- Opowiadanie: Borowik - Iguana

Iguana

Witam szcze­gól­nie pań­stwo. Czy­ta­łem nie­któ­re tek­sty na gra­fo­ma­ni i chcem po­wie­dzieć, że za­uwa­ży­łem iż wiele z nich do­cze­ka­ło się pu­bli­ka­cji. Nie chcę nic mówić ta­kie­go, ale moje opo­wia­da­nie nie tylko zo­sta­ło wy­da­ne i zre­da­go­wa­ne, ale i zo­sta­ło no­mi­no­wa­ne do li­te­rac­kiej na­gro­dy Oska­ra i Nobla rów­no­cze­śnie. Nie zdziw­cie się więc, jeśli po­tę­ga mego tworu was prze­ro­śnie.

 

Re­cen­zje ja­kich do­cze­ka­ło się opo­wia­da­nie:

 

Pa­pież Pius 86: Nie Alfą i omegą jest to dzie­ło, lecz gammą!

 

Kró­lo­wa Fran­cy­ji Bar­ba­ra 45: Czy­ta­łam to opo­wia­da­nie z mężem i.... bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla... bar­dzo mi się po­do­ba­ło.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Iguana

Część pierw­sza:

„Kto jest nie­prze­cięt­ny ten nie­prze­cięt­nie i umie­jęt­nie uży­wać może swo­ich umie­jęt­no­ści.”

 

Gdy Igu­ana do­tarł do mia­sta Bur­de­lI, słoń­ce za­czy­na­ło wła­śnie świ­tać na ja­snym nie­bo­skło­nie. Ptaki ćwier­ka­ły, owce i krowy mu­cza­ły, a w dali sły­chać było dud­nie­nie sów. Ogól­nie świat zda­wał się być nie­prze­cięt­nie zwy­czaj­ny, nor­mal­ny i nad­ludz­ko spo­koj­ny. Nawet wody rzecz­ne i je­zior­ne zda­wa­ły się ska­mie­nieć i się nie­ru­chać. Ro­śli­ny też, jakby ina­czej po­ru­sza­ły się pod na­po­rem wia­tru… tak bar­dziej sta­tycz­nie. Mrów­ki, mo­ty­le, żuki gno­ja­rze, a nawet pięk­ne, jak na tę porę roku dżow­ni­ce swoim nie­co­dzien­nym, a nawet nie­ty­go­dnio­wym za­cho­wa­niem, od razu a nawet można by rzec mo­men­tal­nie, co do joty, upew­ni­ły Igu­anę, co do tego, że coś jest nie tak jak po­win­no być.

– Coś jest nie tak – po­wie­dział za­in­try­go­wa­ny ota­cza­ją­cą go rze­czy­wi­sto­ścią Igu­ana i ni­czym bły­ska­wi­ca rzu­cił się w duł po stro­mym zbo­czu, by nie dać się przez nie­umyśl­ność dać za­uwa­żyć miesz­kań­com po­bli­skie­go mia­sta, do któ­re­go zmie­rzał. Dzię­ki swoim nie­ziem­sko i nie­ludz­ko pręd­kim nogą udało mu się do­trzeć do po­łu­dnio­wo-za­chod­nio-wschod­niej bramy w za­le­d­wie 76 se­kund, co sta­no­wi­ło re­kord, o któ­rym nikt nigdy nie usły­szy, bo nikt go nie wi­dział, jak biegł.

„Je­stem prend­ki” po­my­ślał Igu­ana „Je­stem bar­dzo prendk i szyb­ki jak nie wiem,co… nikt mnie nie prze­ści­gnie” po­my­ślał po­now­nie, gdy nagle, ktoś go prze­ści­gnął. To nie było nor­mal­ne i Igu­ana do­brze o tym wie­dział… wie­dział, że ten kto go prze­ści­gnął musi być na do­pa­la­czach, bo Igu­ana sam na ta­ko­wych był. Ale Igu­ana był na na­tu­ral­nych, bez żad­nych kon­wer­san­tów, bo takie były dobre i okej, ale tam­tem, co go prze­ści­gnął mu­siał być na sztucz­nych, bo po­zo­sta­wiał po sobie nie­by­wa­ły, jak na coś by­wa­łe­go, smród.

– Co za smród – po­wie­dział znie­sma­czo­ny smro­dem i odo­rem jed­no­cze­śnie Igu­ana, gdy nagle ten, co go prze­ści­gnął się za­trzy­mał i … nagle za­czął się cofać do tyły.

– Co Ty po­wie­dzia­łeś! – wrza­snął na Igu­anę nie­zna­jo­my, który wy­glą­dał jak niedź­wiedź o fu­trze rodem z Szek­spi­row­skie­go lasu. Był gruby i otyły, a jego oczy pa­li­ły się gnie­wem pie­kiel­nym jak u sza­ta­na nie z tej ziemi. Widać było, że jest miesz­kań­cem tu­tej­sze­go mia­sta.

– Śmier­dzisz – od­parł Iguna – Jebie od Cie­bie, sza­now­ny ko­le­go, gów­nem i to takim zro­bio­nym na świe­żo. Widać, że je­steś na sztucz­nych do­pa­la­czach, a to jest ża­ło­sne i brzy­dzę się tobą.

– Ja tobą też się brzy­dzę! – od­parł niedź­wiedź, ale nie po­wie­dział już dla­cze­go. Pew­nie po pro­stu sam nie wie­dział a słowa jego miały być po pro­stu jego ża­ło­sną obro­ną przed ostrym ję­zy­kiem Igu­any, który był miżrz­czem ri­po­sto­wym. – Tutaj – od­parł po­now­nie niedź­wiedź – wszy­scy jadą na do­pa­la­czach, nie tylko ja. Widać, że je­steś tutaj nowy i nic nie wiesz. Bo co może wie­dzieć nowy w nowym miej­scu, He – Za­śmiał się nie­co­dzien­nie.

– Dużo wiem – od­parł Igu­ana ze spo­ko­jem skały i na­tchnie­niem ducha – na przy­kład wiem, że w tym mie­ście jest szaj­ka zaj­mu­ją­ca się pro­duk­cją le­wych do­pa­la­czy.

– Co!!!!! – Niedź­wiedź znie­ru­chał i z nie­co­dzien­nym i na­głym nie­po­ko­jem ob­ser­wo­wał spraw­dzę swo­je­go zdzi­wie­nia – Skąd to wiesz, skąd obcy ma ta­kie­go do­kład­ne in­for­ma­cje?

– Ha, ha – Za­śmiał się szy­der­czo Igu­ana – Bom ja je­stem Igu­ana Le’Pa­ró­wa!

– Na moje suty! Igu­ana? Ten sław­ny gad, który li­kwi­du­je grupy prze­stęp­czo– ma­fij­ne na te­re­nie ca­łe­go kon­ty­nen­tu?!!??!

– Tak… widzę, żeś sły­szał o mnie

– Oczy­wi­ście, że sły­sza­łem, wszy­scy miesz­czań­scy mia­sta sły­sze­li. Szef miej­sco­wej sekty pro­du­ku­ją­cej dla nas do­pa­la­cze, po­edział, że jeśli Cię ktoś oba­czy to ma go zaraz za­wia­do­mić.

-I co – Igu­ana przy­brał pozę ta­kie­go, co go nic nie rucha – Na­ka­blu­jesz na mnie, przy­ja­cie­lu?

– Oczy­wi­stym jest, że nie – Niedź­wiedź zmie­szał się jak śmie­ta­na w kawie – Moja bab­cia mó­wi­ła że tylko Ty nam mżesz pomóc po­ko­nać sektę „Czar­ne­go Py­tą­ga”

– Ah tak… Czar­ny Pytąg… sły­sza­łem o nich. Po­dob­no zaj­mu­ją się wy­ra­bia­niem do­pa­la­czy z czar­nych Py­tą­gów. Naj­bar­dziej lubią kiedy są dłu­gie i grube i…

– Tak, masz rację, ale pro­szę Cię… nie mów już o tym wię­cej. Mo­je­mu przy­ja­cie­lo­wi z Afry­ki ostat­nio ode­bra­li Py­tą­ga, bo miał du­że­go i nie mogli się opszeć.

– Ro­zu­miem… więc nie będę wię­cej pod­no­sić tego nie­kom­for­to­we­go te­ma­tu. Pro­wadź mnie le­piej do mia­sta, albo le­piej do swo­jej babci. Coś czuję, że może nam pomóc.

 

Część dróga:

„ Każdy kto zwy­cię­ża jest zwy­cięż­cą, a ten który po­no­si po­raż­kę jest po­raż­ką”

 

Bab­cia niedź­wie­dzia bar­dzo po­mo­gła Igu­anie. To dzię­ki niej do­wie­dział się o wszyst­kich sła­bych i moc­nych stro­nach sekty, która we­dług zdo­by­tych przez niego in­for­ma­cji, da­nych oraz rad, już od ty­go­dnia gnieź­dzi­ła się w tym przy­tul­nym i nie­co­dzien­nym mie­ście. Igu­ana jako, że był spry­cia­żem i nie­wy­obra­żal­nym ge­niu­szem w swej pro­sto­cie, od razu zo­rien­to­wał się jaki plan wpro­wa­dzić w życie, aby po­zbyć się sekty „czar­ne­go Py­tą­ga”. My­ślał, że to bę­dzie byłka z ma­słem i takoż mu się zda­wa­ło… aż do nie­spo­dzie­wa­nej chwi­li w pew­nym mo­men­cie ( ukry­tym w tym tu sa­kra­men­cie… prze­pra­szam, ale mi się za­je­bi­ście zry­mo­wa­ło, czy­taj­cie dalej) gdy do­szło do kon­fron­ta­cji z wro­giem. Była kru­cza noc. Księ­życ świe­cił ni­czym ko­ra­le w świe­tle księ­ży­ca, a gwiaz­dy mi­go­ta­ły jak gwiaz­dy od­bi­ja­ją­ce się w od­bi­ciu wod­nym. Igu­ana bez pro­ble­mu obez­wład­nił pierw­szych na­po­tka­nych nie­przy­ja­ciół. Zro­bił to bar­dzo szyb­ko, ale tylko dla­te­go, że to byli naj­słab­si z naj­słab­szych i tacy za­wsze, pa­da­ją, po, łan szo­cie.  Ich po­so­ka try­snę­ła, ale nie­do­się­gła czar­ne­go kom­bi­ne­zo­nu Igu­any. O nie. Był zbyt szyb­ki nawet dla pły­nów ustro­jo­wych. Za­do­wo­lo­ny ze swo­jej zręcz­no­ści i po­nad­prze­cięt­nej i nie­prze­cięn­tej in­te­li­gen­cji pod­ło­żył pod drzwia­mi jedną z Kiku zro­bio­nych przez sie­bie wcze­śniej w domu babci bomb i ru­szył do środ­ka.

Drzwi pi­snę­ły, ale na szczę­ście żaden z obec­nych w środ­ku Py­tą­gów się nie zo­rien­to­wał o obec­no­ści nie­zna­ne­go go­ścia. Igu­ana ukrył się po­śród cie­niu, tak, że go nikt nie wi­dział i nie sły­szał. Wie­dział bo­wiem co robi i za­czął ob­ser­wo­wać.

Na­prze­ciw­ko, na ścia­nie wi­siał herb sekty. Wiel­ki, ol­brzy­mi, mon­stru­al­ny, czar­ny jak wę­giel Pytąg, a tuż pod nim dwa koła, jak kule ar­mat­nie, ozna­cza­ją­ce… wszy­scy wie­dzie­li, co ozna­cza­ją. Pod tym wszyst­kim zaś znaj­do­wa­ło się la­bo­ra­to­rium, w któ­rym sek­sia­rze pro­du­ko­wa­li do­pa­la­cze uży­wa­jąc do tego spe­cjal­nych maści, ziół, prosz­ków oraz… bied­nych py­tą­gów, któ­rych wła­ści­cie­le bar­dzo teraz cier­pie­li. Igu­ana bar­dzo chiał wy­mie­rzyć Sie­sic­kim po­two­rom spra­wie­dli­wość, lecz było ich wielu. Dzie­siąt­ki, a nawet i setki… ale Igu­ana był dziel­ny i się nie bał. Wie­dział, że dobro za­wsze zwy­cię­ża więc wy­sko­czył ze swo­jej pu­łap­ki i upadł na kilku wro­gów, za­bi­ja­jąc ich tym samym.

– Co tu się dzie­je… stra­że ! – Wrza­snął nagle jeden z Py­tą­gów, lecz już po chwi­li Igu­ana za­sa­dził mu dwa so­czy­ste i chru­pią­ce kop­nia­ki i po­ty­li­cę a na­stęp­nie wy­ko­nał kor­ko­ciąg na jego pra­wej i jego lewej ręce, tak ,że je od razu po­ła­mał i zwich­nął. Nagle jed­nak, gdy skoń­czył już za­ba­wę z tam­tym oto­czy­ła go cała grupa. Wszy­scy z ma­ska­mi na twa­rzah i z drew­nia­ny­mi pał­ka­mi w rę­kach i dło­niach.

– A więc chce­cie, ze mną po­tań­czyć – za­śmiał się pa­skud­nie, ale i pięk­nie za­ra­zem Igu­ana – A więc chce­cie, żebym wam zro­bił kor­ko­ciąg za te wszyst­kie bied­ne Py­tą­gi le­żą­ce na tam­tych – Tutaj wska­zał pal­cem – sto­łach? A więc do­brze… tań­czy­my! Zro­bię wam ta­kie­go po­lo­ne­za, że wam lewe i prawe nogi od­pad­ną! – Wrza­snął w bi­tew­nym szale Igu­ana i rzu­cił się na zdez­o­rien­to­wa­nych prze­ciw­ni­ków. Kości trza­ska­ły, krew try­ska­ła, ode­rwa­ne człon­ki la­ta­ły w po­wie­trzu, lecz Igu­ana nie prze­sta­wał. Ma­sa­kro­wał wszyst­kich i wszyst­ko, miaż­dżył i du­sził, skrę­cał i pro­sto­wał, łamał i na­sta­wiał, by potem znowu zła­mać. Był jak opę­ta­ny demon i do­pie­ro, kiedy zabił wszyst­kich zdo­łał się oswo­bo­dzić z uści­sku żądzy krwi.

– Za­bi­łem ich… wszyst­kich…

– Mnie nie za­bi­łeś… – ode­zwał się nagle jakiś cudem osza­la­ły Pytąg, gdy nagle tra­fił go pio­run i go usma­żył na śmierć.

– Pio­run Zeusa – Igu­ana spoj­rzał w stro­nę nieba – A więc bo­go­wie chcie­li, by tak się stało… tak… taki był los tych nik­czem­ni­ków krad­ną­cych czar­ne Py­tą­gi.

– Nie­praw­da. Nie mie­szaj w to Zeusa – Rzekł nagle jakiś nie­zna­jo­my, ale ze zna­jo­mym gło­sem – Nie uspra­wie­dli­wiaj tego lu­do­bój­stwa, za które je­steś od­po­wie­dzial­ny.

Igu­ana w jed­nej chwi­li spoj­rzał w stro­nę, z któ­rej do­cho­dzi­ły te słowa.

– A więc to Ty… Sa­la­man­drze – rzekł wi­dząc swo­je­go ro­dzo­ne­go brata – Ty je­steś za­ło­ży­cie­lem tej sekty… mo­głem się do­my­ślić. Po­wiedź mi… po­wiedź mi dla­cze­go to zro­bi­łeś ??????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! dla­cze­go !!!!!!!???? Dla­cze­go ode­bra­łeś te Py­tą­gi ich wła­ści­cie­lom??!! TY PO­TWO­ERZE !!!!????… – Darł i la­men­to­wał się Igu­ana za­wie­dzio­ny wła­sną po­sta­wą brata.

-Spo­koj­nie Igu­anie, zaraz Ci wszyst­ko wy­ja­śnię. Tak na­praw­dę to je­stem taj­nym agen­tem służb wywi….

– TY PO­TWO­RZE  !!!!!!!!!!!!!!!! – Wrza­snął nie słu­cha­jąc wy­ja­śnień (które pew­nie były kłam­stwem) i wbił bratu szczy­let w plecy, ale tak, że tra­fił nim serce i mózg, ale też wą­tro­bę i inne na­rzą­dy nie­zbęd­ne do pra­wi­dło­we­go funk­cjo­no­wa­nia or­ga­ni­zmy.  

-Ty głup­cze… jak za­wsze zbyt na­rwa­ny, by po­słu­chać do końca… cały oj­ciec i matka… – szep­nął Sa­la­man­der i wy­krwa­wił się na śmierć opła­ki­wa­ny przez brata, który nawet nie wie­dział co uczy­nił, lecz dowie się w przy­szło­ści.

 

Osta­tecz­nie sekta czar­ne­go py­tą­ga zo­sta­ła po­ko­na­na, a na cześć Igu­any wy­pra­wio­no fe­styn.

-Nich żyje nasz bo­ha­ter i wy­ba­wi­ciel – Krzy­cze­li lu­dzie a Igu­ana im ma­chał roz­ocho­co­ny, gdy nagle na ra­mie­niu jego no­we­go przy­ja­cie­la niedź­wie­dzia usia­dło ja­kieś czar­ne stwo­rze­nie.

– To… to mały pytąg – po­wie­dzia­ła bab­cia wi­dząc dłu­gie, czar­ne stwo­rze­nie z ma­ły­mi skrzy­deł­ka­mi o ku­li­stym kształ­cie.

– A więc jesz­cze ja­kieś prze­rzy­ły – rzekł Igu­ana, lecz wła­śnie w tym mo­men­cie do­stał sms, że jest po­trzeb­ny w po­bli­skim mie­ście.

– Wy­bacz­cie mi moi przy­ja­cie­le, ale muszę ucie­kać. W po­bli­skim mie­ście po­jawł się gang głę­bo­kiej mu­szel­ki i muszę tam biec i ich ura­to­wać. Do­my­ślam się, żeza wszyst­kim stoi moja sio­stra, Ka­me­le­onia. Muszę więc was opu­ścić. Rzekł i po­że­gnaw­szy się ze wszyst­ki­mi pędem ru­szył na spo­tka­nie z nową przy­go­dom.

Koniec

Komentarze

Su­per­o­wy test! Te bo­ha­te­ry twoje som bardo fajne i takie zwię­rze­co ślinę, lubię tak ich. Moc ne za­sko­czę nie w fi­na­le. I faj­nie ze ktoś w kocu za­pro­sto­wał prze­ciw do pa­la­czom bo to zuo!

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­kla fen­kju wery macz że tak po­wiem po an­giel­skie­mu :D

 

Do­kład­nie! Jebać do­pa­la­cze!

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

Pliz. Ju ar łel­kam. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Był zbyt szyb­ki nawet dla pły­nów ustro­jo­wych.

Chciał­bym zo­ba­czyć, jak sika :D

Ale co dalej?! Brat miał mu coś do po­wie­dze­nia, ale go nie wy­ruch… wy­słu­chał! Ja kce po­znać rusz­te!!!!!!111!!!!!1

Czasz­ka mówi: klak, klak, klak!

Po­cząt­ko­wy opis przy­ro­dy i zwie­rzą­tek jest prze­bo­ga­ty w szcze­gó­łach i po­ru­sza wy­obraź­nię do ży­we­go i oka­zu­je się być jed­na­ko­woż wy­ma­rzo­nym tłem do ob­ra­zu nie­za­mie­rzo­ne­go a po­ja­wio­ne­go się nagle po­je­dyn­ku na bie­ga­nie, z któ­re­go wy­ni­ka­ją dal­sze kon­se­kwen­cje, kiedy się Igu­ana do­wie­dział o Gangu. Nie będę się roz­pi­sy­wać nad sceną ba­ta­li­stycz­ną w wal­cze­niu i po­ko­ny­wa­niu, wspo­mnę tylko ze za­do­wo­le­niem, że da­jesz na­dzie­ję na dal­sze ciągi z tej hi­sto­rii nie­co­dzien­nej, wręcz bym miała nawet zda­nie, że i chyba nie z tej ziemi.

Nie mogę jed­nak nie za­smu­cić się chwi­lo­wo, Au­to­rze Bo­ro­wi­ku, kon­sta­tu­jąc że osła­bi­łeś siłę prze­ka­zu swo­je­go opo­wie­ścio­we­go wy­ra­zu, nie trosz­cząc się o czer­wo­ne wę­ży­ki co się po­fał­do­wa­ły pod co po­nie­któ­ry­mi słowy.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Jest to bar­dzo in­te­re­su­ją­cy obiekt twór­czy, który w war­stwie fabuł nie­sie bar­dzo dużo przy­gód i in­cy­den­tów.

@Re­gu­la­to­rzy – czer­wo­ne we­nrzy­ki pod sło­wa­mi pod­no­szą emo­cje pod­czas czy­ta­nia gdyż są to węr­ży­ki ja­do­wi­te.

Nieee. Jak coś jezd po­kre­ślo­ne wę szy­kiem, to to jest żar kic. Tak 1 pan w Tv po wie­dział.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Skull jęki za prze­czy­ta­nie :)

 

Pra­szam za to ze usmier­li­łem Sa­la­man­dra, ale taki był jego lose. Naj­wy­zej pu­zniej sie go wsk­se­si jak dźon snoła.

 

re­gu­la­to­rzy jęki za prze­czy­ta­nie i ze się po­do­ba­lo :)

 

homar jęki za to ze sko­men­to­wa­łeś :)

 

Co do wę­ży­ków to moja pani na pol­skim mu­wi­la, żeby na nie uwa­żac, a pan od bio­lo­gi, żąby przed ta­ko­wy­mi sper­da­lać… bo trujo :)

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

Widzę, Bo­ro­wi­ku, iżeś z oby­cza­ja­mi wę­ży­ków obe­znan. Od­no­szę jeno oso­bi­ste wra­że­nie, że Twoi pań­stwo na­uczy­cie­le chyba ra­czej nie uzgod­ni­li swo­ich sta­no­wisk w rze­czo­nym te­ma­cie wę­ży­ków.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Też tak son­dze, ale wia­do­me. Pan miał swo­je­go we­nży­ka, pani swo­je­go i zro­bi­ły sie kom­pli­ka­cje :O

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

O jake fajne!!!! Zaraz wy­sy­łam ko­smo­ma­ila na moją ro­dzin­ną pla­ne­tę rzeby po­le­cić to zna­jom­kom z ro­dzin­nej pla­ne­ty!! Kurde kon­ku­ren­cja jest jed­nak silna, wy zie­mia­nie umie­cie pisać!!!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Nie­bie­ski­_ko­smi­ta jęki za prze­czy­ta­nie :) Po­wiedz mnie, a z ja­kiej Ty je­steś pla­ne­ty?

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

@Re­gu­la­to­rzy – czer­wo­ne we­nrzy­ki pod sło­wa­mi pod­no­szą emo­cje pod­czas czy­ta­nia gdyż są to węr­ży­ki ja­do­wi­te.

Nie wy­strze­głam Cię Ho­ma­rze wprzó­dy, nie­za­wod­nie przez rze­czo­ne wę­ży­ki. A ja­do­wi­te one jakby istot­nie, bo chyba mi pod­ja­dły tro­chę oczy i dla­te­gom nie wy­pa­trzy­łam Cię.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Moja plan­tea to UB-788, co wy­ja­śniam w swoim zresz­tą tek­ście na ten ko­kurs, a z tymi wę­ży­ka­mi to jakaś grub­sza akcja bo jest ich pełno wszen­dzie!

Precz z sy­gna­tur­ka­mi.

Muszę kie­dyś tam po­le­cieć :)

 

PS: Ej, czy tu serio są ja­kieś wę­ży­ki, któ­rych nie widzę? Bo wasze ko­men­ta­rze su­ge­ru­ją, że tak xD

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

Po­ho­wa­ły się szpet­ne płazy! Oooo, wła­śnie widzę jed­ne­go! i Dru­gie­go!!!!!

Ratuj się kto może, kryja się pod li­te­ra­mi!!! I jesz­cze jeden!!!!!!!!!!! Giń, prze­pad­nij!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Czasz­ka mówi: klak, klak, klak!

onie­ee uciekł mi ko­men­tarz a w nim było durzo mą­drych rze­czy :( :(

 

Wsu­mie nie po­win­nam Cię chwa­lić bo prze­gram ale mi się po­do­ba­ło zwłasz­cza te zda­nia nie­prze­cię­te­nej urody i wie­liie­go uroku o pręd­kim i szyp­kim Igu­anie, co pobił re­kord szyb kości , a nikt tego nie wi­dział :( :( 

A póź­niej miał super przy­go­dę i po­win­na być o tym książ­ka bo to rzad­kiej urody hi­sto­ria.

 

„‬Czło­wiek, który po­tra­fi dru­zgo­tać ilu­zje jest za­ra­zem be­stią i po­wo­dzią. Ilu­zje są tym dla duszy, czym at­mos­fe­ra dla pla­ne­ty." - V. Woolf

Rossa jęki za prze­czy­ta­nie i żesię po­do­ba­ło :)

 

Ksiąz­ki ra­czej nie bęzie ale my­śla­łem nad to­mi­kiem wier­szy o Igu­anie i jego pszy­ja­cie­lu niedź­wie­dzi i babci jego pszy­ja­cie­la niedź­wie­dzia.

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

Duzo mi ra­do­ści przy­niósł ten ka­wa­łek hard­ko­ro­wej przy­go­dy. Nor­mal­nie nie mo­głem się ode­rwać i ru­chać, tak mnie przy­gwoź­dził do ekra­na ten epos pro­zom. Masz ta­lent Bo­ro­wik, masz ta­lent. Taka gra­fa­ma­nia to jest na po­zio­mie nie­się­gal­nym dla nor­mal­nych ama­to­rów pió­rek. Czeba być GRA­FO­AMA­NEM przez duże dżi żeby tak na­ba­zgro­lić ta­kie­go super tek­ścio­ra.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

mr.maras jęki za prze­czy­ta­nie :)

 

Bar­dzo duzom rad ość spra­wił mnie twój ko­men­tarz, ale… nie wiem się czy smu­cić, czy we­se­lić tym, żem do­pie­ro za gra­fo­ma­nie zo­stał do­ce­nio­ny :D

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

Nowa Fantastyka