
Kolejni łowcy zbliżali się. Dziesięcioosobowa grupa starała się bezszelestnie przemykać przez las. Noc była bezgwiezdna i nawet najnowszej generacji noktowizory nie ułatwiały zbytnio zadania. Co chwilę w ciemnościach rozlegały się rzucane szeptem przekleństwa.
Smok uśmiechnął się. Po raz kolejny naszła go myśl, że powrót na Ziemię po trzech tysiącach lat nieobecności okazał się świetnym pomysłem. W lodowatych i bezgłośnych objęciach pustki kosmosu odnalazł spokój, ale przez wszystkie wieki podróży żar w jego wnętrzu nie zagasł. Wręcz przeciwnie, gorzał coraz mocniej, nawarstwiał się, aż w końcu sprawił, że wył z tęsknoty za domem, zapachem świeżego powietrza, smakiem gorącej krwi w pysku i dreszczem emocji towarzyszącemu polowaniu.
Z radością odkrył, że ludzkość przetrwała. Postęp technologiczny, którego dokonali ludzie, był oszałamiający. Smok przejrzał jednak otoczkę cywilizacji i pod spodem znalazł stare kompleksy, odziane jedynie w nowe szaty.
Historia zatoczyła koło.
Odgłos łamanych gałęzi, stawiane ostrożnie kroki, naprężone mięśnie, zapach naoliwionej broni – polowanie znów trwało. Miecze i łuki odeszły w przeszłość. Zastąpiły je karabiny, ładunki wybuchowe i wspomagane pancerze, ale w ostatecznym rozrachunku niczego to nie zmieniało.
Nie mieli najmniejszych szans.
Smok podniósł się i przeciągnął. Stawy zatrzeszczały głośno, gdy rozłożył skrzydła i machnął nimi kilka razy. Wydał przy tym gardłowy ryk, który poniósł się echem przez las. Z zadowoleniem stwierdził, że łowcy momentalnie zatrzymali się. Trwali bez ruchu przez dobrych kilka minut, jakby dzięki temu mogli pozostać niezauważeni. Smok wyczuł ich na długo wcześniej, nim wpadli w ogóle na jego trop.
Ludzie zawsze go lekceważyli. Zupełnie zapominali, że nie można pokonać starodawnej istoty, która stoczyła tysiące walk, stosując ciągle te same strategie i sztuczki. Zgodnie z przewidywaniami podzielili się na trzy grupy. Najliczniejsza, sześcioosobowa ruszyła prosto w jego kierunku. Pozostałe, złożone z dwóch członków, zaczęły okrążać go z obu stron. Taktyka stara jak świat.
Poczekał na odpowiedni moment i gdy sześć postaci wypadło spośród drzew, wypuścił w ich stronę kłąb gęstego, smolistego dymu. Następnie z gracją wzniósł się w powietrze. Ciszę nocną przerwała kanonada wystrzałów. Zaskoczeni i oślepieni łowcy walili seriami, gdzie popadnie. Tylko cudem nie postrzelili się nawzajem.
Gdy tylko dym rozwiał się, smok opadł całym ciężarem na ziemię. Wstrząs zbił przeciwników z nóg. Zanim zdążyli się pozbierać, zgarnął dwóch łapami i zgniótł w uścisku. Poczuł twardniejące pod jego dotykiem pancerze, które uchroniły napastników przed całkowitym zmiażdżeniem. Złamał im tylko parę kości, ale to wystarczyło, żeby odebrać im chęć do walki. Ciała zwiotczały, gdy stracili przytomność. Odrzucił je na bok.
Nagle z lasu za zadem smoka wypadł łowca uzbrojony w dwuręczny topór. Wspomagany kombinezon pozwolił wyskoczyć mu na wysokość kilku metrów. W locie wojownik złożył się do zadania morderczego ciosu.
Oho! Niezły chojrak! – pomyślał smok i smagnięciem ogona odesłał go z powrotem głęboko w gęstwinę.
Czuł się rozczarowany. Miał nadzieję, że przyjdzie mu zmierzyć się z zawodowcami, a nie kompletnymi amatorami.
Niespodziewane uderzenie posłało go z impetem na bok. Pozostali członkowie grup okrążających włączyli się do walki. Smok zawył wściekle. Rozpaczliwie poderwał się w górę, cudem unikając kolejnych trafień z granatników. Niebo rozświetliły wstęgi pocisków. Bestia lawirowała pomiędzy nimi, dopóki nie szczęknęły puste magazynki. Wtedy zionęła ogniem. Fala pożogi przetoczyła się przez polanę. Zapasowe naboje i ładunki eksplodowały pod wpływem gorąca, unieszkodliwiając napastników.
Parę mocnych uderzeń skrzydłami zażegnało groźbę rozprzestrzenienia się pożaru.
Smok rozejrzał się. Ostatecznie łowcy nie okazali się tacy źli. Coś się jednak nie zgadzało. Dokoła leżało osiem nieruchomych ciał. Gdzieś w lesie znajdował się topornik. Razem dziewięciu. Brakowało jednego.
Wyszedł spomiędzy drzew pewnym krokiem. Pod pachą trzymał duży pakunek. Postawił go kilka metrów przed smokiem i rozpakował, po czym z powrotem schował się w krzakach.
Smok nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Stała przed nim owca. Sztuczna.
Trafił mu się pieprzony Dratewka!
Chwycił podarunek i z całej siły cisnął w kierunku ostatniego łowcy. Owieczka rozpadła się przy uderzeniu na kawałki, ale całkiem skutecznie znokautowała ostatniego śmiałka.
Po chwili smok odleciał do swojej kryjówki.
***
Spokój nie trwał długo.
Wraz ze świtem, u wejścia do pieczary stanął niski, pulchny człowieczek. Był sam. Nieuzbrojony. Mężczyzna dyszał ciężko. Jedwabną chustką ocierał raz za razem pot z czoła. Wyglądał na łatwą ofiarę, lecz z pewnością taką nie był.
Smok poznał się na nim od razu. W przeszłości również miał do czynienia z takimi ludźmi. Zaklinaczami rzeczywistości. Magami swoich czasów. Współcześnie ich tytuł brzmiał inaczej.
Menedżerowie.
Zanim mężczyzna zdążył się odezwać, smok ryknął mu prosto w twarz. Strugi śliny momentalnie oblepiły drogi garnitur.
– Przestań się wygłupiać, szefie! – jęknął mężczyzna, myśląc o kolejnym horrendalnie wysokim rachunku za pralnię. – Sprawa jest poważna. Znowu przesadziłeś!
– Bzdura!
– Siedem złamań, kilka poparzeń, w tym jedno drugiego stopnia, wstrząs mózgu i niezliczona liczba stłuczeń. To ma być bzdura?! Znowu nas pozwą. Mam dość świecenia oczami w sądzie! Nie wspominając już o tym, jak wpłynie to na wizerunek firmy.
– Nijak nie wpłynie – przerwał mu smok. – Dostałem cynk, że w tej grupie było kilku podesłanych najemników. Konkurencja będzie siedzieć cicho.
Z ust menedżera wylał się kolejny potok pytań, wątpliwości i nieznośnego biadolenia, którego smok nie mógł ścierpieć. Wyłączył się i z rozrzewnieniem wspomniał dawne czasy, kiedy po prostu urwałby głowę wkurzającemu człowiekowi. Płacił mu jednak absurdalnie wysokie pieniądze za to zamartwianie się i ewentualna dekapitacja byłaby bardzo nierentownym posunięciem.
Cofnął się myślami o kilka lat wstecz. Zastrzeżenie własnego wizerunku, nazwy i znaku towarowego „Smok" okazało się świetnym ruchem. Nie obyło się wprawdzie bez długiego procesu, ale ostatecznie międzynarodowy, powołany specjalnie w tym celu sąd, orzekł na jego korzyść.
W niedługim czasie strumyczek pieniędzy zmienił się w rwącą rzekę. Producenci koszulek, figurek, plakatów i niezliczonej ilości pozostałych gadżetów musieli wykupywać u niego licencję. Do tego doszedł cały rynek filmów i gier komputerowych fantasy. Przez jakiś czas sprzedawał nawet swoje stare łuski na Ebay (Nick: KrwawyZniwiarz_17), gdzie jako monopolista mógł swobodnie windować ceny.
Taki obrót spraw był solą w oku konkurencji. Niemal natychmiast pojawiły się tony podróbek i bezczelnych, pośrednich nawiązań do smoczego motywu. Smok nie pozostawał bierny i bezlitośnie szczuł armią adwokatów każdego, kto naruszał jego prawa.
Kiedy legalne drogi zawiodły, jego przeciwnicy próbowali go zastraszyć i usunąć. Wynajęci zabójcy wyskakiwali jak króliki z kapelusza i równie szybko znikali w przepastnej gardzieli smoka. Na dłuższą metę było to jednak męczące i irytujące. „Polowanie na smoka" okazało się prostym i eleganckim rozwiązaniem problemu.
Nowy sport ekstremalny spotkał się z ogromnym zainteresowaniem. Mimo że z założenia miał być rozrywką tylko dla bardzo zamożnych, to liczba chętnych przekroczyła najśmielsze wyobrażenia. Obecnie na sesję trzeba było czekać nawet parę miesięcy. Zasady były proste: wybierz uzbrojenie, skompletuj drużynę i spróbuj zabić smoka. Ostra amunicja czyniła grę wyjątkowo ekscytującą.
Zgodnie z przewidywaniami „Polowanie na smoka" stało się nieodpartą pokusą dla wszystkich zamachowców, którzy mogli teraz jawnie i legalnie próbować pozbawić go życia, co zresztą przerodziło się w specyficzną grę pomiędzy nimi.
Najtrudniej było przekonać rządy mocarstw, że nic mu nie grozi. Możni i wpływowi tego świata tolerowali wszystkie jego wybryki w nadziei, że podzieli się swoją bezcenną wiedzą z kosmicznych podróży. Oprócz niej pragnęli jeszcze jednego. Poznać sekrety magii. Cały świat drżał z oczekiwania, kiedy zdradzi tę najwspanialszą z tajemnic. Tysiące ludzi codziennie pisało do niego listy z prośbami o naukę.
Nagła cisza przywróciła go do rzeczywistości. Menedżer w końcu się zamknął. Patrząc na jego rumianą gębę, smok zastanawiał się, na ile frontów kabluje. Nie miało to większego znaczenia. I tak niczego nie mogli się dowiedzieć.
Smok miliarder uśmiechnął się. Paradoksalnie to on uczył się od ludzi. Żadna z jego mocy nie mogła równać się potęgą magii opanowanej przez nich do perfekcji. Magii kształtującej oblicze świata. Magii, której smok stał się wybitnym adeptem.
Magii pieniądza.
Tomasz Zawada
Rzeszów, 25.08.2010 r.
Uhm, brawa za pomysł. Podoba mi się współczesna wersja gromadzenia smoczych skarbów - fajnie, że to nie tylko motyw smoka przeniesiony do współczesności, ale motyw smoka przeniesiony do współczesności konsekwentnie. Do tego zgrabnie napisane. Przeczytałam z przyjemnością i uśmiechnęłam się przy KrwawymZniwiarzu_17 :)
Bardzo ciekawe spojrzenie na temat. Mam nadzieję, że autor nie będzie musiał oddać 90% wszystkich korzyści z opowiadania Smokowi (tm). Bo stawiam ocenę i to relatywnie wysoką :).
O tak, pomysł był z pewnością, oraz konsekwencja w jego realizacji. Ale mnie za bardzo nie podszedł. Nie chcę psuć tak świetnie zapowiadającej się oceny, więc nie zapunktuję.
Niezwykle świeże podejście do tematu i udane połączenie specyfiki fantasy z domieszką science fiction. Bardzo dojrzały styl pisarski, widać, żeś połamał niejedno pióro. Zajmujące, ciekawe - co o tyle niezwykłe, że nawet nie zbliżyłeś się do limitu znaków, na który narzekało wielu autorów biorących udział w DRAGONEZIE. Widać, że da się opowiedzieć coś z sensem, jeśli tylko się chce i potrafi. Bravo, bravissimo.
Dałbym w pełni zasłużone pięć.
Chyba nie jest tajemnicą, jak bardzo uwielbiam smocze opowiadania. W związku z tym ciężko mi zachować obiektywizm przy ocenianiu takich historii, ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jedno z najlepszych opowiadań dragonezy. Uwielbiam teksty oparte na przenoszeniu elementów baśniowych we współczesność, pomysł tutaj jest naprawdę bardzo dobry i w dodatku udało ci się go nie popsuć gdzieś po drodze. Dodatkowo obie "części" opowiadania doskonale się uzupełniają - pierwsza podobała mi się, ta wizja współczesnego polowania, a potem nagle boom, taki kontrast, nienachalny humor (a spodziewałam się raczej, że całość będzie poważna).
Co jeszcze mogę powiedzieć? Strasznie przyjemnie się czytało;) W pełni zasłużona piątka, nie sześć tylko dlatego, że twardo sobie postanowiłam nie rozdawać w konkursie najwyższej oceny na prawo i lewo.
Do konkursu. :)
Ciekawie i konsekwentnie. Na plus. :)
Dziękuję użytkownikowi Sebrus za ocenę - 1. Jak wynika z jego komentarza była w pełni uzasadniona.
Bardzo ciekawy i sprawnie poprowadzony pomysł. Druga część podobała mi się bardziej niż samo polowanie, które chwilami wydawało mi się lekko toporne.
Mnie tylko zawsze zastanawia, po co się te smoki bogacą?... Ale to chyba już zupełnie inna bajka :)
Ciekawy pomysł. Lubię, kiedy smoki nie są zwykłymi prymitywami. :-)
wył z tęsknoty za domem, zapachem świeżego powietrza, smakiem gorącej krwi w pysku i dreszczem emocji towarzyszącemu polowaniu.
Towarzyszącemu?
Edit: no dobra, kliknęłam to kliknęłam. Ale mógłbyś otagować te najstarsze opowiadania?
Babska logika rządzi!
Dziękuję za komentarz. Otaguję w wolnej chwili. ;)
Świetne:) Ciekawy pomysł, porządne wykonanie i sympatyczne smaczki. Daj znać, jak otagujesz to też klepnę Bibliotekę.
”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)
Lekkie, przyjemne w odbiorze, zabawne. Może fabuła nie jest jakaś szałowa, ale przy tej objętości intrygująca wizja wystarczy w zupełności.
Stawiam staruszkowi stempel jakości.
"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."
Rzeczywiście bardzo sympatyczne. Niestety, magia pieniądza to najsilniejszy rodzaj tajemnych nauk.
Dokładam klika.
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
O, język, pomysł i żartobliwy dystans do współczesności przez pryzmat smokowatości – bardzo ok. Morał może nazbyt nachalny, ale konsekwentny. Klikam i ja ;-)
"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)
Nieszablonowe podejście do smoczego tematu. Nader satysfakcjonująca lektura. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Fajne :)
Przynoszę radość :)
Lubię smoki, lubię smoki, lubię smoki …