- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - "Subtelna sztuka pierdolenia" - recenzja

"Subtelna sztuka pierdolenia" - recenzja

 „Emanacja nie jest nikomu dedykowana ” – to nie jest opowiadanie tylko recenzja. 

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

"Subtelna sztuka pierdolenia" - recenzja

 

 Jan Kowalski był alkoholikiem, kobieciarzem, nałogowym hazardzistą, gburem, sknerą, leniem, a w najgorszych dniach także poetą. Jest chyba ostatnią osobą na świecie, która stała się największym celebrytą w historii kultury pop w iście kosmicznym stylu. Stał się kimś w rodzaju Picassa, albo Robespierra. Może pokusimy się o naukowe podobieństwa? Nie ma takiej potrzeby. W tym przypadku, początek jest końcem epoki. 

Historia tego pana jest nieskomplikowana i przewidywalna, aż do pewnego przełomowego momentu.

Ale, po kolei. Kowalski chciał być prawdziwym autorem. Przez lata jego dzieła były jednak odrzucane przez prawie wszystkich wydawców. Jego twórczość była przerażająca. Surowa. Obrzydliwa. Zdeprawowana. I wraz z piętrzącymi się stosami odrzucanych prac ciężar niepowodzeń wpędzał go coraz głębiej w zasilaną alkoholem depresję, która podążała za nim przez większą część życia. Jan miał etat w urzędzie pracy, pracował jako woźny. Jedna z ostatnich prac, jakie człowiek wykonywał osobiście. Zarabiał marne grosze i większość z nich wydawał na gorzałę. Resztę regularnie przegrywał, grając hazardowo w co popadnie. Nocami pił w samotności i czasem tłukł wiersze na zużytej, starej klawiaturze mechanicznej, monitor przypominał jeden wielki bluzg, który ciągnął się jak słup z ogłoszeniami za czasów świetności Gazety Wyborczej. Często zdarzały mu się przebudzenia na podłodze, bo nocami w pijanym widzie tracił przytomność. Tak minęło okrągłe dziesięć lat, z czego większość w oparach alkoholu i narkotyków, w szponach hazardu i nierządu.

Gdy jednak po latach ciągłych porażek i wstrętu do samego siebie Kowalskiemu stuknęła trzydziestka, w nieco dziwny sposób zainteresował się nim pewien majętny człowiek prowadzący szemrany biznes interaktywny. Nie mógł zaproponować Kowalskiemu jakichś znaczących pieniędzy ani obiecać wysokich prowizji. Coś go jednak w przegranym pijaku pociągało i zdecydował się zaryzykować. To była pierwsza realna szansa, jaką nasz ulubiony bohater kiedykolwiek dostał, i – z czego szybko zdał sobie sprawę – prawdopodobnie jedyna w życiu.

Po podpisaniu umowy Kowalski w ciągu trzech tygodni stworzył pierwsze arcydzieło. Zatytułował go nad wyraz banalnie: „Subtelna sztuka pierdolenia”. We wstępie zawarł motto, które zadomowiło się na stałe w popkulturze: „Emanacja nie jest nikomu dedykowana ”. Zapytacie, jak to możliwe, aby w drugiej połowie XXI wieku odnieść sukces jako Emanator?

 Pytanie do nieznajomego, który zainwestował w Jana Kowalskiego. Może znalazł lukę rynkową?

Genialność dzieł Kowalskiego nie wynika z przezwyciężania przez niego niewiarygodnych przeszkód, czy dążenia do wybicia się jako znakomitości w otaczającym świecie. Wręcz odwrotnie. Chodzi o zdolność do bycia całkowicie, niezachwianie uczciwym wobec siebie – a zwłaszcza mówieniu ludziom, co o nich myśli. Nie wahał się ani przez moment od walenia prosto z mostu całej prawdy o osobach, które miały czelność stanąć mu na drodze. 

Pamiętacie pierwszą napotkaną starą kobietę, której wylał wiadro pomyj na głowę? I co najciekawsze, jego spostrzeżenia były nadzwyczaj trafne, bo poniewczasie okazały się prawdziwe. 

Twórcom wszystkich reklam zależy, abyś uwierzył, że kluczem do dobrego życia jest lepsza praca, większa pochwa, ładniejsze piersi albo jacuzzi z nadmuchiwanym basenem dla dzieci. Świat stale ci wmawia, że droga do lepszego życia to więcej, więcej, więcej – miej więcej, posiadaj więcej, rób więcej, pieprz więcej, bądź więcej. Ciągle jesteś bombardowany komunikatami, że ma ci na wszystkim zależeć. Przez cały czas. Powinno ci zależeć na nowym czymś. Ale, na czym ci naprawdę zależy?

Kluczem do dobrego życia nie jest przejmowanie się bardziej; chodzi o to, żeby przejmować się mniej, wyłącznie tym, co jest rzeczywiste, najbliższe i istotne. Emanator pozwala odnaleźć proporcje. Zniszczyć fałszywy obraz siebie, zburzyć materialne fundamenty, które zniekształcały obraz innych, nawet przyjaźnie nastawionych do ciebie ludzi.

Oto prawdziwa historia sukcesu Kowalskiego: on sam ze sobą, jako nieudacznikiem, czuł się komfortowo. Gówno obchodził go sukces. Dlatego ludzie go pokochali. Emanował i zarażał ludzi nową ideą pomocy innym w potrzebie, oraz częstokroć ortodoksyjnym stylem życia.

Czy zastanawialiście się, jak na początku wieku nazywano prekursorów Emanacji? Trollami. 

 

Koniec

Komentarze

No cóż, dziełko, choć tak krótkie, okazało nużące, wręcz przydługie. :(

Emanator, influencer, jutuber, instagramer, gamer. Do koloru do wyboru.

Trochę przegadane. :)

wow, czy nie takie są recenzje? Właśnie taka formę przyjęłam. Wszyscy znają “ Subtelną sztukę pierdolenia” , ale mało kto interesuje się motywami, albo historią jej powstania. No, i co teraz? 

Nic, bo mnie to nie interesuje. :)

Zajrzałem, bo dyżur. Szach-mat.

A mi się z grubsza podobało. Może nie na sto procent, ale i tak całokształt doceniam.

 

A teraz czas na analizę:

 

Jedna z ostatnich prac jakie człowiek wykonywał osobiście.przed “jakie” powinien chyba być przecinek.

 

Chodzi zdolność do bycia całkowicie, niezachwianie uczciwym wobec siebie tutaj brakuje “o” przed słowem “zdolność”.

 

Ciągle jesteś bombardowany komunikatami, że ma Ci na wszystkim zależeć

Powinno Ci zależeć na nowym czymś.

Świat stale Ci wmawia, że droga do lepszego życia to więcej, – “ci” z małej litery, to nie jest list.

oki doki, poprawiłam.

Szach mat? Stać cię na więcej?

 

a co, zgłosiłam na konkurs, i co teraz mi zrobicie? 

Nic. Przynajmniej ja.

Zapytam tylko, Anonimie, czy wiesz, że tekst nie spełnia warunków konkursu?

Niestety, Anonimko, zgłoszenie jest nieważne, ponieważ regulamin wyraźnie zabrania publikacji anonimowych ;) Tekst jest też za krótki.

wiem, ale co mi tam, ładnie się prezentuje w zacnym gronie innych autorów, cieszę się, że będzie recka i wyrzut w niebyt.

A miejsce recenzji nie jest w publicystyce? Raczej tam ciekawi recek będą szukać.

Hi, hi, ale to nie jest prawdziwa książka, ona powstała w II połowie XXI wieku? 

 

edit: ale jesteście sztywni, opek musi zawsze wyglądać jako opek? A jak będzie pomidorem, to nie będziecie chcieli go przeczytać i ocenić, a może nawet wyróżnić, bo przypomina czerwone warzywo wśród zielonych ogórków? 

Aha. Jeszcze nie czytałam, na razie odniosłam się do samego tytułu i przedmowy.

Opko, nie opek ;) 

Naz, opko jest takie bezpłciowe, a opek taki męski…hm.

Ale “opowiadanie” też jest nijakie. A OPEC zajmuje się ropą naftową…

Jakieś przesłanie tu niby jest, ale manifest czy tam recenzja raczej znudziła. :)

“sztuka pierdolenia” skojarzyła mi się z czynnością zgoła odmienną, niż trolling. Spodziewałabym się bardziej dopracowanego tekstu na konkurs 

Recenzja książki, której nie ma? Jak u Lema? (oho, poezja mi się włączyła).

Parę celnych uwag, ale obudowanych taką trochę “pseudointelektualna papką”. Ciekawe, acz nieco męczące.

I dwie rzeczy, które mnie trochę ubawiły:

– “po latach ciągłych porażek i wstrętu do samego siebie Kowalskiemu stuknęła trzydziestka” – no tu spadłem z krzesła :D; jako człowiek (było nie było) wiekowy, skonstatowałem, że te lata ciągłych porażek Kowalskiego skurczyły się do… ilu?;

– “kluczem do dobrego życia jest lepsza praca, większa pochwa, ładniejsze piersi” – hm, wielkim znawcą to akurat nie jestem, ale zapewniam, że “większa pochwa” to nie jest raczej to, czego życzą sobie kobiety, bo mężczyźni na pewno nie są z tego zadowoleni :P.

Staruchu, a fetyszyści wpychający pociski moździerzowe do pochwy?

Coś mnie te parafilie ostatnio prześladują. Tej, Mytrixie, nie znam, ale sądzę, że to może być waginomortarofilia. Bardzo rzadko spotykana, więc obstaję przy swoim zdaniu :).

Chodzi o zdolność do bycia całkowicie, niezachwianie uczciwym wobec siebie – a zwłaszcza mówieniu ludziom, co o nich myśli. Nie wahał się ani przez moment od walenia prosto z mostu całej prawdy o osobach, które miały czelność stanąć mu na drodze. 

kluczem do dobrego życia jest lepsza praca, większa pochwa

Mam kilka pomysłów na Twoją tożsamość Anonimie, o ile ukrywa się pod tym tekstem ktoś wszystkim tu znany. W innym wypadku wejście w stylu Chucka Norrisa ;)

 

Edit. 

Co do tematu konkursu, to dostrzegam tu mocne spełnienie warunków konkursowych (nawet s-f tu jest w postaci futurologii społecznej), poza formą publikacji, rzecz jasna ;)

ale zapewniam, że “większa pochwa” to nie jest raczej to, czego życzą sobie kobiety, bo mężczyźni na pewno nie są z tego zadowoleni

Staruchu, zapewniam, że kobiety nie interesują się tym, co mężczyźni sądzą o wielkości pochwy. Wiele kobiet nie uzależnia również swoich życzeń od tego, co zadowala mężczyzn. ;D

To partnerstwo już wyszło z mody, Naz? Stary jednak jestem bardzo :(.

Ja to jednak jestem bardzo uzależniony od tego, czego życzy sobie moja żona.

Staruchu, zapewniam, że kobiety nie interesują się tym, co mężczyźni sądzą o wielkości pochwy.

Naz, zapewniam, że nie jesteś głosem wszystkich kobiet. I że nie masz racji, co wnoszę z własnych, mniej lub bardziej interesujących doświadczeń.

 

Peace!

Staruchu, no właśnie, chodziło mi o użyte przez ciebie brzydkie uogólnienie. Jeśli jakaś kobieta i jej partner dywagują nad wielkością pochwy oraz zmianą jakiegoś stanu rzeczy, to nie jest to na pewno zbiór <wszystkie kobiety> ani <wszyscy mężczyźni>.

Cieniu, szkoda, że uogólnienie dostrzegasz tylko u mnie, użyte w stosunku do uogólnienia Starucha. Wspaniale, że ty za to jesteś głosem wszystkich kobiet :)

Naz, to uogólnienie znalazło się w tekście – “kluczem do dobrego życia jest lepsza praca, większa pochwa”. Toż to treść reklamy, zwrócona, jak mi się wydało z lektury, do wszystkich. I jakoś nie chciało mi się uwierzyć, że wszystkie panie tego akurat chcą. Być może – są takie, nie wiem. Ale na pewno kluczem do szczęścia ogółu kobiet nie jest “wielka pochwa”, a czasem – wręcz przeciwnie (zapytaj wieloródki).

 

Wiem ;) Po prostu nie znoszę uogólnień. Wyjaśniliśmy to sobie pięknie.

Pochwa jest tak samo ważna jak penis, proszę nie insynuować. Rozmiary są alegorią, której atrybutem, emblematem jest jednoznaczne przedstawienie patologii w wymiarze…społecznym, chcemy więcej , albo mocniej, albo coś może być większe dla innych… i trudniejsze do osiągnięcia.

Tekst jest tak samo wygadany jak większość recenzji w formie felietonów. Punkt widzenia recenzenta jest obrazem rzeczywistości drugiej połowy XXI wieku? 

Uff, cała się spociłam, sama nie wiem, czy fantazje wzięły górę, czy jeszcze jest coś, na co nie wpadłam, szorując garnki w kuchni. 

No jasne, że tak samo ważna! A alegoria podoba mi się bardzo ;) Ja z wypowiedzi Starucha wywnioskowałam, że siedzę i umartwiam się, co też wszyscy mężczyźni myślą o wielkości mojej pochwy, a moje wszystkie koleżanki robią to samo :D To w sumie scenariusz na opko…

Ja o tym akurat – nie myślę… :P

Nazik, tu nawet nie chodzi o samą treść komentarza (choć o nią również), tę czy inną rację, ale o to, że do polemiki ze Staruchem i piętnowania jego logiki również używasz tej samej logiki, co czyni Twoją wypowiedź cokolwiek… nielogiczną.^^ I doskonale błędną – Ty już raczyłaś uzmysłowić to Staruchowi, który, jak widzę, próbował to samo uzmysłowić Anonimowi… Mi więc mi przypadło w udziale uzmysłowienie tego Tobie. Taka, widać, kolej rzeczowników.^^

Quis custodiet ipsos custodes? /Juwenalis/

 

I nie, nie jestem głosem wszystkich kobiet (skąd ta nadinterpretacja w ogóle?). Więcej – nie jestem głosem żadnej kobiety. Za to wciąż pamiętam głosy tych spośród nich, które jak najbardziej były zainteresowane męskim punktem widzenia propos swoich pochw (pochew?). Czasem to wręcz porażające, jak wiele detali, które dla przeciętnego faceta nie zawsze mają nawet swoją nazwę (ale które zawsze i bez wyjątku są śliczne), dla kobiety bywa tematem rozważań i obserwacji, a także źródłem kompleksów.

 

A żeby nie było, że sam tu spam, to nadmienię, iż opowiadanie będące recenzją (choć nie w mojej opinii), przeczytałem szybko, bez bólu i ataków paniki, jednak usatysfakcjonowany nie jestem, niestety, w żadnym razie.

Prawdę mówiąc mam wrażenie, że to takiej sobie jakości (choć z przebłyskami, i owszem) próba usprawiedliwienia, może wręcz pochwała trollowania, napisana po to, by… trollować.

A szkoda, bo tytuł przyciąga uwagę i aż prosi się o jakąś konkretniejszą, godną go treść.

 

Peace!

Cieniu, nadalnie nie rozumiesz, że użyłam takiego samego argumentu celowo. Ale to mnie nie martwi – wszak rozmawiałam ze Staruchem ;)

Już kończę te offtopy.

Masz rację – nie rozumiem. Ani trochę, ni chu chu, ni wuja, ni ciotki, ni cholery nawet; to, co mówisz, jest zupełnie sprzeczne moim postrzeganiem całej dyskusji. Ale, na szczęście, mnie to też nie martwi. Wszak rozmawiałaś ze Staruchem. ;)

 

Peace!

 

 

Nie obrażam się ani trochę, bo dopiero co umyłam małego, bez podtekstów, zaraz kładę mój skarb do łóżeczka i tyle mnie będziecie dzisiaj …czytali?

Hmmm. Warunków legendarnego konkursu tekst ewidentnie nie spełnia, więc nie ma co silić się na komentarz jurorski.

Interesująca puenta.

Większość tekstu nie przypomina, IMO, recenzji. Nic o fabule, bohaterach, wrażeniach z lektury… Jeśli już, to jest fragment recki, koncentrujący się na autorze.

Wykonanie. Czasami coś mi zgrzytnie, jakieś słowo użyte niezgodnie z przeznaczeniem…

Te większe pochwy mnie też zdziwiły.

Dołączam do grona tych, których ten tekst znudził.

Skąd takie oryginalne nazwisko jak eee Kowalski? Samo opowiadanie miało być prowokacją, czy recenzja to opowiadanie? Fajne i pikantne ;)

Pochwa’lony na wieki Kowalski broken heart

Przeczytałem i tyle. Nie mój rodzaj tekstu, choć pomysł zrobienia fikcyjnej książki nawet-nawet, a i przeczytałem bez większych wybojów ;)

Warszatowo nie ma co narzekać. Prowokacja udana. Hihi.

Niech żyje skromność!

Czepiasz się, Finklo. A jeśli to jest jedyny sposób, by Anonim poczuła się dowartościowana…

No, nie można mieć wszystkiego. Albo dowartościowanie, albo skromność. :-)

A skąd Ci przyszło do głowy, że Anonim jest skromna? Ja odniosłam wręcz przeciwne wrażenie. ;)

No właśnie ja też. :-)

Skoro tak, to pozwólmy, by zachłysnęła się tym sukcesem. ;)

Ależ kochanie, czy nie należy nam się odrobina luksusu? Jesteśmy skazane na sukces, moje drogie. Panowie nieuki, uczcie się od nas, a co!

Niniejszy komentarz nie istnieje, bo nie wiem, jak to skomentować. Kurtyna.

Czytało się całkiem przyjemnie. Przesłanie przaśne, ale ładne. I rzeczywiście, jest to opowiadanie, nie recenzja, bo jakby nie było prezentuje historię jakiegoś tam Kowalskiego, który był taki a taki, oraz zrobił to i tamto. 

Generalnie fajne, choć na długo nie zapamiętam. 

Pozdrawiam! 

Po prostu chciałaś coś powiedzieć. Powiedziałaś. No i co z tego? Nie mówię, że nie masz racji. Ale po prostu nie zrobiłaś na mnie wrażenia. 

Pozdrawiam!

Przegadane trochę. I mało recenzji w tej recenzji. Sam koncept tekstu w porządku, ale jego treść ani ziębi, ani grzeje.

PS. Widzę, że Autor jest bardzo pewny siebie, a mimo to publikuje anonimowo. Czyżby ktoś tu próbował oszukiwać samego siebie? ;)

Jaka szkoda, że to nie jest prawdziwa(!) recenzja nieprawdziwej książki. Tekst ma swój urok, szczególnie w połączeniu z anarchistyczną postawą autorki :)

śmieszne, zwróciłem uwagę z powodu tytułu, kozacki jest, ale dobrze napisane, jakby wstęp do czegoś?

To nie jest recenzja, bo – fikcyjna – książka jest tylko pretekstem do analizy zjawiska trollingu. Niezbyt zresztą trafnej, ponieważ trollami zazwyczaj okazują się ludzie na pozór najzupełniej normalni. Widać to choćby na Facebooku, gdzie sporo nienawistnych komentarzy spływa z kont ludzi żonatych, dzieciatych i mających niezłą pracę.

Anonimko, czy to nie jest aby napisane po to, żeby etatowi i wszystkowiedzący recenzenci na tym portalu mogli się do tekstu swobodnie przypierdolić? Jeśli tak, to pierwsze primo – odniosłaś sukces w trollingu. Drugie primo – powinnaś zmienić tytuł.

Nowa Fantastyka