- Opowiadanie: Inanka - Rekrutacja

Rekrutacja

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rekrutacja

– Pani De Bellatricis, niech sobie pani wyobrazi, że ma przed sobą dwoje drzwi: jedne po prawej, a drugie po lewej stronie. Które pani wybiera?

– Przepraszam, ale czy to już wszystko? – spytałam zbita z tropu, poprawiając się na krześle.

– To znaczy? – rekruterka spojrzała na mnie bez specjalnego zainteresowania. Cała ta rozmowa była przez nią prowadzona w taki dziwny, beznamiętny sposób.

– No, wszystko, co wiem, to to, że jedne są prawe, a drugie lewe. To za mało, żeby podjąć decyzję.

– Prawe czy lewe?

Na wszelki wypadek uważnie się jej przyjrzałam. Nienagannie uczesane w koński ogon, lśniące blond włosy, obcisła błyszcząca sukienka z podniesionym kołnierzem, rodem z najnowszych żurnali, mocno rozjaśnione oczy z modnymi ostatnio kolorowymi soczewkami, srebrne liście doczepione do rzęs… Ni mniej, ni więcej, tylko chodzący manekin z salonu mody. A jednak prowadziła rekrutację dla największej agencji kosmicznej w kraju. Agencji, która miała wysłać pierwszą załogową wyprawę na Wenus… A ja musiałam tam polecieć, po prostu m u s i a ł a m. Od najmłodszych lat nie marzyłam o niczym innym! Dlaczego? Bez wątpienia niemały wpływ mieli na to moi rodzice… I byłam już tak blisko! Nie mogłam uwierzyć, że takie głupie pytanie miałoby pogrążyć moje szanse!

– Te drzwi… Czy one czymś się różnią? – spytałam ostrożnie.

– Nie.

– No dobrze, to… wybieram… lewe – powiedziałam niepewnie, gotowa w każdej chwili się wycofać.

– Gratuluję przejścia do następnego etapu – oświadczyła rekruterka, prawie na mnie nie patrząc. A ja odetchnełam z ulgą.

– Za drzwiami znajdują się dwa kufry, jeden po lewej, drugi po prawej stronie. Który pani wybiera?

– Kufry? – spytałam z niedowierzaniem.

– To takie skrzynie – wyjaśniła znudzonym tonem.

– Wiem, co to jest kufer – powiedziałam, niegrzeczniej niż zamierzałam. – Ale… – znużona przetarłam oczy – czy one niczym się nie różnią?

– Niczym.

– A może któryś stoi bliżej okna?

– Nie.

– Jest na podwyższeniu?

– Nie.

– A…

– NICZYM SIĘ NIE RÓŻNIĄ.

Przeklęłam w myślach.

– A co, jeśli wybiorę niewłaściwą odpowiedź?

– Odpadnie pani.

– Przepraszam, ale nie rozumiem zasad tej rekrutacji – oświadczyłam.

– Vitam regit fortuna, non sapientia.

– Słucham?

– To po łacinie "życiem kieruje szczęście, nie mądrość". Misja, w której pani chce wziąć udział, będzie wymagała nie tylko umiejętności, ale i niemało szczęścia. Dlatego szukamy ludzi, którym go nie brakuje.

– To szaleństwo.

– To my o tym decydujemy.

– Ale przecież… spełniam wszystkie kryteria z ogłoszenia.

– Zgadza się.

– Wykształcenie, idealne zdrowie, wiek… Rok spędzony na ćwiczeniach z symulatorem… Zdane do tej pory testy: i umiejętności, i psychologiczne… I to wszystko nie znaczy nic w porównaniu z właściwym położeniem kufra?

– Prawy czy lewy?

– Prawy – rzuciłam krótko.

– Gratuluję przejścia do następnego etapu – wyrecytowała bez entuzjazmu. – W kufrze znajdują się dwa pudełka. Jedno po prawej, a drugie po lewej stronie. Której pani wybiera?

Westchnęłam.

– Identyczne?

– Tak.

– A jeśli powiem „to właściwe", to uzna to pani?

Rekruterka pokręciła głową.

– A ile pomyłek państwo dopuszczają?

– Zero.

– No tak.. No to…Prawe.

3… 2…1… Dlaczego nic nie mówisz??! Rekruterka dyskretnie ziewnęła.– Gratuluję przejścia do następnego etapu.

Z trudem powstrzymałam się od podskoczenia z radości, choć w moim wnętrzu naprawdę wrzało. Postanowiłam nie dać jej jednak tej satysfakcji i zachować kamienną twarz. Choć pewnie za chwilę…

– W pudełku znajdują się dwie kostki, jedna po prawej, druga po lewej stronie. Którą pani wybiera?

Kostki, pomyślałam, zadziwiająco przytomnie. Kostki się nie otwierają. Czyli może… może już jestem całkiem blisko. Skup się dziewczyno! Przed oczami stanęły mi hologramy Wenus – tej pięknej, tajemniczej planety. Kto wie, kiedy ktoś zorganizuje następną wyprawę? Niełatwo było ostatnio znaleźć sponsora na tak kosztowną ekspedycję. Następnym razem mogę być już za stara! Teraz albo nigdy! Szczęście, nieszczęście, stek bzdur, nic więcej! Musiała być jakaś wskazówka!

– Te kostki… są dokładnie takie same?

