Hail Annunaki!". Z letargu wyrwała się też grupa, która wierzyła w przybycie obcych istot. Oni jednak krzyczeli tylko „Witajcie! Witajcie! na Ziemi". Reszta grup stała i patrzyła jak zahipnotyzowana na świecący punkt. W miarę przybliżania się punktu do ziemi, cichły głosy i powitania.
– To człowiek! – Wrzasnął nagle dziennikarz.
– Niemożliwe! – Krzyknął ktoś z tłumu i dodał – Człowiek nie potrafi ani latać ani świeci ot, co!
W jednej chwili wszyscy zamarli i otworzyli szeroko oczy. Przed wszystkimi grupami stal mężczyzna. Jego osobę można było opisać jednym słowem „doskonały". Nie wiem skąd mi się nasunęło to słowo gdyż ów osobnik nie był ani przystojny ani umięśniony. Był normalnym człowiekiem, który jakimś cudem latał i świecił. Chociaż po przypatrzeniu się muszę powiedzieć, że coś od niego promieniowało, a nie wytwarzał światło. Ciepło, miłość aż po dobroć, takie odczucia owy osobnik we mnie wywołał.
– Witajcie moje dzieci!
Znieruchomiałam jak to usłyszałam. Jego głos nie był głosem ludzkim. To było coś ponad to. Nie powodował lęku, a wręcz przeciwnie poczułam się nad wyraz szczęśliwa i bezpieczna. Głos jego był głęboki, emanujący siłą oraz wszechwiedzą. Jeden z kamerzystów pokazał tłum. Wszyscy mieli ten sam dziwny wyraz twarzy. Niektórzy nawet zaczęli klękać i się modlić. W końcu z tego tłumu wyłonił się Pan Jurek, który wcześniej dawał wywiad, jako jedna z osób wierząca w zabójczą asteroidę.
– A co Pan do cholery tu chce!? I jak Pan zrobił ta diabelska sztuczkę!? Tfu! – Splunął pod nogi mężczyzny.
– Jestem alfą. Jestem omegą. Jestem słowem. Jestem Panem wszystkiego. Słońcem, Księżycem, Ziemią, Wszechświatem. Jestem wszędzie, a zarówno nigdzie. Jestem tym, którego zwą Bogiem. Waszym stworzycielem, Panem. Do mnie się modlicie i prosicie o łaskę, przebaczenie oraz spełnienie. To mnie wychwalacie. To mnie czcicie. To o mnie pytacie w czasach wątpliwości. To mnie chcecie odnaleźć.
– Padłeś na mózg? Czy za dużo ołowiu żeś się nażarł? Nie potrzebujemy tu takich! Tfu! Wynoś się! Tfu!- Pan Jurek splunął dwa razy, po czym dodał – To diabeł! Antychryst! Ludziska zabić go trzeba! – po tych słowach rzucił kamieniem – Na niego! Zabić sukinsyna za nim on nas zabije!
Wpadł w obłęd. Brał to, co miał pod ręka i rzucał w Boga. Skuteczność miał słabą, ale zaczęli przyłączać się do niego inni ludzie. To było istne szaleństwo. Większość osób zaczęło się bić. Niektórzy próbowali bronić Boga, ale tylko pogarszali sprawę. Byli potrącani i bici. Pan Jurek na czele dość sporej grupy – chcących zgładzić promieniującą istotę – przedarli się przez tłum aż stali kilka metrów przed Bogiem. Jeden z nich dał Panu Jurkowi duży, długi nóż. Ten natomiast zaczął biec w kierunku promieniującego mężczyzny. Nie minęło kilkanaście sekund jak ostrze tkwiło już w powłoce cielesnej Boga. Pan Jurek dostał ataku furii i zaczął dźgać go gdzie popadnie, aż ten w końcu osunął się na chodnik martwy i cały zakrwawiony. Jasna poświata znikła a na ziemi leżało tylko bezwładne ciało zanurzone w bordowej kałuży.
– Masz za swoje Antychryście! tfu! – Splunął tryumfalnie na zwłoki.
Ludzie widząc całą tą dramatyczną scenę zamarli. Przestali na siebie napierać i bić. Stanęli i patrzyli w miejsce, na które przed chwilą wylądował Pan Bóg.
– Ludzie widzicie to! – Pan Jurek wziął w ręce głowę i uniósł całe ciało mężczyzny – Widzicie to! Gdyby był Bogiem to by nie umarł tak łatwo!
