- Opowiadanie: Borowik - Iguana

Iguana

Witam szczególnie państwo. Czytałem niektóre teksty na grafomani i chcem powiedzieć, że zauważyłem iż wiele z nich doczekało się publikacji. Nie chcę nic mówić takiego, ale moje opowiadanie nie tylko zostało wydane i zredagowane, ale i zostało nominowane do literackiej nagrody Oskara i Nobla równocześnie. Nie zdziwcie się więc, jeśli potęga mego tworu was przerośnie.

 

Recenzje jakich doczekało się opowiadanie:

 

Papież Pius 86: Nie Alfą i omegą jest to dzieło, lecz gammą!

 

Królowa Francyji Barbara 45: Czytałam to opowiadanie z mężem i.... bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla bla... bardzo mi się podobało.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Iguana

Część pierwsza:

„Kto jest nieprzeciętny ten nieprzeciętnie i umiejętnie używać może swoich umiejętności.”

 

Gdy Iguana dotarł do miasta BurdelI, słońce zaczynało właśnie świtać na jasnym nieboskłonie. Ptaki ćwierkały, owce i krowy muczały, a w dali słychać było dudnienie sów. Ogólnie świat zdawał się być nieprzeciętnie zwyczajny, normalny i nadludzko spokojny. Nawet wody rzeczne i jeziorne zdawały się skamienieć i się nieruchać. Rośliny też, jakby inaczej poruszały się pod naporem wiatru… tak bardziej statycznie. Mrówki, motyle, żuki gnojarze, a nawet piękne, jak na tę porę roku dżownice swoim niecodziennym, a nawet nietygodniowym zachowaniem, od razu a nawet można by rzec momentalnie, co do joty, upewniły Iguanę, co do tego, że coś jest nie tak jak powinno być.

– Coś jest nie tak – powiedział zaintrygowany otaczającą go rzeczywistością Iguana i niczym błyskawica rzucił się w duł po stromym zboczu, by nie dać się przez nieumyślność dać zauważyć mieszkańcom pobliskiego miasta, do którego zmierzał. Dzięki swoim nieziemsko i nieludzko prędkim nogą udało mu się dotrzeć do południowo-zachodnio-wschodniej bramy w zaledwie 76 sekund, co stanowiło rekord, o którym nikt nigdy nie usłyszy, bo nikt go nie widział, jak biegł.

„Jestem prendki” pomyślał Iguana „Jestem bardzo prendk i szybki jak nie wiem,co… nikt mnie nie prześcignie” pomyślał ponownie, gdy nagle, ktoś go prześcignął. To nie było normalne i Iguana dobrze o tym wiedział… wiedział, że ten kto go prześcignął musi być na dopalaczach, bo Iguana sam na takowych był. Ale Iguana był na naturalnych, bez żadnych konwersantów, bo takie były dobre i okej, ale tamtem, co go prześcignął musiał być na sztucznych, bo pozostawiał po sobie niebywały, jak na coś bywałego, smród.

– Co za smród – powiedział zniesmaczony smrodem i odorem jednocześnie Iguana, gdy nagle ten, co go prześcignął się zatrzymał i … nagle zaczął się cofać do tyły.

– Co Ty powiedziałeś! – wrzasnął na Iguanę nieznajomy, który wyglądał jak niedźwiedź o futrze rodem z Szekspirowskiego lasu. Był gruby i otyły, a jego oczy paliły się gniewem piekielnym jak u szatana nie z tej ziemi. Widać było, że jest mieszkańcem tutejszego miasta.

– Śmierdzisz – odparł Iguna – Jebie od Ciebie, szanowny kolego, gównem i to takim zrobionym na świeżo. Widać, że jesteś na sztucznych dopalaczach, a to jest żałosne i brzydzę się tobą.

– Ja tobą też się brzydzę! – odparł niedźwiedź, ale nie powiedział już dlaczego. Pewnie po prostu sam nie wiedział a słowa jego miały być po prostu jego żałosną obroną przed ostrym językiem Iguany, który był miżrzczem ripostowym. – Tutaj – odparł ponownie niedźwiedź – wszyscy jadą na dopalaczach, nie tylko ja. Widać, że jesteś tutaj nowy i nic nie wiesz. Bo co może wiedzieć nowy w nowym miejscu, He – Zaśmiał się niecodziennie.

– Dużo wiem – odparł Iguana ze spokojem skały i natchnieniem ducha – na przykład wiem, że w tym mieście jest szajka zajmująca się produkcją lewych dopalaczy.

– Co!!!!! – Niedźwiedź znieruchał i z niecodziennym i nagłym niepokojem obserwował sprawdzę swojego zdziwienia – Skąd to wiesz, skąd obcy ma takiego dokładne informacje?

– Ha, ha – Zaśmiał się szyderczo Iguana – Bom ja jestem Iguana Le’Parówa!

– Na moje suty! Iguana? Ten sławny gad, który likwiduje grupy przestępczo– mafijne na terenie całego kontynentu?!!??!

– Tak… widzę, żeś słyszał o mnie

– Oczywiście, że słyszałem, wszyscy mieszczańscy miasta słyszeli. Szef miejscowej sekty produkującej dla nas dopalacze, poedział, że jeśli Cię ktoś obaczy to ma go zaraz zawiadomić.

-I co – Iguana przybrał pozę takiego, co go nic nie rucha – Nakablujesz na mnie, przyjacielu?

– Oczywistym jest, że nie – Niedźwiedź zmieszał się jak śmietana w kawie – Moja babcia mówiła że tylko Ty nam mżesz pomóc pokonać sektę „Czarnego Pytąga”

– Ah tak… Czarny Pytąg… słyszałem o nich. Podobno zajmują się wyrabianiem dopalaczy z czarnych Pytągów. Najbardziej lubią kiedy są długie i grube i…

– Tak, masz rację, ale proszę Cię… nie mów już o tym więcej. Mojemu przyjacielowi z Afryki ostatnio odebrali Pytąga, bo miał dużego i nie mogli się opszeć.

– Rozumiem… więc nie będę więcej podnosić tego niekomfortowego tematu. Prowadź mnie lepiej do miasta, albo lepiej do swojej babci. Coś czuję, że może nam pomóc.

 

Część dróga:

„ Każdy kto zwycięża jest zwyciężcą, a ten który ponosi porażkę jest porażką”

 

Babcia niedźwiedzia bardzo pomogła Iguanie. To dzięki niej dowiedział się o wszystkich słabych i mocnych stronach sekty, która według zdobytych przez niego informacji, danych oraz rad, już od tygodnia gnieździła się w tym przytulnym i niecodziennym mieście. Iguana jako, że był spryciażem i niewyobrażalnym geniuszem w swej prostocie, od razu zorientował się jaki plan wprowadzić w życie, aby pozbyć się sekty „czarnego Pytąga”. Myślał, że to będzie byłka z masłem i takoż mu się zdawało… aż do niespodziewanej chwili w pewnym momencie ( ukrytym w tym tu sakramencie… przepraszam, ale mi się zajebiście zrymowało, czytajcie dalej) gdy doszło do konfrontacji z wrogiem. Była krucza noc. Księżyc świecił niczym korale w świetle księżyca, a gwiazdy migotały jak gwiazdy odbijające się w odbiciu wodnym. Iguana bez problemu obezwładnił pierwszych napotkanych nieprzyjaciół. Zrobił to bardzo szybko, ale tylko dlatego, że to byli najsłabsi z najsłabszych i tacy zawsze, padają, po, łan szocie.  Ich posoka trysnęła, ale niedosięgła czarnego kombinezonu Iguany. O nie. Był zbyt szybki nawet dla płynów ustrojowych. Zadowolony ze swojej zręczności i ponadprzeciętnej i nieprzecięntej inteligencji podłożył pod drzwiami jedną z Kiku zrobionych przez siebie wcześniej w domu babci bomb i ruszył do środka.

Drzwi pisnęły, ale na szczęście żaden z obecnych w środku Pytągów się nie zorientował o obecności nieznanego gościa. Iguana ukrył się pośród cieniu, tak, że go nikt nie widział i nie słyszał. Wiedział bowiem co robi i zaczął obserwować.

Naprzeciwko, na ścianie wisiał herb sekty. Wielki, olbrzymi, monstrualny, czarny jak węgiel Pytąg, a tuż pod nim dwa koła, jak kule armatnie, oznaczające… wszyscy wiedzieli, co oznaczają. Pod tym wszystkim zaś znajdowało się laboratorium, w którym seksiarze produkowali dopalacze używając do tego specjalnych maści, ziół, proszków oraz… biednych pytągów, których właściciele bardzo teraz cierpieli. Iguana bardzo chiał wymierzyć Siesickim potworom sprawiedliwość, lecz było ich wielu. Dziesiątki, a nawet i setki… ale Iguana był dzielny i się nie bał. Wiedział, że dobro zawsze zwycięża więc wyskoczył ze swojej pułapki i upadł na kilku wrogów, zabijając ich tym samym.

– Co tu się dzieje… straże ! – Wrzasnął nagle jeden z Pytągów, lecz już po chwili Iguana zasadził mu dwa soczyste i chrupiące kopniaki i potylicę a następnie wykonał korkociąg na jego prawej i jego lewej ręce, tak ,że je od razu połamał i zwichnął. Nagle jednak, gdy skończył już zabawę z tamtym otoczyła go cała grupa. Wszyscy z maskami na twarzah i z drewnianymi pałkami w rękach i dłoniach.

– A więc chcecie, ze mną potańczyć – zaśmiał się paskudnie, ale i pięknie zarazem Iguana – A więc chcecie, żebym wam zrobił korkociąg za te wszystkie biedne Pytągi leżące na tamtych – Tutaj wskazał palcem – stołach? A więc dobrze… tańczymy! Zrobię wam takiego poloneza, że wam lewe i prawe nogi odpadną! – Wrzasnął w bitewnym szale Iguana i rzucił się na zdezorientowanych przeciwników. Kości trzaskały, krew tryskała, oderwane członki latały w powietrzu, lecz Iguana nie przestawał. Masakrował wszystkich i wszystko, miażdżył i dusził, skręcał i prostował, łamał i nastawiał, by potem znowu złamać. Był jak opętany demon i dopiero, kiedy zabił wszystkich zdołał się oswobodzić z uścisku żądzy krwi.

– Zabiłem ich… wszystkich…

– Mnie nie zabiłeś… – odezwał się nagle jakiś cudem oszalały Pytąg, gdy nagle trafił go piorun i go usmażył na śmierć.

– Piorun Zeusa – Iguana spojrzał w stronę nieba – A więc bogowie chcieli, by tak się stało… tak… taki był los tych nikczemników kradnących czarne Pytągi.

– Nieprawda. Nie mieszaj w to Zeusa – Rzekł nagle jakiś nieznajomy, ale ze znajomym głosem – Nie usprawiedliwiaj tego ludobójstwa, za które jesteś odpowiedzialny.

Iguana w jednej chwili spojrzał w stronę, z której dochodziły te słowa.

– A więc to Ty… Salamandrze – rzekł widząc swojego rodzonego brata – Ty jesteś założycielem tej sekty… mogłem się domyślić. Powiedź mi… powiedź mi dlaczego to zrobiłeś ??????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! dlaczego !!!!!!!???? Dlaczego odebrałeś te Pytągi ich właścicielom??!! TY POTWOERZE !!!!????… – Darł i lamentował się Iguana zawiedziony własną postawą brata.

-Spokojnie Iguanie, zaraz Ci wszystko wyjaśnię. Tak naprawdę to jestem tajnym agentem służb wywi….

– TY POTWORZE  !!!!!!!!!!!!!!!! – Wrzasnął nie słuchając wyjaśnień (które pewnie były kłamstwem) i wbił bratu szczylet w plecy, ale tak, że trafił nim serce i mózg, ale też wątrobę i inne narządy niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmy.  

-Ty głupcze… jak zawsze zbyt narwany, by posłuchać do końca… cały ojciec i matka… – szepnął Salamander i wykrwawił się na śmierć opłakiwany przez brata, który nawet nie wiedział co uczynił, lecz dowie się w przyszłości.

 

Ostatecznie sekta czarnego pytąga została pokonana, a na cześć Iguany wyprawiono festyn.

-Nich żyje nasz bohater i wybawiciel – Krzyczeli ludzie a Iguana im machał rozochocony, gdy nagle na ramieniu jego nowego przyjaciela niedźwiedzia usiadło jakieś czarne stworzenie.

– To… to mały pytąg – powiedziała babcia widząc długie, czarne stworzenie z małymi skrzydełkami o kulistym kształcie.

– A więc jeszcze jakieś przerzyły – rzekł Iguana, lecz właśnie w tym momencie dostał sms, że jest potrzebny w pobliskim mieście.

– Wybaczcie mi moi przyjaciele, ale muszę uciekać. W pobliskim mieście pojawł się gang głębokiej muszelki i muszę tam biec i ich uratować. Domyślam się, żeza wszystkim stoi moja siostra, Kameleonia. Muszę więc was opuścić. Rzekł i pożegnawszy się ze wszystkimi pędem ruszył na spotkanie z nową przygodom.

Koniec

Komentarze

Superowy test! Te bohatery twoje som bardo fajne i takie zwięrzeco ślinę, lubię tak ich. Moc ne zaskoczę nie w finale. I fajnie ze ktoś w kocu zaprostował przeciw do palaczom bo to zuo!

Babska logika rządzi!

Finkla fenkju wery macz że tak powiem po angielskiemu :D

 

Dokładnie! Jebać dopalacze!

Kiedyś dostanę Nobla.

Pliz. Ju ar łelkam. :-)

Babska logika rządzi!

Był zbyt szybki nawet dla płynów ustrojowych.

Chciałbym zobaczyć, jak sika :D

Ale co dalej?! Brat miał mu coś do powiedzenia, ale go nie wyruch… wysłuchał! Ja kce poznać ruszte!!!!!!111!!!!!1

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

Początkowy opis przyrody i zwierzątek jest przebogaty w szczegółach i porusza wyobraźnię do żywego i okazuje się być jednakowoż wymarzonym tłem do obrazu niezamierzonego a pojawionego się nagle pojedynku na bieganie, z którego wynikają dalsze konsekwencje, kiedy się Iguana dowiedział o Gangu. Nie będę się rozpisywać nad sceną batalistyczną w walczeniu i pokonywaniu, wspomnę tylko ze zadowoleniem, że dajesz nadzieję na dalsze ciągi z tej historii niecodziennej, wręcz bym miała nawet zdanie, że i chyba nie z tej ziemi.

Nie mogę jednak nie zasmucić się chwilowo, Autorze Borowiku, konstatując że osłabiłeś siłę przekazu swojego opowieściowego wyrazu, nie troszcząc się o czerwone wężyki co się pofałdowały pod co poniektórymi słowy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jest to bardzo interesujący obiekt twórczy, który w warstwie fabuł niesie bardzo dużo przygód i incydentów.

@Regulatorzy – czerwone wenrzyki pod słowami podnoszą emocje podczas czytania gdyż są to węrżyki jadowite.

Nieee. Jak coś jezd pokreślone wę szykiem, to to jest żar kic. Tak 1 pan w Tv po wiedział.

Babska logika rządzi!

