- Opowiadanie: AQQ - Dla dobra kraju

Dla dobra kraju

Ter­min kon­kur­su dość od­le­gły, ale oba­wiam się, że gdy­bym dłu­żej cze­ka­ła, to po prze­czy­ta­niu Wa­szych świet­nych prac, w ogóle nie zde­cy­do­wa­ła­bym się na pu­bli­ka­cję. No to, raz kozie śmierć.

Edit: po­pra­wi­łam kilka błę­dów wska­za­nych przez Re­gu­la­to­rzy w ko­men­ta­rzu.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dla dobra kraju

Armir bał się otwo­rzyć oczy. Mózg pul­so­wał nie­przy­jem­nie i męż­czy­zna oba­wiał się, że zaraz eks­plo­du­je, roz­sa­dza­jąc mu czasz­kę. Od­czu­wał su­chość w ustach i prze­ły­ku, a do tego jesz­cze bo­le­sne skur­cze żo­łąd­ka. Nie mógł się po­ru­szyć, cho­ciaż usil­nie pró­bo­wał. Jak przez mgłę za­czął przy­po­mi­nać sobie wy­da­rze­nia po­przed­nie­go dnia…

 

***

 

Przy­by­li do zamku póź­nym po­po­łu­dniem. Jak na kró­lew­skie we­se­le, świta to­wa­rzy­szą­ca panu mło­de­mu, była dość skrom­na. Nie li­cząc jego sa­me­go, kró­lo­wej, króla, na­dwor­ne­go maga i garst­ki dwo­rzan, nikt nie kwa­pił się, aby być świad­kiem tego do­nio­słe­go wy­da­rze­nia. Sam Armir naj­chęt­niej nie brał­by w nim udzia­łu; pro­blem jed­nak po­le­gał na tym, że to wła­śnie on miał po­ślu­bić córkę króla ościen­ne­go pań­stwa.

Panna młoda była brzyd­ka, choć okre­śle­nie „brzyd­ka” można by uznać za eu­fe­mizm. Była tak pa­skud­na, że Armir nigdy wcze­śniej ni­ko­go ta­kie­go nie wi­dział. Po­dob­no jej nie­boszcz­ka matka po­cho­dzi­ła z ja­kie­goś dziw­ne­go, od­le­głe­go kraju, i rów­nież nie grze­szy­ła urodą. Co praw­da za­wsze uwa­żał, że wy­gląd ze­wnętrz­ny jest spra­wą dru­go­rzęd­ną, a liczy się oso­bo­wość, in­te­li­gen­cja, po­czu­cie hu­mo­ru i takie tam inne. Teraz cho­dzi­ło jed­nak o jego przy­szłą żonę, osobę z którą miał spę­dzić resz­tę życia, a ona po­win­na być, jeśli nie pięk­na, to przy­naj­mniej tro­chę ładna. Marra taka nie była.

Mał­żeń­stwo za­aran­żo­wa­no bez jego wie­dzy i zgody. Dla dobra kró­le­stwa, oczy­wi­ście. Król-oj­ciec nie przyj­mo­wał sprze­ci­wu Ar­mi­ra, ar­gu­men­tu­jąc ko­niecz­ność za­war­cia tego związ­ku kwe­stia­mi po­li­tycz­ny­mi. Póź­niej bre­dził coś o po­świę­ce­niu dla kraju, kwe­stiach bez­pie­czeń­stwa, so­ju­szach, za­po­bie­że­niu woj­nie, nie­śmia­ło wspo­mniał też o tym, że po­sia­da­nie ko­chan­ki, to nie grzech. Kró­lew­ski syn po­sta­no­wił skru­pu­lat­nie wy­ko­rzy­stać ostat­nią radę ojca i ty­dzień po­prze­dza­ją­cy ślub spę­dził w go­spo­dzie Pod Lip­ka­mi, sły­ną­cej ze znaj­du­ją­ce­go się na pię­ter­ku za­mtu­za. Wolał wy­szu­mieć się, zanim jesz­cze się po­świę­ci, bo póź­niej mogło być róż­nie.

Stał teraz przed świą­tyn­nym oł­ta­rzem, ga­piąc się na ły­sa­we­go ka­pła­na w po­włó­czy­stych sza­tach, i pró­bo­wał omi­jać wzro­kiem ko­bie­tę, która już za chwi­lę miała zo­stać jego żoną. Oba­wiał się, że gdyby na nią spoj­rzał, wziął­by nogi za pas i uciekł w po­pło­chu, mając gdzieś in­te­res pań­stwa. Ka­płan mam­ro­tał nie­zro­zu­mia­łe for­muł­ki, wzno­sił ręce ku nie­bio­som, wy­ma­chi­wał ja­ki­miś ma­gicz­ny­mi ar­te­fak­ta­mi, aż nad­szedł wresz­cie ten mo­ment, gdy za­py­tał Ar­mi­ra, czy pra­gnie pojąć za żonę tę oto ko­bie­tę? Chło­pak miał już za­pro­te­sto­wać, gdy nagle po­czuł lek­kie ukłu­cie w skro­ni i, cał­ko­wi­cie wbrew sobie, gło­śno i wy­raź­nie wy­ar­ty­ku­ło­wał słowo tak. Do­my­ślił się, że oj­ciec nie był do końca pe­wien, czy ślub prze­bie­gnie bez żad­nych za­kłó­ceń, i słono za­pła­cił na­dwor­ne­mu ma­go­wi Wi­zy­ro­wi, aby ten, w od­po­wied­nim mo­men­cie zro­bił, co trze­ba. W przy­pad­ku Marry magia była zbęd­na. Ta z ocho­tą i nie­kry­tym pod­nie­ce­niem wy­ra­zi­ła chęć po­ślu­bie­nia przy­stoj­ne­go mło­dzień­ca, a dla przy­pie­czę­to­wa­nia wła­śnie za­war­te­go mał­żeń­stwa, ob­da­ro­wa­ła go so­czy­stym bu­zia­kiem, po któ­rym pan młody długo nie mógł dojść do sie­bie.

Póź­niej było dużo za­mie­sza­nia; wszy­scy wokół wi­wa­to­wa­li na cześć mło­dej pary, ży­czy­li zdro­wia, szczę­ścia i ry­chłe­go po­ja­wie­nia się po­tom­ka, przy czym na myśl o tym ostat­nim, i o tym, co mu­siał­by zro­bić, żeby spło­dzić dziec­ko, Armir po­czuł, że musi się napić. Na szczę­ście część ofi­cjal­na się skoń­czy­ła i or­szak we­sel­ny ru­szył do zamku, gdzie przy suto za­sta­wio­nych sto­łach roz­po­czę­ła się bie­sia­da. Kiedy zajął swoje miej­sce obok mał­żon­ki, się­gnął po dzban z winem i na­peł­nił swój pu­char po brze­gi, po czym wy­chy­lił go do dna.

– A mnie nie na­le­jesz, ko­cha­nie? – za­py­ta­ła Marra za­lot­nie, i Armir mógł­by przy­siąc, że gdyby miała rzęsy, to za­trze­po­ta­ła­by nimi.

– Bar­dzo pro­szę. – Siląc się na uprzej­mość, nalał wina do jej pu­cha­ru, nie za­po­mi­na­jąc jed­no­cze­śnie o swoim.

Marra w re­wan­żu od­kro­iła spory kawał ocie­ka­ją­ce­go tłusz­czem pie­czo­ne­go pro­sia­ka i po­ło­ży­ła mu na ta­lerz. Ła­ko­mie rzu­cił się na mięso, by unik­nąć ewen­tu­al­nej kon­wer­sa­cji z mał­żon­ką. Nie omiesz­kał też znów dolać sobie wina. Jej pu­char wciąż był pełny. Na szczę­ście.

