- Opowiadanie: jeroh - Arkon ratuje świat

Arkon ratuje świat

He-he-he... he­ro­ic fan­ta­sy.

Cie­ka­wost­ka: szort zo­stał na­pi­sa­ny pew­ne­go brzyd­kie­go je­sien­ne­go dnia.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Arkon ratuje świat

Od­prę­żo­ny za spra­wą usy­pia­ją­ce­go skwa­ru wcze­sne­go po­po­łu­dnia, czar­no­wło­sy jeź­dziec po­dą­żał przez las, od czasu do czasu po­gwiz­du­jąc. I tak sobie kłu­so­wał bez­tro­sko, pa­ta­taj, wą­skim duk­tem po­śród brzóz i pa­pro­ci. Aż tu nagle jak nie wy­sko­czy na niego banda go­bli­nów!

Zatem zsu­nął się z sio­dła, prze­to­czył, wy­cią­gnął miecz. Klin­ga bły­snę­ła w słoń­cu i już dwa go­bli­ny le­ża­ły mar­twe – jesz­cze zanim bły­snę­ła po raz drugi. A potem świst, mach, chlast i trzy ko­lej­ne po­twor­ki gry­zły zie­mię. Zo­stał tylko herszt. Na niego jeź­dziec o czar­nych wło­sach zużył aż dwa cię­cia.

Wy­cho­dzisz z wpra­wy, Ar­ko­nie, po­my­ślał, aż dwa cię­cia na ta­kie­go szma­cia­rza.

Coś pod płasz­czem wodza zbó­jów chwy­ci­ło pro­mień słoń­ca i od­da­ło go in­ten­syw­ną czer­wie­nią. Czar­no­wło­sy się­gnął, szarp­nął raz, szarp­nął drugi, w końcu rze­myk opla­ta­ją­cy przed­miot pu­ścił. Arkon przyj­rzał się zdo­by­czy i syk­nął z po­dzi­wu – prze­pięk­nie zdo­bio­na ru­bi­na­mi lampa. Cie­ka­we, komu ten owco­jeb­ca ją ukradł – za­sta­na­wiał się, przy­wią­zu­jąc przed­miot do pasa. Nie­waż­ne, pora ru­szać dalej.

Wsiadł na swo­je­go wier­ne­go siwka, krzyk­nął: "Na­przód, Ro­mu­al­dzie!" i ru­szy­li.

*

Kilka dni póź­niej Arkon do­tarł do sto­li­cy.

– Ostat­nio – oznaj­mił straż­nik przy bra­mie – ry­zy­kow­nie jest po­dró­żo­wać przez las w po­je­dyn­kę. Gra­su­je tam jakaś banda drani, okrut­nych zbój­ców. Wczo­raj do­nie­sio­no, że za­szlach­to­wa­li grupę go­bli­nów, a wśród nich ar­cy­ka­pła­na Świa­tła. Na Słoń­ce Prze­naj­święt­sze, uwie­rzysz, panie? Bied­ne go­bli­ny, bied­ne, nie­win­ne stwo­rze­nia! Ci zbóje… Co za podłe by­dla­ki, tfu! Be­stie, po­wia­dam, nie lu­dzie. Szczę­ście, że się na nich nie na­tkną­łeś, panie.

O cho­le­ra, po­my­ślał Arkon.

– Eee… – wy­ją­kał po chwi­li. – Upie­kło mi się, na­praw­dę mam szczę­ście!

Nagle straż­nik za­in­te­re­so­wał się zdo­by­czą Ar­ko­na.

– Masz pan szczę­ście i ja­kieś dia­bel­nie ładne cacko przy pasie.

– Zna­la­złem ten ru­pieć w krza­kach, kiedy po­sze­dłem się odlać – ze­łgał.

– Tak sobie myślę, dobry panie… Czy sły­sza­łeś kiedy le­gen­dę o speł­nia­ją­cym ży­cze­nia dżi­nie?

I zanim Arkon zdą­żył za­pro­te­sto­wać, straż­nik po­cie­rał lampę.

Naj­pierw ze­rwał się wiatr. Na­stęp­nie pod nie­bo­skło­nem prze­to­czył się grzmot i już nad­cią­ga­ły chmu­ry. Tym­cza­sem z lampy wy­ło­ni­ła się…

– Nie je­steś dżi­nem – za­uwa­żył trzeź­wo straż­nik.

Istot­nie, nie była. Blada, ru­do­wło­sa pani o zim­nych oczach, w ko­ro­nie rzu­ca­ją­cej ja­skra­we re­flek­sy, żółte i czer­wo­ne, i taką też – ja­skra­wą – no­si­ła suk­nię. Złoto po­mie­sza­ne z rdzą, a prze­cież złoto nie rdze­wie­je, po­my­ślał Arkon bły­sko­tli­wie. In­ten­syw­ne barwy fa­lo­wa­ły wokół smu­kłej po­sta­ci jakby to­nę­ła w ko­lo­ro­wym dymie.

– Tyle lat…

Jej głos prze­nik­nął Ar­ko­na chło­dem.

– K-kim je­steś? – za­py­tał straż­nik.

– Ach tak, nie zna­cie mnie. Długo byłam nie­obec­na. Spro­wa­dzo­ny przez wasz aro­ganc­ki ga­tu­nek efekt cie­plar­nia­ny wy­gnał mnie na mi­le­nia. Rzą­dzi­ły go­rą­ce Lato i – cza­sa­mi – sroga Zima. Wio­snę zwi­chro­wa­ło. Stała się sza­lo­na, gwał­tow­na, w krót­kim bły­sku tra­ci­ła siły i szyb­ko ustę­po­wa­ła pola po­tęż­ne­mu bratu. Dla ludzi na­stał czas głodu, potem czas wojny i mu­ta­cji. De­ge­ne­ra­cja, upa­dek, cof­nę­li­ście się. A potem na­de­szła era no­wych cudów i ci durni ka­pła­ni, nie wie­dząc, co czy­nią, uwię­zi­li mnie pod­czas ry­tu­ału na cześć Boga Słoń­ca. Ale wró­ci­łam!

Co po­wie­dziaw­szy, ru­szy­ła w las.

Przed bramą wszy­scy tylko ga­pi­li się z nie­do­wie­rza­niem lub za­bo­bon­nym lę­kiem.

Trze­ba coś zro­bić, dumał Arkon, który uznał, że spo­tkał samą mi­tycz­ną Apo­ka­lip­sę.

– Tym razem – rzekł do straż­ni­ka – nie wy­rę­czy nas Efekt Cie­plar­nia­ny. Ten po­tęż­ny cza­row­nik na pewno od dawna już nie żyje.

Do­siadł prze­to śmia­łek Ro­mu­al­da i udał się w pogoń.

Mimo że Arkon od­waż­ny był niby lew, włosy je­ży­ły mu się na gło­wie. Strasz­li­we bo­wiem oka­za­ły się skut­ki magii roz­sie­wa­nej przez rudą Apo­ka­lip­sę. Któ­rę­dy prze­szła, zie­mię opa­da­ły mgły, niebo sza­rza­ło od chmur, trawy mar­nia­ły, a po­żół­kłe li­ście opusz­cza­ły ga­łę­zie, po­zo­sta­wia­jąc krze­wy i drze­wa w na­go­ści i smut­ku.

Nie wy­co­fał się jed­nak dziel­ny wo­jow­nik. Wkrót­ce prze­go­nił wiedź­mę, po czym za­cza­ił się na nią za ja­łow­cem. Kiedy zaś mi­nę­ła jego kry­jów­kę, ze zwy­kłą dla sie­bie chy­żo­ścią wy­sko­czył zza krza­ka i z całej siły przy­wa­lił pła­zem mie­cza w tył ru­de­go łba. Na­stęp­nie otwo­rzył lampę i od­tań­czył ta­niec Świę­te­go Słoń­ca. Za­dzia­ła­ło. Nie­przy­tom­na Apo­ka­lip­sa w po­sta­ci wid­mo­we­go ob­ło­ku wró­ci­ła do na­czy­nia, a Arkon za­trza­snął je z brzę­kiem.

I tak to świat ura­to­wał.

Koniec

Komentarze

No to długo czekał na publikację.

Hmmm. Odrobinę za mało he-he-he. Tylko z taką przyprawą trawię heroic fantasy.

Ale niektóre pomysły bardzo zacne, to znaczy zręcznie wywrócone na drugą stronę. Nie bardzo rozumiem, dlaczego wspominasz o Wiośnie, ale opisujesz raczej Jesień. Za to czarownik Efekt Cieplarniany bardzo misie. Chociaż to raczej demon niż czarownik, jak mniemam.

Napisane oczywiście bardzo porządnie.

Babska logika rządzi!

Skoro brzydki jesienny dzień sprawił, że powstał taki fajny szorcik, to życzę Ci, Jerohu, jeszcze wielu podobnie inspirujących dni. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Szkoda, że coś tam niejasne, ale miło, że czarownik-względnie-demon cisie, Finklo. No raczej, że Jesień ;)

Regulatorzy, fajnie, że fajny i dziękuję za życzenia :)

Dziękuję za komentarze, i to w środku nocy! Jesteście niezawodne :)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Jeśli w nas wątpiłeś, to czemuś po północy wstawiał? ;-)

Babska logika rządzi!

To był impuls z kosmosu.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Brechtałem się ze śmiechu. Mistrzu Gry Jeroh, ta sesja wyszła Tobie naprawdę fajnie :)

Bardzo spodobały mi się opisy oraz całe, sztywne i drewniane podejście do bohatera. Czytało się płynnie i bezproblemowo. Humor naprawdę fajny, odwrócenie motywów wyszło moim erpegowym okiem znakomicie :)

Podsumowując: bardzo fajny i przyjemny szorcik.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Cześć.

Tak, lubię fantasy. Nawet bardzo. A wersja “heroic” płynie w mojej krwi.

I co z tego, skoro źle mi się to czytało?

 

  1. Wygląda trochę jak parodia. Ale na pewno nią nie jest. Niestety tekst nie jest ani zajmujący, ani śmieszny. A skoro nie ma jednego z dwóch najważniejszych atutów, to co ma do zaoferowania?
  2. Gdy jeszcze rosłem, próbowano mnie przekonać, że w heroic fantasy wszystko uchodzi na sucho. Nie zgadzałem się z tym wówczas, aż nastało dziś. I nadal się z tym nie zgadzam. Gobliny w ilości 6 sztuk na ludzkiego jeźdźca? Warhammer mówi: niemożliwe. D&D chyba także. “Owcojebca”? Według jakiego systemu mają aż tak długie nogi? Super-hiper fajna i droga lampa w środku lasu, w rękach pomiotu Chaosu, który nagle jest jakimś pożądanym kapłanem? Yyy… Łeb? A jaka część opisu sugeruje, że to łeb, a nie głowa?
  3. Firefox twierdzi, że w tekście (bez tytułu) “Arkon” pojawia się 11 razy… Strasznie dużo razy.
  4. Wydaje mi się, że niewłaściwie zapisujesz dialog bohatera ze sobą samym.

Ponieważ tekst nie jest śmieszny ani prześmiewczy, to zakończenie go dobija. Ponieważ odkręcił wszystko, to tekst da się ująć w klamrę i wyciąć bez straty dla życiorysu tego czy innego bohatera.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Lekko odprężony przez łagodny żar wczesnego popołudnia, czarnowłosy jeździec podążał przez las, od czasu do czasu pogwizdując.

– o rety, nie pytam jakim sposobem, czyżby masaż ;)

Coś pod płaszczem wodza zbójów chwyciło promień słońca i oddało go intensywną czerwienią.

– poetycko, poetycko…

Wczoraj doniesiono, że zaszlachtowali grupę goblinów, a wśród nich …

– o cię kurdę… Człek dobrze opiniujący o goblinach! Niespotykane ;)

Złoto pomieszane z rdzą, a przecież złoto nie rdzewieje, pomyślał Arkon błyskotliwie. Intensywne barwy falowały wokół smukłej postaci (+,)jakby tonęła w kolorowym dymie.

– chyba…

– Nie znacie mnie.

– stąd pytanie strażnika… Nie była przypadkiem tlenioną blondyną?

Długo byłam nieobecna. Sprowadzony przez wasz arogancki gatunek efekt cieplarniany wygnał mnie na milenia.

– ależ to brzmi ;)

Dosiadł przeto śmiałek Romualda i udał się w pogoń.

– która trwała jakieś pięć minut… ona pieszo, on na koniu ;)

Mimo że Arkon odważny był niby lew, włosy jeżyły mu się na głowie.

– a do zabójstwa goblinów się nie przyznał? Edit: Aaaa… dlatego niby lew.

Następnie otworzył lampę i odtańczył taniec Świętego Słońca.

– coś mi umknęło… Kapłana nie rozpoznał, lampy nie rozkminił, a rytualny taniec wiążący znał na pamięć… Słabo;)

 

 

Tekst przypomina nieco bajdurzenie przy ognisku – takie tam harcerskie opowiastki ;)

Ewidentnie na końcu zabrakło pomysłu. Szkoda :)  

 

Pozdrawiam.

Mnie się podobało.

Może nie rzuca na kolana i rzeczywiście trochę za mało humoru (albo nie zrozumiałam), ale czytało mi się naprawdę dobrze.

Świetny Efekt Cieplarniany.

I trochę nie rozumiem konieczności ratowania świata przed Jesienią (co ona Ci zrobiła?).

Jestem zadowolona z lektury.

Przynoszę radość :)

Momentami nawet zabawne. Podobały mi się dźwiękonaśladowcze wstawki, powtórzenia pewnych sytuacji i imię konia :)

Odnośnie minusów. Mam wrażenie, że językowo i stylistycznie tekst jest nierówny. Niektóre słowa wydały mi się albo zbyt kolokwialne albo nie do końca na miejscu, wytrącając z rytmu czytania, np.:

 

trzy kolejne potworki gryzły ziemię.

Grasuje tam jakaś banda drani, okrutnych zbójców. – o zabójcach dranie?

– Znalazłem ten rupieć w krzakach, kiedy poszedłem się odlać – zełgał. – zabrzmiało współcześnie i trochę dziwnie w sytuacji rozmowy ze strażnikiem

 

Odnośnie zakończenia mam podobne zastrzeżenia, co Blacktom.

It's ok not to.

Dzięki, NoWhereManie, super, że sesja rozbawiła :)

A dalej… Oł maj. Nie wiem, czy przygoda Arkona zasłużyła, żeby tyle się na jej temat rozpisywać. Takie długie i pogłębione analizy… No ale oczywiście cieszę się, że powstały :)

Dziękuję za poświęcony czas. Wdzięczny jestem za zgłoszone wątpliwości i wskazanie niekonsekwencyj wszelakich :>

Piotrze, to smutne, że nie zajęło Cię ani nie rozśmieszyło. A z ciekawości – które heroic fantasy lubisz?

Blacktomie. Faktycznie, należałoby modyfiknąć to pierwsze zdanie. I miło, że historyjka uszłaby przynajmniej jako harcerska opowiastka ;)

Dogsdumpling, dzięki za plusy i minusy.

Dzięki, Anet :) W sumie masz rację, jesień jest OK, chociaż wolę lato.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Kocham Jesień i mam ochotę wydrzeć lampę temu głupiemu Arkonowi, żeby znowu ją wypuścić na świat!

Przeczytałam z uśmiechem – sympatyczny tekst. Klik.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Szkoda mi było jesieni i potępiam przemoc wobec kobiet (wobec mężczyzn też ;P), zwłaszcza rytualną i przy tańczeniu. Jednakowoż muszę przyznać, że plot twist z goblinami był dość udany.  

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Kurdebele, Jerohu!

Najłagodniej mówiąc, bo na początku cisnęły mi się zdecydowanie inne słowa, to muszę ci pogrozić palcem.

Było cokolwiek nieźle do twistu z kapłanem. “Jebłem, to jebłem. Na chuj wnikać?” – powiedziałby bohater i co właśnie uczynię.

Natomiast później… Ech. Jak dla mnie chaos. Pomamrotałeś coś o wiośnie i porach roku, by potem pośpiesznie potruchtać do szczęśliwego zakończenia. Nie kupuję tego.

Czytałem Twoje znacznie lepsze teksty i wybacz, ale ja bym nie kliknął.

 

To pomarudziłem. :)

Pozdro!

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Odprężające zdanie zmienione, teraz jest chyba trochę mniej dziwnie (tylko w Bibliotece zostanie po staremu – trudno).

Bemik, Nevaz, dzięki. I przepraszam za flekowanie Jesieni, ogólną przemoc i okrutne tańce. Ale wicie, widzicie – to nie jest bajka dla dzieci ;>

Zalth :) Dzięki za otrzeźwiające grożenie oraz za to, że powstrzymałeś się od słów jeszcze mocniejszych niż “kurdebele” ;)

Poza tym ja sam się nie spodziewałem, że tekst trafi do Biblio, co nie zmienia faktu, że za rozsławienie Arkona jestem klikającym dźwięczny jak ten dzwon :) ;)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Jerohu, jeśli zmienisz fragment reprezentacyjny, to strona główna się dostosuje.

Babska logika rządzi!

O, rzeczywiście. Dziękuję, Finklo.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Już wspomniałem: jestem fanatykiem Warhammera (tak, jedni uważają to za “dark”, a ja chciałbym, aby tak było; jest to jednak “heroic”), ale nie wzgardzę D&D czy dziwnymi Kryształami Czasu.

Ale to historia: dziś są nowe systemy, być może lepsze.

A literatura? Tylko opowiadania. W książkach wolę dark, political, clerical (uwielbiam!).

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Aha. W RPG bawiłem się sporadycznie i chodziło mi raczej o konkretne tytuły z literatury. Bo może któryś by mnie zainteresował. Tak czy inaczej – dobrze wiedzieć.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Lekko nieoszlifowane, jakoś tak nie wszystkie zdania mi się ze sobą kleiły, ale ogólnie styl na plus. Pomysł z jesienią niezły, pozostałe rozwiązania mało zaskakujące. Lekko się czyta, choć pozostaje pewien niedosyt i uczucie, że można było z tej miniaturki wycisnąć dużo więcej. Najbliżej mi do opinii Zaltha.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Niespecjalnie spodobało mi się to opowiadanie, ale w dużej mierze winą za to obarczyłabym swój gust ;) Nie mogę jednak nie docenić twista z goblinami. A pomysł z jesienią szalenie mi się spodobał. Szkoda, że podany w takiej żartobliwej oprawie :(

 

Bailout. Niedosyt, ale i plusy. OK.

Lenah – a-ha! Czyli wolisz na poważnie. Będę pamiętał :)

Dzięki za podzielenie się wrażeniami :)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Jak dla mnie zbyt mało humoru. Ani to śmieszne, ani bardzo heroiczne. Do tego dość chaotyczny i odrobinę niechlujny styl.

Nie pykło w moim przypadku.

No trudno. Dzięki.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

A mnie nawet trochę rozbawiło. Czytało się nieźle, plus za scenę “walki” z goblinami i to późniejsze “ups”, ale minus za moment, kiedy Apokalipsa ruszyła do lasu – wtedy jakoś się pogubiłem, kto co i gdzie. Fajne, do przeczytania i uśmiechnięcia, tyle :)

 

PS Sam kiedyś popełniłem opowiadanie, w który Śmierć – czyli tak jakby Apokalipsa – też była ruda. Coś musi być na rzeczy z tym kolorem włosów :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Wychodzi na to, że na rude trzeba uważać ;) Odnotowuję uwagę dotyczącą momentu i cieszę się, że – ogólnie biorąc – szort zadziałał zgodnie z zamysłem.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nie odebrałem tego ani jako parodii, ani jako czystego heroic fantasy. Czytało się dobrze, nawet zainteresowało, ale zakończenie takie “meh, czy to ma być śmieszne, czy też nie”? Nie porwało – tak to ujmę :)

 

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

OK :)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Eee…

Tekst przypomina mi pomysł, który pojawia się w głowie nad ranem, w półśnie, wydaje się być bardzo sensowny, ale po całkowitym przebudzenia widać, że nic się w nim kupy nie trzyma. Albo zabawę w opowiadanie, pisane przez kolejne osoby, z których każda widzi tylko ostatnie zdanie poprzedniego akapitu.

Bo gdyby od początku było zasygnalizowane, że jesteśmy w świecie bez jesieni, wtedy dalszy ciąg byłby w miarę logiczną kontynuacją. W obecnej formie tekst przypomina improwizowany strumień pomysłów. Jako wyznawca solidnej konstrukcji nie jestem zachwycony.

Rozumiem. Dziękuję za przeczytanie i informację zwrotną.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nie skojarzyłam tytułu, ale tak czytam, czytam i… Skądś znam ten tekst :) Nadal sympatyczny :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Dzięki, Heleno :) I wyjaśniam, że – w wersji trochę bardziej surowej – powyższy króciak wystąpił w "Pojedynkach" na stronie Herbatka u Heleny. Przegrał wtedy z bardzo ładnym szortem Salamandry/Marianny. A działo się to jesienią i jesień była pojedynkowym tematem :)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Podobało mi się. Umiliło kawałek podróży autokarem. Parę sympatycznych pomysłów, które może nie odmienią literackiego świata, ale mnie przywołały uśmiech na twarz.

„Widzę, że popełnił pan trzy błędy ortograficzne” – markiz Favras po otrzymaniu wyroku skazującego go na śmierć, 1790

:) Niczego więcej nie mógłbym oczekiwać. Dziękuję za komentarz, Diriadzie.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Nowa Fantastyka