
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Wielce Szanowny Wielki Przeorze.
Przepraszam, że dopiero teraz piszę ten list, ale dotychczasowe moje poszukiwania spełzły na niczym. Odwiedziłem był Jerozolimę, kolebkę nowych Religi. Było to trudne doświadczenie. Emocje mieszkańców tych okolic oscylują na granicy szaleństwa. Strach i nienawiść są w nich tak splątane jak modlitewne sznury. Pielgrzymi trzech nowych Religii, odwiedzający swe święte miejsca, szukają nie wiary, a namacalnych jej śladów, których przecież nie sposób dotknąć ręką. Nie znajdując wiele rzucają się na pamiątki – "rzeczy", które mają utrwalać ich wizytę w świętym miejscu i być świadectwem ich wiary.
Czy nic tam nie znalazłem? Niewiele, ale dużo zarazem. Dwójka małych dzieci, którym pielgrzymi świętych miejsc z pogardą rzucali jałmużnę. Poczułem ich wstyd i ból, który przełamywali potrzebą pomocy chorej matce i zapewne młodszemu rodzeństwu. I ich Wielką Wiarę w lepsze życie, gdy dołączą do ojca i przodków.
Potem był Rzym o Wielki Przeorze. Tu me rozczarowanie zgłębiło się. Tysiące pielgrzymów tłoczących się, aby usłyszeć głos swego Wielkiego Przeora Papieża. Oczekiwanie, ale jakże puste. Marzenia, aby dotknąć Wielkiego Przeora Papieża, zrobić z nim fotografię, zamienić słowo i utrwalić je, ale nie w Prawdziwej Pamięci tylko tej odtwarzalnej.
Obojętność i chciwość doznań. Doznań, których pozbawił ich zbudowany przez nich samych świat. Zapomnieli o innym świecie. Szarpią się niczym psy uwiązane na łańcuchach.
Zwiedzając okolice spodziewałem się, że ludzie wsi – żyjący bliżej natury będą inni. Różnica była nieznaczna. I tu emocje związane były nie z wiarą, a doczesną chciwością – potrzebą doścignięcia miasta.
Potem był Paryż, Londyn, Berlin, Praga i pustka, którą potęgowały splątane żądze życia. Ich świątynie w błyskach fleszy miały w sobie mniej wiary niż krzyk przekupnia staroci na bazarze. I nie sądziłem już, że me poszukiwania dadzą jakiś efekt. Szykowałem się z rezygnacją do podróży na kontynenty wojny i przemocy – spodziewając się tam raczej ukojenia w śmierci niźli znalezienia celu mej podróży.
W myślach już układałem do Wielkiego Przeora list sprawozdawczy. Ale jakże tu wytłumaczyć, że dwieście lat poszukiwań i szkoleń empatów, których los ja mam smutny obowiązek dźwigać – spełzło na niczym?
Z wulgarnej, oświetlonej latarniami nierządu Pragi udałem się do Warszawy. I tu rozczarowanie pośpiechu zmyliło mnie. Zmęczony udałem się do małej świątyni. Pusto w niej było, ale wiara tych nielicznych elektryzowała.
Starowinka w chustce na głowie miała oczy pełne tęsknoty. Czułem jej smutek i głęboką wiarę, że wróci na miejsce swych narodzin.
Chcąc dowiedzieć się gdzie – odczekałem, aż skończy swe modły i poszedłem za nią. Gdy zorientowała się, że idę jej strach spowodował panikę. Uciekła biedaczka omal nie umierając na serce. Dziś wiem już, że to przez ogoloną głowę. Wzięła mnie za naszych pseudo naśladowców szerzących strach i nienawiść.
Poczułem wtedy nadzieję, choć u empaty samodzielne odczucia są rzadkością.
Medytując i odtwarzając odczucia staruszki zdecydowałem skierować się na południe tego kraju. Podróżuję pieszo. Aby wzbudzić życzliwość mieszkańców zrzuciłem zachodnie ubrania, wzułem sandały i przywdziałem klasztorne szaty. Za drobne przysługi jestem tu goszczony niczym Książe, choć i zdarza się, że poszczują psami, które boją się mnie tak jak i ich właściciele. Osiągam stan równowagi.
Powoli przyswajam ten szeleszczący i śpiewny język. Zaczynam rozumieć proste słowa i zdania. Szukając Źródeł wiary kieruję się ku Świetlistej Górze, którą zwą Jasną Górą, a która przyciąga setki tysiące pielgrzymów. Sądzę, że znajdę tam nasz cel.
Wielce Szanowny Wielki Przeorze.
Świetlista Góra w Częstochowie jest tym, co nasze klasztory. Choć zaludniają ją setki mnichów, codziennie odwiedzają tysiące ludzi – jest pusta. Ludzie nie szukają tu wiary. Płacą za modlitwę, za odwiedzanie, za rzeczy. Sądzą, że to zbliża ich do wiary, a ich rozbiegane oczy żądne są wrażeń, których nie zaznają. Grubi mnisi w białych szatach śmieją się i nadstawiają tace.
Wiara tych nielicznych nie jest wstanie przebić się przez znudzoną i zmęczoną obojętność pielgrzymów, którzy myślą już o powrocie do domu.
Więcej wiary czułem w malutkich kościółkach, których jest najwięcej na południowym wschodzie tego kraju. Tam też kieruję się mijając po drodze tysiące ludzi, których wypełnia chęć przeżycia czegoś wielkiego, czegoś, czego w tym mieście już nie ma.
Wielce Szanowny Wielki Przeorze.
Bardzo martwi mnie informacja, o pogorszeniu się zdrowia Wielkiego Przeora. Czuję jednak, że zbliżam się do celu mej podróży. Południe tego kraju pulsuje spokojem i głęboką wiarą. Wiarą, którą my poprzez tysiąclecia utraciliśmy – zamknięci w klasztorach i samych siebie. Czuję, że odzyskamy wiarę, że uda się nam przekierować czakramy. Jest ich tu wiele, tak wiele jak klasztorów w naszym kraju. Będę szukał sposobu, ale wpierw muszę wierzyć jak ci ludzie tutaj. Jeśli się uda, Wielki Przeor będzie mógł służyć swą wiarą i mądrością jeszcze setki lat, gdyż to wiara daje nam życie, a nie jak sądzą lekarze tego świata „geny".
Wielce Szanowny Wielki Przeorze.
Próbowałem. Teraz już wiem. Czakramu nie tworzy ziemia – jak sądzili nasi założyciele. Czakramy tworzy wielka wiara ludzkiego umysłu. Setek ludzi. To ich energia tworzy nową rzeczywistość. Nasze czakaramy wygasły, jak nasze serca. Czuję, że nie potrafiłbym wrócić do klasztoru. Moja misja skończyła się niepowodzeniem.
Żegnam więc Wielkiego Przeora i Braci swoich. Zostaję w tym kraju, aby zgłębiać tajemnice wiary.
Na wstępie błedy które wyłapałem:
- "Nasze czakaramy wygasły"
- "jej strach spowodował panikę" - chyba wiadomo, o co chodzi ;)
Forma epistolarna ma w sobie wiele potencjału, tutaj jednak nie do końca wykorzystanego. Proporcje opowiadania są według mnie zaburzone - długi wstęp, a potem trzy króciutkie listy po parę zdań i nagle koniec, zanim historia w ogóle nabrała rozpędu.
Ode mnie na zachętę - 4.
Opowiadanie mające formę listu musi być na list wystylizowane - a to jest wybitnie nieepistograficzne... Liczne powtórzenia, do tego tematyka religijnych pierdół. Cienkie, nudne.
Hm, wydawało mi się, że już to komentowałem...
Poza zaburzeniem proporcji, to forma bardzo mi się podoba. A gdyby troszkę to rozszerzyć? I brakuje mi w tych listach (no, poza jednym) odniesiem do odpowiedzi Wielkiego Przeora, bo, zdaje się, powinien jednak czasem odpisać ;) Poza tym parę literówek, więc przejrzyj tekst.
Ode mnie również 4.
Południowy wschód górą!:) ale i tu ludzie nikczemni.