- Opowiadanie: Sebastian B. - Horyzont Zdarzeń

Horyzont Zdarzeń

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Horyzont Zdarzeń

Zawsze, kiedy tylko zaczynały się hałasy, okopywał się w łóżku. Naciągał kołdrę pod same oczy i nasłuchiwał. Nie inaczej było tamtej nocy, jednak wtedy wszystko potoczyło się jakby szybciej, a przez to nienaturalnie. Znany scenariusz uległ jakiejś diabelskiej metamorfozie. Zabrakło w nim długiego wstępu, w czasie którego na niepozorną iskierkę dmucha się cierpliwie nienawiścią. Nie było rozwinięcia, kiedy wszystko płonie jasno i szybko, jak pęk słomy. Próżno było też czekać końca, kiedy niegroźnie tlące się źdźbła, dymiły wspomnieniem niedawnych wydarzeń. Tamtej nocy, zwyczajowa lawina przekleństw i wyzwisk, zamiast uzyskiwać coraz większy impet, ograniczyła się do mini festiwalu obrazy, po którym przyszła krótka szamotanina i niespodziewanie wszystko ustało. Jednak cisza, która potem zapanowała, nie obiecywała spokoju.

Nie mógł przez to zasnąć, więc powoli wystawił jedną nogę spod kołdry, jakby sprawdzał, czy łóżkowy podgryzacz jej nie zaatakuje, a kiedy był pewien, że jest bezpieczny, zsunął się z łóżka i na paluszkach podreptał do drzwi. Były zamknięte, ale przez dziurkę od klucza można było zobaczyć sporą część pokoju. Chwilę to trwało, zanim udało mu się coś dostrzec. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku, ale po chwili, jak w zabawie „który element nie pasuje do reszty” zobaczył coś, czego tam nie powinno być. Na stole stało krzesło, które po chwili się się wywróciło, a zamiast niego pojawiły się wierzgające nogi.

Chciał wbiec do salonu z dramatycznym krzykiem na ustach, ale poczuł na ramieniu rękę brata, który go przytulił i odprowadził do łóżka.

 

 

.a serce waliło mi tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z piersi i uciec. Z pewnością je słyszała. Miałem się za twardziela, lecz kiedy wręczałem jej pierścionek, drżącymi rękami, omal nie zemdlałem. „A, a, a co, jeśli odmówi?”…

Najpierw było przeczucie, że treść tej książki kryje jakąś tajemnicę. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, kiedy czytając ją po raz kolejny, zacząłem znajdować pasujące do siebie elementy. Traktowałem to jako żart pisarza, takie puszczenie oka do czytelnika, żeby jeszcze bardziej go nastraszyć, jednak cały czas coś nie dawało mi spokoju. Przeczytałem ją ponownie, tym razem wypisując wszystkie dziwne szczegóły, na które się natknąłem. Kiedy to robiłem, nie mogłem wyjść z podziwu, bo co rusz natrafiałem na kolejne niesamowite elementy. Na końcu pozostało mi już ułożenie tych puzzli, a kiedy to zrobiłem wyłonił się pełen obraz. Nie mogło być pomyłki. Sprawdzałem to na kilka sposobów i zawsze kończyłem z takim samym tekstem, który zaczynał się: „Nazywam się Luke Sparrows i jestem więziony w swoim domu.”. Jako dziennikarz dostrzegłem w tym potencjał na artykuł, a może nawet na kolejną książkę. Czy Luke Sparrows prowadzi ze swoimi czytelnikami jakąś grę, czy też prosi o pomoc? Ta sprawa pochłonęła mnie bez reszty.

 

 

..no i kiedy zobaczyłem po raz pierwszy tego grubasa z długą, białą brodą w czerwonym ubraniu, jak wchodzi do domu, poczułem się jak w bajce.

– Ho, ho, ho…

Myślałem, że załatwienie numeru telefonu do Luke’a Sparrowsa będzie, dla takiego zawodowca jak ja, kaszką z mleczkiem. Oj, jakże srogo się pomyliłem, chociaż nie powinno mnie to dziwić, wszak pisarz ogłosił kilkanaście lat temu, że odcina się od wszystkiego i będzie się komunikował ze światem zewnętrznym, jak to ujął „jedynie za pomocą swojej twórczości”. Sadziłem, że to tylko taki zabieg marketingowy, żeby zwiększyć sprzedaż książek, ale okazało się, że nie. Zapora informacyjna, na jaką się natknąłem, wydawała się być nie do przebycia. Łatwiej było mi, w przeszłości, umawiać się na spotkania ze skorumpowanymi politykami, skazańcami, czy członkami mafii, ściganymi przez wymiar sprawiedliwości, niż z Luke’iem Sparrowsem.

Kiedy już właściwie się poddałem, stało się coś nieoczekiwanego – to on skontaktował się ze mną. Któregoś ranka zadzwonił telefon, a kiedy odebrałem, usłyszałem:

– Witam. Luke z tej strony. Podobno chcesz mi przekazać coś ważnego?

– Dzień dobry – odpowiedziałem na powitanie robiąc pauzę pomiędzy słowami, żeby dać sobie czas na skojarzenie, co to za Luke. – Tak, chciałbym się umówić na wywiad – oświadczyłem, licząc na to, że to Sparrows.

– Wykluczone – oświadczył stanowczo. – Żegnam.

– Proszę dać mi dziesięć sekund na wyjaśnienie – powiedziałem z szybkością karabinu maszynowego.

Po moich słowach, w słuchawce rozległo się burknięcie, jakbym rozmawiał z niezadowolonym niedźwiadkiem. Bałem się, że to wszystko, ale po chwili usłyszałem:

– No dobra, czas start.

Wiedząc, że to może być moja jedyna szansa, byłem zwięzły i rzeczowy.

– Wydaje mi się, że w pana książce Za drzwiami odkryłem ukrytą wiadomość, która przypomina wołanie o pomoc. Napiszę o tym tak czy siak, ale wolałbym wcześniej porozmawiać z twórcą.

Czekając na reakcję, słyszałem w słuchawce oddech Sparrowsa.

– No proszę, kto by pomyślał, zainteresował mnie pan. Zadzwonię jutro o tej samej porze.

Po tej obietnicy Sparrows rozłączył się, nie zawracając sobie głowy pożegnaniem, a ja, jeszcze przez chwilę, mocno ściskałem słuchawkę, strojąc do niej głupie miny, jakbym chciał, w ten idiotyczny sposób, zademonstrować jej, że mi się udało.

 

 

…ależ to było jak uderzenie pioruna. Z okna na piętrze wyglądało, jakby czarny anioł stanął na naszym podjeździe. Tego samego dnia dowiedziałem się, że moja pierwsza miłość nazywa się Camaro z sześćdziesiątego siódmego…

Trzy dni. Tyle miałem czasu na przygotowanie się do wywiadu. Było to więcej niż było i potrzeba, bo wiedziałem, że Luke Sparrows urodził się w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym szóstym roku w Fort Wayne, w stanie Indiana. Jego ojciec, Terry Sparrows, był pijakiem, który swoją rodzinę obwiniał za niepowodzenia w życiu. W sześćdziesiątym pierwszym, w czasie awantury, udusił swoją żonę, a następnie się powiesił. Osierocony Luke trafił do domu dziecka. To tam zaczął pisać pierwsze opowiadania. Jak wspominał po latach, chciał w ten sposób uwolnić demony, które go nawiedzały. Początkowo nie planował nic wydawać, jednak kilka jego prac trafiło w ręce kolegów, a ci zachęcili go, żeby spróbował szczęścia. Do ukończenia studiów, cały czas pisał opowiadania, które z czasem przyniosły mu sporą popularność. Punktem zwrotnym w jego karierze był dzień, kiedy wydawnictwo TOWER zaoferowało mu dwadzieścia tysięcy dolarów, za napisanie powieści. Sparrows podjął wyzwanie i po roku ukazał się jego debiut Połamane skrzydła. Książka okazała się bestsellerem, a pisarz od razu stał się gwiazdą. Z powodu tego, że zajmował się literaturą grozy wielu kolegów po fachu patrzyło na niego z góry, a krytycy go nie rozpieszczali, jednak to nie miało znaczenia, bowiem nakładów, jakie osiągały jego książki, mógł mu pozazdrościć każdy twórca. Po wydaniu pięciu powieści, w roku dwa tysiące dziewiątym, Sparrows nieoczekiwanie oznajmił, że zamierza prowadzić od teraz życie pustelnika, a z czytelnikami będzie kontaktował się tylko za pomocą swojej twórczości. W tamtym okresie powstała jego najbardziej zagadkowa książka pod tytułem Za drzwiami. Pozycja ta nie spodobała się wszystkim. Czytelnicy posądzali autora o zabawę formą, jakby czuł kompleksy, względem bardziej cenionych kolegów po piórze i chciał pokazać, że także w nim drzemią duże możliwości. Fani byli podzieleni, ale na krótko, bowiem kolejne powieści to już klasyczny Sparrows, w których groza wydaje się być tak realistyczna, jakby wszystko co pisze autor nie było wytworem jego wyobraźni, a raczej opisem autentycznych przeżyć. Rzesza miłośników twórczości Luke’a Sparrowsa rośnie z każdym rokiem, a z całą pewnością wpływa na to fakt, że pisarza nikt nie wiedział o siedmiu lat, co niewątpliwie stwarza otoczkę tajemniczości i pożywkę dla mnożących się niesamowitych historii, które, jak darmowa reklama, podkręcają sprzedaż.

Oczywiście interesowały mnie powody, dla których Sparrows postanowił odciąć się od świata, ale bardziej byłem ciekaw, co też kryło się za tajemniczą wiadomością, zawartą w książce Za drzwiami. Przez trzy dni układałem pytania w taki sposób, żeby nie popaść w banał i nie zanudzić pisarza. Nie chciałem też, wzorem dzisiejszych dziennikarzy, osaczyć go.

Byłem przygotowany, ale okazało się, że nie na wszystko.

 

 

….łuuuuuu… Słyszałem jak ten kamień leci w powietrzu. Co więcej, widziałem też jak zmierza, w kierunku mojego czoła, a jednak nie odskoczyłem, tylko stałem jak zahipnotyzowany. Łup! Ciemność i słabnące głosy kolegów…

Po czterech godzinach jazdy samochodem, dotarłem do wskazanego przez Sparrowsa miejsca. Był to zwykły diner, ukryty w lesie, jakby celowo, żeby nikt tu nie przyjeżdżał i nie zawracał głowy obsłudze. O dziwo, w środku znajdowało się kilka osób. Usiadłem w boksie, z którego miałem ogląd na parking. Przyjechałem pół godziny przed czasem, więc zamówiłem kawę oraz kawałek placka z jagodami, który zachwalała kelnerka.

Po prawie godzinie czekania i dwóch dolewkach kawy zacząłem się niepokoić, że zostałem wystawiony do wiatru. Nie mogłem dodzwonić się do pisarza, bo jego numer był zastrzeżony.

Musiałem być mocno skupiony, rozmyślając co dalej, bo kiedy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń, podskoczyłem jakby mi ktoś wlał zimną wodę za kołnierz.

– Przepraszam, pan Joseph Gerald, prawda? – zapytała kobieta, która objawiła się za mną, jak duch. Proste, blond włosy opadające na ramiona, elegancki makijaż, czerwony żakiet, jasna spódnica i szpilki. Wyglądała jak typowy kuguar, który żywi się mężczyznami w każdym wieku.

– Tak – odpowiedziałem.

– Przysyła mnie pan Sparrows – oznajmiła.

– Miałem nadzieję, że pan Sparrows przyjdzie osobiście – powiedziałem, nie kryjąc rozczarowania.

– Luke nigdy nie opuszcza domu – odparła. – Niech pan ureguluje rachunek i idziemy.

– Dokąd? – spytałem.

– Do posiadłości pana Sparrowsa, oczywiście. A tak przy okazji nazywam się Dolores Frost i jestem jego asystentką. Idziemy?

– Tak, tak, naturalnie – odpowiedziałem, po czym zapłaciłem za kawę i placek.

Kiedy byliśmy już na parkingu, Dolores oświadczyła, że przyjechała taksówką i czy możemy pojechać do jej szefa moim samochodem.

– Oczywiście – odparłem i otworzyłem kobiecie drzwi, a ona zgrabnie wśliznęła się do środka.

– Czy to daleko? – spytałem kiedy już posadowiłem się na miejscu kierowcy.

– Zobaczy pan – odparła i uśmiechnęła się.

Po kilku kilometrach zboczyliśmy z asfaltowej drogi i wjechaliśmy do lasu.

– Przepraszam, jest pani stąd, bo wydaje mi się, że znam już kogoś o tym nazwisku? – zapytałem. – Szczerze powiedziawszy, to patrząc na panią mógłbym przysiąc, że już się kiedyś spotkaliśmy.

Dziewczyna pokiwała głową, z uznaniem i powiedziała:

– Rzeczywiście, musi pan być fanem Sparrowsa.

W tej samej chwili poczułem uścisk w klatce piersiowej i straszne duszności. Pomyślałem, że mam zawał, więc natychmiast zatrzymałem auto i nabierając łapczywie powietrza, nakazałem siedzącej obok kobiecie, żeby zadzwoniła po karetkę.

– Już, już, wszystko w porządku – usłyszałem zapewnienie, a ostatnią myślą, jaka przyszła mi do głowy, zanim straciłem przytomność, było to, że wiem, kto to jest Dolores Frost, znana bardziej jako trucicielka z New Hepshire, z powieści Sparrowsa Całuny.

 

 

…..a jego ręce? W czasie wywiadu, zastanawiałem się, ile osób, tak naprawdę, zabił tymi rękami. Czy byłby w stanie jeszcze tak żyć, gdyby…

– …i co mu zrobiłeś?

– Zamknij mordę i zajmij się nim.

– Cholera!

To właśnie usłyszałem zanim mocne trzaśnięcie drzwi nie wybudziło mnie ostatecznie. Oczy otwierałem na raty, bojąc się, że zbyt duża dawka światła spotęguje ból głowy, który i bez tego był potężny. W końcu jednak przemogłem się i zobaczyłem, że jestem w piwnicy. Chciałem odruchowo złapać się za czoło, ale byłem spętany. Siedziałem, a ręce miałem związane z tyłu, zaś głowa przylegała do jakiejś belki. Na szyi czułem coś, co mogło być metalowym drutem.

– Jest tu kto?! – zawołałem.

Usłyszałem kogoś za plecami. Po chwili stanął przede mną Luke Sparrows, jakiego pamiętałem ze zdjęć.

– Dzień dobry – przywitał się z uśmiechem.

– Dobry? Co to ma znaczyć? Czemu jestem przywiązany do krzesła? – zapytałem, szamocząc się w próbie zrzucenia więzów.

– To nie krzesło – odpowiedział Sparrows, jakby to było dla mnie najważniejsze.

– Nic mnie to nie to obchodzi! Rozwiąż mnie!

– Żałuję, ale nie mogę. To on tutaj rządzi – powiedział pisarz i pokazał palcem na sufit. – Obawiam się, że oboje jesteśmy więźniami.

– Co? Słuchaj! Rozumiem, jesteś ekscentrykiem i nie lubisz gości, albo czerpiesz przyjemność ze straszenia ich i wiesz co, ja to rozumiem, ale myślę, że starczy już tego, bo…

Sparrows nie czekał aż skończę wywód, tylko stanął za mną i zaczął coś robić. Usłyszałem skrzypienie i po chwili poczułem, jak uścisk na szyi się zwiększa. Odruchowo wyprostowałem głowę, chcąc się wyswobodzić.

– Co to, kurwa ma być! – krzyknąłem.

Gospodarz znowu stanął przede mną i zapytał:

– Po co właściwie tu przyjechałeś?

– Jeeezuuu, tylko przeprowadzić wywiad, w sprawie ukrytych wiadomości w Za drzwiami, mówiłem przez telefon. Kurwa!

Oczy Sparrowsa rozbłysły ciekawością.

– I dlatego tu przyjechałeś?

– Tak, do cholery – powiedziałem.

– To niesamowite – zaczął Sparrows – nie wierzę, że to rozgryzłeś. Szkoda tylko, że teraz tkwimy tu razem. Wpadłeś w jego pułapkę.

– O czym ty mówisz? – zapytałem zaskoczony.

Pisarz przyciągnął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko.

– Widzisz, to proste. Jednego dnia jesteś uznanym pisarzem, a drugiego dnia odwiedza cię twój brat bliźniak i zabiera ci wszystko.

– Co? – zapytałem.

Sparrows wstał i znowu stanął za mną, a następnie dało się słyszeć znany mi dźwięk i coś chłodnego przysunęło się bliżej mojego karku tak, że czułem już uścisk cały czas.

– Co to jest!? – zapytałem przerażony.

– Garota – odpowiedział pisarz, jakby było to coś nieistotnego i znowu usiadł na krześle.

Próbowałem w głowie znaleźć jakiś obraz garoty i do czego służyła, ale Sparrows mi przerwał.

– Widzisz, w dwa tysiące dziewiątym zawitał do mnie brat. Przyjechał niby w odwiedziny, ale miał inny powód, jak się okazało – chciał ukraść mi życie. Twierdził, że muszę mu się odwdzięczyć za opiekę, jaką otaczał mnie w dzieciństwie. Pozbawił mnie przytomności, tak jak dzisiaj ciebie i umieścił w tym lochu. Nie miał jednak zamiaru rezygnować z pieniędzy, więc nakazał mi dalej pisać. Nie mogłem przestać bo groził, że będzie mordował ludzi, a mnie obarczy winą. Na początku myślałem, że blefuje, do momentu, aż przyniósł mi tu ciało młodej dziewczyny i zostawił je na kilka dni. Wierz mi, to była wystarczająca zachęta, kiedy siedziałem, jadłem i spałem koło trupa przez prawie tydzień, w ciemności. Wiedziałem, że nie ma żartów.

– Nie próbowałeś uciec?

– Zrobiłem to jeden raz. Dotarłem do drzwi wejściowych, ale on szybko mnie dopadł. Kiedy się ocknąłem stwierdziłem, że mam złamaną rękę – to powiedziawszy, Sparrows podwinął rękaw, żeby pokazać bliznę, ja jednak nic tam nie widziałem.

– Powiedział -kontynuował Sparrows – że jeśli zrobię to następnym razem to połamie mi nogi w taki sposób, że będę mógł się poruszać tylko na wózku. Oczywiście napisałem książkę, o której wspominałeś. Traktowałem ją, jak butelkę z wiadomością, którą rozbitek wyrzuca w morze – tu pisarz się uśmiechnął. – Nie bardzo wierzyłem, że ktoś to rozkoduje. Potem straciłem wiarę i pisałem już w swoim stylu, licząc chyba na jakiś cud.

– Przecież to jakiś świr! Rozwiąż mnie to się z nim rozprawimy – zaproponowałem.

– Niestety nie mogę. Zabronił mi.

– Hej! Co ty mi robisz?

– Przykro mi to mówić, ale powoli pozbawiam cię życia. Mam proste wytyczne od niego. Jeśli tego nie zrobię to koniec ze mną i z innymi. Pomyśl o tym tak, że jeśli zginiesz, to uratujesz wiele istnień ludzkich.

– Co to za brednie! Przestań! Rozwiąż mnie!

– Mimo wszystko, dziękuję, że przyjechałeś. Wydajesz się miły i w innych okolicznościach mogli byśmy się zaprzyjaźnić – zauważył, zupełnie ignorując tragizm mojego położenia.

Po tych słowach dźwięki stały się bardziej intensywne, a ja poczułem silny uścisk z przodu i z tyłu. Nie mogłem już nic powiedzieć. Czułem, jak pętla zaciska mi się wokół szyi. W pewnym momencie zorientowałem się, że nie mogę już zaczerpnąć powietrza. Ogarnęła mnie fala gorąca, jakby ktoś mnie podpalił od środka, a moje serce przestało bić.

 

 

……wtedy ona przesunęła moją dłoń do góry i poczułem jej pierś pod sweterkiem. Byłem w siódmym niebie. Wiedziałem, że to wydarzy tu i teraz…

Zamordowany, przez szaleńca, rękami niewinnego mężczyzny siedziałem ze wzrokiem utkwionym przed siebie. Umierając, w głowie miałem kłębowisko myśli. Wydawało mi się, że przypomina mi się wszystko na raz, jakby każde ważne wspomnienie, które czekała nieunikniona zagłada, chciało ten ostatni raz rozbłysnąć. Było jeszcze coś. Kiedy tak siedziałem z otwartymi oczami widziałem na drugim końcu pokoju znajome mi przedmioty. Był tam żakiet, który miała na sobie Dolores, a pod nim leżały długie blond włosy. Po chwili Sparrows przeszedł obok mnie, w krótkich spodenkach i doszło do mnie, że ma ogolone gładko nogi. To były nogi Dolores Frost. Kiedy gasnąłem, zobaczyłem wszystko bardzo wyraźnie. Luke Sparrows nie miał brata.

 

 

– Ja się teraz będę tobą opiekował – powiedział brat i naciągnął prześcieradło na Luke’a. – Nie myśl już o tym co widziałeś. Śpij. Kiedyś mi się odwdzięczysz.

Tamtej nocy, kiedy za ścianą leżała martwa matka, a z sufitu zwisał ojciec, Luke miał przepiękne sny o lataniu. Czuł się bezpiecznie.

Koniec

Komentarze

Powiem Ci, że miałem początkowo mieszane odczucia. Nie spodobał mi się wstęp (kursywą). Nie rozumiem dlaczego napisałeś go w “kwiecistym” wydaniu, wręcz poetycko. Przecież to jest o strachu, tak? Kto wielokrotnie wystraszony, bojący się, wypowiada się (myśli) w taki sposób?

Zabrakło w nim długiego wstępu, w czasie którego na niepozorną iskierkę dmucha się cierpliwie nienawiścią

Gdy ktoś będzie chciał Ciebie uderzyć, to: “jego wielka jak głaz pięść sunęła nieubłaganie w moim kierunku, by zderzyć się głucho z moją bladą jak śmierć twarzą i posłać mnie bezlitośnie na deski”.

Nie kupuję wstępu, to horror, nie melodramat.

Dalej na szczęście jest lepiej, powoli się rozkręciłeś i tekst trochę mnie wciągnął.

Trafiały się jednak nieudane fragmenty.

Myślałem, że załatwienie numeru telefonu do Luke’a Sparrowsa będzie, dla takiego zawodowca jak ja, kaszką z mleczkiem. Oj, jakże srogo się pomyliłem, chociaż nie powinno mnie to dziwić,

Niby wiedział, ale się pomylił i nie powinien się dziwić… Rozchwiane to jest. Pierwsza rozmowa z Sparrows’em też średnia. W końcu to pisarz do niego dzwoni, który podobno unika świata i dodatkowo od razu wali na “ty”, jakby się znali.

Trafiają się jeszcze podobne drobiazgi, ale już tak nie gryzą.

Całościowo jestem zadowolony z lektury, dobry pomysł i przyzwoity finał. Nie jest to jakiś straszny horror, ale poczucie grozy jest. Przeszkadzały mi jednak powyższe uwagi. Pozdrawiam.

 

 

Dziękuję za uwagi.

Spodobał mi się pomysł na intrygę. Tylko gdzie tu fantastyka?

Masz kilka literówek, czasami z przecinkami słabo, trafiają się powtórzenia.

Do ukończenia studiów, cały czas pisał opowiadania, które z czasem przyniosły mu sporą popularność.

Jedno z nich.

Babska logika rządzi!

który swoją rodzinę obwiniał za niepowodzenia w życiu.

Obwinia się o coś, nie za coś.

 

Nie mogłem dodzwonić się do pisarza, bo jego numer był zastrzeżony.

Raczej: zadzwonić do pisarza. Dodzwonić oznacza, że pomimo wielu prób nikt nie odbiera, ale przecież na zastrzeżony numer nie da się chyba zadzwonić.

 

– Czy to daleko? – spytałem kiedy już posadowiłem się na miejscu kierowcy.

Gość ma obsesję na punkcie pisarza, a nie wie, gdzie mieszka?

 

Oczy otwierałem na raty, bojąc się, że zbyt duża dawka światła spotęguje ból głowy, który i bez tego był potężny.

Spotęguje potężny? To zgrzyta.

 

Wydajesz się miły i w innych okolicznościach mogli byśmy się zaprzyjaźnić

Razem.

 

Czułem, jak pętla zaciska mi się wokół szyi. W pewnym momencie zorientowałem się, że nie mogę już zaczerpnąć powietrza.

Utrata przytomności wystąpi raczej na tle nagłego przerwania dopływu krwi do mózgu z przebiegających dość powierzchownie tętnic szyjnych.

 

 

Rewelacyjny pomysł zarżnięty chyba pośpiechem. Gdy wprowadziłeś pisarza, który ogłosił się więźniem swej posiadłości i że będzie kontaktował się ze światem jedynie za pomocą literatury, zacząłem czytać z zainteresowaniem. Cóż z tego, skoro ciąg dalszy raczej rozczarowuje. Najbardziej chyba niekonsekwencja powyższego założenia, bo już w kolejnej scenie bohater otrzymuje telefon od delikwenta. Rozmowa telefoniczna wszak nie jest literaturą. Zamiast prób wkradnięcia się do środka, rzucania tropów – prawdziwych i fałszywych – dostałem pójście na łatwiznę, bo cel sam wepchał się pod nos drapieżnikowi.

Jako że to portal fantastyczny, czytając, oczekujemy fantastyki choćby w śladowym stężeniu. Bajki o okrutnym bliźniaku nie kupiłem, ale gdy Sparrows wskazał na sufit, pomyślałem, że może to dom sam w sobie ma świadomość i więzi autora wbrew jego woli. Zdecydowałeś się jednak na osobowość mnogą, która choć też ciekawa, nie daje pełnej satysfakcji, przez brak fantastyki.

Scena morderstwa jest nie wiem po co, dałoby się podtrzymać grozę bez niej, a tak narastają nielogiczności, np. dziennikarz jedzie się spotkać ze Sparrowsem, pisze o nim artykuł, interesuje się nim, a w końcu znika – przecież posiadłość jest pierwszym tropem dla policjantów.

Technicznie sprawnie. Popracowałbym nad prostotą i klarownością przekazu; wielokrotne składanie zdań to droga donikąd.

Pozdrawiam!

Bardzo dziękuję za uwagi. 

Pozdrawiam.

Podpisuję się obiema rękami pod uwagami Jasnej Strony. Także zainteresowałeś mnie motywem uwięzienia (przypomniał mi film Misery – niestety książki jeszcze nie czytałem), ale akurat osobowość mnoga przypadła mi do gustu jako rozwiązanie.

Technicznie czytało się niezgorzej, ale parę grudek się znalazło. Na przykład tutaj:

– Powiedział -kontynuował Sparrows

Brak spacji i półpauzy.

Podsumowując: ciekawy pomysł, rozwiązanie niezłe, ale całości zabrakło doszlifowania, by do końca mnie zadowolić.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Brawo. W każdym moim opowiadaniu można znaleźć jakieś nawiązania do literatury, czy filmu. Misery to dobry trop. Zdradzę, że utopiłem tu więcej Kinga. Dzięki za uwagi i pozdrawiam.

Nie ma co bić brawa, Sebastianie :) Myślę, że podobieństwo do Misery zauważy nie mało osób, ale ja w tym nie znajduję powodu do chwały :) To znaczy w podobieństwach. Chociaż tak, każdy jakieś ma.

Zachwycił mnie pomysł. Świetna manipulacja i niepokojąco-plugawe nietentego w głowie pisarza (chociaż nie tego oczekiwałem). Tak jak inni zauważyłem podobieństwo do Misery Kinga i dlatego czytałem z takim zapałem, ponieważ to jedna z moich ulubionych książek tego autora. Chociaż i Mroczną połową Kinga też tu zalatuje.

Strach był, emocje też. Poczułem lekki zawód, ponieważ spodziewałem się brnięcia w klimat ksiażki Sparrowsa. Jakiś duch albo sam dom jakiś taki opętany… Ale rozwiązanie ze schizą też przypadło mi do gustu.

 

Zdradzę, że utopiłem tu więcej Kinga.

Istotnie, Sebastianie, utopiłeś skutecznie. Trup nie wypłynął.

 

Opowiadanie takie sobie. Pomysł coś obiecywał, niestety na obiecankach się skończyło.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Skoro jednak Autor nie poprawił wskazanych błędów, nie widzę powodu, aby dołączać łapankę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Serdecznie dziękuję za poświęcony czas.

Pozdrawiam.

Wykonanie przeszkadzało mi czasami w odbiorze treści, ale z zainteresowaniem czytałam do końca. Najgorzej mają się przecinki – oddzielać powinny zdania składowe, a ty masz skłonność do dawania ich w inne miejsca, przykład: jeszcze przez chwilę, mocno ściskałem słuchawkę – ten błąd pojawia się nagminnie. Pomysł z potencjałem, ale trochę za krótkie, wręcz skrótowe wykonanie – komentarz Jasnej Strony w punkt. Niemniej cała intryga przypadła mi do gustu, podobnie jak sposób narracji. Gdybyś poprawił błędy i zajął się przecinkami, dałabym punkt do Biblioteki.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Nowa Fantastyka