- Opowiadanie: Crimson Daeva - Nimfy pełni księżyca

Nimfy pełni księżyca

Pierwszy dokończony tekst, który od kilku lat kurzy się w szufladzie.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Nimfy pełni księżyca

Nad wioską Rinweil właśnie zapadał zmrok, jednak mimo późnej pory mieszkańcy nie rozchodzili się do swoich domostw. Wszyscy zmierzali w kierunku domu Starszego, śpieszyli się by zdążyć przed nastaniem nocy.

– Pośpieszcie się! – krzyczał stara kobieta popędzając ręką dzieci niosące koce. – Pośpieszcie się bo nie zdążymy!

Za nimi szła grupka mężczyzn dyskutujących między sobą.

– Nie znoszę tego dnia. – mamrotał jeden z nich.

-Cholerna pełnia. – narzekał drugi.

Z ich głosami przeplatały się inne, niektóre wyrażały złość, reszta przerażenie. Wszystkie jednak cichły gdy zbliżały się do chaty Starszego. Cała wioska gromadziła się wewnątrz mając nadzieje, że noc, mimo pełni, minie spokojnie.

 

Mimo słomianego dachu i porastających mchem drewnianych ścian ten stary dom już od stu pięćdziesięciu lat dawał mieszkańcom schronienie podczas nocy pełnego księżyca. Gliniane runy oraz zrobione z papieru i drewna amulety pozawieszane na ścianach stanowiły barierę nie do przejścia dla stworzeń nocy. Nie tylko z zewnątrz dom wyglądał niecodziennie, jego wnętrze, poza drewnianymi meblami, wypełniały kościane stele oraz wilcze i niedźwiedzie skóry. Wiele z tych przedmiotów miało dziesiątki lat, a ich przeznaczenie znał jedynie Starszy. Jednak najbardziej fascynującym z nich była suknia Niksy. Te stworzenia uznawane za siostry nimf , w których sercach zakorzeniło się zło, obrały sobie mieszkańców wioski Rinweil za ofiary swych rytuałów.

Co miesiąc, podczas pełni, zbierają się nad jeziorem, a następnie przechodzą w swym zwodniczym tańcu przez las oraz wioskę po czym zawracają by znów zniknąć w mętnej wodzie. Wabią one ludzi swymi występami i śpiewem, by następnie zabrać ich ze sobą w głąb ciemnego lasu.

 

Wszyscy mieszkańcy zdążyli już zgromadzić się w domu Starszego. Kilku mężczyzn barykadowało drzwi, w tym samym czasie kobiety zatykały mchem otwory wokół okien by odciąć dostęp zimnego jesiennego powietrza.

– Gdzie Armin!? – odezwał się nagle jakiś głos z wnętrza chaty. – Gdzie jest mój syn!?

Wzrok wszystkich zwrócił się w kierunku mężczyzny gorączkowo przeszukującego zebrany tłum.

– Może został na zewnątrz? – odezwał się jeden z chłopców.

– To niemożliwe! – krzyknął z przerażeniem ojciec rzucając się w stronę drzwi.

Nie zdążył nawet się do nich zbliżyć. Został złapany i powalony na ziemię. Teraz leżał na podłodze lekko ogłuszony i załamany.

 

Armin siedział za stertą skrzyń czekając aż przybędzie oddział niezwykłych gości. Nie mógł się doczekać by zobaczyć Niksy, o których słyszał tyle opowieści. Nagle zauważył pojawiające się na granicy lasu błękitne płomyczki, unosiły się wokół ubranych w białe szaty postaci. Chłopak przysunął się nieco bliżej krawędzi skrzyni by lepiej widzieć tajemnicze postacie. Piękne istoty zbliżały się coraz bardziej w delikatnym i majestatycznym tańcu. Ich białe suknie wyglądały jak wirujące płatki najdelikatniejszych kwiatów. Nim Armin zdążył się zorientować Niksy już przy nim były. Jedna z nich wyciągała do niego rękę radośnie się przy tym uśmiechając. Bez namysłu złapał ją nie mogąc się oprzeć urodzie dziewczyny. Przy niezwykłej melodii, której towarzyszyły piękne głosy i akompaniament szumiących drzew ruszył w głąb lasu, w stronę jeziora.

 

Tafla wody była zupełnie gładka. W czarnej wodzie było widać jedynie odbicie ogromnego księżyca. Niksy powoli, nie przerywając swojego tańca, jedna za drugą wchodziły na jezioro. W końcu na brzegu została już tylko jedna, wciąż trzymająca Armina za rękę. Ruszyła przed siebie, a chłopiec podążył za nią. Dziewczyna wchodziła coraz dalej podczas gdy chłopak zanurzał się coraz głębiej. W pewnym momencie ich ręce się rozłączyły, Armina pochłonęła czarna jak noc otchłań. Złe nimfy kontynuowały swój taniec, jednak gdy księżyc zniknął Niksy również odeszły zanurzając się w wodach swojego jeziora.

 

Koniec

Komentarze

Dlaczego aż dwa razy? Usuń jeden.

Babska logika rządzi!

No, scenka… Daje jakiś zastrzyk informacji, ale na tym koniec. Tak jakby miał to być wstęp do czegoś. Tylko tego czegoś zabrakło.

Czy to jest sygnaturka?

Zerknij sobie tutaj:

http://www.fantastyka.pl/loza/14

 

Scenka, jak to już napisał kchrobak. Trochę za mało, by potraktować Twój tekst jako pełnoprawne opowiadanie. 

Brakuje jakieś 90% przecinków.

Co miesiąc, podczas pełni, zbierają się nad jeziorem, a następnie przechodzą w swym zwodniczym tańcu przez las oraz wioskę po czym zawracają by znów zniknąć w mętnej wodzie. Wabią one ludzi swymi występami i śpiewem, by następnie zabrać ich ze sobą w głąb ciemnego lasu.

Poza tym jednym fragmentem masz w narracji czas przeszły, skąd więc nagle tu teraźniejszy? 

 

Też uważam, że to scenka, z której za bardzo nic nie wynika.

 

 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Śniąca, może dlatego, że to powtarzająca się czynność? “X co czwartek spotyka się z kumplami w pobliskim pubie” itp.

Babska logika rządzi!

Może, ale i tak taka zmiana czasu w narracji mnie razi. Jak coś takiego: Nimfa wpięła we włosy właśnie zerwany kwiat i jak co środa zawiesza na szyi naszyjnik z muszelek. Jak to brzmi? 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No, tak w środku zdania to bez sensu.

Babska logika rządzi!

Ot, epizod z życia wioski nawiedzanej przez nimfy. Przeczytałam bez przykrości, ale pewnie niedługo o wszystkim zapomnę.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

– Po­śpiesz­cie się! – krzy­czał stara ko­bie­ta… –> Czy kobieta zmężniała na starość?

 

– Nie zno­szę tego dnia. – mam­ro­tał jeden z nich. –> Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

-Cho­ler­na peł­nia. – na­rze­kał drugi. –> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza. Zbędna kropka po wypowiedzi.

 

że noc, mimo pełni, minie spo­koj­nie.

Mimo sło­mia­ne­go dachu… –> Powtórzenie.

 

uzna­wa­ne za sio­stry nimf , w któ­rych… –> Zbędna spacja przed przecinkiem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Problem z interpunkcją. Powtórzenia. Nieporywająca, płytka i znajoma historia.

Więcej grzechów nie pamiętam.

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Dość dużo infodumpu, a potem przewidywalna fabuła. Nie rozumiem chłopaka, głupio się zachowuje.

Z wykonaniem nie jest dobrze – interpunkcja poważnie niedomaga, literówki, błędy w zapisie dialogów.

w tym samym czasie kobiety zatykały mchem otwory wokół okien by odciąć dostęp zimnego jesiennego powietrza.

A nie podusiliby się tam wszyscy w jednej chacie?

Babska logika rządzi!

Jest pomysł w tej scence, ale moim zdaniem źle rozłożyłeś akcenty w wykonaniu. Bo lepsze mogłoby być np. przedstawienie mitologicznych bytów nie przez infodump w drugiej części, ale poprzez działania już na samym Arminie. By jego pierwszy kontakt z nimfami, był także pierwszym dla czytelnika. A tak – po prostu scenka rodzajowa, w której czytelnik wie nawet więcej od postaci. Moim zdaniem to z lekka zabija napięcie.

Technicznie pojawiają się błędy. Zły zapis dialogów, zgubione przecinki. Chwytaj ciekawe linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia! ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Jak u mojego przedmówcy. Widać pomysł, pewną wizję tej niecodziennej sytuacji, w której pierwsze skrzypce miałby odgrywać klimat prastarych wierzeń i legend. Jednak owy klimat został tu wprowadzony szczątkowo i nie do końca dało się wczuć w scenkę. Trochę beznamiętnie napisane, choć pomysł bez wątpienia był ;)

Nie do końca mi się ta historia klei. Ok, co miesiąc podczas pełni do wioski przybywają złe nimfy. I co miesiąc nic się nie dzieje, chyba, że ktoś się zgubi po drodze do bezpiecznej chaty? Właściwie cały opis chaty, schodzącej się wioski służy tylko jako pretekst do ukazania złych nimf i rytuału (choć według mnie to zdecydowanie za duże słowo jak na scenkę sprowadzenia chłopaka do jeziora). Dodatkowo skąd mieszkańcy wiedzą o rytuale? Nimfy od razu skierowały się w stronę chłopaka, nie musiały go nawet szukać. Jeśli ktoś był świadkiem wydarzeń to w jaki sposób przeżył? Wygląda to raczej jak uprowadzenie/ kuszenie a nie rytuał. Nimfy też zostały potraktowane dość szczątkowo. Zabrakło mi umotywowania całej historii.

