- Opowiadanie: lurpak - Czekałem na burzę

Czekałem na burzę

W zasadzie eksperyment i zabawa ubogim stylem oraz równie uboga formą. Pewnie durne i bez sensu, ale niech to.

Jeszcze w maju tekst wisiał na betaliście jednak nikomu nie wpadł w oko, więc publikuję.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Czekałem na burzę

 I. Kiedyś, czekałem na burzę,

 

Przyszedł do mnie w świt letni, przeddzień sądu, nim domek dla lalek małej Aiko runął.

Miał umęczoną twarz, wyglądał jak sto nieszczęść, cuchnął potem. Siedział przede mną z zamkniętymi oczami, długo milcząc.

– Wiem co się stanie i wiem, że ty też wiesz – wyrzucił z siebie gorączkowo ale nawet na niego nie spojrzałem.

Miał rację, wiedziałem o czym mówi i z tego właśnie powodu pragnąłem, aby czuł po prostu wstyd.

 

***

 

Ujrzałem go po raz pierwszy gdy liczył sobie pięć lat. Właśnie przystanął nad pierwszym dokonanym odkryciem. Spoglądał ze strachem na to, czego może dokonać jego drobna dłoń. To była ulubiona waza matki, rozbita na atomy. Wieki temu widziałem jej początek, skrzętne wykonanie w chłodnej pracowni. Teraz przepełniała mnie radość.

Wkrótce przybiegła matka, malarka. Emanowała spokojem, wściekłość była jej obca. Spostrzegła smutek swojego syna.

– To tylko rzecz, a nie ma rzeczy, których nie da się zastąpić.

Robert spojrzał na ukochaną piastunkę i rzucił się jej w ramiona, łkał. Zapamiętał słowa na długo, zanim rozkwitło w chłopcu zrozumienie dla spraw doczesnych.

 

Wtedy utwierdziłem się, że jest godny i dałem mu iskrę.

Postanowiłem. Będę czekał na jego przybycie. Czekał na burzę.

 

***

 

Lata później, dzięki jego świadomemu wyborowi, spotkaliśmy się ponownie. Miał pociągłą twarz i inteligentne oczy. Nie był już dzieckiem. Los wstrzymywał oddech w oczekiwaniu, aż dokona wielkich rzeczy. Zapisałem mu je w podarowanym dziedzictwie.

– Daj mi głód wiedzy większy, niż sam umiem podźwignąć – mówił po wielokroć. 

 

 II. lecz nie niebo grzmiało,

 

1945

 

– Cofnij czas i ocal miasta. Tego żądam.

Wpatrywał się we mnie z niesłabnącym zapałem. W jaki sposób?

– Przenieś je w najspokojniejsze miejsce na Ziemi, zaraz przed rozszczepieniem

łańcuchowym i eksplozją.

Tak uczyniłem.

 

Tymczasem w Nagasaki został pan Ogawa z najlepszym ramen w okolicy.

 

***

 

Zgodnie z jego pragnieniem miasto zniknęło. Przyszedł ponownie, gdy oficjalny raport poinformował wszystkich na Manhattanie o sukcesie.

– Cofnij czas i daj miastom ludzi, którzy niegdyś je zamieszkiwali.

Zapytałem jak nazwie utraconą cywilizację.

Atlantydą, ponieważ najspokojniejsze miejsce na Ziemi znajduje się na dnie oceanu, przekornie odparł.

 

III. a ziemia niosła pogrom.

 

Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.

 

Umierał w stanie New Jersey, zimą roku sześćdziesiątego siódmego, a słowa, które niegdyś wypowiedział zacierały się w obliczu tego, o co mnie prosił.

Mogło tak być.

Koniec

Komentarze

Uwaga, co do przedmowy –

także tego → tak, że tego (potoczne)

także publikuję –> tak, że publikuję (potoczne, w znaczeniu – więc publikuję)

 

Pomysł mnie zaciekawił, może dlatego, że pozytywne wrażenie wywarł na mnie serial “Man in the High Castle” (choć już opowiadanie-pierwowzór jakoś do mnie nie trafiło). Forma jest jednak na tyle abstrakcyjna, że trochę się po niej prześlizgnąłem :P.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Nevazie, bardzo dziękuje za komentarz oraz poprawienie mnie w przedmowie. Edytowałem ją, teraz wszystko powinno grać.

Co do formy – jak najbardziej rozumiem.

Miło mi, że zajrzałeś! 

– Wiem co się stanie i wiem, że ty też wiesz. – Wyrzucił z siebie gorączkowo, ale nawet na niego nie spojrzałem.

– Daj mi głód wiedzy większy, niż sam umiem podźwignąć. – Mówił po wielokroć. 

Dwa razy blędny zapis dialogów. Powinno być bez kropki przed drugim myślnikiem i dalej małą literą, bo to kontynuacja wypowiedzi.

 

Na początku czytało mi się bardzo “kanciasto”. Tekst nie płynął, sprawiał wrażenie chropowatego. Nie pomaga fakt, że na początku czytelnik jest mocno zdezorientowany, bo tak właściwie nie wie, jaki rodzaj opowieści go czeka, Ty dodatkowo rzucasz zagadkę za zagadką. Po pierwszych gwiazdkach już poczułam się pewniej, nawet mnie to zaintrygowało.

 

Tekst przypomina trochę szwajcarski ser – bardzo dużo tu dziur :) Może miałeś konkretny pomysł, a może świadomie zostawiłeś czytelnnikowi duże pole do wyobraźni. Może nawet zbyt duże. I gdyby się przyczepić, to można by z tego powodu napisać, że opowiadanie jest “durne i bez sensu”. Na szczęście mojej wyobraźni udało się te dziury wypełnić, w związku z czym pozwoliłam sobie na kolejną lekture tekstu i już wtedy początek mocno się rozjaśnił. Może z interpretacją poszłam w zupełnie innym kierunku, niż chciał autor, ale zostawię ją dla siebie. W każdym razie tekst mi się podoba :) Ma w sobie jakiś taki czar, kruchość, która zarazem jest i wadą i zaletą. Przy miniaturze nawet się to sprawdziło, ale dłuższy tekst w tej konwencji po prostu by czytenika zamęczył.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Suzuki, bardzo dziękuję za wskazanie błędów w zapisie dialogów – poprawione. Postaram się zapamiętać na przyszłość.

Bardzo się cieszę, że tekst ci się spodobał.

Hmmm. Pierwsze dwie części jeszcze jakoś zrozumiałam (nawet mi się spodobał pomysł połączenia tych dwóch rzeczy), ale nie mogę do nich dokleić ostatniej.

Interpunkcja Ci trochę kuleje.

nim domek z lalek małej Aiko runął.

Domek z lalek czy dla lalek?

Babska logika rządzi!

Oczywiście masz rację Finklo, domek dla lalek.

Nad interpunkcją nieustannie pracuję.

 

Nie jestem pewna, Lurpaku, ale mam wrażenie, że rzecz dotyczy Roberta Oppenheimera.

Zauważyłam też, że śródtytuły układają się w swoisty wiersz.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Reg, nie mylisz się co do obu rzeczy.

O! ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Interesujące, ale koniec końców jak dla mnie zbyt zagadkowe. Pewnie faktycznie chodzi o Oppenheimera, co nasunęło mi skojarzenia z grą “Braid”.

Tekst więc na swój sposób pomysłowy, choć nie dla każdego.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Miło mi, że uznałeś tekst za interesujący.

Co do “Braida” – faktycznie coś w tym jest, nie pomyślałem o tym.

Przyszedł do mnie w świt letni, przeddzień sądu, nim domek dla lalek małej Aiko runął.

Miał umęczoną twarz, wyglądał jak sto nieszczęść, cuchnął potem.

Klasyk: autor stara się budować tajemnicę poprzez używanie podmiotu domyślnego – nie wiadomo, kto przyszedł – ale wychodzi komicznie. Bo wychodzi na to, że domek dla lalek – który runął – miał umęczoną twarz, wyglądał itd.

Wiem(+,) co się stanie i wiem, że ty też wiesz

wyrzucił z siebie gorączkowo(+,) ale nawet na niego nie spojrzałem.

Miał rację, wiedziałem(+,) o czym mówi(+,) i z tego właśnie powodu pragnąłem, aby czuł po prostu wstyd.

Ujrzałem go po raz pierwszy(+,) gdy liczył sobie pięć lat.

Będę czekał na jego przybycie. Czekał na burzę.

Będę czekał na jego przybycie. Będę czekał na burzę. 

Tymczasem w Nagasaki został pan Ogawa z najlepszym ramen w okolicy.

Ramen się odmienia: z najlepszym ramenem. 

Zapytałem(+,) jak nazwie utraconą cywilizację.

Tyle w sprawach technicznych, a jeśli chodzi o resztę…

 

Cóż, eksperymentować warto. Ale czemu serwujesz nam eksperyment, skoro wcześniej nie pokazałeś czegoś “normalnego”? 

Tekst moim zdaniem wyszedł przekombinowany i niezrozumiały. 

Może spróbuj z czymś bardziej “klasycznym”?

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Nowa Fantastyka