- Opowiadanie: seventeenth - Prawa Chaosu epizod 2

Prawa Chaosu epizod 2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Prawa Chaosu epizod 2

Wczesnym rankiem wyruszyli dalej. Krajobraz zmieniał się z każdym kilometrem. Przestały towarzyszyć im rozległe polany, w których gaje były rzadkością, powoli wkraczali w bardzo mocno zalesione Kamaar Daag. Obywatele tego kraju byli bardzo przyjaźni, tak przynajmniej wspominał ich Banarag. Dotarcie do najbliższej wioski zajęło im prawie pięć dni. Co dziwne, nic nie zakłócało ich podróży. Obawiali się, że to jedynie cisza przed burzą, którą przygotowuje Korvan. Zaczął ogarniać ich niepokój. Mag, chociaż bardzo pewny siebie, nie mógł się oszukiwać, że nic nie jest mu straszne. Nachodziły go czarne myśli. „Na pewno gromadzi jakieś większe siły" myślał wciąż Asdaroth. Nie chciał dzielić się tymi myślami z centaurem, aby nie wyjść na tchórza, jednak nie wytrzymał i wyznał mu wszystko. Ku jego zaskoczeniu, Banarag przyznał, że czuje to samo. Kilka godzin później ujrzeli w oddali domy, co pozwoliło im na chwilę o tym zapomnieć.

– Patrzcie ludzie! Patrzcie! Jadą! – zdało się dobiegać do uszu podróżników. – Wreszcie!

– Oni chyba nas z kimś mylą… – Szepnął Asdaroth.

– Och! Tak! Są! Tyle czasu czekaliśmy! – wołał tłum ludzi stojących na głównym trakcie idącym przez wioskę. Mag i centaur byli minęli już pierwsze domy, a ludzie zaczynali jakby zacieśniać szpaler, którym otaczali podróżników.

– Jak możecie tak traktować naszych gości! Trochę szacunku dla zbawców! – zawołał jakiś gnom odziany w złotą szatę. Po jego słowach wszyscy ludzie, elfy i półelfy zamieszkujące wioskę padły na kolana.

– Rozumiesz coś z tego? – Zapytał cicho Banarag.

– Absolutnie nic…

– Och, bogowie! Kwiaty pustyni! Przewodnicy prostaczków! Powiedzcie, czego chcecie?

Banarag i Asdaroth spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.

– Nie jesteśmy żadnymi bogami…

– Jacy skromni! – krzyknął gnom i nagle zaczął obracać głową w prawą i lewą stronę – Widzicie łajdacy?! Nawet bogowie są skromniejsi od was! Na pewno spotka was kara!

Tłum jęknął błagalnie, ludzie zaczęli wręcz skamleć niczym skarcone psy.

– Cisza! Cisza! – skrzeczał drobny gnom i skierował wzrok na podróżników – Przecudowni Władcy Świata, co możemy dla was zrobić?

– Dajcie nam jakąś izbę, abyśmy mogli spocząć! – zagrzmiał Banarag. Asdaroth nigdy nie słyszał, żeby jego przyjaciel mówił kiedyś tak niskim głosem. „Świetnie wczuwa się w rolę boga" myślał w duchu.

– Czy dziewice mają w niej czekać? – lubieżnie spytał gnom, a w jego oczach zatańczył czysty obłęd. Jego śliniaki nagle zaczęły zbyt mocno pracować.

– Nie! Prowadź nas do chaty, gnomie! – rozkazał centaur.

– Już, już. Oczywiście. – służalczo odparł i znów skierował słowa do tłumu – Słyszeliście, łajdacy? Zaprowadźcie ich do najpiękniejszej chaty!

Ludzie nagle zaczęli się przepychać i kłócić, czyj dom jest większy i ładniejszy. Każdy chciał dostąpić zaszczytu goszczenia bogów. Kiedy wreszcie się uspokoili i ktoś zaprowadził ‘bogów' do chaty, Asdaroth i Banarag próbowali rozmawiać, lecz obaj nie wiedzieli, co myśleć na ten temat.

– To musi być jakaś farsa. – Stwierdził wreszcie Banarag.

– Ale przecież ci ludzie… Oni naprawdę wierzą, że my jesteśmy bogami.

– Może to ten gnom… Nigdy nie wiadomo, co takim małym, podstępnym kreaturą chodzi po głowie.

– Niemożliwe, żeby całą wioskę opanował jeden gnom… To muszą być jacyś fanatycy. A mówiłeś, że tutaj mieszkają tacy przyjaźni ludzie…

– A nie? Widzisz, że mało się nie pozabijali, żeby nas ugościć.

– No nie wiem, czy ten gnom był bardzo przyjazny. Słyszałeś, jak się do nich odnosił…

Rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekając na żadną reakcję wszedł gnom i zaczął od razu swoim służalczym tonem:

– Światła Życia! Nawet nie zdążyłem przedstawić swojego imienia, wiem, że to marność dla was, ale jednak gdybyście czegoś potrzebowali to pytajcie o Meliora.

– Dobrze, Meliorze. Możesz odejść.

– Ach, z ust twoich, o Przepotężny, nawet te słowa są jak miód na moje uszy. Jednak chciałbym zaprosić na wieczorną ofiarę.

– Ofiarę? – zapytał zdziwiony mag.

– Tak, panie. Dziesięć dziewcząt i dziesięciu chłopców. Tak jak sobie życzyliście.

– My nic sobie nie życzyliśmy…

– Ach, Piękni! Wiem, że tylko sprawdzacie moją znajomość ksiąg i przepowiedni. Prorocy jasno mówili, że gdy zjawią się bogowie należy wybrać dziesięć dziewcząt i dziesięciu chłopców, ustawić ich w dwóch rzędach a następnie…

– Dobrze, dobrze. Możesz skończyć. Już wiemy, że znasz księgi – centaur już rozumiał, jak musi się zachowywać.

– Wspaniale, zatem gdy słońce będzie miało się ku zachodowi przyjdę po was.

I wyszedł.

– Musimy jakoś go powstrzymać. Nie może ot tak zabić dwudziestu osób! – powiedział Asdaroth.

– Co możemy zrobić? Jestem pewny, że ludzie sami zgłaszali się, aby złożyć się w ofierze.

– No tak, ale…

– Nie ma żadnego ale. Zasady klanu. Nauka Chaosu mówi ci, że masz zostawić sprawy same sobie. – Przerwał centaur.

– Ale nie widzisz, że tutaj zło przejmuje kontrolę? Zaburza równowagę!

– Cóż to jest zło? – Zapytał retorycznie. Wiedział, że Asdaroth nie odpowie.

Mag zasmucił się. Wiedział, że centaur ma rację. Wiedział, że nie może się wtrącać. Choć czuł, że tutaj działa Zło.

– A jeżeli to sztuczka Korvana? Jeżeli to on coś knuje? Czy naszym zadaniem nie jest powstrzymanie Zła?

– Jeżeli to sprawka Korvana to i tak tego nie powstrzymasz, bo nie znasz magii umysłu. Bez niej nie uda ci się tego zatrzymać. A jeżeli to nie ma nic wspólnego z nim, to wmieszasz się w łamanie Praw, których obiecałeś strzec.

Asdaroth poddał się. Nie miał już żadnych argumentów, a wiedział, że Prawa to świętość. Wcześniej nikt nie musiał mu o tym przypominać. „Co się zatem stało – myślał – że teraz chciałem je łamać?" Nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie. „Do tej pory moje morale było jak ze stali…". Postanowił znowu zacząć kontemplować Chaos. Banarog zobaczył to w jego oczach i wyszedł z pokoju. Niestety jednak mag nie mógł się skupić. Był zły na siebie.

Nadszedł wieczór. Zjawił się gnom. Był ubrany inaczej, zamiast złotej szaty miał szkarłatną. I obłęd w oczach, taki jak wtedy, gdy mówił o dziewicach. W milczeniu wyszli z domu. W oddali widać było wielką łunę. Płonęło ognisko. Przed domem stało dwóch mężczyzn z pochodniami, także mieli na sobie szkarłatne płaszcze. Zaczęli prowadzić ich do lasu, tam gdzie płonęło ognisko. Dookoła ognia stał ciasny pierścień ludzi w dwóch rzędach. Wszyscy ubrani tak samo, w szkarłatnych szatach. Kiedy Asdaroth, Banarog i Melior przedarli się przez ludzi ujrzeli dziesięć nagich dziewcząt po lewej stronie ogniska i dziesięciu nagich chłopców po prawiej.

– Wszystko tak jak kazaliście, o Przepotężni! Czekaliśmy na ten dzień wiele lat! Wielu z nas nie zdążyło doczekać tego momentu! Cieszcie się zatem, że wam było to dane! Od dziś zmieni się świat! Będziemy w łasce u bogów!

– My nic… – zaczął Asdaroth, jednak centaur nadepnął mu kopytem na nogę.

– Zaczynajmy ceremonię! – krzyknął gnom i narzucił na głowę kaptur. Zza paska wyjął sztylet. Podszedł do pierwszej w szeregu dziewczyny, a ona krzyknęła:

– Matko! Ojcze! Jaki zaszczyt mnie spotyka! – i wtedy Melior pchnął ją nożem w brzuch. Sytuacja powtórzyła się przy kolejnych trzech dziewczynach. Asdaroth nie wytrzymał.

– Nie takiej ofiary pragnęliśmy! – krzyknął.

– Słyszycie! Nie takiej ofiary! – zawołali ludzie – Pomyliłeś się Meliorze! Jak mogłeś obrazić bogów?! – wołano z wyrzutem.

– Niemożliwe! Tak stoi w księgach! Oni wystawiają naszą wierność na próbę! – syczał gnom.

– To nie jest żadna próba! Masz natychmiast przestać! – gnom zadrżał, choć od razu pewnie zaczął się bronić. Instynkt.

– A może wy nie jesteście bogami? Może podstępnie rzuciliście na nas urok?

Ludzie zaczęli szemrać. Niektórzy nawet wyciągnęli broń.

– Jak możecie kwestionować naszą boskość?! – zaczął ratować sytuację Banarog – czy gdybyśmy rzucili na was urok, czy w ogóle moglibyście wątpić?

– Dlaczego zatem zaprzeczacie księgom?! – wołał Melior, po czym ludzie znów zaczęli szemrać.

Asdaroth czuł, że złamał Prawo Chaosu i sytuacja obróci się przeciwko niemu, aby go ukarać. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę.

– A co jest ważniejsze? Księgi, czy czyny? – wiedział, że magii chaosu nie zna nikt poza Klanem. Wiedział, że ludziom wydaje się, że władza nad żywiołem to domena bogów i istot boskich takich jak żywiołaki, czy różne nimfy.

Gnom zamilkł. Nie wiedział nawet, czego się spodziewać.

– Kiedy pan pyta, obowiązkiem sługi jest odpowiadać! – zagrzmiał centaur tym charakterystycznym, nieznoszącym sprzeciwu, głosem. Choć sam nie wiedział, czego się spodziewać.

– Czyyynyy – jąkał się przerażony Melior.

– To spójrz na to. – powiedział Asdaroth i wyszeptał zaklęcie, podobnie jak wcześniej jego oczy zapłonęły. Ludzie jęknęli, ale byli zbyt sparaliżowani aby uciekać. Nagle ognisko zaczęło przybierać kształt człowieka. Asdaroth używał swojego najpotężniejszego zaklęcia. Przywołania Istoty. Istota formowała się przez dłuższą chwilę. Wszyscy milczeli. Nagle wszyscy ujrzeli trzymetrowego kolosa. I wtedy poczuł, że ktoś próbuje przebić jego barierę. „Tak czułem, że ten gnom kontroluje tych ludzi! Włamał się do ich umysłów, tak jak teraz próbuje włamać się do mojego!" Jednak kiedy spojrzał w stronę Meliora ten klęczał na ziemi i nieprzytomnym wzorkiem wpatrywał się w kolosa. Na jego spodniach widać było plamę.

Zaraz, coś jest nie tak…" Widok gnoma rozproszył go i wtedy jego przełamała się jego bariera. Już miał pogodził się z faktem, że stanie się czyjąś marionetką, gdy nagle przez jego umysł przeleciała zaledwie iskra magii. Asdaroth plugawo zaklął w myślach. Zupełnie zapomniał, że jego myśli kontrolują, a w zasadzie to kontrolowały, Istotę.

– Widzicie? Czy czegoś takiego mógłby dokonać śmiertelnik? – centaur doskonale wczuwał się w rolę boga – Jak śmieliście wątpić?

– Przestań… – szepnął mag

– Dlaczego?

– Nie kontroluję już Istoty.

Banarog także okrutnie zaklął.

– I co teraz? – cisza, która zapadła po tym pytaniu trwała wieczność. Asdaroth czuł każdą sekundę.

 

– WRÓĆ NA WŁAŚCIWĄ ŚCIEŻKĘ – rozległ się beznamiętny, pusty głos Istoty – NIE ŁAM PRAWA. TO JEDYNE OSTRZEŻENIE.

– Chaos…

Zgromadzeni ludzie myśleli, że te słowa skierowane są do gnoma. On także tak myślał i po tych słowach całkowicie stracił przytomność. Istota zaś rozpłynęła się w powietrzu. Wszystko spowiła nieprzenikniona ciemność. Nagle rozległ się krzyk, tłum wpadł w panikę.

– Banarog, uciekajmy stąd. To chyba nie działanie Korvana, oni naprawdę wierzyli gnomowi. Nie mogę się w to więcej mieszać. Nie mam już nawet energii, żeby walczyć, a kijem, nawet magicznym, nie wygramy z tym tłumem.

 

Asdaroth ciągle myślał o wydarzeniach tamtego dnia. Zastanawiał się, co takiego działo się z nim, że złamał Prawo. Dlaczego pozwolił, aby chaotyczne moce musiały go ostrzegać przed złą ścieżką. Złą w rozumieniu Prawa Chaosu, które nie rozdziela dobra i zła w takim sensie, jak robią to zwykli ludzie. Według kodeksu Klanu złe jest odejście od zasad, a dobre jest podążanie Prawem. Dlaczego zatem nagle spojrzał na Dobro i Zło inaczej? Tak jak zwykli ludzie. Ci dla których magia żywiołów to domena boska. Dlaczego chciał powstrzymać ludzi przed Złem? Przecież nie wie, czym jest zło. Nikt nie wie. „Wiemy jedynie, że Dobro i Zło to przeciwieństwa, które tworzą Chaos" brzmiały mu w głowie słowa mistrza. Postanowił zregenerować siły medytacją. Banarog miał pilnować, aby nic mu się nie stało. Miał zadanie do wykonania. Ten jeden epizod nic nie znaczył. Zrozumiał tylko, że ma się nie wtrącać. Wreszcie się odprężył i poczuł tę charakterystyczną moc. Ogień znów wypełnił jego żyły.

 

Koniec epizodu drugiego…

Koniec
Nowa Fantastyka