 

Technicznie – tak sobie. Mieszasz czasy narracji. Przecinkologia kuleje, zdarzają się dziwne sformułowania, powtórzenia.

 

It's ok not to.

Tekst mnie nie ujął, wiesz, nie ma w nim nic odkrywczego. Bazujesz na często poruszanych motywach. Wioski, ciemnych chłopów, rusałek, czy nimf wodnych. I to bym nawet zaakceptował, gdybyś zaskoczył mnie nietypową akcją lub zdarzeniem. Ale tu wszystko idzie, jak po sznurku. To za mało.

Sporo błędów, ale nie wiem, czy jesteś zainteresowana ich poprawianiem, Autorko. Już pomijając słaby warsztat, historia szału nie robi. Ale przynajmniej jest jakaś historia. A na krótkich i prostych historiach warto trenować pisanie i szkolić warsztat.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Oczywiście można ponarzekać. Jest scenka. Brak zaskoczenia. Historia jakich wiele. Masa literówek i brak przecinków. Opowiastka wygląda jak urwana lub wyrwana z większej całości. Ale…

Ale widać i czuć, że autor potrafi pisać. Może jeszcze nie komponuje dobrze historii, może musi nauczyć się budowania napięcia, tworzenia zaskakujących puent i rozkładania akcentów. Jednak potrafi pisać. Układać słowa w sensowne zdania czy opisy. Podam przykład (bez zwracania uwagi na przecinki):

Mimo słomianego dachu i porastających mchem drewnianych ścian ten stary dom już od stu pięćdziesięciu lat dawał mieszkańcom schronienie podczas nocy pełnego księżyca. Gliniane runy oraz zrobione z papieru i drewna amulety pozawieszane na ścianach stanowiły barierę nie do przejścia dla stworzeń nocy. Nie tylko z zewnątrz dom wyglądał niecodziennie, jego wnętrze, poza drewnianymi meblami, wypełniały kościane stele oraz wilcze i niedźwiedzie skóry. Wiele z tych przedmiotów miało dziesiątki lat, a ich przeznaczenie znał jedynie Starszy.

​Przecież to jest dobry, nie za szczegółowy i nie za skąpy opis. Taki akurat i wystarczający, aby sobie wyobrazić co trzeba. I z takich fragmentów przeplatanych słabszymi miejscami ten szort/nieszort jest zbudowany. Ja tu widzę naprawdę potencjał i szansę na dobre pisanie. Potrzeba tylko wyrobienia pióra i lepszego i szerszego oglądu na całość tekstu. Ogarnięcia gdzie (i czy) jest wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Czy historia się zamyka, czy coś opowiada. Czy jest pomysł na zaskoczenie i zainteresowanie czytelnika. Potrzeba także dobrej redakcji i korekty przed publikacją czegokolwiek. Bo do pisania autor ma moim zdaniem dryg.

Po przeczytaniu spalić monitor.

śpieszyli się[+,] by zdążyć przed nastaniem nocy.

 

Pośpieszcie się[+,] bo nie zdążymy!

 

Cała wioska gromadziła się wewnątrz mając nadzieje

czemu nadzieja jest w liczbie mnogiej, jeśli wszyscy mają taką samą nadzieję na spokojną noc?

 

Warsztat do ulepszenia, choć nie ma tragedii.

Tekst jest krótki, ale to nie znaczy, że fabuła nie mogłaby czymś czytelnika zaskoczyć. Pomysł wioski nawiedzanej przez złe nimfy raz w każdym miesiącu synodycznym rodzi we mnie ciekawość i wprowadza pewne napięcie. Niestety, od momentu gdy w szorcie pojawia się Armin, wszystko dzieje się jak w instrukcji składania krzesła z Ikei (z tą różnicą, że przy składaniu krzesła czasem może nas coś zaskoczyć ;)).

NoWhereMan słusznie zauważył, że informacje o tym, co tak naprawdę robią nimfy lepiej byłoby oddać za pomocą przedstawionych wydarzeń, a nie jako bezpośrednio podany blok informacji. Nie zgadzam się z dogsdumpling, że nie przedstawiłaś rytuału, ponieważ dla mnie taniec nimf spełnia tę rolę, natomiast opisałaś go raczej szczątkowo.

Podsumowując – w twoim pomyśle był spory potencjał, którego niestety tym razem nie udało się wykorzystać.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nowa Fantastyka