- Opowiadanie: Burlay - Bocian

Bocian

Witam. Nie wiem czy można tu wsta­wiać swoje wła­sne opo­wia­da­nia, ale chyba o to cho­dzi. Za­ry­zy­ku­ję. Je­stem jesz­cze świe­ży w sur­fo­wa­niu po tych stro­nach.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Bocian

BO­CIAN

„Za­pra­sza­my na plan­ta­cję tru­ska­wek”

To moja ta­bli­ca re­kla­mo­wa, którą po­sta­wi­łem przy zjeź­dzie z głów­nej drogi. Wła­śnie za­czął się sezon na tru­skaw­ki, więc po­win­na przy­cią­gnąć za­rów­no klien­tów, jak i se­zo­no­wych ro­bot­ni­ków chęt­nych do pracy.

Ki­lo­metr dalej po lewej stro­nie wiej­skiej drogi stoi mój dom. Po dru­giej stro­nie znaj­du­je się na­le­żą­ca do mnie plan­ta­cja tru­ska­wek i płyt­ki staw, ob­ro­śnię­ty ta­ta­ra­kiem. Jest w nim dużo żab i każ­de­go wie­czo­ra dają nam nie­zły kon­cert. Nad staw przy­la­tu­je też bo­cian. Jest tu od lat. Ma gniaz­do gdzieś w oko­li­cy, ale nie udało mi się go zlo­ka­li­zo­wać, po­mi­mo że bo­cia­ny gniaz­du­ją w po­bli­żu ludz­kich do­mostw.

 

Do plan­ta­cji tru­ska­wek do­pro­wa­dzo­na jest z domu woda. Od hy­dran­tu znaj­du­ją­ce­go się w przy­bu­dów­ce bie­gnie pod zie­mią przez po­dwór­ko in­sta­la­cja wodna, potem rurki idą pod drogą i dalej wzdłuż stawu. Za sta­wem jest roz­ga­łę­ziacz. Od niego roz­cho­dzą się w obie stro­ny ko­lej­ne nitki rurek na­wad­nia­ją­cych. Rurki wy­ko­na­ne są z mięk­kie­go two­rzy­wa, a tylko po­łą­cze­nia i roz­ga­łę­zia­cze są me­ta­lo­we. Takie roz­wią­za­nie jest kosz­tow­ne, ale po zbio­rze tru­ska­wek sadzę wa­rzy­wa, które sprze­da­ję późną je­sie­nią. Tru­skaw­ki są jed­no­se­zo­no­we i co roku ku­pu­ję go­to­we sa­dzon­ki. Zatem układ na­wad­nia­ją­cy ma po­dwój­ne za­sto­so­wa­nie. Sys­tem mie­rzył wil­got­ność po­wie­trza w ziemi i tuż nad nią. Gdy było za sucho, pompa włą­cza­ła się au­to­ma­tycz­nie.

W tym roku było mało opa­dów, więc sys­tem pra­cu­je co­dzien­nie. Będę pła­cił wy­so­kie ra­chun­ki za prąd na­pę­dza­ją­cy pompę głę­bi­no­wą. A i tak mam wra­że­nie, że wody wy­pły­wa znacz­nie wię­cej niż w in­nych la­tach. Co cie­ka­we – po­mi­mo ogrom­nych upa­łów woda w zbior­ni­ku nie­znacz­nie tylko opa­dła.

Bo­cian co­dzien­nie wi­zy­to­wał staw i po­lo­wał na żaby. Tru­skaw­ki rosły.

 

Gdy przy­szedł ra­chu­nek za prąd, onie­mia­łem. Spraw­dzi­łem fak­tu­ry za ubie­gły rok. Nie po­my­li­łem się – kosz­ty opłat za prąd do pompy wod­nej wzro­sły pra­wie dwu­krot­nie w po­rów­na­niu z ro­kiem ubie­głym. Po­sta­no­wi­łem spraw­dzić in­sta­la­cję wodną, czy nie ma gdzieś wy­cie­ku. Moje obawy spraw­dzi­ły się. Na rurce prze­cho­dzą­cej koło stawu były prze­dziu­ra­wie­nia. Trud­no pojąć, jak to się stało. Może ma­te­riał był słaby? Za­kle­iłem taśmą uszko­dze­nia i po­sta­no­wi­łem śle­dzić co­dzien­nie od­czyt prze­pom­po­wy­wa­nej wody. Tak na wszel­ki wy­pa­dek. Bo­cia­no­wi się po­szczę­ści­ło – miał przez pe­wien czas za­si­la­ne je­zior­ko, bo woda spły­wa­ła do niego po łące, która w tym miej­scu była tro­chę na­chy­lo­na w kie­run­ku stawu.

Przez dwa dni nie było zmian, ale trze­cie­go pobór wody wzrósł o ja­kieś 10 pro­cent, a dzień póź­niej o ko­lej­ne 10 pro­cent. Po­sze­dłem spraw­dzić raz jesz­cze węże do­pro­wa­dza­ją­ce wodę. Znowu miały uszko­dze­nia. Coś ryło pod zie­mią i dziu­ra­wi­ło pla­sti­ko­wy wąż. Po­now­nie za­ła­ta­łem dziu­ry. Po kilku dniach sy­tu­acja się po­wtó­rzy­ła.

Tym razem wy­mie­ni­łem cały od­ci­nek węża i prze­su­ną­łem go metr dalej od stawu. Ty­dzień był spo­kój. Przez ten czas ob­ser­wo­wa­łem licz­nik wody. Za­uwa­ży­łem, że bo­cian nie krąży po całej łące wokół stawu, tylko sku­pia się na tej jego czę­ści, przy któ­rej prze­bie­gał za­ko­pa­ny wąż na­wad­nia­ją­cy. Za­in­try­go­wa­ło mnie to. Się­gną­łem po lor­net­kę, wy­re­gu­lo­wa­łem ostrość i zo­ba­czy­łem, jak wę­dru­je krok po kroku z po­chy­lo­ną głową i prze­su­wa tuż nad zie­mią jakiś przed­miot trzy­ma­ny w dzio­bie. W pew­nym mo­men­cie za­trzy­mał się, odło­żył przed­miot na zie­mię i za­czął dzio­bać ener­gicz­nie glebę, jakby tam coś zna­lazł i chciał wy­do­być na wierzch. To coś znaj­do­wa­ło się mniej wię­cej tam, gdzie wczo­raj za­ko­pa­łem nowy od­ci­nek węża na­wad­nia­ją­ce­go.

Zo­sta­wiw­szy lor­net­kę, wy­bie­głem z domu. Od­le­głość od domu do stawu prze­mkną­łem w olim­pij­skim tem­pie. Spło­szo­ny bo­cian wy­star­to­wał w ostat­niej chwi­li, zanim go do­pa­dłem. Od­le­ciał, po­zo­sta­wia­jąc na ziemi ta­jem­ni­czy przed­miot. Pod­nio­słem go. Był lekki; czar­na obu­do­wa z pla­sti­ku, po­środ­ku prze­wę­żo­na. W prze­wę­że­niach na prze­ciw­le­głych bo­kach po jed­nym przy­ci­sku. Dwa przy­ci­ski na szer­szej ścian­ce. Kilka otwo­rów mi­li­me­tro­wej śred­ni­cy roz­miesz­czo­nych było sy­me­trycz­nie na po­kry­wie w kształ­cie koła. To wszyst­ko. Przed­miot wy­glą­dał jak urzą­dze­nie elek­tro­nicz­ne nie­zna­ne­go za­sto­so­wa­nia. Scho­wa­łem go do kie­sze­ni. Coś za­szu­mia­ło mi nad głową. Spoj­rza­łem do góry i zo­ba­czy­łem bo­cia­na, jak za­ta­cza nade mną koło. Czyż­by mnie ob­ser­wo­wał? Zba­da­łem miej­sce, w któ­rym dzio­bał zie­mię. Była wil­got­na. Po­chy­li­łem się i roz­gar­ną­łem pia­sek pal­ca­mi rąk. Pod spodem na­tkną­łem się na rurkę z wodą. Była po­dziu­ra­wio­na tuż obok me­ta­lo­wej złącz­ki. Z dziur są­czy­ła się woda. Nie mo­głem w to uwie­rzyć. Bo­cian sa­bo­ta­ży­stą? Zer­k­ną­łem na kie­ru­nek od­pły­wu wody i zro­zu­mia­łem, że pły­nę­ła w kie­run­ku stawu. Bo­cian za­si­lał sobie staw, jego staw, jego miej­sce po­lo­wań, spi­żar­nię ze sma­ko­ły­ka­mi ska­czą­cy­mi do wody i kum­ka­ją­cy­mi wie­czo­ra­mi. Nie mo­głem uwie­rzyć. W takim razie co robił z tym dziw­nym urzą­dze­niem w dzio­bie?

Nie znaj­du­jąc od­po­wie­dzi na te py­ta­nia, skie­ro­wa­łem się do domu. Z roz­tar­gnie­nia za­po­mnia­łem za­ła­tać dziu­ry w rurce na­wad­nia­ją­cej.

 

Na­za­jutrz po­je­cha­łem do mia­sta do zna­jo­me­go elek­tro­ni­ka. Po­ka­za­łem mu przed­miot, który zna­la­złem na łące koło stawu. Po­pa­trzył, po­pu­kał w obu­do­wę i za­py­tał:

-Mogę to otwo­rzyć?

-Tak, cho­ciaż to nie moje. – Wi­dząc jego zdzi­wio­ną minę, do­da­łem szyb­ko: – Zna­le­zio­ne na łące. Wy­glą­da jak małe urzą­dze­nie elek­tro­nicz­ne, ale nie wiem, co to jest i do czego służy.

-Zo­ba­czę, co ma w środ­ku, i może znaj­dę od­po­wiedź na  twoje py­ta­nie.

 

Wziął apa­rat i usiadł z nim przy stole warsz­ta­to­wym. Mo­co­wał się chwi­lę z pla­sti­ko­wą obu­do­wą. Po chwi­li udało mu się roz­dzie­lić ją na dwie czę­ści. Uru­cho­mił oscy­lo­skop i za­czął coś tam nim mie­rzyć. Trwa­ło to kil­ka­na­ście minut. W końcu za­gwiz­dał prze­cią­gle.

-Skąd to masz? – spy­tał i dodał: – To bar­dzo za­awan­so­wa­na tech­no­lo­gia.

-Kto to mógł wy­pro­du­ko­wać i do czego służy? – za­py­ta­łem po­now­nie.

-Apa­rat skon­stru­owa­no w Ja­po­nii. Jest numer serii i napis „Made in Japan”. Pa­trząc na za­sto­so­wa­ne ele­men­ty, można przy­pusz­czać, że to jakiś de­tek­tor.

-Co to zna­czy?

-Urzą­dze­nie do wy­kry­wa­nia np. me­ta­li. Po ści­śnię­ciu dwóch prze­ciw­le­głych przy­ci­sków za­czy­na dzia­łać. Gdy wy­czu­je metal, daje jakiś sy­gnał, ale na wy­so­kiej czę­sto­tli­wo­ści. Jest nie­sły­szal­ny dla ludz­kie­go ucha.

-A kto to może usły­szeć? Zwie­rzę­ta?

-Nie­któ­re może tak. O! Nie­to­pe­rze od­bie­ra­ją ul­tra­dź­wię­ki.

-A ptaki?

-Nie­któ­re za­pew­ne też, ale nie je­stem or­ni­to­lo­giem. Tylko po co to pta­kom? Ptaki nie po­szu­ku­ją me­ta­li. To by się przy­da­ło ja­kie­muś elek­try­ko­wi do po­szu­ki­wa­nia kabli ukry­tych w ścia­nie lub pod zie­mią. Ale zwie­rzę­tom? Skąd ten po­mysł?

-Ja tylko tak do­cie­kam – zmie­sza­łem się. Bo niby jak mam po­wie­dzieć, że bo­cian uży­wał tego apa­ra­tu na mojej łące? Ode­słał­by mnie do czub­ków.

