- Opowiadanie: kerszi - Smutne życie hejtera

Smutne życie hejtera

Opo­wia­da­nie na­pi­sa­łem w paź­dzier­ni­ku w 2016 roku, kiedy z hej­tem spo­ty­ka­łem się prak­tycz­nie co­dzien­nie. Na obec­ne czasy (2018 rok) mało się zmie­ni­ło.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Smutne życie hejtera

Miał na imię Jacek, ale wolał jak na niego mó­wio­no “Wiel­ki Jacek”. “Wolał to” – wręcz to mało po­wie­dzia­ne, on po pro­stu wy­mu­szał by tak mó­wio­no. Był kie­row­ni­kiem w “PKÓ-WB” czyli “Pol­ska Kasa Ój­dzie – Wiel­ki Bank” w małej wio­sce w wo­je­wódz­twie pod­la­skim. Ro­dzi­nie mówił, że pra­cu­je w PKO BP w War­sza­wie jako pre­zes.

Jeź­dził zde­ze­lo­wa­ną dwu­dzie­sto­let­nią mazdą 322. Miał ł tak wspa­nia­ły sa­mo­chód, że z wie­kiem zy­ski­wał war­tość. W sumie to była tylko jego su­biek­tyw­na opi­nia.

Jacek był je­dy­na­kiem. W li­ceum wy­róż­niał się do­bry­mi oce­na­mi, naj­lep­szy w szko­le, jeź­dził nawet na olim­pia­dy z któ­rych przy­wo­ził na­gro­dy, przy tym po­moc­ny i ko­le­żeń­ski. Pew­ne­go je­sien­ne­go dnia w trze­ciej kla­sie li­ceum przy­szła nowa uczen­ni­ca Da­nu­ta. Przez nią życie Jacka dia­me­tral­nie się zmie­ni­ło. Nie dość, że ładna to jesz­cze śmia­ła mieć lep­szą śred­nią ocen od niego. Rów­niut­ką sześć i zero!!! Świat Jacka się za­ła­mał, bo on miał tylko pięć i dzie­więć dzie­sią­tych. Za­zna­jo­miw­szy się z tym wku­rzo­ny wró­cił do domu i żeby się od­stre­so­wać włą­czył znaną kom­pu­te­ro­wą strze­lan­kę “Call of Duty”.

Prze­szedł tryb sin­gle w parę go­dzin w naj­trud­niej­szym try­bie, co było wy­śmie­ni­tym wy­ni­kiem, ale czuł się nie­do­war­to­ścio­wa­ny, było mu źle. Za­rzu­cił więc opcję mul­ti­play­er i za­czął wy­bi­jać kom­pu­te­ro­wych lesz­czy, wy­zy­wa­jąc ich przez mi­kro­fon. Nie miał dla nich li­to­ści. Po trzech go­dzi­nach czuł się coraz le­piej. Miał już swój cel ży­cio­wy. Zo­sta­nie hej­te­rem.

Na­stęp­ne­go dnia nie po­szedł do szko­ły, skoro był od niego ktoś lep­szy, to nie miał po co się uczyć. Za­miast tego wstał o szó­stej rano i za­czął swój pierw­szy w życiu pa­mięt­ny hejt.

Hej­to­wał na forum in­ter­ne­to­wym po­li­ty­ków ze wszyst­kich opcji. Wy­zy­wał ich od Żydów, ma­so­nów, Mu­rzy­nów, ko­mu­ni­stów, “pseu­do­ko­mu­chów”. Nie ważne kto był u niego na ce­low­ni­ku, ważne było dla Jacka, żeby tej oso­bie do­wa­lić, ob­ra­zić, wy­zwać ją. Nie szczę­dził matki, dziad­ka, pra­dziad­ka ani dzie­ci ata­ko­wa­nej ofia­ry. Po szes­na­stu go­dzi­nach hejtu ledwo wi­dział na oczy, palce mu zdrę­twia­ły, w ustach za­schło. Nie wi­dział już co pisze, więc za­czął przez po­mył­kę hej­to­wać sa­me­go sie­bie.

O trze­ciej nad ranem za­snął przy kom­pu­te­rze. Ude­rza­jąc głową w kla­wia­tu­rę przy­pad­kiem wci­snął przy­cisk "e". Na ekra­nie po­ja­wił się ciąg liter, po go­dzi­nie było ich już dzie­siąt­ki ty­się­cy. Prze­krę­cił głowę na kla­wia­tu­rze. To skut­ko­wa­ło, że pra­wym uchem wci­snął "enter". Całe forum padło. Pro­gra­mi­ści pi­szą­cy kod do forum nie prze­wi­dzie­li, że ktoś może wpi­sać tyle zna­ków. Nie­ste­ty Jacek spał i nie wi­dział swo­je­go suk­ce­su. Nie wie­dział rów­nież, że póź­niej zwol­nio­no ad­mi­nów od­po­wie­dzial­nych za to. Gdyby wie­dział, ucie­szył­by się. Obu­dził się o szó­stej rano.

Forum nie dzia­ła­ło i nie zo­ba­czył re­ak­cji na swoje hejty. Trud­no – po­my­ślał. Prze­szedł na inny ser­wis, żeby hej­to­wać…

Ty­dzień hejtu do­brze wpły­nę­ło na jego ego. Ale to mu nie wy­star­czy­ło. Chciał się ze­mścić na Da­nu­cie za to, że miała lep­szą śred­nią od niego. Idąc do szko­ły, my­ślał jak ją zgno­ić. Wcho­dząc do klasy już wie­dział. Wła­mał się na jej konto FB, zro­bił z Da­nu­ty les­bij­kę i do tego fe­mi­nist­kę.

Po­za­pi­sy­wał ją na różne “fan­pej­dże”. Dziew­czy­na cią­gle się ucząc, żeby mieć te 6.0, rzad­ko sie­dzia­ła na in­ter­ne­cie, więc nie wi­dzia­ła wy­bry­ków Jacka.

Jed­nak za­cho­wa­nie paru osób wska­zy­wa­ły, że coś jest nie tak. Za­uwa­ży­ła, że nie­któ­re dziew­czy­ny się do niej w dziw­ny spo­sób przy­mi­la­ły. Nie za bar­dzo wie­dzia­ła o co cho­dzi. Ty­dzień póź­niej do­wie­dzia­ła się od nich, że jest les­bij­ką. Za­ła­ma­ła się. Jej śred­nia spa­dła do pię­ciu i sied­miu dzie­sią­tych. Jac­ko­wi to wy­star­czy­ło, był wnie­bo­wzię­ty. Znowu był naj­lep­szy. “Wiel­ki Jacek” wró­cił.

Skoń­czył li­ceum, oczy­wi­ście z naj­lep­szy­mi oce­na­mi.

Co ty­dzień wra­cał do domu z "Wiel­kiej War­sza­wy" jak to wszyst­kim mówił. Czuł się w swo­jej wio­sce panem i wy­ko­rzy­sty­wał to nie­mi­ło­sier­nie. Prze­jeż­dżał na czer­wo­nym świe­tle, prze­kra­czał pręd­kość. Po­li­cja z tym nic nie mogła zro­bić. Prze­cież to jest “Wiel­ki Jacek”, jest pre­ze­sem PKO, a oni ta­kich nie ru­sza­ją.

– Nic nie po­ra­dzi­my – mó­wi­li po­li­cjan­ci na skar­gi oby­wa­te­li.

Robił rund­kę po oko­li­cy i osten­ta­cyj­nie prze­je­chał dwa razy na czer­wo­nym świe­tle jadąc sto osiem­dzie­siąt ki­lo­me­trów na go­dzi­nę. W tym cza­sie jego sze­fo­wa za­dzwo­ni­ła. Oczy­wi­ście ode­brał te­le­fon pod­czas jazdy, prze­cież on mógł wszyst­ko.

Sze­fo­wa śmia­ła mu wy­tknąć, że nie po­sta­wił prze­cin­ka w dru­gim zda­niu w ra­por­cie na stro­nie www. Jak mogła! To nie praw­da. Chciał to spraw­dzić. Do domu miał nie­da­le­ko. Przy­spie­szył jesz­cze.

