- Opowiadanie: Knight Martius - Pielgrzymka burzowa

Pielgrzymka burzowa

Poniższy tekst jest raczej wprawką pisarską niż opowiadaniem, ale że od dawna nic nowego nie napisałem, to stwierdziłem, że muszę jakoś przyzwyczajać się na nowo do stylu literackiego. SF w tym tekście jest umowne, a oznaczenie wzięło się stąd, że fabuła jest osadzona w świecie, który mój znajomy tworzy na potrzeby systemu RPG. Przedstawiony tu gatunek został wymyślony przeze mnie i aktualnie pracuję nad światem, w którym zamierzam wykorzystać identyczny pomysł na istoty rozumne, wraz z ich biologią, wierzeniami i umiejętnościami (przy czym będzie to już fantasy oparte na współczesności).

Mam nadzieję, że „opowiadanie” się spodoba.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Pielgrzymka burzowa

Sewati rozłożył skrzydła, kiedy wyczuł ją z oddali. Wreszcie nadeszła.

– Co się stało? – zapytała Oktawia.

– Burza.

Feniksjanka spojrzała ze zdziwieniem na czyste niebo, a potem na kompana, ale po chwili zrozumiała. Donnera nie zaskoczyło to pytanie. Avesowie instynktownie potrafili wychwytywać zmiany w pogodzie, nawet gdy następowały daleko od nich. Jednak ta umiejętność nie u każdej rasy działała tak samo. W końcu – na co wyznawcom innych bogów było wiedzieć, kiedy do świata ma zstąpić Ptak Gromu?

– Sewati, za dwie godziny musimy wrócić do obozu – zaoponowała Oktawia. – Nie będą na nas czekać z odlotem.

Mężczyzna zaczął machać skrzydłami, podskoczył i wzbił się w powietrze. Towarzyszka ruszyła w ślad za nim.

– Za bardzo się przejmujesz – stwierdził. – Nasze modły nie będą trwały tyle czasu. A nawet jeśli, nie zapominaj, że wielu najemników to też donnerowie. Przełożeni będą musieli zaczekać, czy tego chcą, czy nie.

Oktawia pokiwała głową.

– W sumie nie myślałam o tym w ten sposób. – Aveska dopiero niedawno wybrała życie najemnika, więc jeszcze nie wiedziała, jakie w tej profesji panują zwyczaje. Dotychczas pracowała w pobliskim szpitalu, gdzie pomagała między innymi żołnierzom, którzy przylatywali z operacji przeprowadzanych w Drodze Mlecznej i wymagali kompleksowej opieki. W końcu jednak doszła do wniosku, że chce od życia czegoś więcej.

– Wiesz, nikt ci nie każe lecieć ze mną – rzekł Sewati. – Dlaczego nie pomodlisz się do Feniksa?

– Modliłyśmy się już rano. W intencji udanej misji.

– Rozumiem.

Sewati szanował Oktawię i jej religię. Poznali się, gdy wrócił ledwo żywy z misji na Sykoraksie; wprawdzie jego rany opatrzono już na statku, ale donnera czekała jeszcze długa rekonwalescencja w Ornitodei. Tam to właśnie Oktawia pomogła mu stanąć na nogi. Mężczyzna odwiedzał Aveskę jeszcze po tym, jak wypisano go ze szpitala, a raz nawet zgodziła się spotkać po pracy. Wówczas opowiedział przyjaciółce o tym, jak wygląda awanturnicze życie najemnika, tak że ta poczuła się zachęcona.

Odkąd feniksjanka podjęła decyzję, by porzucić dotychczasowe życie, zawsze trzymali się razem.

Na horyzoncie przed ich oczami pojawiły się ciemne chmury. Z różnych stron masowo zlatywali Avesowie, którzy z pewnością również nie chcieli przepuścić okazji, aby zobaczyć Ptaka Gromu. Punktem zbornym były Góry Kaelskie – rozległe pasmo z masywnymi szczytami; niektóre niemal sięgały chmur. Mieli się udać w okolice jednego z nich.

– Nie boisz się? – spytał nagle Sewati. – Ptak Gromu nie tknie swoich wyznawców, ale z tobą może być różnie.

– Chciałabym zobaczyć wasze modły z bliska – odparła Oktawia.

– Może cię to przerazić.

– Wiem, opowiadałeś. Ale jestem na to gotowa. Swoją drogą, dobrze pamiętam, że Ptak Gromu nie zrobi krzywdy też tym, którzy sprzyjają jego wyznawcom?

– Jeśli uwierzysz w jego potęgę, to tak. Ale nie mogę wymagać, żebyś tylko dlatego uznała Feniksa za kogoś gorszego.

– Nie uznaję. Skąd ten pomysł? Feniks szanuje życie, a Ptak Gromu woli zniszczenie. Nie tak to wyglądało przypadkiem? – zapytała Oktawia z przekąsem.

Sewati westchnął.

– Widzę, że mało wiesz o naszej religii. Ale nie będę tego teraz wyjaśniał.

Nie było na to czasu, ponieważ dolecieli już na miejsce.

Część donnerów – innych Avesów o granatowym upierzeniu – już klękała, zadzierając głowy w stronę pochmurnego nieba. Sewati poczuł się podniecony. Kiedy tylko oboje wylądowali, również uklękli. Mężczyzna wpatrywał się w chmury z urzeczeniem, a feniksjanka co chwila kierowała wzrok to ku niebu, to ku towarzyszowi, to ku kolejnym nadchodzącym Avesom.

Niedaleko uderzył piorun. Oktawia pisnęła z przerażenia, ale Sewati nie zwrócił na to uwagi. Nie posiadał się ze szczęścia.

Gdy po chwili rozległ się grzmot, donner szeroko otworzył dziób, popadł w ekstazę. W oczach pojawiły się łzy.

Przepiękne.

I zaczął się festiwal.

Wrzaski Avesów, jęki ich zachwytu rozbrzmiewały wszędzie. W każdej sytuacji te odgłosy brzmiałyby upiornie. W każdej oprócz tej. Ptak Gromu zstąpił do nich, rozmawiał z nimi. Sewati był tylko kroplą w rzece – rwącej, nieprzerwanej i niepowstrzymanej. I jako ta kropla czuł się wspaniale.

Zawitała kolejna błyskawica. Jeszcze nim uderzyła w ziemię, Avesowie zaczęli ją formować. Wyginała się, przybierała różne kształty, rozszczepiała. Drobinki pioruna krążyły bezładnie po okolicy, zaskakiwały feerią barw. Urzekały bez reszty.

W końcu uderzyły o ziemię jednocześnie, kierowane taumaturgią donnerów. Rozległ się huk.

Chmury rzucały błyskawicami jeszcze długo. W pewnej chwili Sewatiemu zdawało się, że ponad Avesami zamajaczyła sylwetka lecącego ogromnego ptaka. Otaczała go bujna siatka elektryczna; wyładowania bez przerwy zmieniały położenie.

Donner zapomniał, gdzie jest. Był tylko Ptak Gromu. Jedyny i niezrównany partner w boju.

Oktawia tylko klęczała osłupiała i przyglądała się temu… dziwactwu. Co innego jej pozostało? Gdyby postanowiła uciec, mogłaby tylko zrobić sobie krzywdę, tak nieobliczalna wydawała się ta „modlitwa”. Ale jedno ją zaskoczyło: to, jak spójnie donnerowie używali taumaturgii gromu. Jakby nie tworzyli zbioru indywidualności, lecz jeden trwały organizm, mogący uczynić szkodę tym, którzy ośmielą się z tym ludem zadrzeć.

Nieprzewidywalność. Jedność. Drapieżność.

Uwierzyła, jak groźni i wojowniczy mogą być Avesowie z domeny Ptaka Gromu.

Koniec

Komentarze

"…po chwili wyraźnie zrozumiała." – Czasem dziwnie dobierasz słowa. np. ten przymiotnik moim zdaniem jest niepotrzebny.

“Sewati, za dwie godziny musimy wrócić do obozu – zaoponowała Oktawia." – przeciw czemu zaoponowała? Wcześniej Sewati stwierdził, że idzie burza i nic więcej. Gdyby powiedział, że chce jeszcze chwilę popatrzeć, to co innego.

"W intencji udanej misji." – można modlić się w intencji osoby. Tak mi się wydaje. Zmień na "Żeby powiodła się nasza misja."

"Góry Kaelskie – rozległe pasmo górskie z masywnym szczytem…" – pasmo gór składa się tylko z jednego szczytu? Plus powtarzasz "góry".

“Widzę, że mało wiesz o naszej religii. Ale nie będę tego teraz wyjaśniał." – no kurde! Oktawia może zginąć przez to że nie wie. To jest dobry moment na wyjaśnienia. Prawdziwy przyjaciel…

"Sewati był tylko kroplą w rzece" – ja bym dał "był tylko liściem na wietrze". Przecież wszyscy są ptakami, więc bardziej pasowałyby metafory z powietrzem, wiatrem itd. Taka sugestia.

Ale i tak przeczytałem z zaciekawieniem pomimo błędów. Mignęły mi gdzieś błędy interpunkcyjne. Trochę brakuje akcji… jakiegoś twistu. Jeśli planujesz zrobić z tego serię to chętnie przejrzę. To tutaj to bardziej taka scenka, niż pełna opowieść i trudno powiedzieć coś więcej.

lol

Technicznie.

 

Tekst krótki a jeśli jeszcze raz przeczytałybym słowo feniksjanka to by mi oczy odpadły.

Nadużywasz tego określenia. Generalnie nie musisz przy każdej okazji przypominać czytelnikowi kim jest jedno z pary bohaterów. Czytelnik nie jest tępy, a to męczy. Skoro wiadomo, że to oni rozmawiają możesz czasem pomimąć imię/rasę i potraktować jego jako jego, a ją jako ją.

 

Początek.

 

Sewati rozłożył skrzydła, kiedy wyczuł z oddali. Wreszcie nadeszła.

– Co się stało? – zapytała Oktawia.

Burza.

Feniksjanka spojrzała ze zdziwieniem na czyste niebo, a potem na Sewatiego, ale po chwili wyraźnie zrozumiała. Donnera nie zaskoczyło to pytanie. Avesowie instynktownie potrafili wychwytywać zmiany w pogodzie, nawet gdy następowały daleko od nich. Jednak ta umiejętność nie u każdej rasy działała tak samo. W końcu – na co wyznawcom innych bogów było wiedzieć, kiedy do świata ma zstąpić Ptak Gromu?

Masakra. Zbyt duże zagęszczenie informacji, nazw własnych, imion, ras istne zniechęcające pomieszanie z poplątaniem. I jeszcze jakby tego było mało na początku personifikujesz burzę, przez co czytelnik ma wrażenie że Sewati czeka na jakąś kobietę a tu nagle burza.

 

Treść.

 

Jest pomysł na świat, rasy bogów, religię itd. i tylko tyle. Czyli nuda. Żeby było ciekawie musisz dać nam jakąś historię. Tworzenie światów powinno się zaczynać od stworzenia opowiadania, od bohatera przeżywającego jakąś przygodę w tym świecie. I abaolutnie nie próbować przekazać naraz wszystkich informacji o tym świecie. Daj czytelnikowi poznawać uniwersum pomału, kawałek po kawałku. Nie tłumacz mechanik działania świata (infodump), tylko pokaż jak działa w praktyce.

W przeciwnym razie napisz po prostu podręcznik do tego universum, encyklopedię czy coś w tym stylu, ale na wielu czytelników nie licz.

 

W skrócie.

 

Jak rozumiem Sewati jest Donnerem. Donner jest Avesem ale nie każdy Aves jest Donnerem.

Oktawia jest fenicjanką, wierzy w Feniksa.

Sewati wierzy w Ptaka Gromu.

Sewati i Oktawia są najemnikami, są też jacyś inni najemnicy, jakaś misja, jakieś wojny (proqadzone na Drodze Mlecznej), jacyś żołnierze i jakaś Ornitodea.

I w sumie tyle.

 

Pozdrawiam! ;)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

wyraźnie zrozumiała.

Zrozumieć coś można całkowicie lub w części, łatwo lub z trudem. Ale wyraźnie? Nie rozumiem tego określenia w tym przypadku.

 

Donner zapomniał, gdzie jest.

Gdzie był. Niepotrzebnie zmieniasz czas.

 

Tekst króciutki, a i tak zaserwowałeś takie stężenie różnych nazw, że poczułem przesyt. Przez natłok w ekspozycji nie potrafiłem do końca cieszyć się akcją w drugiej części opowiadania. Mogę o niej natomiast powiedzieć, że jest bardzo prosta i przewidywalna; brakuje w niej twistu, który sprawiłby, że historia zostanie w pamięci na dłużej.

Ale skoro mówisz, że to tylko wprawka, nie oczekujmy cudów. ;)

Przeczytałam opis pewnej sytuacji i to chyba wszystko, do czego mogę się przyznać, albowiem nie bardzo wiem, o co tu chodzi. :(

 

Do­tych­czas pra­co­wa­ła w oko­licz­nym szpi­ta­lu… –> Raczej: Do­tych­czas pra­co­wa­ła w pobliskim szpi­ta­lu

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki wszystkim za opinię. :) Ogólnie tak jak wspomniałem, ten tekst to wprawka pisarska, więc w pełni zdaję sobie sprawę, że opowieści w nim tak naprawdę nie ma (są tylko dwie następujące po sobie scenki, z których tak naprawdę nic nie wynika). Chciałem poćwiczyć styl literacki, tylko i aż tyle. Na opowiadania z konkretną fabułą – na które zresztą mam pomysły – przyjdzie jeszcze pora.

Poprawki postaram się wprowadzić w przyszłym tygodniu.

“Feniksjanka spojrzała ze zdziwieniem na czyste niebo, a potem na Sewatiego, ale po chwili wyraźnie zrozumiała” – przez większość czasu narracja jest prowadzona z perspektywy Sewatiego, więc “wyraźnie” wydawało mi się tu adekwatne. Z drugiej strony może faktycznie przekaz jest jasny i bez tego przysłówka.

 

@janadalbert

“Sewati, za dwie godziny musimy wrócić do obozu – zaoponowała Oktawia." – przeciw czemu zaoponowała? Wcześniej Sewati stwierdził, że idzie burza i nic więcej. Gdyby powiedział, że chce jeszcze chwilę popatrzeć, to co innego.

Oktawia wiedziała, że skoro Sewati mówi o burzy, znaczy to, że chce polecieć się pomodlić, a ona bała się, że przez to nie zdążą do punktu zbornego.

 

"W intencji udanej misji." – można modlić się w intencji osoby. Tak mi się wydaje. Zmień na "Żeby powiodła się nasza misja.”

Z tego, co widzę po wynikach w Google'u, fraza “modlić się w intencji” jest używana też w kontekście jakiejś sprawy, ale może faktycznie zmienię, żeby uniknąć dwuznaczności.

 

“Widzę, że mało wiesz o naszej religii. Ale nie będę tego teraz wyjaśniał." – no kurde! Oktawia może zginąć przez to że nie wie. To jest dobry moment na wyjaśnienia. Prawdziwy przyjaciel…

Oktawia daje cały czas do zrozumienia, że wie, na co się pisze. Muszę się jednak nad tym jeszcze zastanowić.

 

Mignęły mi gdzieś błędy interpunkcyjne.

Podczas korekty nie zauważyłem błędów interpunkcyjnych, ale trochę głupio mi o nie pytać…

 

Na pewno pomysł na gatunek Avesów wykorzystam do świata fantasy na współczesności. Na razie pracuję nad światem i postaciami, a potem dopiero chcę wziąć się za opowiadania. Uprzedzając ew. pytania – nigdzie mi się nie śpieszy.

 

@Mytrix

Przede wszystkim zastanawiam się, gdzie mogłeś zauważyć infodumping. Jedyne, co tu opisywałem, to relacje między głównymi bohaterami (do zrozumienia których, mam wrażenie, nie trzeba znać świata przedstawionego), natomiast modły donnerów normalnie zostały pokazane, ponieważ stanowiły treść tej wprawki. Chyba że chodzi Ci o to, że przewija się tu dużo nazw własnych i terminów właściwych dla świata przedstawionego. Z jednej strony faktycznie, takie ich nagromadzenie może powodować chaos, z drugiej – gdybym miał to wszystko tłumaczyć, IMO dopiero wtedy “opowiadanie” nie nadawałoby się do czytania.

 

@MrBrightside

Gdzie był. Niepotrzebnie zmieniasz czas.

Już po zdaniu głównym wiadomo, że jest to czas przeszły, więc zdanie podrzędne musi być napisane w teraźniejszym.

 

@regulatorzy

Nie ma problemu. Chyba po prostu lepiej zrobię, jeśli wrócę tu, gdy będę w stanie przedstawić jakąś spójną opowieść.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Nowy awatar?

Zgadzam się z przedpiścami – to scenka, bez szerszego kontekstu. Ale pomysł na rasę interesujący.

Ptaki chyba zasadniczo boją się burz i wichur? Nie latają wtedy, prawda?

Babska logika rządzi!

Nowy awatar?

Mhm. Powiedzmy, że zmieniłem zainteresowania. ;]

Ptaki chyba zasadniczo boją się burz i wichur? Nie latają wtedy, prawda?

…Cholera. Wiedziałem, że coś przeoczyłem. Ogólnie chyba są przypadki ptaków, które skutecznie latały przy silnym wietrze (nie pamiętam w tej chwili), ale faktycznie muszę jeszcze przemyśleć, jak ten obrzęd powinien wyglądać.

Dzięki za opinię.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Coś słyszałam, że petrele latają podczas sztormu. Ale może po prostu nie mają gdzie usiąść.

Aha, i to zasadniczo nie był zarzut, tylko pytanie. W końcu ludzie robią różne rzeczy, które wyśmiałaby każda szanująca się małpa. ;-)

Babska logika rządzi!

Prawdę mówiąc, latanie podczas wichur pasowałoby mi do jerzyków, ponieważ one ogólnie bardzo rzadko lądują (są znane przypadki, kiedy jerzyk w locie… spał). Ale musiałbym poszukać na ten temat więcej informacji.

W zasadzie faktycznie obecność silnego wiatru (w końcu nadchodzi burza!) nie musi koniecznie odstraszać donnerów przed tym, żeby lecieli na miejsce modlitwy. Muszę tylko się zastanowić, jak to rozsądnie przedstawić, a nuż nawet nadam temu jakiś kontekst społeczno-religijny w świecie przedstawionym. ;]

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Jest jeszcze cisza przed burzą.

Ale zawsze możesz kombinować – sprawdzian sprawności/ wytrwałości/ wiary parafian, używanie boskiej siły…

No, jeśli ptaki migrują na dalekie odległości, to muszą jakoś kombinować. Ich zdolności i dostosowania ewolucyjne bywają niesamowite. :-)

Babska logika rządzi!

Faktycznie, scenka i wprawka. Dużo szczegółów co do świata – za dużo nawet, bo w tak krótkim tekście nic nie pozwala ich zapamiętać i koniec końców je ignorowałem.

Mi też rzuciło się w oczy nadużywanie określenia “feniksjanka”. Parę z nich mogłeś wyeliminować z tekstu bez szkody dla całości (np. pisząc “samica” albo jakieś inne określenie na płeć w twym świecie).

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

@Finkla – dlatego tak lubię ptaki. :) Na pewno przemyślenie kolejnych aspektów i ich uzasadnienie nie sprawi mi większych pomysłów.

 

@NoWhereMan – dzięki za opinię. Faktycznie dużo jest tej “feniksjanki” (jak wpisałem sobie to słowo w Wordzie, to wyskoczyło mi ono siedem razy), choć to akurat byłoby stosunkowo łatwo poprawić. O wiele gorzej z nagromadzeniem nazw własnych, bo żeby sobie z tym poradzić tak, by czytelnik się nie pogubił, i jednocześnie nie zatracić “opowieści”, musiałbym wywrócić tekst do góry nogami, a prawdę mówiąc, nie sądzę, żeby był on tego warty (chociaż wydaje mi się, że z zarysowanych relacji między bohaterami dałoby radę stworzyć coś fajnego). Mam trochę pomysłów, więc liczę, że dam radę napisać coś jeszcze, być może sensownego. :)

 

EDIT: Zrobiłem korektę (wreszcie!). Przede wszystkim starałem się zrobić porządek z powtarzającymi się terminami/nazwami własnymi (głównie ograniczyłem “feniksjankę”), a poza tym poprawiłem kilka drobnych błędów.

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Nowa Fantastyka