Skull jęki za przeczytanie :)

 

Praszam za to ze usmierliłem Salamandra, ale taki był jego lose. Najwyzej puzniej sie go wsksesi jak dźon snoła.

 

regulatorzy jęki za przeczytanie i ze się podobalo :)

 

homar jęki za to ze skomentowałeś :)

 

Co do wężyków to moja pani na polskim muwila, żeby na nie uważac, a pan od biologi, żąby przed takowymi sperdalać… bo trujo :)

Kiedyś dostanę Nobla.

Widzę, Borowiku, iżeś z obyczajami wężyków obeznan. Odnoszę jeno osobiste wrażenie, że Twoi państwo nauczyciele chyba raczej nie uzgodnili swoich stanowisk w rzeczonym temacie wężyków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Też tak sondze, ale wiadome. Pan miał swojego wenżyka, pani swojego i zrobiły sie komplikacje :O

Kiedyś dostanę Nobla.

O jake fajne!!!! Zaraz wysyłam kosmomaila na moją rodzinną planetę rzeby polecić to znajomkom z rodzinnej planety!! Kurde konkurencja jest jednak silna, wy ziemianie umiecie pisać!!!

Precz z sygnaturkami.

Niebieski_kosmita jęki za przeczytanie :) Powiedz mnie, a z jakiej Ty jesteś planety?

Kiedyś dostanę Nobla.

@Regulatorzy – czerwone wenrzyki pod słowami podnoszą emocje podczas czytania gdyż są to węrżyki jadowite.

Nie wystrzegłam Cię Homarze wprzódy, niezawodnie przez rzeczone wężyki. A jadowite one jakby istotnie, bo chyba mi podjadły trochę oczy i dlategom nie wypatrzyłam Cię.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Moja plantea to UB-788, co wyjaśniam w swoim zresztą tekście na ten kokurs, a z tymi wężykami to jakaś grubsza akcja bo jest ich pełno wszendzie!

Precz z sygnaturkami.

Muszę kiedyś tam polecieć :)

 

PS: Ej, czy tu serio są jakieś wężyki, których nie widzę? Bo wasze komentarze sugerują, że tak xD

Kiedyś dostanę Nobla.

Pohowały się szpetne płazy! Oooo, właśnie widzę jednego! i Drugiego!!!!!

Ratuj się kto może, kryja się pod literami!!! I jeszcze jeden!!!!!!!!!!! Giń, przepadnij!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Czaszka mówi: klak, klak, klak!

onieee uciekł mi komentarz a w nim było durzo mądrych rzeczy :( :(

 

Wsumie nie powinnam Cię chwalić bo przegram ale mi się podobało zwłaszcza te zdania nieprzeciętenej urody i wieliiego uroku o prędkim i szypkim Iguanie, co pobił rekord szyb kości , a nikt tego nie widział :( :( 

A później miał super przygodę i powinna być o tym książka bo to rzadkiej urody historia.

 

Rossa jęki za przeczytanie i żesię podobało :)

 

Ksiązki raczej nie bęzie ale myślałem nad tomikiem wierszy o Iguanie i jego pszyjacielu niedźwiedzi i babci jego pszyjaciela niedźwiedzia.

Kiedyś dostanę Nobla.

Duzo mi radości przyniósł ten kawałek hardkorowej przygody. Normalnie nie mogłem się oderwać i ruchać, tak mnie przygwoździł do ekrana ten epos prozom. Masz talent Borowik, masz talent. Taka grafamania to jest na poziomie niesięgalnym dla normalnych amatorów piórek. Czeba być GRAFOAMANEM przez duże dżi żeby tak nabazgrolić takiego super tekściora.

Po przeczytaniu spalić monitor.

mr.maras jęki za przeczytanie :)

 

Bardzo duzom rad ość sprawił mnie twój komentarz, ale… nie wiem się czy smucić, czy weselić tym, żem dopiero za grafomanie został doceniony :D

Kiedyś dostanę Nobla.

Nowa Fantastyka