Wy­siadł­szy z sa­mo­cho­du, Jacek wbiegł do domu, włą­czył kom­pu­ter i rze­czy­wi­ście. Na stro­nie banku w tym fe­ral­nym ra­por­cie nie było prze­cin­ka.

To nie­moż­li­we, że prze­oczył, on jest nie­omyl­ny, to ta krowa mu­sia­ła usu­nąć prze­ci­nek i za­mie­szać na stro­nie. Prze­cież on się nie mógł po­my­lić.

Je­stem nie­omyl­ny, je­stem wiel­ki – wma­wiał sobie cały czas. – To ona, to ona, to ta krowa to zro­bi­ła.

Za­czął szy­ko­wać ze­mstę na Da­nu­cie. Tak, macie rację to ta sama Da­nu­ta, która pra­wie znisz­czy­ła jego re­pu­ta­cję. Tym razem we­dług Jacka znowu chcia­ła go po­grą­żyć.

Całą noc nie spał. Hej­to­wa­nie pre­zy­den­tów i pre­mie­rów nie da­wa­ło mu ra­do­ści, ani też nie po­zwo­li­ło za­po­mnieć o Da­nu­cie. Mu­siał jakoś się ze­mścić na tej "kro­wie", która zszar­ga­ła we­dług niego jego opi­nię. Włam na konto nie za­spo­ko­iło­by jego am­bi­cji. Mu­siał wy­my­ślić coś no­we­go, moc­niej­sze­go. Coś mrocz­ne­go.

O trze­ciej rano wy­ru­szył sa­mo­cho­dem do Da­nu­ty. Jadąc polną drogą zo­ba­czył bieg prze­ła­jo­wy na­gich ko­biet przez błoto. Przy­sta­nął na chwi­lę i wy­siadł.

Dziew­czy­ny były całe w bło­cie, a że było ciem­no, to nie od­róż­niał bia­łych ko­biet od czar­nych, wszyst­kie były ciem­ne. Być może Da­nu­ta też tam bie­gnie? Pod­szedł z ręcz­ni­kiem do pierw­szej bie­gną­cej na prze­dzie. Podał jej ręcz­nik, ale dziew­czy­na nie wzię­ła go. Zła­ma­ła­by re­gu­la­min. Całą trasę trze­ba było prze­biec w bło­cie bez ja­kiej­kol­wiek po­mo­cy.

Grupa ko­biet znik­nę­ła Jac­ko­wi z wi­do­ku. Da­nu­ty tam nie było. Mu­sia­ła być w domu i spać. Jak przy­sta­ło na dy­rek­tor­kę banku, miesz­ka­ła w wy­so­kiej willi. Z przo­du bu­dyn­ku był zaś basen. Drze­wa za­sła­nia­ły numer domu, ale wie­dział że to na pewno tu. On się nigdy nie mylił. Na po­dwór­ku wście­kle uja­da­ły psy, ale Jacek miał na nie spo­sób. Wie­dział, że wy­star­czy, że wej­dzie, a pie­ski wy­czu­wa­jąc “Wiel­kie­go Jacka” od razu skulą ogon. Tak się o dziwo stało, ale nie z po­wo­du "Wiel­kie­go Jacka”, a niedź­wie­dzia który wła­śnie wy­szedł z lasu. Jacek go nie wi­dział. Wszedł na ganek.

Drzwi były otwar­te. Wszedł na pierw­sze pię­tro. Da­nu­ta spała ze swoją dziew­czy­ną Iwoną. Tak, to przez in­try­gi Jacka zo­sta­ła les­bij­ką, i o dziwo to wła­śnie dzię­ki temu zo­sta­ła dy­rek­tor­ką. W po­ko­ju był włą­czo­ny te­le­wi­zor. Le­cia­ła wła­śnie hi­sto­ria o trzech niedź­wie­dziach, które za­cza­ja­ły się na tu­ry­stów przy głów­nych szczy­tach w Be­ski­dach, ło­mo­ta­ły ich bejs­bo­la­mi. Tu­ry­ści tur­la­li się po bło­cie aż na sam dół, a na­stęp­nie inna grupa mi­siów wio­zła nie­przy­tom­nych ludzi na tacz­kach dla swo­ich po­ciech. Oczy­wi­ście celem kon­sump­cji. Ty­po­wy Hor­ror klasy c.

Jacek prze­niósł Iwonę, dziew­czy­nę Da­nu­ty do dru­gie­go po­ko­ju. Wró­cił do samej Da­nu­ty. Za­pa­lił świa­tło, włą­czył ka­me­rę, którą wziął z domu i za­brał się za Da­nu­tę. Da­nu­ta ję­cza­ła i wyła, ale nie obu­dzi­ła się. Iwona śpiąc w dru­gim po­ko­ju tego nie sły­sza­ła, bo na po­dwór­ku psy uja­da­ły na niedź­wie­dzia, który wcze­śniej szedł za Jac­kiem. Miś bał się wejść do domu. Wi­docz­nie dziew­czy­ny były przy­zwy­cza­jo­ne do cią­głe­go ja­zgo­tu, więc całą noc spały.

Na­stęp­ne­go dnia Da­nu­ta w pracy otwo­rzy­ła za­łącz­nik z fil­mem, który Jacek z nią na­grał. Treść listu brzmia­ła "Je­że­li nie zrzek­niesz się funk­cji dy­rek­to­ra i nie awan­su­jesz mnie na to miej­sce, ten film trafi na forum les­bij­skie. Wszy­scy się do­wie­dzą że je­steś he­te­ro a to zszar­ga twoją re­pu­ta­cję". Na samym dole du­ży­mi li­te­ra­mi był pod­pis “Wiel­ki Jacek”.

Jacek zo­stał dy­rek­to­rem. Da­nu­ta zaś prze­nio­sła się do in­ne­go banku. Po pew­nym cza­sie awan­so­wa­ła na dy­rek­tor­kę. Póź­niej wy­ku­pi­ła bank za­rzą­dza­ny przez Jacka, za gro­sze. Jacka wy­wa­li­ła. Nie­jed­ną firmę przez “nie­omyl­ne” za­rzą­dza­nie do­pro­wa­dził do ban­kruc­twa.

Hej­ter po­stra­dał zmy­sły. Tra­fił do szpi­ta­la, w któ­rym zo­stał sam do końca życia. Nikt ani razu nie od­wie­dził “Wiel­kie­go Jacka”.

 

Koniec

Komentarze

Więc tak… po­czą­tek wy­da­wał mi się nawet nor­mal­ny, ale gdy do­sze­dłem do po­ło­wy, to ten ab­surd, do­słow­nie, mnie wal­nął. Wy­da­je mi się, że po­dob­ne tek­sty można zna­leźć w kon­kur­sie na gra­fo­ma­nię, z tym, że tam w opo­wia­da­niach wy­stę­pu­je wię­cej błę­dów gra­ma­tycz­nych i in­ter­punk­cyj­nych. Nie wiem, jak inni ode­bra­li ten tekst, ale we­dług mnie to zwy­kła hi­sto­ryj­ka stwo­rzo­na w celu roz­śmie­sze­nia czy­tel­ni­ka, w do­dat­ku na­pi­sa­na chyba na ko­la­nie. Nie wiem, może znaj­dą się ama­to­rzy po­dob­nych opo­wia­stek, któ­rym hi­sto­ria Jacka, opi­sa­na w taki spo­sób, przy­pad­nie do gustu.

Po­zdra­wiam, Bo­ro­wi­czek :)

Kie­dyś do­sta­nę Nobla.

No ab­surd jak ab­surd ale ele­men­tu fan­ta­stycz­ne­go jakoś zbra­kło ;-)

Poza tym, nie ru­szy­lo.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Fak­tycz­nie, smut­ne jest życie hej­te­ra.

I ja nie bar­dzo widzę ele­ment fan­ta­stycz­ny. Sam ab­surd to za mało.

In­ter­punk­cja ku­le­je.

Rów­niut­ką 6.0!!!

W pol­skim se­pa­ra­to­rem dzie­sięt­nym jest prze­ci­nek. A w ogóle to chyba le­piej za­pi­sać to słow­nie. Bez­piecz­niej.

miesz­ka­ła w wy­so­kiej willi oto­czo­nej ba­se­nem,

Czyli fosą? Most zwo­dzo­ny też miała? ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję za uwagi. Sześć zero, jakoś jest zro­zu­mia­łe, ale jak za­pi­szę 5,9? Pięć prze­ci­nek dzie­więć czy może pięć i dzie­więć czy samo pięć dzie­więć?

Ker­szi

Myślę, że każda wer­sja bę­dzie zro­zu­mia­ła. A jak Ty się chwa­lisz oce­na­mi, to jak mó­wisz?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Oce­na­mi to się chwa­li­łem pa­rę­na­ście lat temu i rzad­ko mia­łem 6,0. ;)

Ker­szi

No to oce­na­mi dzie­ci, mnie to wszyst­ko jedno. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie wiem, Ker­szi, w jakim je­steś wieku, ale ten tekst sprzed dwóch lat brzmi tak, jakby na­pi­sał go gim­na­zja­li­sta. Wo­la­ła­bym prze­czy­tać coś, co na­pi­sa­łeś nie­daw­no, spo­dzie­wam się bo­wiem, że od tam­te­go czasu po­czy­ni­łeś ja­kieś po­stę­py.

Smut­ne życie hej­te­ra jest na­pi­sa­ne, de­li­kat­nie mó­wiąc, nie naj­le­piej, w do­dat­ku nie do­strze­głam  fan­ta­sty­ki.

 

Był kie­row­ni­kiem w PKÓ-WB w małej wio­sce […] Jego sa­mo­chód był tak wspa­nia­ły, że z wie­kiem zy­ski­wał war­tość. W sumie to była tylko jego su­biek­tyw­na opi­nia.

Jacek był je­dy­na­kiem. W li­ceum wy­róż­niał się do­bry­mi oce­na­mi, był naj­lep­szy w szko­le, jeź­dził nawet na olim­pia­dy z któ­rych przy­wo­ził na­gro­dy, był po­moc­ny i ko­le­żeń­ski. –> Nie­po­ko­ją­cy objaw by­ło­zy.

PKÓ-WB –> Co to za skrót?

 

Jeź­dził zde­ze­lo­wa­ną dwu­dzie­sto­let­nią Mazdą 322. –> Jeź­dził zde­ze­lo­wa­ną dwu­dzie­sto­let­nią mazdą 322.

Nazwy po­jaz­dów za­pi­su­je­my ma­ły­mi li­te­ra­mi. http://sjp.pwn.pl/zasady/;629431

 

Świat Jacka się za­ła­mał, bo on miał tylko 5,9 . –> Świat Jacka się za­ła­mał, bo on miał tylko pięć i dzie­więć dzie­sią­tych.

Zbęd­na spa­cja przed krop­ką.

 

Wy­zy­wał Żydów, Ma­so­nów, Mu­rzy­nów, ko­mu­ni­stów… –> Chyba miało być: Wy­zy­wał ich od Żydów, ma­so­nów, Mu­rzy­nów, ko­mu­ni­stów

 

żeby tej oso­bie do­wa­lić, ob­ra­zić, wy­zwać go. –> Pi­szesz o oso­bie, a ta jest ro­dza­ju żeń­skie­go, więc: …żeby tej oso­bie do­wa­lić, ob­ra­zić, wy­zwać .

 

Nie szczę­dził ani matki, dziad­ka, pra­dziad­ka, dzie­ci ata­ko­wa­nej ofia­ry. –> Ra­czej: Nie szczę­dził matki, dziad­ka, pra­dziad­ka ani dzie­ci ata­ko­wa­nej ofia­ry.

 

Wstał o szó­stej rano. –> Ra­czej: Obu­dził się o szó­stej rano.

 

Nie za bar­dzo wie­dzia­ła o co cho­dzi. Ty­dzień póź­niej do­wie­dzia­ła się od nich… –> Nie brzmi to naj­le­piej.

 

Jak mogła! To nie mogła być praw­da. –> Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nie?

 

Wy­sia­da­jąc z sa­mo­cho­du Jacek wbiegł do domu, włą­czył kom­pu­ter… –> Czy do­brze ro­zu­miem, że Jacek, w cza­sie kiedy wy­sia­dał z auta, jed­no­cze­śnie wbiegł do domu i włą­czył kom­pu­ter?

Pro­po­nu­ję: Wy­sia­dłszy z sa­mo­cho­du, Jacek wbiegł do domu, włą­czył kom­pu­ter

 

Pe­le­ton ko­biet znik­nął Jac­ko­wi z wi­do­ku. –> Ko­bie­ty bie­gły, więc nie mogło tam być pe­le­to­nu.

Za SJP PWN: pe­le­ton «zwar­ta grupa ko­la­rzy ja­dą­cych w wy­ści­gu»

 

W tle był włą­czo­ny te­le­wi­zor. –> Co to zna­czy, że włą­czo­ny te­le­wi­zor był w tle? W tle czego?

 

Ty­po­wy Hor­ror klasy C. –> Dla­cze­go wiel­ka li­te­ra?

 

Wi­docz­nie dziew­czy­ny były przy­zwy­cza­jo­ne cią­głym ja­zgo­tem, więc całą noc spały. –> Wi­docz­nie dziew­czy­ny były przy­zwy­cza­jo­ne do cią­głego ja­zgo­tu, więc całą noc spały.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Macie dużo racji. Czy­ta­jąc to opo­wia­da­nie po paru la­tach mam wra­że­nie to dziec­ko pi­sa­ło. Dużo po­pra­wi­łem, ale nie­wy­star­cza­ją­co. Dzię­ku­ję za po­praw­ki.

Ker­szi

No cóż, Ker­szi, pierw­sze koty za płoty. Teraz może być już tylko le­piej. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

No nie­ste­ty słabo. Może to jest ab­surd, ale zu­peł­nie nie­prze­my­śla­ny (nawet pod­czas pi­sa­nia ab­sur­dal­ne­go tek­stu wy­pa­da­ło­by się nad nim nieco za­sta­no­wić). Fa­bu­ła wy­glą­da jakby była wy­my­śla­na na po­cze­ka­niu w trak­cie pi­sa­nia. Roz­wi­jasz swoją hi­sto­ryj­kę i wkle­pu­jesz w kla­wia­tu­rę co ci aku­rat przyj­dzie do głowy. Jeśli miało być za­baw­nie – ​nie było, jeśli z mo­ra­łem – ​za­bra­kło mo­ra­łu. Za­koń­cze­nie rów­nież ni­ja­kie.

Czy­ta­ło się cięż­ko przy­naj­mniej z dwóch po­wo­dów. Po pierw­sze – pi­szesz ję­zy­kiem mało li­te­rac­kim. Ra­czej takim po­tocz­no-ko­lo­kwial­nym, z licz­ny­mi wstaw­ka­mi skie­ro­wa­ny­mi do czy­tel­ni­ka i za­czy­na­ją­ce się od “Tak” (np. “Tak, to przez in­try­gi Jacka zo­sta­ła les­bij­ką…” lub “​Tak, macie rację to ta sama Da­nu­ta…”). Po dru­gie – sto­su­jesz czę­sto dziw­ny szyk zdań (np. Nie wie­dział rów­nież, że póź­niej zwol­nio­no ad­mi­nów od­po­wie­dzial­nych za to.​).

Mam na­dzie­ję, że od czasu gdy na­pi­sa­łeś to opo­wia­da­nie, Twój warsz­tat pi­sar­ski uległ po­pra­wie.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Po prze­czy­ta­niu ca­ło­ści zo­sta­ło mi na ustach tylko: “No i?”

Jak na­pi­sa­ła kie­dyś Śnią­ca – ab­surd musi być celny. Tutaj widzę, że pro­wa­dzisz cią­gły ogień ma­szy­no­wy okre­śleń, li­cząc, że któ­rej trafi, roz­ba­wi. Mnie nie­ste­ty żadna kula nie do­się­gła, przez co i przy­jem­no­ści na końcu nie było.

Sam morał nie­ste­ty za słabo za­ry­so­wa­ny, by w koń­ców­ce pod­cią­gnąć war­tość tek­stu.

Pod­su­mo­wu­jąc: cha­otycz­ny i nie­cel­ny kon­cert fa­jer­wer­ków. Bywa.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Nie po­rwa­ło mnie :(

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka