- Opowiadanie: jganko - Yellow Hill

Yellow Hill

Część druga cyberpunkowego cyklu “Historie o marzeniach i przyszłości”, który od blisko dwóch lat zalega mi w szufladzie. Ceniony tester holowidów i wijarów zostaje wybrany do sprawdzenia najnowszej produkcji firmy Holographic Worlds. Yellow Hill ma wytyczać nowe granice wirtualnej rzeczywistości, m.in. dzięki synchronizacji danych ze snami użytkownika.

Oceny

Yellow Hill

Fakenszyt. Znowu ta pierdolona baba.

Neurotatuaż na przedramieniu Maxa mrugał ostrym, czerwonym światłem niczym wyświetlacz starego budzika, który pamiętał jeszcze z dzieciństwa. Poderwał się z łóżka w przepoconym podkoszulku przyklejonym do pleców i dyszał na cały pokój, próbując złapać oddech.

To był już trzeci raz w tym tygodniu. Za każdym razem wyglądało to podobnie. Najpierw gnał nocą przez zimny, ciemny las. Na niebie wisiał wyraźny księżyc w pełni, który dawał tyle światła, jakby nad drzewami stała latarnia. Nie wiedział, jak się tu znalazł, ani dokąd biegł. Nie umiał nawet sobie przypomnieć momentu, w którym zaczęła się jego gonitwa. Choć biegł kierowany wyłącznie instynktem, za każdym razem po jakimś czasie trafiał na starą, drewnianą chatę.

Drzwi skrzypiały zawsze w ten sam sposób. Zapach stęchlizny wymieszany z duszącymi ziołami pozbawiał go tchu. Znał już to otoczenie, lecz za każdym razem zgłębiał je z taką samą niepewnością. Wiedział, co czyha za rogiem, ale kolejny raz dawał się zaskoczyć, jakby nie miał dostępu do części swoich wspomnień.

Na tle rozświetlonego księżycowym blaskiem okna stała kobieca sylwetka. Próbował otworzyć usta, lecz nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Kobieta zdawała się stać nieruchomo i wydawać z siebie coś na kształt szumu. Przerywany regularnymi odstępami, brzmiał jak osobliwa forma jej języka. Co kilka „słów” dochodziło do tego buczenie jak przy niepoprawnym podłączeniu starego kabla.

Podchodził bliżej.

Dostrzegał jej oczy. Świeciły nieludzką zielenią niczym na nienaturalnie wyrenderowanej grafice.

I wtedy się budził.

Max czuł jeszcze, jak jego serce rzuca się wewnątrz klatki piersiowej. Złapał talerz leżący na szafce obok łóżka i rzucił nim o ścianę. Jego furia i strach potłukły się wraz z nim na setki drobnych kawałeczków. Głośno nabrał powietrza, gdy podjeżdżał bot, by posprzątać po jego wybuchu. Neurotatuaż powoli się uspokajał. Oczy przyzwyczajały się do światła dziennego i pokazywały podstawowe informacje, które Max pomijał energicznie mrugając. Gdy pod jego łóżko podjechała miska pełna larw, wszystkie procesy życiowe wróciły już do normy.

Kiedy odbierał zaproszenie z WholeNetu, ledwo pamiętał o całym wydarzeniu.

 

Max podniósł się z podłogi i rozprostował kark. Popatrzył na siebie: miał na sobie eleganckie czarne spodnie, marynarkę od garnituru ze złotym łańcuszkiem, a pod nią białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Wydawało mu się, że to wszystko musi być piekielnie niewygodne, ale nie odczuwał dyskomfortu.

Zrobił kilka niepewnych kroków i rozejrzał się. Najwyraźniej był zamknięty w czymś na kształt schowka dla sprzątaczy. W kącie stała cała kolekcja szczotek: od sięgających mu niemal do ramienia, aż po podręczne zmiotki. Nie rozumiał, czemu ktoś trzymał coś takiego zamiast bota sprzątającego.

Pomiędzy niewysokimi szafkami pełnymi szmatek, słoików i butelek zauważył dyskretne, szare drzwi ze złotą klamką. O dziwo, ustąpiła bez problemu pod naciskiem jego dłoni.

Max wyszedł na tyłach ogromnej sali balowej. Podłoga miała wzór czarno-białej szachownicy i lśniła nieskazitelnym, wręcz nierealnym blaskiem. Odbijały się w niej rzędy kolumn o dostojnych kształtach, zwieńczone głowicami ze skomplikowanymi, plecionymi ornamentami. Sklepienie przedstawiało sceny z udziałem aniołów i rycerzy. Cała kompozycja porażała przepychem.

Takie samo wrażenie można było odnieść na widok stołów zastawionych drogimi potrawami i trunkami. Max mógłby przysiąc, że im dłużej patrzy na otaczające go bogactwa kulinarne, tym robi się ich wokół więcej. Wydawało mu się, że na srebrnych tacach leżą pieczone zwierzęta, których od dawna nie ma w asortymencie ziemskiej fauny.

Gdy podszedł bliżej jednego ze stołów i sięgnął po butelkę wina, by sprawdzić czy jest syntetyczne, zaczepił go kelner.

– Mogę w czymś pomóc, sir?

Max odstawił butelkę. Etykieta zresztą znowu była nieczytelna.

– Yyy… Gdzie ja jestem?

Kelner obrzucił go oburzonym spojrzeniem, nonszalancko zadarł nosa i prychnął.

– To nie należy do moich obowiązków!

Oddalił się w stronę największego gwaru eleganckich mężczyzn i staromodnych kobiet. Max dopiero teraz przyjrzał się ich strojom. Panowie ubrani byli jeszcze dziwniej niż on, część z nich miała na głowach idiotyczne nakrycia. Niektórzy wspierali się laskami, choć poruszali się całkiem zwinnie jak na niepełnosprawnych, inni bawili się złotymi obręczami na łańcuszkach. Panie miały na sobie żakiety, gorsety i suknie, w których uderzała od razu rozpiętość dolnych partii. Chłopak zastanawiał się, na jakiej zasadzie się podtrzymują i w zasadzie po co – czemu kobieta nie chciałaby zwracać uwagi zgrabnym tyłkiem?

Max kojarzył skądś obserwowane style ubioru, ale nie potrafił ich przyporządkować do żadnej epoki. W jego odczuciu równie dobrze mógł to być XV, jak i XVIII wiek. Zresztą, wtedy jeszcze cały świat był tak rozdrobniony, że w każdym jego zakątku inna epoka wyglądała zupełnie odmiennie.

Patrząc ciągle na bełkoczących do siebie ludzi, dotarł wreszcie pod okno, od którego biło po oczach słonecznym blaskiem. Wydawało mu się, że to po prostu ładna pogoda i wczesna pora na zewnątrz. Ale gdy zbliżył się do szyby, ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że nie w tym rzecz. Wszystko, co widział na zewnątrz, to olśniewająco jasne niebo. Bezkresna, błękitna przestrzeń, poprzetykana tylko tu i tam rozwianymi chmurami. Gdy spojrzał niżej, nie dostrzegł żadnego gruntu, lecz jeszcze więcej białych obłoków. Wszystko wskazywało na to, że sala balowa – gdziekolwiek się nie znajdowała – unosiła się gdzieś wysoko w powietrzu.

Próbował to wszystko ułożyć sobie w głowie. W pierwszej chwili wydawało mu się, że przeniósł się w przeszłość, w czym upewniało go towarzystwo dookoła. Teraz jednak wychodziło na to, że leciał na pokładzie jakiegoś wielkiego statku, więc może to jednak przyszłość. Wciąż nie miał pewności, gdzie tak naprawdę się znajduje.

Pewną odpowiedź przyniósł mu nagły furkot za oknem. Po niebie przeleciał wielki balon w kształcie jajka. Jego załoga, pełna wrzeszczących dzieciaków i towarzystwa podobnego do tego z sali balowej, machała w stronę Maxa. Teraz domyślał się, że pomieszczenie musi się znajdować wewnątrz jeszcze większego balonu.

Postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę z winem. Tym razem sięgnął po butelkę i spróbował ją odkorkować. Szyjka jednak zdawała się być zaplombowana na stałe i w ogóle nie mieć korka. Znowu znikąd pojawił się przed nim kelner.

– Mogę w czymś pomóc, sir?

– Wino. – Uniósł mu przed oczami zepsutą butelkę jak kompletnemu debilowi.

– Wino przeznaczone jest jedynie dla gości.

Max rozejrzał się ponownie po „gościach”. Niektórzy z nich mieli w rękach kieliszki, u żadnego jednak nie dostrzegał ich zawartości. Nawet gdy przyjrzał się butelce, nie czuł, by miała jakąkolwiek zawartość.

– Mogę w czymś pomóc, sir?

Chłopak wziął zamach i walnął butelką o kant stołu. Powinna się rozbić w drzazgi i rozlać wino po okolicy, ale nie było na niej nawet rysy. Spróbował jeszcze raz, mocniej.

– Mogę w czymś pomóc, sir?

Miał ochotę spróbować teraz roztrzaskać ją na głowie kelnera, ten jednak zniknął równie niespodziewanie, jak wcześniej się pojawił. W pomieszczeniu zrobiło się nagle ciemniej.

Goście bankietu zaczęli tłoczyć się do okna, jakby coś przykuło ich uwagę na zewnątrz. Max odstawił butelkę i poszedł za nimi. Teraz dopiero zauważył ogromny, stary samolot, zmierzający prosto w ich stronę. Kobiety zaczęły krzyczeć, mężczyźni tylko patrzyli z niedowierzaniem, gdy wielka stalowa konstrukcja zbliżała się w ich stronę. Znowu głośny furkot. Wrzaski, panika, a potem odgłos tłuczonego szkła, gdy jego wielkie skrzydła przebiły się przez okna, wprowadzając tym samym bezwładny samolot w sam środek sali balowej.

Max przyglądał się uważnie całemu zdarzeniu i nie zrobił nawet kroku.

Wszystko spowiła ciemność.

 

– Wstawaj!

Choć nie pamiętał momentu zderzenia, Max poczuł w plecach drobne ukłucia. Musiał upaść na podłogę i pokaleczyć się odłamkami szkła. Ale nie to go teraz interesowało najbardziej. Pierwszą rzeczą, a w zasadzie: pierwszymi dwiema rzeczami, na których się w pełni skupił po otwarciu oczu, były dwie alabastrowe piersi wystające znad białego gorsetu, między połami granatowego żakietu.

– Przestań mi się gapić na cycki i wstawaj!

Dopiero po tej uwadze spojrzał nieco wyżej i dostrzegł parę wielkich, niebieskich oczu. Było w nich coś znajomego. Rysy jej twarzy, sylwetka, tylko ten niebieski kolor… Dziewczyna przechyliła zniecierpliwiona głowę, pozwalając, by kosmyk czarnych włosów przemknął przez czoło.

– No chodź!

Kolejną rzeczą, którą zauważył, była ręka dziewczyny wyciągnięta w jego stronę. Nadal czuł niewygodne mrowienie w spodniach, ale chwycił za dłoń i wstał.

Sala balowa wyglądała jak Pjongjang po zrzuceniu Huge Joela. Kolumny, które wcześniej robiły takie wrażenie, były roztrzaskane, stoły połamane, na lśniącej podłodze nie brakowało śladów krwi. Ludzie wokół biegali spanikowani. Kilka kobiet z dziećmi siedziało w kącie i próbowało uspokoić swoje pociechy.

– Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, SPADAMY!

Istotnie, Max w ogóle nie zauważył, aby balon wciąż spadał. Wpatrywał się cały czas w dziewczynę, która właśnie uroczo zawarczała zniecierpliwiona.

– To w tej chwili nieistotne, chodź wreszcie!

– Gdzie? Co to za miejsce?

– Sterowiec TCS Elizabeth, który za chwilę zamieni się w płonącą stertę drzazg! Chodź, musimy się stąd jak najszybciej wydostać!

Sterowiec, to było to słowo! – pomyślał Max, skupiając się na prawdopodobnie najmniej istotnej części wypowiedzi swojej towarzyszki.

– Idziesz czy nie? – Dziewczyna była coraz bardziej rozgniewana.

– Nie – odparł zuchwale Max.

W jej oczach zapłonęły ogniki, a twarz wykrzywiła się w grymasie. Chłopak nic sobie z tego nie robił i sięgnął po butelkę wina, która właśnie turlała się w kierunku jego butów. Znowu to samo: nieczytelna etykieta, brak jakiegokolwiek otworu.

 

– Cześć, Max. Dziękujemy ci za grę – powiedziała ładna, ostrzyżona na piramidę blondynka. – Całe Holographic Worlds jest bardzo dumne, że zgodziłeś się z nami współpracować. Uważamy twoje wieloletnie doświadczenie w testowaniu wijarów i holowidów za jeden z kluczowych czynników, które pomogą nam w promocji Yellow Hill.

Max nawet nie próbował skupić się na wypowiedzi kobiety, czując w każdym jej słowie żałosną desperację, by tylko zachować pozory luzactwa tego korporacyjnego przekazu. Zamiast tego coraz intensywniej rozmyślał o jej biuście, którego kształt wydawał mu się z każdą sekundą wyraźniejszy pod jej kremowym uniformem. Zawsze podobały mu się wysokie, kościste kobiety o drobnych piersiach, które tak błyskawicznie reagowały na każde…

– Max? Słyszysz mnie? Czy wszystko w porządku z połączeniem?

Chłopak powoli pokiwał głową, odruchowo otwierając szerzej usta.

– Wspaniale. Co więc uważasz o tym, abyśmy umieścili addict lock dwa segmenty po katastrofie sterowca? Gracz będzie musiał odczekać przynajmniej dziesięć godzin, zanim będzie mógł kontynuować przygodę. Oczywiście abonenci naszych ACP nie będą uwzględniani w tych limitach.

Max kolejny raz pokiwał głową. Miał wrażenie, że ciągle mu się odbija larwa ze śniadania.

– Doskonale. Kolejnym punktem, o jaki chcemy cię spytać, jest postać Nicole. Jej wiarygodne przedstawienie stanowi nasz priorytet przy produkcji Yellow Hill. Wierzymy, że od niej tak naprawdę zależeć będzie powodzenie całego projektu. Dlatego też specjalnie na jej potrzeby opracowaliśmy nową metodę odwzorowania twarzy, dzięki czemu…

Max właśnie próbował odwzorować w swoim umyśle szczupłe, twarde uda swojej rozmówczyni, zaciskające się wokół jego lędźwi, krzyk, jaki wydawała, gdy podgryzał jej nabrzmiałe sutki.

– …dlatego twoja odpowiedź na kolejne pytanie jest dla nas szczególnie ważna. Gdybyś mógł w dwóch słowach określić swoje pierwsze wrażenie z kontaktu z Nicole, jakie byłyby to słowa?

Max przymknął na chwilę usta i poruszył podbródkiem, jakby przeładowywał broń przed strzałem.

– Ruchałbym ją.

– Dziękuję, twoja odpowiedź mieści się w założonych przez nas kryteriach. Wierzymy, że pobudzenie instynktów seksualnych gracza stanowi ważny element wiarygodności świata wykreowanego i pobudza go także do dalszej rozgrywki. Pragniemy jednak uniknąć przy Yellow Hill oskarżeń o pogrywanie na najniższych instynktach, dlatego też zależy nam na wykreowaniu wiarygodnej, głębokiej sylwetki psychologicznej Nicole. W jaki sposób opisałbyś swoje oczekiwania wobec zachowania takiej bohaterki?

Max przełknął ślinę przed udzieleniem odpowiedzi.

– Ruchałbym ją… Mocno. – Na poparcie swych słów uniósł obie ręce do góry z rozczapierzonymi palcami. – W dupę, aż by się posrała.

Blondynka odchrząknęła i przesunęła coś poza kadrem holowidu.

– Ostatnie pytanie na dziś, Max. Jak zapewne wiesz, jedną z najbardziej innowacyjnych funkcji Yellow Hill będzie częściowa synchronizacja ze snami gracza. To skomplikowany mechanizm, nad którym dopiero pracujemy, jednak pewne istotne elementy zostały już zaimplementowane. Czy w trakcie projekcji zwróciłeś uwagę na coś znajomego?

Max pokręcił głową.

– Może rzucił ci się w oczy jakiś motyw, który pamiętasz ze swoich snów?

Motyw ze snu. W oczy.

Oczy.

Wtedy sobie przypomniał.

 

W kanałach śmierdziało gorzej niż na wysypisku odpadów, na którym kiedyś polował z ojcem na szczury-zombie. Max nie wiedział, czy jego zawroty głowy to bardziej zasługa tego smrodu, czy nieludzkiego głodu, który odczuwał w całym ciele. Powoli przeprawiał się przez sięgający mu do łydek szlam. Według mapy wyjście powinno być już tuż za zakrętem. Gdy zmieniał kierunek swojej wędrówki, usłyszał cichy pisk przerywany czymś, co brzmiało jak stłumione smarkanie nosa. Jednym susem wyskoczył na wąski kamienny krawężnik, na którym ledwo zmieściłyby się dwie ludzkie stopy, a co dopiero takie, jakie miał teraz Max. Nie wskoczył tam jednak, by ułatwić sobie chód. Wyostrzył wzrok i wtedy dostrzegł swój cel. Błyskawicznie rzucił się na stojącego na dwóch łapach szczura i połknął go w całości.

Mało. Głód wciąż palił jego żyły.

Na szczęście w oddali korytarza był już w stanie dostrzec drabinę. Pokonał resztę drogi w szaro-zielonym szlamie i wspiął się po niej do metalowej klapy. Szpary po jej bokach idealnie pasowały do jego kilkucentymetrowych pazurów, więc odsunął ją bez problemu. Znalazł się na ciemnej ulicy oświetlonej latarniami.

Starał się omijać kręgi ich światła i szedł ulicą zgodnie z instynktem, który prowadził go do widocznego w oddali czerwonego neonu. ASYLUM pisane pionowo. Litera „Y” mrugała co kilka sekund.

Z klubu dobiegały dźwięki wskazujące albo na gruntowny remont, albo na intensywną imprezę. Przed budynkiem stała samotna dziewczyna i paliła papierosa. Miała na sobie białą bluzkę przewiązaną nad pępkiem i szkolną miniówkę w szkocką kratę. Max od razu skreślił ją za zbyt wielki biust. Bez zastanowienia skupił się na kreowaniu odpowiedniej wizji i pomachał przed sobą rękoma.

– Nareszcie jesteś – przyznała znudzona, wyrzucając papierosa. – Chodź, Optic już zaczął grać. Nie widziałeś gdzieś Nicole? Byłaby zachwycona.

Max wszedł do środka, lecz zamiast we wnętrzu klubu, znalazł się na ciemnym placu z ogromną karuzelą. Gdy podszedł do niej bliżej, żółty okrąg pod stanowiskami z białymi końmi rozświetlił się i zaczął obracać, a z głośników zamontowanych na górze popłynęła melancholijna, trzeszcząca melodia.

Chłopak pokręcił tylko głową, czując jak podmuch ze strony karuzeli uderza jego wielkie, odstające uszy. Zamiast przyglądać się jej dalej, ruszył w stronę rdzewiejących drzwi po drugiej stronie placu. Gdy znalazł się bliżej nich, dostrzegł wyblakły, bordowy napis: „PRAGNĘ OCEANU MIŁOŚCI, CHOĆ NIE ZDOŁA WYPEŁNIĆ MEGO SERCA”. Klamka ustąpiła po krótkim mocowaniu się z nią i mógł wejść w ciemność.

Drzwi same się za nim zamknęły, a melodia ucichła. Znajdował się teraz w przedpokoju starego mieszkania. Rozświetlała je tylko migająca co jakiś czas żarówka, zwisająca samotnie z sufitu. Ściany pomieszczenia były obklejone brudną tapetą w beżowo-brązowe wzory, a obok ukrytego w rogu klozetu znajdowała się ogromna dziura w ścianie, prowadząca do ciemnego tunelu.

W pierwszej kolejności podszedł właśnie do niego. Na brzegu leżała wilgotna, zgięta kartka. Z obrzydzeniem podniósł ją i rozłożył. Na wyblakłbym papierze rzucały się w oczy wypisane zamaszystym stylem pisma, czerwone litery:

 

„W moim samotnym pokoju bez ciebie nie ma już nic. Jestem tu i czekam na ciebie. Gdzie jesteś? Nie mogę cię znaleźć. Będę tu zawsze czekać.

Gdzie jesteś?”

 

Max zmiął kartkę i wrzucił z powrotem do tunelu. Kilka kroków dalej napotkał schody. Trzymając się obdrapanej barierki, rozpoczął ostrożną wędrówkę w górę. Miał wrażenie, że każdy schodek nieco zapada się pod jego stopami. Na samej górze znalazł dwoje drzwi. Jedne były zamknięte. Za drugimi znajdował się zapuszczony pokój.

Pośrodku stała kanapa, a przed nią niewielki stolik ze starym, kineskopowym ekranem. Pod nim na podłodze leżała czarna skrzynka z mrugającą czerwoną diodą. Gdy podszedł bliżej, zauważył, że na kanapie siedział otyły mężczyzna, a przynajmniej to, co z niego zostało.

Obleśny grubas miał na sobie biały, poplamiony podkoszulek i błękitne bokserki. Jego skóra była szara i zwiotczała. Wyglądało, jakby nie żył od kilku tygodni. Rozmyte oczy wpatrywały się bez życia w ekran.

Max podszedł bliżej, chcąc się przyjrzeć trupowi i prawie potknął się o kabel prowadzący od niego do czarnej skrzynki. Mężczyzna miał w rękach stary kontroler, jakich używało się do gier wideo. Dopiero teraz Max spojrzał na ekran, który wyświetlał dokładnie ten sam pokój – tyle że z perspektywy jednego z kątów przy suficie.

Po chwili zdał sobie sprawę, że każdy jego ruch jest błyskawicznie odwzorowywany na ekranie. Sięgnął po kontroler i chciał go wyrwać z rąk umarlaka, ten jednak niespodziewanie odsunął się i spojrzał na niego martwymi oczami.

Wówczas Max zauważył coś w jego twarzy. Coś niepokojąco znajomego, co mówiło mu, że trup mógłby być jego bratem bliźniakiem z innej rzeczywistości, w której nie było możliwości stymulowania mięśni i detoksu organizmu.

Bezbarwne gałki oczne mrugnęły, a pełne krzywych zębów usta odezwały się do niego niskim, gardłowym głosem:

– Wiesz, jak to na ciebie wpływa, Max? Kiedy wszyscy cię nienawidzą, plują na ciebie i czepiają się tylko dlatego, że wyglądasz tak, jak wyglądasz? Jak przez cały życie wszyscy się z ciebie śmieją?

Max cofnął się, ale grubas już zamilkł i przyjął znów nieruchomą, martwą pozę z początku. Obraz na ekranie nie pokazywał już pokoju, a nagranie z sekcji zwłok psa. Max przez chwilę jeszcze oglądał krwawy materiał, po czym westchnął znudzony i zszedł z powrotem na dół.

Za jedynymi otwartymi drzwiami odnalazł kuchnię. Na lodówce wisiała kolejna kartka wypisana tym samym stylem pisma:

 

„Ktoś, kto nigdy nie przeżył prawdziwej depresji, w samotności i przez dłuższy czas, jest dzieckiem”.

 

Max ją zignorował, pragnąc czym prędzej dostać w ręce coś do jedzenia. Pośród wątpliwej jakości przetworów i innych niezidentyfikowanych słoików znalazł coś, co wyglądało mu na czekoladowe masło z larw. Spróbował je odkręcić, lecz spotkała go podobna sytuacja, co wcześniej z butelkami na sterowcu. Zakrętka zdawała się być częścią słoika i za nic nie chciała drgnąć.

Cudownie – pomyślał i zawrócił w stronę schodów. Miał zamiar rozwalić swoimi wielkimi pazurami ekran, tłuściocha i co tylko jeszcze znajdzie po drodze.

 

– Cześć, Max. Dziękujemy ci za grę. – Przywitało Maxa doskonale mu już znane, holograficzne oblicze blondynki z czymś nawet dość bliskim uśmiechu na twarzy. – Holographic Worlds właśnie z dumą zaprezentowało ci jeden z ekskluzywnych pakietów ACP, które udostępnimy w naszej wielokrotnie nagradzanej, nostalgicznej serii z myślą o graczach Yellow Hill. Naszym celem, jaki chcemy osiągnąć pierwszą serią ACP w tej kampanii, jest przywrócenie mody na wampiry. Uważamy, że to idealny moment, by odświeżyć te tak ważne dla popkultury XX wieku motywy, a nasze badania fokusowe UPA tylko to potwierdzają. Zakładamy szeroki wachlarz działań marketingowych powiązanych z innymi kampaniami, na przykład głos Beli Lugosiego, który udostępnimy w naszym sklepie HelperVoices, a także błyszcząca skóra w HoloSkins.

Obok sylwetki blondynki Max prześledził w kilka sekund niedbale skonwertowane do holowidów fragmenty starych horrorów: w jednym czarno-biały Dracula irytująco wykrzywiał twarz, w innym blady, wychudzony oldster przytulał smutną dziewczynę.

– Max, czy jesteś gotowy na kilka pytań?

 

Na niebie wisiał jasny księżyc w pełni, ale nawet on nie byłby w stanie dać tyle światła, ile rozświetlało las. Max pędził przed siebie szybciej niż kiedykolwiek w życiu. Miał wrażenie, że to holos, za chwilę jednak przystawał i czuł, że to rzeczywistość. Serce w jego piersi waliło jak prawdziwe. Biegł dalej, omijając coraz bardziej poskręcane drzewa. Miał wrażenie, że zaraz dotrze do miejsca, w którym będą zwijać się w osobliwy, naturalny żywopłot. Zamiast tego wybiegł jednak w końcu na polanę.

Wyglądała znajomo. Miał wrażenie, że już tu kiedyś był. I to nieraz. Coś się jednak zmieniło. Czegoś brakowało. Już prawie wiedział czego, gdy zrobił jeszcze kilka kroków do przodu i stanął w wypalonym na polanie kręgu. Wypełniały go zgliszcza spalonej chaty. Miał wrażenie, że ziemia pod jego nogami jest jeszcze ciepła.

Rozejrzał się po okolicy. Wokół nikogo nie było.

Wiatr szumiał tylko niewyraźnie coś, co wydawało mu się słowami: „oto kołysanka, który zamknie twoje oczy”. Ale równie dobrze mogło mu się tylko wydawać.

Obudził się z awarią helpera przed nosem. „Synchronizacja nie powiodła się”. Neurotatuaż pulsował błękitnym światłem, ponawiając wciąż to samo pytanie:

„Synchronizacja?”

„Synchronizacja?”

„Synchronizacja?”

 

Dopiero teraz Max zdał sobie sprawę, że nawet nie wie, jak nazywała się blondynka z Holographic Worlds, z którą komunikował się do tej pory. Przez myśl mu nie przeszło, żeby ją wystalkować na PeopALL-u. A teraz siedziała przed nim holograficzna sylwetka jakiejś zupełnie innej kobiety. Też była blondynką, na swój sposób miała ten sam styl co poprzednia, ale coś mu w niej nie pasowało. Jej brwi i oczy od razu zdradzały, że tak naprawdę wcale nie mogła być blondynką, co samo w sobie było intrygujące.

Na białej, korporacyjnej koszuli spoczywał rzucający się w oczy wisiorek. Coś jakby wielki ząb.

Musiała minąć co najmniej jedna minuta, zanim Max zaczął sobie wyobrażać, jakie jęki wydobywałaby z siebie podczas orgazmu.

– Cześć, Max. Dziś ja będę reprezentować Holographic Worlds. Spryciarze są bardzo zadowoleni z feedbacku, jaki dotychczas od ciebie dostali. Dlatego dziś chcemy ci dać wolną rękę. Udostępnimy ci całą rozgrywkę pozbawioną addict locka. Musimy też od razu ustalić motyw wyjścia, tak dla bezpieczeństwa. Najlepiej, aby był to jakiś unikatowy, wyrazisty abstrakt, którego nigdy wcześniej nie stosowałeś. Masz coś takiego?

Max pomyślał od razu o setkach swoich wyimaginowanych podbojów erotycznych, których zawsze używał jako motywów wyjścia. Miał jednak wrażenie, że tym razem chodzi o coś więcej niż bezpieczeństwo i wypadałoby wybrać coś naprawdę niepowtarzalnego. W pierwszej kolejności przyszła mu do głowy drewniana chata w środku lasu…

 

– Dobrze, Max. Zaraz zaczniemy projekcję, jesteś gotowy?

Chłopak skinął głową.

– Pozdrowienia dla… – Max nie zdołał już usłyszeć ostatniego zdania blondynki, ale zapadł mu w pamięci jej pewny siebie uśmieszek. Miał wrażenie, że gdy kobieta wypowiadała ostatnie słowa, jej oczy zaiskrzyły na moment czerwonym płomieniem.

Ale projekcja już się rozpoczęła. Max spodziewał się, że będzie musiał kolejny raz odgrywać katastrofę sterowca, spotkać Nicole, a potem zapozna się z wprowadzonymi już do rozgrywki pakietami ACP. Taka projekcja mogłaby potrwać i tydzień bez przerwy, ale co to było dla takiego gracza jak on.

 

Gdy odzyskał świadomość, leżał skulony na zimnej ziemi i kaszlał. Wydawało mu się, że upadł z bardzo dużej wysokości. Coś mu cały czas przeszkadzało w płucach. Spojrzał na swoje ręce. Odkrył, że cały jest pokryty sadzą, zupełnie jakby przeżył jakiś pożar. Jakby uciekł z miejsca, które się spaliło…

Spróbował wstać. Sadza wciąż drapała go w gardle. Krztusił się. Dopiero teraz rozejrzał się wokół. Wylądował na wypalonej ziemi pod jakimś urwiskiem. Było ciemno i – jak powoli zdawał sobie sprawę – coraz zimniej. Skulił się we własnych ramionach i zrobił kilka kroków do przodu.

Rozpoznawał to miejsce, choć wcześniej wyglądało inaczej. Znajdował się u wejścia do lasu ze swoich snów. Chciał krzyknąć, lecz był w stanie tylko ponownie zanieść się kaszlem. Gdyby zaraz pojawiła się tu Nicole, gdyby mógł wezwać przez helpera którąś z blondynek z Holographic Worlds…

Serce biło mu coraz szybciej, choć przez otaczający go chłód ledwo to odczuwał. Przecież to tylko holos! Dlaczego wszystko jest takie realne? Złapał się za przedramię, ale po neurotatuażu nie było ani śladu. Skubał, drapał, w końcu zatopił zęby we własnej skórze. Nic.

Może chociaż wczytały się któreś ACP? Wziął rozbieg i spróbował wskoczyć na urwisko. Odbił się tylko od zimnej ściany piachu i ponownie wylądował na ziemi. Zdecydowanie nie miał żadnych nadprzyrodzonych mocy.

Chciał krzyczeć. Zamiast tego pędem udał się w ciemny las.

I znów biegł. Księżyc w pełni wisiał na niebie, lecz nie wskazywał żadnej drogi. Przecierał oczy, ale wcale nie widział więcej. Zahaczał o gałęzie, odbijał się od drzew. Popadając w amok, turlał się po ziemi. Wydawało się, że cały las rozciąga się na wypalonym gruncie. I nie ma końca.

Gdy rzucił się na kolana, zaniósł się charkotem na prawie minutę. Sadza nie ustępowała, zimne powietrze uderzało jego układ oddechowy, a bieg wcale mu w tej sytuacji nie pomógł. Kiedy już myślał, że wraz z następnym głębokim wydechem wypluje swoje płuca, przypomniał sobie. Teraz już wszystko pamiętał.

Bezkresny, zimny las z jego snów. Noc widniejsza od niektórych dni. Chata! A w chacie zawsze czekała na niego szumiąca sylwetka kobiety. Pierdolona baba. Musiał odnaleźć chatę! Był pewien, że kobieta okaże się Nicole. A Nicole zabierze go do Holographic Worlds.

Biegał w kółko, aż stracił rachubę czasu. Coraz poważniej wyziębiał swój organizm, ale nie czuł już różnicy. Powoli sobie uświadamiał, że nieprzyjazne warunki są tylko iluzją i tak naprawdę nie mają na niego żadnego realnego wpływu. Więc biegł dalej, odgarniając gałęzie i starając się znaleźć upragnioną polanę, o której tyle razy śnił.

Ale las nie miał końca, pomiędzy drzewami nie było wyjścia. Lecz jeśli to wszystko było tylko holograficzną iluzją, grą, rozgrywającą się w jego głowie… Wyjście! Przecież ustalił motyw wyjścia z tą nową blondynką. Nadzieja rozgrzała jego ciało i pozwoliła mu się zatrzymać. Jeszcze tylko chwila, niech tylko uspokoi się na tyle, by móc się skupić na…

Na czym? Jaki ustalili motyw wyjścia? Moment, przecież to było oczywiste. Zaraz sobie przypomni, skupi się na nim i obudzi w swoim pokoju obok wielkiego słoika ze świeżymi larwami. Przez następne trzy dni będzie połykał je bez opamiętania, oglądając do tego swoje ulubione holosy pornograficzne. Powie Holographic Worlds, żeby się pierdolili, a potem odnajdzie tamtą blondynę ze sterczącymi sutkami. I tę drugą, udawaną. Wtedy one będą udawać dla niego…

JAKI BYŁ TEN PIEPRZONY MOTYW WYJŚCIA?!

Spokojnie. To była jakaś oczywista rzecz. Coś z jego snów, to były te drzewa, las, księżyc… Miał to na końcu języka, już prawie sobie przypominał!

Próbował odtworzyć całą rozmowę z kobietą z Holographic Worlds. Użyła takiego dziwnego słowa, „spryciarze”. Korporacje tak nie nazywały koderów. Ciemne brwi, ogniste oczy, kieł na szyi. Wszystko w niej nie pasowało. „Unikatowy, wyrazisty abstrakt”. Jak wyraziste było jej spojrzenie?! „Coś, czego nigdy wcześniej…” Czy to dlatego nie mógł go sobie teraz przypomnieć? Zupełnie jakby ktoś zablokował mu dostęp do tej jednej, jedynej myśli.

Skup się, Max – powtarzał sobie. – Jeszcze tylko chwila, przypomnisz sobie ten motyw i cały ten koszmar się skończy.

Znów chciał krzyczeć. Ruszył przed siebie. Gdyby miał chociaż swój neurotatuaż, czerwone światło ostrzegawcze rozpaliłoby cały las.

Ale światła nie było. Wyjścia nie było.

Powoli ogarniało go nieznane mu wcześniej uczucie, ale jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że to świadomość wyjątkowo powoli kroczącej ku niemu śmierci.

 

7727045

Koniec

Komentarze

Ciekawe.

Przynoszę radość :)

Cieszę się, że zaciekawiło, dzięki za przeczytanie, Anet!

I am surrendering to gravity and the unknown.

Nie zrozumiałam opowiadania. Pewnie dlatego, że, jak się domyślam, jest o jakiejś grze, a ja o grach nie mam żadnego pojęcia. :(

 

Po­de­rwał się z łóżka z prze­mo­czo­nym pod­ko­szul­kiem przy­kle­jo­nym do ple­ców… –> Czy mokry podkoszulek leżał sobie w łóżku i nagle przykleił się do pleców?

Proponuję: Po­de­rwał się z łóżka w przepoconym pod­ko­szul­ku przy­kle­jo­nym do ple­ców…

 

Na tle roz­świe­tlo­ne­go księ­ży­co­wym świa­tłem okna… –> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Na tle rozjaśnionego księ­ży­co­wym świa­tłem okna… Lub: Na tle roz­świe­tlo­ne­go księ­ży­co­wym blaskiem okna

 

Zła­pał za ta­lerz le­żą­cy na szaf­ce… –> Zła­pał ta­lerz le­żą­cy na szaf­ce

 

Jego furia i strach po­tłu­kły się wraz z nim na setki drob­nych ka­wa­łecz­ków. –> Ze zdania wynika, że furia i strach bohatera potłukły się wraz z bohaterem.

 

Wziął gło­śny haust po­wie­trza… –> Haust powietrza nie jest głośny.

Proponuję: Głośno nabrał po­wie­trza

 

miał na sobie ele­ganc­kie czar­ne spodnie, ma­ry­nar­kę od gar­ni­tu­ru za­pi­na­ną na złoty łań­cu­szek… –> Pierwszy raz słyszę o marynarce zapinanej na łańcuszek.

 

przyj­rzał się ich ubio­rom. Pa­no­wie ubra­ni byli… –> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …przyj­rzał się ich strojom. Pa­no­wie ubra­ni byli

 

na to wska­zy­wa­ło ota­cza­ją­ce go to­wa­rzy­stwo. Teraz jed­nak wy­cho­dzi­ło na to… –> Powtórzenie.

 

były dwie ala­ba­stro­we pier­si wy­sta­ją­ce spod bia­łe­go gor­se­tu, mię­dzy pła­ta­mi gra­na­to­we­go ża­kie­tu. –> Piersi musiały być wyjątkowo długaśne, skoro wystawały spod gorsetu. Żakiety nie mają płatów.

Pewnie miało być: …były dwie ala­ba­stro­we pier­si wy­sta­ją­ce znad bia­łe­go gor­se­tu, mię­dzy połami/ klapami gra­na­to­we­go ża­kie­tu.

 

W jej oczach za­pło­nę­ły ogni­ki, a jej twarz… –> Czy oba zaimki są konieczne?

Miejscami nadużywasz zaimków.

 

Znowu to samo: nie­czy­tel­na ety­kie­ta, brak ja­kie­go­kol­wiek otwar­cia. –> Raczej: …brak ja­kie­go­kol­wiek otworu.

 

Gracz bę­dzie mu­siał od­cze­kać przy­naj­mniej 10 go­dzin… –> Gracz bę­dzie mu­siał od­cze­kać przy­naj­mniej dziesięć go­dzin

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza wypowiadane w dialogach.

 

Na samej górze zna­lazł dwoje drzwi. Jedne były za­mknię­te. Za dru­gi­mi zna­lazł za­pusz­czo­ny pokój. –> Powtórzenie.

 

w sa­mot­no­ści i przez dłuż­szy czas, jest dziec­kiem.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Serce w jego pier­si pa­li­ło jak praw­dzi­we. –> Czy prawdziwe serce pali, czy może miało być: Serce w jego pier­si wa­li­ło jak praw­dzi­we.

 

po­znać Ni­co­le, a potem za­po­zna się z… –> Nie brzmi to zbyt dobrze.

 

Za­ha­czał o ga­łę­zie, od­bi­jał się o drzew. –> Literówka.

 

Kiedy już my­ślał, że wraz z na­stęp­nym głę­bo­kim wde­chem wy­plu­je swoje płuca… –> Zdaje mi się, że płuca mógłby wypluć z wydechem.

 

po­wta­rzał sobie. - Jesz­cze tylko chwi­la… –> Zamiast dywizu powinna być półpauza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy – faktycznie, jest tutaj trochę nawiązań do gier, a i całe opowiadanie jest dość mocno osadzone w tej gałęzi rozrywki. Pocieszę Cię, że mimo wszystko od czwartej części trochę się już powinno rozjaśnić ;) Wielkie dzięki za poprawki, następnym razem odrobię lekcję z odzieży (i opisów piersi)!

I am surrendering to gravity and the unknown.

Cieszę się, Jganko, że zapowiadasz jaśniejszą przyszłość, bo chętnie dowiem się do czego to wszystko prowadzi. ;)

Zapowiada się chyba fajne odrabianie lekcji – kiedy rozpracujesz odzież, będziesz mógł zająć się piersiami. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mocno mnie wciągnęło, zagospodarowałem jakiś czas w pracy, aby dokończyć lekturę :)

Z ciekawości, czy inspiracją do WholeNet’u, była istniejąca w uniwersum Star Wars sieć Holonet?

Muszę zaznaczyć, że nie jestem fanem gatunku, ale początkowo czytało mi się całkiem nieźle, to znaczy fragment ze sterowcem. Wywiad po grze już mniej mi się podobał. Wiesz, “ruchałbym” mógł powiedzieć raz, ale chyba nikt nie płaci testerowi za bluzganie i myśli o ruchaniu, ciągłe. W każdej pracy trzeba na kasę zarobić, jego wywód wydaje mi się mało wartościowy dla firmy. To pewnie rzecz gustu.

Później bohater wskakuje do kolejnej gry i nic się o nim samym specjalnego nie dowiaduję, może było w części pierwszej? Nie wiem, czy znajomość “jedynki” coś by mi pomogła. Tutaj wyraźnie brak mi więcej informacji o samym bohaterze, kim jest, jak żyje, oprócz grania i takie tam, które pozwolą mi polubić go lub nie. Samo jego “testowanie” mnie nie ekscytuje, nawet trudności z wyjściem. Nie widzę w opowiadaniu jakiegoś głębszego przesłania, sensu. Max gra, nie może wyjść i już. Chyba, że nie dojrzałem jakiegoś drugiego dna.

Pozdrawiam.

bednar94 – bardzo się cieszę :) Ciekawy trop z tym Holonetem, ale nie był on dla mnie inspiracją – chodziło bardziej o znalezienie “bliźniaka” dla PeopALL-a.

 

Darcon – dzięki za przeczytanie i opinię :) Gdyby korporacje faktycznie opierały się na wartości ich pracowników, byłby to z pewnością inny świat. Też nie lubię Maxa, a jego podejście do życia (którego poza graniem raczej nie ma) i stosunek do kobiet mocno mnie odpychają. Ale mógłbym powiedzieć podobnie o wielu współczesnych youtuberach czy innych influencerach, którzy jednak na kasę nie narzekają.

Jak na cyberpunk przystało, opowiadania są nieco fragmentaryczne i do tego achronologiczne. Ktoś mi niedawno uświadomił, że obejrzałem “Pulp Fiction” po raz pierwszy w wieku 12 lat, więc może dlatego nie przepadam za linearnie prowadzoną narracją. Słusznie podejrzewasz, że do pełni zrozumienia roli Maxa w tym wszystkim potrzebna jest znajomość innych części, ale nie skupiałbym się na ich kolejności.

Pozdrawiam.

I am surrendering to gravity and the unknown.

Nowa Fantastyka