Przygotowanie golema nie wydawało się trudne. Rzucanie zaklęć zazwyczaj wymagało sporo wyobraźni, doskonałej pamięci a nierzadko także wyjątkowych zdolności matematycznych i zmysłu do łamigłówek. Zresztą każda szkoła miała swoje procedury, które wymagały lat nauki i praktyki. Grendel tego nie umiał, jego fachem była alchemia życia, a właściwie zapożyczenie życia, jak sam to lubił nazywać.
Wracając do tematu, tworzenie golemów, w zasadzie było proste: spreparować odpowiedni materiał – ulepione czy wyrzeźbione ciało mające kształtem oddawać charakter "dawcy", do tego jego dusza wraz z odpowiednim paktem i proste zaklęcie ożywiające, które wszystko razem wiązało. To nie było jednak takie banalne, a tu trafnym będzie powiedzenie – diabeł tkwi w szczegółach. Zdobycie materiału oraz odprawienie nad nim ceremoniału, to w zasadzie była rutynowa robota. Tu twórca mógł pozwolić sobie na dużą swobodę artystyczną i własne interpretacje. Następnie był rytuał, który początkującym sprawiał wiele problemów a niejednego doprowadził nawet do śmierci. Jednak w przypadku Grendela, to była kosmetyka; powtarzał zaklęcie, wymyślał imiona (najczęściej pisał wspak imię dawcy duszy), wprowadzał zapis do tworu tak często, że robił to wręcz automatycznie. Potrafił odwalić rytuał parząc sobie kawę, czytając gazetę lub czyszcząc motor. Znaczenie gorzej z kształtem golema i "jaskółkami", czyli duszami zmarłych. Właściwie taki konstrukt mogła napędzać każda dusza: mała, duża, brzydka, zwierzęca, chora, nawka. Im dziwniejsza lub im świeższa, tym lepiej. Te od dzieci dzieci były bardzo przyjemne, idealne dla początkujących – łatwo podpisać z nimi pakt, pokierować je, nadać sens działania pod postacią golema, tylko są mniej użyteczne. Podobnie z szaleńcami i głupcami; im mniej dojrzały emocjonalnie, tym prostszy w kontrolowaniu. Ze zwierzętami ciut trudniej, bo były to dusze związane z żywiołami, chaotyczne w swym działaniu, co prawda stosunkowo proste do pozyskania, ale bardzo trudne w kontroli. Im bardziej świadoma, czysta dusza, należąca do istoty silnej i niezależnej, tym silniejszy był golem i bardziej wartościowy dla jego twórcy. Teraz jeszcze dobierz odpowiedni kształt do emocji takiej duszy. Jak wybierzesz źle, to golem przez wewnętrzne konflikty może nawet się rozpaść, a w najgłupszym przypadku – chodzić wspak. Druga sprawa to pewien problem natury życiowej, a właściwie – lepiej tu rzecz nazywać odwrotnie – natury martwej. Jeśli dusza była zabierana zaraz po śmierci i pieczętowana, to w swoisty sposób była odbierana Welesowi, władcy Nawii, czyli zaświatów. Grendel mawiał zawsze, że podkrada mu drobniaki. Niby nic wielkiego, bo przecież bogacz ma pod dostatkiem majątku. Kto by liczył grosze? Problem w tym, że bogacze kochają swój majątek, a najczęściej im więcej posiadają, tym stają się bardziej pazerni by mieć więcej. Weles nie miał żadnego umiaru, był wiecznie głodny, nieskończenie łasy na dusze. Za każdym razem Grendel mówił sobie, że mu Weles kiedyś wystawi rachunek, ale jeszcze nie dziś. Że Pan Śmierci się podzieli. Jeszcze raz mruknie niezadowolony i przeklnie pod nosem, a potem zapomni. Ukuje, ale nie zabije. W końcu to nie kradzież, on tylko te dusze pożyczał, a potem oddawał na świetliste polany Nawii. Może i sponiewierane, może i zgwałcone, przetrawione a na koniec wyplute, ale równanie się zgadzało. Tak więc na koniec, kiedy już golem otworzył oczy, a jego używana dusza nagle pojmowała co się stało, Grendel zawsze słyszał z oddali huk. I dalej było różnie: przypadkowo łamała mu się kość w palcu, coś próbowało wciągnąć go w cień, a czasem siadała na nim zjawa i po prostu dusił się aż do utraty przytomności. Rachunek dla Welesa, lichwiarz nie odpuszcza.
Reguły i prawa mają to do siebie, że można je obejść albo ograć. Sami wiecie, diabeł tkwi w szczegółach. Grendel unikał przykrych podatków dla zaświatów wchodząc w buty diabła. Duszę na golema można pozyskać nie tylko od zmarłych, ale także od istot, które same je oddadzą za życia. Desperat, któremu nada się sens dalszego bytu pod nową postacią? A może jakiś wierny szaleniec chcący poznać sekrety długowieczności? Limitem jest niebo. Piekło jest nielimitowane. (…)