- Opowiadanie: kajtjii - Odnaleźć grzech

Odnaleźć grzech

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Odnaleźć grzech

Stary mężczyzna obudził się, wszystko go bolało i cały był we krwi. Próbował wstać, ale mu się to nie udało. Nagle pojawiło się jakieś stworzenie. Miało ono z trzy metry wzrostu, jego ręce i tułów były jak u goryla, nogi przypominały te byka, ale znacznie bardziej umięśnione, a głowa jak u człowieka z krótką kozią bródką oraz z dużym rogiem nosorożca na jej środku. Cała ta istota pokryta była czerwoną skórą i okryta jedynie krótkimi spodniami.

– Witaj, smakołyku – powiedział bardzo niskim głosem i oblizał usta długim, fioletowym językiem. – Dalej próbujesz stąd odejść? – Śmiał się przez chwilę. – Tyle prób i zawsze tak się kończy. Demony jednak są bardzo zadowolone z każdego ciała, które zostawiasz, jest smaczniejsze niż większość. Niemalże bez skazy.

– Proszę, pomożesz mi wstać? – poprosił starzec.

– Taki miły, a w piekle siedzi. – Zaśmiał się. – Ale na tyle głupi, by nie wiedzieć czym zawinił.

Istota podeszła bliżej, podała rękę starcowi i pomogła mu wstać. On jednak przez kilka chwil nie puszczał stwora, inaczej nie utrzymałby się na nogach. Kiedy już poczuł, że może przestać się podtrzymywać, puścił rękę, zachwiał się lekko, ale nie upadł. Rozejrzał się po okolicy i widział znienawidzone przez siebie miejsce. Ciemne, niezwykle gorące, pełne krwi, kału, moczu, ognia i lawy oraz krzyków nie zliczonej ilości różnych istot. Słyszał też śmiechy demonów, głośne i szydercze.

– Ile to już czasu demonie? – zapytał starzec.

– Jakieś dwadzieścia lat, przed chwilą Lucyfer kazał cię powiadomić, że twoja żona jest tutaj – odpowiedział demon.

– Co!? – Zdziwił się starzec. – Czemu ona? Co ona zrobiła!? – Zaczął płakać, a łzy szybko zamieniały się w parę.

– Nie mnie jest mówić za co.

– Czy ktokolwiek trafił do nieba? – Łez z jego oczu przybywało, a im więcej ich było, tym mniej wody pozostawało w jego suchym ciele.

– Jak tak pomyśleć – pogładził się po swojej bródce – ktoś tam się znajdzie, ty i tak się ciesz, mogłeś trafić gorzej.

Starzec przestał płakać, w jego organizmie kończyła się woda. Nagle zachciało mu się spojrzeć na samego siebie. Za życia był wysportowany lepiej niż niejeden młody człowiek, teraz jednak ręce były bardziej suchymi patykami, a jego brzuch niemalże przykleił się do pleców. Dotknął głowy, ostało się tam zaledwie parę siwych włosów. "Czym sobie zasłużyłem?", pytał sam siebie "Dlaczego traktują mnie jak tych grzeszników?".

– Momentami trochę mi ciebie szkoda – powiedział demon. – Nieśmiertelność to największy klątwa jaka istnieje. Będąc jednak nieśmiertelnym demonem, to jest wspaniały dar! – Zaśmiał się szyderczo.

Starzec jednak nawet nie zwrócił uwagi na bestię, był za bardzo zajęty użalaniem się nad swoim losem.

– Ej Janku, tak się zachowując nigdy stąd nie wyjdziesz!

Spojrzał na demona.

– Ale co mam zrobić!? – krzyknał. – Co ja w ogóle zrobiłem, że trafiłem tutaj, do tych morderców, grzeszników, tego złego plebsu!? – Był wściekły za ten niesprawiedliwy wyrok.

– Z tak słabą pamięcią Janeczku, to ci się nigdy nie uda. – Westchnął demon. – Tyle razy ci powtarzam, odkryj swój najgorszy grzech, a dane ci będzie pójść do tego zafajdanego Nieba! Ty wiesz, jak to jest myśleć, że taki jak ty przez tyledziesiąt lat, tak dzień prawie w dzień przychodzi i odbywa się prawie taka sama scenka? To się nudne i wkurzające robi. Precz mi już z oczu, mam nadzieję, że dzisiaj już nie wrócisz. – Pstryknął palcami, zaczął się palić i zniknął.

Jan nie chciałbyć dalej w tym miejscu, bał się, że tak jak kiedyś zacznie płonąć za zajmowanie kolejki. Zaczął iść przed siebie, a kiedy tylko przeszedł jakieś pięć metrów usłyszał krzyk, ktoś spadł z sufitu piekła w dokładnie to samo miejsce co on. Pojawił się tam ten sam demon, a rozmowa wyglądała bardzo podobnie, jak jego.

Starzec szedł powoli, rozglądał się po piekle i widział ludzi torturowanych przed demony. Gigantyczny kocioł rozgrzany do czerwoności i napełniony nimi, ich krzyki aż podnosiły ogromną pokrywę. Wisielcy, którzy dusili się wiecznie i byli dodatkowo kłuci przez małe, czerwony impy, które wyglądały jak noworodki z kłami, rogami i małymi ogonkami. Koła wyrywające kończyny, które następnie odrastały. Klasyczny orzeł albo sęp wyjadający wątrobę, pływający w lawie lub będący wiecznie nieruchomi, niemogący poruszyć nawet palcem. Byli też tacy, jak Jan, którzy przez wieki przemierzali piekło, wiecznie głodni i spragnieni, wytężali mózgi, by odpowiedzieć na pytanie "Jaki grzech mnie tutaj sprowadził?". Starzec w większości jednak rozmyślał "Dlaczego tutaj jestem? Nie zasługuję na to, jak tamci grzesznicy!", nawet przestała go obchodzić jego żona, która przechodzi przez to samo co on, a może ma jeszcze gorzej.

Miał dość, zwyczajnie położył się na ziemi i patrzył w ciemność, za którą skrywał się szczyt piekła. Widział też przelatujące różnego rodzaju demony, ale z tej odległości nie potrafił ich dokładnie odróźnić. Leżał tak z kilka godzin, aż jakiś demon przechodząc obok niego, nie postanowił rodeptać mu głowy.

Nagle pojawił się na nowo i spadał z samego szczytu piekła. Trwało to kilka minut. Kiedy już spadł bolało go całe ciało, znowu nie miał sił by zrobić cokolwiek, ale do tego już przywykł. Tak jak się spodziewał, chwilkę później pojawił się demon, ten sam co zawsze.

–Wita… Co to ma być!? – Istota była bardzo rozgniewana. – Nie dość, że dajesz się zabić prawie co dzień, to jeszcze Lucyfer dał ci tutaj priorytet… Dobra, ja już się nie będę powtarzał!

Demon chwycił starca za szyję i wyrzucił gdzieś daleko. Jan leciał tak przez kilka minut i wielokrotnie niemalże wpadł w jakąś piekielną maszkarę, która zawsze rzucała w niego najgorszymi wyzwiskami. Był już blisko ziemi, a kiedy spadł kilka razy odbił się od niej, aż nie zatrzymał go pobliski głaz. Wstać nie było mu aż tak trudno, całe ciało go bolało, ale nie aż tak, jak kiedy spadał z samego sufitu.

Zaczął się rozglądać. Dawno już nie znajdował się w tej części piekła, to było jedyne miejsce, które się mu podobało, bo prawie nikogo tu nie spotykał,a więc miał większą pewność, że coś go dla zabawy nie zabije.

Jan znowu zaczął się nad sobą użalać. Uklęknął i zaczął się modlić.

– Proszę, daj mi odejść! – krzyczał. – Błagam! – Po jego policzkach spływały łzy, które nie parowały aż tak szybko, jak w pozostałej części piekła, bo tutaj było trochę zimniej.

Nagle coś usłyszał, dziwny dźwięk przypominający odgłos wodospadu. Poczuł wiatr, po raz pierwszy od kiedy był w piekle, czuł się niemalże znośnie.

– Dzięki ci! – krzyczał.

Myślał, że już go stąd wyciągają, ale się mylił. Wszystkie przyjemne uczucia niespodziewanie zniknęły, było jeszcze gorzej niż przedtem, ziemia się zatrzęsła i wylał się z niej strumień lawy. Jan wstał, chciał uciec, ale przez wstrząsy zachwiał się i wpadł do piekielnej cieczy, zaczął się palić i umierać. Nagle usłyszał głos „Rozszerz wzrok ponad swe okolice”.

Znowu spadał, znowu walnął o ziemię i stracił wszystkie siły. Demon po raz kolejny się pojawił, ale nie był na niego aż tak zły.

– Mam dobrą i złą wiadomość – oznajmił. – No jakby nie patrzeć, to jedna wiadomość, takie dwa w jednym. – Demon czekał chwilę aż usłyszy „jaką?”, ale się nie doczekał, a więc kontynuował. – Twoja żona jest w niebie.

– Co!? – Janowi jakby nagle wróciły wszystkie siły, szybko skoczył na nogi. – Dlaczego ona? Ja tutaj cierpię więcej niż ona! To niesprawiedliwe! – Trochę się z tego cieszył, ale złość za tę niesprawiedliwość przyćmiła wszystkie inne uczucia. – Powiedz im wszystkim, że są… – Nagle się opamiętał, nie chciał pogarszać swojej sytuacji.

– Kazała przekazać, że cię kocha i ma nadzieję, że ci się uda. Pewnie chciała pomóc, ale po tym, jak odkryła swój grzech, to zniknęła. Teraz idź, nie blokuj kolejki i nie trać ciała tak często.

Jan odszedł, podróżował po piekle wiele dni, aż nie znalazł wielkiego kamienia. Chciał się na niego wdrapać i było to łatwiejsze niż się spodziewał. Parę razy się podciągnął i już był na samym szczecie, a stamtąd głaz nie wydawał się tak samo duży. Usiadł na jego skraju i zaczął oglądać ten fragment piekła, jaki mógł teraz dojrzeć. Ludzie wiecznie palący się na stosie, krojeni na plasterki, dźgani, przybijani do ogromnych, czerwonych gór, obdzierani ze skóry czy też łaskotani. Minęło już tyle lat odkąd nie żyje i znajduje się tutaj. Dopiero teraz jednak stwierdził, że nie ma on aż tak źle, że cokolwiek on zrobił, to było widocznie zasłużone. Zaczął trochę współczuć wszystkim tak karanym, przypomniała mu się jego córka, zgwałcona i brutalnie zamordowana przez jakiegoś szaleńca. Nawet kiedyś przypadkiem spotkał go w piekle, wisiał wtedy na kolczastej, metalowej linie i cały się palił. Jan, by jeszcze mu zaszkodzić, wbił w jego brzuch włócznię, którą wyrwał jakiemuś małemu demonowi. Teraz żałował i współczuł takim jak on, chciałby im nawet pomóc, ale nie mógł.

Siedział tak jeszcze kilka minut rozmyślając nad swoim losem, który zdawał mu się być teraz nie aż tak zły, jak przedtem uważał. Niespodziewanie coś poczuł. Jego ciało zaczęło odzyskiwać dawną sprawność, czuł jak włosy na jego głowie na nowo wyrastają, jego brzuch napełnił się czymś ciepłym i przyjemnym, a płuca wypełnione były świeżym powietrzem. Zamknął oczy, a kiedy je otworzył znajdował się na ogromnej polanie, pięknie wyglądającej i pachnącej. Wstał i zaczął się cieszyć, ale szybko przestał, nie wiedział czy to wszystko jest prawdą. Nagle jednak usłyszał głos, który był mu niezwykle znajomy.

– Ciesze się – powiedziała młoda i piękna kobieta – mój koch…

Nie zdążyła dokończyć, bo Jan szybko i mocno ją objął. Długo jej nie puszczał.

Koniec

Komentarze

Kilka przykładów usterek, w tekście jest tego znacznie więcej – głownie literówki i interpunkcja. 

 

Stary mężczyzna obudził się, bolało go całe ciało i był cały we krwi. – powtórzenie

 

Cała ta istota pokryta była czerwoną skórą i okryta jedynie krótkimi spodniami. – powtórzenie; do tego okrywanie spodniami kogokolwiek nie brzmi za dobrze – lepiej by było napisać, że istota miała na sobie jedynie spodnie.

 

– Witaj(+,) smakołyku – powiedział bardzo niskim głosem i oblizał usta swoim długim, fioletowym językiem. – wołacz woła o przecinki (tu jeden, ale w zależności od sytuacji z obu stron wołacza); swoim zbędne (bo przecież nie mógł się oblizać cudzym językiem)

 

Demony jednak są bardzo zadowolony z każdego ciała, – literówka, dużo ich w tekście

 

On jednak przez kilka chwil nie puszczał się stwora, inaczej nie utrzymałby się na nogach. – zbędne się

 

krzyków ziezliczonej ilości różnych istot. – literówka 

 

"Czym sobie zasłużyłem?"(+,) pytał sam siebie(+.) "Dlaczego traktują mnie jak tych grzeszników?".. – i zbędne dwie kropki na końcu 

 

Byli też tacy, jak Jan, którzy przez wieki przemieżali piekło, wiecznie głodni i spragnieni, wytęrzali mózgi(+,) by odpowiedzieć na pytanie(+:) "Jaki grzech mnie tutaj sprowadził?" przemierzali i wytężali 

 

Jan(+,) by jeszcze mu zaszkodzić(+,) wbił mu w brzuch włócznię, którą wyrwał jakiemuś małemu demonowi. – drugie mu  zbędne

 

Trochę się z tego cieszył, ale złość za niesprawiedliwość przyćmiła wszystkie inne uczucia. – 

 

Jeśli dobrze zrozumiałam, Jan miał tak cierpieć w piekle do momentu odnalezienia swego największego grzechu, przez który się tam znalazł. I chyba go przegapiłam i w sumie nie wiem, dlaczego znalazł się w końcu w niebie. 

Sama wizja piekła mnie nie poruszyła za specjalnie, ale postać Jana wydała mi się ciekawa – w sensie jego ciągłego umierania i powracania do piekła. Szkoda tylko, że ten potencjał nie do końca został wykorzystany i do tego utopiony powodzią usterek w wykonaniu.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

@śniąca Jego grzechem było to, że uważał się za znacznie lepszego od innych, którzy znaleźli się w piekle. Gardził nimi, a swój wyrok uważał za niesprawiedliwy. Na końcu zaczął im współczuć tych tortur i to go uratowało. 

Może gdyby mnie nie rozpraszały usterki, łatwiej bym to zauważyła, bo jak to powiedziałeś wprost, to faktycznie widzę tę zmianę w Janie. 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

No, pycha to ciężki grzech. Zdaje się, że pierwszy na liście siedmiu najcięższych.

Fabularnie niewiele się dzieje – facet w kółko umiera, aż wreszcie udaje mu się przez chwilę pomyśleć. Piekło jak piekło – bez specjalnych nowinek, tylko to odradzanie się fajne.

Gorzej z wykonaniem. Interpunkcja leży i pokwikuje, literówki, problemy z pisownią łączną/ rozdzielną…

Będąc jednak nieśmiertelnym demonem, to jest wspaniały dar!

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to dar jest demonem.

Babska logika rządzi!

Zaczął iść przed siebie, a kiedy tylko przeszedł jakieś pięć metrów usłyszał krzyk, ktoś spadł z sufity piekła w dokładnie to samo miejsce co on.

Jan leciał tak przez kilka minut i wielokrotnie niemalże wpadł w jakąś piekielną maszkarę, która zawsze rzucała w niego najgorszymi wyzwiskami. Był już blisko ziemi, a kiedy spadł kilka razy odbił się od ziemi, aż nie zatrzymał go pobliski głaz.

Nagle usłyszał głos „Rozszerz wzrok ponad swe okolice”.

Jak się rozszerza wzrok? 

Przynoszę radość :)

Hmm, jest tu pomysł, ale powiem szczerze, że wykonanie nie pociągnęło. Nie czułem do końca bohatera – w efekcie, kiedy wpada na pomysł, że to przez pychę tutaj siedzi, wyszło to dla mnie dosyć losowo. Ot, nagle wpadł.

Diabeł także nie powalał – wali frazes za frazesem, taki typowy prześmiewca. Inne cechy charakteru, jeśli je miał, nie zwróciły mojej uwagi.

Podsumowując: fabularnie jest pomysł, ale nie wykonanie go nie przedstawiło w pociągający sposób. Brak fajerwerków.

No i technicznie nadal wiele rzeczy leży. Może warto zastanowić się nad betowaniem? Zawsze wyłapie się jakieś błędy i niejasności przed publikacją ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No cóż, Kajtjii, gdybyś nie wyłożył w komentarzu istoty tej opowieści, nie zorientowałabym się, że Jan odkupił swoje grzechy i nadal byłabym zdziwiona, że nagle spotkał się z żoną. Innymi słowy – wykonanie zabiło opowiadanie.

 

Pro­szę, po­mo­żesz mi wstać? – po­pro­sił sta­rzec. –> Powtórzenie.

Proponuję: – Pro­szę, po­mo­żesz mi wstać? – zapytał sta­rzec.

 

oraz krzy­ków nie zli­czo­nej ilo­ści róż­nych istot. –> …oraz krzy­ków niezli­czo­nej ilo­ści róż­nych istot.

 

Nie­śmier­tel­ność to naj­więk­szy klą­twa jaka ist­nie­je. –> Literówka.

 

– Ale co mam zro­bić!? – krzyk­nał. –> Literówka.

 

Jan nie chciał­być dalej w tym miej­scu… –> Jan nie chciał­ być dalej w tym miej­scu

 

kie­dyś za­cznie pło­nąć za zaj­mo­wa­nie ko­lej­ki. Za­czął iść… –> Powtórzenie.

 

nie po­tra­fił ich do­kład­nie od­róź­nić. –> Literówka.

 

nie po­sta­no­wił ro­dep­tać mu głowy. –> Literówka.

 

–Wita… Co to ma być!? –> Brak spacji po półpauzie.

 

ni­ko­go tu nie spo­ty­kał,a więc… –> Brak spacji po przecinku.

 

Jan od­szedł, po­dró­żo­wał po pie­kle wiele dni, aż nie zna­lazł wiel­kie­go ka­mie­nia. –> Jan od­szedł, po­dró­żo­wał po pie­kle wiele dni, aż zna­lazł wiel­ki ka­mie­ń.

 

stwier­dził, że nie ma on aż tak źle, że co­kol­wiek on zro­bił… –> Zbędne zaimki.

 

Jego ciało za­czę­ło od­zy­ski­wać dawną spraw­ność, czuł jak włosy na jego gło­wie na nowo wy­ra­sta­ją, jego brzuch na­peł­nił się czymś cie­płym i przy­jem­nym, a płuca wy­peł­nio­ne były… –> Zbędne zaimki. Powtórzenie.

 

Cie­sze się – po­wie­dzia­ła młoda i pięk­na ko­bie­ta… –> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja niestety również nie zorientowałabym się, dlaczego los bohatera nagle się odmienił, gdybyś nie napisał tego wprost w komentarzu.

Jakiś pomysł tu jest, chociaż nie najnowszy. Jednak błędy sprawiły, że opowiadanie stało się nie całkiem czytelne, no i trudno było z niego czerpać przyjemność.

Nowa Fantastyka