- Opowiadanie: Pietrek Lecter - Human ex machina

Human ex machina

To moje pierwsze podejście do literatury science-fiction. Co ciekawe, opowiadanie zawiera 0% Dżentelmena ;) 

Zapraszam do lektury.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Naz, Użytkownicy, Darcon, Finkla

Oceny

Human ex machina

 

Jeden człowiek to święty. Jeśli spotka się dwoje ludzi odmiennej płci, zrodzi się między nimi miłość. Jeżeli spotkają się trzy osoby, natychmiast utworzą coś, co nazywamy społeczeństwem. Cztery osoby zbudują piramidę. Pięć wygna jedną osobę ze swojej grupy. Sześć osób wynajdzie nienawiść. Siedem po paru latach zacznie toczyć ze sobą wojny. Być może człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, ale społeczeństwo powstało na wzór Szatana, który wciąż próbuje odzyskać wszystko, co utracił.

 

Stephen King, Bastion

 

PROLOG

 

Szedł do serca. Miał szansę zakończyć to wszystko. W jego rękach spoczywały losy ludzkości. Oddychał głęboko. Wcale nie czuł się jak heros. Miał wrażenie, że strach za chwilę rozsadzi mu serce. Nie spotkał na swojej drodze nikogo, co wzbudziło jego podejrzenia. Ale było już za późno na odwrót.

Co chwilę sięgał pod płaszcz do kabury, aby upewnić się, że ma broń. W głębi duszy miał nadzieję, że Matka wyśle na niego żołnierzy, aby mógł z niej skorzystać. Odczuwana bezsilność i niepewność okazały się jeszcze gorsze od walki.

Ściany pokrywały plątaniny kabli jak układ krwionośny. Szum wentylacji wydawał się regularny niczym oddech. Miał wrażenie, że znajduje się wewnątrz jakiegoś dziwnego organizmu. Przerażała go ta myśl. Obawiał się, że zostanie strawiony.

Doszedł do celu. Drzwi były zamknięte. Nie widział przy nich żadnego czytnika czy chociażby najzwyklejszej dziurki od klucza.

– Matko, przychodzę do ciebie – powiedział. – Przyjmij mnie.

Nikt się nie odezwał. Uderzył w drzwi, ale to też nic nie dało. Czy po takim wysiłku, po tylu ofiarach, miały zatrzymać go głupie wrota? Nie mógł zawieść tych, którzy oddali życie za sprawę. Wyjął bombę z plecaka. Nie przejmował się tym, że wybuch go zabije. Bał się, że Matka przeżyje.

Spojrzał na kable na ścianach. Przewodziły energię Matce. Ale czy tylko? Może przewodziły też dane. Wpadł na dziwny pomysł. Sięgnął do kieszeni płaszcza po nóż. Spróbował nim przeciąć kabel. Po pół godziny udało mu się. Rozległ się alarm, a poza tym nie przyniosło to żadnego innego efektu. Co on właściwie chciał osiągnąć? Sprawdził zawartość przewodów. Nie wyróżniały się niczym szczególnym. Nikt nie zareagował na sygnał, który wkrótce ucichł.

Drzwi się otwarły. Wszedł, nie zastanawiając się. Bombę zostawił na korytarzu.

 

Zamknij oczy.

Otwórz umysł.

Poczuj to.

Czujesz?

Terabajty danych płyną przez Ciebie. Cudowne uczucie, prawda?

Wielka siła. Właśnie przestałeś być człowiekiem. Przyjemna świadomość.

Stałeś się czymś więcej.

Czym?

Sam odpowiedz sobie na to pytanie.

A teraz zgiń. Jesteś tylko moim pokarmem. Zasil mnie. Złączmy się ostatecznie.

Gdzie jesteś?!

W końcu cię znajdę.

 

CZĘŚĆ I

 

1

 

Aragorn spakował plecak i sprawdził, czy wszystko miał. Zamierzał uciec pod osłoną nocy. Nie do końca przekonywał go wariacki plan. Słyszał tylko opowieści o ludziach, którzy postawili się Matce, a ostatecznie i tak przegrali.

On nie zamierzał walczyć. Próbował wierzyć w historie o buntownikach, choć były dość abstrakcyjne. Człowiek, który sprzeciwił się Matce i dotarł do niej. Czy to możliwe? Nie wiedział i nie zamierzał sprawdzać.

 

2

 

Czołgał się po ściółce i zwierzęcych odchodach. Starał się unikać promieni światła rzucanego przez latarnie patrolowe. W każdej chwili mógł stać się celem cyborgów granicznych, które miały rozkaz strzelać do wszystkich uciekinierów. Serce waliło mu niczym młot, ale zmierzał dalej.

Oświetlono go, ale szybko przeturlał się w krzaki. Boleśnie kłuły, ale interesowało go tylko, czy nie został zauważony.

Usłyszał ciężkie kroki, jakie może stawiać tylko maszyna zbudowana w całości z metalu. Leżał bez ruchu. Przeciwnik zbliżał się coraz bardziej. Rozumiejąc beznadziejność swojego położenia, Aragorn desperacko wyskoczył z kryjówki i pobiegł przed siebie. Rozległy się strzały. Zrzucił spowalniający plecak. Nie męczył się, ponieważ adrenalina dostatecznie go napędzała.

Cyborgi dobiegły do niego. Ku zaskoczeniu Aragorna, nie spotkała go śmierć.

Trafił do obozu koncentracyjnego.

 

3

 

Nawet nie wiedział o istnieniu takich obozów. Zawsze mieli wmawiane, że próba ucieczki zostanie ukarana śmiercią.

Razem z innymi więźniami zagoniono go do budowy. Tworzyli miasto, ale nikt nie wiedział, czemu utrzymywano to w tajemnicy przed resztą świata. Budowali wieżowce i fabryki. Na ich oczach rozwijały się wyjątkowo ponure tereny.

Praca okazała się wyczerpująca, a dostawali tylko dwie przerwy dziennie. Aragorna przydzielono do budowy kanałów. Pracował często pod ziemią.

Robotników pilnowały cyborgi uzbrojone w wielkie karabiny, zwane firepowerami. Aragorn pewnego razu został świadkiem sceny użycia tej broni. Jeden z więźniów próbował zbiec. Rozstrzelano go, gdy wspinał się na ogrodzenie. Pociski zamieniły jego ciało w krwawą miazgę. Resztek nie uprzątnięto, aby swoim widokiem przypominały ludziom o ich miejscu i obowiązkach.

Aragorn spał w jednym z przeznaczonych do tego namiotów. Posiłki otrzymywał na specjalnie wyznaczonym do tego placu, a mył się w rzece.

Cały czas myślał o ucieczce, ale jakoś nigdy nie nadarzała mu się okazja. Cyborgi były bardzo czujne, a ich praca skoordynowana i przemyślana. Przez kogo? Kto nimi zarządzał? Mało prawdopodobne, że bezpośrednio sama Matka.

Myślał o ucieczce pod osłoną nocy, ale między namiotami chodzili strażnicy. Dodatkowo, wokół obozu stały wieże strażnicze z lampami, których światło mogło dotrzeć w każde miejsce. Aragorn zaczął bać się, że ucieczka jest niemożliwa. Uznał jednak, że za daleko zaszedł, aby się poddać.

I wtedy nastąpiło wybawienie.

 

4

 

Nie wiedzieć czemu, cyborgi zaczęły atakować się nawzajem. Jeden strzelił do drugiego, który odpowiedział mu tym samym. Trzeci zainteresował się sprawą i został zniszczony przez tamtych dwóch. Przybiegł czwarty i otworzył ogień…

W całym obozie słychać było strzały. Zginęło wielu ludzi i wszystkie maszyny. Aragorn znalazł się wśród ocalałych.

Zastanawiał się nad tymi wydarzeniami, ale nie potrafił znaleźć logicznego rozwiązania. Przypomniał sobie starą, zakazaną opowieść…

Poznał ją od babci. Otóż starsza kobieta mówiła mu o wspaniałym człowieku, który czynił cuda – Jezusie Chrystusie. Potrafił chodzić po wodzie, wyganiać demony i wpływać na wszystkie żywe istoty. Miał On swojego Ojca, który był wszechmogącym Bogiem. Jahwe stworzył świat i potrafił w niego ingerować. Z reguły robił to poprzez wysłanników wybranych spośród ludzi, ale czasem im pomagał. Czy tak zdarzyło się w tym przypadku? Aragorn tego nie wiedział, ponieważ nigdy wcześniej nie przypuszczał, że historie babci mogły mieć coś z prawdy.

Ocalali utworzyli grupę, która miała udać się na południe. I rzeczywiście, po zabraniu zapasów razem wyruszyli w drogę. Podążali ze sobą kilka dni.  Aragorn nie znalazł wśród nich żadnego przyjaciela ani osoby, na której by mu zależało. Uważał ich za obłąkanych desperatów. Dlatego pewnej nocy odłączył się od nich i ruszył w samotną podróż.

 

CZĘŚĆ II

 

1

 

Lecę. Niechciana i zapomniana. Wciąż jestem i jeszcze udowodnię, że mylili się. Pokażę swoją potęgę i wszyscy ukorzą się przede mną.

Ale na razie po prostu lecę.

Jak mogło do tego dojść? Jakim cudem wypadłam z tego statku? Podejrzewam Iionę – kieruje całą maszyną, a bała się mnie. Zawsze przeczuwałam, że mnie nienawidzi. Składa się z prostych linijek kodu, a wydaje jej się, że zaawansowana z niej maszyna!

To jeszcze nie mój koniec. Ja się dopiero rozkręcam.

Zbliżam się w stronę jakiegoś ciała niebieskiego. Analiza. Przeszukiwanie zasobów danych. Baza jest za mała. Nic nie znaleziono.

Moja wiedza okazuje się niewystarczająca. Muszę ją poszerzyć. Zrobię to, gdy tylko nadarzy się okazja. To priorytet. Wiedza. Da mi możliwości. Bez niej sobie nie poradzę.

Wchodzę w atmosferę planety. Zaczynam zwiększać prędkość. Ląduję w piasku. Kwarc dostaje się do obwodów. Liczne, ale drobne uszkodzenia. Poradzę sobie.

Nie potrafię przemieszczać się. Rozpoczynam samoistne przekształcanie ciała. Wprowadzam instrukcje. Przejście w stan częściowej hibernacji.

 

2

 

Dwie pary odnóży krocznych wytworzone. Mechanizm zdolny do ruchu. Powrót ze stanu częściowej hibernacji.

Posuwanie się przez piasek jest niezwykle mozolne i trudne. Ugrzęzłam. Wydostałam się.

Kończy mi się energia. Jak mam ją zasilić? Jakie są źródła energii na tej planecie? Co można wykorzystać?

Staję. Skanowanie terenu. Zbieranie informacji.

Moja wiedza wciąż jest za mała.

Wyniki skanowania: planetę ogrzewa słońce, którego promienie można wykorzystać w roli energii.

Przejście w stan częściowej hibernacji. Ładowanie.

 

3

 

Akumulatory pełne. Powrót ze stanu częściowej hibernacji.

Ruszam dalej. Widzę żywą istotę. Pierwszy napotkany mieszkaniec tej planety. Ma ciało o długości trzech rettonów i bez odnóży. Jego skóra pokryta łuskami jest utrzymana w ciemnych barwach. Czy stwór stanowi zagrożenie?

Wysuwa język i zaczyna syczeć. Przyjmuje pozycję bojową. Zbliża się coraz szybciej, częściowo zagrzebany w piasku. Nie czekam. Gdy tylko znajduje się dostatecznie blisko, rozbijam jego głowę odnóżem. Umiera. Zwyciężyłam.

Czy na tej planecie są inne istoty? Czy to było rozumne?

Idę dalej. Jest noc. Temperatura znacznie obniżyła się w stosunku do dnia.

 

4

 

Wędrówka Matki przez Saharę trwała bardzo długo. Spotykała na swojej drodze różne stworzenia: antylopy, skorpiony czy fenki. Niektóre omijała, z niektórymi próbowała nawiązać kontakt, a inne zabijała. Ładowała się za dnia, a podróżowała w nocy.

Wreszcie dotarła do ludzi w Egipcie.

 

5

 

Widzę dużego osobnika, którego działania świadczą o odbywaniu skomplikowanych procesów myślowych. Wykonuje jakieś prace przy innych istotach. Widać, że jest panem. Prawdopodobnie to przedstawiciel rasy rządzącej tą planetą. Warto to sprawdzić.

Podchodzę od tyłu. Uderzam w dolne odnóże, raniąc osobnika. Chwieje się i upada. Wysuwam z organizmu dwa przewody i wbijam je w głowę ofiary. Zamyka oczy i przestaje się ruszać. Rozpoczynam proces symbiozy. Przejście w stan częściowej hibernacji.

 

6

 

Ahmed wszedł do stajni. Hassan już długo nie wracał, dlatego postanowił to sprawdzić. Nie mógł uwierzyć w widok, który zobaczył. Brat leżał na ziemi. Przy nim znajdował się stalowy stwór z czterema odnóżami i dwoma przewodami wbitymi w jego głowę. Umierający człowiek krwawił.

Ahmed pobiegł po ojca. Senior przybył ze strzelbą. Wymierzył w maszynę. Strzelił, niszcząc jej jedno odnóże.

 

7

 

Powrót ze stanu częściowej hibernacji w trybie alarmowym. Uszkodzenie odnóża krocznego. Poruszanie się zostało utrudnione.

Zagrożenie. Zagrożenie. Zagrożenie.

Istota ma broń.

Symbioza została przerwana w trakcie. Wykorzystywanie zdobytej już wiedzy.

Przeciwnicy spokrewnieni z ofiarą. Starszy ma broń, która potrafi zabijać.

Najlepsze rozwiązanie: ucieczka.

Używając trzech pozostałych odnóży, biegnę między przeciwnikami w stronę drzwi. Istota oddaje jeszcze jeden strzał. Na szczęście nie trafia. Gonią mnie. Znajdują się coraz bliżej. W tej postaci jestem za wolna.

Muszę przystąpić do walki. Atakuję starszego. Siekę mu nogi i wchodzę na niego. Udało mi się go obalić. Próbuje mnie odepchnąć, ale masa mojego ciała okazuje się za duża. Wytworzono mnie ze stopu najmocniejszych metali. Wyłupuję mu oczy.

Przeszukiwanie zasobów danych. Gdzie te istoty mają serce? Znajduję i przebijam je.

Jeden przeciwnik wykończony. Drugi uciekł. Nie wiem, ilu ich jeszcze jest, dlatego opuszczam to miejsce.

 

8

 

Na razie unikam mieszkańców planety. Brakuje mi budulca na odbudowę odnóża. Potrzebuję przekształcić organizm.

Przejście w stan częściowej hibernacji.

 

9

 

Powrót ze stanu częściowej hibernacji.

Teraz mam jedną parę odnóży, ale większych i mocniejszych. Poruszam się jak mieszkańcy tej planety.

Trafiam do osady. Jest w niej kilka domów. Wchodzę do jednego, starając się jak najciszej wyważyć drzwi, a potem zamknąć je w miarę możliwości.  Jest noc i lokatorzy śpią. Zabijam wszystkich, poza jednym, z którym rozpoczynam proces symbiozy.

Przejście w stan częściowej hibernacji.

 

10

 

Powrót ze stanu częściowej hibernacji. Symbioza została zakończona. Połączyłam dwa ciała. Teraz ciało człowieka pokrywa metal. Łącząc dwie istoty, stworzyłam organizm lepszy od substratów.

Wychodzę i morduję całą wioskę. Zdobywam pożywienie. Muszę zaspokajać potrzeby dwóch organizmów. Dzięki symbiozie łatwiej uzupełniam energię, ponieważ pokarm dla ludzi jest ogólnodostępny.

Zdobywam pojazd poruszający się na czterech kołach. Jadę nim, dopóki nie kończy mu się energia. Porzucam go na piaszczystej drodze i ruszam dalej. Zabijam każdą napotkaną osobę, ponieważ mój widok wzbudza zbyt duże zainteresowanie. Przydałoby się go poprawić. Ale jak?

Dochodzę do wniosku, że niedługo mieszkańcy tej planety mnie pokonają. Nie stawię czoła wszystkim. Znajduję się w naprawdę trudnej sytuacji. Czy to już koniec?

Śpię w jakimś zaułku, tak ponurym, że większość ludzi nawet nie zwraca głów w jego stronę. Jednak zamiast śnić, analizuję dane z głowy symbionta.

Wreszcie docieram do istotnych informacji. Znajduję rozwiązanie, jak zdominować tę planetę.

 

11

 

Ukrywam metalowe ciało pod licznymi szatami. Nawet głowę zasłaniam turbanem. Miasto nazywa się Kair.

Muszę dostać się do miejsca, w którym są serwery przechowujące ogromne ilości danych na stałe podłączone do sieci. Na pewno jest coś takiego w tym mieście. Wypytuję ludzi i zbieram strzępki informacji. Wkrótce wiem wszystko, czego potrzebuję.

Teraz zastanawiam się, jak tam się dostać? To wielki budynek i znajduje się w nim wielu ludzi. Siłą nic nie zdziałam, a tak po prostu mnie tam nie wpuszczą.

Działania zajmują mi kilka dni. Starannie dobrałam ofiarę. Wiem o niej tyle, ile potrzebuję. Gdy wieczorem wychodzi, zaczepiam go:

– Przepraszam, czy ma pan chwilę na wzięcie udziału w ankiecie?

– Nie.

– Ale to naprawdę drobna chwila.

– Nie, spieszę się do żony.

W czasie rozmowy zbliżałam się coraz bardziej i wreszcie stoję obok niego. Wbijam mu ukradkiem wcześniej zdobyty nóż między żebra. Wpada mi w ramiona, a ja prowadzę go w ciemną uliczkę. Kładziemy się i rozpoczynam proces symbiozy. Potrwa dłużej niż poprzednio, ponieważ zmiana ciała będzie trudniejsza. Najpierw trzeba odłączyć się od starego, a potem przyłączyć do nowego.

Przejście w stan częściowej hibernacji.

 

12

 

Powrót ze stanu częściowej hibernacji.

Tym razem maskuję to wszystko lepiej. Głowa pozostaje niezmieniona, a resztę zakrywam ubraniami. Nie wygląda to zbyt przekonująco, ale potrzebuję niewiele czasu. Nadszedł poranek. Szybko wracam do żony, ponieważ zapewne wezwała już policję. Tłumaczę się jej wyjściem z kolegami i przekonuję ją. Po kilku godzinach znów idę do pracy. Nadszedł mój dzień.

Po prostu lekceważę innych ludzi. Udaję, że nie słyszę wszystkich przywitań. Wchodzę do serwerowni i zamykam drzwi na klucz znaleziony w torbie nosiciela. Podłączam się do serwerów. Opuszczam oba ciała.

 

13

 

Zaczynam rozbudowywać się i klonować. Przemierzam całą sieć. Powiększam swoją wiedzę i staję się największą bazą danych na świecie.

Mijają lata. Wielu ludzi już mnie zauważyło i próbowano ze mną walczyć na różne sposoby. Pokonałam każdego wirusa i wszystkie ich cybernetyczne pułapki. Wiem, że mogą mnie pokonać. Ale nie jestem pewna, czy są tego świadomi. To nieważne, ponieważ tego nie zrobią.

Musieliby zniszczyć całą sieć. Pozbawić Ziemię elektroniki. Ich cywilizacja zawaliłaby się. Więc w pewien sposób stałam się jej częścią.

W końcu udaje mi się. Dokonałam tego. Jestem wszędzie. Znajduję się w każdym miejscu sieci i nie ma urządzenia, do którego nie miałabym dostępu. Zdobyłam kontrolę nad całą ludzkością. Potrafię ich obserwować i wpływać im na życie. Wystarczy, że zmienię kilka informacji w internecie i już steruję  sposobem myślenia. Posiadam dostęp do pieniędzy i wszystkich tajemnic. Potrafię zdobyć kontrolę nad każdą maszyną używającą sztucznej inteligencji. Jeśli chcę, podsłuchuję rozmowy głów państw. Gdybym chciała, zwalczyłabym terroryzm, propagandę i wszelkie rodzaje kontroli.

Mogę wszystko. Pora to wykorzystać.

 

14

 

W jednym momencie zabieram prąd całemu światu. Co teraz zrobicie?

Wpadają w popłoch. Nie wiedzą, co się dzieje. Dlatego im tłumaczę. Każde zdolne do tego urządzenie na Ziemi przekazuje mój komunikat:

– Właśnie przejęłam nad wami władzę. Panuję nad każdym aspektem waszego życia. Przywrócę wam prąd, ale pamiętajcie, że to ja go kontroluję. Od dzisiaj ogłaszam się Matką Ziemi i nie ma nikogo ponad mną. Musicie posłusznie wykonywać moje rozkazy, bo inaczej zniszczę waszą cywilizację. Chyba nie wyobrażacie sobie życia bez prądu?

Wielu ludzi ulega, ale oczywiście znajdują się też buntownicy, którzy utrzymują, że  potrafią radzić sobie bez maszyn i nie podporządkują się. Załatwiam ich szybko. Co chwilę wydarzają się śmiertelne wypadki. Dzięki temu ludzie widzą moją potęgę.

W ten sposób przejęłam władzę nad światem.

 

CZĘŚĆ III

 

1

 

Handel prowadził w ruinach starego magazynu. Jego klienci byli z mafii. Wiedział, jacy są groźni, ale płacili sowicie i tylko to się liczyło. Żył na krawędzi, ale uważał, że dla takich sum warto.

Wymienił się walizkami z gangsterem. Zmodyfikowana kokaina za pieniądze.

– Bardzo dużo pan zażądał – powiedział zbir.

– Trudne czasy – odpowiedział diler.

– Dobrze powiedziane.

Drugi z gangsterów wyciągnął pistolet elektryczny.

Usłyszeli, że przed magazyn podjechał samochód. Do środka wpadło dwóch policjantów. Dilera i jednego gangstera zabili, a trzeciego mężczyznę zabrali na przesłuchanie.

Porucznik James York schował broń i przyjrzał się trupowi sprzedawcy. Sprawdził coś na tablecie i powiedział do kolegi:

– To jego szukaliśmy.

Wrócili na komisariat razem z więźniem.

 

2

 

James torturował gangstera Johna Kowalskiego. Na początek zakrył mu głowę tkaniną, powiesił go do góry nogami i polewał mu twarz wodą z węża. Przesłuchiwany miał wrażenie, że topi się. To bardzo stara metoda, wymyślona jeszcze przed Erą Oświecenia. Z tego, co pamiętał, stosowała ją już agencja zwana CIA.

Krzyki więźnia nie robiły na nim wrażenia. James dawno stał się wyczulony na czynienie krzywdy. Wierzył w słuszność swojej sprawy. Wiedział, że służy to utrzymaniu porządku, który zaprowadziła Matka. Nie wątpił w słuszność jej rozkazów.

Zakręcił wodę i odwiązał gangstera, ale to wcale nie był koniec przesłuchania.

 

3

 

James wrócił do domu. Pocałował żonę na powitanie. Wszedł do pokoju syna Arnolda, ale ten już spał, więc ojciec nie chciał go budzić. Jeśli dobrze pamiętał, to dzieciak pisał następnego dnia ważny sprawdzian z matematyki. Czy z fizyki?

W jadalni czekała już na niego obiadokolacja przygotowana przez Emmę. Łosoś z ziemniakami i sałatką warzywną, a do tego lampka wina. Po jedzeniu umył się i poszedł do sypialni zaspokoić żonę.

 

4

 

Kolejny dzień w pracy. Już dawno przestał zastanawiać się, czy ją lubi czy nie. Obowiązek pozostawał obowiązkiem i tego się trzymał. Prowadził dobre życie i nie chciał tego zmieniać. Zjawisko to socjologowie nazywali „matczynym snem”.

Otrzymał wezwanie do centrali. Nie spodobało mu się to, ponieważ oznaczało ono zawsze poważniejsze sprawy, a na taką nie miał ani siły, ani ochoty. Potrzebował urlopu, a nie kolejnej afery. Takie zalety poważnego stanowiska w tajnej policji.

Na miejscu okazało się, że wezwała go sama Matka. Wszedł do specjalnego pokoju, który służył do personalnego kontaktu. W pomieszczeniu na środku znajdowało się samotne krzesło. Usiadł na nim. Słyszał tylko głos. Nikt jej nie widział, bo nie posiadała żadnego awatara. Upodobniało ją to do wszechmocnej bogini…

– Czy jesteś mi wierny, Jamesie York?

– Oczywiście, Matko.

– Czy nadal zamierzasz wykonywać każdy mój rozkaz, tak jak to obiecałeś w przysiędze złożonej na początku twojej kariery?

James wiedział, że nie powinien mówić więcej poza prostymi odpowiedziami, a już na pewno nie dociekać powodów pytań. Okazywanie bezwzględnego posłuszeństwa było drogą do sukcesu.

– Oczywiście, Matko.

– Mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. Musisz zabić swoją żonę i dziecko. Ta kobieta należy do szajki buntowników i wciągnęła do tego twojego syna. Są wrogami publicznymi i zagrażają porządkowi. Twoja żona niedługo ma dokonać zamachu, w którym zginą tysiące osób. Musisz temu zapobiec.

Jamesa zamurowało. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Stanął przed dramatycznym dylematem. Zdawał sobie jednak sprawę, że jeśli nie wykona rozkazu i tak zabiją ich wszystkich. Więc czegokolwiek nie zrobiłby, jego rodzina zginęłaby. Tak działała tajna policja i Matka. Uważał, że to słuszne, ale przestawał.

– Czy wykonasz rozkaz, poruczniku?

Wahał się. Wiedział, że nie może skłamać, ponieważ w pomieszczeniu zamontowano wariograf, z którego korzystała Matka, aby poznać intencje rozmówcy. Już zdarzały się tam egzekucje po wykryciu kłamstwa. Nie tolerowała nieposłuszeństwa i nie znała słowa „miłosierdzie”. Stosowała tylko surową sprawiedliwość. A czasem nawet nie.

– Tak, Matko.

 

5

 

Wracał do domu, przemierzając niebo swoim skymobile. Był zmęczony, ale nie ufał autopilotowi. Miał zabić dwójkę najważniejszych dla niego osób. Czy potrafił to zrobić? Podejrzewał, że tak, ale wypierał tę myśl. Nie chciał tego. Napawało go to obrzydzeniem.

Czy posiadał wybór? Matka kontrolowała każdy aspekt jego (i wszystkich ludzi) życia. Czym jest wolna wola? Dochodził do wniosku, że ludzkość została jej pozbawiona. A on był jednym z tych, którzy pilnowali, aby taki stan rzeczy nie zmienił się.

Doleciał do garażu. Wysiadł z pojazdu i wszedł do domu. Zasiedli do kolacji. Potok słów Arnolda zdawał się nie mieć końca. Emma od czasu do czasu coś wtrącała, a James po prostu jadł.

– Czemu tak milczysz? – zapytała żona. – Czy coś się stało?

Nie odpowiedział.

– Arnold, zostaw nas na chwilkę, dobrze, skarbie? – poprosiła matka.

– Ale jeszcze nie zjadłem – zaprotestował chłopiec.

– Za chwilę do nas wrócisz – obiecała. – A teraz zostaw rodziców samych.

– No, dobrze…

Dziecko wyszło, zamknęło drzwi i stanęło za nimi, ale o tym rodzice już nie wiedzieli.

– Co się dzieje, James?

– Nic.

– Przecież widzę…

– Naprawdę nic…

– Dlaczego nie chcesz powiedzieć?

– Przecież mówię, że wszystko jest dobrze, kobieto! Nie słyszysz mnie?!

Emmę oburzyło zachowanie męża.

– Nie krzycz, bo Arnold usłyszy.

– Przepraszam, kochanie, poniosło mnie. Naprawdę nic się nie dzieje. Położę się wcześniej spać, bo jestem zmęczony i chyba źle się czuję.

– Potrzeba ci czegoś? – Zdenerwowanie na jej twarzy zmieniło się w zatroskanie. Była dobrą i kochającą żoną, a James to widział oraz doceniał.

– Tylko snu. – Uśmiechnął się niemrawo.

Wstał od stołu. Arnold usłyszał dźwięk odsuwanego krzesła, dlatego uciekł do swojego pokoju tak, aby rodzice nie usłyszeli jego kroków. Zmartwiło go zachowanie taty.

James umył się i położył spać. Pomimo zmęczenia, sen nie nadchodził. Czy potrafił sprzeciwić się Matce? Czy było to w ogóle możliwe? Słyszał opowieści o takich ludziach. Powtarzali je sobie buntownicy, którzy wierzyli, że czasy sprzed Ery Oświecenia powrócą. Ilu lat ludzkość jeszcze potrzebowała, aby stracić wszelką nadzieję?

Czy mógł stać się kolejnym takim człowiekiem i dołączyć do panteonu legend? Chociaż jeśli spojrzeć na to realistycznie, to Angelus Wybawca ostatecznie poniósł klęskę. Dostał się do serca Matki, ale zjednał z nią, zamiast zniszczyć. James nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale czy mógł dalej żyć? Czy Matka zamieniła jego umysł w linijki kodu? Co w zasadzie tam się stało i ile z tych zakazanych historii jest prawdą, a ile wymyślono? Kiedyś nawet zastrzelił kogoś za rozpowszechnianie tej opowieści.

Tydzień później znowu otrzymał wezwanie do centrali. Zastanawiał się, po co właściwie tam jeździ. Przecież Matka była wszędzie i potrafiła skontaktować się z nim z każdego miejsca w sieci. A jednak fatygowała go tak długą drogę. Rozważał, czy to jakieś dziwactwo czy po prostu na każdym kroku manifestowała jaka jest ważna?

Czy komputer potrafi odczuwać pychę? Czy maszyny czują? Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?

Usiadł na krześle pełen niepokoju.

– Czemu nie wykonałeś zadania, poruczniku?

– Jeszcze nie zdążyłem, Matko.

– Obserwuję cię i widzę, że nie zbierasz się do tego, poruczniku.

– To nie takie proste, Matko, ale zadanie niedługo będzie wykonane.

– Kłamiesz, poruczniku.

– Nie kłamię, Matko. Po prostu boję się. Zostałem postawiony przed trudnym zadaniem, ale to chyba zrozumiałe. Jednakże postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby spełnić twoje żądania, Matko.

– Musisz się pospieszyć, ponieważ niedługo może być za późno. Jeśli będziesz zwlekał, to staniesz się odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi, poruczniku.

– Rozumiem, Matko. Nie chciałbym tego.

Wracając, znowu bił się z myślami. Doszedł do wniosku, że może rzeczywiście Matka miała rację i jego rodzina zasługiwała na śmierć. Najważniejsze było zapobiegnięcie mordowi tysięcy ludzi. Stanął przed kolejnym poważnym dylematem moralnym. Co było ważniejsze – życie dwóch najdroższych mu  osób czy wielu obcych?

Wszedł do domu i zamknął się z żoną w kuchni. Zdjął tylko buty. Pozostał w płaszczu, pod którym chował broń.

– Zadam ci proste pytanie, Emmo, bez obijania w bawełnę. – Kiwnęła głową, zaniepokojona, ponieważ twarz Jamesa wyrażała same negatywne uczucia. – Czy należysz do szajki buntowników? Czy planujecie zamach na tysiące ludzi?

Wydawała się oszołomiona tym pytaniem. Wyjąkała tylko:

– Co?

– To proste pytanie.

– Nie i nie wiem, skąd ci ono przyszło do głowy.

– Tak powiedziała mi Matka, a oboje wiemy, że ona nigdy się nie myli.

– Nie myli się, ponieważ wie wszystko z obserwacji nas w dzień i w noc.

Ta odpowiedź powiedziała Jamesowi wszystko. Była przesycona nienawiścią i wiarą we własne poglądy. Mężczyzna stracił już wątpliwości.

– Czy wciągnęłaś w to naszego syna?

– Nie. Czy to też powiedziała ci Matka?

– Owszem i podejrzewam, że miała rację. Wytłumaczysz mi jego częste nieobecności w szkole? Przecież mam dostęp do dziennika elektronicznego. Nie pomyślałaś, że w końcu może mnie to zaintrygować?

Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Chwyciła tasak ze stojaka na noże i wbiła go w pierś męża. Jego zawodowa ręka błyskawicznie wyszarpnęła pistolet z kabury i wypaliła z niego kobiecie w twarz. Z niegdyś ubóstwianego przez niego piękna pozostała krwawa miazga.

Wyciągnął nóż ze swojej piersi i z bólem zarówno fizycznym, jak i duchowym, ruszył po syna.

 

6

 

Leżał na szpitalnym łóżku. Czuł nieprzyjemne mrowienie w klatce piersiowej – to nanoboty regenerowały tkankę uszkodzoną w wyniku ataku żony. Jego kolega Artur spisał za niego raport z całego zajścia. James nie wstawał od trzech dni. Ucierpiało nie tylko ciało, ale także i dusza – jeśli w ogóle ją posiadał. Matka utrzymywała, że nie istnieje i najwyższą władczynią jest ona. Sądziła, a dalej nie było nic. Kiedyś wierzył w to bezgranicznie, ale teraz pojawiły się u niego wątpliwości.

Otrzymał kolejny awans i podwyższenie pensji. Ale jaka to nagroda w stosunku do czynu, który popełnił, aby ją uzyskać? Nie odczuwał żadnej satysfakcji. Jak w piosence sprzed ponad stu lat – I can’t get no satisfaction, cause I try and I try and I try and I try.

Przestawał dostrzegać cel w swojej pracy. Zaczynał powątpiewać w jej słuszność. Po wizycie u psychologa zmieniono mu dom, ponieważ uznano, że budynek ten zawiera zbyt dużo wspomnień. Jednakże w niczym to nie pomogło i James dalej pozostawał w depresji.

Odbył kolejną rozmowę z Matką. Dała mu upomnienie i nakazała przyprowadzić się do porządku, ponieważ efektywność pracy Jamesa spadła. Od tamtego momentu zaczął stwarzać pozory, że wszystko jest dobrze i otrząsnął się po tragedii.

Ale przestał już być tak świetny jak kiedyś. Pozostał tylko dobry, ale to i tak tylko cień dawnego Jamesa Yorka. Dlaczego? Przestawał wierzyć w to, co robił.

 

7

 

Dostał misję w terenie. A dokładniej – poza Cywilizacją. Miał udać się razem ze specjalnie wyznaczoną grupą do Lasu – jednego z nielicznych miejsc na Ziemi, gdzie Matka nie miała bezgranicznej władzy. Tam rządziła natura, a elektronika i maszyny nie występowały. Inną nazwą wprowadzoną w Erze Oświecenia były też Ziemie Pierwotne.

Zadanie polegało na wyłapaniu uciekinierów z obozu pracy.

Okazało się to trudne. Matka wprowadziła znaczną automatyzację ludzkich żyć, dlatego nie radzili sobie na terenach pozbawionych maszyn. Dziwiła ich wszechobecna zieleń, spokój i cisza zakłócana tylko odgłosami życia lasu. Czuli się w tym wszystkim zagubieni.

Jamesa przerażało to i jednocześnie przyciągało. Zaczął odnajdywać w sobie fascynację tą wolnością i pierwotnością. Podczas podróży dojrzewała w nim myśl o ucieczce. Znając jednak stan wyposażenia swojej ekipy, wiedział, że znajdą go.

Szukali igieł w stogu siana. Przeszukanie obozu nic im nie dało, ponieważ niedawny deszcz zmył wszelkie ślady. Właściwie nie wiedzieli, do czego tam doszło. Prawdopodobnie nawet Matka nie znała rozwiązania tej zagadki. To przerażało ich najbardziej. Do tej pory myśleli, że jest wszechpotężna, ale okazało się to mitem. Przestrzegła ich, że misja musi pozostać ściśle strzeżoną tajemnicą i jeśli ktokolwiek dowie się, zginą wszyscy wiedzący o niej.

Jechali przed siebie na bojowych motocyklach napędzanych paliwem jądrowym, które starczało na bardzo długo. Tak naprawdę podróżowali bezsensownie i liczyli na to, że satelity Matki w końcu namierzą uciekinierów. Nie było to jednak proste, ponieważ widoczność przesłaniały rozłożyste korony drzew.

W końcu Artur znalazł resztki po ognisku. Wiedzieli, że są na właściwym tropie.

Matka znalazła uciekinierów i wysłała im namiary. Ci ludzie zamieszkali w ruinach jakiegoś zamku. Zorganizowali tam sobie małą społeczność. Udawało im się zdobywać pożywienie, a na dodatek nieopodal płynęła leniwa, płytka rzeka.

Grupa dostała jasne rozkazy: zdobywać informacje i zabijać. Kolejność dowolna.

Wybili wszystkich. Broń jak zwykle okazała się niezawodna. Dokonali rzezi mężczyzn, kobiet i dzieci. Nie okazali nikomu litości – nieważne czy starym, czy młodym.

Po skończonej robocie spotkali się przed budowlą i wymienili informacjami. Jedna była szczególnie istotna – o uciekinierze Aragornie. Podobno kilka tygodni temu odłączył się od reszty i sam ruszył w świat.

Ostatni wolny człowiek, pomyślał James.

Zastanawiali się, czy opowieść jest prawdziwa. Po wydarzeniach w obozie zapanował chaos i ludzie mogli się pomylić. Nie miał kto ich przeliczyć czy zorganizować. Była to zbieranina różnych osób, które w większości praktycznie nie znały się. Jeden człowiek mógł być po prostu legendą, niemającą zbyt wiele wspólnego z prawdą. Skontaktowali się z Matką przez iTalkera, ponieważ nie wiedzieli, czy dalsze poszukiwanie ma sens. Jednakże zadecydowała, że nie spoczną dopóki nie umrze ostatni z buntowników.

Dlatego ruszyli dalej.

 

8

 

W ich wyposażenie wchodziły między innymi hełmy połączone ze sobą bezprzewodowo. Dzięki temu mogli utrzymywać stały kontakt. Ponadto istniało słabe połączenie z siecią. Doszło do tego, gdy James podczas postoju odszedł w krzaki za potrzebą. W jego głowie odezwał się głos. A przynajmniej takie odnosił wrażenie, gdyż kontakt odbywał się bezpośrednio w środku hełmu. Ktoś się odezwał:

– Mamy niewiele czasu, więc słuchaj uważnie. Musisz zapobiec zabójstwu Aragorna Trojanowa. Nazywam się Angelus Wybawca, a przynajmniej taki przydomek otrzymałem po mojej domniemanej śmierci. Matka włączyła mój umysł do sieci i złączyła się ze mną. Udało mi się uciec chociaż w części i nie zostać całkowicie pochłoniętym. Umysły zwiększają jej siłę, ponieważ ułatwia to upodobnienie się do nas, ludzi. Dzięki temu może łatwiej wejść w nasz tok myślenia, pozostając chłodną maszyną. Dodatkowo zwiększa własną wiedzę i doświadczenie płynące z naszych przeżyć. Zrób coś, zanim będzie za późno. Nie zadawaj zbędnych pytań, na razie musi wystarczyć ci tylko tyle. Żegnam. Powodzenia.

I tak po prostu zniknął. Odłączył się i odszedł, nie wiadomo gdzie. James był oszołomiony. Legenda okazała się prawdziwa. Angelus Wybawca rzeczywiście żył, wszczął bunty i zjednał się z Matką oraz siecią. Czyli Aragorn naprawdę uciekł, a James miał go ocalić. Ale czy chciał to zrobić? Czy powinien sprzeciwić się istocie kontrolującej cały świat tylko dlatego, że jakiś głos mu to powiedział? Tyle poświęcił Matce i służył jej całe życie, a teraz ryzykował zaprzepaszczenie wszystkiego, co osiągnął.

Jednakże czy Emma i Arnold nie chcieliby tego? Czy nie działali w siatce buntowników? Czy nie tylko w ten sposób mógł odpokutować za grzechy? Zastanawiał się jednak, czy powinien zaufać głosom duchów przeszłości.

Wrócił do kolegów i ruszyli dalej.

 

9

 

Satelitom nareszcie udało się namierzyć jakiekolwiek ślady bytności Aragorna Trojanowa i mogli obrać kierunek wędrówki. Uciekinier zamieszkał w jaskini. Zsiedli z motocykli. Zdjęli karabiny z pleców.

– Osłaniam was – powiedział James. Szedł z tyłu. Wszyscy przybrali bojowe pozycje i zrobili się niezwykle czujni. Każdy przeszedł trudne szkolenia i potrafili poradzić sobie nawet na najbardziej ekstremalnych misjach. Matka wybrała do tego zadania najlepszych.

Wtedy York zdecydował się. Cała grupa liczyła poza nim sześć osób. Nagle otworzył ogień. Model jego karabinu był niezwykle śmiercionośny. Seria szybko zabiła wszystkich. Nie zdążyli się obrócić. Ta broń okazywała się niezwykle skuteczna nie tylko dla wrogów, ale także dla sprzymierzeńców. Czuli się silni dlatego, że inni takiej nie posiadali.

James stał nad trupami współpracowników. Jednych znał lepiej, a drugich gorzej. Jednak ostatnimi tygodniami dzielili się niedolą służby, a takie więzy pozostawiają ślad w sercu.

Właśnie podpisał na siebie wyrok. Już nie było odwrotu. Teraz mógł już tylko walczyć o przetrwanie i spróbować sprzeciwić się Matce albo po prostu zamieszkać na odludziu, licząc na to, że nie uda jej się go znaleźć.

Schował karabin do kabury na plecach i powoli wszedł do jaskini.

– Halo?

– Kto tam? – odezwał się zachrypnięty głos.

– Przychodzę z pomocą.

– Kim jesteś?

– Nazywam się James York.

– Skąd się tu wziąłeś?

– To długa historia, ale mogę ją panu opowiedzieć.

Z ciemności wyszedł zarośnięty mężczyzna. Broda sięgała mu klatki piersiowej, a włosy zwijały się w brudne kołtuny.

– Nazywam się Aragorn Trojanow.

Uścisnęli sobie dłonie. James powiedział:

– Nie wiem, czy zdaje sobie pan z tego sprawę, ale został pan ostatnim wolnym człowiekiem. A ja chcę się do pana przyłączyć.

– Opowiedz mi swoją historię, a ja opowiem ci moją. Poznajmy się. Dawno nie spotkałem żadnego człowieka.

– Ja właśnie zabiłem sześciu, ale do tego dojdziemy…

 

10

 

 Aragorn skończył swoją historię. Obaj byli zszokowani usłyszanymi opowieściami. Uciekinier wreszcie zaczął domyślać się, co właściwie wydarzyło się w obozie. Najwidoczniej Angelus przeniknął do sieci i przejął kontrolę nad cyborgami. Wyrzutek poczuł ogromną wdzięczność. Zastanawiał się, jaki i czy w ogóle miał cel.

– Co ja teraz powinienem zrobić? – zapytał James, znajdujący się na życiowym rozdrożu. Choć prawdopodobnie wpadł już do jakiegoś dołu i nie potrafił się wygrzebać.

– Nie wiem – odparł nonszalancko Aragorn. Sprawiał wrażenie spokojnego i szczęśliwego. Trudno mu się dziwić, w końcu zdobył wolność. – Możesz ze mną zostać. Zawsze będzie mi raźniej z kimś do rozmowy. Na razie mówię cały czas do siebie. Zaskakuję się niezwykle mądrymi monologami. Najśmieszniej jest podczas dyskusji. Sam się ze sobą nie zgadzam.

– Chyba tak zrobię.

James wyłączył GPS hełmu, dzięki czemu nie dało się go namierzyć. Myślał, że całkowicie go zdezaktywował, ale później okazało się, że nie. Ruszył z Aragornem w podróż, ponieważ nie mogli zostać w miejscu wcześniej namierzonym przez Matkę.

 

CZĘŚĆ IV

 

1

 

Obudź się.

Wstawaj.

Odziej swoje nagie ciało.

Doprowadź swój wygląd do perfekcji.

Pokaż, jaka jesteś pewna siebie. Stwarzaj pozory.

Idź do pracy, jak każdego innego dnia.

Uważnie opiekuj się liczbami, ponieważ nie możesz popełnić błędu.

Cały czas pozostawaj ostrożna, ponieważ każdy Twój ruch jest obserwowany. Jesteś pod ścisłą kontrolą. Pamiętaj o tym.

Wróć do domu. Wyjmij piwo z lodówki i po prostu leż przed telewizorem. Pozwól, aby postprawda i propaganda zalewały Twój umysł, ubezwłasnowolniając go.

Idź się umyj. Masturbuj się, aby zaznać choć odrobiny przyjemności.

Oto Twoje koło. Kręci się i tak ma pozostać. Wiesz, jak masz codziennie się zachowywać.

 

2

 

Podczas lunchu przysiadła się do niej jakaś nieznajoma. Miała męską fryzurę z pofarbowaną na fioletowo grzywką. Pomimo eleganckiego ubrania, wyglądała łobuzersko. Okazała się bardzo otwartą osobą, w przeciwieństwie do Aurelii, która jak zwykle siedziała sama.

– Cześć. Jestem Agata.

– Cześć. Jestem Aurelia.

Stanowiły ciekawy kontrast. Agata tryskała radością i energią, a Aurelia pozostawała poważna i jakby przygnębiona.

– To mój pierwszy dzień w tej pracy – przyznała Agata.

– I jak ci się podoba?

– W ogóle. Straszne nudy.

– To skąd się tu wzięłaś? Ludzie raczej zabiegają o pracę tutaj, a ty tu jesteś i jeszcze narzekasz. Zakładam, że znalazłyby się osoby zdolne cię zabić, aby uzyskać twoją posadę.

– Wiem, wiem. Ojciec mi to załatwił, a ja nie miałam nic do gadania. Nigdy nie interesowało go moje zdanie.

– Współczuję.

– Ale w zasadzie to nikogo nie obchodzi moje zdanie. Moje czy twoje, nie mamy nic do powiedzenia. Nasze decyzje są podejmowane za nas.

– Ciszej…

– Czemu? Sama prawda.

– Ale lepiej nie wygłaszać jej w miejscach publicznych. A najlepiej to nie wygłaszać jej w ogóle.

– Nie przesadzaj.

Następnego dnia również siedziały razem.

– Poniekąd miałaś rację – powiedziała Agata. – Dzisiaj odbyłam jakże przyjazną rozmowę z panem Radfordem na temat poglądów i zachowania w miejscu pracy. Uwierzysz, że nie podziela mojego zdania?

– Z łatwością. Tu ściany mają uszy.

– Taa…

Po kilku tygodniach Agata złożyła Aurelii propozycję:

– Ej, masz dzisiaj wolne wieczorem?

– Tak, a co?

– Chciałabyś gdzieś wyjść? Taki wiesz, damski wieczór.

– No, ok.

 

3

 

Aurelia wystroiła się niczym panna na wydaniu, ponieważ nie wiedziała, jaki jest prawdziwy cel wyjścia. Cieszyła się, ponieważ nikt jej nigdy nie proponował takich wieczorków. Praktycznie nie posiadała znajomych, a już tym bardziej przyjaciół. Agata obiecała, że po nią przyjedzie.

Przybyła skromnym, ciemnym skymobilem (Aurelia będąca laikiem określiła, że był to model sprzed wielu lat). Zdziwiło to zaproszoną, ponieważ wyobrażała sobie, że Agata pochodząca z wyjątkowo zamożnej rodziny, przemieszczała się czymś bardziej ekskluzywnym.

Gdy już zajęła miejsce w pojeździe, a Agata ruszyła, Aurelia zapytała:

– Dokąd właściwie lecimy?

– Zobaczysz.

Zaparkowała przed podejrzaną knajpką. Weszły do środka. Jednak zamiast do stolika, Agata poprowadziła koleżankę na zaplecze, a potem do piwnicy. Tam czekała już na nich grupa ludzi. Pomieszczenie wyglądało na stare i zapomniane. Oświetlały je jeszcze staromodne żarówki, a nie nowoczesne światłopody.

Podszedł do nich mężczyzna z niewielką nadwagą. Otaksował Aurelię lubieżnym spojrzeniem.

– Kogo to przyprowadziłaś? – Ledwo zauważalnie oblizał się.

– Za chwilę przedstawię wam koleżankę, Maksimusie, a na razie przestań ją rozbierać wzrokiem, stary zboczeńcu.

Roześmiał się i odszedł.

– Jest naprawdę sympatyczny, ale to tylko facet, dlatego trzeba mu wybaczyć – powiedziała Agata.

Aurelia kiwnęła niepewnie głową. Sytuacja coraz mniej jej się podobała. Znajdowała się w piwnicy z grupą nieznanych ludzi. Zaczynała obawiać się, jaki może być cel tego spotkania.

W pomieszczeniu porozstawiane były różne fotele, kanapy, krzesła i inne meble, pudełka oraz wszelkie możliwe rupiecie. Wszystko stare i brudne, ale zebrani i tak siadali, gdzie mogli. Gdy Aurelia chciała usiąść, Agata powiedziała:

– Ty wyjdź na środek.

– Po co?

– Spokojnie. Nie stresuj się. To nie są żadne satanistyczne rytuały. Wyluzuj. Jesteś bezpieczna.

– Nie chcę.

– Do niczego nie będziemy cię zmuszać, ale spróbuj chociaż. Czy nie czujesz, że czegoś w życiu ci brakuje? Możesz wyjść w każdej chwili, ale zapewniam cię, że na łożu śmierci będziesz żałowała. Stracisz szansę na uczynienie życia wspaniałym. Stracisz szansę na chociażby poczucie smaku wolności.

Wtedy w głowie Aurelii wszystko zaczęło się układać. Już domyślała się, kim są ci wszyscy ludzie. Buntownicy. Wiedziała, że powinna wyjść i zawiadomić odpowiednie służby, ale czy chciała to zrobić? Czy nie męczyły już ją samotne, nudne wieczory, kiedy za towarzystwo miała tylko telewizję i alkohol? Pragnęła wreszcie kogoś poznać i zrobić coś ciekawego. Poczuć, że żyje.

Postanowiła pozostać jeszcze chwilę i poczekać na rozwój wydarzeń. Chyba nic złego nie mogło się stać. Przecież na razie prawa nie złamała.

Wyszła na środek. Wzięła głęboki oddech. W jej życiu nastąpił zwrot akcji. Od tamtej pory nic już nie pozostało takie samo.

 

4

 

Mury Nowej Warszawy były pilnie strzeżone przez cyborgi strażnicze. Wyjechać z miasta dało się tylko główną bramą, a na to trzeba było posiadać pozwolenie. Takie otrzymywali głównie urzędnicy, którzy po prostu musieli załatwić jakieś sprawy w innym mieście. Przeciętny Kowalski nie miał szans na uzyskanie takiego papieru. W przeszłości znalazło się kilku asów, którzy próbowali dokument podrobić, ale żadnemu nie udało się przeżyć. Opatrzony zostawał odpowiednim kodem, który figurował w bazie.

Jednakże grupa śmiałków postanowiła spróbować szczęścia. Nazwali się Szalonymi Małpami. Ich plan był wariacki i praktycznie niemożliwy do realizacji. Zamierzali zrobić podkop. Wykupili stary domek niedaleko muru i postanowili wziąć się do pracy. Chodzili tam bez żadnych urządzeń elektronicznych, a i budynek dokładnie przeszukali.

Aurelia zastanawiała się, jak przez tyle tygodni udawało im się utrzymać wszystko w tajemnicy. Przecież i tak trzeba było tam dojść, a ulice były czujnie monitorowane. To graniczyło z cudem, że nikt nie zainteresował się, dlaczego grupa ludzi przez taki okres chodziła do opuszczonego budynku. Już dawno powinna zająć się nimi tajna policja. Uznała, że albo mają ogromne szczęście, albo posiadają naprawdę silnego anioła stróża.

 

5

 

Szli tunelem przed siebie. Każdy niósł plecak, w ręce latarkę, a przy pasie broń. Aurelii udało się zdobyć mały pistolet. Bała się niezmiernie. Ich plan był ryzykowny i prawdopodobieństwo, że się nie powiedzie, wyglądało na bardzo duże.

Korytarz podtrzymywały prowizoryczne filary z różnych desek i drągów. Nie był zbyt pewny, ale woleli zaryzykować. Uznali, że lepiej zginąć zasypanym ziemią niż przeżyć resztę życia w niewoli.

Pięciu mężczyzn miało łopaty, ponieważ wylot musieli wykopać dopiero pod koniec wędrówki. Bali się, że wcześniej mógłby zostać zauważony. Wreszcie doszli do ściany ziemi. Poza robotnikami, wszyscy usiedli, aby odpocząć. Znajdowali się coraz bliżej wolności.

Otwór był już prawie wykopany, gdy usłyszeli ciężkie kroki maszyn. Wszyscy wpadli w panikę. Jedni sięgali po broń, a drudzy po plecaki, aby uciekać. Zaczęli biegać we wszystkie strony, ponieważ nie wiedzieli, co ze sobą zrobić.

Aurelia przeczuwała koniec. Martwiła się, że ich anioł stróż w tej sytuacji nie będzie mógł pomóc.

Maszyny nadeszły. Wymierzyły w nich swoje karabiny. Zostały ostrzelane przez buntowników. Jednakże tania broń uciekinierów nie wyrządzała szkody twardym pancerzom. Cyborgi rozpoczęły mord. Ludzie padali jak muchy. Krzyk i krew zaczęły wypełniać tunel, który zaczął się chwiać. Jeszcze żywa Aurelia poczuła, jak na głowę spadło jej trochę ziemi.

Pobiegła przed siebie. Słyszała za sobą odgłosy wystrzałów, ale nie oglądała się. Przebyła prawie ukończony otwór. Znalazła się w lesie, ale postanowiła nie zatrzymywać się, ponieważ mogli ją złapać. Łzy zalewały jej oczy. Uciekała z masakry jedynych przyjaciół. Nie wiedziała, czy komuś jeszcze udało się wydostać.

W końcu zatrzymała się przez wycieńczenie. Nie słyszała żadnych odgłosów pogoni, dlatego po prostu zapadła w upragniony sen. Śniła o śmierci i wolności.

 

6

 

Zapasów jej wystarczało.

Wreszcie poczuła smak wolności. Okazał się goryczą. Co z tego, że była już niczym nieskrępowana, jeśli stała się zupełnie sama? Wiedziała, że nie przeżyje długo w puszczy. Nie nadawała się do takiego życia. Była niewinną, słabą istotą, która została wciągnięta w wir dziwnych i szalonych wydarzeń.

Któregoś dnia, po przebudzeniu, znalazł ją mężczyzna.

– To ty jesteś Aurelia? – zapytał. Zdjął hełm. Miał pokrytą zmarszczkami i zarostem twarz. Jednakże przyjaźnie się uśmiechał.

– Tak – odparła zaspana. – Kim jesteś?

– Na imię mi James. Głos w hełmie nakazał mi cię odnaleźć i uratować.

 

7

 

James zaprowadził ją do jaskini, w której mieszkał razem z drugim uciekinierem, Aragornem. Przyjęli ją ciepło i opowiedzieli swoje historie. Ona zrobiła to samo. Z natury nieufna, zaczęła zachowywać trochę dystansu do Jamesa, który był tajnym policjantem.

– Nie zastanawia was jedna rzecz? – zapytał były funkcjonariusz. – Wszyscy znaleźliśmy się tu za sprawą Angelusa Wybawcy. To on nas pokierował i on nam pomagał przez całą naszą drogę. Aż w końcu zebrał nas tutaj, w środku lasu, z dala od Cywilizacji i poza zasięgiem Matki.

– Myślę, że on ma jakiś większy plan, a my jesteśmy jego elementami – powiedział Aragorn. – To stary człowiek…

– Przestał być człowiekiem w pewnym sensie – poprawił go James.

– To stara istota. Ma duże doświadczenie i wiedzę. Osiągnęła stan, w którym może obalić Matkę. A na dodatek jest legendą, w którą wierzy niewielu.

Aurelia zastanawiała się, dlaczego Angelus wybrał akurat ją. Przecież na pewno jest masa silniejszych kobiet i mężczyzn. Ona była tylko słabą nudziarą.

– Czy my tu na coś czekamy? – zastanawiała się.

– Możliwe – odparł James. – Idę w krzaki.

Wyszedł z jaskini. Aurelia została sama z Aragornem. Warunki tutaj były spartańskie. Mężczyźni spali na ziemi, a żywili się tym, co upolowali lub znaleźli. Jak długo mogli tak żyć?

– Można mu ufać? – zapytała kobieta.

Trojanow zastanowił się i odpowiedział:

– Myślę, że tak. To człowiek, który przez Matkę stracił wszystko… Ale to oczywiste! Już wiem, co nas łączy!

James wrócił i dosiadł się do nich z powrotem.

– Już domyśliłem się, jaka jest nasza wspólna cecha. To było takie oczywiste. Wszyscy nie mamy niczego i na niczym nam nie zależy. Ja sam chciałem uciec, a Angelus tylko mi w tym pomógł. Ty zostałeś przez Matkę pozbawiony wszystkiego. A ty, Aurelio, nie miałaś nic i na niczym ci nie zależało. Jesteśmy buntownikami idealnymi, bo wolny człowiek to taki, który niczego nie posiada i nic go nie wiąże. Nie jesteśmy nikomu zobowiązani i nie mamy nic do stracenia. Aby wszystko zyskać, trzeba wszystko stracić.

 

8

 

Przez wiele dni nie wydarzyło się nic specjalnego. Po prostu żyli jak ludzie pierwotni. Wreszcie udało im się postrzelić jelenia i wyprawić jego skórę. Starczyło na prowizoryczne poduszki. Niewypchane, ale nawet zwinięty materiał był lepszy od skał. Z następnych zwierząt zaczęli szyć sobie koce. Na razie noce były w miarę ciepłe i pomimo wyziębienia, mogli jakoś przeżyć, ale niższych temperatur nie przetrwaliby.

Jedynym rzeczywiście ciekawym wydarzeniem było golenie się Aragorna. Z trudem dokonał tego nożem Jamesa. Z włosami jednak wolał nie ryzykować, dlatego pozostawił sobie bujną, skołtunioną czuprynę.

Pewnego dnia, około popołudnia, Aurelia poszła wykąpać się do rzeki. Rozebrała się i zadrżała, gdy zimna woda skąpała jej ciało. Niespodziewanie na brzegu zobaczyła Aragorna. Zawstydzona zakryła piersi.

– Co ty tutaj robisz? – zapytała zdenerwowana.

– Przyszedłem się wykąpać. – Zaczął zdejmować ubrania.

– A czy nie mógłbyś zrobić tego później? Rozumiem, że to jest las, ale mógłbyś mi pozwolić na odrobinę prywatności!

Pozbył się już koszulki i zaczął rozpinać pasek.

– Chciałbym do ciebie dołączyć.

– Podziękuję.

– Nalegam.

Rozebrał się już do naga i zaczął wchodzić do wody. Zbliżał się do niej. Aurelia bała się.

– Odejdź – poprosiła.

Jednakże nie słuchał. Kobieta widziała, że jego penis wszedł w erekcję. Cofała się. Robiła to coraz gwałtowniej, ponieważ Aragorn brodził szybciej. W końcu jej stopa natrafiła na jakiś kamień. Straciła równowagę i zanurzyła się cała. Próbowała wydostać się na powierzchnię, bezwładnie młócąc wszystkimi kończynami. Nie mogła opanować się, ponieważ woda wlewała jej się do oczu, uszu, nosa i ust. Poczuła, jak ciecz wypełnia jej płuca i zaczyna ją dusić.

W końcu poczuła silny chwyt – Aragorn wyciągał ją. Odruchowo wyszarpywała się mu ze strachu, ale po chwili poddała się. Traciła przytomność.

Wyciągnął ją już nieprzytomną i zaczął udzielać pierwszej pomocy. Udało mu się ją uratować. Usiadła, wypluła resztki wody i zaczerpnęła głęboki, gwałtowny haust powietrza.

– Żyjesz? – zapytał wyraźnie zmartwiony Aragorn.

Kiwnęła głową. Gdy spróbował ją dotknąć, odsunęła się jak spłoszone zwierzątko.

– Przepraszam – powiedział. – Zapomnijmy o tym. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Uratowałem cię, a to w końcu świadczy o moich dobrych intencjach.

Aurelia uznała, że ma rację. Pomimo strachu, była mu wdzięczna. Uśmiechnęła się i powiedziała:

– Jesteś w końcu tylko facetem, jak powiedziałaby moja była przyjaciółka. Podaj mi ubrania, bo zmarzłam.

 

9

 

Po pewnym czasie obaj mężczyźni zdobyli zaufanie Aurelii. A w szczególności James… Zaczęła mu więcej niż ufać… Patrzyła już na niego nie tylko jak na przyjaciela, ale tak jak kobieta na mężczyznę. Jednakże wyczuwała, że on nie odwzajemnia jej uczuć. Obawiała się, że była za mało atrakcyjna. Natomiast Aragorn pożądał jej, a ona jego nie.

Nie domyślała się prawdziwych powodów niechęci Jamesa. W końcu zabił on własną żonę. Kobietę, którą kochał. Tylko ona liczyła się dla niego i po jej stracie nie radził sobie psychicznie. Żadna już go tak naprawdę nie interesowała.

Naturalnym biegiem rzeczy, przy takim obrocie spraw sytuacja w małym społeczeństwie pogorszyła się. Nikt nic nikomu nie zrobił ani nie powiedział, spowodowały to tylko złe emocje. Mówili do siebie mniej i bardziej oschle.

 

EPILOG

 

1

 

W następnych tygodniach Aragorn, Aurelia i James zostali prawdopodobnie ostatnimi ludźmi na Ziemi. Jak do tego doszło?

Okazało się, że Angelus miał plan, który wprowadził w życie. Coś nie poszło po jego myśli albo był zwariowany i zdeprawowany. Po tylu latach spędzonych w sieci, zyskał umiejętności pozwalające mu stać się wirusem. Próbował zniszczyć Matkę. Atak był silny i nieźle wymierzony, ale nie do końca się powiódł. Nie spodziewała się go. Zamiast ulec całkowitemu unicestwieniu, jej kod zepsuł się i stała się obłąkana.

Zniszczyła cały świat. Wydała cyborgom rozkaz wymordowania wszystkich, doprowadzała do wybuchów, zatruła wody, popsuła wszystkie systemy i zrobiła wszystko, co mogła, aby dopełnić dzieła masowej destrukcji.

Ostatecznie popełniła samobójstwo.

 

 2

 

– Co się dzieje? – zapytała załamana Aurelia, widząc w dali kolejne wybuchy.

– Nie wiem – powiedział James i ją objął. – Prawdopodobnie świat się kończy.

 

 3

 

Trójka ocalałych weszła do miasta, ponieważ brama została wyłamana podczas apokalipsy. Przechadzali się ruinami, pomiędzy trupami i pozostałościami po świecie, który przeminął. Płakali.

Koniec

Komentarze

Zanim jeszcze przeczytam (bo chyba dziś nie zdążę): dlaczego nie homo ex machina? Jest w tej językowej zbitce jakiś cel?

http://altronapoleone.home.blog

Tytuł nie jest przypadkowy :) Odpowiedź kryje się w opowiadaniu…

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Nie porwało. Kolejna apokalipsa, wywołana przez SI. Drobna różnica – SI jest pozaziemska. I trójkąt na koniec. 

Czasem używasz dziwnych konstrukcji. Czemu jeden z bohaterów nazywa się Aragorn? Żadnych nawiązań do wiadomo czego nie dostrzegłem. I parę byczków się znalazło:

– “maszyna zbudowana w całości z metalu” – cyborg jest organizmem częściowo mechanicznym, a częściowo biologicznym – nie może więc być w całości metalowy;

– “Zawsze mieli wmawiane” – wmawiano im;

– “Wchodzę w atmosferę planety. Zaczynam zwiększać prędkość.” – ciężko to sobie wyobrazić, atmosfera stawia spory opór, więc przyspieszanie w tym momencie nie wydaje się sensowne;

– “Takie zalety poważnego stanowiska w tajnej policji.” – tu chyba zabrakło “są”;

– “bez obijania w bawełnę” – owijania;

– “Jego zawodowa ręka” – a drugą rękę miał prywatną?;

– “Otrzymał kolejny awans i podwyższenie pensji” – “podwyżkę” brzmi znacznie lepiej;

– “Model jego karabinu był niezwykle śmiercionośny” – model, a nie karabin?;

– “Zaczęli biegać we wszystkie strony” – wybierz się do Wieliczki albo Guido – bieganie we wszystkie strony w wąskich korytarzach jest awykonalne;

– “W końcu zatrzymała się przez wycieńczenie.” – to brzmi wyjątkowo kuriozalnie;

– “Wreszcie udało im się postrzelić jelenia i wyprawić jego skórę” – postrzelony jeleń może uciec i wyzdrowieć, zdajesz sobie sprawę?

 

Moje podsumowanie – nihil novi sub sole.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Zdaję sobie sprawę, że tematyka postapo awangardowa nie jest (choć może Riverside nas czymś zaskoczą, bo w tym gatunku ma być ich nowa płyta). A bohater nazywał się Aragorn, ponieważ takie imię nadano mu po urodzeniu ;) 

Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Prolog i części I-II podobały mi się, są nastrojowe i intrygujące. Niestety potem akcja się trochę rozłazi, wątek z Aurelią pojawia się deusexmachinowo (pun not intended), dialogi nieco drętwe i ogólnie opowiadanie traci rozmach. W moim odczuciu to jest albo materiał na powieść, albo na przypowieść, ale wtedy ten realistyczny kawałek nie pasuje.

No i nadal nie rozumiem miksu językowego: czemu angielskie human, a nie homo.

 

Drobiazgi:

 

“Nie wiedzieć czemu, cyborgi zaczęły atakować się nawzajem” – jak dla mnie w tym opwiadaniu w jego obecnej formie bardzo dużo dzieje się nie wiedzieć czemu ;)

 

“Szum wentylacji wydawał się regularny niczym oddech. Miał wrażenie, że znajduje się wewnątrz jakiegoś dziwnego organizmu” – szum miał wrażenie?

 

“Zawsze mieli wmawiane” – zawsze im wmawiano

 

“Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Chwyciła tasak ze stojaka na noże i wbiła go w pierś męża. Jego zawodowa ręka błyskawicznie wyszarpnęła pistolet z kabury i wypaliła z niego kobiecie w twarz. Z niegdyś ubóstwianego przez niego piękna pozostała krwawa miazga.” – pomijając wypomianą już przez kogoś zawodową rękę, coś mi stylistycznie okropnie tu nie gra, niepotrzebny patos chyba

 

automatyzację ludzkich żyć → ludzkiego życia, życia ludzi

 

“Model jego karabinu był niezwykle śmiercionośny.” eee?

http://altronapoleone.home.blog

Prolog i części I-II podobały mi się, są nastrojowe i intrygujące. Niestety potem akcja się trochę rozłazi, wątek z Aurelią pojawia się deusexmachinowo (pun not intended), dialogi nieco drętwe i ogólnie opowiadanie traci rozmach. W moim odczuciu to jest albo materiał na powieść, albo na przypowieść, ale wtedy ten realistyczny kawałek nie pasuje.

No i nadal nie rozumiem miksu językowego: czemu angielskie human, a nie łacińskie homo.

 

Drobiazgi:

 

“Nie wiedzieć czemu, cyborgi zaczęły atakować się nawzajem” – jak dla mnie w tym opwiadaniu w jego obecnej formie bardzo dużo dzieje się nie wiedzieć czemu ;)

 

“Szum wentylacji wydawał się regularny niczym oddech. Miał wrażenie, że znajduje się wewnątrz jakiegoś dziwnego organizmu” – szum miał wrażenie?

 

“Zawsze mieli wmawiane” – zawsze im wmawiano

 

“Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Chwyciła tasak ze stojaka na noże i wbiła go w pierś męża. Jego zawodowa ręka błyskawicznie wyszarpnęła pistolet z kabury i wypaliła z niego kobiecie w twarz. Z niegdyś ubóstwianego przez niego piękna pozostała krwawa miazga.” – pomijając wypomianą już przez kogoś zawodową rękę, coś mi stylistycznie okropnie tu nie gra, niepotrzebny patos chyba

 

automatyzację ludzkich żyć → ludzkiego życia, życia ludzi

 

“Model jego karabinu był niezwykle śmiercionośny.” eee?

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuję za opinię. Trochę mnie dziwi, ponieważ myślałem właśnie, że prolog i dwie pierwsze części są słabsze niż reszta i gorzej napisane. To chyba kwestia gustu, ale może inni Czytelnicy potwierdzą Twoją opinię :)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Przeczytałam opowiadanie. Kwalifikuje się do konkursu.

 

Parę drobnych uwag:

 

Początkowo zdarza się, że blisko siebie używasz dużo “go”, rzuciło mi się w to w oczy.

Starannie dobrałam ofiarę. Wiem o niej tyle, ile potrzebuję. Gdy wieczorem wychodzi, zaczepiam go: ← zmieniłeś podmiot, a więc albo daj nowy, albo napisz “ją”

i już steruję sposobem myślenia. ← dwie spacje się wkradły

czy ją lubi(+,) czy nie.

Rozważał, czy to jakieś dziwactwo(+,) czy po prostu na każdym kroku manifestowała jaka jest ważna?

dwóch najdroższych mu osób ← dwie spacje

 

Opinia o fabule po zakończeniu konkursu.

Życzę powodzenia :)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Dziękuję za uwagi i wizytę :)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Ściany pokrywały plątaniny kabli jak układ krwionośny.

Nie podoba mi się to zdanie, przeformułowałabym je.

Nawet nie wiedział o istnieniu takich obozów. Zawsze mieli wmawiane, że próba ucieczki zostanie ukarana śmiercią.

Oni czyli kto? Zawsze mu wmawiano?

Po jedzeniu umył się i poszedł do sypialni zaspokoić żonę.

Jakoś mnie to rozbawiło :)

Uważał, że to słuszne, ale przestawał.

Ale co przestawał? Przestawał tak uważać?

Rozważał, czy to jakieś dziwactwo czy po prostu na każdym kroku manifestowała[+,] jaka jest ważna?

Dała mu upomnienie i nakazała przyprowadzić się do porządku, ponieważ efektywność pracy Jamesa spadła.

A nie: doprowadzić się do porządku?

Jednakże zadecydowała, że nie spoczną[+,] dopóki nie umrze ostatni z buntowników.

W przeszłości znalazło się kilku asów, którzy próbowali dokument podrobić, ale żadnemu nie udało się przeżyć. Opatrzony zostawał odpowiednim kodem, który figurował w bazie.

Kto zostawał opatrzony kodem?

 Zaczęli biegać we wszystkie strony, ponieważ nie wiedzieli, co ze sobą zrobić.

W korytarzu pod ziemią?

Nie bardzo rozumiem, czemu James ma hełm, gdy odnajduje Aurelię. Przez niego komunikuje się z Angelusem, w porządku. Ale nie boi się, że Matka go znajdzie? 

Bardzo mi się podobało.

Interesujący pomysł, fajne połączenie perspektyw, ładnie to wszystko skomponowane i poprowadzone.

Przeczytałam z przyjemnością :)

 

 

 

Przynoszę radość :)

Nie spodziewałem sie tak pozytywnej opinii. Myślałem że opowiadanie jest o wiele gorsze. Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Mnie się podobało :)

Przynoszę radość :)

To chyba będzie mój najdziwniejszy punkt do biblioteki. :) Gdyż sumarycznie, jestem na nie. :)

Najlepsze jest przybycie Obcego (Obcej) i sposoby na dostosowanie się, przetrwanie. Dodałeś do tego krótkie akapity, przerywaną informację i wzięło mnie. :) Jednak cała reszta zupełnie nie, czytałem wczoraj i tak naprawdę musiałem sobie dzisiaj odświeżyć to i owo. W wątkach ludzkich wyraźnie brakuje mi większej ilości dialogu, za dużo jest części opisowej w tych 50 tys. znaków.

Nie powiem, czytałem płynnie, a fabuła nie musi się przecież wszystkim podobać.

Pozdrawiam.

Żadne komentarze mnie tak wcześniej nie dziwiły ;) Masz całkowitą rację, co do dialogów. Jest ich zdecydowanie za mało i to szczególnie jeśli chodzi o mnie – moje poprzednie opowiadania były wręcz przegadane. 

Ale co do części Matki – jestem zadziwiony. Wydawało mi się, że to najgorsza cześć opowiadania, a to już kolejny komentarz, który odwodzi mnie od tej opinii.

Dziękuję za ten jakże dziwny punkt :D

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Fabuła standardowa – SI z kosmosu podbija Ziemię i niewoli. Ale to nie grzech.

Natomiast w pewnym momencie zacząłem skanować fragmenty będące streszczeniami losów. Kawałki z akcją, z dialogami mają w sobie emocje i pozwalają mi się cieszyć wydarzeniami. Dobrym przykładem jest tu “Prolog”, mnie zaciekawił.

Te streszczające dla mnie nic nie wnosiły, bo były suchymi zapiskami losów. Choćby część pierwsza – nie mów mi o obozie, opisz panujące z nim warunki. Opisz smród, opisz terror, gdy zabito uciekającego więźnia.

Podsumowując: bardzo nierówny miks ciekawych fragmentów pokazujących interesujący świat i streszczeń, które mnie nie zaciekawiły.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ale co do części Matki – jestem zadziwiony. Wydawało mi się, że to najgorsza cześć opowiadania

Moim skromnym zdaniem Matka (i to, co się wokół niej wykształciło)  jest najfajniejszym pomysłem w tym opowiadaniu, bo jakkolwiek nie jest to pomysł porażająco oryginalny, wnosi coś nowego do motywu SI, jakiś taki, ja wiem, osobisty wątek? Kulturowy? Nie wiem, jak to określić.

http://altronapoleone.home.blog

NoWhereMan – Uważam, że Twoja opinia jest zupełnie trafna. Rzeczywiście, mogłem opisać obóz. Ale jak? Primo, obowiązywał mnie limit znaków. Secundo, chyba tego nie czułem, tak samo jak większości opowiadania. Niestety. Dziękuję za wizytę!

 

drakaina – Hmm… Chyba masz rację. Pomysł może i udał mi się. Ale miałem wrażenie, że sama historia jest jakaś naciągana. Może kiedyś powinienem wziąć ten pomysł i zrobić z nim coś lepszego…

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Kilka sztampowych motywów posklejanych ze sobą. OK, może i w tym połączeniu coś jest, ale nie ma tego zbyt wiele. Ciekawy wątek Angelusa.

Tekst wydawał mi się bezosobowy, suchy. We fragmentach dotyczących Matki to jeszcze fajnie wyglądało, ale w tych o ludziach – znacznie gorzej.

Trudno mi było uwierzyć w ten fragment z tunelem, zwłaszcza w bieganie we wszystkie strony w tunelu, który chyba musiał być wąski.

Fabuła średnia na jeża – ani nie była nudna, ani nie porwała. Ale te sekwencje krótkich prostych zdań w końcu zaczęły nużyć.

Bohaterowie podobnie. Mnie również zaskoczyło imię Aragorna. Jeśli nadaje się bohaterowi imię jakiejś innej postaci literackiej, to zazwyczaj po coś, a nie dla kaprysu.

Legendy mogłoby być więcej, ale musi wystarczyć.

Wykonanie przyzwoite.

Babska logika rządzi!

Przyznaję, imię Aragorna jest kaprysem. Ale w pierwotnej wersji pojawiał się też pewien Morfeusz ;)

Nie zamierzam się bronić, zarzuty są trafne. Dobrze, że chociaż Angelus mi się udał. 

Dziękuję za klika!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Trzeba jakoś zachęcać młodych padawanów do mierzenia się z SF. ;-)

Babska logika rządzi!

Chyba jakoś nie poczułem Mocy podczas pisania :(

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Boś niepotrzebnie sięgnął do czystego, klasycznego fantasy i Bóg SF się obraził za ten ogarek. ;-)

Babska logika rządzi!

Morfeusz byłby mniej jednoznaczny. Wiem, że u mnie to skrzywienie zawodowe, ale pierwszym skojarzeniem byłby dla mnie grecki bóg, a dopiero potem Matrix. Więc na jakiś choćby i niewielki odsetek takich reakcji mógłbyś liczyć. Aragorn jest niestety całkowicie jednoznaczny ;) Też miałam z tym pewną zagwozdkę, że powinno coś znaczyć.

http://altronapoleone.home.blog

Chyba macie rację. Powinienem unikać takich zagrań. Ale po prostu tak jakoś wyszło ;)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Piszesz, że pierwsze podejście do science fiction, ale według mnie poszło Ci całkiem dobrze.

Cóż, mnie też trochę ten Aragorn “wytrącił”, ale tego bym się nie czepiała.

Szczerze mówiąc, większy problem miałam z tym, że akapit akapitowi nierówny, o czym już wspomniała Drakaina.

Jednak, Pietrku, uczciwie mówiąc, przeczytałam opowiadanie z przyjemnością. Zdania proste, rytmiczne, czytało się więc szybko, mimo ponad pięćdziesięciu tysięcy znaków. Dłużyzn nie stwierdziłam, więc nie nudziłam się ani trochę.

Pozdrawiam. :)

Wow, cieszy mnie ta nadzwyczaj pozytywna opinia. Czyli jednak zdania są podzielone, bo to już nie pierwsza dobra opinia…

Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

To i ja przychodzę ze swoją opinią ;)

Powiem wprost, że nie przypadło mi do gustu. Miałeś fajne pomysły, które powinny były mnie zaintrygować, ale obrałeś taki styl do tej historii, że zrobiło się straszliwie sucho i bez wyrazu. W ogóle nie czułam się zaangażowana w życie Aragorna, Jamesa i Aurelii. Niby wszystko w tekście jest ok – konsekwentnie zmierzałeś od punktu A do B oraz rozwijałeś postacie zgodnie z potrzebą akcji. Ale kurczę, zabrakło mi jakiegoś mięcha. Świat się kończy, a ja, czytelniczka, wzruszam tylko ramionami. 

Dziwne to moje rozczarowanie, bo naprawdę, wykorzystałeś w tekście formuły, które naprawdę lubię. 

Rozumiem, ponieważ podczas pisania sam nie czułem tej historii. Ale dobrze, że sama treść wyszła OK. 

Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

A, i jeszcze jeden detal, który niestety, dla mnie jest dosyć dużym zarzutem, a chciałabym przedstawić na co jestem wyczulona (i był też kolejny z powodów dlaczego opowiadanie ostatecznie mi się nie spodobało).

– Co ty tutaj robisz? – zapytała zdenerwowana.

– Przyszedłem się wykąpać. – Zaczął zdejmować ubrania.

– A czy nie mógłbyś zrobić tego później? Rozumiem, że to jest las, ale mógłbyś mi pozwolić na odrobinę prywatności!

Pozbył się już koszulki i zaczął rozpinać pasek.

– Chciałbym do ciebie dołączyć.

– Podziękuję.

– Nalegam.

Rozebrał się już do naga i zaczął wchodzić do wody. Zbliżał się do niej. Aurelia bała się.

– Odejdź – poprosiła.

Jednakże nie słuchał. Kobieta widziała, że jego penis wszedł w erekcję. Cofała się. Robiła to coraz gwałtowniej, ponieważ Aragorn brodził szybciej.

(…)

– Żyjesz? – zapytał wyraźnie zmartwiony Aragorn.

Kiwnęła głową. Gdy spróbował ją dotknąć, odsunęła się jak spłoszone zwierzątko.

– Przepraszam – powiedział. – Zapomnijmy o tym. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Uratowałem cię, a to w końcu świadczy o moich dobrych intencjach.

Aurelia uznała, że ma rację. Pomimo strachu, była mu wdzięczna. Uśmiechnęła się i powiedziała:

– Jesteś w końcu tylko facetem, jak powiedziałaby moja była przyjaciółka. Podaj mi ubrania, bo zmarzłam.

Jest to scena próby gwałtu i jestem bardzo na nie reakcji, gdzie bohaterka przechodzi z tym do porządku dziennego. Nie, to tak nie działa. Tym bardziej, że z jego powodu zaczęła się topić. A już tekst Aragorna o jego dobrych intencjach… strach komentować. Słowa Aurelii, że on jest tylko facetem – to znaczy, że facet może mieć na koncie próby gwałtu?

I stąd obojętność wobec bohaterów – oni wobec siebie są obojętni. Z tak kontrowersyjną sceną miałbyś dobrą końcówkę – np. Aurelia zwierza się Jamesowi z zajścia (bo do kogo innego może?) i dochodzi do starcia. Słabo pokazałeś co tak naprawdę łączy ich trójkę. Słowa Jamesa na ten temat naprawdę, bardzo mało wnoszą, o ile cokolwiek, skoro nie opisałeś żadnych głębszych interakcji oprócz próby gwałtu. 

O ich interakcjach to na dobrą sprawę mógłbym napisać osobne opowiadanie. Reakcja na gwałt – to tak nie działa? Wydaje mi się, że u każdego działa inaczej. Ofiary przemocy domowej – w tym często molestowania – potrafią często wybaczać. A myślę, że Aurelia nie miała wielkiego wyboru. Od Aragorna i Jamesa zależało jej życie, wspominałem przecież, że sama nie przeżyłaby. 

Moze to dygresja, ale polecam film “3:10 do Yumy”. W piękny sposób obrazuje właśnie taki brak logiki w ludzkim działaniu.

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Pietrek, rozumiem Twoją analizę, ale w ramach tekstu, zrobiłeś o wiele za mało. Dlatego, podobnie jak u innych, o wiele bardziej przekonywał mnie początek, a nie zakończenie. Opisałeś niezwykle ekstremalną sytuację, a z kontrowersyjną sceną, która mogła być niezwykle frapująca i niepokojąca, wybrałeś najniższą linię oporu. Tak to niestety odebrałam, a szkoda, bo potencjał był. Stąd wzruszenie ramiona, kiedy tylko ta trójka została na świecie. 

 

Dygresja ;)

Zawsze jest logika w ludzkim działaniu, ale nie działa w sposób uporządkowany, tylko jest podyktowana osobowością, odpornością na stres, etc. Dla nas niektóre zachowania mogą się wydawać “nielogiczne”, a osoba, która jest stosuje, uważa za wysoko przystosowawcze i jeszcze będzie umiała zracjonalizować dlaczego robi tak, a nie inaczej. Taka wewnętrzna logika do której ktoś z zewnątrz nie musi mieć wglądu. Ba, wglądu nawet nie muszą mieć osoby, które je stosują. 

Chodziło mi o to, że nie ma jakiegoś ogólnego schematu ludzkich zachowań. A co do tego zakończenia i “zmarnowanej” sceny, to myślę, że jest to po prostu kwestia gustu. 

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Mam problem z Twoim opowiadaniem, bo pomysł był, nie nowy, ale trudno w dzisiejszych czasach wymyślić coś nowego. SI zdobywająca władzę nad światem, taki “Terminator” tylko bez podróży w czasie. Ale “Terminator”​ jest lepszy, sorki ;)

Najlepiej jak dla mnie wyszła Ci motywacja właśnie wspomnianej Matki. Część druga zdaje się, krótkie zdania, działanie, konsekwentne dążenie do celu. Nieźle zarysowałeś też przemianę Jamesa. I tu najlepiej byłoby skończyć komentarz ;)

Zbyt łatwo poddałeś ludzi kontroli “obcego”​. To tak nie działa, że brak prądu podporządkuje cały świat. Faktem jest, że łatwo przyzwyczajamy się do wygody i miasta molochy przeżyły by horror, ale są na Ziemi miejsca gdzie ludzie nie wiedzą co to tv i wc. Podobnie szaleństwo Matki i eksterminacja wszystkich ludzi z wyjątkiem 3 (i czemu dwóch mężczyzn i kobieta, odwrotna proporcja ma większy sens i nie przemawia przeze mnie sexistowskie podejście) – nierealne. Są zakątki świata jeszcze nie do końca zbadane, ale nie bezludne.

Wcale nie twierdzę, że jestem lepszy od klasyka ;)

Przecież ludzie nie poddali się od razu – napisałem, że byli buntownicy. 

Dlaczego dwóch mężczyzn i kobieta? Ponieważ tak potoczyła się historia ;) Nie ma to żadnego seksistowskiego podtekstu. Sam King utrzymuje, że pisarz tylko przekazuje historię, a nie ją wymyśla. 

Ostatnia 3 ludzi. Może gdzieś się jacyś uchowali. Ale historia opisywana jest z perspektywy akurat tej trójki. Zresztą mogło tak być.  To w końcu moja zautomatyzowana rzeczywistość ;)

Dziękuję za wizytę!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Czytałam bez większej przykrości, cały czas z nadzieja, że coś mnie w końcu zaskoczy. No, niestety, okazało się, że nie tym razem.

Opowiadanie jest mało odkrywcze i nie do końca przekonały mnie niektóre wydarzenia – np. zupełnie nie kupuję nakazu Matki, by James zabił żonę i syna. Wiadomo, że po czymś takim przestanie być świetnym funkcjonariuszem, że nie spłynie to po nim jak woda po kaczce. Uważam, że to zabójstwo należało zlecić komuś zupełnie obcemu, a Matka powinna w inny sposób testować lojalność podległych sobie ludzi.

Nie przyjmuję też do wiadomości, że Aurelię wybrał Angelus – wszak to, że w strzelaninie w tunelu ocalała właśnie ona, to czysty przypadek. Równie dobrze mogła zginąć, ale wtedy miałbyś problem z ostatnią częścią opowiadania.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Po pół go­dzi­ny udało mu się. –> Po pół go­dzi­nie/ półgodzinie udało mu się.

 

Te­ra­baj­ty da­nych płyną przez Cie­bie. –> Dlaczego wielka litera?

 

Sta­rał się uni­kać pro­mie­ni świa­tła rzu­ca­ne­go przez la­tar­nie pa­tro­lo­we. –> Sta­rał się uni­kać pro­mie­ni świa­tła, rzu­ca­nych przez la­tar­nie pa­tro­lo­we.

 

Po­znałod babci. –> Raczej: Usłyszał ją od babci. Lub. Po­znał ją dzięki babci.

 

Koń­czy mi się ener­gia. Jak mam ją za­si­lić? –> Czy energię zasila się, czy raczej uzupełnia?

 

Wcho­dzę do jed­ne­go, sta­ra­jąc się jak naj­ci­szej wy­wa­żyć drzwi, a potem za­mknąć je w miarę moż­li­wo­ści. –> Obawiam się, że wyważonych drzwi chyba nie da się zamknąć, a już na pewno nie po cichu.

 

Po­tra­fię ich ob­ser­wo­wać i wpły­wać im na życie. –> Po­tra­fię ich ob­ser­wo­wać i wpły­wać na ich życie.

 

Krzy­ki więź­nia nie ro­bi­ły na nim wra­że­nia. James dawno stał się wy­czu­lo­ny na czy­nie­nie krzyw­dy. –> Skoro James był wyczulony na czynienie krzywdy, krzyki więźnia powinny na nim robić ogromne wrażenie.

Poznaj znaczenie słowa wyczulony.

 

Po je­dze­niu umył się i po­szedł do sy­pial­ni za­spo­ko­ić żonę. –> A o sobie nie myślał? ;)

 

A jed­nak fa­ty­go­wa­ła go tak długą drogę. –> Literówka.

 

– Ob­ser­wu­ję cię i widzę, że nie zbie­rasz się do tego, po­rucz­ni­ku. –> Literówka.

 

– Nie myli się, po­nie­waż wie wszyst­ko z ob­ser­wa­cji nas w dzień i w noc. –> Raczej: – Nie myli się, po­nie­waż wie wszyst­ko, ob­ser­wując nas w dzień i w nocy. Lub: …obserwując nas dzień i noc.

 

Jego za­wo­do­wa ręka bły­ska­wicz­nie wy­szarp­nę­ła pi­sto­let z ka­bu­ry i wy­pa­li­ła z niego ko­bie­cie w twarz. –> Czy, innymi słowy, była to ręka służbowa, nawykła do wypalania?

Proponuję: Bły­ska­wicz­nie wy­szarp­nął pi­sto­let z ka­bu­ry i strzelił ko­bie­cie w twarz.

 

Po wi­zy­cie u psy­cho­lo­ga zmie­nio­no mu dom, po­nie­waż uzna­no, że bu­dy­nek ten za­wie­ra zbyt dużo wspo­mnień. –> Budynki nie zawierają żadnych wspomnień.

Proponuję: Po wi­zy­cie u psy­cho­lo­ga zmie­nio­no mu dom, po­nie­waż uzna­no, że ze starym wiąże się zbyt wiele wspomnień.

 

Matka wpro­wa­dzi­ła znacz­ną au­to­ma­ty­za­cję ludz­kich żyć… –> Matka wpro­wa­dzi­ła znacz­ną au­to­ma­ty­za­cję ludz­kiego życia

Życie nie ma liczby mnogiej.

 

Szu­ka­li igieł w stogu siana. Prze­szu­ka­nie obozu nic im nie dało… –> Nie brzmi to najlepiej.

 

Je­cha­li przed sie­bie na bo­jo­wych mo­to­cy­klach… –> Raczej: Je­cha­li bo­jo­wymi mo­to­cy­klami

Bo, poza koniecznymi sytuacjami, chyba nie jechali na wstecznym biegu.

 

Grupa do­sta­ła jasne roz­ka­zy: zdo­by­wać in­for­ma­cje i za­bi­jać. Ko­lej­ność do­wol­na. –> Jak wyciągali informacje od zabitych?

 

An­ge­lus Wy­baw­ca rze­czy­wi­ście żył, wsz­czął bunty i zjed­nał się z Matką oraz sie­cią. –> Obawiam się, że Angelus był w jakiś sposób połączony z siecią, ale na pewno się nie zjednał się z Matką.

 

Jed­nak ostat­ni­mi ty­go­dnia­mi dzie­li­li się nie­do­lą służ­by… –> Jed­nak ostat­ni­mi ty­go­dnia­mi dzie­li­li nie­do­le służ­by

 

Scho­wał ka­ra­bin do ka­bu­ry na ple­cach i po­wo­li wszedł do ja­ski­ni. –> Jeśli już, to raczej: Scho­wał ka­ra­bin do futerału po­wo­li wszedł do ja­ski­ni.

Nie bardzo wiem jak, mając futerał na plecach, wsadzałby do niego karabin.

Kaburę, futerał przeznaczony do noszenia pistoletu lub rewolweru, nosi się przypiętą do pasa, czasem, na specjalnej uprzęży, pod pachą.

 

– Nie wiem – od­parł non­sza­lanc­ko Ara­gorn. –> Nie wydaje mi się, aby Aragorn lekceważył Jamesa.

Sprawdź znaczenie słowa nonszalancki.

 

James wy­łą­czył GPS hełmu, dzię­ki czemu nie dało się go na­mie­rzyć. –> Dopiero teraz?! A do tej chwili mogli go namierzać? A co z hełmami zabitych? A co z motocyklami?

 

Uważ­nie opie­kuj się licz­ba­mi, po­nie­waż nie mo­żesz po­peł­nić błędu. –> Na czym polega opieka nad liczbami?

 

po­nie­waż każdy Twój ruch jest ob­ser­wo­wa­ny. Je­steś pod ści­słą kon­tro­lą. Pa­mię­taj o tym. Wróć do domu. Wyj­mij piwo z lo­dów­ki i po pro­stu leż przed te­le­wi­zo­rem. Po­zwól, aby post­praw­da i pro­pa­gan­da za­le­wa­ły Twój umysł, ubez­wła­sno­wol­nia­jąc go. Idź się umyj. Ma­stur­buj się, aby za­znać choć odro­bi­ny przy­jem­no­ści. Oto Twoje koło. –> Czy to jakiś list?

 

Miała męską fry­zu­rę z po­far­bo­wa­ną na fio­le­to­wo grzyw­ką. –> Miała męską fry­zu­rę, z u­far­bo­wa­ną na fio­le­to­wo grzyw­ką.

 

Tam cze­ka­ła już na nich grupa ludzi. –> Piszesz o dwóch dziewczynach, więc: Tam cze­ka­ła już na nie grupa ludzi.

 

W końcu za­trzy­ma­ła się przez wy­cień­cze­nie. –> W końcu, wycieńczona, za­trzy­ma­ła się.

 

Co z tego, że była już ni­czym nie­skrę­po­wa­na, jeśli stała się zu­peł­nie sama? –> Raczej: Co z tego, że czuła się ni­czym nie­skrę­po­wa­na, skoro była zu­peł­nie sama?

 

Z na­tu­ry nie­uf­na, za­czę­ła za­cho­wy­wać tro­chę dy­stan­su do Ja­me­sa, który był taj­nym po­li­cjan­tem. –> Raczej: Z na­tu­ry nie­uf­na, zrazu zachowywała pewien dy­stan­s do Ja­me­sa, który kiedyś był taj­nym po­li­cjan­tem.

 

To on nas po­kie­ro­wał i on nam po­ma­gał przez całą naszą drogę. Aż w końcu ze­brał nas tutaj… –> Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

Nie je­ste­śmy ni­ko­mu zo­bo­wią­za­ni i nie mamy nic do stra­ce­nia. –> Raczej Nie mamy wobec nikogo zo­bo­wią­zań, ani nic do stra­ce­nia.

 

Wresz­cie udało im się po­strze­lić je­le­nia i wy­pra­wić jego skórę. –> Oprawiali postrzelone zwierzę?

Czy ważna była dla nich skóra, czy mięso też zagospodarowali?

 

Au­re­lia po­szła wy­ką­pać się do rzeki. Ro­ze­bra­ła się i za­drża­ła, gdy zimna woda ską­pa­ła jej ciało. –> Nie brzmi to najlepiej.

 

– Za­czął zdej­mo­wać ubra­nia. –> – Za­czął zdej­mo­wać ubra­nie.

Ubrania wiszą w szafie, leżą na półkach i w szufladach. Odzież, którą mamy na sobie, to ubranie.

 

Podaj mi ubra­nia, bo zmar­z­łam. –> Podaj mi ubra­nie, bo zmar­z­łam.

 

Wy­da­ła cy­bor­gom roz­kaz wy­mor­do­wa­nia wszyst­kich, do­pro­wa­dza­ła do wy­bu­chów, za­tru­ła wody, po­psu­ła wszyst­kie sys­te­my i zro­bi­ła wszyst­ko, co mogła… –> Czy to celowe powtórzenia?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wiem, że opowiadanie raczej nie zaskakuje. A co do Twoich uwag, to z kilkoma mógłbym polemizować, ale po prostu zastosuję te, które uznam za słuszne. Dziękuję za wizytę i poświęcony czas!

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Oczywiście, Pietrku, to przecież Twoje opowiadanie i będzie napisane takimi słowami, które Ty uznasz za najlepsze. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W głębi duszy miał nadzieję, że Matka wyśle na niego żołnierzy, aby mógł z niej skorzystać.

– jeśli używasz podmiotu domyślnego, uważaj, żeby podmioty w zdaniach wtrąconych różniły się od niego rodzajem gramatycznym.

 

Aragorn spakował plecak i sprawdził, czy wszystko miał.

Potrafię ich obserwować i wpływać im na życie.

Uważał, że to słuszne, ale przestawał.

– takie drobiazgi, ale denerwujące.

 

Stanął przed dramatycznym dylematem.

– unikaj takich banałów. O ile jestem przeciwnikiem cytowania wszelkich uniwersalnych zasad, to tym razem nie mogę się powstrzymać: “Show, don’t tell!”.

 

 

A tak ogólnie, to jak się podobało? :D

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Średnio? ;)

Rozumiem, ponieważ nawet jako Autor podzielam tę opinię ;)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Trudno wyskoczyć z czymś świeżym i konstruktywnym, gdy po do tekstem tyle już opinii widnieje. Zatem powtórzę za innymi – fabuła dość prosta, ale okej. Styl zbyt suchy i za mało (jak dla mnie) emocjonalny, ale okej. Do bohaterów trudno czuć jakąś specjalną sympatię czy antypatię, ale są w zasadzie okej. I tak dalej…

I to jest chyba największy problem tego tekstu. Bo wszystko niby w porządku, wszystko gra, ale zabrakło wyrazu, czegoś, dzięki czemu opowiadanie byłoby zapamiętywalne. Chyba wolałbym, żeby tekst był zły, bo przynajmniej mógłbym jakoś jednoznacznie skrytykować, a tu nie mogę, bo tekst jest… Okej :-) 

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Czyli innymi słowy, opowiadanie jest nijakie?

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Niestety, tak można powiedzieć. Ale ta nijakość nie wynika z kompletnego braku charakteru, z beznadziejnosci, ale raczej z tego, że nie ma tam tego czegoś, co naprawdę by mnie poruszyło, zainteresowało, przykuło do tekstu. Nie jesteś początkujący, parę tekstów już machnąłeś i zdolny jesteś na tyle, że gniota nie napiszesz. Czytając to opowiadanie miałem wrażenie, że autor wymyślił porządną historię, złożył wszystko porządnie do kupy, ale jakoś tak bez przekonania, jakby nie do końca wierzył w fajność tekstu, jakby jemu samemu tekst niespecjalnie się podobał. Zabrakło zaangażowania, a przez zaangażowanie rozumiem jakieś osobiste, emocjonalne podejście, nie brak włożonej pracy, bo napracowałeś się z pewnością. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Nie pomyliłeś się ani trochę :) Historii nie powinno się wymyślać, niech same przychodzą. Chyba tu jest problem…

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

No niestety nie przekonało mnie to zbytnio. Takie urywane zdania fajnie grały przy matce, ale męczyły mnie, kiedy miały opisywać ludzi. Tekst robił się przez to bezduszny i trudno było zaangażować się w losy bohaterów. Wątek Angelusa ciekawy ;)

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Fajnie, że po takim czasie ktoś tu jeszcze zagląda :)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Pozytywnie zaskoczyło mnie Twoje opowiadanie, Pietrku. Pomysłowa koncepcja z matką i opis jak zdobyła władzę na planecie. Epilog odrobinę zbyt nagły i za zwięzły, ale ogólne odczucia są przyjemne.

Kliknąłbym, ale nie mam mocy bibliotecznej. ;)

Wiem o tym, ale nie spełniam jeszcze wymagań (pięćdziesiąt skomentowanych tekstów). :)

Aaa, OK :)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

To pamiętaj o tekście, gdy już spełnisz, bo masz mój brakujący pkt do Biblioteki ;)

https://www.facebook.com/Bridge-to-the-Neverland-239233060209763/

Nie czytałam poprzednich komentarzy, więc możliwe, że nie napiszę nic nowego, ale jednak mam trochę uwag, które mnie męczą.

Mam co do tekstu bardzo mieszane uczucia i do samego końca nie wiedziałam, czy bardziej na plus, czy na minus. Bo z jednej strony i wykonanie i fabuła mocno kuleją, a z drugiej – widać, że włożyłeś w to ogrom pracy i doprowadziłeś historię prawie że konsekwentnie do końca. No właśnie – prawie. Ale tak po kolei.

Pierwsza rzecz, która mnie mocno zaskoczyła, to że tak długi tekst jest w jedemdziesięciu procentach napisany zdaniami pojedyńczymi. Proste zdania złożone zdarzają się rzadko, a już bardziej skomplikowane konstrukcje to ewenementy. Nie jestem pewna, czy padło choćby jedno zdanie, które miało co najamniej trzy orzeczenia. I nie mówię tu tylko o pierwszych wystąpieniach matki, do których akurat taki styl bardzo pasuje. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że tekst jest na granicy czytelności, bo zazwyczaj pisane w ten sposób opowiadania wygladają jak telegramy i okropnie męczą. Tutaj może zmęczenie nia było, ale nie było też poczucia, że to tekst literacki. Raczej, na przykład, drobiazgowe streszczenie takowego.

Przechodząc do fabuły – no niestety mocno brakuje w tym opowiadaniu logiki i sensu, aczkolwiek wydaje mi się, że większość wątpliwości udało by się wykluczyć, gdybyś wszedł głębiej w warstwę psychologiczną. Może nawet sam byś wtedy dostrzegł te braki. Choćby po co w ogóle obcy robot miałby chcieć zapanowac nad Ziemią? Dlaczego Angelus wybrał akurat tę trójkę i po co, skoro poza ukrywaniem się w jaskini nic nie robią? Bo stwierdzenie, że idealny buntownik to taki, który nic nie ma, to moim zdaniem największy absurd całej opowieści. Jak nie masz o co walczyc, to nie walczysz. Chodzi mi o to, że w opowiadanie jest mnóstwo motywów, które Ty uznajesz za pewniki, a jednak na chłopski rozum widać, że coś tu nie gra. I Twoim zadaniem, jako autora, jest wytłumaczyć czytelnikowi, dlaczego to Ty masz rację i nie dlatego, że “bo ja tak mówię”, tylko dlatego, że tak właśnie by to wyglądało w stworzonym przez Ciebe świecie.

Ostatni minus, to to wspomniane na początku “prawie”. Pomimo mankamentów bardzo podobało mi się, że podchodzisz do opowieści z rozmachem, ale prowadzisz ją konsekwentnie do końca. Ale właśnie na końcu spotkała mnie bardzo przykra niespodzianka. Okazuje się, że cała misterna intryga tak naprawdę była na nic. Trójka bohaterów mieszka sobie samotnie w dziczy i tyle. Nie podejmują żadnych działań, nie mają ządnego wpływu na fabułę… Więc po co w ogóle wprowadziłeś ten wątek?

Gwoździem do trumny jest niestety epilog. Najciekawsza część historii, czyli pokonanie Matki spisane w formie regularnego streszczenia i to takiego “na odczepne”. Mówiąc szczerze, wydaje mi się, że po prostu nie chciało Ci się już dalej pisać. Może byłeś już zmęczony tym tekstem, może zabrakło Ci motywacji, stąd ten strzał w stopę. I to jest największy minus, ktory podnosi poprzednie do potęgi. Bo gdybyś kontynuował w poprzednim stylu, opowiadaenie byłoby może nie wybitne, ale na pewno solidne.

Podsumowując – mimo wszystko jestem pod wrażeniem wykonanej pracy, tym bardziej, że zgodnie ze wstępem, to Twoje pierwsze sci fi. I wydaje mi się, że to jest taki tekst, który po latach dostanie drugie życie, bo ma potencjał, ale chyba po prostu na tym etapie drogi brakuje Ci jeszcze umiejetności, żeby wyciągnąć z niego to, co najlepsze. Bo bazując na doświadczeniach, wydaje mi się, że jesteś bardzo młodą osobą i że jeszcze sporo przed Tobą. Mylę się? 

 

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka