- Opowiadanie: suzari - Bez tytułu

Bez tytułu

Witam, to mój debiut tutaj, liczę, że ciepło przyjmiecie to opowiadanie :). Ostrzegam - jest odrobinę absurdalne :D.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Bez tytułu

Czajnik zagwizdał ostro, przenikliwie, dźwięk wdarł się do świadomości mężczyzny, torując sobie drogę pośród sennych marzeń. Ten otworzył oczy, od razu przytomny, jak dzikie zwierzę. Westchnął i poszedł zalać tę nieszczęsną kawę – dobrze, że nastawił wodę sporo wcześniej. Kuchnia, do której wszedł, oślepiała bielą – z tłumu jasnych, pokrytych błyszczącym lakierem mebli i emaliowanych garnków, wyróżniał się jedynie nieco sfatygowany, czarny czajnik. Z nieszczęsnym gwizdkiem, pomyślał, oparzywszy sobie palec po raz trzeci. Sięgnął po ścierkę. Eureka! Jeszcze tylko cukier, dwie płaskie łyżeczki, a potem można ruszać na podbój światów… Wszedł do chłodnego, zacisznego salonu i usiadł w fotelu. Oparcie wbijało się w plecy, kubek z kawą parzył dłonie, a nie było gdzie go odstawić, bo przecież całe biurko zajmował komputer. W końcu zrozumiał, w czym rzecz. Lenistwo i brak weny. Iście szatańska kombinacja. Niech to, pomyślał. Co ja z tym zrobię? Nie dbając już o ręce, usiadł wygodniej i wpatrzył się w irytująco jasny monitor urządzenia w nadziei, że natchnienie samo na niego spłynie… Ze snu wyrwało go rytmiczne stukanie w okno.

-Jest tam kto? – krzyknął kobiecy głos, którego nigdy przedtem nie słyszał, co nie zdziwiłoby go – dość rzadko wychodził z domu – gdyby nie fakt, że nieznajoma waliła pięściami w okno ze zdumiewającą siłą i stanowczością.

– Nie ma – burknął, ale wstał. Skorzystała z tego kawa – wydostawszy się z kubka, który z kolei wydostał się ze zdrętwiałej dłoni, popłynęła niczym rzeka po jego spodniach, kapciach z futerkiem, (podarunek siostrzenicy) by zakończyć podróż na dębowej podłodze. Zaklął, strzepując odzież i patrząc, jak kropelki aromatycznego płynu opryskują mu wiszący w ciemnawym holu płaszcz. Niechętnie uchylił drzwi.

– Dzień dobry, ja do tego pana, co tu mieszka – do środka wgramoliła się pulchna, przystojna kobieta.

– Pisze pan historyje?

– Że co? – zacukał się na moment.

– No, historyje, bajdy takie. Czy to nie pan? – zmrużyła podejrzliwie oczy o barwie agatu.

– Ależ ja – wypiął dumnie pierś, gdyż, nie ukrywajmy, skromnością nie grzeszył.

– To taki z pana bajarz, jak z koziej…

– Czemu pani tak sądzi?

– A co tu jest do sądzenia? Mordować i uroki rzucać, aby gawiedź zabawić! A my co? – Nie rozumiem.

– I głupek jeszcze! Nie podoba mi się żywot mój, ani mi się śni ginąć za chłopa jakiegoś, co to i tak kołowaty jest. Zamarł, przerażony.

– Ależ to tylko szkic…

– Myślisz pan, że nie wiemy? I co, mamy tak czekać, aż nas pan łaskawie struje?! – z każdym słowem spychała go w głąb korytarza – bo się panu szkic z mordem odwidzi?! – La… Lardia? – wybełkotał czując, jak coś bardzo nieprzyjemnego podjeżdża mu do gardła, jakby niewidzialna pięść zdzieliła go w żołądek, a teraz odczuwał tego bolesne skutki.

– Ano. Dobrze, żeś se przypomniał!

Zemdleję, pomyślał, ale organizm nie chciał się dostosować. Stał oto na własnych nogach, lewą ręką przytrzymując futrynę, prawą zaś odruchowo zasłaniając się przed coraz zacieklejszymi atakami.

– Jak sobie pomyślę, coś ty chciał tam ze mną powyczyniać na początku, to mnie krew zalewa – wysyczała, niespodziewanie przechodząc na ,,ty” i wepchnęła go ostatecznie do kuchni. Dopiero teraz zauważył, że ma na sobie suknię z samodziału, przy tym mocno zużytą. Lśniła jednak czystością, czego nie można było powiedzieć o jego własnej garderobie.

– Ja… Ja to zmienię, obiecuję – wychrypiał.

– Ja myślę – uspokoiła się trochę – z jakim rycerzem mnie tam zeswataj, a nie ino Jaśko i Jaśko! Biedny on, a ja chyba do czego innego stworzona – spojrzenia, jakie mu rzuciła, nie powstydziłaby się księżna.

– Jak się tu dostałaś?

– Kółko złote się w chałupie na ścianie pojawiło, patrzę, co to, no i jakoś tak samo… Portal, stwierdził, mniej niż poprzednio zaskoczony. Teraz uwierzyłby już we wszystko.

– Dobrze – rzekł, mężnie opanowując drżenie kolan – naprawię to, Lardio, zobaczysz. Ciebie wydam za księcia, a z Jaśkiem też jakoś zachachmęcimy… A nuż go jaka przygarnie?

– Dobra – rzekła, podając mu szorstką dłoń – ale żeby mi to było ostatni raz.

– Już, zaraz siadam do kompu… Ekhem… Do księgi zasiądę i poprawię byki. Dobrze, że jeszcze nic nie wysłałem, będzie co kasować.

– Oj, chyba nie – wtrąciła, nagle zmartwiona – ale pamiętaj: my swoim życiem chcemy żyć, nie umierać młodo, no i żeby trochę piniążków było – zaśmiała się i wyszła z kuchni, nieomylnie kierując się w stronę salonu. Pospieszył za nią… Stała przy biurku, podciągając lekko kieckę, jakby miała wejść do wody.

– Żegnam – machnęła mu ręką i weszła w monitor jak w rzekę. Żadnych błysków, świateł, grzmotów. Była baba i baby nie ma. Odruchowo pacnął ręką w komputer, usłyszał tylko cichy, oburzony pisk, dochodzący z oddali. Nic więcej się nie stało, nic się nie rozstąpiło, nie poszedł za nią. Widocznie nie mógł. Nagle dotarło do niego, że wciąż ma na sobie, przemoczone spodnie. Zdjął je i zwinął w kulkę, po czym rzucił w kąt. Wszystko przez tę kawę! A żeby ją! Owinął się kocem i zasiadł za biurkiem. Pierwszą rzeczą jaką zrobił, było wejście do folderu.

– Kabaret, kino… Książka, jest – mruczał, celując myszą w ikonkę. ,, Loading, please wait…" i wtem… Włosy stanęły mu dęba. Niemożliwe!

,,Tytuł pliku – bez tytułu

Ilość znaków – zero".

Koniec

Komentarze

Lepiej edytuj ten tekst, bo w takiej formie nie da się czytać. 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Ok, zrobię to na jutro.

Popieram AQQ, dołóż trochę enterów.

Babska logika rządzi!

Ja koncentruję się na odbiorze ogólnym i uważam, że jesteś bardzo utalentowana. Czyta się lekko. Napisane z polotem. Jeśli już piszesz na takim poziomie, to w przyszłości mogą jeszcze powstawać prawdziwe cudeńka. Tak trzymać!

lukbie: bardzo dziękuję ;), nie spodziewałam się tak miłych słów^^

Na wstępie – cytat (właśnie na niego wpadłam i strasznie mi się podoba jako motto):

 

Mąż mądry i roztropny wytyka wiersz marny,

Gani szorstki, dopisze niezgrabnemu czarny

Znak odwróconą trzciną, mdłe ozdoby wytnie,

Na niejasny snop światła skieruje zaszczytnie,

Wykaże dwuznaczności, co zmienić, zaznaczy.

Stanie się Arystarchem. On nie powie: "A czy

Dla bzdur mam stracić druha?" Bo przez taką bzdurę

Płyną na wieszcza z drwiną następstwa ponure.

Ars poetica (fragment 445-452) – Horacy, przekład Jan Sękowski

 

Czajnik zagwizdał ostro, przenikliwie, dźwięk wdarł się do jego świadomości

Czajnika?

od razu przytomny, jak dzikie zwierzę

Też lubię Muminki, ale facet śpi w domu, w łóżku, nie pod namiotem. Czy to jakoś określa jego osobę, że budzi się od razu? W moim doświadczeniu długość stanu hipnopompicznego zależy raczej od chwilowej kondycji psychicznej – ale specjalistką nie jestem.

Westchnął i poszedł zalać tę nieszczęsną kawę.

I nie zdziwił się, że ktoś mu nastawił ten czajnik?

Kuchnia, do której wszedł, oślepiała bielą – tyle jasnych przedmiotów – z tłumu wyróżniał się jedynie nieco sfatygowany, czarny czajnik.

Antropomorfizujesz i trochę mącisz: Kuchnia oślepiała bielą. Na tle emaliowanych sprzętów i melaminowych szafek czerniał matowo stary czajnik.

Z nieszczęsnym gwizdkiem, pomyślał, oparzywszy sobie palec po raz trzeci.

A gdzie razy pierwszy i drugi? I czemu gwizdek jest nieszczęsny?

Eureka! (…) ruszać na podbój światów…

Co to za odkrycie? I jakie to on światy podbija?

przecież całe biurko zajmował komputer

Teleportował się, nasz bezimienny bohater? Jeśli opisujesz kuchnię, to opisz i pokój.

W końcu zrozumiał, w czym rzecz. Lenistwo i brak weny. Iście szatańska kombinacja. Niech to, pomyślał. Co ja z tym zrobię?

Otium pulvinar Satanae ;P Ale z czym on chce coś robić? Czy to jest tekst z cyklu "jak się męczyłam, pisząc ten tekst"? Coś takiego pisują ludzie całkiem wypaleni, a na początku kariery źle to wróży.

Jest tam kto? – krzyknął kobiecy głos, którego nigdy przedtem nie słyszał, co nie zdziwiłoby go – dość rzadko wychodził z domu – gdyby nie fakt, że nieznajoma waliła pięściami w okno ze zdumiewającą siłą i stanowczością.

Mętne: – Jest tam kto? – krzyczał kobiecy głos, całkiem obcy. [Bohater] znał swoich sąsiadów raczej przelotnie. Zdziwiło go tylko, jak mocno i nieustępliwie nieznajoma bije w szybę.

Skorzystała z tego kawa…

Jeśli już antropomorfizujesz, to z przytupem: Kawie tylko w to graj – wyskoczyła z kubka, który wyśliznął mu się z ręki i chlusnęła radośnie, zalewając spodnie, kapcie z futerkiem (podarunek siostrzenicy), a w końcu rozlewając się piękną plamą na dębowym parkiecie.

patrząc, jak kropelki aromatycznego płynu opryskują mu wiszący w korytarzu płaszcz.

Nie widzę topografii tego mieszkania. I w tej chwili kawy nie wącha?

zmrużyła podejrzliwie oczy o barwie agatu

Jeśli porównujesz czyjeś oczy do kamieni szlachetnych, to znaczy, że piękne – taki efekt chciałaś uzyskać?

– Ależ ja – nie ukrywajmy, skromnością nie grzeszył.

A co w tym nieskromnego? Pisze, i już. I dlaczego "ależ"? Wystarczyłoby samo "ja". Aha! To ten pan – i wszystko jasne.

La… Lardia? – wybełkotał czując, jak coś bardzo nieprzyjemnego podjeżdża mu do gardła.

Lardia – i Jaśko? I "coś bardzo nieprzyjemnego" mogłabyś jednak opisać (gorycz w gardle, pieczenie, gulę – jakiś konkret).

Stał oto na własnych nogach, lewą ręką przytrzymując furtynę, prawą zaś odruchowo zasłaniając się przed coraz zacieklejszymi atakami.

Po co przytrzymywał futrynę – wkurzona postać fikcyjna próbuje ją wyrwać ze ściany? Może tak: Złośliwe nogi nie chciały się nawet ugiąć. Darek zaciskał rękę na futrynie, drugą zasłaniając się przed gradem ciosów.

Dopiero teraz zauważył, że ma na sobie suknię z samodziału, przy tym mocno zużytą.

Szybki jest ;) Samodział nie lśni – poszukaj innego porównania.

Portal, stwierdził, mniej niż poprzednio zaskoczony

"Portal" to tylko nazwa fenomenu – niczego nie tłumaczy. I co, i już? Powiedział, że naprawi, a ona uwierzyła?

podciągając lekko kieckę

Lepiej: przytrzymując kieckę.

Odruchowo pacnął ręką w komputer, usłyszał tylko cichy, oburzony pisk, dochodzący z oddali. Nic więcej się nie stało, nic się nie rozstąpiło, nie poszedł za nią. Widocznie nie mógł.

Widocznie. Ja zrobiłabym tak: W pierwszym odruchu pacnął komputer ręką, ale usłyszał tylko pełen wyrzutu pisk. Tyle. Koniec. Nie wciągnęło go do środka, ani nic takiego.

Nagle dotarło do niego, że wciąż ma na sobie te nieszczęsne, przemoczone spodnie.

Wszystko tu nieszczęsne…

Zdjął je i zwinął w kulkę, po czym rzucił w kąt.

Bałaganiarz.

Wszystko przez tę kawę!

Podły napar ze zmielonych pestek Coffea arabica ;)

zasiadł za biurkiem

Czemu tak oficjalnie?

Pierwszą rzeczą jaką zrobił, było wejście do folderu

Nie po polsku. Po pierwsze otworzył folder.

,,Tytuł pliku – bez tytułu Ilość znaków – zero".

Dlaczego? Co tu się stało właściwie – książka mu się wykasowała? Czemu? Czy to spotkanie to był łabędzi śpiew umierającego w bajtach tekstu, czy co?

Niewiele się tu dzieje – konflikt trwa tyle, co rozlanie kawy, a jego rozwiązanie nie zmienia wiele (może poglądy metafizyczne bohatera, ale tego nie pokazałaś). Tyle uwag. Ja w Twoim wieku (brzmię jak własna babcia :) ) pisałam rzeczy o mniejszym ładunku sensu (za to duszoszczypatielne jak Ściana Płaczu) – więc weź głęboki oddech i pracuj dalej. Jeden procent potu i dziewięćdziesiąt dziewięć potu, i będzie dobrze.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Choć tekst nie wygląda najlepiej, jest na tyle krótki, że jakoś go przeczytałam.

No cóż, moim zdaniem to nie jest opowiadanie, a zaledwie scenka nawiedzenia autora przez bohaterkę jego dzieła. Pomysł nie poraża świeżością, ale został podany w sposób dość zabawny i lekki. Mam nadzieję, Suzari, że Twoje przyszłe opowiadania będą coraz ciekawsze, znacznie lepiej napisane i opatrzone tytułem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tarnina: krytykę przyjmuję, postaram się poprawić ;). Co do końcówki – tak, wykasowała mu się książka. Plus za rozpoznanie muminkowego sformułowania.

