- Opowiadanie: eweste27 - Jezioro Szczęścia

Jezioro Szczęścia

Daję prolog, bo można, prawda? 

Dziękuję Agacie, która pomogła mi wyłapać większość błędów. 

Podany fragment zawiera tylko takie tagi, jednak wraz z aktualizacją pojawią się nowe. 

Oceny

Jezioro Szczęścia

PROLOG

Ekyss, rok 1xxx

Zaprawdę powiadam wam, wszystko, co tutaj jest napisane, prawdą było.

Dzień ten wyjątkowy był, bowiem przedstawiciele siedmiu terytoriów przy jednym stole zasiąść mieli. Te czasy złe dla Ekyssu były, boć z dnia na dzień coraz więcej kupców znikało, jednak dlaczego tak było, nikt nie wie. Wszystkie rodziny królewskie omówić sprawy ważne miały, aliści złe rzeczy dziać się zaczęły. Grupa złych ludzi panikę siała, cały dobytek w proch zmieniała. Rynki i budynki paliły się, a ludzie – umierali. Wtem coś dziwnego się stało – cisza, wszyscy zamilkli. Miasto nasze znikało, jakoby Jezioro Szczęścia pochłaniać je miało. Wir wielki w wodzie przed zamkiem rodziny Ykses powstał i wciągał wszystko, co na swej drodze spotkał. Szczęście mnie wielkie spotkało, albowiem cudem śmierci uniknąłem, czego do tej pory pojąć nie jestem w stanie. Drzewo – symbol pokoju i nadziei zniknęło, a z nim władcy i ludność cała. Ekyss istnieć przestał, a na jego terytorium nowe miejsce powstało, gdyż ludzie z całego świata osiedlać się zaczęli. Wielka wojna o władzę wybuchła, jednak konflikt szybko zażegnano, a władców wybrano.

Życie me niedługo stracę, gdyż po wielu latach choroba mnie spotkała. Ukochaną wraz z dzieckiem zmuszony zostawić jestem, jednak nadzieję mam wielką, że wraz z kolejnym pokoleniem historia upadku Ekyssu przekazana będzie.

Samvel Turtyss, jedyny ocalały z tamtego dnia.

***

 

– Sprawa zniknięcia Ekyssu jest jedną z największych zagadek w historii wszechświata – powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem. Wyraz jego twarzy był niespokojny, jakby od wielu lat zmagał się z dużym problemem. – Biorąc pod uwagę stan tego dziennika, struktury kartek znajdujących się wewnątrz niego, możemy stwierdzić, że te zapiski mają kilkaset lat.

Drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a po pokoju przeleciał powiew świeżego powietrza.

 – Przepraszam za spóźnienie! – powiedziała kobieta, niosąc w dłoni filiżankę kawy. Przyklejone do ścian karteczki zaczęły niespokojnie się poruszać. – W drodze do was zatrzymała mnie pewna sprawa… – Idąc, Thae potknęła się o leżące na ziemi książki. Filiżanka kawy zalała jedną z map. 

– Wciąż nie znamy przyczyny tego zajścia, ale każdy zdrowy na umyśle człowiek stwierdzi, że to niemożliwe! Wir wciągający całe miasto? – zapytał drugi mężczyzna. Jego twarz wypełniały zmarszczki, a z głowy, zamiast bujnej czupryny, wystawało mu raptem kilka siwiejących włosków.

Osoba siedząca za biurkiem wstała, po czym podeszła do okna.

– Jeśli wierzysz w Boga… to zajście również mogło być prawdą. Pomyśl o tym z innej strony, drzewo życia Ekyssu zniknęło. Zachowane zapiski mówią, że w tamtych czasach uznawano je za dar, to dzięki nim ludność żyła w pokoju – ciągnął Markel, obracając w dłoniach ramkę ze zdjęciem nastoletniej dziewczyny. – Pozostałe sześć terytoriów… czy to nie dziwne, że po tylu latach one dalej mają w swoim posiadaniu te drzewa? Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Zgodnie z przekazywaną historią, zachowanymi notatkami, pozostałe tereny nie zmieniły swej nazwy. A minęło tyle dekad!

– Chcesz powiedzieć… – zaczął starzec.

– Oczywiście! Miejsce, w którym teraz żyjemy… kiedyś było Ekyssem!

 

 

***

 

Powstały z Chaosu, kiedy Niebo z Ziemią zaczęło żyć w zgodzie. Po ziemi stąpały, pragnąc poznać zakamarki świata. Każda była inna, wspaniała na swój własny sposób, jednak za wszelką cenę pragnęły jednego – pokoju we wszystkich krainach. Gdy pierwszy dzień wiosny minął, siedem czarodziejek spotkało się.

– Zawsze kiedy mijałam ludzi, źle na mnie patrzyli – powiedziała jedna z nich, łapiąc się nerwowo za jasnozielony płaszcz. – Słyszałam pogłoski, że dziwna aura mnie otacza.

– Oni się nas boją – kontynuowała druga istota. – Jeśli tak dalej pójdzie, nasze zadanie…

– Nie możemy się poddać! – krzyknęła trzecia, najwyższa wśród swych towarzyszek. – To Zły Los miesza nam w głowach, nie chce, aby ludzie żyli w zgodzie!

Wśród młodych kobiet zapadła cisza.

– Masz rację, siostro – odpowiedziała ze spokojem czwarta, wstając. – Kilka lat temu obiecałyśmy sobie, że sprowadzimy pokój na ten świat. Nasze narodziny nie mogą być przypadkiem, nie zostałyśmy stworzone, aby siać chaos.

Ze swojego siedzenia wstała piąta kobieta. Zdjęła kaptur z głowy, odsłaniając piękne blond włosy.

– Tej nocy sen miałam niespokojny – powiedziała. – Widziałam nasze ostatnie spotkanie, po czym poszłyśmy w różne strony. Obietnicy naszej słowa wypowiedziałyśmy, po czym w drzewa się zamieniłyśmy. Ludzie wielbić nas zaczęli, a na świecie pokój nastał: nikt sobie więcej krzywdy nie robił.

– I już nigdy Zły Los z nas nie zakpi – mruknęła trzecia ze łzami w oczach. – Drogie siostry, czy któraś z nas ma coś przeciwko, aby Losowi zrobić na złość?

– Wypełnimy dane nam zadanie! – powiedziały jednocześnie.

– Zatem spotkanie nasze uważam za udane.

Wstały, oddając uścisk dłoni. Rozeszły się w różne strony, jednak Zły Los nie chciał ich dopuścić do kresu zadania, zatem zsyłał na nie wszelkiego rodzaju nieszczęścia. Kiedy jedna z nich chciała się poddać, usłyszała kolejno głosy sióstr w umyśle:

– Cel jest już blisko, idź z głową uniesioną ku górze.

Gdy dotarły na miejsce, pomyślały o ojcu – Chaosie. Wtem razem powiedziały:

– Obiecuję już zawsze strzec ludzkiego serca, aby pokój nastał na Ziemi!

Niebo, jakoby wysłuchało ich prośby, zsyłać zaczęło słońca promienie. Każda powoli w drzewo się zmieniała, mając liście w kolorach tęczy. Gdy proces przemiany dobiegł końca, drzewa pokoju i nadziei znalazły się w centrum uwagi – ludzie wdzięczni byli Bogu za zesłane dary.

***

 

Koniec

Komentarze

Eweste, jeśli to tylko prolog, a nie skończone opowiadanie, bądź uprzejma zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zmieniłam, dziękuję za zwrócenie uwagi.

I ja Ci dziękuję. Teraz jest OK. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dwie nie powiązane ze sobą króciutkie scenki i równie niewielki fragment czyichś zapisków nie dały mi żadnego pojęcia o tym, czego dotyczy prolog, więc i nic o nim powiedzieć nie potrafię. No, może poza tym, że wykonanie mogłoby być lepsze.

 

Za­praw­dę po­wia­dam wam, wszyst­ko, co tutaj jest na­pi­sa­ne, praw­dą było.

Dzień ten wy­jąt­ko­wy był, bo­wiem przed­sta­wi­cie­le sied­miu te­ry­to­riów przy jed­nym stole za­siąść mieli. Te czasy złe dla Ekys­su były, boć z dnia na dzień coraz wię­cej kup­ców zni­ka­ło, jed­nak dla­cze­go tak było, nikt nie wie. – Objaw byłozy.

 

Wyraz jego twa­rzy był nie­spo­koj­ny, jakby od wielu lat zma­gał się z dużym pro­ble­mem. – Czy dobrze rozumiem, że to wyraz twarzy był niespokojny, jakby zmagał się z problemem?

 

Jego twarz wy­peł­nia­ły zmarszcz­ki… – Raczej: Jego twarz pokrywały zmarszcz­ki

 

Zdję­ła kap­tur z głowy, od­sła­nia­jąc pięk­ne blond włosy. – Czy istniała możliwość, aby zdjęła kaptur nie z głowy?

 

Wsta­ły, od­da­jąc uścisk dłoni. – Komu oddały uścisk?

 

idź z głową unie­sio­ną ku górze. – Masło maślane. Czy można coś unieść ku dołowi?

 

Niebo, ja­ko­by wy­słu­cha­ło ich proś­by, zsy­łać za­czę­ło słoń­ca pro­mie­nie.Niebo, ja­k­by wy­słu­cha­ło ich proś­by, zsy­łać za­czę­ło słoń­ca pro­mie­nie.

Sprawdź znaczenie słów jakobyjakby.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Stylizacja na “stare” (jak we fragmencie kursywą) nie polega na tym, żeby w niemal każdym przypadku na koniec zdania wstawić orzeczenie.

Prolog niestety nie zachęcił mnie do tego, bym chciała zapoznać się z resztą. Fragment kursywą patetyczny, potem nastąpiły dwie krótkie scenki, z których na razie niewiele wynika. Oczywiście, można wstawiać fragmenty, pytanie tylko, czy wstawianie fragmentów tak krótkich ma większy sens, jeśli liczysz na konkretne uwagi.

To mój pierwszy tekst dyżurowy, więc z całą pewnością będę wspominał go z sentymentem :)

 

Uwaga! No to zaczynam.

 

Zaprawdę powiadam wam, wszystko, co tutaj jest napisane, prawdą było.

– było, ale już nie jest?

 

Dobrze było by gdyby stylizacja językowa nie była jedynie sztampą opartą na pojedynczym układzie szyku przestawnego. Można zawsze posłużyć się jakimś wzorem np. Kroniką Polski Wincentego Kadłubka, Jana Długosza lub chociaż jakimś listem z Nowego Testamentu. Wymowa prologu zyskałaby znacząco :)

 

Wir wielki w wodzie przed zamkiem rodziny Ykses powstał i wciągał wszystko, co na swej drodze spotkał…

- zastanawiające, aby to było możliwe miasto musiałoby się znajdować na wodzie, no chyba, że zaczęło się od wiru, a potem przerodziło w zapadlisko. No chyba że to wir trąby powietrznej, ale w tedy słowa „wir w wodzie powstał” nie mają sensu. Trzeba to jakoś lepiej zobrazować. No chyba, że to celowy zabieg wskazujący na różnicę toku rozumowania między człowiekiem współczesnym a przeszłym ;)

 

Wyraz jego twarzy był niespokojny, jakby od wielu lat zmagał się z dużym problemem.

– nie jestem przekonany, czy tak można opisać wyraz twarzy…

 

Drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a po pokoju przeleciał powiew świeżego powietrza.

– coś nie bardzo… może wtargnął.

 

 – Przepraszam za spóźnienie! – powiedziała kobieta, niosąc w dłoni filiżankę kawy. Przyklejone do ścian karteczki zaczęły niespokojnie się poruszać.

– określenie przeznaczone raczej dla przedmiotów ożywionych, no chyba że miało być poetycko ;)

 

– W drodze do was zatrzymała mnie pewna sprawa… – Idąc, Thae potknęła się o leżące na ziemi książki.

– z reguły ludzie potykają się idąc lub cofając. Lepiej pozbyć się słowa „idąc”.

 

– Oczywiście! Miejsce, w którym teraz żyjemy… kiedyś było Ekyssem!

Czy mi się wydaje, że odkrywają coś oczywistego? Lokalizacja pozostałych „terytoriów” jest znana, ba dalej istnieje ich więź z przeszłością w postaci tych drzew, więc dlaczego nie byłoby wiadomym, gdzie Ekyss się znajdował?

 

No niestety. Ten fragment jako zajawka czegoś większego nie spełnia swojej roli. Czytelnik nie mógł specjalnie odnaleźć się w zarysowanym świecie. Pierwszy fragment powinien złapać i nie puścić. Mnie zdziwił, nie zadziwił, bo to co miało wprawić czytelnika w stan zainteresowania, okazało się pewną oczywistością. Dodając drugi fragment mogę jedynie powiedzieć, że zestawiłaś dwie luźne scenki. Zabrakło celowości fabuły.

 

Podejrzewam, że jesteś jeszcze bardzo młoda, więc wiele przed Tobą. Nie zniechęcaj się moim komentarzem, zastanów się dlaczego tak, a nie inaczej odbierany jest Twój tekst i co zrobić, aby to zmienić. Szukaj inspiracji u innych. Przyjrzyj się jak można podobną scenę rozpisać. Jak wypuścić wab na czytelnika. Wyciągnij wnioski i je zastosuj. Ćwicz. Z czasem będzie lepiej.

 

Życzę powodzenia i pozdrawiam :)

Blacktomie, fragmenty, a powyższy prolog jest fragmentem, nie wchodzą do puli dyżurów. Czytać je i komentować oczywiście możesz, ale to nie przyczyni się do wypracowania Twojej normy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Chyba w końcu przeczytam zasady dyżurowania… Dzięki Reg, uznajmy, że wywaliłem ten komentarz z potrzeby serca, a nie dla wyrobienie jakieś tam normy ;)

I to jest słuszne podejście do sprawy! Tak trzymaj, Blacktomie! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję Wam wszystkim za komentarze! Jeszcze sporo pracy przede mną, ale jak powiedział Blacktom, z czasem będzie lepiej.

Nowa Fantastyka