- Opowiadanie: agora - Przeklęty

Przeklęty

Fantastyczny konkurs literacki Ja gorę!

W dniu 30.10.2017 Jury Fantastycznego Konkursu Literackiego JA GORĘ w składzie: dr hab. prof. Anna Gemra – historyk literatury, pracownik Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Redaktor „Literatury i Kultury Popularnej”. Członek Jury Nagrody Literackiej im. Jerzego Żuławskiego, Aneta Młyńska-Wójcik – pracownik merytoryczny Centrum Kultury Agora  oraz Anna Borowska – sekretarz jury, po lekturze 142 nadesłanych tekstów konkursowych, wyłoniło następujących laureatów:
 

I miejsce – Pan Paweł Duniewski za opowiadanie Przeklęty

II miejsce –  Pan Maciej Bukowski za opowiadanie Vraclaw

III miejsce  –  Pani Agnieszka Kaim za opowiadanie Ja gorę 2,0

 

Prezentujemy opowiadanie zwycięzcy konkursu.

 

Centrum Kultury Agora we Wrocławiu

 

 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Przeklęty

 „Roku onego ogień piekielny zeszedł na wzgórza i doliny Sedaru. Najwyższy szczyt gór prastarych, zniszczonych przez czas, Ad’Sedar, czy też Jedyny, Co Pozostał, znikł z powierzchni. Nikt z żyjących nie wie, co przyczyną tegoż kataklizmu było. Mnogo ludzi i stworzeń wszelakich w ogniu owym przepadło.”

fragment dziejopisu mnichów z klasztoru Niebieskiego Pana

 

„Powiadają ludzie na rzeczy się znający, że w na wpół zburzonej wieży niejakiego maga Pitrosa, żyjącego ze dwie setki lat temu, straszy duch. Gdy się śmiałek jakowyś zbliży do zrujnowanej studni na dziedzińcu, usłyszeć może z jej głębin jęki: Ja gorę, ja gorę. Swąd spalenizny bije wtedy z czeluści owej. Nikt nie wie, co głos tego potępieńca znaczy ani co cierpienia jego ukoić może.”

fragment Xsięgi Duchów i Upiorów Asgarthu

 

Gehar otarł wierzchem dłoni spocone czoło. Rozejrzał się po okolicy i poczuł kolejną falę wszechogarniającego zmęczenia. Tęsknym wzrokiem spojrzał na gliniane dwojaki czekające na niego pod pobliską gruszą. Wiedział, że została mu jeszcze jedna bruzda do zaorania, zanim będzie mógł się posilić. Dziś Otha przyniosła mu zasmażaną kapustę i ziemniaki, a do tego zsiadłe mleko do popicia. Otrząsnął się z miłych rozmyślań o posiłku i energicznie smagnął batem woły, które cierpliwie ciągnęły pług.

 

Słońce przeszło już połowę drogi na nieboskłonie. Cała przyroda zdawała się przysypiać, słychać było leniwe bzyczenie pszczół, od czasu do czasu ptasi świergot. Gehar czuł przyjemny chłód płynący od lasu po jego prawej stronie. Na samym polu panował niemiłosierny skwar. Ze swojego miejsca widział całą okolicę jak na dłoni. Samotny, majaczący w oddali szczyt Półrogu, pobliskie wzgórza i dolinę, w której niczym kwoka na grzędzie rozsiadła się jego rodzinna wieś, Uphal. Gehar stęknął głośno i zmusił woły do zatrzymania się. Nareszcie mógł spocząć i się pożywić. Została mu jeszcze trzecia część pola do obrobienia i miał nadzieję zakończyć mozolną orkę w przeciągu dwóch następnych dni. Rozsiadł się z westchnieniem ulgi, podniósł pokrywę pierwszego garnka i zamarł. Nad Półrogiem rozbłysło drugie słońce, którego blask oślepiał i ranił wzrok. Gehar siedział z rozdziawioną gębą i widział, jak kula nieprawdopodobnie jasnego ognia rozrasta się z zastraszającą szybkością. Odruchowo zasłonił oczy i zdezorientowany siedział dalej, nie wiedząc, czy modlić się do wszystkich znanych bogów, czy też brać nogi za pas. Uderzył w niego silny podmuch, który przewrócił go na plecy. Podmuchowi towarzyszył ogłuszający ryk powietrza. Gehar na całym ciele poczuł potworne gorąco i zaczął wrzeszczeć. Koszula, którą kupili z Othą zaledwie tydzień temu na jarmarku, zatliła się i zatańczyły na niej płomienie. Gehar krzyknął rozdzierająco i zaczął tarzać się po ziemi, próbując ugasić płomienie, ale po chwili nawet łzy, które spływały mu po policzkach, wyparowały pod wpływem kolejnego uderzenia morderczego gorąca.

 

Nahos zacisnął dłonie na stylisku łopaty. Złapał kolejny oddech i całą siłą woli zmusił się do powstrzymania narastającej fali mdłości. Wziął zamach, po czym odrzucił następną grudę rozmokłej ziemi. Deszcz padał całe popołudnie i zrobiło się tak ciemno, że miał wrażenie, jakby zapadał się wraz z całym światem coraz głębiej w wilgotną glebę. Wciąż czuł smród rozkładającego się ciała i nie mógł powstrzymać się przed zerkaniem w stronę leżącego nieopodal bezkształtnego pakunku, który cały nasiąkł krwią. Mistrz użył jednego ze swych zaklęć, by ukarać nianię za jej niefrasobliwość. Ze starej piastunki została poskręcana kupa ścięgien, kości i mięśni, którą Nahos musiał pozbierać, zawinąć i zakopać pod wewnętrznym murem wieży.

 

Aelia, którą opiekowała się niania, zginęła zupełnie przypadkowo. W trakcie zabawy spadła ze schodów i skręciła kark. Mistrz już od dwóch dni siedział zamknięty ze zwłokami zmarłej córki i nie chciał słyszeć o pogrzebie. Nahos próbował go przekonać, płakał i zaklinał na wszystkich bogów, ale Pyrros milczał jak zaklęty i nie otwierał drzwi pracowni. Nahos pamiętał burzowy wieczór, kiedy mistrz wrócił z wyprawy do Kastarty z małym, kwilącym zawiniątkiem. Nie powiedział nic na temat pochodzenia dziewczynki, ale traktował ją z wyjątkową czułością, której Nahos nie zaobserwował u niego nigdy wcześniej. Aelia miała nieograniczony dostęp do pracowni maga, a Nahos, będąc jego uczniem, nadal musiał czekać cierpliwie na każdą wizytę u Pyrrosa. Nahos wiedział, że to zupełnie absurdalne uczucie, ale bywał zazdrosny o trzyletnie dziecko. Teraz dręczyły go z tego powodu wyrzuty sumienia, z którymi nie mógł sobie poradzić.

 

Nadal zaciskał kurczowo dłonie na stylisku łopaty i drgnął wyrwany z zamyślenia. Woda skapywała mu z czubka nosa i dopiero teraz zorientował się, że cały przemókł. Rygiel zamykający drzwi wieży odsunął się gwałtownie i na progu ukazał się Pyrros. W ramionach trzymał owinięte w całun ciało córki.

 

– Siodłaj konia, Nahos – zakomenderował twardym, nie znoszącym sprzeciwu głosem i spojrzał zimnym wzrokiem na swojego ucznia. – Jeżeli kiedykolwiek powiesz komuś o piastunce, zginiesz. Zapamiętaj to.

 

Nahos jak przez mgłę pamiętał drogę do stajni. Osiodłał konia maga, mechanicznymi ruchami poprawił popręgi i wyprowadził wierzchowca na dziedziniec wieży, po czym otworzył główne wrota. Pyrros przełożył zwłoki dziecka przez łęk siodła i płynnym ruchem wskoczył na koński grzbiet. Nie obejrzawszy się na nic, ruszył z kopyta. Nahos, wciąż nie wiedząc, co się z nim dzieje, zamknął wrota i wrócił do wieży. Musiał zakopać rozkładające się szczątki niani, ale nie mógł zmusić się do powrotu na dziedziniec. Starał się zrozumieć, dlaczego Pyrros tak okrutnie postąpił ze starą kobietą, i pojął, że równie dobrze to on mógł skończyć na jej miejscu. Znów zrobiło mu się niedobrze. Usiadł na jednej z ław w przedsionku i rozejrzał się otępiałym wzrokiem dookoła. Wszędzie panował nieład, a drzwi prowadzące do pracowni maga były otwarte. Po chwili, nie mogąc oprzeć się pokusie, Nahos wszedł do środka i niepewnym krokiem zbliżył się do pulpitu, który znajdował się w centralnym punkcie obszernej komnaty. Przed nim leżała księga, spisana starożytnym alfabetem Xantu, którego tajniki były mu znane. Przeczytał fragment z otwartej stronicy:

 

„Weź zezwłok, któren chcesz ożywić, i zacznij rytuał konyukcyji, najlepiej na szczycie wysokim. Bądź pewien, iże przenikną się światy i zbiegną się historie, co są, były lub mogły być. Tak też kataklizm wielki i pomór sprowadzisz na ziemie okoliczne, a jest to warunek konieczny, by martwe do żywego przywrócić.”

 

Zrozumiał ten tekst dopiero kilka dni później, gdy z miasta zaczęły dochodzić plotki o zagładzie, która strawiła prawie cały Sedar, krainę położoną na wschód od ich siedziby. Wtedy też powrócił Pyrros. Z całą i zdrową, żywą i rozszczebiotaną Aelią.

 

Kilkanaście lat później Nahos nie był wcale bliżej zakończenia terminu u mistrza Pyrrosa. Stał się bardziej sługą niż uczniem i przyzwyczaił się do myśli, że nic już w jego życiu się nie zmieni. W niewytłumaczalny dla niego samego sposób przywiązał się do Aelii i nie był już w stanie odejść. Wiedział, że Pyrros popełnił okrutną zbrodnię, skazując na zagładę tysiące ludzi i w głębi ducha brzydził się nim. Podejrzewał też, że na jego miejscu zrobiłby dokładnie to samo. Teraz miał chociaż tydzień względnego spokoju, bo mag wybrał się w podróż, której celu jak zawsze nikt nie znał.

 

– Nahos, popatrz tutaj – z zamyślenia wyrwał go głos Aelii. Dziewczyna stała na dziedzińcu, trzymając w prawej dłoni bogato zdobiony miecz – zobacz, tatuś podarował mi nowy miecz do ćwiczeń.

 

Aelia uśmiechnęła się i wywinęła młyńca mieczem, po czym ruszyła do ataku na wyimaginowanych wrogów. Na bogów, pomyślał Nahos, kto by pomyślał, że wyrośnie z niej taka wojownicza dziewucha. Pamiętał jak Pyrros starał się stłumić w Aelii pociąg do broni i walki. Równie dobrze mógłby próbować zgasić słońce. Dziewczyna nie mogła wytrzymać bez zabaw w wojnę i wymykała się z wieży tylko po to, żeby bić się i walczyć z chłopskimi dziećmi z pobliskiej wioski. W końcu zdobyła wśród nich taki posłuch, że zorganizowała bandę wyrostków terroryzujących całą okolicę. Nikt nie śmiał się jej przeciwstawić, wiedząc, czyją jest córką. Pyrros, który w końcu dowiedział się o wyczynach Aelii, zmusił ją do zaprzestania wypraw i zaczął zatrudniać nauczycieli fechtunku, żeby w odpowiedni sposób ukierunkować jej energię i zapał do wojaczki. Nie obyło się bez prób zachęty do nauki magii, ale dziewczyna nie paliła się do zgłębiania arkanów wiedzy tajemnej. Całkiem sprawnie radziła sobie z podstawami, jakie Pyrros jej przekazał, jednak czuła, że jej powołaniem na pewno nie jest życie czarodziejki.

 

– Aelia, uważaj z tym rożnem, bo jeszcze mnie pokaleczysz – z udawaną powagą Nahos skomentował jej kolejny wyskok i pchnięcie ostrzem.

 

– Dobrze wiesz, jak nie cierpię, kiedy żartujesz z moich ćwiczeń – Aelia przystanęła zadyszana i gniewnie potrząsnęła głową.

 

– Bo skaczesz jak pchła i sieczesz powietrze bez celu – zaczął Nahos, brnąc dalej. – Do tego… – nie zdążył dokończyć.

 

– A co ty wiesz o walce – warknęła Aelia, przerywając mu wpół zdania. – Tyle pewnie co i o magii, czyli wielkie nic. – Nahos otworzył usta, żeby rzec coś, co rozładuje napięcie, ale nie zdołał tego zrobić.

 

– A może powiedzieć ci prawdę, dlaczego ojciec cię trzyma, co? – Aelia zbliżyła się do niego ze złośliwym uśmiechem malującym się na twarzy. – Powiem ci, staruszku. Kiedyś usłyszałam od niego, że trzyma cię tylko dlatego, że dobrze oporządzasz konie – roześmiała się, a Nahos poczuł narastający w nim gniew.

 

– Milcz, dziewczyno. Lepiej, żebym ja nie rzekł ci czegoś, co by ci pokazało, jaki naprawdę jest twój ukochany tatuś .

 

– Całuj psa w nos, Nahosie. W tym może byłbyś dobry. – Aelia zakręciła się na pięcie i odeszła w stronę wieży.

Narastająca wściekłość sprawiła, że Nahosowi pociemniało przed oczami. Zerwał się z miejsca i pobiegł za Aelią.

 

– Stój, do ciężkiej cholery! – Wrzasnął. – Chcesz zobaczyć, kim jesteście naprawdę? – Dopędził ją i złapał za ramię. Aelia próbowała wyrwać się z jego rąk, ale był silniejszy. – Chodź i zobacz sama.

 

– Puść mnie, bydlaku! – krzyknęła. Nahos poczuł, że złość zaczyna z niego ulatywać. Pozostawało tylko poczucie doznanej krzywdy i frustracja.

 

– Aelio – zaczął, a w jego głosie czuć było wielkie zmęczenie – muszę ci coś pokazać. Naprawdę. Być może mnie znienawidzisz, ale muszę to zrobić.

 

Dziewczyna spojrzała na niego ponurym wzrokiem, ale dała się poprowadzić w miejsce pochówku starej niani. Nahos rozkopał grób, pokazał jej poskręcane w nienaturalny sposób kości i wszystko opowiedział. Na koniec przypomniał jej kataklizm sprzed wielu lat i wyjaśnił, co według niego było jego przyczyną. Aelia stała jak skamieniała. Po chwili rzekła:

 

– Uznam, że to wszystko nie miało miejsca i nigdy nie uraczyłeś mnie tymi chorymi wymysłami.

 

Wolnym krokiem odeszła do wieży, a Nahos nie mógł ruszyć się z miejsca. Sądził, że mówiąc jej o tym wszystkim, postąpił okrutnie i niewłaściwie. Chociaż jednego był pewien – stara piastunka na pewno zginęła z rąk Pyrrosa. Co do reszty nie miał pewności. Tylko mówiąc o tamtych zdarzeniach, mógł udowodnić przed samym sobą, że pomimo milczenia przez tyle lat nie jest współwinny zbrodni. Nagle poczuł, że ogarnia go strach. Przecież Pyrros może się dowiedzieć, że zdradził Aelii jego tajemnicę.

 

Tydzień później Nahos z rosnącym niepokojem czekał na przybycie Pyrrosa. Aelia przez cały ten czas unikała Nahosa i rzeczywiście nie rozmawiała z nim ani razu. On z kolei cieszył się w głębi ducha, że nie jest zmuszony do konfrontacji z impulsywną dziewczyną. W dzień przyjazdu maga Nahos nie mógł skupić się na żadnym zajęciu. Wciąż zastanawiał się, czy nie powinien odejść bez słowa, nie zważając na przywiązanie do miejsca i Aelii. Jeżeli Pyrros dowie się o niedochowaniu tajemnicy, to będzie miał poważne kłopoty.

 

Nahos przygotowywał stajnię, starając się wykonać prace porządkowe jak najlepiej. W głowie dźwięczały mu słowa Aelii, które wypowiedziała w gniewie. O jego mierności, braku perspektyw i śmieszności. Miał być potężnym czarodziejem, a został chłopcem stajennym, który zna kilka starożytnych alfabetów i przestudiował tuzin mało znaczących ksiąg. Zrozumiał, że na miejscu trzymał go przede wszystkim strach. Gdyby zbiegł, Pyrros odnalazłby go bez większego trudu. Z ponurych rozmyślań wyrwał go dźwięk kołatania do wrót dziedzińca. Wyszedł ze stajni i drżącą ręką uchylił niewielką furtkę. Rozpoznał sylwetkę Pyrrosa.

 

– Otwieraj – rzucił komendę mag.

 

Nahos posłusznie otworzył wrota, skłonił w milczeniu głowę i przejął z dłoni czarodzieja lejce wierzchowca.

 

– Czy w trakcie mojej nieobecności zaszło coś, o czym powinienem wiedzieć? – Zadał pytanie Pyrros. Nahosa oblał zimny pot, pomimo że mag zawsze pytał się po dłuższej nieobecności zawsze o to samo.

 

– Nie, panie, wszystko było pod kontrolą. Żadnych nieprzewidzianych kłopotów, panienka Aelia czuje się dobrze – jednym tchem wyrzucił z siebie Nahos i pochylił się jeszcze bardziej. Pyrros przyjrzał się uczniowi wnikliwie i już otwierał usta, aby zadać kolejne pytanie, ale przerwał, ujrzawszy stojącą w drzwiach wieży Aelię. Nie powiedziała ani słowa, odwróciła się i weszła z powrotem do środka. Nahos prawie siłą ciągnął konia do stajni, byleby tylko jak najszybciej zejść magowi z oczu. Kiedy Pyrros szybkim krokiem zmierzał w stronę wieży, Nahos skrył się w stajni i odetchnął z ulgą. Powziął postanowienie, że następnego dnia wymówi służbę czarodziejowi. Nie wiedział, jak rozpocząć z nim rozmowę, ale miał przecież całą noc, by obmyślić argumenty. Ucieczka nie wchodziła przecież w grę. Nahos mimo wszystko poczuł ulgę i wyszedł przed stajnię. Z oddali słychać było grzmoty nadchodzącej burzy, a on po raz pierwszy od dawna poczuł, że staje się panem własnego losu.

 

Po niespokojnej, burzliwej nocy Nahos mył się przy studni. Oblewał się lodowatą wodą z cebrzyka i nie usłyszał, jak Pyrros wychodzi z wieży. W pewnym momencie poczuł, że ktoś oblewa go solidną porcją lepkiej cieczy. Zerwał się i odwrócił, odruchowo próbując strząsnąć z siebie oleistą substancję. Przed nim stał Pyrros, który w ręku trzymał pusty słój. Przyglądał mu się przez krótką chwilę, podniósł dłoń i powiedział:

 

– Płoń.

 

W jednej chwili całe ciało Nahosa objął płomień. Potworny ból oślepił go niemal zupełnie, a z piersi wyrwał się przeraźliwy krzyk:

 

– Ja gorę, ja gorę!

 

Biegł przez chwilę, usiłując bez skutku uciec od wszechogarniającego go cierpienia, po czym ostatkiem sił rzucił się do otwartej studni. Jego krzyk nagle ucichł. Pyrros stał przez chwilę, upuścił pusty słój na ziemię i wrócił do wieży. Wszedł po schodach na ostatnie piętro i wkroczył do pokoju Aelii. Wszystko leżało poukładane w nienaturalnym porządku. Jej zabawki z dzieciństwa były równo ustawione na półkach. O poręcz łoża stał oparty miecz, który ostatnio jej podarował. Szaty nie leżały rozrzucone w każdym z możliwych miejsc, tylko były poskładane i ułożone w komodzie.

 

Tuż przy oknie, na haku służącym do mocowania kotary, kołysało się ciało jego córki. Pyrros usiadł przy stole i po raz kolejny wbił wzrok w list, który leżał na lśniącym blacie.

 

„Ojcze, na początku nie wierzyłam w to wszystko, o czym powiedział mi Nahos. Weszłam jednak do twojej pracowni i znalazłam dowody, znalazłam twoje zapiski dotyczące rytuału koniunkcji. Dowody na to, że zabiłeś tysiące ludzi tylko po to, żebym ja mogła żyć. Zabiłeś też moją piastunkę, bo wydawało ci się, że przyczyniła się do mojej śmierci. Nie myślałam, że kiedykolwiek tak pomyślę, ale bądź przeklęty. Bądź przeklęty ty i ja razem z tobą, bo nie mogę żyć ze świadomością, że moje istnienie jest okupione cierpieniem tylu istot. Drugi raz mnie nie ożywisz, potworze – w księdze, w której znalazłam opis rytuału, jest też podany sposób, jak zabezpieczyć ciało przed jego działaniem. Zrobiłam to, więc nawet nie próbuj.”

 

Mag zacisnął kurczowo dłoń na brzegu stołu, a jego ciałem wstrząsnął niemy szloch.

Koniec

Komentarze

Czy aby opowiadania nie powinien prezentować jego autor? Czy Piotr Duniewski wie, że jego opowiadanie zostało zamieszczone na naszym portalu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pytanie, jak wyglądał regulamin konkursu.

 

/edit

Wygląda na to, że mogą :)

 

//edit

Rany, to jest pierwsze miejsce?

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Hmmm… to naprawdę jest pierwsze miejsce? Historia dość sztampowa, wykorzystanie “ja gorę” wyszło bardzo sztucznie, postacie papierowe, zmienne jak chorągiewki na wietrze. Bezczelna i arogancka panienka tak się znienacka przejęła? Nie kupuję tego.

Jako szkic fabuły wygląda nieźle. Historia jednak wydaje się za mocno skrócona. Dwa pierwsze fragmenty z kronik zdradzają najważniejszy zwrot fabularny, a pierwszy fragment, poza obrazowym opisem magicznej eksplozji atomowej, nic nie wnosi – choć muszę przyznać, jako fan militarnego s-f, że był całkiem przyjemny opisowo :)

Też nie do końca kupuję przemianę postaci Aelii – trochę zbyt nagła jak dla mnie. Pyrrosa jednak kupuję w całości i spodobała mi się jego zaborczość w stosunku do córki. Oraz kontrast z traktowaniem narratora jak śmiecia.

Technicznie – strasznie denerwował mnie brak półpauz przy początkach kwestii dialogowych w pierwszych 2/3 opowiadania. Ale że nagle wracają pod koniec, to mam wrażenie, że to jakiś błąd edytora przy wklejaniu. Przy czym naprawdę polecałbym to poprawić. Poza tym trochę błędów interpunkcyjnych, nieprawidłowo zapisanych dialogów itd.

Podsumowując: niezła fabuła, ale do końca mnie nie zachwyciła. Kwestia gustu i te sprawy.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nie znam założeń konkursu, więc trudno mi ocenić opowiadanie pod tym kątem. Mogę tylko powiedzieć, że lektura nie wywarła na mnie szczególnego wrażenia i dodam, że wykonanie pozostawia storo do życzenia – najbardziej przeszkadzają nieczytelnie zapisane dialogi. Jest też trochę powtórzeń, trafiają się zbędne zaimki, niezgrabnie skonstruowane zdania, a interpunkcja mogłaby być lepsza.

 

Mnogo ludzi i stwo­rzeń wsze­la­kich w ogniu owym prze­pa­dło.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

frag­ment dzie­jo­pi­su mni­chów z klasz­to­ru Nie­bie­skie­go Pana –> Zdanie rozpoczynamy wielką literą i kończymy kropką lub innym znakiem interpunkcyjnym.

 

Ze sta­rej pia­stun­ki zo­sta­ła po­skrę­ca­na kupa ścię­gien, kości i mię­śni, którą Nahos mu­siał po­zbie­rać… –> Poskręcana była kupa, czy może raczej ścięgna, kości i mięśnie? Wydaje mi się, że Nahos zbierał fragmenty piastunki i z tego utworzyła się kupa.

Proponuję: Ze sta­rej pia­stun­ki zo­sta­ła kupa poskręcanych ścię­gien, kości i mię­śni, które Nahos mu­siał po­zbie­rać

 

Sio­dłaj konia, Nahos – za­ko­men­de­ro­wał… –> Sio­dłaj konia, Nahos – za­ko­men­de­ro­wał

Dialogi są źle zapisane. Tu brakuje półpauzy, która powinna rozpoczynać wypowiedź.

 

Za­pa­mię­taj to.

Nahos jak przez mgłę pa­mię­tał drogę do staj­ni. –> Powtórzenie.

 

jaki na­praw­dę jest twój uko­cha­ny tatuś . –> Zbędna spacja przed kropką.

 

prze­jął z dłoni cza­ro­dzie­ja lejce wierz­chow­ca. –> Lejce służą do powożenia zaprzęgiem, a czarodziej jechał wierzchem. Zdanie winno brzmieć: …prze­jął z dłoni cza­ro­dzie­ja wodze wierz­chow­ca.

 

Uciecz­ka nie wcho­dzi­ła prze­cież w grę. Nahos mimo wszyst­ko po­czuł ulgę i wy­szedł przed staj­nię. Z od­da­li sły­chać było grzmo­ty nad­cho­dzą­cej burzy… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

Przed nim stał Pyr­ros, który w ręku trzy­mał pusty słój. Przy­glą­dał mu się przez krót­ką chwi­lę, pod­niósł dłoń i po­wie­dział:

Płoń. –> Czy dobrze rozumiem, że Pyrros, przyjrzawszy się słojowi, kazał mu zapłonąć?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Autora opowiadania serdecznie zachęcam do publikacji tekstu na portalu pod własną marką. To umożliwi udział w dyskusji na temat opowiadania, wyjaśnienie czytelnikom ewentualnych niejasności, prezentację szczegółów własnego pomysłu, wymianę uwag czy nawet poprawki na bieżąco, czyli w sumie naukę lepszego pisania – dla autora i dla komentujących. Z własnego doświadczenia wiem, że naprawdę warto!

Gratuluję zwycięstwa

... życie jest przypadkiem szaleństwa, wymysłem wariata. Istnienie nie jest logiczne. (Clarice Lispector)

Zwycięstwa istotnie należy pogratulować.

Niemniej – gdy mam ocenić, to muszę powiedzieć, że niestety nie widzę w tym tekście niczego nadzwyczajnego. Słabo, szczególnie na tle dwóch pozostałych opowiadań.

Podobały mi się impresje. Nic więcej pozytywnego o opowiadaniu nie mogę napisać. 

Proszę przekazać Autorowi:

Gratuluję zwycięstwa. :-)

Fabuła mnie nie przekonała. Na temat powiązania między dwiema częściami można tylko spekulować.

Jeszcze mogłabym kupić przemianę dziewczyny. Kto wie, jak człowiek może zareagować na taką wiadomość. Ale trudniej mi uwierzyć w zachowanie Nahosa. Tyle lat trzymał język za zębami, a nagle pod wpływem gniewu z powodu drwin wszystko wyśpiewał.

Jeżeli Pyrros dowie się o niedochowaniu tajemnicy, to będzie miał poważne kłopoty.

Pyrros będzie miał kłopoty? Podmiot uciekł.

Babska logika rządzi!

Chcielibyśmy jeszcze opublikować uzasadnienie wyników konkursu przygotowane przez przewodniczącego jury dr hab. prof. Annę Gemrę:

 

Pierwsze miejsce – opowiadanie Przeklęty

 

Dobry pomysł na opowiadanie. Autor/-ka wykazał/-a się umiejętnością konstruowania świata przedstawionego, fabuły i postaci. Kolejność wydarzeń jest logiczna, postaci dość niebanalne, psychologicznie prawdopodobne, świat przedstawiony odpowiednio zarysowany. Sprawnie poprowadzona, wartka akcja. Rozwiązanie – nieoczywiste. Stylizacja językowa na dobrym poziomie, dostosowana do konwencji gatunkowej, choć praca nie jest wolna od językowych niezręczności i błędów. Dialogi dość dobrze poprowadzone, co wyróżnia tę pracę na tle innych, w których czasem w ogóle trudno o dialog.

CK Agora

Organizatorzy konkursu nie muszą niczego uzasadniać – chwała za to, że takie konkursy się odbywają i że ktoś zapewnia uczestnikom wartościowe nagrody.

Ale po publikacji nasze prawo ocenić opowiadanie nie w kontekście konkursu :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nowa Fantastyka