– Tak.

– I leżą tak samo?

– Tak.

– I pokazują taką samą wartość? – nie zamierzałam tak łatwo odpuścić.

– Nie.

Zatrzepotałam rzęsami, ledwo oddychając. Czyżbym nareszcie na coś trafiła?

– A jakie wartości pokazują?– wykrztusiłam w końcu.

– Ta po lewej dwójkę, a ta po prawej siódemkę.

Siódemkę, szczęśliwą siódemkę. Skoro szukali szczęścia, należało im je wskazać.

– Wybieram tę po prawej.

 

 

Gdy za kandydatką i rekruterką zamknęły się drzwi, hologram pełniący funkcję lustra weneckiego został dezaktywowany, a z ukrytej do tej pory za nim wnęki wyszła 3-osobowa komisja.

– Uparta osóbka – stwierdził jej przewodniczący, Feliks Requiro.

– Twardo stąpa do ziemi – dodała tonem usprawiedliwienia firmowa psycholog. – Nie wpadnie w panikę z byle powodu.

– No to mamy w końcu tę, która się nie podda po serii niepowodzeń – zauważył z ulgą drugi z mężczyzn. – Ale teraz pewnie ma nas za bandę wariatów zainteresowanych jedynie szczęściarzami.

– No trochę szczęścia ten test pewnie też wymagał – stwierdził Requiro.

– To trzeba dodać ją do listy załogi, w końcu mamy komplet.

– Och, już na niej jest. Dodałem ją, jak tylko trafiło mi do rąk jej podanie.

– Trzy miesiące temu? Jak to możliwe? A testy…? – zdziwiła się firmowa psycholog.

– Byłem pewien, że je przejdzie. Wiecie, że mam swoją teorię na temat przeznaczenia… A z takim nazwiskiem musiało być jej to pisane – oznajmił właściciel firmy i twórca jej oryginalnej strategii rekrutacyjnej.

Wzrok całej trójki padł na leżące na stole dokumenty dziewczyny. Na pierwszej stronie, pod zdjęciem przedstawiającym patrzącą pewnie przed siebie dziewczynę, widniał podpis „Venus de Bellatricis" – zdobywczyni Wenus…

Koniec

Komentarze

powiedziałam, dużo niegrzeczniej - dużo niegrzeczniej? Nie brzmi.
Tekst nie powala.Rozmowa kwalifikujaca dziwna, widać próbę zainteresowania czytelnika tymi drzwiami, pudełkami i całym tym szczęściem. Ale jakoś nic się nie dzieje. Siedzimy, gadamy...

Do przeczytania. Dobrze, że po kostkach nic już nie było bo zrobiłoby się nudno. Nie porwało mnie, ale też nie znudziło. Napisane ładnie, może tylko faktycznie trzeba by zrobić coś z tym "dużo niegrzeczniej". Pozdrawiam :)

Słabe. Zakończenie (to, że cały test to kit, a każda kolejna odpowiedź będzie prawidłowa) stało się oczywiste już po drugim "Gratuluję". Mniej więcej od połowy tekstu zabrakło spacji po każdym myślniku dialogowym... Poza tym poprawnie, ale to praktycznie sam dialog. A gadające głowy nigdy nie są dobre. 

Nie zgodzę się, że gadające głowy nigdy nie są dobre.
Tacy np. Ludzie Godziny Pierwszej (tekst baazyla) to właśnie dialogi. Ale zabawne i z jajem. Ale tam i zamysł był inny i w ogóle.

Tacy np. Ludzie Godziny Pierwszej (tekst baazyla) to właśnie dialogi.

Z ciekawości przeczytałem... I oceniłbym tak samo, jak to, bo jakoś nie poczułem "jaja". Ale wiadomo, ja mam absurdalnie surowy gust... 

Każdemu wedle tego, co lubi ;)

Popieram przedmówców, stanowczo do przeczytania. Miłe, nieźle napisane. Na kolana nie powala, ale czasu też nie zmarnowałam. Pozdrawiam.

Popieram przedmówców

Przedmówczynię. Sztuk jeden.

Mój błąd. Sorry.

Dziękuję za wszystkie komentarze :)

Popieram przedmówców. Tekst do przeczytania, na czwórkę. Za łacinę dorzucam punkt.

Poprawnie napisane. Czyta się przyjemnie, ale na pewno nie zapadnie mi w pamięć. Ukryty sens testu według mnie jest oczywisty od samego początku.

Na czwórkę z małym plusem.

Opowiadanie właściwie mogłoby dotyczyć dowolnej rekrutacji, bo rozmowy kwalifikacyjne do wielu korporacji wyglądają podobnie ;) Wymagania też z kosmosu :) Trochę niestety zbyt oczywiste, jak dla mnie, przydałaby się jeszcze bardziej zaskakująca puenta na końcu. Ale za to lubię takie bohaterki - twardo stąpające po ziemi (chociaż lecące w kosmos) i obnażające absurdy rzeczywistości. Lubię też opowiadania - dialogi. Najbardziej pasuje mi czwórka, bo na trójkę za dobre, za to na piątkę trochę zabrakło.

Błąd, jaki zauważyłam - liczebnik zapisany cyfrą, zamiast 3-osobowa komisja powinna być trzysobowa. Takie tam ;)

Nowa Fantastyka