-Dla mnie to nie ma sensu. Praw­do­po­dob­nie ktoś, kto uży­wał de­tek­to­ra, miał od­bior­nik z nim ze­stro­jo­ny i otrzy­my­wał in­for­ma­cję czy­tel­ną dla czło­wie­ka. Co z tym zro­bisz?

-Jesz­cze nie wiem. Za­bio­rę do domu. Miesz­kam nie­da­le­ko miej­sca, gdzie to zna­la­złem. Może ktoś się zgło­si po ten de­tek­tor.

 

Wró­ci­łem do domu głę­bo­ko za­my­ślo­ny. Po dro­dze za­uwa­ży­łem, że bo­cian krąży nad łąką. Przy­po­mnia­łem sobie prze­dziu­ra­wio­ne prze­wo­dy do­pro­wa­dza­ją­ce wodę do mojej plan­ta­cji tru­ska­wek i przy oka­zji do stawu. Coś mi za­czę­ło świ­tać w gło­wie.

 

Na drugi dzień wy­bra­łem się po­now­nie do mia­sta, ale tym razem na za­ku­py. Do­ku­pi­łem tro­chę sprzę­tu do sys­te­mu na­wad­nia­ją­ce­go. Po po­wro­cie wy­ko­pa­łem z ziemi rurkę do­pro­wa­dza­ją­cą wodę i za­mon­to­wa­łem za­ku­pio­ne ele­men­ty w miej­scu, w któ­rym bo­cian ją po­dziu­ra­wił. Ptak stał po dru­giej stro­nie stawu i bacz­nie ob­ser­wo­wał moje po­czy­na­nia. Gdy skoń­czy­łem, od­wró­ci­łem się do niego, wy­ko­nu­jąc za­pra­sza­ją­cy gest rę­ko­ma. Nie wiem, czy mnie zro­zu­miał. Na wszel­ki wy­pa­dek wy­ko­na­łem de­mon­stra­cję po­wo­li, aby wi­dział każdy mój ruch. Prze­su­ną­łem dźwi­gnię kranu wzdłuż rurki  i po­pły­nę­ła woda. Prze­su­ną­łem po­now­nie dźwi­gnię, usta­wia­jąc ją w po­przek kranu, i woda prze­sta­ła pły­nąć. Zawór cho­dził lekko. Nawet więk­szy ptak mógł go po­ru­szyć, ot, choć­by taki bo­cian. Zro­bi­łem tak jesz­cze dwa razy, aby nie było wąt­pli­wo­ści. Potem ze­bra­łem na­rzę­dzia i wró­ci­łem do domu.

W domu wzią­łem do ręki lor­net­kę i spoj­rza­łem w stro­nę stawu. Bo­cia­na tam nie było. Od­le­ciał. Cóż – może zbyt wiele sobie wy­obra­ża­łem. Za­ją­łem się swo­imi spra­wa­mi.

 

Na­stęp­ne­go dnia wsta­łem wcze­śniej niż zwy­kle. Za­po­wia­da­no duży upał i chcia­łem po­pra­co­wać w ogro­dzie, zanim zrobi się zbyt go­rą­co. Z po­wo­du cie­pła okna w domu były otwar­te nawet w nocy, więc dość wy­raź­nie usły­sza­łem kle­kot znad stawu. Spoj­rza­łem przez lor­net­kę, która le­ża­ła od wczo­raj na pa­ra­pe­cie okna. Bo­cian otwie­rał i za­my­kał kran z wodą. Za każ­dym razem, gdy le­cia­ła woda, uno­sił dziób i kle­ko­tał ra­do­śnie.

„Więc jed­nak się nie po­my­li­łem!” – po­my­śla­łem i po­sze­dłem się umyć do ła­zien­ki. Bo­cian już nie spra­wia mi kło­po­tu. Osta­tecz­nie każdy ma prawo do swo­je­go miej­sca na Ziemi, o które chciał­by za­dbać. Ptak włą­cza sobie kra­nik tylko wtedy, gdy jest bar­dzo go­rą­co i gdy woda szyb­ko pa­ru­je. Za­cho­wu­je się ra­cjo­nal­nie. Ra­chun­ki za prąd usta­bi­li­zo­wa­ły się na roz­sąd­nym po­zio­mie. Je­sie­nią, gdy doj­rze­ją wa­rzy­wa, a bo­cia­ny od­le­cą do cie­płych kra­jów, opła­ty będą jesz­cze mniej­sze.

 

Jack Bur­lay

czer­wiec 2009 r.

 

Koniec

Komentarze

Witaj, Bur­layu. Jak naj­bar­dziej jest to miej­sce do wrzu­ca­nia wła­snych tek­stów. 

 

Na po­czą­tek kilka uwag tech­nicz­nych. 

 

-Mogę to otwo­rzyć? – po myśl­ni­ku sta­wia­my spa­cję, u Cie­bie tego nie ma

 

-Urzą­dze­nie do wy­kry­wa­nia np. me­ta­li. – w be­le­try­sty­ce, zwłasz­cza w wy­po­wie­dziach po­sta­ci nie sto­su­je się skró­tów, czyli po­win­no być na przy­kład – peł­ny­mi sło­wa­mi

 

-Ja tylko tak do­cie­kam(+.)zZmie­sza­łem się.

 

Bo niby jak mam po­wie­dzieć, że bo­cian uży­wał tego apa­ra­tu na mojej łące? Ode­słał­by mnie do czub­ków. – a tu za­gu­bio­ny pod­miot może czy­tel­ni­ka skon­fun­do­wać – teraz wy­glą­da, jakby bo­cian miał ode­słać bo­ha­te­ra do czub­ków

 

Moim zda­niem tak szcze­gó­ło­wy opis in­sta­la­cji na­wad­nia­ją­cej jest zbęd­ny. Wpro­wa­dza tylko nie­po­trzeb­ną dłu­ży­znę. Kilka od­po­wied­nio do­bra­nych słów by wy­star­czy­ło. Tak samo jak zbęd­ną dla fa­bu­ły in­for­ma­cją jest ta o wa­rzy­wach. Tak na­praw­dę to, co ro­śnie na polu, jest mało istot­ne. 

Poza tym od­bie­ram tekst jako cał­kiem sym­pa­tycz­ną opo­wiast­kę z prze­sła­niem. 

Czy po­cho­dzi ona z Two­jej książ­ki, o któ­rej wspo­mi­na­łeś?

 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Miłe, ale strasz­nie się skon­cen­tro­wa­łeś na opi­sie in­sta­la­cji.

Przy­no­szę ra­dość :)

Można wsta­wiać tek­sty, ale pod­czas trwa­nia kon­kur­su na kró­ciut­kie opka to ra­czej słaba tak­ty­ka, bo Twoje zaraz zgi­nie pod la­wi­ną.

Cie­ka­wy po­mysł na spryt­ne­go ptasz­ka. Zga­dzam się z przed­pi­ś­czy­nia­mi – opisy in­sta­la­cji można skró­cić, a za to przy­da­ły­by się spa­cje po myśl­ni­kach.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wła­ści­wie po­twier­dzę prze­my­śle­nia po­przed­ni­ków – jest tu nie­zły po­mysł, roz­wią­za­nie przy­pa­dło mi do gustu. Tylko przy­da­ło­by się tro­chę przy­tem­pe­ro­wać tekst od stro­ny tech­nicz­nej. Chwy­taj przy­dat­ne linki:

Dia­lo­gi – mini po­rad­nik Na­zgu­la: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dia­lo­gi – kla­sycz­ny po­rad­nik Mor­ty­cja­na: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Pod­sta­wo­we po­ra­dy por­ta­lo­we Se­le­ne: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o be­to­wa­niu au­tor­stwa Psy­cho­Fi­sha: Betuj bliź­nie­go swego jak sie­bie sa­me­go

Po­rad­nik łow­ców ko­men­ta­rzy au­tor­stwa Fin­kli, czyli co robić, by być ko­men­to­wa­nym i przez to zbie­rać duży więk­szy “fe­ed­back”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Po­wo­dze­nia!

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Pierw­sze dwie myśli.

  1. Bocian nie je żab (tylko w bajkach albo jak go głód niemożebnie przyciśnie).
  2. Trzeba było użyć zbrojonego wężyka.

Morał: Za­pew­ne w po­bli­żu jest wy­re­gu­lo­wa­na rzeka i stąd pro­blem z wodą. A na wio­snę pew­nie jesz­cze go­ścia za­le­wa. W przy­szłym roku wójt karze rzekę po­głę­bić, żeby zwięk­szyć in­ten­syw­ność susz i po­wo­dzi.

 

 

Bar­dziej serio. Tekst ma po­ten­cjał, za­in­te­re­so­wał mnie na tyle, że do­czy­ta­łem do końca (choć­by ze wzglę­du na cie­ka­wość, czy w ca­ło­ści nie okaże się opi­sem in­sta­la­cji tru­ska­wek). Jeśli o mnie cho­dzi, to wrzu­cił­bym je do żwiru i do­zo­wał wodę z płyn­nym na­wo­zem de­dy­ko­wa­nym, by­ło­by ta­niej i pro­ściej (z po­wo­dze­niem ho­du­ję tak wiele ro­ślin). 

Opis po­cząt­ko­wy zde­cy­do­wa­nie za długi. Za­kła­dam, że wielu czy­tel­ni­ków dało sobie spo­kój z tek­stem przy pią­tym pod­punk­cie po­rad­ni­ka “jak ho­do­wać tru­skaw­ki”. Zbyt roz­wle­kle, za dużo szcze­gó­łów.

 

Motyw z bo­cia­nem fajny, ale za mało ta­jem­ni­czy. Gdy tylko za­czę­ły się opisy jego za­cho­wa­nia, od razu było wia­do­mo co jest grane. Ca­łość zbyt­nio roz­cią­gnię­ta, no i do­brze by­ło­by skie­ro­wać po­dej­rze­nia czy­tel­ni­ka w inną stro­nę, żeby póź­niej za­sko­czyć.

 

Koń­ców­ka nie przy­pa­dłą mi do gustu. Po pierw­sze jest nie­lo­gicz­na. Wcze­śniej było na­pi­sa­ne, że przy dziu­ra­wym wężu woda w sta­wie (gdzie bo­cian za­pew­ne po­lo­wał na ryby) ob­ni­ży­ła się nie­znacz­nie. Ozna­cza to, że w in­te­re­sie bo­cia­na było, żeby woda cały czas pły­nę­ła do jego zbior­ni­ka, po­nie­waż mi­ni­ma­li­zo­wa­ło to stra­ty, które i tak, jako “go­spo­darz”, po­no­sił. Do­mon­to­wa­nie kurka po­win­no więc skut­ko­wać od­krę­ce­niem wody na stałe, bo tylko wtedy ptak mógł­by osią­gnąć czę­ścio­wo ko­rzy­ści.

Kwe­stia fa­bu­lar­na, za­koń­cze­nie jest po pro­stu nudne. Był bo­cian, chciał wody, zro­bi­li­śmy mu kra­nik i ma wodę. Jaki był cel tego tek­stu?

 

Ko­niec na­rze­ka­nia.

Twój tekst nie­sie ładne prze­sła­nie, ale nie wy­ni­ka ono za bar­dzo z tek­stu, spra­wia wra­że­nie do­cze­pio­ne­go na siłę. Na­to­miast z Two­je­go opo­wia­da­nia wy­ni­ka, że jeśli komuś coś damy, na pewno bę­dzie to wy­ko­rzy­sty­wał zgod­nie z na­szy­mi po­trze­ba­mi – czy cho­dzi­ło o taki prze­kaz?

Bo­cian-by­strzak ma po­ten­cjał. Cie­ka­wi mnie dla­cze­go jest taki mądry, któ­re­mu Ja­poń­czy­ko­wi buch­nął de­tek­tor, jak trak­tu­ją go inne bo­cia­ny. Taki in­te­li­gent­ny są­siad to nie lada grat­ka, ale i wy­zwa­nie, może nawet za­gro­że­nie? Wszak jeśli jest in­te­li­gent­ny, bę­dzie sku­tecz­nie re­ali­zo­wał swoje in­te­re­sy, co czę­ścio­wo zo­sta­ło po­ka­za­ne w tek­ście. 

 

Tekst nie przy­padł mi do gustu, ale kon­cep­cja ma w sobie wiele li­te­rac­kie­go soku do wy­ci­śnię­cia. Za­chę­cam do dal­szej pracy i pi­sa­nia ko­lej­nych tek­stów. :) 

 

http://wachlarzemoaloes.blogspot.in - mój blog o fan­ta­sy i scien­ce-fic­tion. :D

Zga­dzam się z wcze­śniej ko­men­tu­ją­cy­mi – to mogło być miłe opo­wia­dan­ko, tylko szko­da, że na­pi­sa­ne w spo­sób utrud­nia­ją­cy czy­ta­nie.

 

pobór wody wzrósł o ja­kieś 10 pro­cent… –> …pobór wody wzrósł o ja­kieś dzie­sięć pro­cent

Li­czeb­ni­ki za­pi­su­je­my słow­nie.

 

wy­bie­głem z domu. Od­le­głość od domu do stawu… –> Po­wtó­rze­nie.

 

Bo­cian sa­bo­ta­ży­stą? Zer­k­ną­łem na kie­ru­nek od­pły­wu wody i zro­zu­mia­łem, że pły­nę­ła w kie­run­ku stawu. Bo­cian za­si­lał sobie staw, jego staw… –> Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nia?

 

-Mogę to otwo­rzyć? –> Brak spa­cji po dy­wi­zie, za­miast któ­re­go po­win­na być pół­pau­za. Ten błąd po­ja­wia się w opo­wia­da­niu wie­lo­krot­nie.

 

ale tym razem na za­ku­py. Do­ku­pi­łem tro­chę sprzę­tu… – Nie brzmi to naj­le­piej.

 

Potem ze­bra­łem na­rzę­dzia i wró­ci­łem do domu.

W domu wzią­łem do ręki lor­net­kę… – Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nie?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Ja też zga­dzam się z po­przed­ni­ka­mi. Nad­miar szcze­gó­łów spra­wia, że opo­wiast­ka miej­sca­mi staje się nu­żą­ca. Jak już za­uwa­ży­ła Re­gu­la­to­rzy – źle za­pi­su­jesz dia­lo­gi.

Ja też się zgo­dzę. Do uwag do­rzu­cę jesz­cze du­blo­wa­nie in­for­ma­cji. W pierw­szych trzech aka­pi­tach chyba ze trzy razy pi­szesz, że bo­ha­ter upra­wia tru­skaw­ki – wiemy to po pierw­szych dwóch zda­niach. :)

Nie­mniej, przy­jem­ny po­mysł. Taki swoj­ski kli­ma­tem. Do­czy­ta­łem za­cie­ka­wio­ny do końca. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Po za­cho­wa­niu zwie­rzę­ce­go bo­ha­te­ra opo­wia­da­nia – brak gniaz­da w po­bli­żu ludz­kich sie­dzib, po­lu­je w wo­dzie i chęt­nie się w niej plu­ska – widać, że to bo­cian czar­ny. Z tym że nie­mal wy­łącz­nym po­ży­wie­niem Ci­co­nia nigra są ryby, więc przy­pusz­czam, że w sta­wie nie było żab, tylko pstrą­gi.

Mar­ci­nie Ro­ber­cie, jak widzę, wni­kli­wie przyj­rza­łeś się bo­cia­no­wi i aż sama sobie się dzi­wię, że od razu nie roz­po­zna­łam haj­strę.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Sym­pa­tycz­ny tekst, przy­jem­ny i po­god­ny. Z nie­wy­ko­rzy­sta­nym po­ten­cja­łem – dla mnie naj­cie­kaw­szą kwe­stią było po­cho­dze­nie ta­jem­ni­cze­go urzą­dze­nia, oraz jak bo­cian na­uczył się go uży­wać. A nie kon­struk­cja sys­te­mu na­wad­nia­nia. 

Mimo tech­nicz­nych uchy­bień, de­biut udany, z nie­zły­mi ro­ko­wa­nia­mi. 

Po­zdra­wiam.!

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Nowa Fantastyka