- Opowiadanie: Prorok T2 - NBWZ: Odrodzenie (Prolog)

NBWZ: Odrodzenie (Prolog)

Jest to Pro­log, wpro­wa­dza­ją­cy do mojej po­wie­ści, którą ak­tu­al­nie piszę. Po­mysł na po­wsta­nie NBWZ przy­szedł mi nie­spo­dzie­wa­nie, w cza­sie trwa­nia Wiel­ka­no­cy. Cała akcja, w któ­rej zde­cy­do­wa­łem się umie­ścić po­wieść, dzie­je się w świe­cie po­dob­nym do śre­dnio­wie­cza, we Fran­cji. Chrze­ści­jań­stwo różni się od na­sze­go, a go­spo­dar­kę na­pę­dza czer­wo­ny proch. Głów­nym bo­ha­te­rem jest Gri­go­rij Za­va­di, Opie­kun, który na sku­tek ta­jem­ni­czych oko­licz­no­ści, staje się świad­kiem apo­ka­lip­sy, za­po­cząt­ko­wa­nej przez ta­jem­ni­czą rasę Wyż­szych, po­za­ziem­skich istot. O tym opo­wia­da Wstęp “NBWZ”.

 Na razie cała po­wieść do­pie­ro po­wsta­je, a obec­nie piszę drugi roz­dział. Mam na­dzie­ję, że w miarę pu­bli­ka­cji ko­lej­nych frag­men­tów, fa­bu­ła sta­nie się ja­śniej­sza. 

Chciał­bym po­dzię­ko­wać też moim betom – Black­bur­no­wi, Naz i bel­ha­jo­wi, za wszyst­kie po­praw­ki, rady i su­ge­stie. 

Oceny

NBWZ: Odrodzenie (Prolog)

Pro­log

Ka­wal­ka­da prze­strze­ni

 

Okry­ci płach­tą, pod którą znaj­do­wa­ły się na­rzę­dzia – za­bez­pie­czo­ne przez ro­bot­ni­ków – cze­ka­li­śmy na apo­ka­lip­sę. Niebo opa­no­wał gęsty sza­fir, a po­dró­żu­ją­ce po nim ciem­no­sza­re, ol­brzy­mie ob­ło­ki gru­po­wa­ły się w po­wietrz­ny krąg, zwia­stu­ją­cy na­dej­ście naj­gor­sze­go.

Dzie­ci skrzęt­nie ukry­te w moich no­gach, za­snę­ły. Wszy­scy wpa­dli­śmy w ob­ję­cia Mor­fe­usza. Ostat­nie, co zdą­ży­li­śmy usły­szeć to huk ude­rze­nia cze­goś w zie­mię. Jesz­cze bar­dziej przy­tu­li­łem do sie­bie gro­mad­kę, wy­ma­wia­jąc słowa:

– Nic bez wa­szej zgody… Ma­de­le­ine… – Moje płuca wy­peł­nił cięż­ki stru­mień po­wie­trza, tak po­tęż­ny, że na chwi­lę za­po­mnia­łem jak się od­dy­cha. Znów za­sną­łem.

Moje ciało zni­ka­ło. Czu­łem jak wszyst­kie myśli i pra­gnie­nia, prze­no­szą się do in­ne­go miej­sca. Pod­świa­do­mość gi­nę­ła w tym miej­scu, two­rząc się od nowa, po­tęż­niej­sza.

Wiel­ki hol przy­po­mi­nał ten ko­ściel­ny, włącz­nie z po­dzia­łem na nawy: bocz­ne i środ­ko­wą. Nie było tu jed­nak ław, a je­dy­nie długi, pro­sto­kąt­ny stół, do­cho­dzą­cy do miej­sca, gdzie znaj­do­wał się oł­tarz. Pięk­ne, ar­chi­tek­to­nicz­ne łuki pięły się ku górze, z dziw­nie zie­lo­nym, gni­ją­cym skle­pie­niem.

Blat stołu wy­peł­nił się w jed­nej chwi­li naj­lep­szy­mi po­tra­wa­mi. Trud­no mi było wszyst­kie je opi­sać. Go­rą­cy, sza­ro­nie­bie­ski ob­ło­czek draż­nił moje noz­drza. Pod­nio­słem głowę, pa­trząc przed sie­bie. Za­czą­łem się za­sta­na­wiać nad moją rolą w tym dziw­nym śnie.

Dziew­czy­na. Około szes­na­stu lat. 

Jej włosy są uple­cio­ne w długi, bursz­ty­no­wy war­kocz. Kre­mo­wa twarz bez skazy, z pięk­nym, acz małym no­skiem. Nie­wiel­kie wil­cze uszy, tylko tro­chę od­sta­ją­ce. Małe, de­li­kat­ne usta w ko­lo­rze ja­sne­go różu. Wpa­try­wa­ła się w sta­rusz­ka ma­la­chi­to­wy­mi oczy­ma.

Wy­ra­zy, które wy­po­wia­da­ła były nie­zwy­kle me­lo­dyj­ne i dźwięcz­ne.

– Dziad­ku, pro­szę – mówi. – Mu­sisz się napić.

– Nie chcę – od­po­wia­da po­wo­li sta­ru­szek. Ma bladą skórę i twarz po­kry­tą zmarszcz­ka­mi. Wy­da­je się jakby umie­rał. – Nie po­tra­fię wypić wię­cej – do­da­je.

Pró­bu­ję coś wy­po­wie­dzieć, jakoś się wtrą­cić, ale nie­spo­dzie­wa­nie moją mowę krę­pu­je chłop­czyk. Ośmio­la­tek z dzie­cię­cą na­iw­no­ścią w gło­sie.

– To tylko wspo­mnie­nie na­sze­go przod­ka – za­czy­na. – Nie bój się. – I uśmie­cha się w moją stro­nę.

Star­szy znika sprzed stołu, a za­miast niego od­zy­wa się oj­ciec. Silny hra­bia, o po­staw­nej fi­gu­rze, po­dra­pał się pod wąsem, są­cząc wino, wy­pro­du­ko­wa­ne w Pro­wan­sji, im­pe­rial­nej win­ni­cy.

– Wiem, że wy­da­je ci się to dziw­ne – rze­cze. – Nie ro­zu­miesz za­pew­ne tej sy­tu­acji i w naj­bliż­szym cza­sie nie zro­zu­miesz. Gri­go­rij… mam tylko cie­bie. Przez wieki twoja ro­dzi­na od­da­wa­ła nam ho­no­ry i zaj­mo­wa­ła się mną, od kiedy byłem nie­mow­lę­ciem. Po­wie­rzo­no nam cie­bie jako Opie­ku­na, bo łączy cię wy­jąt­ko­wa więź z moją córką – Ma­de­le­ine. Nie wiem jak bli­sko je­ste­ście ze sobą, ale wiedz, że nie po­tę­piam cię za mi­łość do niej. Oczy­wi­ście, je­że­li to praw­da – prze­ry­wa, bio­rąc łyk czer­wo­ne­go wina, a w jego cha­bro­wych oczach po­now­nie po­ja­wia­ją się łzy. – Pro­szę, bła­gam… Chroń… Chroń moją córkę i jej braci. Mówię to, bo nie ma mnie za­pew­ne na tym świe­cie, a jed­nak moja dusza po­trze­bo­wa­ła się z tobą skon­tak­to­wać. Że­gnam cię, Opie­ku­nie. Bądź zdrów.

Czuję dziw­ny chłód na każ­dym człon­ku mo­je­go ciała. Czy to moż­li­we, że tak długo spa­łem?

Nawet, je­że­li to praw­da, to nie chcę się obu­dzić. Po pro­stu nie chcę. 

Wolę śnić, są­dząc, że tam­ten świat prze­padł w wy­ni­ku gnie­wu Wyż­szych – istot, któ­rych zdol­no­ści prze­ra­sta­ją moż­li­wo­ści zwy­kłe­go czło­wie­ka. 

Nie mam wyj­ścia.

Raz, dwa…

Dwa krót­kie wde­chy, póź­niej wy­de­chy…

Otwie­ram oczy i zaraz ośle­pia mnie białe, ja­skra­we świa­tło. Ob­ra­cam się i widzę, że nadal je­stem okry­ty płach­tą, wy­ko­rzy­sty­wa­ną do osło­ny bu­dyn­ków przed świę­ty­mi pło­mie­nia­mi po­chod­ni. Ma­de­le­ine wtu­lo­na w me ramię, ści­ska mnie mocno za rękę, a trój­ka chłop­ców śpi w moich no­gach. W głębi duszy uśmie­cham się, że nic im się nie stało.

Wy­swo­ba­dzam się z „że­la­zne­go” uści­sku dziew­czy­ny, bio­rąc ko­lej­ne hau­sty po­wie­trza. Po­cząt­ko­wo krztu­szę się, lecz z każdą chwi­lą jest o wiele pro­ściej. Roz­glą­dam się na boki.

Do­strze­gam nie­da­le­ko ry­ce­rzy bie­ga­ją­cych wokół, krzy­czą­cych, prze­peł­nio­nych stra­chem, pła­czą­cych nad losem za­bi­tych. Wszy­scy mają za­kry­te twa­rze sta­lo­wy­mi ma­ska­mi, za­wie­ra­ją­cy­mi od­bi­cia bo­ha­te­rów z Dnia Zba­wie­nia. Przy pa­skach po­sia­da­ją nie­wiel­kie, ce­ra­micz­ne na­czyn­ka z czer­wo­nym prosz­kiem. W dło­niach trzy­ma­ją mie­cze, na któ­rych mają wy­ry­te runy, chro­nią­ce ich przed czar­ną magią.

 Pod­cho­dzę do jed­ne­go z nich.

– Spa­daj! – war­czy. Ton jego głosu jest mie­sza­ni­ną gnie­wu i go­ry­czy. Po­słusz­nie speł­niam roz­kaz.

Wy­glą­dam jak pies z pod­ku­lo­nym ogo­nem. Osa­mot­nio­ny, po­zo­sta­wio­ny sa­me­mu sobie…

Opar­łem się o resz­tę miesz­ka­nia, a kon­kret­niej o ce­gla­ną ścia­nę, jaka po nim po­zo­sta­ła. Spraw­dzam kie­sze­nie. Mam klucz, kilka Fryd­glin­gów o no­mi­na­le pię­ciu. Poza tym nie mam pra­wie nic.

Budzę ich. Szes­na­sto­lat­ka prze­cie­ra oczy ze zmę­cze­nia. Zaraz po­zo­sta­li otwie­ra­ją oczę­ta: ośmio­la­tek z buj­ny­mi, kę­dzie­rza­wy­mi wło­sa­mi oraz jego dwaj bra­cia – je­de­na­sto­let­ni Andre i rok star­szy Jopleé.

– Wszyst­ko w po­rząd­ku? – spy­ta­łem ich, ale nie od­po­wie­dzie­li. Za­miast tego po­ki­wa­li zgod­nie gło­wa­mi. 

Ku mo­je­mu za­sko­cze­niu na­krył nas jeden z Ako­li­tów Wi­śnio­we­go Ogro­du. W za­ko­nie pa­nu­je silna hie­rar­chia.

Mło­dzi chłop­cy czy też ko­bie­ty wstę­pu­ją i prze­cho­dzą cięż­ki „ry­tu­ał” wta­jem­ni­cze­nia. Sły­sza­łem wiele o tym, że mło­dzi­ki klę­czą na spe­cjal­nym po­de­ście z na­pi­sa­ny­mi sło­wa­mi przy­się­gi. Po­zba­wie­ni ubrań, cał­ko­wi­cie nadzy, ich ra­mio­na są roz­pię­te na całą sze­ro­kość, a ka­płan, z po­mo­cą dwóch Wta­jem­ni­czo­nych, wy­po­wia­da­jąc słowa mo­dli­twy, ta­tu­uje na czo­łach no­wi­cju­szy se­kret­ny znak. 

Za­kon­nik za­czy­na krzy­czeć, zaraz po tym zja­wia­ją się ry­ce­rze. Wsta­ję, każąc ucie­kać moim pod­opiecz­nym.. 

– Stać! – wrzesz­czy, bie­gną­cy za nami Straż­nik, wy­de­le­go­wa­ny przy­wód­ca po­zo­sta­łych.

– Nie za­trzy­muj­cie się – mówię do dzie­ci, ledwo ła­piąc dech. Przy­po­mi­na mi się Ewan­ge­lia we­dług świę­tej Mag­da­le­ny, mó­wią­ca o przej­ściu przez czer­wo­ną rzekę pełną krwi: „[…] Nie trwóż­cie się Ci, któ­rzy wie­rzy­cie, al­bo­wiem pan wasz zna za­mia­ry złego i nie po­zwo­li mu was do­tknąć. Co­kol­wiek by­ście po­sły­sze­li, a jęk by to był po­tę­pień­czy, nie bój­cie się. Pan po­zwo­li wam przejść przez czer­wo­ną rzekę pełną krwi tych, któ­rzy nie za­słu­ży­li na jego mi­ło­sier­dzie.”

Osi­łek rzu­cił w na­szym kie­run­ku ce­ra­micz­ny ła­du­nek, który na­tych­miast się roz­bił, ra­niąc moje plecy.

– Gri­go­rij!!! – krzy­czy prze­ra­żo­na Ma­de­le­ine. W ką­ci­kach oczu po­ja­wia­ją się łzy.

– Idź. Nic mi nie bę­dzie.

– Ale…

– Ucie­kaj! – mój głos nie­sie się przez ciem­ną ulicz­kę. – Nic mi nie bę­dzie – do­da­ję spo­koj­nie.

Ostat­nim spoj­rze­niem od­pro­wa­dzam ją. Są bez­piecz­ni. Liczę do trzech.

Czuję jak za­bie­ra­ją mnie z tego miej­sca. Może umrę, a może stanę się jak Bez­dusz­ni – po­zba­wio­ne wła­snej woli „na­rzę­dzia” w po­sta­ci pod­da­nych pra­niu mózgu, nie­ak­cep­tu­ją­cych Ewan­ge­lii Świę­te­go Wło­dzi­mie­rza, twór­cy Za­ko­nu Wi­śnio­we­go Ogro­du.

Za­czy­na mnie boleć głowa. Na pewno ude­rzy­li mnie w po­ty­li­cę.

Koniec

Komentarze

Cześć.

Śli­zga­łem się po tek­ście, bo czy­ta­nie było uciąż­li­we.

 

  1. Czytaj i ponownie czytaj własne teksty. I sprawdzaj pod każdym możliwym kątem. Jeśli nie umiesz skupiać się zarówno na powtórzeniach, jak i interpunkcji, to czytaj kilka razy.
  2. Czy znasz odpowiedź na takie pytanie: dlaczego tworzysz nową religię i nazywasz ją chrześcijaństwem? Wydaje mi się, że ja ją znam, bo na ogół jest taka sama: aby ludzie wiedzieli, co to takiego i nie musieli się trudzić nad zastanawianiem się, co to za system. Zaś właściwa odpowiedź brzmi tak: bo nie chce mi się wymyślać całego systemu, a poza tym ani nie znam chrześcijaństwa wystarczająco dobrze, ani założeń tej czy innej religii, a jej uwiarygodnienie zajęłoby pół książki.

    To może po pro­stu prze­stań na­zy­wać to chrze­ści­jań­stwem (tylko dodaj ja­kieś “neo” bądź wpro­wadź po dro­dze ja­kie­goś pro­ro­ka, który do­peł­nia dzie­ło Je­zu­sa, więc nazwa re­li­gii bę­dzie po­cho­dzić od tego pro­ro­ka) albo dodaj krót­ki rys hi­sto­rycz­ny wy­no­szą­cy na pie­de­stał apo­kry­fy?

    Jak za­uwa­ży­łeś, wku­rza mnie takie cho­dze­nie na ła­twi­znę. Je­stem teo­lo­giem i mam od­chy­ły ku skraj­nej lo­gi­ce. I dla­te­go mnie wku­rza­ją tego typu uprosz­cze­nia.

  3. Interpunkcji daleko do doskonałości.
  4. Zapis! Czy nie umiesz przekonać czytelnika, że bohater krzyczy, inaczej jak tylko majuskułą i trzema wykrzyknikami? Nie? To słabo…
  5. Za dużo łatwizn. Jeszcze więcej łatwizny: “Wolę śnić, sądząc, że tamten świat przepadł w wyniku gniewu Wyższych – istot, których zdolności przerastają możliwości zwykłego człowieka.” Chcesz w jednym zdaniu, w dodatku w tekstach narratora, pokazać, co to za jedni ci Wyżsi. To chyba najgorsze ze wszystkich rozwiązań. Jeśli nie uwiarygodnisz Wyższych, nie ukażesz ich najpierw jako hasło, a potem nie określisz ich w rozmowach czy myślach bohaterów, to rzucasz hasło, które nikogo nie obchodzi i którego prawie nikt nie planuje zapamiętać.
  6. Opisy! “Dostrzegam niedaleko rycerzy biegających wokół, krzyczących, przepełnionych strachem, płaczących nad losem zabitych. Wszyscy mają zakryte twarze stalowymi maskami, zawierającymi odbicia bohaterów z Dnia Zbawienia. Przy paskach mają niewielkie, ceramiczne naczynka z czerwonym proszkiem. W dłoniach trzymają miecze, na których mają wyryte runy, chroniące ich przed czarną magią.“ To niestety jest opis, którego uczą w szkole podstawowej: był i miał.
  7. I te nazwy Ewangelii… Jeśli nie przemyślisz tego, jak w rzeczywistych kręgach religijnych nawiązuje się do świętych tekstów i że nie są to tylko ewangelie, to ten twór pozostanie boleśnie sztuczny. A mamy tak: Ewangelia świętego Marka, Ewangelia Łukasza, tekst Jana, List do Iksów, List Czesława, Drugi List Kazika, Trzecia Księga Mojżeszowa. A takie pewnie gdzieniegdzie się pojawiają: Wielka Ewangelia, Ostatni List Wieńczysława. A takie pewnie mogłyby się pojawić: Wielki Apokryf, Deuteronomicon (nie, nie mylić z Nekronomikonem, za to poczytać, co to księgi deuteronomiczne), List Pana, List Eliasza, Ewangelia Adama, Ewangelia Seta, Ewangelia Lilit.

Gdy wy­my­ślę sy­gna­tur­kę, to się tu po­ja­wi.

Cześć, Pio­trze. Dzię­ki za prze­czy­ta­nie. Od­nio­sę się do two­ich uwag:

1 i 3. Nim wy­sze­dłem z bety i opu­bli­ko­wa­łem NBWZ, spraw­dzi­łem mój tekst kilka razy za­rów­no pod wzglę­dem błę­dów in­ter­punk­cyj­nych, jak i po­wtó­rzeń. Być może spra­wa z prze­cin­ka­mi i krop­ka­mi nie jest moją naj­moc­niej­szą stro­ną, ale myślę, że ule­gło to spo­rej po­pra­wie od mo­je­go pierw­sze­go tek­stu, który opu­bli­ko­wa­łem tutaj.  Co do po­wtó­rzeń to prze­glą­da­łem tekst i nie za­uwa­ży­łem po­wta­rza­ją­cych się wy­ra­zów, być może mo­głem coś prze­oczyć. 

2. Wer­sja chrze­ści­jań­stwa, która wy­stę­pu­je w Pro­lo­gu różni się od tego, co my znamy. W tej, al­ter­na­tyw­nej Ziemi, Jezus Chry­stus uro­dził się na Bli­skim Wscho­dzie i na­zy­wał się Je­szua al-Ki­ta­ni. Po­dob­ny – ale nie ten sam – po­mysł za­czerp­ną­łem z Ja, In­kwi­zy­tor, gdzie Jezus zszedł z krzy­ża i objął wła­dzę nad ludz­ko­ścią. To jest po pro­stu od­bi­cie na­szej wiary w innym świe­cie. 

W tym świe­cie Je­szua był za­rów­no Pro­ro­kiem, jak i Me­sja­szem i miał swo­ich apo­sto­łów. Ta wer­sja chrze­ści­jań­stwa bie­rze swoje źró­dło za­rów­no z is­la­mu jak i z wła­ści­wej wiary chrze­ści­jań­skiej. Co do od­po­wie­dzi:

bo nie chce mi się wy­my­ślać ca­łe­go sys­te­mu, a poza tym ani nie znam chrze­ści­jań­stwa wy­star­cza­ją­co do­brze, ani za­ło­żeń tej czy innej re­li­gii, a jej uwia­ry­god­nie­nie za­ję­ło­by pół książ­ki.

Ja nie two­rzę nowej re­li­gii. To jest po­wieść Scien­ce-Fic­tion, o świe­cie rów­no­le­głym z hi­sto­rią al­ter­na­tyw­ną. Poza tym cały czas uczy­my się o chrze­ści­jań­stwie, o tym, co kształ­tu­je naszą wiarę i być może nie wiemy wszyst­kie­go na ten temat. Nie je­stem teo­lo­giem i mam prawo do wła­snych po­glą­dów. Two­rze­nie od pod­staw ca­łe­go sys­te­mu może być mę­czą­ce i le­piej mi jest stwo­rzyć coś na nowo, od cze­goś, co jest znane.

4.  Cza­sem spo­ty­kam się z takim za­pi­sem, gdzie w ten spo­sób mówi się o emo­cjach to­wa­rzy­szą­cych wy­po­wie­dzi bo­ha­te­ra i nie uwa­żam, ja­ko­by było to błęd­nym za­pi­sem.

5. Im prost­sze zda­nia, tym le­piej. Nie po­peł­nię w ten spo­sób ka­ry­god­nych błę­dów :)

6. Cza­sow­ni­ka “był” ra­czej nie za­uwa­ży­łem, ale to praw­da: są to dla mnie pod­sta­wo­we słowa okre­śla­ją­ce czyn­no­ści. Nie je­stem Ada­mem Mic­kie­wi­czem czy też An­drze­jem Sap­kow­skim, aby pisać “wy­śru­bo­wa­ne” na kil­ka­dzie­siąt stron opisy kra­jo­bra­zu. Poza tym per­spek­ty­wa za­le­ży też od bo­ha­te­ra: w nar­ra­cji pierw­szo­oso­bo­wej, widok ogra­ni­czo­ny jest do tego, co widzi bo­ha­ter. 

7. Nazwy Ewan­ge­lii na­wią­zu­ją do na­szych. Jak wspo­mnia­łem, to jest rze­czy­wi­stość al­ter­na­tyw­na, inna Zie­mia. Je­szua, tak jak Jezus, też miał apo­sto­łów, któ­rzy spi­sa­li jego czyny i to, co mówił. Nie two­rzę nowej re­li­gii, bo nie je­stem teo­lo­giem i cały czas do­wia­du­je­my się o no­wych fak­tach. Wolę stwo­rzyć coś z no­we­go z na­szej wiary, niż two­rzyć coś o czym nie mam po­ję­cia i nie wiem wszyst­kie­go.

"Kiedy mówią ci, że masz prze­stać - pisz, kiedy mówią, że po­peł­niasz błędy - pisz. Po pro­stu pisz. Pi­sarz nie jest od za­spo­ko­ja­nia cu­dzych pra­gnień, lecz od kre­owa­nia ich."

Wy­ko­na­nie mi nie prze­szka­dza­ło, choć kilka razy coś wpa­dło w oko, jak choć­by tutaj:

Pro­wan­sji, Im­pe­rial­nej win­ni­cy.

Za­zna­czo­ny przy­miot­nik chyba po­wi­nien być z małej.

Co do tre­ści – kur­cze, cięż­ko coś oce­nić po samym tylko pro­lo­gu. “Coś w tym jest”, jak mówi gra­barz, kle­piąc wieko trum­ny. Po­mysł na uni­wer­sum – de­fi­ni­tyw­nie. Czy na hi­sto­rię, to się zo­ba­czy. Sama wa­ria­cja na temat chrze­ści­jań­stwa jakoś mocno nie wy­bi­ja się poza ty­po­we po­pkul­tu­ro­we wy­obra­że­nia. Może póź­niej bę­dzie coś bar­dziej przy­ku­wa­ją­ce­go uwagę w tym za­kre­sie?

Tro­chę tutaj ter­mi­nów pada (jakiś zakon, Straż­nik, Opie­kun), zni­kąd jed­nak bliż­sze­go wy­ja­śnie­nia. Ale też ro­zu­miem, że pro­log ma swoje prawa.

Pod­su­mo­wu­jąc: krót­kie wpro­wa­dze­nie mnie za­cie­ka­wi­ło, ale nie na tyle, bym z mar­szu łyk­nął resz­tę. De­cy­du­ją­ce zda­nie bę­dzie miał tutaj pierw­szy i być może drugi roz­dział.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Dzię­ki. Cie­szę się, że się po­do­ba­ło. Tak jak mówię, ro­zu­miem, że wy­glą­da to ta­jem­ni­czo, po­sta­ram się roz­ja­śnić fa­bu­łę, gdy tylko R1 pod­dam wła­ści­wej becie. Je­że­li cho­dzi o wa­ria­cję chrze­ści­jań­stwa… Tak jak wspo­mnia­łem, nie chcia­łem eks­pe­ry­men­to­wać z czymś czego nie znam. Wy­ja­śnie­nie czym jest: Zakon, Straż­nik czy Opie­kun przyj­dzie z cza­sem. Mam na­dzie­ję, że pierw­szy roz­dział bę­dzie za­chę­ca­ją­cy do dal­sze­go za­po­zna­nia się z hi­sto­rią.

"Kiedy mówią ci, że masz prze­stać - pisz, kiedy mówią, że po­peł­niasz błędy - pisz. Po pro­stu pisz. Pi­sarz nie jest od za­spo­ko­ja­nia cu­dzych pra­gnień, lecz od kre­owa­nia ich."

Kilka błę­dów. Frag­ment jest za krót­ki, aby mnie za­cie­ka­wić.

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Ro­zu­miem. Po­sta­ram się wsta­wić wkrót­ce Roz­dział Pierw­szy.

"Kiedy mówią ci, że masz prze­stać - pisz, kiedy mówią, że po­peł­niasz błędy - pisz. Po pro­stu pisz. Pi­sarz nie jest od za­spo­ko­ja­nia cu­dzych pra­gnień, lecz od kre­owa­nia ich."

Pro­ro­ku, być może pewne uści­śle­nie się przy­da. A być może nie.

  1. Nie zarzucam Ci powtórzeń, bo nie czytałem tekstu dokładnie. Sugeruję: jeśli nie umiesz sprawdzać tekstu totalnie za jednym razem, to czytaj kilka razy i zawsze “pod pewnym kątem”. Okazuje się, że to nigdy nie zaszkodzi, a może pomóc. Błędów interpunkcyjnych masz trochę. Rozumiem, że nie wszystkie zdołasz poprawić. Obaj stwierdzamy fakt.
  2. Chrześcijaństwo to chrześcijaństwo. Butelka to butelka. Młotek to młotek. Chrześcijaństwo to nie jest młotek. Butelka to także nie jest młotek. Za daleko idącym uproszczeniem jest nazywanie czegoś, co nie jest chrześcijaństwem, chrześcijaństwem. Bo człek myśli “chrześcijaństwo”, a widzi coś tam. Jeszuanizm, chrystiaństwo i co tam jeszcze chcesz. Aby nie marnować potencjału na nazywanie młotka butelką, warto dać własną nazwę. W końcu to i tak nie jest chrześcijaństwo. A jeśli jakimś sposobem Twoją powieść zobaczy więcej osób, to sądzisz, że moja opinia będzie unikalna? Nie będzie.

    S-F może być taka, jaką cza­sa­mi kry­ty­ku­je pan Lem: zwy­kłe fan­ta­sy, tylko z ro­bo­ta­mi. Czyli: w tle i tak dzia­ła magia albo inne kom­plet­nie ir­ra­cjo­nal­ne za­sa­dy świa­ta, a na­zwa­no to S-F, bo autor miał taki ka­prys, by dać ro­bo­ty i la­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy. A można też po­dejść do tego z więk­szą dba­ło­ścią o za­sa­dy przy­czy­ny i skut­ku.

    I jesz­cze: teo­lo­go­wie ra­czej nie mają mo­no­po­lu na two­rze­nie re­li­gii. Ja po pro­stu nieco wię­cej wiem o jej hi­sto­rii. I tyle. Taki czy inny sys­tem re­li­gij­ny może sobie wy­two­rzyć każdy za­in­te­re­so­wa­ny i wy­star­cza­ją­co mądry. Więc to nie teo­lo­gia skła­nia mnie do tych wnio­sków, tylko lo­gi­ka.

  3. A czy spotykasz w poczytnych książkach, że ktoś krzyczy “JANEK!!! Wracaj!”? Bo ja chyba nigdy nie spotkałem. Za to pisałem tak w podstawówce. Poważnie. Nie chcę Ci uwłaczać, a jedynie mocno zaakcentować, że znów sięgasz po łatwe rozwiązania, aby przekonać czytelnika, że bohater krzyczy tak głośno, że JPRLD. A da się to zrobić bez tej nieładnej wizualnie maniery.
  4. Ja piszę o tym, że rzuciłeś jakimiś Wyższymi bez oblekania ich w cokolwiek: w materię, w obrazy, w opisy, w sposób myślenia o nich… Dałeś hasło tak samo wartościowe, jak “Langoliery”, “chrumpak”, “Ketzalkoatl”, “palimpsest” czy “siderblorkif”. Sądzę, że większość Polaków nie wie, czym w filmie były Langoliery, co to Ketzalkoatl czy palimpsest. Chrumpak jest z dowcipu, a ostatni wyraz to prawie wynik przypadkowych uderzeń w klawirę. To są hasła. Nic za nimi nie stoi. Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby się nimi przejąć i zapamiętać, jak brzmią. Tym samym są u Ciebie Wyżsi.

    To nie jest pro­sto­ta zda­nia: to uprosz­cze­nie w wy­ra­ża­niu cze­goś, czego nie na­le­ży uprasz­czać.

    Do­bit­niej­szy przy­kład: na­pisz, że “lud Ar­ka­nai miesz­ka na pół­noc od Sa­tria­nii i na po­łu­dnie od Ir­hen­ga­ar­du, po­mię­dzy Va­ar­he­strą a Ytroth”. Ładne? Może. A jaki ma sens? Żad­ne­go. Po­dob­nie jak nie ma zna­cze­nia, bo to tylko hasła, z ni­czym się nie wiążą, ni­ko­go nie ob­cho­dzą. A za­miast tego ktoś po­sta­no­wił, że przed każ­dym od­cin­kiem “Gry o tron” bę­dzie po­ka­zy­wać ładną mapkę i pod­czas trwa­nia se­zo­nu pew­nie po­ło­wa oglą­da­ją­cych wie, gdzie leży po­ło­wa waż­nych lo­ka­cji.

    Po­peł­niasz kar­dy­nal­ny błąd. Może nie jest ka­ry­god­ny, bo to Twoje dzie­ło. Ale błąd jest ogrom­ny, mimo iż jest po­pu­lar­ny.

  5. “Był i miał” jest dla mnie synonimem dla opisu tak podstawowego, jak to tylko możliwe. Twój taki jest (jeżeli nadal nie wiesz, co mam na myśli, to zauważ, że w tym króciutkim fragmencie występuje 3 razy “miał” w różnej odmianie). Oczywiście możesz pisać o Mickiewiczach i kim jeszcze chcesz. Możesz też poprawić umiejętność tworzenia opisów. I wcale nie trzeba mieć zacnego imienia czy nazwiska. Zazwyczaj proponuję, aby nauczyć się tworzyć opisy bez użycia choćby jednego “był” i “miał”. To dobry początek tego, aby opisy wyglądały ładnie.

    Nikt prócz Cie­bie nie wspo­mi­na o wy­śru­bo­wa­nych opi­sach przy­ro­dy. Jeśli masz ocho­tę, to takie pisz. Ale kto je prze­czy­ta?

  6. Ewangelie. Nie wczytałeś się w mój zarzut. To jeszcze raz. Każdy, kto obcuje z tekstami świętymi chrześcijaństwa, ten wie, że na co dzień nie mówi się “Ewangelia według świętego Łukasza”. Mówi się: “Ewangelia Łukasza”, “u Łukasza”, “ewangelista Łukasz pisze”, “trzecia ewangelia” itd. “Markowa”, “ewangelia Markowa”, “druga księga Nowego Testamentu”. Specjaliści oczywiście upraszczają to jeszcze bardziej. I tak dla pierwszych pięciu ksiąg Starego Testamentu używa się nazw łacińskich albo mówi “pierwsza Mojżeszowa”, “druga Mojżeszowa” i dalej. Dla wszystkich pięciu używa się nazw “Tora”, “Pentateuch” i “Pięcioksiąg”. Sądzę, że Izraelczycy i Palestyńczycy mówią też “Prawo” czy “Prawo Mojżesza”.

    Zaś praw­do­po­dob­nie je­dy­nie ktoś, kto o ewan­ge­lii mówi i myśli raz na jakiś długi czas, powie “ewan­ge­lia we­dług świę­tej Mag­da­le­ny”. Język na­tu­ral­ny ma ten­den­cję od­wrot­ną do tej, którą uka­zu­jesz.

 

Wię­cej uwag nie bę­dzie ode mnie.

Gdy wy­my­ślę sy­gna­tur­kę, to się tu po­ja­wi.

Okej. Ro­zu­miem, Pio­trze, część uwag. Do po­zo­sta­łych jed­nak znów się od­nio­sę:

 

2. Zga­dza się: 

Chrze­ści­jań­stwo to chrze­ści­jań­stwo, mło­tek to mło­tek, bu­tel­ka to bu­tel­ka. Chrze­ści­jań­stwo to nie jest mło­tek. Bu­tel­ka to także nie jest mło­tek. 

Ale świa­ty rów­no­le­głe rzą­dzą się swo­imi pra­wa­mi. Coś co ja na­zy­wam “al­ter­na­tyw­ną wer­sją chrze­ści­jań­stwa”, z punk­tu wi­dze­nia bo­ha­te­rów po­wie­ści, z tej Ziemi, chrze­ści­jań­stwem nie bę­dzie, bo nie wie­dzą, co to ta­kie­go. Fakt, dla mnie jest to pewne uprosz­cze­nie, choć nie po­wi­nie­nem na­zy­wać tego chrze­ści­jań­stwem. Ale zgod­nie z lo­gi­ką świa­tów al­ter­na­tyw­nych, je­że­li gdzieś rzu­ci­my mło­tek, to w innym świe­cie bę­dzie on bu­tel­ką. Świa­ty rów­no­le­głe to od­bi­cie na­szej rze­czy­wi­sto­ści, czę­sto w skrzy­wio­nym zwier­cia­dle. 

Scien­ce Fic­tion prze­cież rzą­dzi się swo­imi za­sa­da­mi i czę­sto zmie­nia się poj­mo­wa­nie tego ro­dza­ju li­te­ra­tu­ry fan­ta­stycz­nej. Może i tu ro­bo­tów nie ma, ale to w pew­nym sen­sie nadal sci-fi, a może zu­peł­nie nowy ga­tu­nek.

Rze­czy­wi­ście, łatwo jest stwo­rzyć nowy sys­tem re­li­gij­ny, tylko  uwa­żam, że póź­niej trud­no jest wy­ja­śnić na czym owa re­li­gia po­le­ga, bo prze­cież rzą­dzi się swo­imi za­sa­da­mi i war­to­ścia­mi. Two­rze­nie nowej re­li­gii wy­ma­ga od­po­wied­nie­go wy­ja­śnie­nia w świe­cie po­wie­ści, choć nie mówię, że “Je­szu­anizm” jest je­dy­ną re­li­gią w po­wie­ści.

 

4. Ale to są prze­my­śle­nia bo­ha­te­ra, tylko on wie co­kol­wiek na ich temat, ze wzglę­du na swoją pro­fe­sję. Ani Zakon, ani nawet jego pro­te­go­wa­na nie wie, kim mogą być Wyżsi. Gri­go­rij wie tylko, że mają umie­jęt­no­ści prze­wyż­sza­ją­ce ludz­kie. Nie wie jak wy­glą­da­ją, ani skąd mogą po­cho­dzić.

Wyżsi są na razie tylko ha­słem. To są isto­ty. Ja­kieś. Ale nikt nie wie czego chcie­li.

 

5. Opis tego, co bo­ha­ter widzi, uza­leż­nio­ny jest od nar­ra­cji. Bo­ha­ter opi­su­je wszyst­ko, co dzie­je się na jego oczach, dla­te­go opis jest pod­sta­wo­wy, bo nie wszyst­ko głów­ny bo­ha­ter jest w sta­nie wy­chwy­cić czy opi­sać w inny spo­sób.

 

"Kiedy mówią ci, że masz prze­stać - pisz, kiedy mówią, że po­peł­niasz błędy - pisz. Po pro­stu pisz. Pi­sarz nie jest od za­spo­ko­ja­nia cu­dzych pra­gnień, lecz od kre­owa­nia ich."

Obie­ma rę­ka­mi pod­pi­su­ję się pod uwa­ga­mi Pio­tra.

O samym pro­lo­gu, jako że jest go nie­wie­le, trud­no coś po­wie­dzieć, choć muszę wy­znać, że jeśli dal­szy ciąg jest na­pi­sa­ny rów­nie pa­te­tycz­nie, to po­prze­sta­nę na po­wyż­szym frag­men­cie.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ro­zu­miem. Cały czas pra­cu­ję nad ko­lej­ny­mi roz­dzia­ła­mi. Pro­log – przy­zna­ję – może nie jest do końca ide­al­ny, po­wi­nien za­chę­cać do dal­sze­go czy­ta­nia. Mam na­dzie­ję, że sam wstęp nie bę­dzie znie­chę­ca­ją­cy, dla prze­czy­ta­nia ko­lej­nych czę­ści mojej po­wie­ści. Co do uwag… Czę­ścio­wo się z nimi zga­dzam, lecz nadal nie do końca z wszyst­ki­mi. Bar­dzo się cie­szę z każ­dej uwagi, bo za­le­ży mi, aby do­pra­co­wać ko­lej­ne frag­men­ty jesz­cze le­piej. 

"Kiedy mówią ci, że masz prze­stać - pisz, kiedy mówią, że po­peł­niasz błędy - pisz. Po pro­stu pisz. Pi­sarz nie jest od za­spo­ko­ja­nia cu­dzych pra­gnień, lecz od kre­owa­nia ich."

Nowa Fantastyka