Regulatorko: też mam taką nadzieję^^

Suzari, w takim razie życzę Ci spełnienia nadziei. Powodzenia. ;)

 

I jeszcze dwie uwagi:

 

– Nie ma – burknął, ale wstał. Skorzystała z tego kawa – wydostawszy się z kubka… –> Unikaj w dialogach dodatkowych półpauz. Sprawiają że tekst staje się mniej czytelny. Proponuję:

– Nie ma – burknął, ale wstał.

Skorzystała z tego kawa, wydostawszy się z kubka

 

– Dzień dobry, ja do tego pana, co tu mieszka – do środka wgramoliła się pulchna, przystojna kobieta. –> – Dzień dobry, ja do tego pana, co tu mieszka. Do środka wgramoliła się pulchna, przystojna kobieta.

Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł nie jest szalenie nowy, odwiedzających pisarza bohaterów już trochę było, ale czyta się w miarę przyjemnie. Nieźle gościa obsztorcowała. Chyba sobie zasłużył. ;-)

Czajnik zagwizdał ostro, przenikliwie, dźwięk wdarł się do świadomości mężczyzny, torując sobie drogę pośród sennych marzeń. Otworzył oczy, od razu przytomny,

Co jest podmiotem w drugim zdaniu i dlaczego dźwięk, a w ostateczności czajnik?

– I głupek jeszcze! Nie podoba mi się żywot mój, ani mi się śni ginąć za chłopa jakiegoś, co to i tak kołowaty jest. Zamilkł, przerażony.

Chyba zabrakło entera. A do tego nie bardzo rozumiem, jak pisarz mógł zamilknąć, skoro to baba gadała.

Stał oto na własnych nogach, lewą ręką przytrzymując futrynę,

Hmmm. Tak to wygląda, jakby to futryna wymagała podtrzymania. Ale może jestem przewrażliwiona.

– Kółko złote się w chałupie na ścianie pojawiło, patrzę, co to, no i jakoś tak samo… Portal, stwierdził, mniej niż poprzednio zaskoczony.

Tu też enter zginął.

 

Edytka: Aha, i może wymyśl jednak jakiś tytuł? Cokolwiek będzie lepiej wyglądać niż “bez tytułu”.

Babska logika rządzi!

Finklo: dziękuję za opinię, wieczorem zasiądę do komputera i poprawię błędy ;). Cieszy mnie, że czytało ci się ,, w miarę przyjemnie". Co do samego tekstu – mea culpa. Nie dałam mu się ,,odleżeć", tylko wysłałam od razu po napisaniu. Postanawiam się pod tym względem poprawić^^.

Spoko, Suzari, każdy od czegoś zaczynał i na początku nie wiedział mnóstwa rzeczy. :-) A Ty masz jeszcze wiele czasu na treningi.

Babska logika rządzi!

Nie mogę pozbyć się wrażenia, że tekst ma zachwianą nie tylko kompozycję ale i linię fabularną. Pierwszy akapit to dosyć dokładny opis nieistotnych dla fabuły szczegółów i czynności. Przy takiej długości tekstu zupełnie nieuzasadniony. Dopiero potem, wraz z pojawieniem się kobiety z powieści, zaczyna się właściwa akcja. I wygląda to tak, jakby autorce (nie autorowi z opowiadania) właśnie wpadł do głowy pomysł co dalej z już rozpoczętym opowiadaniem zrobić, i w którą stronę pójść. 

Motyw bohaterów prozy przemawiających do swoich autorów/twórców nie jest nowy. Tutaj mamy go przyprawionego szczyptą humoru (niestety mnie nie rozbawił) w postaci przaśnej kobity domagającej się lepszego losu dla siebie na kartach powieści. Jest w tym odrobina świeżości w tak ogranym motywie. Ale tylko odrobina.

Tarnina wytknęła sporo błędów (niektóre nieco na wyrost) ale ja mogę pochwalić ogólne wrażenie -mimo wszystko i zważywszy na wiek, widać, że masz smykałkę do pisania i będę z Ciebie ludzie. Warto rozwijać Twoje zamiłowanie do pióra.

