- Opowiadanie: Sebrus - Perłowy Smok (DRAGONEZA)

Perłowy Smok (DRAGONEZA)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Perłowy Smok (DRAGONEZA)

Z ciemnego boru dobiegał głośny tętent kopyt. Nagle z gościńca prowadzącego przez las wyjechało dwóch

jeźdźców. Znaleźli się oni na brzegu wartkiej rzeki, przed nimi zaś huczał szeroki wodospad, który spływał kaskadami

ze stromych skał. Mężczyzna dosiadający karego konia, machnął ręką w kierunku zakapturzonego towarzysza, dając

mu znak by się zatrzymał.

Unoszący się nad wodospadem obłok, momentalnie zrosił płaszcze i konie wędrowców. Jeździec w kapturze

odrzucił gwałtownie nakrycie z głowy, ukazując swoje urodziwe, dziewczęce oblicze.

-Jesteśmy na miejscu moja królewno.– młody mężczyzna uśmiechnął się do towarzyszki.

-Kastin, jesteś pewien, że będziemy tu bezpieczni?– odrzekła nerwowo, oglądając się za siebie.

Chłopak pewnie zsiadł z konia i podał rękę niewiaście.

-Jestem pewien Esti, zsiadaj– powiedział.– Spójrz na wodospad, za tą ścianą wody jest wielka grota. Tam się

ukryjemy. Nie bój się, pogoń nas nie doścignie.

Młoda kobieta ubrana w jedwabną suknie, oparła się na dłoni towarzysza i zsiadła z konia.

-Mój ojciec-rzekła.– zapewne już wysłał za nami cały odział zbrojnych.– dziewczyna westchnąwszy, odgarnęła

z twarzy wilgotne, kasztanowe włosy.– Straż zamkowa widziała w którą stronę się udajemy, a droga ta prowadzi

jedynie do wodospadu. Stąd nie ma wyjścia! Przyjadą tu gościńcem lub przypłyną rzeką na łodziach… Kastin. -

spojrzała na niego z żalem.-Co my robimy?

-Nie obawiaj się, uciekniemy im…– odrzekł mężczyzna poprawiając skórzany pas, do którego przypięty był krótki

miecz w srebrnej oprawie.

-Uciekniemy?!- oburzyła się Esti.– Mój ojciec jest królem wszystkich ziem Cimmerii. Będzie nas gonił, aż po krańce

świata!

-Za naszą miłość– odrzekł patrząc w lazur jej oczu.– zapłacę nawet życiem, jeśli będzie trzeba. Chodź ze mną!-

złapał ją za dłoń i poprowadził ku rzece.

Zeszli ze stromego brzegu, i weszli na wąskie skalne przejście. Chwile później, zaczęli wspinać się na niewysoki uskok

o który rozbijała się pienista woda. W tym miejscu zaczynały się skaliste schody, których kręta ścieżka kończyła się

dopiero w ścianie wodospadu.

Gdy oboje stanęli na ostatnim stopniu, Kastin rzekł do oblubienicy:

-To tutaj! Tutaj jest wejście do groty Baragum.

-Patrz!- krzyknęła przerażona dziewczyna.– Tam! W dole rzeki… niebieskie żagle z królewskimi herbami. To oni!

Płyną tutaj, znajdą nas…Kastin!- Esti przytuliła się do chłopaka.– Nadal nie jestem pewna, czy dobrze robimy…

-Nie bój się, uciekniemy im…Zaufaj mi.– młodzieniec objął swoją wybrankę i razem przeszli przez cienką ścianę

wody.

Wewnątrz jaskini panował półmrok, słabe światło dawały jedynie fioletowe kryształy wiszące u stropu groty.

Purpurowe minerał migotały jak gwiazdy, oświetlając ponure wnętrze.

Kastin i Esti szli wolno przez pieczarę. Ciemny płaszcz mężczyzny mienił się w fioletowym świetle, a rękojeść jego

miecza lśniła w półmroku. Esti ze zdumieniem unosiła oczy i podziwiała piękną grotę. Otaczały ich marmurowe

kolumny, przy sklepieniu zakończone rzeźbionymi łukami. Jasne ściany zdobione były wielkimi kolorowymi

malowidłami. Kamienne posągi rycerzy spoglądały na nich srogo z każdego rogu. W jaskini panowała wilgoć

a jedyną otuchą w tym nieprzyjaznym miejscu był ciepły wiatr, który dmuchał z głębin jaskini.

-Niebywałe miejsce… – wyszeptała Esti.– Byłeś tu już kiedyś?

-Nie, jestem tu pierwszy raz.-odparł.– Jest to święte miejsce elfów. Wszystko co widzisz, jest ich dziełem. Pilnowali

tego miejsca, aż do wielkiej wojny o Sirendul. Przegrani musieli opuścić te ziemie… a grota Baragum odeszła

w zapomnienie. Ludzie boją się tego miejsca. Krążą pogłoski, że w zakamarkach groty uśpiony jest… Perłowy Smok–

owoc starej magii.

-Perłowy Smok?!- przelękła się Esti.– Słyszałam o nim legendy… Skąd wiesz o tym miejscu?

-Od czarodzieja Ikarisa. Opowiadał mi o nim wiele interesujących historii…

-Ten zgrzybiały czarnoksiężnik?!- wybuchła oburzona.– Jak mogłeś z nim rozmawiać?…Może jest poważanym

czarodziejem, ale nie można mu ufać… Ma zło w oczach… Ojciec trzyma go na zamku, jedynie przez wzgląd na jego

obszerną wiedze i znajomość ksiąg.Ten staruch, czegokolwiek by o nim nie mówić, jest bardzo mądrym człowiekiem..

-Rzeczywiście, jest bardzo mądry…-odrzekł Kastin, z dziwnym uśmiechem na twarzy.

Esti zerknęła na niego nerwowo, młodzieniec nie zwracając na nią uwagi, zaczął się bacznie rozglądać. Nagle

powiedział z zachwytem:

-Tam!- wskazał ręką na koniec groty.-… Widzisz to wielkie przejście? Tam jest dalsza części jaskini. Chodźmy

w tamtym kierunku…

-Jesteś pewien? – Chodźmy prędko.– ponaglił ją zniecierpliwiony.– Oddział zbrojnych, pewnie dopływa już do

wodospadu. Ukryjemy się gdzieś i przeczekamy wszystko… Może zlękną się tego miejsca i zostawią nas w spokoju…

Para oblubieńców przeszła przez wielkie łukowate przejście, nad którym jaśniała niewielka płaskorzeźba– głowa

białego smoka.

 

***

 

Statek opornie ciął taflę rzeki, płynąc pod prąd. Niebieskie żagle z królewskimi herbami prężyły się na wietrze

a kilkunastu wioślarzy walczyło uparcie z żywiołem. Przed dziobem widać był zamglony wodospad. Byli już niedaleko.

-Czcigodny królu Esterianie! -rzekł naczelnik straży królewskiej.– Znacznie bezpieczniej było dla jaśniepana, zostać na

zamku…

-Milcz Deregas!- syknął władca.-Ten łotr porwał moją córkę!

-Zaraz przybijemy do brzegu!- wrzasnął kapitan statku.– Rzeka robi się zbyt rwąca. – Poganiaj tych psich synów

Tordin!- krzyczał król na kapitana.-…Niech sczeźnie ten przeklęklęty Kastin-zazgrzytał zębami.– Poco pcha się z moją

córką do tego przeklętego wodospadu…

-Grota Baradum.– mruknął naczelnik.– Źródło starej magii… Gniazdo Perłowego Smoka…

-Chyba nie wierzysz w te bujdy? – prychnął król z pogardą.– To tylko legendy… W jednym masz jednak racje

wszystko wskazuje na to, że ten padalec ukryje się z moją córką w tej właśnie jaskini… Deregas! Słuchaj mnie teraz

uważnie.

-Tak jest, jaśnie panie! – Gdy dopłyniemy do wodospadu, do groty udam się tylko ja, ty i dziesięciu zbrojnych ze

straży. Reszta ma pilnować wejścia z samego brzegu. Niema potrzeby ciągnąć tam całego oddziałłu … Jeden

zbuntowany Kastin, to nie armia…. To był rozkaz, Deregas!

 

***

 

Grota do której weszli Kastin i Esti, była obszerna i bardzo wysoka. Pomieszczenie miało owalny kształt, a wzdłuż

ścian, wisiały obusieczne miecze, ostrzami skierowane w dół. Setki mieczy błyszczało w purpurowym świetle

kryształów, które pokrywały gęsto sufit. Ściany, nad orężem, pokryte były bogato zdobionymi malowidłami. Freski

przedstawiały elfy tańczące wokół ognisk. Postacie zdawały się być w transie, swoistej psychozie. Białka ich

wywróconych oczu wzbudzały grozę.

-Spójrz na twarze tych elfów…– mówiła dziewczyna z trwogą.-… Co to za straszne miejsce?

Kastin nic nie odpowiedział. Oglądał malowidła jakby usilnie czegoś szukał. Obracał się nerwowo bacznie

przyglądając się freskom. Nagle podniósł głowę do góry i krzyknął z radością:

-Jest! Nareszcie go znalazłem…

-Co tam widzisz?… – zapytała strapiona niewiasta, unosząc wzrok.– Co to jest?!

-Perłowy Smok!- młodzian wrzasnął pełną piersią. Jego echo odbijało się dłuższą chwilę od ścian ogromnej groty.

Zlękniona Esti wpatrywała się w sufit, na którym pomiędzy rzedami kryształów, widniało malowidło wielkiego białego

smoka. Oświetlony przez barwne światło zdawał się być żywym.

-Wszystko się zgadza…-mruknął Kastin zamyślonym tonem.– To ta pieczara, to gniazdo smoka! Teraz muszę znaleźć

tę mozaikę, o której mówił czarodziej….

-Kastin… co ty robisz?!-jęknęła.– Jaką mozaikę….. oszalałeś?! Chodźmy stąd, proszę…

Kastin nie słuchał jej, podszedł do wyjątkowo mocno, oświetlonej części groty.

-Jest i drugi biały smok…– powiedział z podziwem, pochylając się nad mozaiką, ułożoną na oddzielonym kawałku podłogi.– Tak… wszystko się zgadza… Przebiegły Ikaris miał rację…

-Co ty robisz?– zapytała Esti.– Co ten przeklęty czarodziej ci wmówił?!

-Część tej mozaiki z wizerunkiem białego smoka jest rozwalona. Muszę ją tylko ułożyć… Do okoła są tu jej odrzucone

elementy… Poczekaj moja droga, spróbuję złożyć je w jedną całość…

-Ale poco?!- wrzasnęła.– Chodźmy stąd, lada moment będzie tu odział straży królewskiej…

-Zaraz zobaczymy czy Ikaris miał rację…– Kastin szeptał do siebie, i układał w skupieniu mozaikę, nie słysząc słów

dziewczyny. Elementy układanki zaczęły tworzyć jedną całość.

-Zaufałam ci…– Esti mówiła ze łzami w oczach.– Uciekłam z tobą z zamku w imię naszej miłości…. Jak mogłeś

sprzymierzać się z tym czarnoksiężnikiem?… Kastin co on ci powiedział?!

Po krótkiej chwili, strudzony młodzieniec był bliski ukończenia kolorowej mozaiki. Brakowało mu tylko jednego

elementu układanki. Kastin podniósł barwny kamyczek i włożył go do mozaiki. Było to rubinowe oko smoka.

-Gotowe.-rzekł głucho.

Nagle wszystkie kryształy zdobiące sufit zgasły, a grotę wypełniła ciemność. Esti jęknęła ze strachu. Ułożona

w całość mozaika z obliczem białego smoka, uwolniła starą magię. Kastin rozglądnął się po ścianach.

Niespodziewanie jeden z setek mieczy, które wisiały na ścianach, zaświecił błękitnym światłem. Ostrze magicznej

broni skrzyło się i mieniło barwnie. Podekscytowany młodzieniec podszedł do miecza i z łatwością zdjął go ze ściany.

-O to miecz Istirin.-rzekł z powagą i podszedł do zlęknionej dziewczyny, która stała przed mozaiką. Jasno niebieskie

światło miecza oświetlało całą grotę. W mocnym blasku miecza dwie ludzkie postacie, jawiły się zjawami zza światów.

-Co chcesz z tym zrobić?!- pytała przerażona Esti.

-Pamiętasz…– szczerzył się złowrogo Kastin.– Pamiętasz jak twój ojciec nie chciał mi oddać twojej ręki? Stary

głupiec…– szydził, uśmiechając się.– nie chciał mi ciebie oddać za żonę… Mnie … możnemu księciu z Rodwein…

-Jak możesz tak mówić o moim ojcu… Kastin?!- dziewczyna spojrzała na niego jakby ujrzała go po raz pierwszy.

Dostrzegła na twarzy chłopaka, złowieszczy cień.

-Zamilcz Esti…nic nie rozumiesz!…Byłaś tylko częścią tej gry, nic nieznaczącym pionkiem…Planowałem nasz ślub

po którym miałem stać się pełnoprawnym następcą tronu… Miałem być władcą Cimmerii…Królem imperium…Ale

twój ojciec się uparł, nie chciał się zgodzić byś wyszła za mnie za mąż… Niestety… nie byłem dla niego, zbyt

godnym kandydatem….

-Nie wierze, że to mówisz…-wyjąknęła.-… Byłeś zemną tylko dlatego… aby zdobyć tron?!

-To nie koniec historii, moja królewno… Gdy twój ojciec sprzeciwił się naszym zaręczynom nie wiedziałem co dalej

począć…W końcu, zdruzgotany poszedłem po radę do czarnoksiężnika Ikarisa. Chytry lis wiedział co mnie trapi…

Zawsze chciał obalić z tronu twojego ojca, dlatego powiedział mi o grocie Baradum, i o Perłowym Smoku…

Tak…Perłowy Smok…Obudzę go i dzięki mieczowi Istirin będę miał nad nim władzę…Wykorzystam smoka, by zdobyć koronę!- wykrzyknął donośnie.

-Kastin… ale co z nami?– twarz dziewczyny stała się blada niczym płótno.– Jak mogłeś mnie ok łamać…Podarowałam

ci swoje serce… A teraz…mówisz mi… że nic dla ciebie nie znaczyłam?!

-To nie tak, piękna Esti, zawsze darzyłem cię sympatią…– rzekł, kładąc sobie miecz na ramieniu.-… Musisz mnie

zrozumieć…. tu chodzi o tron Cimmerii, krainy z dwunastoma morzami…..Byłaś mi bliska – westchnął ciężko.– ale to

wszystko… Zawsze zostaniesz w moim sercu. Nigdy nie zapomnę zapachu twoich włosów… i smaku ust…

-Czemu mi to robisz… -łkała przerażona.-….. Do czego jeszcze ci jestem potrzebna?!

-Dzięki temu, że mi zaufałaś mogłem cię tu łatwo sprowadzić. Teraz potrzebuję cię aby zbudzić białego smoka

potrzebuje twojej czystej, błękitnej krwi…Tylko królewska krew, może obudzić smoka…Tak mówił Ikaris…Przykro mi

Esti, ale właśnie ty, nadajesz się do tego najlepiej. Aby spełniło się moje przeznaczenie, muszę splamić mozaikę

twoją krwią…

Kastin zdjął miecz z ramienia i zaczął iść w jej stronę. Ona zlękniona cofała się z wolna, póki nie zetknęła się plecami

z pobliską ścianą. Nieopacznie stanęła dokładnie na magicznej mozaice. Wydawało się jej, że śni. Pragnęła obudzić

się z tego koszmaru, lecz to nie był sen. Młodzieniec z szaleńczym błyskiem w oku, podszedł do niej i chwycił silnie za

ramię.

– Proszę… nie rób tego! – błagała go przez łzy, próbując się bronić.

Kastin pocałował ją subtelnie w szyję, i przyłożył ostrze miecza do jej brzucha.

-Zaśnij.– szepnął jej do ucha i z całą siłą przebił ją mieczem na wylot.

Esti westchnęła i z cichym jękiem zsunęła się z ostrza, opadając na ziemie. Jej czerwona krew lśniła w błękitnym

świetle miecza Istirin. Szkarłatna kałuża wylewała się powoli na mozaikę i wypełniła dokładnie wszystkie jej

szczeliny. Nagle kolorowe elementy mozaiki zaświeciły się barwnie, a z jej szczelin ulotnił się gęsty fioletowy dym.

Tak oto stara magia, wymieszała się z królewską krwią Esti.

Chwile później, skrwawione ciało dziewczyny, otuliła promienista poświata.Wtem, rozległ się przeraźliwy ryk

dochodzący z malowidła umieszczonego na suficie. Fresk z wizerunkiem białego smoka, zaczął emanować rażącym

białym światłem. Wzmógł się silny wiatr, który począł wirować niczym trąba powietrzna. Przeraźliwy ryk nie ustawał

a Kastin stojący przy ścianie zatykał sobie uszy i mrużył oczy z bólu.

Niespodziewanie wiatr ucichł, a z sufitu tryskającego światłem jak grom z jasnego nieba, wyleciał wielki biały potwór

Perłowy Smok. Białe monstrum machało potężnymi skrzydłami, jego przerywany ryk roznosił się po wszystkich

pieczarach Baradum, a okropna paszcza, uzbrojona w szereg białych zębów, wypuszczała kłęby czerwonego ognia.

Kastin wpatrywał się w niego z przerażeniem i podziwem jednocześnie. Nagle olbrzymi potwór zamachał energiczniej

skrzydłami, pochylił głowę i opadł na ziemię. Jego ogromne ciało zajęło znaczną część groty. Smok spoglądał na

młodzieńca rubinowymi oczami, sapiąc głośno i wyciągając swój długi szpiczasty jęzor.

Kastin przez moment stał jak wryty.Wsłuchany w bicie własnego rozszalałego serca, próbował przezwyciężyć strach. W końcu, wziął głęboki wdech, wzniósł miecz Istirin i podszedł do białego stwora. Smok nastroszył się, wyszczerzył

zęby, a z jego nozdrzy wydobył się szary dym.

-O to miecz Istirin!- Kastin wrzasnął potężnym głosem, podnosząc wysoko błękitny miecz.– Od teraz jesteś moim sługą Perłowy Smoku! Ukorz się przed swoim władcą!

Pionowe źrenice białego smoka, zwęziły się pod wpływem blasku miecza Istirin. Wtem, potwór machnął gwałtownie

swoim grubym ogonem i skłonił głowę przed młodzieńcem, sapiąc przy tym przeciągle. Kastin wybuchł gromkim

śmiechem.

-Mądry sługa!- krzyczał, śmiejąc się gromowładnie.– Taak!…Będziesz mi służył, biały demonie!

Nieoczekiwaniez zewnątrz groty, Kastina dobiegły ludzkie wrzaski.Ktoś biegł do gniazda białego smoka. Tupot nóg był coraz bliższy, należał do jednej osoby. Młodzieniec w pierwszym odruchu skoczył do ściany zaraz przy wejściu.

-Esti!- krzyczał z oddali nieznajomy.– Córeczko gdzie jesteś! Esti!

-Niech mnie…-wyszeptał zdumiony Kastin.– Toż to sam król Esterian!- trzymając w prawym ręku miecz Istirin, lewą

ręką prędko wyciągnął swój stary kord, wiszący u boku. Dzierżąc w dłoniach dwa miecze, nerwowo oczekiwał

nadejścia króla.

Po chwili do groty wbiegł zdyszany mężczyzna. Był barczystej postury, odziany w lśniącą zbroję i drogocenną

pozłacaną kolczugę, w ręku zaś trzymał, berdysz którego drzewiec zdobiły szlachetne kamienie.

Człowiek zobaczywszy białego smoka stanął zdębiały.

-Co do licha…– jęknął wytrzeszczając oczy na potwora.

Biały smok nie zwracając nań uwagi, chciwie chlipał krew z kałuży, która wypłynęła obok ciała Esti. Po chwili jednak

stwór spojrzał na nieznajomego, wyciągając biały pysk skąpany w krwi, niewinnej dziewczyny.

-Córeczko!- krzyczał zrozpaczony król Esterian, widząc zwłoki własnej córki.– Mój skarbie!

-Spóźniłeś się dziadku!-wrzasnął grubiańsko Kastin, zza pleców króla.– Już nie żyje! Bez obaw, zaraz się z nią

spotkasz w zaświatach!

Gdy tylko król zdołał odwrócić się w jego stronę, chłopak wbił srebrny miecz w jego pierś, między grubą zbroję.

Władca jęknął z bólu i upuścił swój szeroki topór.W oka mgnieniu, Kastin naprężył się i z pół obrotu uderzył króla

błękitnym ostrzem w szyję. Magiczna broń z łatwością przecięła kolczugę władcy i z cierpkim sykiem odcięła mu

głowę. Czerwona jucha natychmiast wyprysła z tułowia, ochlapując zwycięzcę po twarzy i ubraniu. Ciało króla

upadło głucho na ziemię. Wszystko to trwało zaledwie krótką chwilę. Kastin oszołomiony wielkim triumfem, stał

zdrętwiały póki nie usłyszał gromkich krzyków:

-Biegiem psubraty, do tamtej groty!- wołał z daleka naczelnik Deregas. Straż królewska nie mogąc nadążyć za

żwawym krokiem władcy, nieszczęśliwie pozostawiła go bez opieki.

Wrzaski pobudziły młodzieńca, który wzniósł dumnie miecz Istirin, poczym bez lęku, podbiegł do białego smoka

i wskoczył mu na grzbiet. Poddany potwór przyjął go jak starego pana.

-Widziałeś!- rzekł do bestii.-To ci dopiero… Dwie pieczenie na jednym ogniu! I jak smakują!

Nagle do groty wbiegło kilku zbrojnych rycerzy. Wszystkich zamurowało, gdy zobaczyli mocarnego smoka. Kastin

odrzuciwszy od siebie stary srebrny miecz, wolną ręką chwycił się za wystającą kościstą łuskę, i mocno przyległ

ciałem do grzbietu gada. Uniósł błękitny miecz Istirin, który dzierżył w swej prawicy i wskazał nim na gromadę ludzi

krzycząc:

-Zabij! Zabij ich!

Smok w jednej chwili zionął strumieniem ognia. Walecznych rycerzy objął zabójczy płomień. Palili się żywcem

z okrzykiem na zwęglonych ustach, który mroził krew w żyłach. Stal rycerskich zbroi czerwieniła się od gorąca

a ludzie biegali w pióropuszach ognia. Moment później po oddziale zostały tylko przytopione zbroje, dymiący popiół

i przenikliwy smród spalenizny.

-Cóż za piekielna moc!- wrzasnął rozpromieniony Kastin, trzymając się silno smoczego grzbietu.– Dobra robota

smoku….. A teraz ruszaj po resztę… Wychodź z groty Baradum!

Smok wraz z jeźdźcem przecisnął się przez wejście, przebiegł ostatnią grotę i runął przez wodną ścianę wodospadu

rozwijając swoje potężne skrzydła. Pod nim rozpościerał się widok na rzekę, i jej zielony brzeg. Kilka statków było

zacumowanych przy brzegu, a obok nich gromadzili się zbrojni.

-Na wszystkie demony Uguhazi!- wrzasnął jeden z rycerzy widząc smoka.– Co to jest!?

Smok runął na nich tak niespodziewanie, że nie zdążyli się bronić. Kłęby ognia otuliły przera żonych wojowników.

Niektórzy łucznicy próbowali strzelać do gada, lecz żadna ze strzał nie dosięgła potwora. Zrozpaczona czeladź

znikała w mgnieniu oka w obłokach ognia. Pożoga trawiła statki i zbrojne zastępy. Ogień był niemiłosierny– kogo

dopadł, z tego wycisnął życie. Rozbiegane ludzkie pochodnie rzucały się do rzeki. Krzyki i przekleństwa mieszały się

z okropnym rykiem smoka. Nieliczni zdołali ujść z życiem, jednak większość niedobitków dostała się w szpony smoka

który uniósłszy wysoko ofiary, zrzucał je w dół.

Po oddziałach rycerzy i po okrętach zostały tylko zgliszcza. Ze spalonych ciał unosił się czarny dym. Zniszczone

statki porwała wartka rzeka. Umierający jęczeli, łapiąc resztkami sił powietrze, które śmierdziało siarką. Zarumienione

miecze i tarcze, leżały porozrzucanew spalonej trawie.

Biały smok machał wielkimi skrzydłami, oglądając pogorzelisko. Strudzony walką osiadł w końcu na pobliskiej wapiennej skale wystającej z lesistego wzgórza. Zachodzące słońce barwiło czerwienią, niebo i kłębiące się na nim chmury. Nadszedł krwisty wieczór.

-Tak Perłowy Smoku…– uśmiechał się Kastin spoglądając w stronę, odległego zamku.-Czas już na nas. Leć do zamku

Sirengard!… Leć po koronę! Biały smok wzbił się w powietrze, kierując się ku stolicy Cimmerii. W oddali, wielkie mury

i wieże miasta, lśniły złoto w promieniach słońca, które powoli zbliżało się ku zachodowi.

 

***

 

Samotny jeździec na koniu, wjechał na dymiące się jeszcze pogorzelisko, przy brzegu rzeki. Prędko zsiadł z konia i 

podbiegł do poturbowanego rycerza, który leżał nieopodal opierając się bokiem o pień drzewa. Ranny rycerz czując

zbliżający się kres, śpiewał chwalebne pieśni o aniołach śmierci, które miały go zabrać ku wiecznej krainie Lilionu.

-Rycerzu! Nic ci nie jest?!- krzyknął zdyszany mężczyzna w sile wieku.

-Moje poparzone plecy– stęknął wojownik.– cuchną jak dzik przypalony na rożnie….. Wody…

-Masz, pij!- nieznajomy podał mu bukłak z wodą, i rzekną po chwili– A teraz, jeśli możesz wstać, to chodź ze mną.

Musimy iść do groty Baradum. Prędko! Nie ma chwili do stracenia!

-Czemuż ci tak spieszno, do tego przeklętego miejsca…– rycerz otarł zwilżone usta, odpychając od siebie siwego

jegomościa, który próbował go podnieść .– Daj mi spokój starcze, dla mnie słońce…dziś zgaśnie na wieki….

-Przestań bełkotać, jeszcze żyjesz. Trochę okładów z ziół na oparzenia i będziesz zdrów!

-A ty kim tak właściwie jesteś ?– wojak skrzywił się z bólu, łapiąc się za sparzony kark.

-Jestem medykiem z zamku Sirengard!… Posłuchaj mnie. Znam treść tajemnej księgi Tarsis. Znam legendę elfów

o Perłowym Smoku! Wiem jak go powstrzymać!

-Widziałeś tego gada?

-Człowieku, ten diabeł właśnie niszczy stolicę! Spieszmy się, nie mamy czasu do stracenia. Musimy unicestwić go

tym co go zrodziło, czyli starą magią…

-Oszalałeś łapiduchu… Niby jak chcesz to uczynić?!- skonany rycerz, zmarszczył czoło.

-Musimy rychło udać się do groty Baradum, aby zdążyć przed powrotem białego smoka. Obudzony potwór, wedle

legendy, ma strzec groty. Teraz mamy jedyną okazję… Musimy znaleźć mozaikę… rozumiesz… Musimy zniszczyć

mozaikę z wizerunkiem, Perłowego Smoka!

 

Sebrus

Koniec

Komentarze

jeźdźców.Znaleźli     rzeki,przed      wodospad,który      uczynić?!- skonany     Smoku...-uśmiechał
Dlaczegoniemaspacjizaprzecinkami,przedizadywizami?
Życzę bardziej udanych formatowań.

Opko do konkursu. Trochę rysuję,więc zrobiłem też ilustracje do opowiadania;) ( wyk. tablet graficzny).                      
Pozdro 

Przyznam szczerze, że rysunek podoba mi się o wiele bardziej niż samo opowiadanie. Przedstawiona historia niezbyt mnie wciągnęła. Postaci moim zdaniem są sztuczne, działają sobie ot tak, bez żadnej refleksji.

"Gdy dopłyniemy do wodospadu, do groty udam się tylko ja, ty i dziesięciu zbrojnych ze
straży. Reszta ma pilnować wejścia z samego brzegu. Niema potrzeby ciągnąć tam całego oddziałłu ... Jeden
zbuntowany Kastin, to nie armia." - moim zdaniem zachowanie króla jest głupie. Nie dość, że sam się pcha na wyprawę (z niewiadomych przyczyn), to jeszcze osobiście włazi do groty z niewielkim oddziałem - a jakby Kastin był w zmowie z kimkolwiek, to władca kraju władowałby się w absurdalnie prostą pułapkę i byłoby po nim nawet bez pomocy smoka.

Zakończenie to według mnie wymuszony happy end. Po jego przeczytaniu pomyślałem: "Ale mieli fart". Fart, że przeżył rycerz. Fart, że jakimś cudem pojawił się tam zamkowy medyk (w sumie nie wiadomo, co w ogóle robił poza zamkiem). Fart, że medyk zdążył spotkać rycerza przed jego śmiercią. I do tego super fart, że medyk akurat znał treść tajemnej księgi Tarsis. Zupełnie nieprzekonujące.

Opowiadanie kuleje fabularnie i wymaga sporego dopracowania.
Zasługuje na 2,5, ale dam 3, bo rysunek wyszedł nawet nieźle.

Mocne;) Mi się tam podobało, i nie wiem o co chodzi mojemu przedmówcy. Klasyczne fantasy i tyle:) 

Do konkursu.

Miałem nic nie pisać, no ale... Rozumiem, że jest konkurs, jest rywalizacja i takie tam, no ale bez przesady... Moje opowiadanie może sie podobać lub nie- proste. Pan "Eferelin" ma jakieś obiekcje odnośnie fabuły, i wykreowanych postaci- rozumiem go, tak to odbiera, i ma prawo do własnej opinii. No ale proszę mi nie pisać (odnośnie fabuły) tekstów typu- "Ale miał fart". Równie dobrze mógłbyś skwitować tym tekstem, treści każdej książki, od "Wiedźmina" Sapkowskiego do "Bajek robotów" S.Lema.Autor ma prawo tworzyć sytuacje jakie  mu się podoba, musi jedynie uważać, żeby "nie przesadzić"- moim zdaniem, nie popełniłem tej zbrodni. To jest świat fantasy, tu smoki mogą latać na księżyc, a roboty bawić się w magia... więc nie rozumiem zdziwienia "Eferelin'a" np. do sytuacji gdzie "jakiś rycerz przeżył" (zaprawdę coś niewyobrażalnego;))- przeżył bo może tylko trochę oberwał, poczym schował się za szybko drzewem;) lub "fart,że pojawił się tam medyk z zamku"- był medykiem,wiec miał dostęp do "tajemnych ksiąg", widział jak smok niszczy stolicę, skojarzył go z legendą i ruszył do groty,wiedząc jak go powstrzymać. Nie mówiąc, już           o "farcie", że zdążył spotkać rycerza przed śmiercią.- to już jest czysta złośliwość.                                                    Reasumując- tekst "Ale miał fart" byłby ostatnią rzeczą, którą bym użył przy krytyce pracy, jakiegokolwiek autora. Na koniec przytoczę krótkie zdanie (zresztą z tekstu , które ukazało się kiedyś na łamach Nowej Fantastyki):             "W gniewie łatwo popaść w absurd, a to narażana śmieszność"
Pozdro.

"W gniewie łatwo popaść w absurd, a to narażana śmieszność" - a kto tu się gniewa???

W swoim komentarzu przedstawiłem wyłącznie moje odczucia, które miałem po przeczytaniu tesktu. Według mnie tak szczęśliwy zbieg okoliczności jest nieco naciągany i tyle. Wyraziłem tylko wątpliwości co do logiki takiego rozwiązania. Jest to wyłącznie moje skromne zdanie, którego nikomu nie narzucam.
Zresztą dalej nie wiem, co medyk robił poza zamkiem, który rozwalał smok. Rolą medyka jest w takiej sytuacji nieść raczej pomoc rannym, a nie wyruszać sobie na samotne eskapady. Skoro już skojarzył fakty i odkrył sposób powstrzymania smoka (i tym samym uratowania królestwa), to raczej poinformowałby o tym przełożonego i z zamku wyruszyłby oddział, żeby zakończyć sprawę. A jeśli już jego osobista obecność była obowiązkowa, to na wszelki wypadek wyruszyłby z kimś, z eskortą.

Z komentarza Autora wynika, że mam prawo do krytyki, ale w sumie to go nie mam. Może niefortunnie użyłem słowa "fart", ale chodziło o to, że końcówka jak dla mnie stanowi zbytnie nagromadzenie zbiegów okoliczności i przez to jest dla mnie nie do końca przekonywująca.
Jeśli Autor woli zamiast rzeczowej krytyki i wskazania ewentualnych elementów do poprawy (bez żadnej złej woli!), komentarze ograniczające się do np.: "Super! Świetne opowiadanie.", to trzeba to było zaznaczyć na wstępie.


Przy okazji - dzięki za jedynkę z zemsty. Bardzo to dojrzałe.

Nie wymyślaj i daj sobie spokój -to nie ja tu jestem złośliwym trollem, i nie ja pozbywam sie konkurencji tak wspaniałomyślnie jak ty. Ja tego nie zacząłem, ale chyba ja powinienem skończyć;/                                            

Poza tym, ja też dziękuje za twoje łaskawe 2,5 za samo opowiadanie. Nawet jedno zdanie "Smok wypiął się i zrobił kupę." byłoby ocenione  przynajmniej na  3;P

Nowa Fantastyka