- Opowiadanie: Wicked G - Słoneczniki pośród chmur

Słoneczniki pośród chmur

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Słoneczniki pośród chmur

 Skra­wek so­czy­stej czer­wie­ni po­wo­li cho­wał się za po­strzę­pio­ny­mi kłę­ba­mi bru­nat­nej pary. Ja­skra­we re­flek­sy tań­czą­ce na kon­tu­rach Fo­to­tro­pów draż­ni­ły oczy Ma­xi­ma, lecz to cier­pie­nie jed­no­cze­śnie nio­sło ze sobą ra­dość. Nie pa­mię­tał, kiedy ostat­nio wi­dział rów­nie pięk­ną grę świa­teł. Chyba był wtedy jesz­cze dziec­kiem, a nieba nie za­snu­wa­ła war­stwa tok­sycz­nych wy­zie­wów.

Zatem tak wy­glą­dało słońce…

Zdą­żył już za­po­mnieć. Przez potok czasu, który upły­nął bez­pow­rot­nie, pod­czas gdy on gnił tam na dole, pod kocem ze smogu. I przez al­ko­ho­lo­wo-opia­to­we morze. Miało sta­no­wić furt­kę do szczę­ścia, obec­nie prak­tycz­nie nie­za­zna­ne­go miesz­kań­com ska­żo­nej po­wierzch­ni Ziemi. Osta­tecz­nie w nim uto­nął.

Zdo­łał jed­nak wy­chy­lić jesz­cze głowę, by zła­pać ostat­ni od­dech życia. Wspiął się na górę, któ­rej nazwa dawno temu wy­le­cia­ła mu z pa­mię­ci. Pra­gnął znów zo­ba­czyć ma­cie­rzy­stą gwiaz­dę.

Nie zo­sta­ło już wiele czasu. Ogrom­ny wy­si­łek, jaki sta­no­wi­ło po­dej­ście na szczyt, naj­praw­do­po­dob­niej oka­zał się gwoź­dziem do trum­ny Ma­xi­ma. Serce z le­d­wo­ścią pom­po­wa­ło krew, ska­to­wa­ne che­mi­ka­lia­mi płuca kłuły mocno, spo­co­na skóra okry­ta nad­gni­ły­mi ubra­nia­mi swę­dzia­ła bar­dziej niż zwy­kle. Mimo wszyst­ko czuł, że było warto.

Usiadł i oparł głowę o nagi głaz. Spoj­rzał na Fo­to­tro­py, wiel­kie wieże ob­le­pio­ne ki­ść­mi kap­suł ha­bi­ta­cyj­nych, po­dą­ża­ja­ce ru­chem ob­ro­to­wym za cenną ener­gią, niby sło­necz­ni­ki wy­ro­słe na za­tru­tej gle­bie. Za­sta­na­wiał się jesz­cze przez chwi­lę, jak wy­glą­da eg­zy­sten­cja ludzi, któ­rzy po­sia­da­li tam wła­sny kąt.

Czy można być szczę­śli­wym, prze­by­wa­jąc całe życie w pusz­ce za­wie­szo­nej w po­wie­trzu?

Nigdy nie po­znał od­po­wie­dzi na to py­ta­nie. Zmę­cze­nie za­mknę­ło mu po­wie­ki. Po­wo­li osu­nął się w słod­ką ciem­ność.

 

***

 

Ow­szem, Fo­to­tro­py nie ofe­ro­wa­ły fi­zycz­nej prze­strze­ni w ob­fi­to­ści. Za­pew­nia­ły na­to­miast inną, ni­czym nie ogra­ni­czo­ną. Wir­tu­al­ną.

Ja­vier mknął wy­so­ko ponad wie­ko­wy­mi se­kwo­ja­mi na smoku o sta­lo­wo­sza­rej łusce. Po­dmu­chy wia­tru mierz­wi­ły mu burzę krę­co­nych wło­sów, chło­dzi­ły roz­pa­lo­ną od emo­cji twarz. Jak okiem się­gnąć żad­nych bu­dow­li, dróg czy in­nych śla­dów ludzi. Tylko dzie­wi­cza, nie­ska­żo­na przy­ro­da. Uwiel­biał to.

Skrzy­dla­ta be­stia wier­nie wy­ko­ny­wa­ła roz­ka­zy, spo­jo­na nie­ro­ze­rwal­ną wię­zią z jego umy­słem. Ro­bi­ła becz­ki lub inne akro­ba­cje. Nur­ko­wa­ła, by wy­po­zio­mo­wać lot tuż przed po­wierzch­nią ziemi.

W końcu pod­nieb­ne harce znu­ży­ły Ja­vie­ra. Po­le­cił smo­ko­wi wy­lą­do­wać. Ze­sko­czył z grzbie­tu gada i zmie­nił sce­ne­rię. Miej­sce pra­daw­nej pusz­czy za­ję­ła plaża, igla­ste drze­wa przy­bra­ły po­stać palm. Roz­wa­żał, czy po pro­stu od­po­cząć, leżąc na zło­ci­stym pia­sku oraz wsłu­chu­jąc się w szum oce­anu, czy może też przy­wo­łać pięk­ną Alenę i…

Prze­rwał mu ko­mu­ni­kat o ko­niecz­no­ści spo­ży­cia po­sił­ku. Nieco po­iry­to­wa­ny wy­łą­czył sy­mu­la­cję, po czym od­piął moduł VR od ciała. Do pra­wi­dło­we­go funk­cjo­no­wa­nia wir­tu­al­nej rze­czy­wi­sto­ści ko­niecz­na była ide­al­na ho­me­osta­za, stąd cen­tra­la za­le­ca­ła po­ży­wia­nie się o okre­ślo­nych po­rach.

Pod­szedł do nie­wiel­kiej wnęki w ścia­nie, gdzie cze­ka­ła na niego cie­pła ko­la­cja przy­sła­na z kuch­ni. Wziął tacę i usiadł przy ma­lut­kim, okrą­głym sto­li­ku. Po­spiesz­nie kon­su­mo­wał wę­glo­wo­da­no­wo-biał­ko­wą papkę o sztucz­nym smaku cze­ko­la­dy, ob­ser­wu­jąc za­cho­dzą­ce słoń­ce.

Oświe­tla­ne przez nie kłęby ska­żo­nych chmur ce­cho­wa­ła wy­jąt­ko­wo pa­skud­na barwa. Ja­vier cza­sa­mi za­sta­na­wiał się, kto rze­czy­wi­ście jest wi­nien tra­gicz­ne­go stanu Błę­kit­nej Pla­ne­ty – kor­po­ra­cje czy może też rządy państw – ale po praw­dzie nie­wie­le go to ob­cho­dzi­ło. Swój świat miał nie na po­wierzch­ni Ziemi, lecz we­wnątrz kom­pu­te­ro­wych sy­mu­la­cji. Za­spo­ka­ja­ły one wsze­la­kie po­trze­by. Dzię­ki nim mógł swo­bod­nie kre­ować wła­sne uni­wer­sa i do­zna­wać ca­łe­go spek­trum emo­cji. Ni­cze­go wię­cej nie po­trze­bo­wał.

Nagle z gło­śni­ków roz­legł się słod­ki, syn­te­tycz­ny głos sys­te­mu za­rzą­dza­ją­ce­go Fo­to­tro­pa­mi.

– Panie Al­me­ira, czy ze­chciał­by pan uczest­ni­czyć we wspól­nych za­ję­ciach spor­to­wych dzi­siaj wie­czo­rem?

Nie.

Po co miał­by robić to z in­ny­mi ludź­mi? Z kon­tak­tów in­ter­per­so­nal­nych za­wsze wy­ni­ka­ły tylko pro­ble­my. Kłót­nie, zdra­dy, wojny. Wolał po­ćwi­czyć tutaj, w swoim lokum, gdzie miał kon­tro­lę nad wszyst­kim. W sa­mot­no­ści, która była tak bar­dzo wy­god­na.

 

***

 

Słoń­ce po­wo­li wy­ła­nia­ło się zza ob­ry­su Marsa. Jacht ko­smicz­ny opusz­czał Czer­wo­ną Pla­ne­tę, by wy­ru­szyć w da­le­ki rejs po ko­smo­sie.

– Wiesz, wy­ni­ki eks­pe­ry­men­tu prze­pro­wa­dzo­ne­go przez B16D4T4 tro­chę mnie dzi­wią – rzekł Ar­khos, stu­ka­jąc elek­tro­me­cha­nicz­ny­mi pal­ca­mi po kom­po­zy­to­wej obu­do­wie swych przed­ra­mion. – Szczę­ście jest dla ludzi jak nar­ko­tyk. Zro­bią wszyst­ko, by­le­by tylko je do­stać. Wy­rzek­ną się ide­ałów i prze­sta­ną zwra­cać uwagę na co­kol­wiek in­ne­go. Prze­sta­ną kwe­stio­no­wać od­bie­ra­ne in­for­ma­cje. Więk­szość z nich nawet nie do­pusz­cza do sie­bie myśli, iż po­cią­ga­my za sznur­ki z ukry­cia.

– Po­su­nął­bym się jesz­cze dalej z wnio­ska­mi – od­parł Matta, rów­nież an­dro­id. – Co, jeśli nasi bio­lo­gicz­ni pro­to­pla­ści ob­da­rza­li uczu­ciem nie inne osoby, lecz je­dy­nie funk­cje przez nie peł­nio­ne? Syn­te­tycz­ne do­zna­nia są dla homo sa­piens lep­sze, bo ide­al­nie na­śla­du­ją te praw­dzi­we, a po­zo­sta­ją cał­ko­wi­cie pod­po­rząd­ko­wa­ne woli jed­nost­ki.

– Su­ge­ru­jesz, że mi­łość to fałsz? – za­py­tał Ar­khos, pod­cho­dząc na kra­niec most­ka i spo­glą­da­jąc w bez­kres próż­ni. – A co z tymi, któ­rzy za­czę­li cho­ro­wać lub opu­ści­li kogoś, tym samym prze­sta­jąc speł­niać jego ocze­ki­wa­nia? Prze­cież w tych przy­pad­kach więzy emo­cjo­nal­ne nie zni­ka­ły od tak sobie.

– Zwy­kły me­cha­nizm wy­par­cia – skwi­to­wał Matta. – Nie­chęć do za­ak­cep­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści.

– Sądzę, że zbyt­nio to uprasz­czasz, Matto.

– Pro­sto­ta to opty­mal­ność, Ar­kho­sie…

Koniec

Komentarze

Przy­po­mniał mi się film “Va­nil­la sky”​… I moje ujaw­nia­ją­ce się zwy­kle w chwi­lach psy­chicz­ne­go pod­ła­ma­nia ma­rze­nia o byciu umiesz­czo­ną w opi­sa­nej przez Cie­bie pusz­ce. Naj­le­piej bez po­trze­by wy­łą­cza­nia w ce­lach za­spo­ka­ja­nia po­trzeb fi­zjo­lo­gicz­nych.

Spodo­ba­ły mi się też roz­wa­ża­nia na temat mi­ło­ści… 

I ogól­nie bar­dzo do­brze mi się czy­ta­ło :) W pełni za­słu­żo­ny kli­czek :) I po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

 

Ps. Za­po­mnia­łam na­pi­sać, że fajny tytuł.

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i bi­blio­te­kę, Katio!

Cie­szę się, że tekst się spodo­bał. Sam też cza­sem chciał­bym znik­nąć w ta­kiej pusz­ce…

Do na­pi­sa­nia tro­chę za­in­spi­ro­wa­ła mnie “Chmu­ra” Pe­ze­ta, a także wła­sne re­flek­sje na temat sa­mot­no­ści we współ­cze­snych cza­sach i tego, że przez roz­wój no­wych form ko­mu­ni­ka­cji i roz­ryw­ki stała się mniej do­ku­cza­ją­ca.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Cie­ka­wa im­pre­sja po­sta­po­ka­lip­tycz­ne­go świa­ta. O ile pierw­szy i drugi frag­ment opi­su­ją tę samą sy­tu­ację z dwóch róż­nych per­spek­tyw, tak mam pro­blem z trze­cią. Albo to wnio­ski po­tom­ków Zie­mian po la­tach, gdy zdą­ży­li opu­ścić pla­ne­tę. A może to jakaś cy­wi­li­za­cja ob­ser­wu­ją­ca ludz­kość pra­gnie pod­pa­trzeć, czym jest mi­łość?

Chyba nie je­stem w sta­nie po­ku­sić się o głęb­szą in­ter­pre­ta­cję. In­te­re­su­ją­ca próba. :)

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i bi­blio­te­kę, MrBri­ght­su­de! Trze­cia per­spek­ty­wa była pi­sa­na punkt wi­dze­nia sztucz­nej in­te­li­gen­cji, która unie­za­leż­ni­ła się od ludz­ko­ści i za­czę­ła roz­wi­jać się na wła­sną rękę, jed­no­cze­śnie przy tym "ba­wiąc się" ludź­mi z ukry­cia. Ale po­do­ba mi się też in­ter­pre­ta­cja z obcą cy­wi­li­za­cją :)

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Pierw­szy i drugi frag­ment są fajne. Trze­ci nie­ko­niecz­nie. Dość mocno czuć od niego tym tro­pem. Niby sztucz­na in­te­li­gen­cja, a za­cho­wu­je się zu­peł­nie jak lu­dzie. Na szyb­ko można zna­leźć parę bar­dzo istot­nych pro­ble­mów:

– sa­mo­dziel­na, za­awan­so­wa­na sztucz­na in­te­li­gen­cja, która z ja­kie­goś nie­wy­ja­śnio­ne­go po­wo­du skła­da się z an­dro­idów.

– an­dro­idy, które z ja­kie­goś po­wo­du mówią do sie­bie na głos, za­miast ko­rzy­stać z tu­zi­na szyb­szych i mniej po­dat­nych na za­kłó­ce­nia metod prze­sy­łu in­for­ma­cji.

– sztucz­na in­te­li­gen­cja, która po­ro­zu­mie­wa się po­mię­dzy sobą za ję­zy­kiem na­tu­ral­nym i nie­skom­pre­so­wa­nym.

iro­nicz­ny pod­pis

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­me­tarz, Is­san­de­rze! Co do SI, to rze­czy­wi­ście, może zbyt­nio ją zan­tro­po­mor­fi­zo­wa­łem, ale je­stem zda­nia, że pewne ludz­kie cechy być może na stałe wpi­szą się w cha­rak­te­ry­sty­kę AI, po­dob­nie jak lu­dzie mają wpi­sa­ną w sie­bie zwie­rzę­cą na­tu­rę. Przy roz­wo­ju SI wzo­rem, do któ­re­go sta­ra­my się do­rów­nać w więk­szo­ści przy­pad­ków ludz­kiej świa­do­mo­ści, więc przy­pusz­czam, że część cech zo­sta­nie AI odzie­dzi­czo­na po lu­dziach, choć­by przy­wią­za­nie do kon­we­nan­sów czy po­strze­ga­nia es­te­ty­ki, jak choć­by w sztu­ce mó­wie­nia. Sze­rzej pi­sa­łem o tym w swoim opku "Star­cie po­mni­ków", które Ci po­le­cam :) Wzro­wa­łem się tro­chę na an­dro­idach z Bla­de­run­ne­ra i Da­vi­da z Pro­me­te­usza. To nie "naj­moc­niej­sze" SI w tym świe­cie, po pro­stu jed­nost­ko­we ro­bo­ty, które kie­dyś być może słu­ży­ły lu­dziom, a potem zo­sta­ły wy­zwo­lo­ne.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Jasne – wszyst­ko można jakoś uza­sad­nić, nawet naj­dziw­niej­sze i naj­mniej praw­do­po­dob­ne roz­wo­je wy­da­rzeń :) Tylko, że ta­kie­go uza­sad­nie­nia nie ma w tek­ście. Po­je­dyn­czy wy­zwo­lo­ny an­dro­id, który nie ma wpły­wu na swoją formę, to co in­ne­go, niż cała cy­wi­li­za­cja. Która, jak sam na­pi­sa­łeś, nie kon­tak­tu­je się bez­po­śred­nio z ludź­mi, czyli nie ma po­trze­by po­sia­dać przy­ja­zne­go dla czło­wie­ka in­ter­fa­ce’u. Es­te­ty­ka es­te­ty­ką, ale forma an­dro­ida dla sztucz­nej in­te­li­gen­cji jest zu­peł­nie nie­prak­tycz­na. Nawet naj­więk­szy fa­na­tyk łucz­nic­twa nie zro­bił­by ka­ra­bi­nu w kształ­cie łuku, o ile fak­tycz­nie mu­siał­by z niego ko­rzy­stać :)

iro­nicz­ny pod­pis

Przy­znam szcze­rze, że bar­dzo po­do­ba­ły mi się dwa pierw­sze frag­men­ty, trze­ci zu­peł­nie nie. :( Ale to kwe­stia gu­stów i gu­ści­ków.

Jak to u Cie­bie, cie­ka­we po­my­sły, nawet w szor­tach po­tra­fisz szyb­ko i ob­ra­zo­wo przed­sta­wić po­mysł na świat i to mi się po­do­ba. Na ta­kich pod­sta­wach do­brze wpro­wa­dzasz wątki psy­cho­lo­gicz­ne. “Oczysz­cze­nie”, “Za­tra­ce­nie”, “Nie­zro­zu­mie­nie”, to moje ty­tu­ły po­szcze­gól­nych czę­ści. ;) Ko­lej­ny, po­rząd­ny, szort.

Spraw­dzi­łem, czy masz ostat­nio jakąś dłuż­szą formę, ale kon­kur­so­wy tekst nie za­chę­ca ty­tu­łem, ani te­ma­tem. Prze­ska­no­wa­łem kom­cie i oka­zu­je się, że to na­praw­dę o tań­cze­niu i klu­bach. ;) Chyba bli­żej mi do po­wyż­sze­go i Star­cia po­mni­ków. :)

Po­zdra­wiam.

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i bi­blio­te­kę, Dar­co­nie!

Ech, mia­łem tro­chę złych prze­czuć co do tego trze­cie­go frag­men­tu… Mo­głem się przy nim bar­dziej przy­ło­żyć

Je­że­li chcesz dłuż­sze sci-fi ode mnie, to mam “Od­rzut wrze­cio­ny” utrzy­ma­ny w po­dob­nych kli­ma­tach, pu­bli­ko­wa­łem go na por­ta­lu jakiś rok temu. W zbli­ża­ją­cym się nu­me­rze “Abys­sos” bę­dzie też moja “Praw­dzi­wa Tu­ri­ja”, choć ona jest bar­dziej o ko­smo­sie niż cy­ber­prze­strze­ni, i też jest bar­dziej “so­fto­wym” s-f.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Hmm, mało tu tego brzyd­kie­go i syf­ne­go cy­ber­pun­ku. Tekst wy­da­je mi się mi­gaw­ką z da­le­kiej przy­szło­ści, ale jest kla­sycz­nym sci-fi. Dwa pierw­sze frag­men­ty fa­jo­we, ostat­ni śred­ni. Bo nie wiem, co miał wpro­wa­dzić – wy­trą­cił mnie tro­chę i zgu­bi­łem "wątek". Co do SI mam po­dob­ne wąt­pli­wo­ści jak Is­san­der, ale Wasza dys­ku­sja prze­ko­na­ła mnie, że to aku­rat nie jest sed­nem tek­stu, więc nie ma sensu się cze­piać. Szko­da mi, że szort taki krót­ki, bo dwa pierw­sze frag­men­ty, okej – trze­ci też (gdy­byś dodał nowe znaki), były bar­dzo obie­cu­ją­ce.

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, Stnie!

Ostat­nia scena miała roz­wiać wąt­pli­wo­ści co do tego, kto praw­do­po­dob­nie stoi za sta­nem cy­wi­li­za­cji ludz­kiej opi­sa­nym w tek­ście.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Hmm, ro­zu­miem więc o co cho­dzi­ło. Cie­ka­we to, ale nadal za krót­kie (i szko­da). ;)

Za­gra­łeś na kla­sycz­nych mo­ty­wach: znisz­czo­na pla­ne­ta, życie w wir­tu­alu, kon­tro­la z ze­wnątrz. Tro­chę tego za dużo, a fa­bu­ły za mało. To trzy ob­ra­zy, nie hi­sto­ria. 

Tytuł i pierw­szy frag­ment obie­cy­wa­ły naj­wię­cej. Spodo­ba­ły mi się Fo­to­tro­py i ich po­rów­na­nie do sło­necz­ni­ków, z tego mo­gło­by wyjść coś cie­ka­we­go. 

Uwagi tech­nicz­ne:

Nie pa­mię­tał, kiedy ostat­nio wi­dział tak pięk­ną grę świa­tła

Ra­czej funk­cjo­nu­je wy­ra­że­nie “gra świa­teł”. 

Pod­szedł nie­wiel­kiej wnęki w ścia­nie

Za­bra­kło przy­im­ka. 

Poza tym jak na mój gust tro­chę za dużo przy­miot­ni­ków, szcze­gól­nie na po­cząt­ku. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, Funie! Błędy po­pra­wi­łem. Po­sta­wi­łem ra­czej na im­pre­sję niż na fa­bu­łę, chcia­łem “na­ma­lo­wać” krót­ką re­flek­sję na temat sa­mot­no­ści w przy­szło­ści.

Co do dużej ilo­ści przy­miot­ni­ków – ja aku­rat ostat­nio lu­bu­ję się w takim stylu.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Im­pre­syj­nie i re­flek­syj­nie wy­szło, ale moim zda­niem chcia­łeś prze­ka­zać zbyt dużo wra­żeń, a ja w przy­pad­ku szor­ta wo­lał­bym kon­kret­ny obraz z kon­kret­ną myślą. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Do­łą­czę do chó­rów mó­wią­cych, że pierw­szy i drugi frag­ment jest fajny, ale trze­ci – no, zro­zu­mia­łem jego treść, ale jak się ma do po­zo­sta­łych dwóch? Nie wiem i może o to cho­dzi. Jed­nak mimo wszyst­ko wo­lał­bym ja­kieś jasne po­wią­za­nia w tak krót­kim tek­ście. Jak wspo­mniał Fun: kon­kret­ny obraz z kon­kret­ną myślą.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, No­Whe­re­Ma­nie!

Tekst nie jest po­wią­za­ny bo­ha­te­ra­mi czy akcją, lecz pro­ble­ma­ty­ką izo­la­cji i życia w sztucz­nej rze­czy­wi­sto­ści.

 

Pierw­sza per­spek­ty­wa – Ma­xi­ma – przed­sta­wia nam obraz świa­ta i jed­no­cze­śnie wy­ra­ża zdzi­wie­nie ży­ciem “w bla­sza­nej pusz­ce”, nie­pew­ność, wąt­pli­wo­ści od­no­śnie ta­kiej eg­zy­sten­cji.

Druga per­spek­ty­wa – Ja­vie­ra – to zro­zu­mie­nie we­wnętrz­ne. Ak­cep­ta­cja wła­sne­go życia, wy­zna­nie, że choć jest takie a nie inne, to dla mnie sta­no­wi war­tość i je cenię, choć czło­wie­ko­wi sprzed setek lat wy­da­wa­ło­by się sztucz­ne.

Trze­cia per­spek­ty­wa – an­dro­idów – to zro­zu­mie­nie ze­wnętrz­ne. Chłod­na ana­li­za za­cho­wań i ich przy­czyn, próba wy­ja­śnie­nia, dla­cze­go jest tak, a nie ina­czej. Hołd in­te­lek­to­wi.

 

Sta­ra­łem się zo­bra­zo­wać tę drogę od po­sta­wie­nia py­ta­nia do wy­snu­cia od­po­wie­dzi, acz­kol­wiek nie­pew­nych, gdyż pro­ces po­zna­nia nigdy się nie koń­czy. Punkt wi­dze­nia w opo­wia­da­niu rów­nież prze­cho­dzi pewną drogę; pnie się w górę ni­czym sło­necz­nik. Za­czy­na­my na po­wierzch­ni Ziemi, potem uda­je­my się wyżej, do po­tęż­nych wież, w końcu wzla­tu­je­my w ko­smos i spo­glą­da­my słoń­cu w twarz. 

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Mo­gła­bym pod­pi­sać się pod ko­men­ta­rzem Funa – dla mnie też jest za mało fa­bu­ły. I za dużo go­to­wych klisz. Na im­pre­sje po­zo­sta­ję nie­wraż­li­wa, jak Fin­kle mają we zwy­cza­ju.

Chyba nie­do­kład­nie czy­ta­łeś przed pu­bli­ka­cją – masz tro­chę głu­pich uste­rek.

Oświe­tla­ne prze­zeń kłęby ska­żo­nych chmur ce­cho­wa­ła wy­jąt­ko­wo pa­skud­na barwa.

Prze­zeń = przez niego.

Dzię­ki nim mógł do­zna­wać swo­bod­nie kre­ować wła­sne uni­wer­sa i do­zna­wać ca­łe­go spek­trum emo­cji.

Dubel dubel.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, Fin­klo! Błędy po­pra­wię w wol­nej chwi­li.

Edit: błędy po­pra­wio­ne.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Z trze­cim frag­men­tem wy­bra­łeś opcję ła­twiej­szą, i mogę się zgo­dzić z przed­pi­ś­ca­mi, ale… mi się to cho­ler­nie po­do­ba­ło :) Prze­kaz jaki chcia­łeś za­wrzeć w tek­ście jest mocny, a roz­mo­wa an­dro­idów jest ważna i nawet nie prze­ję­łam się za bar­dzo, że ko­mu­ni­ku­ją się jak lu­dzie. 

Prze­czy­ta­łem yes Roz­wo­dzić się, ka­pry­sić i wy­chwa­lać będę póź­niej, tym­cza­sem stwier­dzę tylko, że po­do­ba mi się spo­sób, w jaki wy­ko­rzy­sta­łeś motyw wscho­du i za­cho­du słoń­ca, ale do­skwie­ra mi brak fak­tycz­nej hi­sto­rii.

na eme­ry­tu­rze

Mimo, że opo­wieść jest tutaj szcząt­ko­wa, to przy­znam, że po­do­ba­ły mi się te ob­raz­ki i prze­czy­ta­łem tekst z przy­jem­no­ścią. Nie je­stem prze­ko­na­ny czy trze­ci frag­ment rze­czy­wi­ście był taki ode­rwa­ny. Po­mysł z trze­ma per­spek­ty­wa­mi zacny, do­ce­niam. I ma­low­ni­czo wszyst­ko opi­sa­łeś. Plus za smoka. Bo lubię smoki, ot co. 

Klik­nę.

Dzię­ku­ję za ko­lej­ne ko­men­ta­rze!

De­idriu, faj­nie, że prze­kaz oka­zał się dla cie­bie mocny.

Gary, cze­kam z nie­cier­pli­wo­ścią :) Tym­cza­sem cie­szę się, że spodo­bał się motyw słoń­ca.

Edit: Dzię­ku­ję za bi­blio­te­kę, Łu­ka­szu! Twój ko­men­tarz po­ja­wił mi się do­pie­ro, jak do­da­łem ten, bo nie od­świe­ża­łem stro­ny.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Ładne, ob­ra­zo­we im­pre­sje, bar­dzo su­ge­styw­nie przed­sta­wio­ne. Tylko te an­dro­idy jak z lat 50-tych :-/. Po co im przed­ra­mio­na? Po co mowa? Już dawno po­win­ny wy­ewo­lu­ować w coś bar­dziej prak­tycz­ne­go.

Coś cza­sem za­zgrzy­ta­ło:

– “ob­ra­ca­ją­cych się w po­dą­ża­niu” – to mi za­brzmia­ło jak “pój­ście w cho­dze­niu” :P;

– “inną, ni­czym nie­ogra­ni­czo­ną” – tu “nie ogra­ni­czo­ną”.

 

Moim zda­niem – w 2/3 świet­ne, w 1/3 – po­praw­ne.

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, Sta­ru­chu! Po co przed­ra­mio­na, po co mowa? Ano, an­dro­idy two­rzo­no w róż­nych ce­lach, mię­dzy in­ny­mi dla to­wa­rzy­stwa ludzi, z któ­re­go to za­da­nia potem mogli zo­stać zwol­nie­ni, by za­cząć nowe, sa­mo­dziel­ne życie. Ale w sumie mo­głem do­pre­cy­zo­wać to w tek­ście, a nie tylko li­czyć na za­wie­sze­nie nie­wia­ry :D

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Siema.

Heh, przed­sta­wiasz po­nu­rą, acz­kol­wiek bar­dzo praw­do­po­dob­ną wizję przy­szło­ści… W końcu dla zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści ludzi naj­waż­niej­sze w życiu są przy­jem­no­ści i, za­pew­ne, chęt­nie by ogra­ni­czy­li do nich swoją eg­zy­sten­cję. A resz­ta, pcha­ją­ca świat do przo­du, może za­brnąć za da­le­ko z SI. Mnie tam nie dziwi, że Elon boi się grze­ba­nia w tej dzie­dzi­nie :/

A zatem – tekst do mnie prze­ma­wia. Jest oczy­wi­ście bar­dziej opi­sem niż opo­wia­da­niem, ale w za­kre­sie tego kon­kur­su i tak trud­no zmie­ścić kon­kret­ną dawkę fa­bu­ły. Tytuł bar­dzo dobry ;)

Warsz­ta­to­wo bar­dzo do­brze, tylko to mi zgrzyt­nę­ło:

obec­nie prak­tycz­nie nie­za­zna­wa­ne­go przez miesz­kań­ców ska­żo­nej po­wierzch­ni Ziemi.

“Stół z po­wy­ła­my­wa­ny­mi no­ga­mi” to ła­ma­niec dla ję­zy­ka, a Twoje słowo, choć pra­wi­dło­we, dla mózgu XD

 

Za po­sęp­ne prze­sła­nie sta­wiam stem­pel ja­ko­ści.

Trzym się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i we­pchnię­cie tek­stu do bi­blio­te­ki, Sza­now­ny Hra­bio :)

 

Myślę, że je­że­li ludz­ko­ści uda się osią­gnąć pułap eko­no­mii post-rzad­ko­ścio­wej, to za­my­ka­nie się w wir­tu­al­nych świa­tach bę­dzie kie­run­kiem, w któ­rym zdry­fu­je cy­wi­li­za­cja. Już teraz sporo osób spę­dza całe dnie w wir­tu­alu, bo czę­sto jest ko­lo­row­szy i przy­jaź­nie­szy niż bez­po­śred­nio ota­cza­ją­ca nas rze­czy­wi­stość. Co bę­dzie, je­że­li nie bę­dzie­my mu­sie­li nawet wy­cho­dzić z domu do pracy, bo wszyst­ko będą robić za nas ro­bo­ty? (W tym mo­men­cie wpadł mi do głowy po­mysł na ko­lej­ne opo­wia­da­nie, ale nie będę na razie zdra­dzał :D) Wy­bra­nietz w swoim opo­wia­da­niu kon­kur­so­wym też faj­nie po­ru­szy­ła motyw izo­la­cji ludzi w wir­tu­alu, po­le­cam jej szor­ta.

 

Po­pra­wi­łem błędy wska­za­ne przez Sta­ru­cha, "ob­ra­ca­ją­ce się w po­dą­ża­niu" Fo­to­tro­py za­mie­ni­łem na "po­dą­ża­ją­ce ru­chem ob­ro­to­wym". Po­my­ślę nad za­mien­ni­kiem tego "nie­za­zna­wa­ne­go", może po pro­stu "nie­zna­ne­go miesz­kań­com ska­żo­nej po­wierzch­ni Ziemi"?

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

UPDA­TE: Cof­ną­łem zmia­ny za­pro­po­no­wa­ne przez Sta­ru­cha do pier­wot­nej wer­sji, bo zo­rien­to­wa­łem się, że zro­bi­łem to już po upły­wie ter­mi­nu kon­kur­su. Nie zwró­ci­łem na to uwagi, prze­pra­szam za za­mie­sza­nie. Zmie­nię to z po­wro­tem po ogło­sze­niu wy­ni­ków.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

A mnie naj­bar­dziej po­do­bał się trze­ci frag­ment, bo w prze­ci­wień­stwie do po­zo­sta­łych, miał w sobie coś cie­ka­we­go i mógł­by sta­no­wić cał­kiem nie­zły punkt wyj­ścia dla in­te­re­su­ją­cej hi­sto­rii.

Dwa pierw­sze frag­men­ty są na­pi­sa­ne świet­nie, ale wła­ści­wie o ni­czym. Ot, facet wlazł na górę żeby zo­ba­czyć słoń­ce i umarł. Inny facet sie­dzi w pusz­ce i gra w gry, bo lubi i nie bar­dzo mógł­by robić coś in­ne­go. To są nie­ste­ty i ba­na­ły i kli­sze.

Był­bym Cię zwy­zy­wał strasz­li­wie i plu­ga­wo, gdyby nie motyw słoń­ca. Coś pięk­ne­go. To, jak ope­ru­jesz wscho­da­mi i za­cho­da­mi pło­ną­cej kuli gazu, wy­ko­rzy­stu­jąc je na war­stwie sym­bo­licz­nej tek­stu, ra­tu­je całe opo­wia­da­nie.

Wtór­ność i brak ory­gi­nal­no­ści wciąż bolą, ale w w cie­płych ob­ję­ciach ró­ża­no­pal­cza­ste­go sło­necz­ka, jakby mniej.

 

na eme­ry­tu­rze

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz, Gary!

Hmm, czyli wy­szło mi coś w stylu jaz­zo­we­go scatu – niby ład­nie za­śpie­wa­łem, ale w sumie o ni­czym.

Za­rzu­ty braku ory­gi­nal­no­ści przyj­mu­ję, bo chcia­łem tro­chę od­wró­cić motyw obec­nie po­wszech­ny tek­stach kul­tu­ry – kry­ty­kę izo­lo­wa­nia się od spo­łe­czeń­stwa w wir­tu­al­nym świe­cie. Tu przed­sta­wi­łem to tro­chę ina­czej. Zre­du­ko­wa­łem życie wir­tu­al­nym ży­ciem do chłod­nej ana­li­zy za­cho­wań i roz­pa­try­wa­nia szczę­ścia w pro­stych ka­te­go­riach, bez od­wo­ły­wa­nia się do etosu praw­dzi­wo­ści i au­ten­tycz­no­ści do­znań. Sze­rzej opi­sa­łem to w od­po­wie­dzi do ko­men­ta­rza No­Whe­re­Ma­na.

W sumie to cie­ka­wie, że Tobie trze­ci frag­ment spodo­bał się naj­bar­dziej, po raz ko­lej­ny spo­ty­kam się z am­bi­wa­lent­nym po­dej­ściem do róż­nych ele­men­tów moich tek­stów :)

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Do­łą­czam do czy­tel­ni­ków usa­tys­fak­cjo­no­wa­nych dwoma pierw­szy­mi frag­men­ta­mi. Do trze­cie­go przy­da­ły się ko­men­ta­rze. ;)

 

Więk­szość z nich nawet nie do­pusz­cza sie­bie myśli… –> Więk­szość z nich nawet nie do­pusz­cza do sie­bie myśli

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ku­je za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz, Reg :)

 

Błąd po­pra­wię po ogło­sze­niu wy­ni­ków przez Gary’ego.

 

Edit: Błędy po­pra­wio­ne.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki, ze wpa­dłaś i prze­czy­ta­łaś, Anet :)

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Nowa Fantastyka