- Opowiadanie: Nieulękły3 - Task Force Andromeda S0E1 „Kontakt”

Task Force Andromeda S0E1 „Kontakt”

Crossover moich ulubionych książek, seriali i innych pozycji związanych z space operą czy military science fiction.

----

C.E. 2593

Pod koniec XXII wieku największą potęgą na Drodze Mlecznej pod względem politycznym, ekonomicznym czy w końcu militarnym jest sojusz kilkunastu gatunków obcych zwany jako Koalicja.

W skład owego przymierza wchodzą wszystkie rasy, które niegdyś walczyły z Drasinami w czasie poszczególnych Wojen Rojów a także podczas ostatniej, Wielkiej Wojny. Obok takich gatunków jak szaleni Raptorzy, honorowi Shangheili czy nawet twardogłowi Kroganie znajdują się ludzie.

Inne gatunki zwą ich Terranami od łacińskiej nazwy ich rodzinnej planety, Ziemi. Niegdyś podzieleni i zwaśnieni pomiędzy sobą, dziś stoją w ramię w ramię w starciach z nowymi wyzwaniami.

Za granicami ludzkiej przestrzeni są oni reprezentowani przez SOZ, co w skrócie oznacza Siły Obrony Ziemi. Utworzone niedługo po Wojnie 1996 z zadaniem ochrony swojego świata macierzystego przed ponownym najazdem, dziś strzegą ludzkich kolonii rozsianych w Ramieniu Oriona.

Koalicja, zwyciężywszy w czasie Wielkiej Wojny, Drasinów zabezpieczyła swoją galaktykę i po latach intensywnej odbudowy postanowiła zasiedlić pobliską Galaktykę Andromedy.

Wszystko idzie dobrze, do czasu...

Oceny

Task Force Andromeda S0E1 „Kontakt”

Kolejna ikona oznaczająca jedną z jego ostatnich flot bojowych zgasła jak przepalona żarówka na ekranie komputera.

Nie była ona zresztą pierwszą tego dnia flotą, którą utracił grając w SPACECOM, grę strategiczną obsadzoną w realiach sci-fi. Wymagała ona dużego skupienia i uwagi, bo komputerowy przeciwnik niejeden raz potrafił zaskoczyć nawet doświadczonego gracza niespodziewanym manewrem.

Tak jak to miało miejsce w tej właśnie chwili.

Kamil Bagiński z niedowierzaniem malującym się na twarzy, obserwował jak siły prowadzone przez niego do walki są dosłownie masakrowane. Po kilku sekundach, które dla niego zdawały się wiecznością, gra była skończona. Gdy tylko zniknęła ostatnia linia obrony w przestrzeni, nieprzyjaciel obrócił stolicę jego państwa w dymiące zgliszcza przez ostrzał orbitalny.

Na środku pojawił się napis "GAME OVER", a z głośników podpłynęła żałobna muzyka. Porucznik jęknął w duchu i z rezygnacją czekał na nieuniknione.

– Mam!

Kamil uniósł spojrzenie swoich niebieskich oczu na małą kamerkę zamontowaną nad ekranem z obiektywem wymierzonym prosto w jego twarz. W sopranie dobiegającym z głośników można było wyczuć nutkę satysfakcji, a on dałby sobie rękę uciąć, że gdyby nie brak twarzy to zobaczyłby uśmiech.

– Dobrze ci szło do momentu, gdy…

Sztuczna Inteligencja albo po prostu SI zarządzająca wieloma funkcjami okrętu przerwała swoją wypowiedź, a ekran na którym widać było wynik rozgrywki zniknął, zastąpiony przez przedstawienie sytuacji taktycznej. Równocześnie rozległ się jazgot alarmu bojowego, a światła zaczęły mrugać na czerwono.

– Alarm bojowy! – zaczęła nadawać SI po wszystkich pokładach. – Powtarzam! Alarm…

Młodzieniec nie czekając na powtórzenie tego komunikatu, gwałtownie zerwał się z fotela i wybiegł na korytarz przez otwarty właz.

 

***

 

Zaledwie po kilkunastu sekundach znalazł się przed zaryglowanym włazem kryjącym jego stanowisko bojowe. Na metalowej płytce przymocowanej do wrót można było odczytać, napisane standardowym angielskim słowa: Asystent ds. Sieci.

Kamil czuł pot spływający z jego pleców i czoła, a także przyspieszone bicie serca po biegu z Działu Analiz Taktycznych. Zbliżywszy się do niego, unikając po drodze stratowania przez innych czlonków załogi pędzących w sobie tylko znaną stronę, przyłożył rękę do czytnika. Po kilku sekundach pancerne wrota otworzyły się i oficer Sił Obrony Ziemi wkroczył do środka.