Jadł w mil­cze­niu, sta­ra­jąc się nie zwra­cać uwagi na za­pa­trzo­ną w niego Marrę. Ona tym­cza­sem, jak na dobrą żonę przy­sta­ło, do­kła­da­ła mu co chwi­la na ta­lerz ja­kieś sma­ko­wi­te kąski, i z lu­bo­ścią spo­glą­da­ła na pa­ła­szu­ją­ce­go męża. Go­ście ba­wi­li się przed­nio, kró­lew­scy ro­dzi­ce oma­wia­li ważne dla obu kró­lestw spra­wy, ale jakoś nikt nie spie­szył, by przy­siąść się do mło­dej pary. Nawet oj­ciec Marry zda­wał się nie przy­zna­wać do córki. Pa­trząc z ukosa na swoją żonę, Armir nie miał wąt­pli­wo­ści, dla­cze­go tak było. Pił więc i jadł na prze­mian, i po ja­kimś cza­sie po­czuł się nieco le­piej. Roz­piął nawet kilka gu­zi­ków ka­fta­na i po­luź­nił pas.

– Dużo jesz – za­uwa­ży­ła Marra. – Mówią, że jaki kto do je­dze­nia, taki do… ro­bo­ty. – Mru­gnę­ła zna­czą­co.

Armir po raz pierw­szy za­trzy­mał na żonie dłu­żej wzrok, sta­ra­jąc się oswo­ić z jej wi­do­kiem. Było cięż­ko, ale wy­trzy­mał. Zszo­ko­wa­ła go jej bez­po­śred­niość.

– A ty w to wie­rzysz? – wy­du­sił z sie­bie w końcu, nie bar­dzo wie­dząc, co po­wie­dzieć.

– To się już nie­dłu­go okaże. – Po­sła­ła mu pa­skud­ny uśmiech, na któ­re­go widok Armir o mało się nie udła­wił.

– No tak… – chrząk­nął.

– Po­win­ni­śmy się bli­żej po­znać.

Tym razem Marra się­gnę­ła po dzban z winem, a wi­dząc, że jest pusty, wska­za­ła ge­stem dziew­ce słu­żeb­nej, by ta przy­nio­sła na­stęp­ny. Dziew­czy­na po chwi­li po­sta­wi­ła pełen dzban na stole, a Armir roz­ma­rzo­nym wzro­kiem wpa­try­wał się w jej krą­głe pier­si unie­sio­ne gor­se­tem, mając na­dzie­ję, że za chwi­lę z niego wy­sko­czą. Och, co ja bym z nimi robił… – roz­ma­rzył się. Marra była jed­nak czuj­na.

– Za­po­mnij o tym – wark­nę­ła ostrze­gaw­czym tonem. – Nie przy­wy­kłam dzie­lić się z in­ny­mi tym, co na­le­ży do mnie.

– Nie mam po­ję­cia, o czym mó­wisz. – Zba­ga­te­li­zo­wał spra­wę Armir, cie­sząc się jed­no­cze­śnie, że nie zmar­no­wał ostat­nich chwil wol­no­ści w go­spo­dzie Pod Lip­ka­mi. – Mó­wi­łaś coś o po­zna­wa­niu się? – Szyb­ko zmie­nił temat.

– No wła­śnie. Muszę wszyst­ko o tobie wie­dzieć. Po­wiedz mi, co lu­bisz?

Lubię cy­ca­te dziew­ki, co to mają na czym usiąść, lubię je mię­to­sić w sia­nie, lubię je chę­do­żyć nad sta­wem, gdy są mokre po ką­pie­li, lubię go­spo­dę Pod Lip­ka­mi, lubię wino, piwo i go­rzał­kę… – Armir znów się roz­ma­rzył, ale zaraz otrzą­snął.

– Lubię po­lo­wa­nia. Wiesz, te emo­cje, kiedy je­steś sam na sam z dzi­kim zwie­rzem – wy­du­sił w końcu z sie­bie. – Poza tym sama za­uwa­ży­łaś, że lubię do­brze zjeść. W wol­nych chwi­lach prze­sia­du­ję w bi­blio­te­ce. Dużo czy­tam. – Pró­bo­wał zro­bić dobre wra­że­nie.

– Czy­tasz? – Za­in­te­re­so­wa­ła się Marra. – Co czy­tasz?

– Eeee… po­ezję. Tak, tak, głów­nie po­ezję. I kro­ni­ki kró­le­stwa.

– Tań­czysz?

– Nie – za­pro­te­sto­wał sta­now­czo. Nie miał za­mia­ru robić z sie­bie bła­zna.

– Szko­da. A może jed­nak? – za­chę­ca­ła. – No chodź!

– Nie! – po­wtó­rzył z na­ci­skiem.

Tym­cza­sem mu­zy­kan­ci przy­gry­wa­li skocz­ne me­lo­die, w rytm któ­rych go­ście po­dry­gi­wa­li we­so­ło. Armir też chęt­nie by po­tań­czył, ale jakoś nie mógł sobie wy­obra­zić, że robi to ze swoją żoną. Wy­da­wa­ło mu się, że wszy­scy świet­nie się ba­wi­li; oprócz niego. Nie, aku­rat to wcale mu się nie wy­da­wa­ło. Z żalu po­sta­no­wił pić dalej.

– A chcesz wie­dzieć, co ja lubię? – za­gad­nę­ła Marra, ale nie do­cze­ka­ła się od­po­wie­dzi. – Lubię pły­wać. Pły­wać, a potem wy­grze­wać się nago na słoń­cu. I wiesz co? Ja też uwiel­biam po­ezję. Mam chyba ro­man­tycz­ną duszę.

Tego rów­nież Armir nie po­tra­fił sobie wy­obra­zić. Po­czuł za to silną po­trze­bę opróż­nie­nia pę­che­rza. Prze­pro­sił grzecz­nie mał­żon­kę i chwiej­nym kro­kiem opu­ścił salę. Rześ­kie wie­czor­ne po­wie­trze po­dzia­ła­ło na niego ko­ją­co. Ulżył sobie pod murem obok bramy i był o krok od de­cy­zji, aby tę bramę jed­nak prze­kro­czyć i ru­szyć gdzie oczy po­nio­są. Szyb­ko jed­nak przy­po­mniał sobie o obo­wiąz­ku wobec kraju i z żalem po­rzu­cił plan uciecz­ki. Nie miał ocho­ty zbyt szyb­ko wra­cać, prze­cha­dzał się więc po dzie­dziń­cu, gdzie za­cze­pia­li go różni do­stoj­ni­cy, pra­gnąc po­znać kró­lew­skie­go zię­cia. Uśmie­chał się do nich głup­ko­wa­to, przy­ta­ki­wał i uda­wał, że rów­nież jest za­chwy­co­ny, mogąc ich po­znać. Kiedy do­strzegł zbli­ża­ją­ce­go się Wi­zy­ra, ucie­szył się cał­kiem szcze­rze. Cza­ro­dziej od­cią­gnął go na bok i wci­snął do kie­sze­ni małe za­wi­niąt­ko.

– To na wszel­ki wy­pa­dek – wy­ja­śnił kon­spi­ra­cyj­nym szep­tem – gdy­byś przy­pad­kiem nie był w sta­nie wy­peł­nić obo­wiąz­ków mał­żeń­skich. A nie wąt­pię, że mo­żesz mieć z tym pro­blem – dodał. – Wy­star­czy roz­pu­ścić tro­chę tego prosz­ku w wo­dzie i wypić. Wcze­śniej mo­żesz też tro­chę wy­pa­lić. Dzia­ła nie­za­wod­nie.

– Więc jed­nak nie da się tego unik­nąć? No wiesz… żebym ja… z nią… tego… – wy­beł­ko­tał Armir.

– Nie­ste­ty nie. Za­pew­nie­nie pro­ge­ni­tu­ry, to twój kró­lew­ski obo­wią­zek. Wra­caj więc do żony – po­wie­dział Wizyr z nutką współ­czu­cia w gło­sie i chciał się już od­da­lić, ale Armir za­gad­nął go jesz­cze:

– Nie masz przy­pad­kiem fajki? W czymś to muszę wy­pa­lić.

Chwi­lę póź­niej pan młody za­cią­gnął się mocno i gry­zą­cy dym wy­peł­nił mu płuca. Oczy przez mo­ment mocno szczy­pa­ły i za­czę­ły łza­wić, ale za to świat wydał się pięk­niej­szy.

Marra sie­dzia­ła nadal na swoim miej­scu. Dziew­czy­na pro­mie­nia­ła, jej oczy na­bra­ły nagle bla­sku, a uśmiech wy­da­wał się nie­zwy­kle cza­ru­ją­cy.

– Je­steś wresz­cie. Już za­czy­na­łam się mar­twić – wy­szep­ta­ła.

Ar­mi­ro­wi wy­da­wa­ło się, że głos Marry na­brał ak­sa­mit­nej barwy, a rysy twa­rzy zła­god­nia­ły. Już nie bu­dzi­ła w nim ta­kie­go obrzy­dze­nia.

– Nie lu­bisz mnie. Za­uwa­ży­łam to. Nie po­do­bam ci się – wes­tchnę­ła.

– Nie prze­sa­dzaj – stwier­dził Armir, po­cią­ga­jąc ko­lej­ny łyk wina. – Mu­si­my się po pro­stu do sie­bie przy­zwy­cza­ić.

– Czyli jest jakaś szan­sa, że… no wiesz?

Pro­mien­na twarz dziew­czy­ny po­łą­czo­na z na­dzie­ją w jej oczach, spra­wi­ły, że na twa­rzy Ar­mi­ra, po raz pierw­szy tego wie­czo­ru, po­ja­wił się uśmiech.

– Oczy­wi­ście.

Mło­dzie­niec po­czuł nagle nie­prze­par­tą ocho­tę, aby z nią roz­ma­wiać, żar­to­wać, pa­trzeć głę­bo­ko w oczy i wy­mie­niać drob­ne czu­ło­ści, a z każ­dym wy­pi­tym dzba­nem wina Marra wy­da­wa­ła się Ar­mi­ro­wi coraz ład­niej­sza. Kiedy wresz­cie był go­to­wy za­ry­zy­ko­wać stwier­dze­nie, że jego żona jest pięk­na i po­cią­ga­ją­ca, na sali roz­le­gły się gło­śne okrzy­ki:

– Po­kła­dzi­ny! Po­kła­dzi­ny! Po­kła­dzi­ny!

Armir nie dał się długo pro­sić. Po­rwał w ra­mio­na pod­eks­cy­to­wa­ną Marrę, za­chwiał się na no­gach, za­to­czył, i lekko od­bi­ja­jąc się od ka­mien­nych murów, ru­szył w kie­run­ku mał­żeń­skiej kom­na­ty. Go­ście we­sel­ni po­dą­ży­li za nimi ocho­czo, ale gło­śnym ry­kiem WON! po­wstrzy­mał ich przed wtar­gnię­ciem do sy­pial­ni, po czym kop­nia­kiem za­mknął od we­wnątrz drzwi. Po­ło­żył Marrę na łożu i przez chwi­lę pa­trzył, jaka jest pięk­na, i jak bar­dzo go pra­gnie. Zde­cy­do­wa­nym ru­chem ci­snął w kąt za­wi­niąt­ko, które po­da­ro­wał mu Wizyr, i lu­bież­nie rzu­cił się na swoją żonę.

 

***

 

Armir bał się otwo­rzyć oczy. Mózg pul­so­wał nie­przy­jem­nie i męż­czy­zna oba­wiał się, że zaraz eks­plo­du­je, roz­sa­dza­jąc mu czasz­kę. Od­czu­wał su­chość w ustach i prze­ły­ku, a do tego jesz­cze bo­le­sne skur­cze żo­łąd­ka. Nie mógł się po­ru­szyć, cho­ciaż usil­nie pró­bo­wał.

– Obu­dzi­łeś się już, ko­cha­nie? To przy­tul się do mnie. – Usły­szał skrze­czą­cy tuż przy uchu głos Marry. W końcu udało mu się unieść nieco po­wie­ki i nie­pew­nie spoj­rzał na nią.

To dla dobra kraju… – po­my­ślał Armir i za­ci­snął zęby, czu­jąc jak dłu­gie ośli­zgłe macki po­wo­li opla­ta­ją jego nagie ciało, pe­ne­tru­jąc bez­wstyd­nie naj­in­tym­niej­sze jego za­ka­mar­ki…

Koniec

Komentarze

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam. 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Jest taka aneg­do­ta hi­sto­rycz­na, że Ste­fan Ba­to­ry od­wie­dził sy­pial­nię Anny Ja­giel­lon­ki tylko raz. Potem nigdy wię­cej już tam nie wi­zy­to­wał ;)

Po­do­ba­ło mi się strasz­nie. To po­ka­za­nie, że nie tylko dla ko­bie­ty mał­żeń­stwo dy­na­stycz­ne mo­gło­by być kosz­ma­rem, wy­szło cał­kiem prze­ko­nu­ją­co. Nutki hu­mo­ru w po­sta­ci prze­my­śleń księ­cia także na­da­ją zgrab­no­ści.

Tro­chę się za­sta­na­wiam jed­nak, czy w nie­któ­rych mo­men­tach tekst nie jest zbyt roz­cią­gnię­ty, ale pa­trząc na limit widzę, że nie da­ła­byś rady zro­bić nic krót­sze­go.

Chyba naj­więk­sza wada to fakt, że magia nie opar­ła­by się brzy­twie Lema. Ten mag to tutaj do­cze­pio­ny jest z decz­ka na siłę i mógł­by być bez pro­ble­mu za­stą­pio­ny przez re­al­ne rze­czy.

Pod­su­mo­wu­jąc: cie­ka­wie przed­sta­wio­ne spoj­rze­nie na za­aran­żo­wa­ne mał­żeń­stwo. Du­że­go kon­cer­tu nie ma, ale mi się po­do­ba­ło. Masz mo­je­go klika :)

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Zgrab­ny, do­brze na­pi­sa­ny i za­baw­ny tekst. Po­do­ba­ło się. 

magia nie opar­ła by się brzy­twie Lema 

Bo ja wiem… Ten mag, pil­nu­ją­cy, by wszyst­ko po­szło zgod­nie z pla­nem, to po­przez zie­lar­stwo (ani chybi ma­gicz­ne) to sto­su­jąc te­le­pa­tycz­ną su­ge­stię, jest jak naj­bar­dziej in­te­gral­nym ele­men­tem hi­sto­rii. No i ostat­nie zda­nie, jak by nie było da­ją­ce tek­sto­wi so­lid­ne­go kop­nia­ka, bez magii i fan­ta­sty­ki ani rusz. 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Chyba naj­więk­sza wada to fakt, że magia nie opar­ła­by się brzy­twie Lema.

 

No a panna młoda z mac­ka­mi? :) Chyba że to me­ta­fo­ra, ale ja to wy­obra­zi­łam sobie do­słow­nie :P

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

No i ostat­nie zda­nie, jak by nie było da­ją­ce tek­sto­wi so­lid­ne­go kop­nia­ka, bez magii i fan­ta­sty­ki ani rusz. 

Po­wiem szcze­rze, że ostat­nie zda­nie ode­bra­łem nie­do­słow­nie. A teraz… O moja bied­na wy­obraź­nia… Co wy­ście zro­bi­li…

Znalezione obrazy dla zapytania censored

to po­przez zie­lar­stwo (ani chybi ma­gicz­ne) to sto­su­jąc te­le­pa­tycz­ną su­ge­stię

Zie­lar­stwo nic w sobie z magii nie miało w moim mnie­ma­niu. Te­le­pa­tycz­na su­ge­stia jesz­cze, jesz­cze, ale hi­sto­ria mo­gła­by się bez niej obyć. Takie mam od­czu­cia, nic nie po­ra­dzę :P

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Muszę przy­znać, że mnie nie­zbyt się po­do­ba­ło. Taka roz­wle­czo­na wa­ria­cja na temat głup­ko­wa­te­go dow­ci­pu, że nie ma brzyd­kich ko­biet, tylko za mało wina (czy jakoś tak). Czy­ta­łam, cały czas mając na­dzie­ję na jakąś prze­wrot­ność, ale się nie do­cze­ka­łam. Dow­cip uwa­żam za mało śmiesz­ny, trud­no więc, by roz­bu­do­wa­na jego wa­ria­cja mnie usa­tys­fak­cjo­no­wa­ła. Ale ja je­stem po­nu­ra jak gra­do­wa chmu­ra.

Ale na­pi­sa­ne przy­zwo­icie. Tylko te prze­cin­ki gdzieś tam coś nie do końca…

@śnią­ca – dzię­ku­ję. :)

@No­Whe­re­Man, @thar­go­ne – Bied­ny Ste­fan, a prze­cież Anna nie miała macek. Mag mu­siał być! Ko­niecz­nie! Do­stał dru­gie życie po przy­go­dzie ze Spyt­ka­mi i poza ty go lubię! Ziele było jak naj­bar­dziej ma­gicz­ne – jak słusz­nie za­uwa­żył Thar­go­ne. Poza tym cie­szę się z efek­tu, jakie wy­war­ło ostat­nie zda­nie. :D Na­le­ży je trak­to­wać jak naj­bar­dziej do­słow­nie. Przy­kro mi. :)))

A tak w ogóle, to cie­szę się, że się spodo­ba­ło. Dzię­ku­ję za klika.

@kam_mod – nie, to nie me­ta­fo­ra. :P

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

@ocha – cie­szę się, że we­dług Cie­bie przy­naj­mniej na­pi­sa­ne przy­zwo­icie. Prze­cin­ki sza­le­ją, jak zwy­kle u mnie. Może kie­dyś ogar­nę, o co z nimi cho­dzi. Nie pró­bo­wa­łam tutaj robić na siłę nic śmiesz­ne­go, ot po pro­stu tak wy­szło. Myślę, że ra­czej nawet tra­gicz­nie. Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i za Twoją opi­nię. :)

edit: Roz­ch­murz się, gra­do­wa chmu­ro. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Po­ran­ki na kacu by­wa­ją strasz­ne, a jeśli do tego dodać ośli­zgłe mac­ka­nie szpet­nej małżonki, to na­su­wa się jeden wnio­sek – mag Wizyr bę­dzie miał pełne ręce ro­bo­ty, aby, dla dobra kraju, na­star­czyć z do­sta­wa­mi ziela.

Opo­wia­da­nie prze­czy­ta­łam bez przy­kro­ści, ale czy za­pa­mię­tam na dłu­żej…

 

miał po­ślu­bić córkę króla ościen­ne­go kró­le­stwa. –> Nie brzmi to naj­le­piej.

Może: …miał po­ślu­bić córkę króla ościen­ne­go pań­stwa. Lub: …miał po­ślu­bić córkę wład­cy ościen­ne­go kró­le­stwa.

 

Dla dobra kró­le­stwa; oczy­wi­ście. –> Dla­cze­go tu jest śred­nik?

 

Król – oj­ciec nie przyj­mo­wał sprze­ci­wu Ar­mi­ra… –> Król-oj­ciec nie przyj­mo­wał sprze­ci­wu Ar­mi­ra

 

Wiesz, ten dresz­czyk ad­re­na­li­ny… –> Oba­wiam się, że ad­re­na­li­na nie po­win­na zna­leźć się w tym opo­wia­da­niu.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Sym­pa­tycz­ny tek­ścik, ale na ko­la­na nie rzuca. Ostat­nie zda­nie bar­dzo dużo wnosi. No i jest mój ulu­bio­ny pro­szek mag. ;-)

Aż strach się za­sta­na­wiać, z kim oni za­war­li przy­mie­rze…

Bę­dzie se­qu­el o po­tom­kach? ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

@re­gu­la­to­rzy – ważne, że “bez przy­kro­ści”, bar­dzo się cie­szę. :) Przy­znam, że mia­łam pro­blem z koń­ców­ką, bo w pierw­szej wer­sji, Armir po­my­ślał do­kład­nie to, co na­pi­sa­łaś o ilo­ści po­trzeb­ne­go ziela. Błędy po­pra­wi­łam, a teraz za­sta­na­wiam się, czy były to na tyle duże zmia­ny, żeby je zgła­szać? Dzię­ku­ję za Twój ko­men­tarz.

@Fin­kla – Z kim za­war­li przy­mie­rze? To już kwe­stia wy­obraź­ni czy­tel­ni­ka. ;P

Se­qu­el? No nie wiem? Być może się po­ku­szę o na­pi­sa­nie cze­goś o ich dzie­ciach: Per­si­lu, Arie­lu i Bo­nu­xie. ;) Dzię­ku­ję bar­dzo za ko­men­tarz i kli­kan­ko!

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Mnie ogól­nie nie po­do­bał się dosyć ło­pa­to­lo­gicz­nie po­da­ny po­czą­tek. Mia­łam od­czu­cie, że szyb­ko, szyb­ko, żeby dojść do głów­nej akcji, a myślę, że te kilka tyś zna­ków wię­cej na pewno by nie za­szko­dzi­ło. Ogól­nie ja nie mam nic prze­ciw­ko tek­stom samym dla śmie­chu, bez głę­bo­kie­go dna i z całej resz­ty, gdy tylko za­czę­ły się po­ja­wiać ja­kieś dia­lo­gi, to po­do­ba­ło mi się coraz bar­dziej. ;)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

AQQ, wy­da­je mi się, że wy­star­czy, jeśli pod notką od­au­tor­ską umie­ścisz zda­nie, że po­pra­wi­łaś wska­za­ne uster­ki. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

re­gu­la­to­rzy – Dzię­ku­ję, już do­da­łam. :)

Mor­gia­na­89 – Oczy­wi­ście, limit zna­ków był na tyle duży, że można było bar­dziej roz­wi­nąć po­czą­tek, ale bałam się, żeby nie prze­do­brzyć. Cie­szę się, że w końcu jed­nak za­czę­ło ci się po­do­bać na tyle, że zgło­si­łaś to opo­wia­da­nie do Bi­blio­te­ki. Dzię­ku­ję bar­dzo. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Rze­czy­wi­ście, do­pie­ro Ocha mi uświa­do­mi­ła, że fa­bu­łę można spro­wa­dzić do roz­wi­nię­te­go (bar­dzo szo­wi­ni­stycz­ne­go) żartu o ko­bie­tach i al­ko­ho­lu. Ale skoro au­tor­ką jest ko­bie­ta, to po­są­dze­nie o męski szo­wi­nizm od­pa­da. Tekst na­pi­sa­ny spraw­nie i z wpra­wą. Już po „Spyt­kach” widać było, że masz dosyć lek­kie pióro. Może jesz­cze nie wy­ro­bio­ne jak u pro­fe­sjo­na­li­sty, ale za­dat­ki są. Miło, że wkrę­ci­łaś zna­ne­go z tam­te­go tek­stu cza­ro­dzie­ja Chaj­ze­ra, wróć, Wi­zi­ra. To czego mógł­bym się przy­cze­pić to rze­czy­wi­ście jakby do­kle­jo­ny i zbęd­ny ele­ment fan­ta­stycz­ny (magia Wi­zi­ra). No wła­śnie, mógł­bym, gdyby nie za­koń­cze­nie. Te macki, szcze­rze mó­wiąc, zmie­nia­ją wszyst­ko. Bo panna młoda prze­sta­je być tylko brzyd­ka, a oka­zu­je się ja­kimś re­al­nym po­two­rem. Jeśli ro­zu­mieć je do­słow­nie. Tylko jak wtedy z tymi mac­ka­mi tań­czy­ła i ro­bi­ła inne rze­czy na we­se­lu? Czemu resz­ta we­sel­ni­ków tak spo­koj­nie re­ago­wa­ła na coś z mac­ka­mi w roli panny mło­dej? A może te macki wy­ła­zi­ły u niej z ukry­cia ja­kie­goś? Ta wzmian­ka wcze­śniej­sza o tym, że Marra lubi łowić ryby, su­ge­ru­je ja­kieś jej pod­wod­ne po­cho­dze­nie. Czyż­by alians z kró­le­stwem ludzi z dna morza?

Klik­nę. A co mi tam.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Mnie się sko­ja­rzy­ło z po­pu­lar­nym ostat­nio na por­ta­lu Cthul­hu. No i faj­nie ;)!

Resz­tę – na­pi­sa­li przed­pi­ś­cy. Od sie­bie dodam, że lekko znu­żył przy­dłu­gi wstęp.

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

skoro au­tor­ką jest ko­bie­ta, to po­są­dze­nie o męski szo­wi­nizm od­pa­da.

 

Nie po­dej­rze­wam Au­tor­ki, więc tylko tak na mar­gi­ne­sie. Nie­ko­niecz­nie. Męski szo­wi­nizm jest cho­ler­nie za­raź­li­wy. ;)

mr.maras – Marra lu­bi­ła pły­wać. Pew­nie ryby też lu­bi­ła łowić, bo w sumie tu woda i tu woda.

 

“Tylko jak wtedy z tymi mac­ka­mi tań­czy­ła i ro­bi­ła inne rze­czy na we­se­lu? Czemu resz­ta we­sel­ni­ków tak spo­koj­nie re­ago­wa­ła na coś z mac­ka­mi w roli panny mło­dej?” 

No wła­śnie NIE TAŃ­CZY­ŁA, cho­ciaż miała wiel­ką ocho­tę. Armir też nie po­tra­fił sobie tego wy­obra­zić, więc wolał nie ry­zy­ko­wać. Poza tym, na po­cząt­ku było po­wie­dzia­ne, że jej matka po­cho­dzi­ła z ja­kie­goś dziw­ne­go kraju i też nie grze­szy­ła urodą, (pew­nie oj­ciec Marry miał z nią taki sam pro­blem jak Armir z Marrą) Wszy­scy w kró­le­stwie zdą­ży­li się więc przy­zwy­cza­ić do jej wi­do­ku. Ja oso­bi­ście wi­dzia­łam ją, jako takie coś o hu­ma­no­idal­nych kształ­tach, z mac­ka­mi za­miast rąk. 

 

“Ocha mi uświa­do­mi­ła, że fa­bu­łę można spro­wa­dzić do roz­wi­nię­te­go (bar­dzo szo­wi­ni­stycz­ne­go) żartu o ko­bie­tach i al­ko­ho­lu. Ale skoro au­tor­ką jest ko­bie­ta, to po­są­dze­nie o męski szo­wi­nizm od­pa­da”.

Ważne żeby mieć dy­stans do pew­nych rze­czy i nie trak­tu­je ich zbyt do­słow­nie. Wtedy można pisać o wszyst­kim. :)

Dzię­ku­ję za klika i ko­men­tarz. Teraz cze­kam nie­cier­pli­wie na Twój tekst na ten kon­kurs. :)

 

Sta­ruch – Cho­le­ra wie, co wy­la­zło z tych głę­bin? ;P

Dzię­ki za opi­nię!

 

 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Za­mknij oczy i myśl o An­glii…” a re­bo­urs.

 

Od­czu­cia mam mie­sza­ne. Po­czą­tek wydał mi się zbyt ru­basz­ny, w ogóle nie lubię jak tekst się za­czy­na od kaca, strasz­nie to sztam­po­we. Potem, i to chyba za­słu­ga do­brej nar­ra­cji, za­czę­ło mnie wcią­gać, za­in­try­go­wa­ła roz­mo­wa o za­in­te­re­so­wa­niach, spodo­ba­ło mi się, kiedy Marra po­ka­za­ła pazur – za­czą­łem prze­czu­wać jakiś fajny zwrot. No i przy­szła koń­ców­ka – w sumie jed­nak roz­cza­ro­wu­ją­ca, bo macki to znowu droga na skró­ty i sza­blon. Jest niby fajne za­ha­cze­nie we wcze­śniej­szym tek­ście – ta wzmian­ka o pły­wa­niu nago, ale nie wiem, czy Marra te macki miała cały czas na wierz­chu, czy prze­isto­czy­ła się do­pie­ro w fi­na­le. Chciał­bym też wie­dzieć, czy piesz­czo­ty, któ­rych do­świad­cza księ­ciu­nio są, czy nie są ostat­ni­mi w jego życiu.

Witaj, co­bold! 

Nie wiem, czy za­uwa­ży­łeś, że w całym tek­ście nie ma wzmian­ki na temat tego, jak do­kład­nie Marra wy­glą­da­ła (może poza tym bra­kiem rzęs), to się wy­ja­śnia do­pie­ro na końcu. Ow­szem, była pa­skud­na, ale nic wię­cej. Te macki na końcu (wi­docz­ne dla wszyst­kich, poza czy­tel­ni­kiem) to miał być taki ele­ment za­sko­cze­nia, ale naj­wy­raź­niej nie wy­szło. 

“czy piesz­czo­ty, któ­rych do­świad­cza księ­ciu­nio są, czy nie są ostat­ni­mi w jego życiu.”

Oczy­wi­ście, że nie. Żona była nim za­chwy­co­na, więc po co mia­ła­by się po­zby­wać po­ten­cjal­ne­go źró­dła przy­jem­no­ści?

Cie­szę się, że udało mi się u Cie­bie wy­wo­łać cho­ciaż mie­sza­ne od­czu­cia; lep­sze to niż obo­jęt­ność. :)

Dzię­ku­ję bar­dzo za ko­men­tarz.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Oczy­wi­ście AQQ pły­wa­ła nie ło­wi­ła. Nie wiem skąd, jak i dla­cze­go zro­bi­łem z niej węd­ka­rza. 

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Nie wiem, czy za­uwa­ży­łeś, że w całym tek­ście nie ma wzmian­ki na temat tego, jak do­kład­nie Marra wy­glą­da­ła

– za­uwa­ży­łem, ale to za­uwa­że­nie nie dało mi efek­tu “łał”. In­ny­mi słowy – po prze­czy­ta­niu tek­stu spraw­dzi­łem go i prze­ko­na­łem się, że au­tor­ka nie po­peł­ni­ła wcze­śniej błędu. A wo­lał­bym, żeby w fi­na­le wszyst­kie klo­cusz­ki wsko­czy­ły na swoje miej­sce i żebym z po­dzi­wem po­wie­dział “nie­źle to sobie AQQ wy­kom­bi­no­wa­ła”.

Wiem, że to sza­le­nie su­biek­tyw­ne od­czu­cie, pew­nie za­leż­ne od mo­je­go chwi­lo­we­go stanu umy­słu, ale ta­kie­go do­świad­czy­łem i szcze­rze się nim dzie­lę. Co do mo­je­go py­ta­nia o dal­sze losy księ­cia, to wy­ni­ka ono także z pierw­sze­go sko­ja­rze­nia przy lek­tu­rze – naj­pierw przy­szło mi do głowy, że panna młoda jest taką za­bój­czą mo­dlisz­ką, a do­pie­ro potem sko­ja­rzy­łem z tą wzmian­ką o pły­wa­niu.

Gdy­byś mnie py­ta­ła o radę (nie mu­sisz, ale skoro coś ko­men­tu­ję, to nie chcę na czczej kry­ty­ce po­prze­stać), do­rzu­cił­bym jesz­cze gdzieś w tek­ście de­li­kat­ną wzmian­kę su­ge­ru­ją­cą od­mien­ność ana­to­mii Marry (jest o tych rzę­sach, ale przy­da­ło­by się coś bar­dziej gło­wo­noż­ne­go). I, choć może kie­ru­je mną męska so­li­dar­ność, spra­wił­bym, żeby w koń­ców­ce Armir po chwi­li zlu­zo­wał te zęby i uświa­do­mił sobie, że są rze­czy w dzie­dzi­nie ars aman­di, o któ­rych pen­sjo­na­riusz­ki Domu pod Lip­ka­mi nie wie­dzia­ły ;)

Co­bold, dzię­ki za dobrą radę, ale już za późno. Nie będę zmie­niać ni­cze­go w tek­ście. :(

Twój ko­men­tarz roz­ba­wił mnie do łez; zwłasz­cza ostat­nie zda­nie. Teraz ta opo­wieść na­bie­ra zu­peł­nie in­ne­go wy­mia­ru. Marra do­star­czy­ła Ar­mi­ro­wi tak no­wych i eks­tre­mal­nych do­znań, że pro­szek może oka­zać się zbęd­ny. :))))))

Po­wiem ci jesz­cze, że je­dy­na osoba, która czy­ta­ła ten tekst przed pu­bli­ka­cją za­su­ge­ro­wa­ła, żeby Marra zło­ży­ła ja­jecz­ka w tym naj­in­tym­niej­szym miej­scu Ar­mi­ra i z uśmie­chem po­wie­dzia­ła: A teraz ty uro­dzisz nasze dzie­ci! Może wtedy tekst byłby mniej szo­wi­ni­stycz­ny. :)

Jesz­cze raz dzię­ki!

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

AQQ, spo­koj­nie mo­żesz zmie­niać tekst, do­pó­ki trwa kon­kurs.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­kla, wolę już nie kom­bi­no­wać. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Ale ja­kieś pi­kant­ne zdan­ko o sek­sie z ośmior­nicz­ką na­praw­dę może nie­źle brzmieć. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­kla, oj ku­sisz, ku­sisz. :D

Po­my­ślę!

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Tu jakaś kon­spi­ra­cja zygot się szy­ku­je?

My, plem­ni­ki, mó­wi­my sta­now­cze NIE ;)!

Acz te po­bocz­ne wątki tak ewo­lu­ują, że nie zdzi­wię się, jak AQQ stwo­rzy jesz­cze opko o po­ży­ciu po­mac­ko­wym :).

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Sta­ru­chu, żadna kon­spi­ra­cja! Ot, takie tam fan­ta­zje. :P

A po­bocz­ne wątki w ko­men­ta­rzach rze­czy­wi­ście roz­wi­ja­ją się w dość cie­ka­wym kie­run­ku. Jest ma­te­riał i po­mysł na na­stęp­ne opko. :)

Po­sta­no­wi­łam jed­nak, że w tym tek­ście nic już nie zmie­niam, bo gdy­bym chcia­ła za­do­wo­lić każ­de­go ko­men­tu­ją­ce­go, pew­nie za­bra­kło­by li­mi­tu zna­ków. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

MrBri­ght­si­de, prze­czy­ta­ne, że prze­czy­ta­ne. Dzię­ku­ję.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Jako że przy­szło mi jur­ko­wać w tym kon­kur­sie, szer­szy ko­men­tarz wrzu­cę po ogło­sze­niu wy­ni­ków. :)

Wiem. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Co praw­da za­wsze uwa­żał, że wy­gląd ze­wnętrz­ny jest spra­wą dru­go­rzęd­ną, a liczy się oso­bo­wość, in­te­li­gen­cja, po­czu­cie hu­mo­ru i takie tam inne. Teraz cho­dzi­ło jed­nak o jego przy­szłą żonę,

Spodo­ba­ło mi się zde­rze­nie prze­ko­nań z rze­czy­wi­sto­ścią :) Ob­na­ża­nie hi­po­kry­zji za­wsze jest na plus.

I w sumie brak twi­stu na ko­niec – w sen­sie, że ko­bie­ta jak była pa­skud­na, tak nic się w tej ma­te­rii nie zmie­ni­ło – też wy­warł na mnie po­zy­tyw­ne wra­że­nie. Środ­ki odu­rza­ją­ce­go swoją drogą a rze­czy­wi­stość i tak za­cze­ka ;-).

Czy­ta­ło się ra­czej do­brze, choć miej­sca­mi zgrzy­ta­ły ja­kieś po­wtó­rze­nia czy inne dro­bia­zgi.

It's ok not to.

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam. Szer­szy ko­men­tarz po roz­strzy­gnię­ciu kon­kur­su ;)

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

do­gs­dum­pling – bar­dzo Ci dzię­ku­ję. Tak sobie myślę, że takie prze­ko­na­nia (które my wszy­scy też pew­nie mamy) są wznio­słe, o ile po­zo­sta­ją w sfe­rze de­kla­ra­cji. Jeśli jed­nak do­cho­dzi do kon­fron­ta­cji z rze­czy­wi­sto­ścią, to bywa już róż­nie. Do­brze je­że­li można mieć wybór. ;) Po­sta­ram się wy­tro­pić te po­wtó­rze­nia.

jo­se­he­im – cze­ka­my więc na roz­strzy­gnię­cie. Dzię­ku­ję. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Ja mam po­dob­ne wra­że­nia jak Ocha. Cier­pie­nia pana mło­de­go w związ­ku z brzy­do­tą panny mło­dej jakoś mnie nie roz­ba­wi­ły. Ale przy­znam, że koń­co­wy twist cał­kiem za­ska­ku­ją­cy.

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Mam mie­sza­ne od­czu­cia, z jed­nej stro­ny utwór ni­czym spe­cjal­nym mnie nie ujął. Po­mysł i po­sta­cie mało ory­gi­nal­ne i sama nar­ra­cja też, ale z dru­giej stro­ny… czy­ta­łem płyn­nie, mia­łem dodać do ko­lej­ki, a prze­czy­ta­łem od razu. Zna­czy umiesz pisać i za­cie­ka­wić czy­tel­ni­ka. Cze­kał więc będę na coś (dla mnie) cie­kaw­sze­go. Po­zdra­wiam.

Szysz­ko­wy­Dzia­dek – Cie­szę się, że przy­naj­mniej udało się nieco za­sko­czyć na końcu. Dzię­ku­ję. :)

Dar­con – Jed­nym sło­wem, umiem pisać, tylko po­my­sły do bani. :(

Może wy­my­ślę coś cie­kaw­sze­go. Weno, przy­by­waj! Rów­nież po­zdra­wiam i dzię­ku­ję.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Po­do­ba­ło mi się. Cał­kiem nie­źle od­da­ny głów­ny bo­ha­ter i jego zma­ga­nia z nie­unik­nio­nym. Choć trud­no po­wie­dzieć, jak z tego wy­brnął. W każ­dym razie dużo szczę­ścia mło­dej parze :)

Kawał do­bre­go, hu­mo­ry­stycz­ne­go tek­stu. Kilka razy szcze­rze się uśmia­łem, pu­en­ta rów­nież ni­cze­go sobie. Do tego po­rząd­ne wy­ko­na­nie.

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

 

Edit: Coś czuję, że Armir szyb­ko uza­leż­ni się od spe­cy­fi­ku Wi­zy­ra :)

Zyg­fry­d89 – Miło czy­tać, że komuś się spodo­ba­ło. :) Jak wy­brnął? No cóż… już we wcze­śniej­szych ko­men­ta­rzach padła su­ge­stia, że te macki wy­pra­wia­ły takie cuda, że Ar­mi­ro­wi jed­nak się po­do­ba­ło i był szczę­śli­wy w tym mał­żeń­stwie. ;P Dzię­ki za od­wie­dzi­ny.

Bel­haj – Cie­szę się, że do­star­czy­łam Ci roz­ryw­ki. Bar­dzo dzię­ku­ję. :D

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Za­koń­cze­nie fajne, mocne. Ale (za­wsze musi być ja­kieś “ale”;)): przy­da­ły­by się wcze­śniej ja­kieś sub­tel­ne wska­zów­ki, mó­wią­ce, że coś jest na rze­czy. A tu było tak, że naj­pierw przez całe opo­wia­da­nie nic spe­cjal­ne­go się nie dzie­je, a na ko­niec łup! Wo­lał­bym za­koń­czyć lek­tu­rę z myślą: “Aaa, no tak!” niż “WTF?” ;)

 Poza tym na plus wy­róż­nił się motyw ze spe­cy­fi­kiem maga i roz­mo­wa przy stole z py­ta­niem o upodo­ba­nia. xD

 

Po­wiem ci jesz­cze, że je­dy­na osoba, która czy­ta­ła ten tekst przed pu­bli­ka­cją za­su­ge­ro­wa­ła, żeby Marra zło­ży­ła ja­jecz­ka w tym naj­in­tym­niej­szym miej­scu Ar­mi­ra i z uśmie­chem po­wie­dzia­ła: A teraz ty uro­dzisz nasze dzie­ci! Może wtedy tekst byłby mniej szo­wi­ni­stycz­ny. :)

Jak mo­głaś tego nie do­łą­czyć?! ;)

Paper is dead wi­tho­ut words; Ink idle wi­tho­ut a poem; All the world dead wi­tho­ut sto­ries; /Ni­gh­twish/

El Lobo Muy­ma­lo – No tak, za­koń­cze­nie mocne. :) Może gdy­bym do­da­ła ten tekst o ja­jecz­kach, to by­ło­by za mocne. Nie, to by­ło­by prze­gię­cie. ;P Moim zda­niem za­koń­cze­nie lek­tu­ry z myślą “WTF?” jest ok. Dzię­ku­ję i po­zdra­wiam. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Kró­le­wicz zro­bił swoje, także trze­ba się za­sta­na­wiać, jakie to dzie­ciąt­ka na świat przyj­dą :D

 

Czy­ta­ło mi się płyn­nie, dosyć szyb­ko. Tek­ścik przy­jem­ny, za­owo­co­wał w mały uśmiech. O taki :)

Jak na mój gust zbyt wiele razy było po­wtó­rzo­ne, że panna młoda nie grze­szy­ła urodą. Mu­sia­ła być wy­jąt­ko­wo brzyd­ka, że wszy­scy, nawet nar­ra­tor!, cią­gle o tym roz­pra­wia­li ;)

Po­mysł nie robi fu­ro­ry; my­śla­łem, że wszyst­ko zmie­rza do ja­kie­goś za­ska­ku­ją­ce­go roz­wią­za­nia spra­wy. Jed­nak po­sta­wi­łaś na pro­stą fa­bu­łę, z któ­rej udało się zro­bić coś sym­pa­tycz­ne­go.

Za­koń­cze­nie, nie­za­leż­nie od moich wy­obra­żeń o nim, i tak na plus. Macek, serio, się nie spo­dzie­wa­łem.

Przy­znam, że czy­ta­jąc ostat­nie zda­nia, za­czą­łem po­dej­rze­wa­łem, że ona to tak na­praw­dę on :D

 

Ka­ro­lu­123 – ja lubię pro­sto­tę, dla­te­go też fa­bu­ła jest pro­sta, a za­koń­cze­nie przy­naj­mniej nie­spo­dzie­wa­ne. Na po­mysł, że Marra, to ON, nie wpa­dłam, a szko­da. Być może jest to ma­te­riał na ja­kieś ko­lej­ne opko. Tak, czy ina­czej, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Marra to oboj­nak. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wiesz, Finka, chyba na­pi­szę opko na pod­sta­wie ko­men­ta­rzy. To co się tutaj dzie­je, prze­cho­dzi ludz­kie po­ję­cie i prze­kra­cza gra­ni­ce fan­ta­sty­ki. :D

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Lubię, gdy opo­wia­da­niu to­wa­rzy­szy jeden wy­ra­zi­sty dy­le­mat albo pro­blem, z któ­rym ma się zmie­rzyć bo­ha­ter. W Twoim tek­ście od po­cząt­ku wia­do­mym się stało w jak trud­nej sy­tu­acji zna­lazł się Armir. Tym za­bie­giem wzbu­dzi­łaś moje współ­czu­cie do niego, cho­ciaż od po­cząt­ku jawi się je­dy­nie jako skon­cen­tro­wa­ny na wła­snych po­trze­bach ko­bie­ciarz i pi­ja­czek.

Naj­śmiesz­niej­szy ka­wa­łek wg mnie to ten, w któ­rym Marra zwie­rza się z po­sia­da­nia ro­man­tycz­nej duszy, a Armir od­czu­wa silną po­trze­bę opróż­nie­nia pę­che­rza.

Koń­ców­ka, wedle Twego – jak mnie­mam – za­mie­rze­nia, przy­pra­wi­ła mnie o dresz­cze.

– A ku ku! – po­wie­dział Maj­ku­bar, otwie­ra­jąc no­te­bo­oka.

Chwi­lę po tym za­brał się za lek­tu­rę: “Dla dobra kraju”.

 

Witaj, AQQ!

Gra­tu­lu­ję na­praw­dę do­bre­go tek­stu, po­zba­wio­ne­go zbęd­nych ubar­wień, udziw­nień, kon­tek­stów i in­nych rze­czy, które mo­gły­by wpro­wa­dzać za­mie­sza­nie i chaos. Widać opa­no­wa­łaś sztu­kę ob­rób­ki i skra­wa­nia, dzię­ki któ­rej pro­stą, acz­kol­wiek wzbu­dza­ją­cą emo­cje i po­ru­sza­ją­cą wy­obraź­nię (wy­star­czy po­pa­trzeć na ko­men­ta­rze ;-)), drogą zmie­rzasz z jed­ne­go punk­tu do dru­gie­go. Nie za­mę­czasz tym samym czy­tel­ni­ka, lecz pro­wa­dzisz go zręcz­nie do celu, pre­zen­tu­jąc przy tym do­sko­na­le skro­jo­ne po­sta­ci, w które może się on za­an­ga­żo­wać.

Ki­bi­cu­ję głów­ne­mu bo­ha­te­ro­wi, po­chy­lam się nad jego kło­po­tli­wym po­ło­że­niem i cze­kam. Dla­te­go tak bar­dzo cie­szy mo­ment, w któ­rym Armir, z po­mo­cą kla­sycz­ne­go bucha, osią­ga cel wy­zna­czo­ny przez ojca, a sam od­da­je się roz­ko­szy, którą tak uwiel­bia.

Jed­nak, jak to w życiu bywa, im wyżej się­gniesz na sztucz­nym wspo­ma­ga­niu, tym dłu­żej spa­dasz, a upa­dek jest bar­dziej bo­le­sny. Me­cha­nizm do­sko­na­le przed­sta­wio­ny przez Au­to­ra, pod­kre­ślo­ny szyb­kim, jak ten upa­dek z wy­so­ka, za­koń­cze­niem, po któ­rym drżę o dal­szy los Ar­mi­ra. Kunszt po­le­ga tu, mię­dzy in­ny­mi, na tym, że ten los Autor po­zo­sta­wia mojej wy­obraź­ni…

 

Pięk­nie dzię­ku­ję za wspa­nia­łą lek­tu­rę.

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! Po­zdra­wiam.

Nim­rod – Do­sko­na­le ode­bra­łeś to, jak chcia­łam po­ka­zać oka­zać Ar­mi­ra. Z jed­nej stro­ny wzbu­dza współ­czu­cie, a z dru­giej, tak na­praw­dę jest dup­kiem. Ta wy­wo­łu­ją­ca dresz­cze koń­ców­ka, to być może miała być taka mała ze­msta na nim. ;) Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny!

Maj­ku­bar – Muszę przy­znać, że Twój ko­men­tarz mile po­łech­tał moje ego (ale tylko tro­szecz­kę). Jak widać wspo­ma­ga­cze mają krót­ko­trwa­łe dzia­ła­nie, i o ile Armir nie od­naj­dzie się w nowej sy­tu­acji i nie za­cznie czer­pać z niej przy­jem­no­ści bez wspo­ma­ga­czy, to Wizyr (jak słusz­nie za­uwa­ży­ła Re­gu­la­to­rzy) bę­dzie miał pełne ręce ro­bo­ty. :)

Ja rów­nież pięk­nie dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Wy­bie­ram się do cie­bie z re­wi­zy­tą, choć muszę przy­znać, że w tym sza­lo­nym przed­świą­tecz­nym ty­go­dniu, może mi się to nie udać. Po­zdra­wiam.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

W końcu zna­la­złam czas, żeby się wy­wią­zać ze zło­żo­nej obiet­ni­cy i prze­czy­tać Twój kon­kur­so­wy tekst, AQQ. Po­do­bał mi się. Po­do­ba­ło mi się, że panna młoda wzbu­dza­ła moją sym­pa­tię, mimo iż przed­sta­wia­łaś ją jako tak pa­skud­ną, to nada­wa­ło jej głębi. Ksią­żę też wzbu­dzał sym­pa­tię, bo choć był play­boy­em (któ­rych z za­sa­dy nie lubię) trud­no było go nie ża­ło­wać, skoro przy­pa­dła mu w udzia­le tak nie­atrak­cyj­na na­rze­czo­na. Sądzę, że tekst zy­sku­je na tym, że nie za­głę­biasz się zbyt­nio w opis tej brzy­do­ty, żeby każdy mógł sobie sam to wy­obra­zić, a potem tylko da­jesz macki, które cał­ko­wi­cie zmie­nia­ją wy­dźwięk ca­ło­ści (w po­zy­tyw­ny spo­sób). Ogól­nie, fajny tekst, nie za długi ani za krót­ki. W sam raz do prze­czy­ta­nia :)

To­mor­row, and to­mor­row, and to­mor­row, Cre­eps in this petty pace from day to day, To the last syl­la­ble of re­cor­ded time; And all our yester­days have li­gh­ted fools The way to dusty death.

Prze­czy­ta­łem.

Na­pi­sa­ne bar­dzo po­rząd­nie, nic ra­czej nie prze­szka­dza­ło w spraw­nym czy­ta­niu. Po­sta­ci, może też przez to, że jest ich nie­wie­le, są cha­rak­te­ry­stycz­ne, wszyst­ko wy­ło­żo­ne kla­row­nie i bez wąt­pli­wo­ści. Ca­łość okra­szo­na zręcz­nym hu­mo­rem, tylko pro­blem w tym, że ca­łość opie­ra się na jed­nej, wy­eks­plo­ato­wa­nej kon­cep­cji. Za­koń­cze­nie bar­dzo w punkt.

Tekst może tro­chę prze­sa­dzo­ny i ab­sur­dal­ny, ale cał­kiem sym­pa­tycz­ny. Jak ktoś za­uwa­żył – faj­nie było prze­czy­tać opo­wia­da­nie o tym, że to na­rze­czo­ny cier­pi przez wzgląd na usta­wio­ne mał­żeń­stwo dy­na­stycz­ne, a nie dziew­czy­na. Jakby co, ja te macki na końcu ode­bra­łam do­słow­nie…

Dłu­gość tek­stu jest w sam raz, dłuż­szy stał­by się pew­nie prze­ga­da­ny i nud­na­wy. A tak to kon­struk­cja jest ok – przed­sta­wie­nie sy­tu­acji bo­ha­te­ra i jego prze­my­śle­nia, we­se­le, opis tego, jak po spe­cy­fi­ku od maga Ar­mi­ro­wi ro­bi­ło się coraz we­se­lej, i klam­ra na ko­niec. Pod­su­mo­wu­jąc – na ko­la­na nie rzuca, ale czy­ta­ło się miło i roz­ryw­ko­wo.

"Nigdy nie re­zy­gnuj z celu tylko dla­te­go, że osią­gnię­cie go wy­ma­ga czasu. Czas i tak upły­nie." - H. Jack­son Brown Jr

Mam mie­sza­ne uczu­cia. Z jed­nej stro­ny tekst na­pi­sa­ny tech­nicz­nie spraw­nie, nie po­ty­ka­łam się na błę­dach. Jed­nak fa­bu­ła aż tak mnie nie wcią­gnę­ła, za­bra­kło tu ja­kie­goś pa­zu­ra. I fan­ta­sty­ki. Mag ze swo­imi zio­ła­mi i te­le­pa­tią to tro­chę mało, a po­ja­wia­ją­ce się do­pie­ro na samym końcu macki panny mło­dej nie zro­bi­ły na mnie żad­ne­go wra­że­nia poza uczu­ciem, że do­kle­jo­ne są po to, by opo­wia­da­nie pod fan­ta­sty­kę pod­cią­gnąć.

W trak­cie lek­tu­ry do­zna­łam też ma­łe­go roz­dwo­je­nia. Z jed­nej stro­ny wspo­mi­nasz na po­cząt­ku, że świta i jed­no­cze­śnie go­ście we­sel­ni to le­d­wie kilka osób, a potem roz­pi­su­jesz się o uczcie i za­ba­wie na pół mia­sta nie­mal­że. Nie zgry­wa mi się to ze sobą – albo małe przy­ję­cie, albo fak­tycz­nie uczta i może by sobie da­ro­wać info o le­d­wie kilku go­ściach.

 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Niby na­pi­sa­ne po­praw­nie, ale bycie po­praw­nym to ciut za mało, by za­wo­jo­wać kon­kur­sy. Niby – bo na po­zio­mie struk­tu­ry tek­stu miał­bym za­strze­że­nia do dość za­wo­alo­wa­ne­go, ale jed­nak wo­do­lej­stwa. Na przy­kład pierw­szy aka­pit z całą na­mięt­no­ścią in­for­mu­je o bólu głowy bo­ha­te­ra i nie mam naj­mniej­sze­go po­ję­cia, dla­cze­go czyni to w tak wielu zda­niach. (Do tego nie boli mózg, a jego opony, zaś naj­czę­ściej bolą na­czy­nia mó­zgo­we; pierw­sze sły­szę o ob­ja­wie jakim jest su­chość prze­ły­ku ;)

Fa­bu­lar­nie nie od­ry­wasz się od sztam­py, bo o mał­żeń­stwie z przy­mu­su już pi­sa­no tyle razy, że trud­no za­sko­czyć w tym te­ma­cie. In­try­gu­ją­ca była dla mnie po­stać panny mło­dej, ale z tego bycia in­try­gu­ją­cym jakoś nie­wie­le wy­ni­kło. W ogóle gdzieś mi umyka pu­en­ta tego tek­stu – panna młoda oka­za­ła się być ja­kimś po­two­rem, no więc co – ościen­ne kró­le­stwo to kró­le­stwo po­two­rów? Ktoś ją prze­klął? Nikt nie wie­dział, że jest prze­klę­ta? Dla­cze­go tak na­ci­ska­no na ślub z po­two­rem? Dla­cze­go nikt nie od­po­wia­da na moje py­ta­nia?

I jesz­cze na ko­niec – fan­ta­sty­ki brak. :< Maga można śmia­ło za­stą­pić ja­kimś zie­la­rzem, wszak jego pomoc ogra­ni­cza się do wci­śnię­cia księ­ciu via­gry. A od biedy macki z fi­na­łu można by po­trak­to­wać jako pi­jac­kie okre­śle­nie dajmy na to dłu­gich rąk dziew­czy­ny. Fan­ta­sty­ka bar­dzo na do­czep­kę, już le­piej ten tekst wy­glą­dał­by bez niej.

Dzię­ki za udział!

Dzię­ku­ję ju­ro­rom za opi­nię. Od­nio­se się do nich po nowym roku, bo chwi­lo­wo, ani czasu ani wa­run­ków.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Mia­łam się od­nieść do ko­men­ta­rzy ju­ro­rów, ale chyba nie mam nic na swoją obro­nę. Miało być lekko, nieco ab­sur­dal­nie, trosz­kę hu­mo­ry­stycz­nie i naj­kró­cej, jak się da. Cie­szę się, że przy­naj­mniej nie­któ­rym tekst przy­padł do gustu i jesz­cze raz dzię­ki za fajną za­ba­wę. To mój pierw­szy kon­kurs i uczę się na błę­dach. Mam na­dzie­ję, że cze­goś się na­uczę. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

.

 

(nie, nie za­błą­dzi­łem ;)

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Do­my­ślam się, Cie­niu, że macki cię tu przy­wio­dły. ;)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Czego by się nie zro­bi­ło dla dobra kraju ;)

Faj­nie, że ktoś jesz­cze za­glą­da do sta­re­go Wi­zy­ra i całej resz­ty we­so­łej gro­mad­ki. :D

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Nowa Fantastyka