- Opowiadanie: apoCATlypse - Ludzie millenium

Ludzie millenium

Próby usystematyzowania własnego uniwersum. Ok. 1000 słów.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Ludzie millenium

Wiele osób nie jest w stanie zrozumieć, czemu akurat Rodrigo Sanchez-César stanął na czele pierwszego powstania w Nowej Melilli 11 undecimbra 2417 roku. Ten brak zrozumienia wynika głównie z, niestety, wyższościowej postawy ludzi patrzących na te wydarzenia z perspektywy milenijnych cyberkafejek. Ludzi zasypywanych informacjami do tego stopnia, że potrzeba oprogramowania do ich segregacji, kolejnych algorytmów do odróżniania faktów od fake newsów i kolejnego, priorytetyzującego zagadnienia. Osoby te nie zauważają, że mieszkańcy Nowej Melilli były w swej naturze dokładnie takimi samymi milenialsami, jedynie przynależącymi do poprzedniego stulecia.

A i każdy wiek od XX miał takie pokolenie, zasypywane informacjami, impulsami lub doznaniami w stopniu tak odległym od doświadczeń ich rodziców, że potrzebowali kolejnych filtrów do uporania się z tym przepychem. Wiek XXI miał agregatory treści i social media, XXII – wszczepy i przestrzeń rozszerzoną, XXIII – Konsensus i zbiorową świadomość. I tak dalej, nawarstwiając się przez wieki, na Ziemii i koloniach. Dzisiaj już piętnaście minut bez stymulacji informacjami, bez kogoś czy czegoś, kto te informacje generuje i każe nam je przetwarzać, większość obywateli odczuwa nudę graniczącą z torturą. Ich mózgi nie potrafią czerpać z czystego, pierwotnego środowiska, jako zbyt mało urozmaiconego. Nie wiemy już, gdzie patrzeć, gdy nikt nie pokazuje nam ciągle szybkiego strumienia impulsów do przetworzenia. Gdy on zniknie, wariujemy i tak zwariowali obywatele Nowej Melilli.

Jest 15 oktobra 2417 roku, trzy miesiące przed powstaniem. Od stu trzydziestu trzech dni nie istnieje żadna działająca sieć internetu czy intranetu. Rosjanie zajmują tereny polis poprzez zrzucenie na tarczę ochronną przybywającego z odsieczą z Ziemi transportowca wojskowego Nuestra Señora del Carmen. Gdy ważący miliony ton statek kosmiczny przebija ochronę Melilli i uderza w zachodnią część miasta, następuje cisza informacyjna. Zgodnie z późniejszymi ustaleniami, ginie osiem milionów obywateli Melilli oraz około pięćdziesiąt tysięcy przybywających z odsieczą ziemskich żołnierzy. Gdyby nie fakt, że Carmen miała włączone silniki wsteczne przy kolizji, impet zniszczyłby nie tylko całe polis, ale i znajdujące się ponad pięćset kilometrów dalej Belen.

Od tej chwili trupy gniją w ziemi. Rząd nie wydaje żadnej informacji. Nie ma gdzie sprawdzić, co dokładnie się stało – zasypywani do tego czasu miliardami wieści, plotek, memów i symultanów ludzie po raz pierwszy od lat – czasami po raz pierwszy od urodzenia – muszą sami wywodzić fakty z tego, co widzą. Następuje kolportaż informacji na przeróżnych nośnikach, nawet papierowych, ale rosyjscy okupanci wypuszczają swoje wersje, tysiące różnych scenariuszy wydarzeń. Oprogramowanie sortujące jest bezużyczne z braku odniesienia. Przenoszenie pamięci elektronicznej zostaje zakazane.

Rząd nadal nie wydaje żadnej oficjalnej informacji.

Rosjanie konfiskują wszczepy, prywatny sprzęt, drukarki organiczne oraz elektroniczne. Powielanie i viralizacja są zakazane.

Jest więc ten 15 oktobra 2417 roku. Rosyjscy żołnierze wyprowadzają na plac Moneta – tuż przed ówczesnym pałacem parlamentarnym – stu osiemdziesięciu siedmiu przedstawicieli izb rządowych oraz jednego członka Konsensusu, Maksymiliana Andersa. Dochodzi do masowej, krwawej egzekucji na oczach zgromadzonych przypadkowych gapiów.

Melilla zostaje więc najpierw oślepiona, aby pięć miesięcy później oderżnąć jej głowę. Siły rosyjskie miały jednak obywateli Melilli za ciało, które po pozbawieniu zmysłów oraz centrum stanowienia obumrze i zgnije, niezdolne do dalszej egzystencji. Nawet jednak po brutalnym zgilotynowaniu serce ma zwyczaj nadal bić, jakby życie było w połowie drogi do znalezienia rozwiązania problemu brakującej głowy.

Z punktu widzenia biografów oraz historyków, Rodrigo Sanchez-César był człowiekiem moralnie skoliotycznym. Z pewnością później stał się przyczyną śmierci większej liczby swoich rodaków niż Rosjanie w czasie okupacji. W tymże jednak czasie Melilla nie była w stanie zorganizować się samodzielnie, demokratycznie i na podstawie realnej oceny sytuacji. Większość ludzi w Melilli nigdy nie była zmuszona do odróżniania prawdy od fałszu. Robiły to za nich aplikacje, robił to za nich Konsensus, robił to za nich rząd. Jeśli ktoś chciał podkreślić swój indywidualizm i dać opinię na jakiś temat, mógł założyć blog czy vlog, a apki sprawdzające dopisywały komentarze odnoszące się do zaaprobowanych badań naukowych czy stanowiska Konsensusu. Treści uderzające z porządek społeczny były przetwarzane lub kasowane. Większości obywateli to nie obchodziło, Melilla była bowiem bogata i dobrze traktowała swoją tłuszczę, po prostu podsuwając jej z całego internetowego zgiełku to, co akurat Melilla uznała za słuszne

Obywatele w końcu powierzyli władzę człowiekowi, który wyglądał, jakby wiedział, co jest słuszne. César był przystojny, a każdy wiedział, że przystojni ludzie byli ważni, w końcu apki sortowały część treści biorąc pod uwagę preferencje seksualne i estetyczne odbiorcy. Był bogaty, a apki dawały takim ludziom większy zasięg, za który hojnie płacili. César był też członkiem rządu obcego polis, generałem. Niektórzy kojarzyli jego twarz ze starych zestawień "50 polityków pochodzących z Ziemi". Jeszcze inni chcieli po prostu, aby wreszcie ktoś dał im cel lub zajęcie, zbyt skołowani, aby samemu zorientować się w rzeczywistości.

César rzeczywiście był przystojny. Był też nade wszystko człowiekiem na szczycie, a więc kreującym, a nie odbierającym rozsyłane prosto do ultrafonów, wczepów czy vilarek informacje, którymi żywili się melilijczycy. A więc był dobry. Był kimś, kim chciał zostać przeciętny programer czy technik. Na pewno wszystko będzie dobrze, jeśli oddamy władzę człowiekowi, który wie w ogóle, co z nią zrobić, prawda?

Rodrigo Sanchez-César przeprowadził atak biologiczny pochłaniający jedną trzecią zachowanej części polis pod pozorem walki z okupacją rosyjską. Było to działanie wymierzone w imigrantów oraz uchodźców z Ziemi, spowodowane separatystyczną obsesją Cesara – odłączeniem Melilli oraz całej planety Galecji od Unii Solarnej. Terrorystyczne zapędy Cesara były filtrowane przez apki, praktycznie więc niedostępne w mainstreamowych agregatorach i nisko punktowane w Centralnej Bazie Intranetowej Melilli oraz Indeksie Zachowawczym Konsensusu. Te same algorytmy podbijały przystojną twarz Césara, jego zdjęcia z gal i wakacji.

W ataku Cezara szacunkowo zginęło piętnaście i pół miliona ludzi. Pomnik ofiar stoi aktualnie zarówno na rzeczywistym, jak i wirtualnym placu Moneta.

Ten wpis to pewnego rodzaju przestroga odnośnie czegoś, co zanika od stuleci – umiejętności analizy, miast poddawania się najniższym instynktom i zawierzenie, że ktoś poda nam prawdę na tacy, lub chociaż opakowaną w przyjemną i przystępną formę  symulanta czy postu z krzykliwym tytułem. Że te najbardziej tłuste i wykorzystujące prymitywne odruchy treści są najlepsze – przyciągającego seksem, niechęcią do obcych, gotowymi rozwiązaniami na bardzo skomplikowane tematy. Że w rzeczywistości nie ma już niczego, co może wywoływać zainteresowanie kogoś, kto może przebywać w sztucznym, wytargetowanym specjalnie dla niego środowisku.

I nade wszystko – ludzie w 1910 roku uważali, są bezpieczni, bo żadna wojna się już nigdy nie powtórzy. Ludzie w 2010 roku uważali, że żadna wojna się już nigdy nie powtórzy. Tak samo w roku 2110 i tak samo uważają dziś. Że nie ma co szlifować umiejętności, które są zbędne dla kogoś, kto ostatnie dwadzieścia lat życia spędził, jedynie biernie chłonąc sztuczne środowisko. Że w końcu kompletnie odłączymy się od rzeczywistości na zawsze. Że osobliwość jest blisko.

W pewnym momencie warto się zastanowić, w czyje ręce wpadnie to miejsce, które usilnie próbujemy zostawić za sobą. I jakie będą tego konsekwencje.

 

Emma Polinski

VR, klaster OP11.3456222.13

33 septembra 2518 rok, wpis na setną rocznicę Nocy Ciemniej Łuny

symulacja czynnego odbioru, 133 875 999 wejść [stan na: 36 septembra 2518 roku]

 

/admincod: plik ocenzurowano zgodnie z US-KO22-2517, kod moda cenzorującego: MD-OP11-669. dopuszczono do publikacji z poprawkami/

 

Koniec

Komentarze

Nie wiem, co napisać o powyższym tekście, bo wolałabym skomentować opowiadanie niż streszczenie (?). Jeżeli udało Ci się usystematyzować Twój świat, to się cieszę.

Dlaczego każde stulecie miało swoich milenialsów? Pokolenie nam współczesne nazywa się milenialsami, bo są dziećmi przełomu tysiącleci. Millenium to tysiąclecie, nie stulecie.

Piszesz w przedmowie, że to próba usystematyzowania swojego świata. I tak to dokładnie dla mnie wygląda. Nie znalazłam w tym tekście niczego, co by przykuło moją uwagę, zaciekawiło. Jest za to notatka, schemat, jaki można sobie rozpisać przed pracą nad właściwym tekstem. 

Z ciekawości pytam więc: jaki był cel publikacji? 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Niestety, mam odczucia podobne do komentujących powyżej.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

To, co napisałaś, to chyba wzorcowy infodump. Mógłby pełnić rolę jako wprowadzająca cutscenka w jakiejś grze sci-fi, ale jako samodzielny tekst… no, nie sprawdza się.

Skoro już usystematyzowałaś, to teraz napisz opowiadanie i wtedy będzie co ocenić ;)

 

Tyle ode mnie.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

To miło, ApoCATlypse, że zechciałaś podzielić się informacją o usystematyzowaniu swojego świata, ale nie bardzo wiem, co z tego wynika…

 

Osoby te nie za­uwa­ża­ją, że miesz­kań­cy Nowej Me­lil­li były w swej na­tu­rze… –> Osoby te nie za­uwa­ża­ją, że miesz­kań­cy Nowej Me­lil­li byli w swej na­tu­rze

 

I tak dalej, na­war­stwia­jąc się przez wieki, na Zie­mii i ko­lo­niach. –>terówka.

 

więk­szość oby­wa­te­li od­czu­wa nudę gra­ni­czą­cą z tor­tu­rą. –> …więk­szość oby­wa­te­li od­czu­wa jako nudę gra­ni­czą­cą z tor­tu­rą.

 

Opro­gra­mo­wa­nie sor­tu­ją­ce jest bez­u­życz­ne… –> Opro­gra­mo­wa­nie sor­tu­ją­ce jest bez­u­żytecz­ne

 

Tre­ści ude­rza­ją­ce po­rzą­dek spo­łecz­ny były prze­twa­rza­ne lub ka­so­wa­ne. –> Literówka.

 

co aku­rat Me­lil­la uzna­ła za słusz­ne –> Brak kropki na końcu zdania.

 

jakby wie­dział, co jest słusz­ne. César był przy­stoj­ny, a każdy wie­dział… –> Powtórzenie.

 

Jesz­cze inni chcie­li po pro­stu, aby wresz­cie ktoś dał im cel lub za­ję­cie, zbyt sko­ło­wa­ni, aby sa­me­mu zo­rien­to­wać się w rze­czy­wi­sto­ści. –> …aby sa­mi zo­rien­to­wali się w rze­czy­wi­sto­ści.

 

Że te naj­bar­dziej tłu­ste i wy­ko­rzy­stu­ją­ce pry­mi­tyw­ne od­ru­chy tre­ści są naj­lep­sze – przy­cią­ga­ją­ce­go sek­sem, nie­chę­cią… –> …przy­cią­ga­ją­ sek­sem, nie­chę­cią

 

I nade wszyst­ko – lu­dzie w 1910 roku uwa­ża­li, są bez­piecz­ni, bo żadna wojna się już nigdy nie po­wtó­rzy. –> …uwa­ża­li, że są bez­piecz­ni…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zgadzam się z przedpiścami – to streszczenie.

Rozumiem, że można się podzielić notatkami z kolegami ze studiów. Ale po co je publikować?

Zbeletryzuj, ubierz w ładne scenki, dodaj dialogi, przybliż sylwetki bohaterów. I wtedy to będzie opowiadanie.

Babska logika rządzi!

Mam tony takich tekstów na dysku – przez 7 lat mistrzowania w grach RPG i tworzenia własnego uniwersum sporo ich nagromadziłem. Fajnie porządkują myśli, pomagają nie pogubić się w czasie pisania czy układania przygód. I kompletnie nie nadają się do publikacji na portalu beletrystycznym.

Czytelników bardziej interesują postacie i ich przeżycia niż sucha historia obcego dla nich świata. Dlatego ta sama rada, co u Finkli – pomyśl nad napisaniem tekstu z bohaterami, przedstaw nam świat ich oczyma. Zachowaj ciekawe twisty fabularne na kolejne teksty, by zostały zapamiętane :)

A samo uniwersum jakoś mocno nie wybija się. Ot, militarne s-f z własnymi nazwami. Tylko tyle.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Podpisuję się pod komentarzem NoWhereMan’a (żeś wymyślił!)

Od ponad dwóch dekad prowadzę z różnym natężeniem RPG. Tak, prawie 40-tki też czasem grają. Mam cały folder takich notatek. Niestety, uwierz mi, bez wiodącej historii takie wprowadzenia nikogo nie zainteresują.

Ubierz to w opowieść, bohaterów, dawkuj klimat, informacje, emocje. Wtedy tak.

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

No dobra, powyżej w komentarzach jest jakiś Konsensus (pun intended), z którego delikatnie się wyłamię. Bo mi się tak zwyczajnie podobało jako samodzielny tekst – a zwłaszcza podobały mi się niektóre obserwacje, na przykład o tym, jak appki porządkują świat w kolejnych wiekach. Może to i infodump, ale niczego tekst innego nie udaje, więc czuję, że obietnica dotrzymana. Potrafię sobie wyobrazić autorkę notatki, choć mam tylko jej imię i nazwisko – wszystko inne muszę wymyślić, ale z jakichś powodów przychodzi mi to z łatwością. Inaczej mówiąc – zgadzam się z większością obserwacji powyżej, ale różnię się w ich ocenie. Systemu to opowiadanie nie rozwala, ale też nie ma obciachu.

Dla podkreślenia wagi moich słów siłacz palnie pięścią w stół

ApoCATlypse, najbardziej podobał mi się początek, kiedy do wysnuwasz tezę, że każde pokolenie ma swoich milleniansów. Rozumiem, że chodzi tutaj o pewien skrót myślowy: tak jak poprzednie pokolenie patrzy na nowe, młode, tak te młode będzie patrzeć na kolejne, ponieważ technika znów pójdzie do przodu a ilość informacji będzie jeszcze bardziej przytłaczająca. Całość kojarzy mi się nieco z książką  “Zabawić się na śmierć”.

Jednak później tekst zaczyna zalatywać wtórnością. Mamy rząd podsyłający informacje, rzesze obywateli z klapkami na oczach… To już było, wiele razy. 

Jest też parę nieścisłości:

  1. Skoro rząd cenzuruje i kontroluje przepływ informacji, dlaczego pozwolił odebrać sobie władzę, dopuszczając ludziom informację o tym całym Cezarze?
  2. Jeżeli algorytm bierze pod uwagę preferencje seksualne, powinno być kilku rządzących w koalicji, gdzie każdy reprezentowałby ucieleśnienie marzeń poszczególnych grup. U Ciebie wychodzi, że każdy leci na latynosów. ;) 

Pozostaje też kwestia nazw. Sam mam z tym problem i czasem zasypuję nimi czytelnika, ale to niestety powoduje efekt odwrotny od zamierzonego. Po piątej, szóstej nazwie czytelnik po prostu przeskakuje każdą kolejną koalicję i federację, skupiając się na samym tekście.

 

Trochę racji mieli też przedmówcy. W Twej notce brakuje bohaterów, jakiejś historii, kogoś, z kim czytelnik mógłby się utożsamić, nie lubić itp.

Zachęcam do dalszego pisania. :) 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fantasy i science-fiction. :D

To takie streszczenie z potężnym infodumpem. Nie nadaje się do oceny jako samodzielny tekst. Chociaż muszę przyznać, że niektóre pomysły i przemyślenia podobały mi się.

Wiek XXI miał agregatory treści i social media, XXII – wszczepy i przestrzeń rozszerzoną, XXIII – Konsensus i zbiorową świadomość.

Dobrze to brzmi, pomysł na porządny świat i historię.

I to:

Ten wpis to pewnego rodzaju przestroga odnośnie czegoś, co zanika od stuleci – umiejętności analizy, miast poddawania się najniższym instynktom i zawierzenie, że ktoś poda nam prawdę na tacy, lub chociaż opakowaną w przyjemną i przystępną formę  symulanta czy postu z krzykliwym tytułem. Że te najbardziej tłuste i wykorzystujące prymitywne odruchy treści są najlepsze – przyciągającego seksem, niechęcią do obcych, gotowymi rozwiązaniami na bardzo skomplikowane tematy. Że w rzeczywistości nie ma już niczego, co może wywoływać zainteresowanie kogoś, kto może przebywać w sztucznym, wytargetowanym specjalnie dla niego środowisku.

Bardzo ciekawe przemyślenia, tylko dodać bohaterów i napisać zacne opowiadanie.

Pozdrawiam.

 

Nawet mi się to podobało. Mimo, że całość jest dość wtórnym pomysłem, to sporo tu ciekawych szczegółów. Tylko to jest tak bardzo notatką, że gdyby rozwinąć wszystkie zamieszczone motywy to wyszłaby raczej powieść niż opowiadanie. Przynajmniej nie jest nudne.

 

Nawet jednak po brutalnym zgilotynowaniu serce ma zwyczaj nadal bić, jakby życie było w połowie drogi do znalezienia rozwiązania problemu brakującej głowy. – To fajne.

 

I tak dalej, nawarstwiając się przez wieki, na Ziemii i koloniach.

 

Oprogramowanie sortujące jest bezużyczne z braku odniesienia. 

 

[…] podsuwając jej z całego internetowego zgiełku to, co akurat Melilla uznała za słuszne[+.]

 

Że te najbardziej tłuste i wykorzystujące prymitywne odruchy treści są najlepsze – przyciągającego seksem, niechęcią do obcych […]

Nowa Fantastyka