Gdy zatrzanął na głucho zamek, jednym susem dopadł do stojącego na środku pomieszczenia biurka, obok którego leżała duża płócienna torba. Porucznik sprawdził suwak swojego skafandra, czy jest porządnie zaciągnięty. Następnie przeniósł torbę na blat i wyjął z niej parę rękawic wraz z hełmem z niespolaryzowaną przesłoną.

Usiadł na fotelu na stale przymocowanym do podłogi i zaczął zapinać kilkupunktowe pasy bezpieczeństwa, które miały utrzymać go w miejscu na wypadek jakiś nieprzewidzianych okoliczności. Stwierdziwszy, że pasy mocno i pewnie go trzymają, sięgnął po leżące na blacie rękawice. Założywszy je, poczuł mrowienie w okolicy złączeń, gdy automatycznie uszczelniały połączenia z resztą skafandra. Na koniec założył hełm z otwartą przyłbicą, sprawdził wszystko i włączył kompa.

Kamil korzystając z uprawnień administratora, zalogował do sieci bojowej okrętu i na ekranie jego konsoli pojawił się oprócz głównego okna, także kilka mniejszych, dodatkowych.

Największe, środkowe okno wyświetliło prezentacje sytuacji taktycznej, która przedstawiała to samo, co kapitan widział na mostku. Centrum ekranu znajdował symbol „Torpedy”, jako niebieski kwadrat, do którego z dużą prędkością, zbliżały się trzy czerwone punkty.

Ich kurs sugerował, że przybyły gdzieś z wnętrza galaktyki Andromedy. Na samą myśl o tym, że mogli, jako pierwsi w całej Koalicji nawiązać kontakt z mieszkańcami tej wydawałoby się do tej pory niezamieszkałej części kosmosu, poczuł przypływ adrenaliny.

Chciał sobie palnąć sobie otwartą dłonią w czoło, gdy uświadomił, o czym zapomniał.

Zamiast tego jednak uderzył ręką o powierzchnię hełmu, co oznajmił mu jej ból. Skrzywił się z niesmakiem, gdy sobie uświadomił własną głupotę.

Następnie prawą ręką dotknął małego znacznika z głośnikiem przekreślonym przez czerwony krzyżyk. Gdy on zniknął w pomieszczeniu, rozległy się głosy obsady mostka, czyste i wyraźne. Jakość była tak doskonała, że Kamil miał nawet przez chwilę wrażenie, jakby stał tuż obok.

– Dalej nic?

Gdy to dotarło do jego uszu, Kamil poczuł jak cały zamarł. Coś było zdecydowanie nie tak. Nieznane kontakty były na tyle, blisko że powinni już byli otrzymać jakąś odpowiedź.

– Brak reakcji.

Głos oficer łączności był opanowany, ale Kamil wyczuwał pomimo nikłego doświadczenia w tej dziedzinie, nutki niepokoju. Jeśli tamci od momentu swojego pojawienia się w zasięgu sensorów nie reagowali na wezwania do nawiązania kontaktu…

Nie była to dobra wiadomość.

Kamil zerknął na jeden z mniejszych ekranów, by zobaczyć wstępne dane na temat tajemniczych jednostek zmierzających w ich stronę. Gdy jego wzrok padł na specyfikację, poczuł jak jego brwi poszły do góry. Każdy z trzech potencjalnie wrogich kontaktów, bo oprogramowanie oznaczyło cele, jako czerwone kwadraty z uwagi na ich niepokojące zachowanie reprezentowały się dość okazale.

Wszystkie miały długość równą tysiąca sześciuset metrów, a jeśli odczyty energii ich kadłubów były prawidłowe, przenosiły na swoich pokładach mnóstwo broni energetycznej i wyglądało na to, że szykowały się do rozpoczęcia ostrzału.

– Odległość?

Operator sensorów natychmiast odpowiedział.

– Sto pięćdziesiąt i wciąż maleje.

Kapitan Walter nie zwlekał dłużej z wydaniem rozkazów.

– Tryb bojowy.

Usłyszawszy to Kamil, czym prędzej opuścił przyłbicę hełmu i równocześnie rozległo się głośne kliknięcie, gdy doszło do uszczelnienia.

Od tej pory obieg powietrza ograniczył się wyłącznie do kombinezonu.

Tymczasem „Torpeda” przyspieszyła do prędkości bojowej i zaczęła manewrować. Z jednej strony miało jej to zapewnić dobre pole do ostrzały, z drugiej dawało jej to pola na wykonywanie manewrów unikowych.

– Odległość sto dwadzieścia.

– Ognia! – Walter krzyknął. Nie mógł pozwolić tamtym jeszcze bardziej zmniejszyć dystansu, bo nikt nie wiedział, jakie możliwości ma ich uzbrojenie.

Kamil poczuł silniejsze drżenie pokładu, gdy „Torpeda” wypluła ku przeciwnikowi salwę ciężkich pocisków przeciwokrętowych typu Hammer.

Z wyrzutni wyskoczyło łącznie tuzin, ciężkich i grubych cygar, wyposażonych w potężne głowice zimnej fuzji. Ich moc pozwalała już jednej na łatwe unieszkodliwienie osłon nawet najlepiej osłoniętego celu i wyrządzenie dużych szkód. Ikonki wskazywały, że niedługo po odpaleniu osiągnęły one swoją maksymalną prędkość i ruszyły ku celom.

Tamci zaczęli strzelać ku nadciągającej śmierci z kilkuset dział, ale pociski wykryły pędzące ku nim wiązki energii i zaczęły równocześnie wykonywać manewry unikowe.

Rozproszywszy się na dużej przestrzeni, zaczęły zmierzać na spotkanie z celami, działając niczym rój owadów w celu zmniejszenia skuteczności jego obrony. Ich pokładowe komputery nieustanie się ze sobą komunikowały, dzieląc się danymi i opracowując na bieżąco strategię ataku. Podzieliwszy się sprawiedliwie pomiędzy sobą, trzy grupy ruszyły ku swojemu przeznaczeniu.

Niedługo później dotarły one do swoich celów, ale jeden z celów zdołał zdjąć dwie z trzech wycelowanych w niego rakiet. W systemie zajaśniały na kilka sekund dwa słońca, gdy reaktory dwóch celów eksplodowały w błysku jasnym jak gwiazda, ale ostatni okręt wroga szedł prosto na nich, prowadząc nieustający ostrzał.

Wtedy jedna z zielonych wiązek w końcu się przedarła przez wciąż nie do końca naładowaną osłonę i z mocą młota kowalskiego trafiła teraz w niczym nieosłonięty pancerz. Ceramiczno-nanitowy kadłub, był ustawiony na pełne odbicie, ale to nie wystarczyło.

Pasy trzymające Kamila na miejscu, boleśnie wbiły się w jego ramiona, gdy siła trafienia cisnęła go do góry. Tylko dzięki nim zawdzięczał to, że nie zmienił się w miazgę. Ekran umocowanej w ramie konsoli rozbłysnął niczym choinka na Boże Narodzenie, gdy system otrzymał liczne raporty o uszkodzeniach. Gdy zobaczył ile, tego było, jego żołądek skurczył się z bólu. Wtedy górę wzięło szkolenie i jego umysł zaczął działać automatycznie.

Jego palce zatańczyły nad klawiaturą, próbując znaleźć jakiejś obejście uszkodzonych części sieci energetycznej w celu przywrócenia sprawności bojowej okrętowi. Po kilkunastu sekundach zdołał przywrócić częściowo zasilanie do odciętych do tej pory przedziałów. Miał nadzieję, że to pomoże niektórym przedostać się w bezpieczne miejsce.

Chociaż teraz nigdzie na pokładzie nie… Kolejny wstrząs posłał głowę porucznika na zagłówek, a uderzenie było tak silne, że na chwilę go zamroczyło.

Kamil potrząsnął głową, by usunąć sprzed oczu jakieś mroczki i z wielkim trudem wyciągnął rękę, ku widocznemu na środku ekranu symbolowi. Już myślał, że nie dosięgnie, gdy jego palec delikatnie musnął symbol i przez cały okręt przebiegło drżenie. Napęd podprzestrzenny budził się do życia.

Nim stracił przytomność do jego uszu, usłyszał jeszcze jak coraz gorzej mówiąca SI, oznajmia.

– Ślizg!

Koniec

Komentarze

Nie przemówiło.

To wygląda na dopiero początek akcji, a nie zamknięty tekst.

Chociaż kawałek nie jest długi, zdążył mnie znużyć. Space opera, jakich wiele, nie wyróżnia się specjalnie. Przez większość tekstu nie dzieje się nic ciekawego, dostajemy za to dużo szczegółów, które niewiele wnoszą, tylko spowalniają – że się facet przypiął do fotela, a po co się przypiął, że założył rękawiczki, co poczuł po ich założeniu…

Zostało trochę literówek i powtórzeń.

które miały utrzymać go w miejscu na wypadek jakiś nieprzewidzianych okoliczności.

Jest różnica między “jakiś” a “jakichś”.

Założywszy je, poczuł mrowienie w okolicy złączeń, gdy automatycznie uszczelniały połączenia z resztą skafandra. Na koniec założył hełm z otwartą przyłbicą, sprawdził wszystko i włączył kompa.

Powtórzenia.

Ich kurs sugerował, że przybyły gdzieś z wnętrza galaktyki Andromedy.

A skąd wiadomo, że nie z jakiejś gwiazdy po drodze? Musi tam coś być w okolicy…

Niedługo później dotarły one do swoich celów, ale jeden z celów zdołał zdjąć dwie z trzech wycelowanych w niego rakiet. W systemie zajaśniały na kilka sekund dwa słońca, gdy reaktory dwóch celów eksplodowały w błysku jasnym jak gwiazda,

Powtórzenia.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka