
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Od teraz musimy zacząć działać wspólnie. Za mną! – Po tych słowach skierował się po schodach na dół i ruszył energicznie w kierunku swego obozowiska. Po drodze skinął ręką na jednego z Indianin oraz skośnookiego z grupy azjatyckiej. Avram, Lynn i Dragan podążyli za nim bez słowa.
– Nie sądziłem, że znajdą nas tak szybko. Teraz musimy udać się tam – powiedział krótko, wskazując ręką ponad ich głowami, w kierunku łuny ognia. Jej blask powoli przygasał.
Spojrzeli na siebie pytająco.
– W zaistniałej sytuacji muszę wam wyjawić pewne fakty – wyjaśnił, podważając metalową breżką wieko drewnianej skrzyni. Schylił się i wyjął z niej coś, co przypominało sporych rozmiarów karabin maszynowy. Po dokładniejszym przyjrzeniu się broń okazała się być czymś całkiem innym. Podał go Avramowi a po chwili wyciągnął kolejne i rozdał Indianinowi, Azjacie oraz Draganowi.
– A dla mnie? – Lynn nie kryła rozczarowania.
– Zadanie dla ciebie jest o wiele bardziej odpowiedzialne. To miejsce, w którym byłem dzisiaj, to specjalny schron,gdzie umieściliśmy dzieci. – Nate na chwilę zawiesił głos spoglądając po zdumionych twarzach. – Tak, sporo z nich również przeżyło. Woleliśmy jednak trzymać je w ukryciu.
– Przed kim? Są tam same? – oburzyła się Lynn. -I jacy znowu „my", jest was więcej?
– Nie czas teraz na kłótnie o zaimki – uciął krótko Nate. – Ukryliśmy je z prostego powodu: dzieci zawsze najwięcej krzywd cierpiały od dorosłych. Nie potrafiliśmy przewidzieć, jak będziecie się zachowywać w tych – tu powiódł ręką dookoła – warunkach, więc była to swego rodzaju profilaktyka. Na czas naszej nieobecności zaopiekujesz się nimi, Lynn.
Kobieta przytaknęła w milczeniu, zaraz jednak pojawiły się pierwsze wątpliwości.
– Co mam niby robić? Nigdy nie miałam dzieci!
– Miałaś młodszą siostrę – przerwał Nate, wyjmując ze skrzyni amunicję do pistoletów, które mieli na swoim wyposażeniu. Rozdał im po dwa magazynki. – Cały system opieki nad nimi jest zaprogramowany, ty masz je tylko systematycznie odwiedzać i kontrolować program komputerowy.
Lynn kiwnęła głową. Już miała zapytać, skąd wie o młodszej siostrze, ale ugryzła się w język. Wygląda na to, że naprawdę dobrze nas zna – pomyślała.
– Oto klucz – Nate wręczył jej niewielki chip. – Wystarczy zbliżyć go do drzwi, system zareaguje automatycznie.
– Ok! – wtrącił się Dragan. – Ale dlaczego musimy tam iść?
Nate zawahał się na moment. Spojrzał na swój karabin i uruchomił go. Ich uszu doszedł cichy, delikatny wizg po którym uaktywnił się jaskrawozielony ekran. Nate nastawił broń na tryb „Progressive attack".
– Co to znaczy? – Avram spojrzał na swój karabin.
– Maksymalna siła rażenia. Wracając do twojego pytania, Dragan… Idziemy do drugiego, podobnego jak ten, obozu. Trzeba sprawdzić, może ktoś się uratował?
Zebrani spojrzeli po sobie zdezorientowani.
– Jak to, jest drugi obóz? – Lynn przełknęła głośno ślinę.
– Normalnie. Tam również był anioł stróż, mój – tu Nate zawiesił głos i westchnął głęboko. – Mój dobry znajomy. Skoro nie dał mi znać, że zbliża się niebezpieczeństwo, to znaczy, że go zaskoczyli i nie żyje.
