- Opowiadanie: Fasoletti - Konfrontacja

Konfrontacja

Tekst został napisany dla magazynu SZORTAL i tam pierwotnie się ukazał. Miłej lektury. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Konfrontacja

Wasyl grotę znalazł przypadkiem. Zszedłszy z traktu w celu oddania moczu zagubił się, a próbując wrócić natrafił na zamaskowane krzakami wejście. Nieco przestraszony, ale i zaciekawiony, postąpił kilka kroków do środka. Ogarnęła go nieprzenikniona ciemność. Powietrze było cuchnące i stęchłe. Przystanął, nasłuchując. W takim miejscu mogła drzemać na przykład sfora wilków, zbierających siły przed nocnym polowaniem. Ale można byłoby też znaleźć skrzynię ze skarbem. W końcu jaskinia została ukryta nie bez powodu.

Wszedł głębiej. Ostrożnie stawiał kroki, spodziewając się pułapek i nagle usłyszał te dziwne odgłosy. Jakieś stęki, mlaski, sapanie, prychanie. W jego głowie natychmiast zrodziły się obrazy tysiąca różnorakich bestii usiłujących spałaszować piękną dziewicę, córkę króla, który za ocalenie niewiasty daje śmiałkowi jej rękę i pół królestwa. To, że przemierzając tę krainę od dobrego miesiąca nie słyszał o żadnej porwanej królewnie, wcale nie ostudziło jego zapału.

– Wyłaź, parszywa poczwaro! – ryknął, dobywając miecza.

Nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji, ale słyszał wiele pieśni, w których bohaterowie tak właśnie robili. Odzewu nie było żadnego, więc wrzasnął jeszcze raz, a potem kolejny.

W końcu przeciągły, głośny jęk wstrząsnął ziemią, aż ściany jaskini zadrżały, a potem nastała cisza. Chwilę później z mroku wynurzyła się smocza głowa. Na widok łba wielkości solidnej chaty, z paszczęką uzbrojoną w ogromne zębiska i wijącym się ozorem, mężczyzna zbladł. Nogi się pod nim ugięły, miecz wypadł mu z rąk, a oczy wylazły z orbit. Choć skrycie marzył o spotkaniu z takim potworem, nie spodziewał się, że kiedykolwiek do niego dojdzie. Zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy gad przemówił.

– No i czego drzesz ryja, jełopie! Chcesz w czapę?

Woj, choć rozsądek podpowiadał mu, by odwrócić się i wiać, gdzie pieprz rośnie, wykazał się odwagą i pozostał na miejscu. Kucnął tylko, pochwycił miecz w obie dłonie i wycelował szpicem w smoka.

– Mów szybko, co tam robiłeś albo przeszyję twoje sparszywiałe serce!

– Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć, to masturbowałem się – odparł potwór.

Mężczyźnie szczęka opadła.

– Że… Że… Że co? – wydukał.

– Głuchy jesteś czy tępy jakiś? Masturbowałem się. Jak się zwinę w kłębek, to se sięgnę, więc korzystam. Co, zakaz jest? Król dekret nowy wydał?

– Ale… Jak to?

– A normalnie, językiem! Pokazać ci mam, zboku?

– Nie, nie trzeba… – bąknął zbity z tropu wojownik. Zaraz jednak odzyskał rezon. – Wypuść królewnę albo będzie z tobą źle!

– A weź ty się odpierdol! Jaką znowu królewnę?

– Tę, która porwałeś z zamku, to chyba jasne!

– Z czyjego zamku? To ty nie wiesz, kretynie, że tutejszy władca ma samych synów? Skąd żeś się urwał? Zresztą, co ja bym zrobił z tą królewną? Na zakupy z nią latał po targach?

– Co bym robił?! Co bym robił?! Pożarłbyś ją, to chyba jasne! Żeby zaspokoić swój nienasycony głód dziewic! – odparował Wasyl.

– Jedyne, czym w tej chwili mógłbym się nażreć, to twoja głupota! Tyś się chyba za dużo ballad obsłuchał po karczmach, bo chrzanisz jak potłuczony! Wyobraź sobie, matole jeden, ile ja bym musiał tych dziewic wszamać, żeby coś poczuć w żołądku! W całym kraju tylu nie ma.

– Ta? To czym się w takim razie pożywiasz? – spytał Wasyl.

– I tak byś nie uwierzył.

– Spróbuj.

– Jestem roślinożerny.

– Miałeś rację. Nie dość, że ci nie wierzę, to na dodatek, za łganie prosto w oczy, zaraz cię zabiję.

Smok parsknął śmiechem.

– Tym kawałkiem zardzewiałej stali? Miałeś kiedyś w dłoni coś prócz cepa? Takich mieczy się używa jedną ręką, a ty w obu trzymasz. Wypierdalaj, chłystku, bo zrobię wyjątek i przestawię się na mięso!

– To potężny magiczny artefakt! – Wasyl nie dawał za wygraną. – Jak zechcę, zdechniesz w męczarniach.

Gad zrobił zrezygnowaną minę.

– Ta? Moja rzyć też jest magiczna. Jednym pierdem zgładzę cię niczym robaka! Słuchaj, czego ty w ogóle chcesz? Przyłazisz do mojego domu, grozisz mi, wymyślasz niestworzone historie o dziewicach… Z przytułku dla wariatów się urwałeś?

Wasyl padł na kolana. Puścił miecz i ukrył twarz w dłoniach. Z pomiędzy palców woja pociekły łzy, a po grocie rozszedł się cichy szloch.

– Ej, spokojnie – rzekł smok. – Jak chcesz, możesz mi się wygadać.

Mężczyzna chlipnął kilka razy i spojrzał bestii w ślepia o zwężonych, pionowych źrenicach.

– A bo, kurwa, biednemu to zawsze wiatr w oczy – wyjęczał, pocierając palcem wilgotny nos. – Miałem już dość odrabiania pańszczyzny, to poszedłem w świat, szukać chwały i przygód. Skończyło się na ograbianiu trupów po bitwach, rozkopywaniu grobów, koczowaniu po lasach i przymieraniu głodem. A co ja jestem winny, że nie urodziłem się szlachcicem? Albo księciem? Myślałem, że tu mi się poszczęści. Że znajdę tu jakiś skarb albo choć terroryzującego okolicznych mieszkańców wilka. Żeby za jego łeb zapłacili. To smok mi się trafił. Ech, co za gówniany los…

Gdy skończył mówić, sięgnął do przewieszonej przez ramię torby i wydobył butelkę samogonu. Pociągnął solidny łyk i rozpostarł ramiona.

– Możesz mnie pożreć, mam to w dupie.

– Ale ja nie chcę – odparł smok. – A w ogóle to poczekaj.

Huknęło, błysnęło, grzmotnęło, kłęby dymu powstały przy tym wszystkim, a z kłębów tych wynurzył się potężnie umięśniony mężczyzna o złocistych włosach. Od zwykłego człowieka odróżniały go tylko oczy.

– Daj no łyka – mruknął do Wasyla. – Już nie pamiętam, kiedy ostatni raz zapiłem pałę.

Wasyl dopiero po chwili otrząsnął się z szoku. Wyciągnął w stronę smoka rękę z butelką. Opróżnili jedną, potem drugą, a następnie trzecią. I padli zamroczeni na ziemię.

Pierwszy obudził się Wasyl. Łeb z bólu mu pękał, ale kiedy zobaczył, że smok pozostaje nadal pod ludzką postacią i do tego leży zalany w trupa, pochwycił drżącą z przepicia dłonią swój miecz i kilkoma ciosami odrąbał gadowi głowę.

***

Droga do stolicy, choć krótka, na takim kacu była dla Wasyla prawdziwą mordęgą. Ale w końcu dotarł. Udało mu się uzyskać audiencję u króla, a kiedy stanął przed władcą, wydobył z torby głowę i rzucił mu ją pod nogi.

– Co to ma być? – zapytał rządzący.

– Smok. Tylko pod ludzką postacią – odparł Wasyl. – Sam jeden bydlę ubiłem – dodał, wypinając dumnie pierś. – Jeśli wasza wysokość nie wierzy, proszę spojrzeć na oczy. Są bez wątpienia gadzie.

– Mhm, tak – mruknął król, oglądając głowę ze wszystkich stron. – Tak, tak! Gratuluję, mój drogi! Gratuluję! Usiekłeś Draconisa! Mojego serdecznego przyjaciela, ostatniego smoka, obrońcę tego królestwa. Dzięki tobie, by moi poddani czuli się bezpiecznie, będę musiał zainwestować w wielotysięczną armię i nałożyć na lud podatki. Nagroda oczywiście cię nie ominie. Straże! Do lochu z nim.

Wrzaski torturowanego Wasyla słychać było w każdym zakątku stolicy przez calutki miesiąc.

Koniec

Komentarze

Się ubawiłem, raz śmiechnąłem dłużej. Dobre.

A miła była lektura, miła…

Bardzo dobra miniatura, pozazdrościć pomysłu , warsztatu i stylu..

Pozdrawiam.

Chyba czegoś takiego właśnie potrzebowałem ;).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Zabawny, przyjemny szorcik. Podobał mi się :D

Przyjemne, ale zakończenie, moim zdaniem, psuje cały tekst swoją banalnością. Ale to moje zdanie, innym najwidoczniej się podobało :)

Przede mną ugnie się każdy smok, bo w moich żyłach pomarańczowy sok!

A mnie nie porwało.

Coś się popsuło i nie wyjustowało Ci tekstu z prawej.

Fajne. Uśmiałam się. :) 

Nie poznaję Cię, Fasoletti, po prostu nie poznaję! Bardzo zacny szort! ;D

 

Z po­mię­dzy pal­ców woja po­cie­kły łzy… –> Spo­mię­dzy pal­ców woja po­cie­kły łzy

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Sympatyczny szorcik. Dobrze tak, zakutemu łbu. Tylko ginącego gatunku szkoda…

Babska logika rządzi!

Uśmiałam się przy tym opowiadaniu. Jednak dręczy mnie jedna wątpliwość:

– Skąd biedny Wasyl miał przy sobie aż tyle butelek samogonu? Może dźwigał spory plecak… Pozdrawiam.

Ponadto trudno Wasyla nazwać “wojem”, skoro nigdy z nikim nie walczył, a dopiero potem ubił śpiącego smoka. Zakończenie powinno też być bardziej oryginalne. Pozdr.

Fajna opowiastka, miła lektura i dobre zakończenie. Ma bydlak za swoje! :< Niestety muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś podobnego, co jednak nie wpłynęło na pozytywny odbiór dobrze napisanego opowiadania :)

Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.

Pomijając pomysł – ja wiem, czy ciekawy? No ujdzie, choć zaskakująca była tylko smocza masturbacja – to bardzo sprawne dialogi, rzadko tutaj się czyta dialogi z tego poziomu osłuchania z językiem.

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

Mnie ten fragment zacnie rozweselił:

 

Wasyl padł na kolana. Puścił miecz i ukrył twarz w dłoniach. Z pomiędzy palców woja pociekły łzy, a po grocie rozszedł się cichy szloch.

– Ej, spokojnie – rzekł smok. – Jak chcesz, możesz mi się wygadać.

Mężczyzna chlipnął kilka razy i spojrzał bestii w ślepia o zwężonych, pionowych źrenicach.

 

:D

Całkiem niezły towar z fajnymi nawiązaniami do współczesności. Podobało się.

"Nie wiem skąd tak wielu psychologów wie, co należy, a czego nie należy robić. Takie zalecenia wynikają z konkretnych systemów wartości, nie z wiedzy. Nauka nie udziela odpowiedzi na pytania, co należy, a czego nie należy robić" - dr Tomasz Witkowski

Dobry, śmieszny tekst kpiący w typowych motywów w baśniach czy historiach fantasy ;) Idealnie :) Puenta zdecydowanie najlepsza w tym wszystkim :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ech, smoka szkoda! Podobało mi się :)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Witam wszystkich serdecznie :)

Oh mein Gott… toż to przezabawne jest! Dawno tak się nie uśmiałem.

“Jak się zwinę w kłębek, to se sięgnę, więc korzystam.” – jakbym widział mojego psa :D

A rycerz mógłby odpowiedzieć:

– chłopie, gdybym to ja mógł sięgnąć, nie wyszedłbym nawet z domu!

Ale kilku byków się nie ustrzegłeś:

1.Szkoda, że trzy gwiazdki przed epilogiem nie są na środku.

2.Dziwi mnie, że chłop pańszczyźniany czy jakiś tam inny prostaczek mówi “przyszedłem” zamiast “przyszłem”.

 

Ode mnie masz pięć.

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Początek średni, środek świetny, koniec słaby. Kwestia “Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć, to masturbowałem się” i parę kolejnych nieźle mnie rozbawiły. Szkoda, że finał tego nie udźwignął. Szorcik do przyjemnego przeczytania i zapomnienia. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nie żeby był mocno zaskakujący ten szorcik, ale czytało się przyjemnie i wesoło. Niestety, jak już inni zauważyli, końcówka wyraźnie słabsza jest.

Czy to jest sygnaturka?

Ciekawe, zabawne i świetny koniec :D

Nowa Fantastyka