- Opowiadanie: Sebrus - Perłowy Smok (DRAGONEZA)

Perłowy Smok (DRAGONEZA)

Au­to­rze! To opo­wia­da­nie ma sta­tus ar­chi­wal­ne­go tek­stu ze sta­rej stro­ny. Aby przy­wró­cić go do głów­ne­go spisu, wy­star­czy do­ko­nać edy­cji. Do tego czasu moż­li­wość ko­men­to­wa­nia bę­dzie wy­łą­czo­na.

Oceny

Perłowy Smok (DRAGONEZA)

Z ciem­ne­go boru do­bie­gał gło­śny tę­tent kopyt. Nagle z go­ściń­ca pro­wa­dzą­ce­go przez las wy­je­cha­ło dwóch

jeźdź­ców. Zna­leź­li się oni na brze­gu wart­kiej rzeki, przed nimi zaś hu­czał sze­ro­ki wo­do­spad, który spły­wał ka­ska­da­mi

ze stro­mych skał. Męż­czy­zna do­sia­da­ją­cy ka­re­go konia, mach­nął ręką w kie­run­ku za­kap­tu­rzo­ne­go to­wa­rzy­sza, dając

mu znak by się za­trzy­mał.

Uno­szą­cy się nad wo­do­spa­dem obłok, mo­men­tal­nie zro­sił płasz­cze i konie wę­drow­ców. Jeź­dziec w kap­tu­rze

od­rzu­cił gwał­tow­nie na­kry­cie z głowy, uka­zu­jąc swoje uro­dzi­we, dziew­czę­ce ob­li­cze.

-Je­ste­śmy na miej­scu moja kró­lew­no.– młody męż­czy­zna uśmiech­nął się do to­wa­rzysz­ki.

-Ka­stin, je­steś pe­wien, że bę­dzie­my tu bez­piecz­ni?– od­rze­kła ner­wo­wo, oglą­da­jąc się za sie­bie.

Chło­pak pew­nie zsiadł z konia i podał rękę nie­wia­ście.

-Je­stem pe­wien Esti, zsia­daj– po­wie­dział.– Spójrz na wo­do­spad, za tą ścia­ną wody jest wiel­ka grota. Tam się

ukry­je­my. Nie bój się, pogoń nas nie do­ści­gnie.

Młoda ko­bie­ta ubra­na w je­dwab­ną suk­nie, opar­ła się na dłoni to­wa­rzy­sza i zsia­dła z konia.

-Mój oj­ciec-rze­kła.– za­pew­ne już wy­słał za nami cały odział zbroj­nych.– dziew­czy­na wes­tchnąw­szy, od­gar­nę­ła

z twa­rzy wil­got­ne, kasz­ta­no­we włosy.– Straż zam­ko­wa wi­dzia­ła w którą stro­nę się uda­je­my, a droga ta pro­wa­dzi

je­dy­nie do wo­do­spa­du. Stąd nie ma wyj­ścia! Przy­ja­dą tu go­ściń­cem lub przy­pły­ną rzeką na ło­dziach… Ka­stin. -

spoj­rza­ła na niego z żalem.-Co my ro­bi­my?

-Nie oba­wiaj się, uciek­nie­my im…– od­rzekł męż­czy­zna po­pra­wia­jąc skó­rza­ny pas, do któ­re­go przy­pię­ty był krót­ki

miecz w srebr­nej opra­wie.

-Uciek­nie­my?!- obu­rzy­ła się Esti.– Mój oj­ciec jest kró­lem wszyst­kich ziem Cim­me­rii. Bę­dzie nas gonił, aż po krań­ce

świa­ta!

-Za naszą mi­łość– od­rzekł pa­trząc w lazur jej oczu.– za­pła­cę nawet ży­ciem, jeśli bę­dzie trze­ba. Chodź ze mną!-

zła­pał ją za dłoń i po­pro­wa­dził ku rzece.

Ze­szli ze stro­me­go brze­gu, i we­szli na wą­skie skal­ne przej­ście. Chwi­le póź­niej, za­czę­li wspi­nać się na nie­wy­so­ki uskok

o który roz­bi­ja­ła się pie­ni­sta woda. W tym miej­scu za­czy­na­ły się ska­li­ste scho­dy, któ­rych kręta ścież­ka koń­czy­ła się

do­pie­ro w ścia­nie wo­do­spa­du.

Gdy oboje sta­nę­li na ostat­nim stop­niu, Ka­stin rzekł do ob­lu­bie­ni­cy:

-To tutaj! Tutaj jest wej­ście do groty Ba­ra­gum.

-Patrz!- krzyk­nę­ła prze­ra­żo­na dziew­czy­na.– Tam! W dole rzeki… nie­bie­skie żagle z kró­lew­ski­mi her­ba­mi. To oni!

Płyną tutaj, znaj­dą nas…Ka­stin!- Esti przy­tu­li­ła się do chło­pa­ka.– Nadal nie je­stem pewna, czy do­brze ro­bi­my…

-Nie bój się, uciek­nie­my im…Za­ufaj mi.– mło­dzie­niec objął swoją wy­bran­kę i razem prze­szli przez cien­ką ścia­nę

wody.

We­wnątrz ja­ski­ni pa­no­wał pół­mrok, słabe świa­tło da­wa­ły je­dy­nie fio­le­to­we krysz­ta­ły wi­szą­ce u stro­pu groty.

Pur­pu­ro­we mi­ne­rał mi­go­ta­ły jak gwiaz­dy, oświe­tla­jąc po­nu­re wnę­trze.

Ka­stin i Esti szli wolno przez pie­cza­rę. Ciem­ny płaszcz męż­czy­zny mie­nił się w fio­le­to­wym świe­tle, a rę­ko­jeść jego

mie­cza lśni­ła w pół­mro­ku. Esti ze zdu­mie­niem uno­si­ła oczy i po­dzi­wia­ła pięk­ną grotę. Ota­cza­ły ich mar­mu­ro­we

ko­lum­ny, przy skle­pie­niu za­koń­czo­ne rzeź­bio­ny­mi łu­ka­mi. Jasne ścia­ny zdo­bio­ne były wiel­ki­mi ko­lo­ro­wy­mi

ma­lo­wi­dła­mi. Ka­mien­ne po­są­gi ry­ce­rzy spo­glą­da­ły na nich srogo z każ­de­go rogu. W ja­ski­ni pa­no­wa­ła wil­goć

a je­dy­ną otu­chą w tym nie­przy­ja­znym miej­scu był cie­pły wiatr, który dmu­chał z głę­bin ja­ski­ni.

-Nie­by­wa­łe miej­sce… – wy­szep­ta­ła Esti.– Byłeś tu już kie­dyś?

-Nie, je­stem tu pierw­szy raz.-od­parł.– Jest to świę­te miej­sce elfów. Wszyst­ko co wi­dzisz, jest ich dzie­łem. Pil­no­wa­li

tego miej­sca, aż do wiel­kiej wojny o Si­ren­dul. Prze­gra­ni mu­sie­li opu­ścić te zie­mie… a grota Ba­ra­gum ode­szła

w za­po­mnie­nie. Lu­dzie boją się tego miej­sca. Krążą po­gło­ski, że w za­ka­mar­kach groty uśpio­ny jest… Per­ło­wy Smok–

owoc sta­rej magii.

-Per­ło­wy Smok?!- prze­lę­kła się Esti.– Sły­sza­łam o nim le­gen­dy… Skąd wiesz o tym miej­scu?

-Od cza­ro­dzie­ja Ika­ri­sa. Opo­wia­dał mi o nim wiele in­te­re­su­ją­cych hi­sto­rii…

-Ten zgrzy­bia­ły czar­no­księż­nik?!- wy­bu­chła obu­rzo­na.– Jak mo­głeś z nim roz­ma­wiać?…Może jest po­wa­ża­nym

cza­ro­dzie­jem, ale nie można mu ufać… Ma zło w oczach… Oj­ciec trzy­ma go na zamku, je­dy­nie przez wzgląd na jego

ob­szer­ną wie­dze i zna­jo­mość ksiąg.Ten sta­ruch, cze­go­kol­wiek by o nim nie mówić, jest bar­dzo mą­drym czło­wie­kiem..

-Rze­czy­wi­ście, jest bar­dzo mądry…-od­rzekł Ka­stin, z dziw­nym uśmie­chem na twa­rzy.

Esti zer­k­nę­ła na niego ner­wo­wo, mło­dzie­niec nie zwra­ca­jąc na nią uwagi, za­czął się bacz­nie roz­glą­dać. Nagle

po­wie­dział z za­chwy­tem:

-Tam!- wska­zał ręką na ko­niec groty.-… Wi­dzisz to wiel­kie przej­ście? Tam jest dal­sza czę­ści ja­ski­ni. Chodź­my

w tam­tym kie­run­ku…

-Je­steś pe­wien? – Chodź­my pręd­ko.– po­na­glił ją znie­cier­pli­wio­ny.– Od­dział zbroj­nych, pew­nie do­pły­wa już do

wo­do­spa­du. Ukry­je­my się gdzieś i prze­cze­ka­my wszyst­ko… Może zlęk­ną się tego miej­sca i zo­sta­wią nas w spo­ko­ju…

Para ob­lu­bień­ców prze­szła przez wiel­kie łu­ko­wa­te przej­ście, nad któ­rym ja­śnia­ła nie­wiel­ka pła­sko­rzeź­ba– głowa

bia­łe­go smoka.

 

***

 

Sta­tek opor­nie ciął taflę rzeki, pły­nąc pod prąd. Nie­bie­skie żagle z kró­lew­ski­mi her­ba­mi prę­ży­ły się na wie­trze

a kil­ku­na­stu wio­śla­rzy wal­czy­ło upar­cie z ży­wio­łem. Przed dzio­bem widać był za­mglo­ny wo­do­spad. Byli już nie­da­le­ko.

-Czci­god­ny królu Es­te­ria­nie! -rzekł na­czel­nik stra­ży kró­lew­skiej.– Znacz­nie bez­piecz­niej było dla ja­śnie­pa­na, zo­stać na

zamku…

-Milcz De­re­gas!- syk­nął wład­ca.-Ten łotr po­rwał moją córkę!

-Za­raz przy­bi­je­my do brze­gu!- wrza­snął ka­pi­tan stat­ku.– Rzeka robi się zbyt rwąca. – Po­ga­niaj tych psich synów

Tor­din!- krzy­czał król na ka­pi­ta­na.-…Niech sczeź­nie ten prze­klę­klę­ty Ka­stin-za­zgrzy­tał zę­ba­mi.– Poco pcha się z moją

córką do tego prze­klę­te­go wo­do­spa­du…

-Gro­ta Ba­ra­dum.– mruk­nął na­czel­nik.– Źró­dło sta­rej magii… Gniaz­do Per­ło­we­go Smoka…

-Chy­ba nie wie­rzysz w te bujdy? – prych­nął król z po­gar­dą.– To tylko le­gen­dy… W jed­nym masz jed­nak racje

wszyst­ko wska­zu­je na to, że ten pa­da­lec ukry­je się z moją córką w tej wła­śnie ja­ski­ni… De­re­gas! Słu­chaj mnie teraz

uważ­nie.

-Tak jest, ja­śnie panie! – Gdy do­pły­nie­my do wo­do­spa­du, do groty udam się tylko ja, ty i dzie­się­ciu zbroj­nych ze

stra­ży. Resz­ta ma pil­no­wać wej­ścia z sa­me­go brze­gu. Niema po­trze­by cią­gnąć tam ca­łe­go od­dział­łu … Jeden

zbun­to­wa­ny Ka­stin, to nie armia…. To był roz­kaz, De­re­gas!

 

***

 

Grota do któ­rej we­szli Ka­stin i Esti, była ob­szer­na i bar­dzo wy­so­ka. Po­miesz­cze­nie miało owal­ny kształt, a wzdłuż

ścian, wi­sia­ły obu­siecz­ne mie­cze, ostrza­mi skie­ro­wa­ne w dół. Setki mie­czy błysz­cza­ło w pur­pu­ro­wym świe­tle

krysz­ta­łów, które po­kry­wa­ły gęsto sufit. Ścia­ny, nad orę­żem, po­kry­te były bo­ga­to zdo­bio­ny­mi ma­lo­wi­dła­mi. Fre­ski

przed­sta­wia­ły elfy tań­czą­ce wokół ognisk. Po­sta­cie zda­wa­ły się być w tran­sie, swo­istej psy­cho­zie. Biał­ka ich

wy­wró­co­nych oczu wzbu­dza­ły grozę.

-Spójrz na twa­rze tych elfów…– mó­wi­ła dziew­czy­na z trwo­gą.-… Co to za strasz­ne miej­sce?

Ka­stin nic nie od­po­wie­dział. Oglą­dał ma­lo­wi­dła jakby usil­nie cze­goś szu­kał. Ob­ra­cał się ner­wo­wo bacz­nie

przy­glą­da­jąc się fre­skom. Nagle pod­niósł głowę do góry i krzyk­nął z ra­do­ścią:

-Jest! Na­resz­cie go zna­la­złem…

-Co tam wi­dzisz?… – za­py­ta­ła stra­pio­na nie­wia­sta, uno­sząc wzrok.– Co to jest?!

-Per­ło­wy Smok!- mło­dzian wrza­snął pełną pier­sią. Jego echo od­bi­ja­ło się dłuż­szą chwi­lę od ścian ogrom­nej groty.

Zlęk­nio­na Esti wpa­try­wa­ła się w sufit, na któ­rym po­mię­dzy rze­da­mi krysz­ta­łów, wid­nia­ło ma­lo­wi­dło wiel­kie­go bia­łe­go

smoka. Oświe­tlo­ny przez barw­ne świa­tło zda­wał się być żywym.

-Wszyst­ko się zga­dza…-mruk­nął Ka­stin za­my­ślo­nym tonem.– To ta pie­cza­ra, to gniaz­do smoka! Teraz muszę zna­leźć

tę mo­zai­kę, o któ­rej mówił cza­ro­dziej….

-Ka­stin… co ty ro­bisz?!-jęk­nę­ła.– Jaką mo­zai­kę….. osza­la­łeś?! Chodź­my stąd, pro­szę…

Ka­stin nie słu­chał jej, pod­szedł do wy­jąt­ko­wo mocno, oświe­tlo­nej czę­ści groty.

-Jest i drugi biały smok…– po­wie­dział z po­dzi­wem, po­chy­la­jąc się nad mo­zai­ką, uło­żo­ną na od­dzie­lo­nym ka­wał­ku pod­ło­gi.– Tak… wszyst­ko się zga­dza… Prze­bie­gły Ika­ris miał rację…

-Co ty ro­bisz?– za­py­ta­ła Esti.– Co ten prze­klę­ty cza­ro­dziej ci wmó­wił?!

-Część tej mo­zai­ki z wi­ze­run­kiem bia­łe­go smoka jest roz­wa­lo­na. Muszę ją tylko uło­żyć… Do okoła są tu jej od­rzu­co­ne

ele­men­ty… Po­cze­kaj moja droga, spró­bu­ję zło­żyć je w jedną ca­łość…

-Ale poco?!- wrza­snę­ła.– Chodź­my stąd, lada mo­ment bę­dzie tu odział stra­ży kró­lew­skiej…

-Za­raz zo­ba­czy­my czy Ika­ris miał rację…– Ka­stin szep­tał do sie­bie, i ukła­dał w sku­pie­niu mo­zai­kę, nie sły­sząc słów

dziew­czy­ny. Ele­men­ty ukła­dan­ki za­czę­ły two­rzyć jedną ca­łość.

-Za­ufa­łam ci…– Esti mó­wi­ła ze łzami w oczach.– Ucie­kłam z tobą z zamku w imię na­szej mi­ło­ści…. Jak mo­głeś

sprzy­mie­rzać się z tym czar­no­księż­ni­kiem?… Ka­stin co on ci po­wie­dział?!

Po krót­kiej chwi­li, stru­dzo­ny mło­dzie­niec był bli­ski ukoń­cze­nia ko­lo­ro­wej mo­zai­ki. Bra­ko­wa­ło mu tylko jed­ne­go

ele­men­tu ukła­dan­ki. Ka­stin pod­niósł barw­ny ka­my­czek i wło­żył go do mo­zai­ki. Było to ru­bi­no­we oko smoka.

-Go­to­we.-rzekł głu­cho.

Nagle wszyst­kie krysz­ta­ły zdo­bią­ce sufit zga­sły, a grotę wy­peł­ni­ła ciem­ność. Esti jęk­nę­ła ze stra­chu. Uło­żo­na

w ca­łość mo­zai­ka z ob­li­czem bia­łe­go smoka, uwol­ni­ła starą magię. Ka­stin roz­gląd­nął się po ścia­nach.

Nie­spo­dzie­wa­nie jeden z setek mie­czy, które wi­sia­ły na ścia­nach, za­świe­cił błę­kit­nym świa­tłem. Ostrze ma­gicz­nej

broni skrzy­ło się i mie­ni­ło barw­nie. Pod­eks­cy­to­wa­ny mło­dzie­niec pod­szedł do mie­cza i z ła­two­ścią zdjął go ze ścia­ny.

-O to miecz Isti­rin.-rzekł z po­wa­gą i pod­szedł do zlęk­nio­nej dziew­czy­ny, która stała przed mo­zai­ką. Jasno nie­bie­skie

świa­tło mie­cza oświe­tla­ło całą grotę. W moc­nym bla­sku mie­cza dwie ludz­kie po­sta­cie, ja­wi­ły się zja­wa­mi zza świa­tów.

-Co chcesz z tym zro­bić?!- py­ta­ła prze­ra­żo­na Esti.

-Pa­mię­tasz…– szcze­rzył się zło­wro­go Ka­stin.– Pa­mię­tasz jak twój oj­ciec nie chciał mi oddać two­jej ręki? Stary

głu­piec…– szy­dził, uśmie­cha­jąc się.– nie chciał mi cie­bie oddać za żonę… Mnie … moż­ne­mu księ­ciu z Ro­dwe­in…

-Jak mo­żesz tak mówić o moim ojcu… Ka­stin?!- dziew­czy­na spoj­rza­ła na niego jakby uj­rza­ła go po raz pierw­szy.

Do­strze­gła na twa­rzy chło­pa­ka, zło­wiesz­czy cień.

-Za­milcz Esti…nic nie ro­zu­miesz!…Byłaś tylko czę­ścią tej gry, nic nie­zna­czą­cym pion­kiem…Pla­no­wa­łem nasz ślub

po któ­rym mia­łem stać się peł­no­praw­nym na­stęp­cą tronu… Mia­łem być wład­cą Cim­me­rii…Kró­lem im­pe­rium…Ale

twój oj­ciec się uparł, nie chciał się zgo­dzić byś wy­szła za mnie za mąż… Nie­ste­ty… nie byłem dla niego, zbyt

god­nym kan­dy­da­tem….

-Nie wie­rze, że to mó­wisz…-wy­jąk­nę­ła.-… Byłeś zemną tylko dla­te­go… aby zdo­być tron?!

-To nie ko­niec hi­sto­rii, moja kró­lew­no… Gdy twój oj­ciec sprze­ci­wił się na­szym za­rę­czy­nom nie wie­dzia­łem co dalej

po­cząć…W końcu, zdru­zgo­ta­ny po­sze­dłem po radę do czar­no­księż­ni­ka Ika­ri­sa. Chy­try lis wie­dział co mnie trapi…

Za­wsze chciał oba­lić z tronu two­je­go ojca, dla­te­go po­wie­dział mi o gro­cie Ba­ra­dum, i o Per­ło­wym Smoku…

Tak…Per­ło­wy Smok…Obu­dzę go i dzię­ki mie­czo­wi Isti­rin będę miał nad nim wła­dzę…Wy­ko­rzy­stam smoka, by zdo­być ko­ro­nę!- wy­krzyk­nął do­no­śnie.

-Ka­stin… ale co z nami?– twarz dziew­czy­ny stała się blada ni­czym płót­no.– Jak mo­głeś mnie ok łamać…Po­da­ro­wa­łam

ci swoje serce… A teraz…mó­wisz mi… że nic dla cie­bie nie zna­czy­łam?!

-To nie tak, pięk­na Esti, za­wsze da­rzy­łem cię sym­pa­tią…– rzekł, kła­dąc sobie miecz na ra­mie­niu.-… Mu­sisz mnie

zro­zu­mieć…. tu cho­dzi o tron Cim­me­rii, kra­iny z dwu­na­sto­ma mo­rza­mi…..Byłaś mi bli­ska – wes­tchnął cięż­ko.– ale to

wszyst­ko… Za­wsze zo­sta­niesz w moim sercu. Nigdy nie za­po­mnę za­pa­chu two­ich wło­sów… i smaku ust…

-Cze­mu mi to ro­bisz… -łka­ła prze­ra­żo­na.-….. Do czego jesz­cze ci je­stem po­trzeb­na?!

-Dzię­ki temu, że mi za­ufa­łaś mo­głem cię tu łatwo spro­wa­dzić. Teraz po­trze­bu­ję cię aby zbu­dzić bia­łe­go smoka

po­trze­bu­je two­jej czy­stej, błę­kit­nej krwi…Tylko kró­lew­ska krew, może obu­dzić smoka…Tak mówił Ika­ris…Przy­kro mi

Esti, ale wła­śnie ty, na­da­jesz się do tego naj­le­piej. Aby speł­ni­ło się moje prze­zna­cze­nie, muszę spla­mić mo­zai­kę

twoją krwią…

Ka­stin zdjął miecz z ra­mie­nia i za­czął iść w jej stro­nę. Ona zlęk­nio­na co­fa­ła się z wolna, póki nie ze­tknę­ła się ple­ca­mi

z po­bli­ską ścia­ną. Nie­opacz­nie sta­nę­ła do­kład­nie na ma­gicz­nej mo­za­ice. Wy­da­wa­ło się jej, że śni. Pra­gnę­ła obu­dzić

się z tego kosz­ma­ru, lecz to nie był sen. Mło­dzie­niec z sza­leń­czym bły­skiem w oku, pod­szedł do niej i chwy­cił sil­nie za

ramię.

– Pro­szę… nie rób tego! – bła­ga­ła go przez łzy, pró­bu­jąc się bro­nić.

Ka­stin po­ca­ło­wał ją sub­tel­nie w szyję, i przy­ło­żył ostrze mie­cza do jej brzu­cha.

-Za­śnij.– szep­nął jej do ucha i z całą siłą prze­bił ją mie­czem na wylot.

Esti wes­tchnę­ła i z ci­chym ję­kiem zsu­nę­ła się z ostrza, opa­da­jąc na zie­mie. Jej czer­wo­na krew lśni­ła w błę­kit­nym

świe­tle mie­cza Isti­rin. Szkar­łat­na ka­łu­ża wy­le­wa­ła się po­wo­li na mo­zai­kę i wy­peł­ni­ła do­kład­nie wszyst­kie jej

szcze­li­ny. Nagle ko­lo­ro­we ele­men­ty mo­zai­ki za­świe­ci­ły się barw­nie, a z jej szcze­lin ulot­nił się gęsty fio­le­to­wy dym.

Tak oto stara magia, wy­mie­sza­ła się z kró­lew­ską krwią Esti.

Chwi­le póź­niej, skrwa­wio­ne ciało dziew­czy­ny, otu­li­ła pro­mie­ni­sta po­świa­ta.Wtem, roz­legł się prze­raź­li­wy ryk

do­cho­dzą­cy z ma­lo­wi­dła umiesz­czo­ne­go na su­fi­cie. Fresk z wi­ze­run­kiem bia­łe­go smoka, za­czął ema­no­wać ra­żą­cym

bia­łym świa­tłem. Wzmógł się silny wiatr, który po­czął wi­ro­wać ni­czym trąba po­wietrz­na. Prze­raź­li­wy ryk nie usta­wał

a Ka­stin sto­ją­cy przy ścia­nie za­ty­kał sobie uszy i mru­żył oczy z bólu.

Nie­spo­dzie­wa­nie wiatr ucichł, a z su­fi­tu try­ska­ją­ce­go świa­tłem jak grom z ja­sne­go nieba, wy­le­ciał wiel­ki biały po­twór

Per­ło­wy Smok. Białe mon­strum ma­cha­ło po­tęż­ny­mi skrzy­dła­mi, jego prze­ry­wa­ny ryk roz­no­sił się po wszyst­kich

pie­cza­rach Ba­ra­dum, a okrop­na pasz­cza, uzbro­jo­na w sze­reg bia­łych zębów, wy­pusz­cza­ła kłęby czer­wo­ne­go ognia.

Ka­stin wpa­try­wał się w niego z prze­ra­że­niem i po­dzi­wem jed­no­cze­śnie. Nagle ol­brzy­mi po­twór za­ma­chał ener­gicz­niej

skrzy­dła­mi, po­chy­lił głowę i opadł na zie­mię. Jego ogrom­ne ciało za­ję­ło znacz­ną część groty. Smok spo­glą­dał na

mło­dzień­ca ru­bi­no­wy­mi ocza­mi, sa­piąc gło­śno i wy­cią­ga­jąc swój długi szpi­cza­sty jęzor.

Ka­stin przez mo­ment stał jak wryty.Wsłu­cha­ny w bicie wła­sne­go roz­sza­la­łe­go serca, pró­bo­wał prze­zwy­cię­żyć strach. W końcu, wziął głę­bo­ki wdech, wzniósł miecz Isti­rin i pod­szedł do bia­łe­go stwo­ra. Smok na­stro­szył się, wy­szcze­rzył

zęby, a z jego noz­drzy wy­do­był się szary dym.

-O to miecz Isti­rin!- Ka­stin wrza­snął po­tęż­nym gło­sem, pod­no­sząc wy­so­ko błę­kit­ny miecz.– Od teraz je­steś moim sługą Per­ło­wy Smoku! Ukorz się przed swoim wład­cą!

Pio­no­we źre­ni­ce bia­łe­go smoka, zwę­zi­ły się pod wpły­wem bla­sku mie­cza Isti­rin. Wtem, po­twór mach­nął gwał­tow­nie

swoim gru­bym ogo­nem i skło­nił głowę przed mło­dzień­cem, sa­piąc przy tym prze­cią­gle. Ka­stin wy­buchł grom­kim

śmie­chem.

-Mą­dry sługa!- krzy­czał, śmie­jąc się gro­mo­wład­nie.– Taak!…Bę­dziesz mi słu­żył, biały de­mo­nie!

Nie­ocze­ki­wa­niez ze­wnątrz groty, Ka­sti­na do­bie­gły ludz­kie wrzaski.Ktoś biegł do gniaz­da bia­łe­go smoka. Tupot nóg był coraz bliż­szy, na­le­żał do jed­nej osoby. Mło­dzie­niec w pierw­szym od­ru­chu sko­czył do ścia­ny zaraz przy wej­ściu.

-Esti!- krzy­czał z od­da­li nie­zna­jo­my.– Có­recz­ko gdzie je­steś! Esti!

-Niech mnie…-wy­szep­tał zdu­mio­ny Ka­stin.– Toż to sam król Es­te­rian!- trzy­ma­jąc w pra­wym ręku miecz Isti­rin, lewą

ręką pręd­ko wy­cią­gnął swój stary kord, wi­szą­cy u boku. Dzier­żąc w dło­niach dwa mie­cze, ner­wo­wo ocze­ki­wał

na­dej­ścia króla.

Po chwi­li do groty wbiegł zdy­sza­ny męż­czy­zna. Był bar­czy­stej po­stu­ry, odzia­ny w lśnią­cą zbro­ję i dro­go­cen­ną

po­zła­ca­ną kol­czu­gę, w ręku zaś trzy­mał, ber­dysz któ­re­go drze­wiec zdo­bi­ły szla­chet­ne ka­mie­nie.

Czło­wiek zo­ba­czyw­szy bia­łe­go smoka sta­nął zdę­bia­ły.

-Co do licha…– jęk­nął wy­trzesz­cza­jąc oczy na po­two­ra.

Biały smok nie zwra­ca­jąc nań uwagi, chci­wie chli­pał krew z ka­łu­ży, która wy­pły­nę­ła obok ciała Esti. Po chwi­li jed­nak

stwór spoj­rzał na nie­zna­jo­me­go, wy­cią­ga­jąc biały pysk ską­pa­ny w krwi, nie­win­nej dziew­czy­ny.

-Có­recz­ko!- krzy­czał zroz­pa­czo­ny król Es­te­rian, wi­dząc zwło­ki wła­snej córki.– Mój skar­bie!

-Spóź­ni­łeś się dziad­ku!-wrza­snął gru­biań­sko Ka­stin, zza ple­ców króla.– Już nie żyje! Bez obaw, zaraz się z nią

spo­tkasz w za­świa­tach!

Gdy tylko król zdo­łał od­wró­cić się w jego stro­nę, chło­pak wbił srebr­ny miecz w jego pierś, mię­dzy grubą zbro­ję.

Wład­ca jęk­nął z bólu i upu­ścił swój sze­ro­ki topór.W oka mgnie­niu, Ka­stin na­prę­żył się i z pół ob­ro­tu ude­rzył króla

błę­kit­nym ostrzem w szyję. Ma­gicz­na broń z ła­two­ścią prze­cię­ła kol­czu­gę wład­cy i z cierp­kim sy­kiem od­cię­ła mu

głowę. Czer­wo­na jucha na­tych­miast wy­pry­sła z tu­ło­wia, ochla­pu­jąc zwy­cięz­cę po twa­rzy i ubra­niu. Ciało króla

upa­dło głu­cho na zie­mię. Wszyst­ko to trwa­ło za­le­d­wie krót­ką chwi­lę. Ka­stin oszo­ło­mio­ny wiel­kim trium­fem, stał

zdrę­twia­ły póki nie usły­szał grom­kich krzy­ków:

-Bie­giem psu­bra­ty, do tam­tej groty!- wołał z da­le­ka na­czel­nik De­re­gas. Straż kró­lew­ska nie mogąc na­dą­żyć za

żwa­wym kro­kiem wład­cy, nie­szczę­śli­wie po­zo­sta­wi­ła go bez opie­ki.

Wrza­ski po­bu­dzi­ły mło­dzień­ca, który wzniósł dum­nie miecz Isti­rin, po­czym bez lęku, pod­biegł do bia­łe­go smoka

i wsko­czył mu na grzbiet. Pod­da­ny po­twór przy­jął go jak sta­re­go pana.

-Wi­dzia­łeś!- rzekł do be­stii.-To ci do­pie­ro… Dwie pie­cze­nie na jed­nym ogniu! I jak sma­ku­ją!

Nagle do groty wbie­gło kilku zbroj­nych ry­ce­rzy. Wszyst­kich za­mu­ro­wa­ło, gdy zo­ba­czy­li mo­car­ne­go smoka. Ka­stin

od­rzu­ciw­szy od sie­bie stary srebr­ny miecz, wolną ręką chwy­cił się za wy­sta­ją­cą ko­ści­stą łuskę, i mocno przy­legł

cia­łem do grzbie­tu gada. Uniósł błę­kit­ny miecz Isti­rin, który dzier­żył w swej pra­wi­cy i wska­zał nim na gro­ma­dę ludzi

krzy­cząc:

-Za­bij! Zabij ich!

Smok w jed­nej chwi­li zio­nął stru­mie­niem ognia. Wa­lecz­nych ry­ce­rzy objął za­bój­czy pło­mień. Pa­li­li się żyw­cem

z okrzy­kiem na zwę­glo­nych ustach, który mro­ził krew w ży­łach. Stal ry­cer­skich zbroi czer­wie­ni­ła się od go­rą­ca

a lu­dzie bie­ga­li w pió­ro­pu­szach ognia. Mo­ment póź­niej po od­dzia­le zo­sta­ły tylko przy­to­pio­ne zbro­je, dy­mią­cy po­piół

i prze­ni­kli­wy smród spa­le­ni­zny.

-Cóż za pie­kiel­na moc!- wrza­snął roz­pro­mie­nio­ny Ka­stin, trzy­ma­jąc się silno smo­cze­go grzbie­tu.– Dobra ro­bo­ta

smoku….. A teraz ru­szaj po resz­tę… Wy­chodź z groty Ba­ra­dum!

Smok wraz z jeźdź­cem prze­ci­snął się przez wej­ście, prze­biegł ostat­nią grotę i runął przez wodną ścia­nę wo­do­spa­du

roz­wi­ja­jąc swoje po­tęż­ne skrzy­dła. Pod nim roz­po­ście­rał się widok na rzekę, i jej zie­lo­ny brzeg. Kilka stat­ków było

za­cu­mo­wa­nych przy brze­gu, a obok nich gro­ma­dzi­li się zbroj­ni.

-Na wszyst­kie de­mo­ny Ugu­ha­zi!- wrza­snął jeden z ry­ce­rzy wi­dząc smoka.– Co to jest!?

Smok runął na nich tak nie­spo­dzie­wa­nie, że nie zdą­ży­li się bro­nić. Kłęby ognia otu­li­ły prze­ra żo­nych wo­jow­ni­ków.

Nie­któ­rzy łucz­ni­cy pró­bo­wa­li strze­lać do gada, lecz żadna ze strzał nie do­się­gła po­two­ra. Zroz­pa­czo­na cze­ladź

zni­ka­ła w mgnie­niu oka w ob­ło­kach ognia. Po­żo­ga tra­wi­ła stat­ki i zbroj­ne za­stę­py. Ogień był nie­mi­ło­sier­ny– kogo

do­padł, z tego wy­ci­snął życie. Roz­bie­ga­ne ludz­kie po­chod­nie rzu­ca­ły się do rzeki. Krzy­ki i prze­kleń­stwa mie­sza­ły się

z okrop­nym ry­kiem smoka. Nie­licz­ni zdo­ła­li ujść z ży­ciem, jed­nak więk­szość nie­do­bit­ków do­sta­ła się w szpo­ny smoka

który unió­sł­szy wy­so­ko ofia­ry, zrzu­cał je w dół.

Po od­dzia­łach ry­ce­rzy i po okrę­tach zo­sta­ły tylko zglisz­cza. Ze spa­lo­nych ciał uno­sił się czar­ny dym. Znisz­czo­ne

stat­ki po­rwa­ła wart­ka rzeka. Umie­ra­ją­cy ję­cze­li, ła­piąc reszt­ka­mi sił po­wie­trze, które śmier­dzia­ło siar­ką. Za­ru­mie­nio­ne

mie­cze i tar­cze, le­ża­ły po­roz­rzu­ca­new spa­lo­nej tra­wie.

Biały smok ma­chał wiel­ki­mi skrzy­dła­mi, oglą­da­jąc po­go­rze­li­sko. Stru­dzo­ny walką osiadł w końcu na po­bli­skiej wa­pien­nej skale wy­sta­ją­cej z le­si­ste­go wzgó­rza. Za­cho­dzą­ce słoń­ce bar­wi­ło czer­wie­nią, niebo i kłę­bią­ce się na nim chmu­ry. Nad­szedł krwi­sty wie­czór.

-Tak Per­ło­wy Smoku…– uśmie­chał się Ka­stin spo­glą­da­jąc w stro­nę, od­le­głe­go zamku.-Czas już na nas. Leć do zamku

Si­ren­gard!… Leć po ko­ro­nę! Biały smok wzbił się w po­wie­trze, kie­ru­jąc się ku sto­li­cy Cim­me­rii. W od­da­li, wiel­kie mury

i wieże mia­sta, lśni­ły złoto w pro­mie­niach słoń­ca, które po­wo­li zbli­ża­ło się ku za­cho­do­wi.

 

***

 

Sa­mot­ny jeź­dziec na koniu, wje­chał na dy­mią­ce się jesz­cze po­go­rze­li­sko, przy brze­gu rzeki. Pręd­ko zsiadł z konia i 

pod­biegł do po­tur­bo­wa­ne­go ry­ce­rza, który leżał nie­opo­dal opie­ra­jąc się bo­kiem o pień drze­wa. Ranny ry­cerz czu­jąc

zbli­ża­ją­cy się kres, śpie­wał chwa­leb­ne pie­śni o anio­łach śmier­ci, które miały go za­brać ku wiecz­nej kra­inie Li­lio­nu.

-Ry­ce­rzu! Nic ci nie jest?!- krzyk­nął zdy­sza­ny męż­czy­zna w sile wieku.

-Moje po­pa­rzo­ne plecy– stęk­nął wo­jow­nik.– cuch­ną jak dzik przy­pa­lo­ny na roż­nie….. Wody…

-Masz, pij!- nie­zna­jo­my podał mu bu­kłak z wodą, i rzek­ną po chwi­li– A teraz, jeśli mo­żesz wstać, to chodź ze mną.

Mu­si­my iść do groty Ba­ra­dum. Pręd­ko! Nie ma chwi­li do stra­ce­nia!

-Cze­muż ci tak spiesz­no, do tego prze­klę­te­go miej­sca…– ry­cerz otarł zwil­żo­ne usta, od­py­cha­jąc od sie­bie si­we­go

je­go­mo­ścia, który pró­bo­wał go pod­nieść .– Daj mi spo­kój star­cze, dla mnie słoń­ce…dziś zga­śnie na wieki….

-Prze­stań beł­ko­tać, jesz­cze ży­jesz. Tro­chę okła­dów z ziół na opa­rze­nia i bę­dziesz zdrów!

-A ty kim tak wła­ści­wie je­steś ?– wojak skrzy­wił się z bólu, ła­piąc się za spa­rzo­ny kark.

-Je­stem me­dy­kiem z zamku Si­ren­gard!… Po­słu­chaj mnie. Znam treść ta­jem­nej księ­gi Tar­sis. Znam le­gen­dę elfów

o Per­ło­wym Smoku! Wiem jak go po­wstrzy­mać!

-Wi­dzia­łeś tego gada?

-Czło­wie­ku, ten dia­beł wła­śnie nisz­czy sto­li­cę! Spiesz­my się, nie mamy czasu do stra­ce­nia. Mu­si­my uni­ce­stwić go

tym co go zro­dzi­ło, czyli starą magią…

-Osza­la­łeś ła­pi­du­chu… Niby jak chcesz to uczy­nić?!- sko­na­ny ry­cerz, zmarsz­czył czoło.

-Mu­si­my ry­chło udać się do groty Ba­ra­dum, aby zdą­żyć przed po­wro­tem bia­łe­go smoka. Obu­dzo­ny po­twór, wedle

le­gen­dy, ma strzec groty. Teraz mamy je­dy­ną oka­zję… Mu­si­my zna­leźć mo­zai­kę… ro­zu­miesz… Mu­si­my znisz­czyć

mo­zai­kę z wi­ze­run­kiem, Per­ło­we­go Smoka!

 

Se­brus

Koniec

Komentarze

jeźdź­ców.Zna­leź­li     rzeki,przed      wo­do­spad,który      uczy­nić?!- sko­na­ny     Smoku...-uśmie­chał
Dla­cze­go­nie­ma­spa­cji­za­prze­cin­ka­mi,przed­iza­dy­wi­za­mi?
Życzę bar­dziej uda­nych for­ma­to­wań.

Opko do kon­kur­su. Tro­chę ry­su­ję,więc zro­bi­łem też ilu­stra­cje do opo­wia­da­nia;) ( wyk. ta­blet gra­ficz­ny).                      
Po­zdro 

Przy­znam szcze­rze, że ry­su­nek po­do­ba mi się o wiele bar­dziej niż samo opo­wia­da­nie. Przed­sta­wio­na hi­sto­ria nie­zbyt mnie wcią­gnę­ła. Po­sta­ci moim zda­niem są sztucz­ne, dzia­ła­ją sobie ot tak, bez żad­nej re­flek­sji.

"Gdy do­pły­nie­my do wo­do­spa­du, do groty udam się tylko ja, ty i dzie­się­ciu zbroj­nych ze
stra­ży. Resz­ta ma pil­no­wać wej­ścia z sa­me­go brze­gu. Niema po­trze­by cią­gnąć tam ca­łe­go od­dział­łu ... Jeden
zbun­to­wa­ny Ka­stin, to nie armia." - moim zda­niem za­cho­wa­nie króla jest głu­pie. Nie dość, że sam się pcha na wy­pra­wę (z nie­wia­do­mych przy­czyn), to jesz­cze oso­bi­ście włazi do groty z nie­wiel­kim od­dzia­łem - a jakby Ka­stin był w zmo­wie z kim­kol­wiek, to wład­ca kraju wła­do­wał­by się w ab­sur­dal­nie pro­stą pu­łap­kę i by­ło­by po nim nawet bez po­mo­cy smoka.

Za­koń­cze­nie to we­dług mnie wy­mu­szo­ny happy end. Po jego prze­czy­ta­niu po­my­śla­łem: "Ale mieli fart". Fart, że prze­żył ry­cerz. Fart, że ja­kimś cudem po­ja­wił się tam zam­ko­wy medyk (w sumie nie wia­do­mo, co w ogóle robił poza zam­kiem). Fart, że medyk zdą­żył spo­tkać ry­ce­rza przed jego śmier­cią. I do tego super fart, że medyk aku­rat znał treść ta­jem­nej księ­gi Tar­sis. Zu­peł­nie nie­prze­ko­nu­ją­ce.

Opo­wia­da­nie ku­le­je fa­bu­lar­nie i wy­ma­ga spo­re­go do­pra­co­wa­nia.
Za­słu­gu­je na 2,5, ale dam 3, bo ry­su­nek wy­szedł nawet nie­źle.

Mocne;) Mi się tam po­do­ba­ło, i nie wiem o co cho­dzi mo­je­mu przed­mów­cy. Kla­sycz­ne fan­ta­sy i tyle:) 

Do kon­kur­su.

Mia­łem nic nie pisać, no ale... Ro­zu­miem, że jest kon­kurs, jest ry­wa­li­za­cja i takie tam, no ale bez prze­sa­dy... Moje opo­wia­da­nie może sie po­do­bać lub nie- pro­ste. Pan "Efe­re­lin" ma ja­kieś obiek­cje od­no­śnie fa­bu­ły, i wy­kre­owa­nych po­sta­ci- ro­zu­miem go, tak to od­bie­ra, i ma prawo do wła­snej opi­nii. No ale pro­szę mi nie pisać (od­no­śnie fa­bu­ły) tek­stów typu- "Ale miał fart". Rów­nie do­brze mógł­byś skwi­to­wać tym tek­stem, tre­ści każ­dej książ­ki, od "Wiedź­mi­na" Sap­kow­skie­go do "Bajek ro­bo­tów" S.Lema.Autor ma prawo two­rzyć sy­tu­acje jakie  mu się po­do­ba, musi je­dy­nie uwa­żać, żeby "nie prze­sa­dzić"- moim zda­niem, nie po­peł­ni­łem tej zbrod­ni. To jest świat fan­ta­sy, tu smoki mogą latać na księ­życ, a ro­bo­ty bawić się w magia... więc nie ro­zu­miem zdzi­wie­nia "Efe­re­lin'a" np. do sy­tu­acji gdzie "jakiś ry­cerz prze­żył" (za­praw­dę coś nie­wy­obra­żal­ne­go;))- prze­żył bo może tylko tro­chę obe­rwał, po­czym scho­wał się za szyb­ko drze­wem;) lub "fart,że po­ja­wił się tam medyk z zamku"- był me­dy­kiem,wiec miał do­stęp do "ta­jem­nych ksiąg", wi­dział jak smok nisz­czy sto­li­cę, sko­ja­rzył go z le­gen­dą i ru­szył do groty,wie­dząc jak go po­wstrzy­mać. Nie mó­wiąc, już           o "far­cie", że zdą­żył spo­tkać ry­ce­rza przed śmier­cią.- to już jest czy­sta zło­śli­wość.                                                    Re­asu­mu­jąc- tekst "Ale miał fart" byłby ostat­nią rze­czą, którą bym użył przy kry­ty­ce pracy, ja­kie­go­kol­wiek au­to­ra. Na ko­niec przy­to­czę krót­kie zda­nie (zresz­tą z tek­stu , które uka­za­ło się kie­dyś na ła­mach Nowej Fan­ta­sty­ki):             "W gnie­wie łatwo po­paść w ab­surd, a to na­ra­ża­na śmiesz­ność"
Po­zdro.

"W gnie­wie łatwo po­paść w ab­surd, a to na­ra­ża­na śmiesz­ność" - a kto tu się gnie­wa???

W swoim ko­men­ta­rzu przed­sta­wi­łem wy­łącz­nie moje od­czu­cia, które mia­łem po prze­czy­ta­niu te­sk­tu. We­dług mnie tak szczę­śli­wy zbieg oko­licz­no­ści jest nieco na­cią­ga­ny i tyle. Wy­ra­zi­łem tylko wąt­pli­wo­ści co do lo­gi­ki ta­kie­go roz­wią­za­nia. Jest to wy­łącz­nie moje skrom­ne zda­nie, któ­re­go ni­ko­mu nie na­rzu­cam.
Zresz­tą dalej nie wiem, co medyk robił poza zam­kiem, który roz­wa­lał smok. Rolą me­dy­ka jest w ta­kiej sy­tu­acji nieść ra­czej pomoc ran­nym, a nie wy­ru­szać sobie na sa­mot­ne eska­pa­dy. Skoro już sko­ja­rzył fakty i od­krył spo­sób po­wstrzy­ma­nia smoka (i tym samym ura­to­wa­nia kró­le­stwa), to ra­czej po­in­for­mo­wał­by o tym prze­ło­żo­ne­go i z zamku wy­ru­szył­by od­dział, żeby za­koń­czyć spra­wę. A jeśli już jego oso­bi­sta obec­ność była obo­wiąz­ko­wa, to na wszel­ki wy­pa­dek wy­ru­szył­by z kimś, z eskor­tą.

Z ko­men­ta­rza Au­to­ra wy­ni­ka, że mam prawo do kry­ty­ki, ale w sumie to go nie mam. Może nie­for­tun­nie uży­łem słowa "fart", ale cho­dzi­ło o to, że koń­ców­ka jak dla mnie sta­no­wi zbyt­nie na­gro­ma­dze­nie zbie­gów oko­licz­no­ści i przez to jest dla mnie nie do końca prze­ko­ny­wu­ją­ca.
Jeśli Autor woli za­miast rze­czo­wej kry­ty­ki i wska­za­nia ewen­tu­al­nych ele­men­tów do po­pra­wy (bez żad­nej złej woli!), ko­men­ta­rze ogra­ni­cza­ją­ce się do np.: "Super! Świet­ne opo­wia­da­nie.", to trze­ba to było za­zna­czyć na wstę­pie.


Przy oka­zji - dzię­ki za je­dyn­kę z ze­msty. Bar­dzo to doj­rza­łe.

Nie wy­my­ślaj i daj sobie spo­kój -to nie ja tu je­stem zło­śli­wym trol­lem, i nie ja po­zby­wam sie kon­ku­ren­cji tak wspa­nia­ło­myśl­nie jak ty. Ja tego nie za­czą­łem, ale chyba ja po­wi­nie­nem skoń­czyć;/                                            

Poza tym, ja też dzię­ku­je za twoje ła­ska­we 2,5 za samo opo­wia­da­nie. Nawet jedno zda­nie "Smok wy­piął się i zro­bił kupę." by­ło­by oce­nio­ne  przy­naj­mniej na  3;P

Nowa Fantastyka