- Opowiadanie: SHADZIOWATY - Cena zapomnienia

Cena zapomnienia

To zaprawdę rzecz dziwna, że często najkrótsze utwory są tymi najbogatszymi. Miłej lektury.

 

Serdecznie dziękuję Śniącej oraz Lenah za dopieszczenie wykonania oraz rozwianie moich  licznych wątpliwości.

 

,,Cenę zapomnienia’’ zamierzam również przetłumaczyć na język królów, jako ,,The price of oblivion’’. Może opublikuję również tutaj dla ciekawych wersji obcojęzycznej.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Cena zapomnienia

I

Antoni rozejrzał się po opustoszałym pubie. Choć drewniany stołek wrzynał mu się w pośladki, jakby właśnie przejechał na nim etap Tour de France, mężczyzna mógłby przysiąc, że jeszcze sekundę wcześniej był gdzieś indziej.

– Jak długo tu jestem? – zapytał barmana.

– O jedną szklankę bourbona za długo. Cztery dyszki się należą.

– Za co?!

– Za cztery Jim Beamy z lodem.

Antoni naprawdę zgłupiał.

– Jak to, kurwa mać. Dopiero co tu wszedłem.

Barman oparł grube, wytatuowane przedramię o blat.

– Nie cwaniakuj, tylko płać. Działasz mi na nerwy.

W lustrze nad barem Antoni przyjrzał się swojej oszronionej siwizną brodzie, zapadniętym oczom i łysej głowie. Wyglądał niczym stary marynarz. Zabawne, bo jego najbliższą morskiej eskapadzie przygodą było zjedzenie kanapki filet-o-fish w McDonaldzie. Ale faktycznie, lekko kręciło mu się w głowie. Poza tym nieraz zdarzyło mu się ocknąć po pijaku w podejrzanym przybytku. Sięgnął więc do skórzanej kurtki.

– Problem – powiedział. – Nie mam portfela.

– Teraz naprawdę mnie wkurwiłeś.

– Mam pomysł – odrzekł Antoni. – Zapłacę ci magiczną sztuczką.

Barman robił wszystko, by opanować wzbierającą złość.

– Nie żaden barowy trik. Prawdziwe czary. Spójrz. – Klient dodał pospiesznie, po czym przytknął sobie do przegubu zapalniczkę kobiety siedzącej obok. Płomień oświetlił tańczące na cześć ognia iskry, mknące wzdłuż naczyń krwionośnych.

– Faktycznie, jesteś jednym z nich. Dobra, co mi tam.

Właścicielka zapalniczki przysunęła się bliżej.

– Ja też popatrzę.

Burza kasztanowych loków okalała jej szczupłą twarz. Wydatne kości policzkowe dźwigały ciężar dojrzałych oczu. Kobieta zrobiła na Antonim podwójne wrażenie. Kogoś wspaniałego, widzianego po raz pierwszy oraz bliskiego, z którego stratą się pogodził. Istne déjà vu.

– Będę zaszczycony – odparł i spuścił wzrok, zdawszy sobie sprawę, iż przyglądał się zbyt długo.

Antoni przebrał w myślach zaklęcia, które mógł strwonić. Chuchnął w dłonie i zaczął inkantować. Jednak nie poczuł magii między dziergającymi w powietrzu palcami. Czar nie działał. Ale przecież nigdy wcześniej nie próbował go rzucić – zatem musiał poskutkować.

– Długo jeszcze? – warknął barman.

Czarodziej nie przejął się kąśliwą uwagą. Postanowił spróbować innego triku. Na marne. Kolejne trzy również nie przyniosły efektu. Nie pamiętał, by je zużył. A iskry wciąż płynęły w jego krwi, czyli miał w sobie magię.

– To niemożliwe – rzekł zrezygnowany.

– Zdarza się najlepszym – pocieszyła go kobieta, klepiąc magika w kolano i wstając od baru.

– Nie. To nigdy nie zdarza się mnie. Nie za pierwszym razem – mruknął Antoni.

Miał tego dosyć. Sięgnął w umyśle do trudniejszego zaklęcia. Oszczędzał je na specjalną okazję, ale musiał się upewnić.

Uderzył pięścią w blat, po czym zdmuchnął obłok ognia z dłoni. Barman zapiał z zachwytu. Tajemnicza nieznajoma zawiesiła wzrok na płomiennym toreadorze, rozpościerającym rozżarzoną pelerynę na dębowym barze. Z drugiej ręki Antoniego wystrzelił ognisty byk, buchając dymem z nozdrzy i smagając ogonem. Obserwowali w milczeniu, jak kapeador drażni się ze zwierzęciem, zwodząc go w ostatniej chwili.

Gdy po iluzji pozostał jedynie swąd, barman zaklaskał.

– To było coś. Prawdziwa magia – rzekł, sięgając po butelkę droższego bourbona. – Od firmy, ale mógłbyś to powtórzyć?

Nigdy, pomyślał tęsknie Antoni. Kobieta zbliżyła się i pocałowała go w policzek. Pachniała cynamonem.

– Gdybyś kiedyś potrzebował zapalniczki – szepnęła. Po czym zapisała numer na podkładce i włożyła mu do kieszeni.

Czarnoksiężnik wyszedł z baru, mocno ściskając tekturowe kółko. Mógł mieć tylko nadzieję, że po pijaku nie zmarnował któregoś z Cudów. Tego by sobie nie wybaczył.

 

II

Antoni stał nad szpitalnym łóżkiem, ściskając rękę żony. Kobiety poznanej dwa lata wcześniej. Całkowicie przypadkowo. Właściwie tylko i wyłącznie dzięki temu, że paliła. A przynajmniej tak mu się wydawało.

– Przeć! Nie przestawać! – krzyczała pielęgniarka.

Nerwowe wymiany spojrzeń wśród personelu medycznego nie podobały się magikowi.

– Wszystko będzie dobrze, Melania. To zaraz się skończy.

– Coś jest nie tak… – Kobieta wzięła kilka szybkich oddechów. – Czuję to…

Mężczyzna odgarnął sklejone potem loki z jej czoła.

– Wszystko będzie dobrze – zaczął spokojnie, cały czas ją głaszcząc. – Urodzisz nam zdrową córeczkę.

Antoni poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Spotkał spojrzenie doktora. Było zimne oraz smutne, lecz zdeterminowane.

– Widzę głowę – rzuciła położna.

– Czemu nie płacze? – jęknęła Melania, wolną ręką kurczowo ściskając prześcieradło. – Czemu jest tak cicho?!

Umysł Antoniego dryfował między szpitalem, sytuacją w barze, a zmarnowanymi zaklęciami. Istniał Cud – czar, który mógł uratować jego dziecko. Tylko czy wciąż go miał?

Z rozmyślań wyrwał go przejęty głos lekarza, trzymającego sinofioletowe niemowlę. Medycy rozpoczęli resuscytację.

– Ratujcie ją – zapłakała Melania, krztusząc się łzami. – Antoni…

Czarnoksiężnik był w sali jedynie ciałem. Jego nieobecny wzrok śledził kciuki doktora, raz po raz uciskające klatkę piersiową dziecka. Minuty mijały nieubłaganie.

– Walcz, córeczko – szeptał Antoni. – Nie zmuszaj mnie… Jeśli zawiodę…

– Przykro mi – mruknął w końcu lekarz, odsuwając się od stołu.

Czarnoksiężnik stanął nad martwą dziewczynką. Dostrzegał w niej konstelacje gwiazd, matematyczne wzory oraz złotą proporcję. Widział życie oraz to co jest poza nim. Skoncentrował magiczną energię i tchnął ją w małe ciało. Iskry zawirowały w jego tętnicach i spróbowały wystrzelić z palców. Tuż przy opuszkach zgasły.

Jego najgorsza obawa spełniła się. Zużył zaklęcie. Nie było innego czaru. Nie znał nikogo, kto dysponował podobną mocą. Spojrzał na żonę, która łkała w poduszkę, odwrócona plecami. Wiedział, że nigdy nie spojrzy jej w oczy. Że zabraknie mu odwagi. Na własne dziecko również nie potrafił zerknąć. Wyszedł więc z sali i zbiegł po szpitalnych schodach.

Na zewnątrz padało. Szedł między drapaczami chmur. Jedyne czego potrzebował, to odpowiedzi, których poszukać powinien był już dawno temu. Miał nadzieję, że ten Cud zadziała.

Wyszedł na ruchliwą trasę. Wyciągnął pięść w powietrze, po czym z całej siły huknął w asfalt. Fala uderzeniowa poderwała mknące wokół niego samochody.

Lewitując, cofały się, a okoliczne drzewa karlały. Słońce na zmianę zachodziło i wschodziło, oświetlając sylwetki ludzi, których życia przewijał niczym taśmę magnetofonową.

Mężczyzna czuł, jakby ktoś wywijał go na lewą stronę. Opuścił obecny wymiar, a czas, o jaki się cofnął, ustalono z góry. To mogło oznaczać tylko jedno. To nie był pierwszy raz, kiedy tak podróżował. Wracał do miejsca, z którego wyruszył do przyszłości.

 

III

Antoni złapał się za głowę. Najświeższe wspomnienia wydawały się nieuchwytne niczym sen po przebudzeniu. Pozbawione sensu klisze wymykały się ze szponów jego świadomości. Choć znajdował się w wymiarze, w którym nic z tych wydarzeń nie było rzeczywistością, ból niemocy wciąż go kaleczył. Ruszył do domu, wiedząc, że nie zastanie w nim Melanii. W tamtym świecie jeszcze się nie poznali. W tym nie istniała. Stanął przed drzwiami i wziął głęboki oddech. 

Klucz nie pasował. Antoni poczuł iskry napływające z całego ciała do przegubów. Zwykły czar otwarcia zawiódł. Dopiero manipulacja kształtem metalu dała efekt. Nie poznał wnętrza. Czyjeś ręce umeblowały dom i udekorowały na swój sposób. Podobało mu się. Chwycił ramkę ze zdjęciem.

Patrzył na Melanię. Obok niej stała młoda kobieta w studenckiej czapce.

– To niemożliwe – szepnął.

– Co pan tu robi?! – krzyknęła dziewczyna ze zdjęcia, schodząc po schodach. – Dzwonię po policję!

Antoni uniósł wzrok. Iskry ruszyły galopem. Poczuł ścisk w gardle. To była ta sama dusza, która niecałą godzinę wcześniej umarła na jego rękach.

– Gdzie jest Melania?

– Kto taki?! Proszę się wynosić! – rzuciła, grożąc telefonem.

– To mój dom – rzekł spokojnie. – Gdzie twoja matka?

Dziewczyna zmrużyła oczy i przewinęła palcami po ekranie smartfona. Zatrzymała się na czymś i przybliżyła. Telefon wypadł jej z rąk.

– Tata? – zapytała niepewnie.

Czarnoksiężnik kiwnął głową. Dziewczyna trzęsła się. Mężczyzna nie wiedział jak się zachować. Nie rozumiał tej sytuacji. Nie rozumiał czasu.

– Gdzie ona jest?

– Zmarła przed dwoma laty.

– Jak? – zapytał, czując jak nogi się pod nim uginają.

– Rak płuc. Lekarze mówili, że nic jej nie mogło pomóc. Nawet czary.

– Ja mogłem – mruknął Antoni.

– Nie mogłeś. Przecież użyłeś czaru wskrzeszenia wcześniej.

Mężczyzna spojrzał na córkę dzikim wzrokiem.

– Skąd to wiesz?!

Wydawała się zaskoczona.

– Przecież zostawiłeś dla mnie list.

Dziewczyna pogrzebała w szufladzie i wręczyła mu pogniecioną kartkę papieru. Liczne ślady łez rozmyły miejscami tekst.

 

Córeczko,

Jeśli to czytasz, nie byłem w stanie do was wrócić. Przepraszam, ale byłem zbyt słaby, by z wami zostać. Zbyt samolubny, będąc jednym z najzdolniejszych czarnoksiężników świata, lecz zarazem najmocniej przeklętym. Każde zaklęcie było dla mnie pestką, ale tylko za pierwszym razem. Pół biedy z pomniejszą magią, na którą sposobów jest wiele. Manipulowałem strukturą zaklęć, by ich nie powtarzać. Istnieją jednak czary tak skomplikowane, iż wyrazić je można tylko na jeden sposób. Istne Cuda. Urodziłaś się martwa. Lekarze nie potrafili cię uratować, ale ja tak. Wskrzesiłem cię, ratując siebie i twoją mamę przed jednym z najstraszniejszych ludzkich losów – utratą dziecka. Po wszystkim położna zaprowadziła mnie do kostnicy. Poprosiła bym pomógł dwóm chłopcom, którzy utonęli tego dnia. Zaklęcie nie podziałało. Byłem bezsilny. Nie potrafiłem z tym żyć. Uciekłem w alkohol, który tylko pogorszył sprawę. Bałem się, że któregoś dnia zrobię coś niebezpiecznego. Wyrządzę krzywdę tobie albo twojej mamie. Nie miałem prawa wystawiać was na szwank. Postanowiłem użyć innego Cudu. Przenieść się w czasie. O rok, może dwa. Spróbować zapomnieć. Ponoć czas leczy rany. Przepraszam.

 

Skończywszy czytać, Antoni niepewnie przytulił córkę. Pachniała cynamonem.

– Jak miała na imię? – zachlipał.

Koniec

Komentarze

Poza tym nie raz zdarzyło mu się – nieraz 

Burza kasztanowych loków okalała jej smukłą twarz – raczej szczupłą, drobną. Smukłe mogą być uda, nogi, palce, sylwetka. Takie przynajmniej mam odczucie.

czar który mógł uratować jego dziecko. – przecinek przed który

Jeszcze kilka przecinków należałoby wstawić.

Ładny tekst i ciekawe podejście do tematu. Rzeczywiście, dziesięć tysięcy znaków wystarczy, żeby opowiedzieć interesującą historię.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik

Dzięki. Już dłubię.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Ciekawe opowiadanie. Dobrze się czytało. Mało słów, dużo treści. Bardzo misię.

“Wydatne kości policzkowe dźwigały ciężar dojrzałych oczu.” – bardzo smakowite zdanie:)

 

Pozdrawiam.

trico

Dzięki i witam u siebie. Ano, od zawsze toczę tutaj wojnę z limitami znaków. Próbuję zmienić to ze swojej słabości w wartość dodaną.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Bardzo dobry tekst, nawet trochę wzruszyłem, co nie jest takie proste! Ta pierwsza scena jest świetnie napisana, naturalnie wprowadza w klimat historii. Daję okejkę!

Tymczasowy lakoński król

OneTwo

Również witam i dziękuję. Każdego da się wzruszyć, gdy połechtać odpowiednie miejsce :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Przeczytałem :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Witaj!

Zamaluj kwadrat przy prawidłowej odpowiedzi.

Opowiadanie jest:

■ Przeczytane

□ Nieprzeczytane

Pozdrawiam!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Przeczytałem z wielką przyjemnością. Świetny pomysł na rozwinięcie tematu konkursu! Bardzo płynna i zachęcająca narracja. Samo się czyta. Wiem co mówię bo jestem dziś wyjątkowo zmęczony, a mimo to przeczytałem i nawet poczułem się w obowiązku żeby zostawić komentarz i podziękować za lekturę. 

 

Zastanawia mnie jedynie czemu Antoni był czarnoksiężnikiem? Jego magia nie wydała mi się zbyt czarna ;). 

 

Pozdrawiam i serdecznie dziękuję.  

Dołączę do przedmówcy. W pierwszym opisie Antoni jest określony, jako czarodziej: “Czarodziej nie przejął się kąśliwą uwagą .“

 Później już występuje jako czarnoksiężnik.

 Pierwszy parał się białą magią, a drugi czarną. 

 

Biorąc pod uwagę to, co robił Antoni, bardziej pasuje tu określenie czarodziej.

Funthesystem i Mytrix Przeczytałem, że przeczytaliście! ;) Łukasz Kuliński i trico Rozumiem waszą konsternację, myślałem nad tym czy ktoś o to zapyta. Ostatecznie zostawiłem czarnoksiężnika jako taki mały spoiler ,,pozostałych Cudów", tych na inną opowieść. Uznajcie, że Antoni to dobry człowiek, obdarzony niebezpiecznym talentem. Poza tym ,,wskrzeszanie" to co najmniej szara magia :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Czyli Jezus to szaroksiężnik? ;)

Jezus był Bogiem, więc posługiwał się cudami a nie magią.

Jakby wskrzesił Hitlera to czarno, a jak Gandiego to biało :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Czyli szarocudakiem skoro wskrzeszanie to co najmniej szara magia ;).

 

EDIT: Siebie wskrzesił czyli jednak biała ;)

Myślę, że wchodzisz na cienki lód.

Wyroki za obrazę uczuć, to nie fantastyka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach :-)

Przecież on cały czas o Jesusie Navasie… Skrzydłowym Man City :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

:-)

Fajnie się zaczyna, niby klasyk – scena w knajpie, ale ciekawie napisana. Podobnie początek drugiego rozdziału – sugeruje chorobę bohaterki, a tu poród! Nastawiłem się jednak na wyjaśnienie tajemnicy zmarnowanych czarów, stąd pewien niedosyt tym, że opowiadanie skręciło w innym kierunku. Tu był potencjał, choć pewnie raczej na opowiadanie w mniej poważnej konwencji. Nie bardzo rozumiem, czemu akurat czaru wędrówki w czasie bohater mógł użyć wielokrotnie. Mylący dla mnie był fragment “W tamtym świecie jeszcze się nie poznali. W tym nie istniała” – ta zmiana perspektywy spowodowała, że nie bardzo pewien byłem kierunku podróży w czasie. Końcówka ładna, choć nie od razu załapałem tożsamość córki (chyba właśnie przez to zamieszanie przeszłość/przyszłość, ale to już urok paradoksu wędrówek w czasie).

Z drobiazgów:

stołek wżynał mu się w pośladki” – raczej “wrzynał”, wżyna się żniwiarz w łany zboża, niby można jako przenośnia, ale jak to czytam, to mnie bardzo boli.

“Płomień oświetlił iskry mknące wzdłuż naczyń krwionośnych, jakby tańcząc na cześć ognia” – chyba jednak “tańczące” – obecna forma gramatyczna sugeruje, że część po przecinku dotyczy płomienia, nie iskier.

“Udało mi się cię wskrzesić” – zrób coś z tym “się cię” ;)

 

Wybaczcie edycję, ale mam toporny telefon. A propos czarnoksiężnika, macie w liście wzmiankę o tym, że zaczął kombinować z niebezpiecznymi czarami. Coboldzie, nie jestem pewien czy dobrze odczytałeś intencje bohatera oraz moje. Mógł użyć każdego zaklęcia jeden raz. Ale podróż w czasie ma dwa kierunki, także to dwa różne czary, choć mocno ze sobą połączone. Melanię poznal dwa lata przed porodem, cofnął się ciut bardziej, a przy okazji zmienił wymiar. Wiem, że to sporo treści jak na 10k znaków i do niektórych scen czytelnik będzie musiał wrócić. Twoje sugestie, oczywiście, naniosę jak tylko się dorwę do PCta.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Niezły tekst, lubię motywy podróży w czasie. Bardzo fajny pomysł z tym działaniem zaklęć tylko za pierwszym razem. :)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Szyszkowy

Cieszę się, dzięki za głos.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Cieszę się, że przeczytałem. Urok 10 tys. znaków – zawsze znajdziesz chwilę na coś dobrego.

Konia urodziwego więcej do powinności głaskaniem przywiedziesz niż biciem.

fantastyczny koń

Również mi miło. Twój nick gniecie :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Tak jak twój szort. Rżę radośnie! ;)

Konia urodziwego więcej do powinności głaskaniem przywiedziesz niż biciem.

Przedstawiłeś interesującą historię, podobała mi się szczególnie puenta.

Powodzenia w konkursie ;)

 

Bardzo interesująca historia przedstawiona w mocny i zdecydowany sposób. Pomysł na coraz większą trudność czarów przywiódł mi na myśl uniwersum WoDa (konkretnie Maga). Podoba mi się przedstawianie uczuć i przeżyć postaci w utworze – pomimo obecności magii nadal tak mocno przyziemne. Podsumowując: krótka, ujmująca lektura. Jestem usatysfakcjonowany :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki, Panowie. Kłaniam się.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Wpadajcie do mnie na “Spowiedź”! :)

Konia urodziwego więcej do powinności głaskaniem przywiedziesz niż biciem.

Przeczytawszy.

Babska logika rządzi!

Bardzo zacna historia z nietuzinkowym podejściem do konkursowego pierwszego razu.

Dręczy mnie tylko pytanie – O czyje imię zachlipał Antoni?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Finkla

yes

 

regulatorzy

Jak zawsze jestem rad, że zajrzałaś :D

 

SPOILER ALERT

– Gdzie jest Melania?

– Kto taki?! Proszę się wynosić! – rzuciła, grożąc telefonem.

– To mój dom – rzekł spokojnie. – Gdzie twoja matka?

Proszę ciebie, o imię żony w tym wymiarze.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Dotarło, dziękuję! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Świetny tekst!

Wartka narracja, ani na moment nie zwalnia. Wprowadzenie w historię i zakończenie są diametralnie różne pod względem tematu (choć nie wiem czy tak można to ująć), lecz dystans został skrócony konkretnymi słowami i wizjami.

Czytało się szybko, a na końcu… miód.

F.S

FoloinStephanus

Kłaniam się i dzięki za głos.

 

regulatorzy

Widzę, że wróciłaś ze stemplem :D Dziękuję!

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Biurewskie przyzwyczajenie – ostemplować, żeby nabrało mocy. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak myślałam, że tekst szybko powinien do biblioteki trafić, bo jest naprawdę zacny. Antoni jest bardzo dobrą postacią, magia z pokazanymi ograniczeniami świetna. Jak pisałam w becie – daje pole do popisu i broni przed pokusą różnych “deuxów”, bo wtedy każde zaklęcie rozwiązałoby migusiem każdy problem, a to nie o to przecież chodzi. 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

śniąca

Żałuję, że nie mogłem wam pokazać więcej świata. Bo zdolności Antoniego to tylko liźnięcie tematu tego systemu magicznego :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś do tego wrócisz, rozwiniesz i będziemy mogli się cieszyć pełnią opowieści i świata.  

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

“– Mam pomysł – odrzekł Antoni. – Zapłacę ci magiczną sztuczką.

Barman robił wszystko, by opanować wzbierającą złość.

– Nie żaden barowy trik. Prawdziwe czary. Spójrz – dodał pospiesznie“

Kto dodał pospiesznie? Brak dookreślenia podmiotu, bo ostatnim był “barman”.

 

“Płomień oświetlił[-,] tańczące na cześć ognia iskry, mknące wzdłuż naczyń krwionośnych.“

 

“Opuścił obecny wymiar, a czas, o jaki się cofnął[+,] ustalono z góry.”

 

“Wracał do miejsca[+,] z którego wyruszył do przyszłości.“

 

Podoba mi się pomysł na czarowanie tylko raz (i jako podejście do konkursu, i w oderwaniu od niego). Podoba mi się również rozwinięcie, choć przyznam, że nie do końca rozumiem, jak zadziałała ta podróż w czasie… W sumie nie tylko w czasie, skoro to była w ogóle inna rzeczywistość. Mimo wszystko wydaje mi się dziwne, że [SPOILER ALERT] czarodziej zawiódł, co jest opisane, a jednak mu się udało, o czym sam nie wiedział i w ogóle że było całe życie, którego nie pamiętał – skoro ten wymiar był dla niego obcy, to tak naprawdę nie on wskrzesił córkę, tylko jakaś inna jego wersja. Przynajmniej tak to rozumiem. To skomplikowane ;)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Joseheim, SPOILER ALERT, Antoni we ,,własnym" świecie wskrzesił córkę, po czym wyruszył w przyszłość. Tam po czasie zapomniał o ,,własnym" świecie. A gdy chciał się cofnąć, rzuciło go o tyle lat do tyłu o ile się przeniósł w przyszłość. Czyli wrócił do własnego świata, w którym przegapił dobre 20 lat. A że ten drugi świat/przyszłość były inne, wiesz, musiały być. Efekt motyla. Chyba nie aż tak skomplikowane? :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Ale trochę mętne, jak dla mnie ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

joseheim

Jeden rabin powie – tak, a inny powie – nie :D Ale dzięki za poprawki, już naniesione :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Bardzo fajne opowiadanie.

Lubię i podróże w czasie, i światy alternatywne, więc od razu mi się spodobało ;)

Ciekawy motyw z jednorazowymi zaklęciami.

Interesujące, dobrze napisane, ładnie zakończone. W sam raz do biblioteki :)

Miło spędziłam tutaj czas :)

Przynoszę radość :)

Anet

Miło mi, cieszę się, że nie zmarnowałaś czasu. Antoni udowodnił, że to cenna waluta :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Ciekawe opowiadanie i pomysł. Ale jakoś nie czytało mi się płynnie, mimo że krótkie. I ciekawe podejście do tematu konkursu. Pozdrawiam

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

pablo026

Dzięki. Również pozdrawiam!

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Podobało mi się. Czytało się szybko i sprawnie. Każda scenka napisana świetnie, końcówka wymiata :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

soku1403

Super, cieszę się :D

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Super opowiadanie. Bardzo przyjemne mi się je czytało.

katia72

Dzięki, miło mi.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Dobre. Bardzo podoba mi się pomysł na „pierwsze razy”. Dotyczy niby czegoś fantastycznego – czarów – ale mówi o czymś zupełnie realnym – o ludziach. Szort zaczyna chwytać już od drugiego zdania (pierwsze dość sztampowe). Od razu pojawia się jakaś tajemnica, plusik też, że ruszyłeś mózgownicą i ubarwiłeś styl tym Tour de France. Dalej jest tak, jak lubię: konkretnie, na temat. Doceniam też dwuznaczność pierwszego fragmentu.

Drugi fragment już trochę gorszy. Ale tylko trochę. Miejscami odrobinę wypadałem z rytmu („Na zewnątrz padało. Szedł między drapaczami chmur.”); nieprzekonująco wypadła też próba odratowania dziecka przez lekarza, chyba zbyt pospiesznie potraktowana, ale przyznaję, że sam nie wiem, jak takie sytuacje wyglądają.

W trzecim już się pogubiłem. Podróże w czasie zawsze są pułapką i dla autora, i dla czytelnika. Spodobała mi się koncepcja jednego czaru w przód i jednego w tył, więc myślałem, że na tym poprzestaniesz. Poszedłeś jednak w tajemniczość i niezrozumiałość czasu.

Końcówka jest nieco ckliwa. List? (Minusik za „cię” z małej). Może i lepszy niż infodumpowa rozmowa, ale pospieszny, jakby limit gonił. Śmierć matki, rak płuc – dość ograne. Picie dla zapomnienia? Też. Hasło „czas leczy rany”? To akurat do mnie trafiło. Ostatnie słowo, „zachlipał”, również zbyt ckliwe.

Ogólnie II i III część wydają się pospieszone, więc gdyby ciąć to tylko w I, ale z kolei ta była najbardziej zrównoważona. Poza tym napisane bardzo przyzwoicie, brakowało tylko paru przecinków, a trafiło się kilka fajnych zdań. 

 

Gratuluję drugiego miejsca :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Przede wszystkim – bardzo fajny pomysł.

Nie mogę powiedzieć, żeby mnie jakoś szczególnie poruszyło. Przy takiej ilości znaków, wywołanie silnych emocji to jednak naprawdę wyższa szkoła jazdy… Muszę też zauważyć, że w zasadzie każda kolejna część podobała mi się odrobinę mniej od poprzedniej – a z dwojga złego, lepiej gdy tekst się rozkręca ku lepszemu, niż odwrotnie.

Na początku przypadł mi do gustu klimat – bar i magia. Jest coś pociągającego w tym połączeniu. W drugiej części nieźle rozwinąłeś główny pomysł, w sumie nie mam wiele do zarzucenia pełnej dramatyzmu scenie w szpitalu, choć chaotyczna końcówka drugiej części zostawiła mnie lekko skołowanego. Zakończenie nie chwyciło. Opisywanie podróży w czasie zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko na linii autor-czytelnik, a myśli Antoniego zawarte w liście do córki miały w sobie jednak zbyt wiele dosłowności. Co do opisów głównego bohatera, trochę mi też zgrzytało występowanie czarnoksiężnika obok czarodzieja.

Musiałem chwilę pomedytować nad komentarzem. Moja ogólna opinia o tekście jest pozytywna. Ujął mnie pomysł, nawet trochę się bałem, czy nie zbliżasz się w stronę takich, które sam mam w głowie : ). Sądzę, że gdybyś rozwinął objętość tekstu, mniej bym się czepiał, bo to, co odebrałem jako mankamenty wkomponowałoby się w całość.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Pierwsza scena bardzo mi się podobała. Oby więcej takich :)

 

Później dołączałeś kolejne wątki i do 10k znaków wrzuciłeś: magię, kuglarskie sztuczki, podróże w czasie, światy równoległe (popraw mnie proszę, jeśli coś pokręciłem), a pomiędzy tym wszystkim śmierć noworodka i niezapłacony rachunek w barze.

Z postawionego sobie zadania wywiązałeś się całkiem nieźle ;) myślę jednak, że wrzucanie tak wielu wątków do szortala to jak stąpanie po cienkim lodzie.

 

Każdy rozdział zaczyna się od imienia "Antoni”. Zabieg ciekawy i udany, poczułem, że budzę się z tym samym bohaterem, który spina ze sobą miejsca, które mają niewiele ze sobą wspólnego (bar, szpital, alternatywna przyszłość). Antoni trzyma opowiadanie w ryzach i nie pozwala mu się rozpaść.

 

Gratuluje drugiego miejsca.

Good luck :)

Warunki konkursowe spełnione. Bardzo ciekawa interpretacja tematu, spodobała mi się.

Napisane poprawnie, ale czegoś mi w tym tekście zabrakło. Być może zapijaczony mag nie zdobył sobie mojej sympatii wystarczająco szybko. A może poszło o chaotyczność i takie przeskoki, że sam główny bohater nie wiedział, co się dzieje. Może o to, że skoro raz córki nie uratował, to skąd wzięła się żywa? Ech, te niedopowiedzenia.

Fabuła z tych prostych, nastawionych na wzruszenie czytelnika. Czyli niezupełnie dla mnie. ;-)

Przesłanie może nie nadmiernie moralizatorskie, ale jednak trącące banałem. Oczywiście, że nie należy rozmieniać się na drobne i przepuszczać czarodziejskiej fortuny na pierdoły.

Babska logika rządzi!

Witaj!

Bardzo intrygująca historia. Pomysły są, ale wykonanie pozostawiło sporo do życzenia. Potykałem się o, jakby to ująć, nieporadne(?) zdania. Na błędy nie zwracam uwagi dopóki mogę płynąć przez tekst. I wtedy jestem kontent. Tutaj niestety nie do końca. Duży plus za fabułę, choć aby w pełni wszystko mialo sens to trzeba się czasem cofnąć, ale mam nadzieję, że taki był zamysł. Najgorzen moim zdaniem wypadł pierwszy fragment. A najlepszym momentem była kobieta w szpitalu, najpierw pomyślałem, że jest chora a okazało się, że chodzi o poród. Podsumowując, świetne pomysły, do wykonania trochę bym się poczepiał, ale opowiadanie jest naprawdę bardzo dobre.

Pozdrawiam!

Edit: Przykłady moich potknięć (czyli czepiam się, nie twierdzę, że słusznie):

"Obserwowali w milczeniu, jak kapeador drażni się ze zwierzęciem, zwodząc go w ostatniej chwili." – go, a nie je?

"– Nie. To nigdy nie zdarza się mnie. Nie za pierwszym razem" – dziwnie to brzmi. Raczej "To nigdy mi się nie zdarza", niż "nie zdarza się mnie"

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Przeczytałam z przyjemnością. Spodobał mi się pomysł, choć nie wydaje mi się szczególnie świeży. Chciałabym wiedzieć co powodowało jednorazowość czarów i czym były pozostałe Cuda i stracone czary. Ale sama nie wiem, czy to zarzut czy wręcz przeciwnie – dowód na to, że opowieść jest na tyle zajmująca, że chce się jej więcej. Tak czy inaczej czuję pewien niedosyt, ale on chyba bardziej wiąże się z emocjami, niż treścią. Bo pomimo, że tekst podobał mi się, to jakoś szczególnie mnie nie poruszył, niestety.

 

EDIT:

A, taki jeszcze źle dźwięczący drobiazg:

 

Słońce na zmianę zachodziło i wschodziło, oświetlając sylwetki ludzi, których życia przewijał niczym taśmę magnetofonową.

Mężczyzna czuł, jakby ktoś wywijał go na lewą stronę.

Wybaczcie zwłokę, ale kiepsko sobie radzę z porażkami.

 

funthesystem

Dzięki. Ciąłem z prawie 19k znaków.

 

Nevaz

Gracias. Jak wyżej.

 

Nimrod

Zabieg z imieniem celowy, spasibo.

 

Finkla

Merci beaucoup. Przesłanie jest troszkę głębsze i dotyka innej płaszczyzny, ale uderza zdecydowanie mocniej w męskie umysły.

 

Mytrix

Obrigado.

 

Werwena

Danke.

 

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Musze zapytać, bo nie daje mi to spokoju: Czy córka z jednego wymiaru i Melania z drugiego to jedna i ta sama osoba (tak założyłem), czy tylko pachną tak samo?

Cobold

Kurtyna opadła, więc mogę udostępnić moje info dla betujących.

 

iHUGE SPOILER ALERT!

Timeline wygląda tak, że w ,,akcji’’ Antoni jest 40+, natomiast w liście i przed podróżą w przyszłość jest 20+. Od poznania się Antoniego i Melanii w barze, a porodem mijają dwa lata. Gdy Antoni wraca do ,,starego świata’’, córka oznajmia, że matka nie żyje od 2 lat.  Rak płuc został użyty jako cecha, która miała połączyć obie kobiety (palaczka, zapalniczka – choroba). ,,Niedopowiedzeniem’’ ma być fakt, że Melania po śmierci w ,,starym świecie’’ postarała się odszukać Antoniego w innym wymiarze i przywrócić córce choć jednego rodzica. Antoni nie mógł wiedzieć o chorobie, bo Melania w ,,starym świecie’’ miała 20+ lat, a zachorowała około 40stki. Poznana w barze, była już ,,po chorobie’’.

PS. Córka pachnie cynamonem, jak Melania, nie dlatego, że to ona. Tylko, może mnie poprawcie, ale gdybym był dziewczyną i zmarłaby mi mama, która miała charakterystyczne perfumy, pewnie sam bym ich zaczął używać, by czuć się mniej samotnie.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

A tak to sobie wykombinowałeś… Bardziej jako światy alternatywne, a ja założyłem ciągłość między nimi.

Myślałem, że mamy tutaj paradoks podróży w czasie i Melania jest córką bohatera, starszą już o te około 20 lat, a wrodzona choroba ich dziecka jest właśnie efektem kazirodczego de facto związku. Myślałem też, że uchwycona na fotografii matka dziewczyny z przeszłości jest podobna do Melanii, no bo jest… matką Melanii.

No i wyszedłem na dewianta…

Shadziowaty, mam jeszcze do Ciebie pytanie, a nawet dwa. Dlaczego nie czytasz tekstów konkurencji? A jeśli czytasz, to dlaczego nie komentujesz? 

Pytam głównie z powodu tego:

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

:)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

funthesystem

To cytat, który wypowiada Hemingway w ,,Północ w Paryżu’’. Jest tam również drugi, który po części tłumaczy moje podejście.

Moja opinia o tekstach konkurencji jest taka, że ich nienawidzę. Jeżeli są marne, to ich nienawidzę, bo nienawidzę marnego pisarstwa. A jeśli są dobre, będę zazdrosny i znienawidzę je jeszcze bardziej. Nie chcesz opinii drugiego pisarza.

Jak łatwo zauważyć na moim profilu, publikuję tu tylko na konkursy, by nakarmić trochę swoją konkurencyjną naturę. Chcąc nie chcąc, jury musi czytać i oceniać, a każdy komentarz od innego użytkownika/rywala to już miły bonus.

 

Jeżeli komuś zależy na mojej ocenie, może zawsze mnie zaprosić do betowania swojego tekstu albo zapytać o opinię w prywatnej wiadomości. Ale od razu zaznaczam, że z góry nienawidzę jego utworu. Pytanie tylko – z którego powodu?

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

A nie jesteś tak po ludzku ciekaw, z czym wygrałeś (z większością tekstów) i z czym przegrałeś? 

Utworów znanych pisarzy też nienawidzisz? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Przejrzałem inne teksty, opinię znasz.

Absolutnie, do szpiku kości.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

To współczuję :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ale czego?surprise

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Tej nienawiści. Bo jak można się cieszyć z dobrej literatury, skoro się ją nienawidzi? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Oczywiście, że można. Ta nienawiść to dodatkowa motywacja, by swoją literaturę czynić wspanialszą. Nie zrozum mnie źle, nie uważam się za lepszego od nikogo na tym portalu. Na każdym kroku jedynie podkreślam, że musisz być pewnym swoich możliwości, dążyć do ciągłej ich poprawy oraz sprawdzać się tak często jak to możliwe. To bardziej wieczna walka ze sobą niż z konkurencją, ona jedynie pozwala ci się łatwiej uplasować w środowisku. Ja od siebie zawsze wymagam wygranej, piszę teksty, które mają wygrać, bez względu na to czy staję w szranki z portalowym debiutantem czy z laureatem Hugo.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Chyba trochę bardziej rozumiem. 

Jeśli dobrze pamiętam to Stephen King radził, żeby nie starać się nikomu dorównać – nawet najlepszemu pisarzowi – tylko zawsze chcieć być lepszym. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Ech, dla mnie zbyt skomplikowane, żeby było fajne. Nawet tłumaczenie z komentarza:

 

Joseheim, SPOILER ALERT, Antoni we ,,własnym” świecie wskrzesił córkę, po czym wyruszył w przyszłość. Tam po czasie zapomniał o ,,własnym" świecie. A gdy chciał się cofnąć, rzuciło go o tyle lat do tyłu o ile się przeniósł w przyszłość. Czyli wrócił do własnego świata, w którym przegapił dobre 20 lat. A że ten drugi świat/przyszłość były inne, wiesz, musiały być. Efekt motyla. Chyba nie aż tak skomplikowane? :D

 

nie ma dla mnie sensu. Piszesz tu, że Antek, gdy chciał się cofnąć, rzuciło go o tyle lat do tyłu o ile się przeniósł w przyszłość. Czyli, jak na Cienia Burzy mózg nieduży, wychodzi mi, że: 0+20-20=0, przy czym 0 to rok narodzin (albo raczej nienarodzin) córeczki, bidulki. Córeczki, której, nota bene, “wskrzeszenie” się jednak nie udało. Ergo, według tego, co piszesz, powinien wrócić do tego samego roku, a nie roku 0+20. Nie odczułem też tego jego “zapominania”, gdzieś mi to umknęło.

Poza tym nie pasuje mi ta matematyka do rzeczywistych wydarzeń w tekście. Po tragedii w szpitalu Antonii cofa się o x lat, a mimo wszystko znajduje się nie w przeszłości, a w przyszłości, w której jego córka jest już dorosła, a żona – martwa. Nawet jeśli założyć, że to rok narodzin córki nie był rokiem 0, tylko rokiem 0+20, cofnięcie się o te -20, do rzeczywistego roku 0, nie powinno sprawić, że bohater ląduje znów w roku 0+20. Albo nawet 0+40, sam już nie wiem.

A potem pojawia się do tego wszystkiego jeszcze inny wymiar, co już zupełnie uniemożliwia dochodzenie jakiegokolwiek sensu w tym wszystkim, bo wychodzi mi, że rok 0 w jednym wymiarze jest rokiem 0+20 w drugim, czy jakoś tak. O ile z samym czasem może dałoby radę jeszcze jakoś ogarnąć, choćby kombinując z cudem wskrzeszenia jako punktem zaczepienia (nie wiem, coś na kształt konceptu, że Atonii nie zdołał wskrzesić córki, bo zużył ten czar… na wskrzeszenie córki, w jakimiś innym gdzieś i kiedyś), to jednak kolejna płaszczyzna czyni wszystko zdecydowanie zbyt skomplikowanym i wielomożliwościowym, bym potrafił dotrzeć do jakiegoś jednoznacznego sensu, mając tylko tę wiedzę, którą przekazujesz mi w samym tekście. Ba! Nawet spoiler alerty tutaj nie pomagają, a wręcz przeciwnie. Szczególnie ten o matce umierającej w jednym wymiarze, ale przenoszącej się do drugiego, by zapewnić córce chociaż jednego rodzica, czy coś takiego. Po tym już zupełnie, ale to zupełnie zgłupiałem.

Generalnie, przeorałeś mi mózg, a rezultat jest taki, że z całego tekstu i wszystkich Twoich wyjaśnień wyciągnąłem dla siebie tylko jeden wniosek: to Ty przekombinowałeś – szczególnie z tym mieszaniem wymiarów – a nie ja jestem tępa strzała.^^

Zostawiwszy już w spokoju fabułę, poczepiam się jeszcze rzeczy innych. I tak:

Wykonanie. Bardzo lubię Twoje pisanie i cieszę się, że na ten tekst trafiłem już po porządnym doszlifowaniu, bo wygląda to ładnie, naprawdę. Niemniej, z jakiegoś powodu, dosyć często – szczególnie na początku – potykałem się o pojedyncze zdania. Zaczęło się już od tego krzesła i Tour po Francy. To o iskierkach na przegubie też musiałem przeczytać ze trzy razy. Najpierw po prostu przeczytałem, potem przeczytałem, by dowiedzieć się, co właśnie przeczytałem, a później, by się upewnić, że faktycznie przeczytałem to, co właśnie przeczytałem. W dalszej części też się zdarzały takie zgrzyty, ale – jak już się rzekło – w ilościach skromniejszych. Niemniej nie ułatwiało mi to ani czytania, ani rozumienia tekstu.

Koncert też nie wyszedł najlepiej, bo choć jakaś gra na emocjach rzeczywiście była, to nie słyszałem muzyki zbyt głośno. A szkoda, bo zupełnie ładna.

Z plusów, to oczywiście koncept bohatera i jego “przypadłości”. Pomysł daje naprawdę spore pole do popisu. Szczególnie podobał mi się ten fragment o manipulowaniu istotą czarów, by móc je ponawiać (choć cały list raczej zbyt łopatologiczny i taki jakiś… naiwny, jak na mój gust). Zresztą sam Antek fajnie Ci wyszedł; czuć w nim zarówno moc – ogromną potęgę tej mocy – którą dysponuję, jak i wewnętrzne cierpienie, rozterki, zagubienie, wściekłość. a przy tym kolo daje się polubić. Jakoś tak naturalnie, sam z się.

Taka postać aż się prosi o rozwijanie.

Klimacik w opowiadaniu. Z jednej strony trochę patetyczny – ja, jeden z najpotężniejszych, ale przeklęty czarnoksiężnik – z drugiej nieco melodramatyczny – wiedział, że już nigdy nie zdoła spojrzeć jej w oczy – a z trzeciej po prostu jakiś taki… oldskulowy, a przy tym zwyczajnie sympatyczny. Scena w barze od początku do końca wizualizowała mi się jako migawka z Hameryki lat sześćdziesiątych, a nie z podrzędnej knajpy gdzieś na rogu ulicy Żadnej i Nijakiej w Nigdzie Średnim koło Pcimia (nie, żebym miał coś do Pcimia). Barman – najpierw chamski burak, potem prostak “piejący z zachwytu” – trochę mi burzył tę koncepcję, ale i tak trudno było mi się z niej wyrwać aż do końca opowiadania. A może wcale się nie wyrwałem, bo zwyczajnie tego nie chciałem? I nadal nie chcę.

Koniec końców wyszło Ci zupełnie ładne opowiadanie, które, pomimo dokumentnie pokiełbasionej fabuły – a zasadniczo to może właśnie przez nią – wciąga i pewnie zapadnie w pamięć (ale o tym przekonamy się za jakiś czas). Szkoda tylko, że historia, zamiast westchnienia zachwytu, wywołała u mnie jęk irytacji, zamiast OMG, zrobiła mi WTF, zamiast wbić w fotel, rzuciła na glebę.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Cień

Ja ci te osie czasu, kurwa, rozrysuję :D Rok w jednym wymiarze to również rok w drugim, chodzi tylko o przesunięcie, wyobraź sobie papierosa wysuniętego z paczki. Jeśli przetniesz paczkę nożem, to jedna fajka będzie dłuższa, przecięta w innym miejscu, jednak będzie się stykać z resztą. Tak działa w moim świecie podróż w czasie.

Jedynie pojawienie się Melanii praktycznie od razu po śmierci, swego rodzaju ,,dogonienie Antoniego’’ jest tutaj niejasne. Ale to ma być niejasne i niedopowiedziane, dla potomnych.

 

Co do wykonania, to ciężko nie potykać się o zdania, jeśli praktycznie połowę musiałem uciąć. To tak jakby ci ktoś wyjął w mieście co drugą płytę chodnikową.

 

A tu masz napomknienie o tym, że niemal po sekundzie od przeniesienia się ledwo co pamiętał. Wyobraź sobie co mu zostało w głowie po 20 latach :D

Antoni złapał się za głowę. Najświeższe wspomnienia wydawały się nieuchwytne niczym sen po przebudzeniu. Pozbawione sensu klisze wymykały się ze szponów jego świadomości. Choć znajdował się w wymiarze, w którym nic z tych wydarzeń nie było rzeczywistością, ból niemocy wciąż go kaleczył.

 

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Może porzuć pisanie i zostań malarzem?^^

Teraz już w miarę wszystko łapię, ale z tekstu nie wykoncypowałbym tego za ruską obronę przeciwrakietową.

Uporządkujmy to trochę dla osób nielubiących jaskrawych kolorów.

 

1. W wymiarze właściwym, nazwijmy go “A”, w roku 0 Antonii wskrzesza swoją córkę, którą ma z kobietą będącą Melanią, ale nie mającą tak na imię, a która poznał w roku, zapewne 0-2.

2. W roku 0+x (trochę czasu na tym chlaniu musiał spędzić) Mag przenosi się do wymiaru niewłaściwego (”B”) do roku 0+x+2.

3. Antonii w Wymiarze B spędza dwadzieścia lat i zapomina, że to nie jego wymiar i ulatuje mu ze łba wszystko, co przeżył do tej pory.

4. W roku 0+20 Antonii poznaje Melanię, którą poznał już przed rokiem 0 w wymiarze A, pod innym imieniem.

5. W roku 0+20+2 Melania rodzi – po raz drugi – tę samą córkę, którą urodziła w wymiarze A,ponownie martwą, a Antonii tym razem nie daje rady jej wskrzesić. Cała akcja jest prowokacja Melanii, która już nie żyje w wymiarze A, ale znalazła się żywa w wymiarze B. i chce, by Antonii, pod wpływem kolejnej wielkiej traumy zrobił ten sam krok co kiedyś i wrócił do swojego wymiaru i swej dorosłej już córki (hardkore że masakra). Prowokacja się udaje.

6. Antonii ląduje w wymiarze A w roku 0+20 i poznaje swoją dorosłą już córkę.

 

Tak ujęta ma to sens, ale… Gdzie się podziało te dwadzieścia lat w opowiadaniu?Historia, jak dajesz do zrozumienia, zaczyna się w momencie, gdy Antoś ląduje w wymiarze B, ale tam jest już łysy, z siwiejąca brodą i w ogóle. A dwa lata później rodzi mu się córka i wraca do wymiaru A, w którym też minęło już dwadzieścia lat. Tak więc, wychodzi mi, ze gość nie przeniósł się w czasie za pierwszym razem o dwa, a o dwadzieścia lat właśnie, choć za drugim już – być może – cofnął się tylko o dwa lata. Czy to jego nagłe pojawienie się w knajpie nie ma nic wspólnego z czasoskakanką? Ale w takim razie po co to, tylko dodatkowe mieszanie i utrudnianie zrozumienia tekstu.

Kolejna sprawa, to śmierć Melanii. Piszesz, że pojawiła się w wymiarze B zaraz po śmierci, a mnie wychodzi, że miedzy jej zgonem w wymiarze A, a pojawieniem się w wymiarze B jest różnica dwóch lat:

Śmierć Melanii następuje w roku 0+18 w wymiarze A, natomiast jej pojawienie się w wymiarze B następuje w roku 0+2+18. Babka po śmierci też przeskoczyła sobie o te dwa lata, jak Antonii?

No i gdzie w tym wszystkim alter-ega bohaterów z wymiaru B? Czy ten wymiar, wraz z wszystkimi zamieszkującymi go od początku ludźmi został stworzony dopiero w momencie, gdy pojawił się w nim Antonii?

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

By odpowiedzieć na pytanie o barze – znowu powracam do zapominania ,,starego świata’’. W pierwszym szkicu listu Antoni wspominał jeszcze o tym, że może o nich zapomnieć, ale to nie przetrwało licznych cięć. Faktycznie, nie było to łopatologicznie wytknięte, ale zostawiłem wskazówki. Nawet to, że Antoni przyznał, że często zdarza mu się budzić po pijaku w różnych przybytkach, co znaczy, że ma już sporo wspomnień z ,,nowego świata’’. Tak jest, 20 lat chlania w ,,nowym świecie’’ spowodowało, że wyglądał dużo starzej niż to 40+, które miał w tamtym momencie. W momencie kiedy pierwszy raz spłodził córkę był 20+, po raz drugi już 40+. Niekoniecznie tę samą córkę i niekoniecznie taki był plan Melanii. Myślę, że oryginalnie Melania wyruszyła, by jakoś namówić go do powrotu. Ale może ponownie się w nim zakochała i nie mogła go puścić, może chciała sobie z nim ułożyć życie po śmierci, w nowym wymiarze. Może również zaczęła zapominać po co tu przybyła po śmierci. Nie znam jej motywacji. Ale kiedy zrozumiała, że nie odratuje córki po raz drugi, jeśli o tym pamiętała, pogodziła się ze stratą Antoniego, pocieszając się faktem, że może jemu uda się wrócić.

 

Pojawienie się Melanii i dogonienie Antoniego o te dwa lata to taki paradoks. Czas nie obowiązuje śmierci. Zresztą nie jestem pewien czy ona chciała się tam pojawić czy jakaś siła sama ją tam pchnęła. A może po prostu śmierć rzuciła ją tam z przekory. Nie rozumiem do końca życia, czasu i śmierci w naszym świecie, co dopiero w innym.

 

Dana osoba może istnieć tylko w jednym wymiarze w danym momencie. Nie może być alter-ega. Myślę, że gdyby Melania zmarła kilka dni/tygodni po tym jak Antoni się przeniósł w przyszłość i tam go znalazła, to ten poznałby ją i zrozumiał, że zmarła w tamtym.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Matematycy?

Przynoszę radość :)

Anet

Aż tak z nami źle? laugh

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Hmmm. U Blacktoma dziś pisałam, że ma bohatera marysujkę, i tutaj trochę też takie mam odczucia, tylko to “marysujek” w drugą stronę – przeklęty, zrozpaczony, z parszywym losem, wszechmocny przez chwilę, ale tak naprawdę to bezsilny… Tak się miota od wszechmocy do bezmocy, bruździ w wymiarach i czasie, i zrobił mi się z tego chaos. Ale bądź co bądź to ciekawy bohater i ma zróżnicowane cechy, więc go akceptuję. Każdemu zdarza się robić podobnych, a niektórzy są nawet kultowi, więc…

Rozrysowałeś plastyczne obrazy, widziałam w głowię tę historię. A największym plusem jest jej (szuka intensywnie dobrego słowa) dojrzałość cierpkość realizm emocjonalny, który rzadko widzę na naszym portalu i nie wiem, czy mnie się kiedykolwiek chociaż podobny udało osiągnąć. Nie będę się dalej rozwodzić nad subiektywnymi szczegółami, zagłosuję na tak ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Naz, słowo “marysujka” brzmi naprawdę okropnie.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Funie, delikatnie to ująłeś. ;)

 

Naz, za Wikipedią: …w przypadku mężczyzny używa się określenia Gary Stu, ewentualne Marty Stu czy Larry Stu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

A mnie się “marysujka” podoba. Jako słowo, nie jako zjawisko. :-) Uważam, że to ciekawe spolszczenie. Nieco to u zwykłe w oczy dziabie, ale trudno.

Babska logika rządzi!

Aaa wiecie co, chyba się oswoiłam, bo na Polskiej Fantastyce często tego używają. Chyba mc też mi tak pisał. I ładnie mi brzmi. Reg, dzięki za naukę, dostosuję! Larry Stu brzmi nieźle ;D

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

O ile zazwyczaj nie przeszkadzają mi spolszczenia, to jest wyjątkowo paskudne. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

c21h23no5.enazet

Dzięki za ,,taka’’ i za ,,marysujkę’’ :D Aczkolwiek, nie jestem pewien jakie cechy wyczytałaś w Antonim, ale muszę się za nim wstawić i przypomnieć, iż mój bohater w pierwszej scenie jest pijany + lekka amnezja, w drugiej jest postawiony w bardzo trudnej sytuacji, w trzeciej jest tuż po ciężkim przeżyciu, a w liście jest prawdopodobnie pijany – jak również po dość traumatycznym wydarzeniu. Innymi słowy, cechy charakteru tylko do pewnego stopnia obowiązują w tych sytuacjach, a jedną która wypływa na powierzchnię to nieustępliwość. Owszem, ładuje się z jednego gówna w jeszcze gorsze, ale ciągle szuka rozwiązania. Z jednej strony ciągle goni za potęgą, tonie w pasji wymyślania zaklęć, z drugiej jednak pragnie założyć normalną rodzinę, pomagać ludziom, zrobić użytek ze swojej mocy. 10k znaków to bardzo mało i faktycznie ilość psikusów płatanych mu przez los jest duża, ale facet nie użala się nad sobą, a chyba tylko to mogło popsuć ten charakter. 

 

EDIT:

PS. W twoim konkursie jest dużo większy limit znaków. Myślę, że będziesz zadowolona z tego co tam szykuję ;)

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Sorry, Winnetou, byłam na nie.

Po pierwsze, uważam, że nie zawarłeś w treści tego kolorowego rysunku. A szkoda – dużo wyjaśniał.

Po drugie, fabuła bazująca na ogranych chwytach – śmierć w rodzinie – słabo do mnie trafia. Za dużo w niej obyczajówki i grania na emocjach czytelnika. Nie ze mną te numery, SHADZIU.

A miałeś świetny pomysł na ograniczenie czarów. Lubię, kiedy magia ma swoje ograniczenia, kiedy nie można rozwiązać każdego problemu pstryknięciem palcami. Ale niepotrzebnie zaciągnąłeś ten swój pomysł w stronę chaotyczno-emocjonalną.

Babska logika rządzi!

Finklo, rozumiem, innym razem ;)

Po pierwsze, rysunek i inne spoiler alerty to tylko i wyłącznie moja interakcja z czytelnikami. Nie jest częścią utworu.

Po drugie, piszę o emocjach, które są ważne dla mnie. Które mnie poruszają w danym momencie. Jeżeli zacząłbym pisać w komediowym tonie, będąc w żałobie, te uczucia nie byłyby prawdziwe. Także, następnym razem, proszę, nie odbieraj mojego pisarstwa jako próba gry na twoich emocjach. Spróbuj przeżyć je razem ze mną. Pewnie moje próby przekazania ich są mizerne, ale jednak się staram. Może akurat dla ciebie to tani chwyt, może przeżyłaś już wszystkie przykrości, które spotykają ludzi na co dzień. Albo po prostu los cię oszczędził i nigdy nie przyszło ci zetrzeć się z szarą rzeczywistością (taką mam nadzieję). Dla mnie, jednak był to pierwszy raz. Tak naprawdę, mój konkursowy Pierwszy Raz był właśnie próbą charakteru, starcia się z ideą – ile człowiek dałby za to, by mieć moc Antoniego, choćby w jednym wymiarze, choćby raz. By móc przywrócić kogoś do życia.

Ogólnie, robiłem w przeszłości takie głupstwa, jak pisanie pod innych. Szukanie motywów, które są akurat modne, dobrze siadają na psychice. Często nieźle na tym wychodziłem pod względem nagród czy pochlebstw, ale zawsze czułem pewien niedosyt. Dzieło nigdy nie było w pełni moje. Historia nie była tą, którą chciałbym opowiedzieć. Nie czułem, że włożyłem w dany tekst serce. Tym razem jest odwrotnie. Ten tekst jest mój, prawdziwie mój. Ceną, którą za to zapłacę będą mieszane odczucia wśród odbiorców, zarzuty takie jak twój i ja to biorę na klatę. Bardzo mi miło, że tekst dostaje fajne recenzje, tu jakieś miejsce na podium, tam jakaś nominacja, ale cel jest taki, by pisać coraz lepiej, coraz prawdziwiej i coraz prościej. Tylko to ostatnie mi tym razem nie wyszło :D

Do rzeczy, droga Finklo, wiesz, że mam do Ciebie słabość, bardzo szanuję Twoje merytoryczne porady, poprawki i wszelkie korekty, ale nigdy więcej nie pisz do mnie takich słów:

Ale niepotrzebnie zaciągnąłeś ten swój pomysł w…

bo jest mi zwyczajnie przykro, gdy coś takiego czytam :(

 

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

Rysunek. No, nie mógł być częścią utworu. Ale brakowało mi w tekście informacji, które ze sobą niesie. Przez to odebrałam opowiadanie jako bardzo chaotyczne, nie wiedziałam, o co chodzi, dokąd się mag przeniósł, kto żyje i dlaczego.

Emocje. Bardzo nieufnie do nich podchodzę. Owszem, jakieś tam odczuwam, ale się z nimi nie afiszuję. One są moje, nie świata i światu nic do nich. Żywiołowe ich okazywanie uważam za dziwne. Takie zachowanie przystoi małym dzieciom i wtedy wygląda słodko. Kiedy dorośli robią coś takiego, wygląda cyrkowo, nie bardzo wiem, jak mam się zachować. Jeszcze pół biedy z pozytywnymi… Zazwyczaj uciekam w żarty albo uświęcone tradycją rytuały: owacja na stojąco w teatrze, spokojny marsz w kondukcie pogrzebowym, śpiewanie na stadionie, słuchanie opowiadającej coś osoby, objęcie jej… Pozytywne czy negatywne – źle się czuję, kiedy coś takiego widzę: jakbym podglądała ludzi podczas czegoś bardzo intymnego. A w literaturze jeszcze gorzej – niezręczność wznosi się na następny stopień, bo mam świadomość, że te postacie razem ze swoimi problemami zostały wymyślone. Więc co się będę przejmować kłopotami ludzików istniejących wyłącznie na papierze albo w pamięci komputera?

Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak krytyka Twojego stanowiska. Nie. Staram się wyłącznie wyjaśnić własne, wytłumaczyć, dlaczego na mnie takie teksty nie działają. O ile da się to wytłumaczyć.

bo jest mi zwyczajnie przykro, gdy coś takiego czytam :(

Kurczę. Przepraszam, nie chciałam sprawiać Ci przykrości. Wystarczy informacja, że głosowałam na nie. To były tylko i wyłącznie moje wrażenia, zapewne odmienne niż w przypadku 99% populacji. Nie przejmuj się.

 

PS. Uch, strasznie długo mi się pisało ten komentarz – trudny temat.

Babska logika rządzi!

Zaciekawiło, napisane nieźle, fajna zabawa z treścią, bardzo dobry pomysł na “pierwszy raz”. Ale z tym przenoszeniem się w czasie/wymiarach namieszałeś jakoś tak… bez efektu “wow!”. Za dużo chaosu, nie ma zagadki czy twistu, którą byś mnie zaskoczył. Ot, sztampowa utrata pamięci z przeniesieniem bohatera w inny świat, z inną (już martwą) ukochaną, a córka żywą. List z finału w ogóle bardzo sztucznie napisany wyszedł. Ogólnie byłam niestety na NIE, mimo że tekst kupił mnie formą i pomysłem.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Finkla

No, namieszałem solidnie, ale ponownie muszę się zasłonić presją limitu znaków. 5k więcej i by było wszystko jasne. Absolutnie nie zabrzmiało to jak krytyka mojego stanowiska. Bardzo się cieszę, że przedstawiłaś swoje, co więcej, myślę, że jestem dużo bliżej zrozumienia twojego podejścia. A co do tej przykrości, to też może źle dobrane słowo. Chodziło mi po prostu o to, że wszelkie ingerencje w sam proces powstawania tekstu, wykorzystanie czy zmarnotrawienie pomysłów, kierunek poprowadzenia nie akcji, a znaczenia oraz motywu są krzywdzące dla każdego autora i jedyne emocje, które mogą wytworzyć to wrogość i niechęć.

 

Tensza

Dzięki. Bez względu na werdykt, cieszę się, że coś tam się jednak spodobało.

Jesteś pisarzem? Mień się najlepszym. Ale nie jesteś nim, póki ja jestem w pobliżu. Masz wątpliwości? To włóż rękawice, sprawdź z czego jesteś ulepiony. Zacznij wymierzać ciosy za to w co wierzysz. Boksuj w klawiaturę, na litość boską!

*_* Obietnica opowiadania na Science 2017? Oczy mi się zaświeciły :D

Przyjmuję obronę bohatera. To spora sztuka, w takim maleńkim tekście zrobić tak złożoną postać ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ładny tekst. Interesująca historia. Wzruszyła.

Nowa Fantastyka