Zapadła cisza, gdzie niegdzie słychać było tylko szepty. Ja cała zdruzgotana tą sytuacją nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Siedziałam i gapiłam się w telewizor z niedowierzaniem. Ludzie są posrani i to do reszty. Nie tylko ten, co zabił Boga, ale też ci, co pokazali tą całą scenę w telewizji oraz ci, co stali i nic nie robili. Psychologia tłumu. Głupie owce idące za złym liderem. Jak do tego doszło? Nie mogę tego zrozumieć. Cała ta sytuacja wyglądała jak kiepski hollywoodzki film kategorii B. Skąd? Dlaczego? Po co? i w końcu przyszło mi na myśl pytanie jak to się stało, że tak to się skończyło. Nie ma ratunku już dla nas. Zginiemy. Ja zginę razem z tym durnym ludem. Nie chcę. Nie chcę tego.
Nagle pogoda zaczęła się zmieniać. Wyjrzałam przez okno zobaczyłam jak robi się upiornie ciemno. Zerwał się silny wiatr, a z daleka nad ciągły olbrzymie chmury burzowe. Kilka drzew chwiało się niebezpiecznie. Zapowiadało się nie ciekawie. Nagle wszystko się zatrzymało. Niebo znowu zaczęło robić się błękitne i przejrzyste. Po nadciągającym sztormie zostało tylko kilka wygiętych kuriozalnie drzew. Z nieba rozległ się krzyk. Tak przerażający aż się skuliłam ze strachu. Nastąpiła cisza. Postanowiłam ponownie spojrzeć na wiadomości w telewizorze. Zobaczyłam ludzi o twarzach pełnych zaskoczenia z domieszka strachu. Niektórzy, tak jak ja wcześniej, skulili się a inni po prostu stali jak słupy i gapili się w niebo, aż w końcu ponownie odezwał się głos. Tym razem nie był już tak przyjemny jak podczas oznajmowywania, do kogo on należy.
– Głupi ludzie. Popełniliście grzech, którego wymazać nie będzie można. Zszedłem do was w powłoce cielesnej, a wy od razu mnie zabiliście nie dając szansy na powiedzenie tego, co ja Bóg mam wam do przekazania. Skoro to skończyło się w taki sposób to musicie wysłuchać mnie z nieba. Nie planowałem końca świata na ten dzień. Myślałem, że znacie biblię, ale widocznie się pomyliłem. „Nie znacie dnia ani godziny" to zdanie jest w niej zawarte, co prawda odnosi się raczej do końca indywidualnego istnienia każdego z was, ale możemy to dzisiaj inaczej zinterpretować. Dlatego chciałbym żebyście wiedzieli. Nie będzie końca świata ani dzisiaj ani za parę lat. Nie nadejdzie Nibiru, a kalendarz Majów zacznie od nowa odliczać dni. Nie przybędą przybysze z innej planety, gdyż jak na razie nie widzą potrzeby bliższego kontaktu z ludźmi. Koniec Świata będzie za parę tysięcy lat. Dlatego przestańcie zajmować się tym, co nie potrzebne. Nie macie dostatecznie dużo wiedzy żeby szukać końca w zamieszłych czasach czy tez wierzyć jakimś plotkom wymyślonym na potrzebę siania paniki i zarabiania na niej pieniędzy. I jeszcze jedno już nigdy więcej nie będę ingerować w wasze życia. Nie będę posyłać aniołów i pomocników do walki z waszymi demonami. Jesteście zdani sami na siebie. A gdy czas nadejdzie wtedy uzyskacie łaskę. Módlcie się do mnie, miłujcie mnie, a zostanie to wam wynagrodzone. A póki, co róbcie wszystko byście żyli w zgodzie i w pokoju, bo najprędzej wybijecie siebie sami niż nastąpi koniec świata.
Powiem szczerze, że na wszystkich ludziach zrobiło to bardzo wielkie wrażenie. Przez kilka następnych tygodni telewizja na okrągło puszczała przesłanie Boga oraz zamieszki, jakie to wywołało. Jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że po miesiącu wróciło wszystko do normy i skończyły się wszystkie domniemania na temat końca świata. No przynajmniej na jakieś kilka tysięcy lat.
Piszesz, że to Twoje "pierwsze opowidanie" i już robisz błąd, co prawda wynika on pewnie z nieuwagi.
"Rok 2012 21 grudnia godzina 15.00" - myślę, że tu przydałyby się jakieś znaki interpunkcyjne.
"Jest nienaturalnie jasno jak zimę w Warszawie" - tu chyba zabrakło "na"...
Jeszcze nie zdążyłem wczuć się w opowiadanie, a bez przerwy coś psuje mi czerpanie z niego przyjemności.
"Witaj Marcinie i wszystkich oglądających nasze wiadomości na żywo" - przeczytaj i powiedz jak to brzmi.
"Czy to będzie jakiś kataklizm a może antychryst wstąpi i nas wszystkich pośle w diabły?" - rozumiem, że dziennikarze tak rozmawiają z ludźmi, kiedy przekaz jest na żywo.
"kurpulętna starsza kobieta" - jaka??????
No niestety, dalej już nie mogę. Wybacz i mam nadzieję nie będziesz mi miała za złe tego komentarza - sama prosiłaś o pozytywne, ale i negatywne komentarze. Z trudem przebrnąłem do pewnego momentu, ale musiałem się poddać. W każdym razie nie zrażaj się, ani nie rezygnuj. Pisz i pisz dalej bo tylko tak można osiągnąć sukces. Nie zapominaj też o czytaniu.
Pozdrawiam serdecznie.
Rzeczywiście- stylistyka, interpunkcja, składnia i interpunkcja kuleje; przeczytałem jednak cały tekst i mimo wszystko najzwyczajniej na świecie mi się spodobał. Miejscami może nieco infantylny, ale takie kwiatki jak Pan Jurek, "Gdyby był Bogiem to by nie umarł tak łatwo!" wyciągnięte chyba wprost z golgoty^^, absurdalny (pozytywnie!) humor czy wreszcie wyraźnie i przekonywujące, choć może nieco przesadzone przedstawienie zjawiska instynktu stadnego sprawiają, że jestem w stanie wybaczyć naprawdę wiele. Z drugiej strony naprawdę wiele jest do "wybaczania". Powinieneś popracować nad stylem (zwróć uwagę zwłaszcza na liczne kolokwializmy) a być może kiedyś będą cię chwalili bez wielkiego "ALE!" niczym wielka planeta (^^) zbliżająca się do orbity ziemi.
PS: błagam, tylko mi nie mów że ta planeta nie była zamierzonym groteskowym elementem.
Dziekuje za uwagi... Na pewno sie nie poddam. Tylko szkoda ze nie udalo Ci sie przez to przebrnac :)
Pzdr
Hmm wiem ze pisze jak "Ja byc Kali i miec bardzo duza glowa" ale wlasnnie to chce poprawic. Dlatego wezme sobie te uwagi do serca ;) bede pracowac na stylem.. byla, byla :)
PS. Jestem dziewczyna :)
Jak możesz pozbawiać złudzeń zagorzałego seksistę:(. To nieetyczne... (^^).
Wybacz, ale musiałam :P :D
Pracować i pracować. Po napisaniu czytać swoje rzeczy na głos. A potem znowu pracować nad tekstem i pracować. I może coś z tego będzie. :)
O, właśnie. Literówki, które tu się aż roją, sama mogłabyś się pozbyć, wystarczyłoby kilka razy przeczytać własne dziełko ;) Prócz literówek parę innych rzeczy, w wielkim skrócie:
Dlatego też zapytałem się o opinie osoby
- To "się" jest zbędne. Potocznie się go używa, ale to błąd, bo wyobraź sobie, że sugeruje, jakoby ten ktoś sam siebie pytał o opinię, nie wspomnianą osobę. No i niewłaściwy przypadek, bo kogo? co? zapytałem, a nie kogo? czego? zapytałem. Zapytałem OSOBĘ, która rządzi tą grupą.
Ortografia też jest ważna. A tu, o, mamy byka:
Jak widać grupa za mną głęboko wieży
- Nie wierzę, że wieża może być głęboka, nie wysoka ;P
Wie Pan tą bzdurę, którą Pan usłyszał o zataczaniu czasu to kłamstwo wymyślone przez jakiś tam naukowców!
- Całe zdanie jest cudacznie sforumułowane, ale, pomijając to, powinno być "tę bzdurę", jak w tej piosence: "tę pszczółkę, którą tu widzimy..." Kogo? Co? tę bzdurę. Kim? czym? tą bzdurą.
I wiele wiele innych. Dużo, więc nie dam rady?
literówek (...) pozbyć...
grrrr
uuaa faktycznie przeoczylam literowki a jesli chodzi o "wieżę" to mialam na mysli wiare... a blad wynika ze sprawdzania pisowni w wordzie ;) dZieki dzieki.. wasze komentarze sa dla mnie cenne ;)
Jedyna rada --- wiedzieć więcej od Worda.
To jest osiągalne.