– Więc po co my mamy tam iść? – zapytał Dragan. – W ten sposób zdradzimy swoją obecność i narazimy na niebezpieczeństwo drugi, w dodatku ostatni obóz! – Doświadczenie wojskowe dało o sobie znać. – A tak w ogóle, to kto ich zaatakował? I co to za broń, nie widzę żadnej amunicji?
– Tam też są dzieci! – uciął spekulacje Nate. – I musimy je tu bezpiecznie doprowadzić. A co do naszego wroga, to wyjaśnienie zajmie sporo czasu. Póki co powinno wystarczyć wam to, że oni chcą was zabić. Wszystkich. Tak, jak uczynili to z pozostałymi, tyle, że teraz zrobią to sami. Wcześniej posłużyli się wami, jak pionkami. Co do broni, to jest specjalnie przystosowana do zabijania ich.
– Kiedy wyruszamy? – Avram odczuł potrzebę pełnego zaangażowania się w sprawę. Zaczynał odczuwać winę za to potworne nieszczęście, które spotkało tak wielu, a sprawcą był on jeden.
– Natychmiast! Jeśli do rana nikt nie potwierdzi kolejnego etapu programu, system otworzy drzwi i uwolni dzieci. Dlatego pamiętaj, Lynn – głos Nate'a brzmiał śmiertelnie poważnie – za każdym razem potwierdzaj etap!
– Ależ to głupota! – krzyknął Avram. – Co za dureń zaprojektował w ten sposób system?
– Żaden dureń! Pomyśl, gdybym ja albo inny stróż nie pojawił się na czas, dzieci umarłyby uwięzione w schronie. Atak zawszebyłaby szansa, że najsilniejsze i najsprytniejsze przetrwają na powierzchni!
Avram przytaknął milcząco.
Nate powiedział coś najpierw do Indianina, a potem do Azjaty i rzucił krótkie:
– Ruszamy. Za mną!
Gdy dotarli do miejsca, gdzie zginął Joe, Nate wyjął drugi, identyczny chip jak ten, który dał Lynn i zbliżył go do niewielkiej skrzynki. Rozległ się krótki pisk, po siatce przebiegło wyładowanie elektryczne i Nate pchnął ją przed siebie.
Podążali w całkowitym milczeniu. Ciemność zalegająca dookoła wydawała się tak gęsta, że czuli niemal fizyczny opór przy każdym kroku.
– A jednak nie było zaminowane. – Powiedział Dragan.
– Właśnie, że jest! – wyjaśnił Nate. – Tyle, że to nie miny, jakie zakładaliście w Bośni.
Dragan zmierzył rozmówcę uważnym wzrokiem.
– Myślisz, że nie wiem, co tam wyrabialiście?
– O czym on mówi? – wtrącił się Avram.
Dragan milczał. Znowu nawiedziły go wspomnienia, o których starał się od dawna zapomnieć.
– Złych uczynków nie da się tak łatwo wyrzucić z pamięci – odparł Nate. Podszedł do Indianina i powiedział doń coś w jego języku. Ten kiwnął głową i ruszył przodem, znikając po chwili w ciemnościach.
– Minowaliśmy wioski Bośniaków, żeby odizolować ich od otoczenia i zagłodzić.
– Dlaczego? – Avram nie krył zdumienia. – Słyszałem o wieloletniej nienawiści Serbów do Chorwatów i Bośniaków, ale w ogóle jej nie rozumiem.
– A wy i Palestyńczycy? – wtrącił się Nate. Na jego ustach pojawił się przelotny, ledwie dostrzegalny uśmiech, który nie zdołał ujść, pomimo panujących ciemności, uwadze Avrama.
– Widzę, że czerpiesz przyjemność w wytykaniu ludziom ich błędów? – odciął się przerzucając karabin na drugie ramię. Sporych rozmiarów broń zaczynała mu powoli ciążyć. – Jestem liberalnym, amerykańskim Żydem, który nigdy nie zrobił krzywdy żadnemu Palestyńczykowi.
– Ty nie, ale twoje pieniądze tak – słowa Nate'a były dla Avrama niczym policzek.
– Nie rozumiem?
– Twoje datki wspierały organizacje żydowskie budujące osiedla w Strefie Gazy, czyli na terytoriach oficjalnie przeznaczonych dla Palestyńczyków.
Avram zamilkł na moment.
– Nie wiedziałem, co zrobią z datkami.
– Widzisz Avram, nie wiedziałeś, kto zlecił opracowanie tej śmiertelnej gry, nie masz pojęcia, co działo się z twoimi pieniędzmi. Jesteś naprawdę wielkim egoistą! – w głosie Nate'a dało się wyczuć dezaprobatę.
– A czepiał się mnie! – tym razem to Dragan nie krył oburzenia.
– Ej, bo ci przywalę! – Avram doskoczył do Serba, jednak Nate błyskawicznie znalazł się pomiędzy nimi, przez co zapewne zażegnał bójki.
– Spokój mi tu! – wycedził przez zaciśnięte zęby, przez co jego głos był jeszcze bardziej przejmujący. – Mamy zadanie, więc swoją nienawiść zachowajcie dla tamtych. Jeszcze dobrze się nie poznaliście, a już skaczecie sobie do gardeł?
Przez chwilę szli w milczeniu. Azjata cały czas obserwował ich kątem oka, trzymając się na dystans. Łuna nad spalonym obozem niemal przygasła. Niespodziewanie zjawił się Indianin, zamienił kilka słów z Natem i znowu rozpłynął w mroku.
– Jeszcze tam są – powiedział ściszonym głosem Nate – Naliczył ich dziesięciu, więc nie jesteśmy bez szans.
– Powiesz nam w końcu, z kim mamy walczyć? – nalegał Dragan.
– Hmm – Nate zatrzymał się, zastanowił przez chwile, jakby szukając odpowiednich słów po czym odparł – powiedzmy, że to dzieci innego Boga.
Cierpliwości:) niedługo koniec - przynajmniej tutaj, bo zamierzam to kontynuować.
No, tak, błędy... "W zaistniałej sytuacji muszę wam wyjawić pewne fakty - wyjaśnił" - wyjaśnić i wyjaśnił, niepotrzebne powtórzenie. Może "zaczął"? "Podał go Avramowi a po chwili wyciągnął kolejne" - brak przecinka. "Póki co powinno wystarczyć wam to" - tu także. "odciął się przerzucając karabin na drugie ramię." - i tu też. "Atak zawszebyłaby" - a tutaj chyba brakuje dwóch spacji. "drugi, identyczny chip jak ten" - trochę głupio brzmi. Lepiej zmień kolejność słów na "Wyjął drugi chip, identyczny jak ten, który dał Lynn". "Widzę, że czerpiesz przyjemność w wytykaniu ludziom ich błędów?" - zły przypadek. Powinno być "Czerpiesz przyjemność Z wytykania ludziom ich błędów". "przez co zapewne zażegnał bójki." - jeśli jest "zapewne", to użyj raczej lisczby pojedynczej. "przez co jego głos był jeszcze bardziej przejmujący" - powtórzenie. Może "Co spowodowało, że"? "- Hmm - Nate zatrzymał się, zastanowił przez chwile, jakby szukając odpowiednich słów po czym odparł - powiedzmy, że to dzieci innego Boga." - tutaj trzy wpadki. 1: chwilę, zamiast chwile. 2:brak przecinka, przed "po czym". 3:"dzieci innego Boga" - albo Innego Boga wielkimi literami, jako imię albo innego boga małymi literami jako żeczownik pospolity. Jak wiadomo, Bóg jest jeden, więc nie odbierajmy mu chwały ;p. Ostatni błąd: "Anioł Stróż" - napisałbym z wielkiej litery. I tyle się naliczyłem, to chyba wszystkie. I dodawaj, dodawaj kolejne części, bo już nie mogę się doczekać!
A więc jednak gra, świat gry.
Czekam na ciąg dalszy.
@AdamKB - jednak nie do końca:)