 

Ps. Popracuj nad zapisem dialogów. Czynności niepaszczowe zaczynamy z dużej litery

(np tutaj:  – Czy to nie pan? – Zmrużyła podejrzliwie oczy o barwie agatu.)

 

Ps.2. – Że co? – zacukał się na moment. ​Co to za słowo “zacukał się”​ w ustach narratora? To z jakiejś gwary?

 

Po przeczytaniu spalić monitor.

Marasie, jest takie słowo. I zdaje mi się, że je widziałam u Pilipiuka.

Babska logika rządzi!

Ok. Według słownika to z języka potocznego. Ja się nie spotkałem. Pilipiuka nie czytam ;)

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wiem, że niekoniecznie autorytet w sprawach językowych, ale innego przykładu z literatury nie mogłam sobie przypomnieć. ;-)

Babska logika rządzi!

Właściwie mogę podpisać się pod poprzednikami. Od siebie dodam taką uwagę:

Czajnik zagwizdał ostro, przenikliwie, dźwięk wdarł się do świadomości mężczyzny, torując sobie drogę pośród sennych marzeń. Ten otworzył oczy, od razu przytomny, jak dzikie zwierzę. Westchnął i poszedł zalać tę nieszczęsną kawę – dobrze, że nastawił wodę sporo wcześniej. Kuchnia, do której wszedł, oślepiała bielą – z tłumu jasnych, pokrytych błyszczącym lakierem mebli i emaliowanych garnków, wyróżniał się jedynie nieco sfatygowany, czarny czajnik

Kres pisał w “Galerii złamanych piór”, że najpierw ludzkie oko widzi światło, dopiero potem detale – i w takiej formie warto pisać opisy, bo w takiej kolejności też je sobie buduje czytelnik w wyobraźni. Zaburzenie kolejki powoduje, że musiałem sobie wyobrazić kuchnię od nowa, bielszą niż poprzednio. A to wpłynęło na przebijanie się przez tekst.

Dodam jeszcze przydatne linki, które pomogą Ci lepiej szlifować teksty. Chwytaj:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nie odkrywcze, trochę niechlujne, ale ogólnie czyta się nieźle. 

– Dzień dobry, ja do tego pana, co tu mieszka – do środka wgramoliła się pulchna, przystojna kobieta.

– bycie przystojnym zostawmy mężczyzną ;)

 

Kwestia portalu… Wcześniej nie wyszła z monitora, czyż nie? No, ale absurd to absurd ;)

Traktuje tę scenkę jak trening i jak na Twój wiek przyznaję, że wyszło to całkiem fajnie. Oczywiście brakuje tutaj czegoś głębszego – przekazu, który można zawrzeć nawet w pojedynczym zdaniu (limit znaków nie jest wymówką), ale jak na pierwszy raz nie będę się czepiał. To kolejne opowiadanie rozjadę bezlitośnie ;)

Mr.Maras wspominał o rozjechanej kompozycji fabularnej. To bardzo dobra uwaga, bo gdy będziesz pisać kolejne opowiadania (mam nadzieję, że tak), to naprawdę warto dbać o spójność tekstu, oczywiście nie jest to przymus i urwanie opowieści w kilku zdaniach przynosi czasami świetny rezultat, ale tylko w tedy, gdy moment kulminacji jest trafiony w punkt. 

 

Jeszcze dodaj do tego ciekawy, może nie odkrywczy, ale niewyeksploatowany temat, a będę kontent :)

 

Pozdrawiam Czwartkowy Dyżurny

Blacktom: dzięki za przeczytanie i komentarz, co do pisania, na pewno nie przestanę, za bardzo to lubię ;). Następnym razem postaram się przemycić jakieś głębsze treści :)

NoWhereMan: dziękuję za linki, przydadzą się ;)

Całkiem przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka