- Opowiadanie: Werwena - Tryptyk

Tryptyk

Ilu­stra­cje:

Jakub Ró­żal­ski “Fa­re­well” (in­spi­ra­cja wio­dą­ca)

Jakub Ró­żal­ski “Be­fo­re the storm”

Jakub Ró­żal­ski “Price of glory”

 

Ty­tu­ły-mot­ta roz­dzia­łów po­cho­dzą z wier­sza „Spoj­rze­nie” Krzysz­to­fa Ka­mi­la Ba­czyń­skie­go

 

Bar­dzo dzię­ku­ję za ten kon­kurs – nie bra­łam się ostat­nio w ogóle za szor­ty, a dzię­ki faj­nej in­spi­ra­cji i ma­ka­brycz­ne­mu li­mi­to­wi, do któ­re­go zresz­tą nawet się nie zbli­ży­łam, w końcu, po ponad roku (!) udało mi się na­pi­sać coś, co jest jakąś ca­ło­ścią. Mega mi z tym do­brze :D

Moż­li­we jed­nak, że przez ten czas moja forma pac­nę­ła o bruk, w związ­ku z czym mam też tremę. 

 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Tryptyk

 

I

I jeden z nas – to je­stem ja,

któ­rym po­ko­chał

 

Tea była dla niego dźwię­kiem skrzy­piec, za­pa­chem ja­błek i cie­płem skóry. Nawet w po­sęp­ny, zi­mo­wy dzień, wy­peł­nio­ny od­le­głym ło­sko­tem, zgrzy­tem me­cha­nicz­nych cielsk, smro­dem spa­le­ni­zny i lepką wil­go­cią. Póki trwa­ła przy sio­dle, póki pa­trzy­ła mu w oczy, póki po­zwa­la­ła, by mil­czał, nie znaj­du­jąc wła­ści­wych słów, to wszyst­ko było poza nim.

Tea była dla niego wszyst­kim, czego nie chciał utra­cić i wła­śnie dla­te­go mu­siał ją opu­ścić. Jej łzy, które wkrót­ce miały po­pły­nąć, zda­wa­ły się topić serce żoł­nie­rza. Nic mi po nim, po­my­ślał, już nie­dłu­go nic mi po nim.

Gdy od­stą­pi­ła wresz­cie, spiął konia i ru­szył w kie­run­ku cze­ka­ją­cych na niego uła­nów. Uniósł rękę, że­gna­jąc uko­cha­ną żonę. Na dzie­ci, ku­lą­ce się przy ośnie­żo­nym pło­cie, nawet nie spoj­rzał. Tak bar­dzo bał się zo­ba­czyć w nich sie­bie sprzed lat.

– Pod­cho­rą­ży Świerszcz mel­du­je go­to­wość do służ­by.

Tak bar­dzo się bał.

 

Każ­dej je­sie­ni od­na­wia­li za­ślu­bi­ny pod ga­łę­zia­mi ja­bło­ni. Nawet tam­te­go roku, gdy w rdza­wo­czer­wo­nych li­ściach kryła się po­nu­ra wróż­ba.

– Będę przy tobie, Teo­fi­lo, do­pó­ki śmierć nas nie roz­łą­czy. Będę po śmier­ci, będę do końca.

– I jeśli zdo­łasz jej uciec, ja też tam będę – od­po­wie­dzia­ła, go­dząc się w ten spo­sób na to, co po­sta­no­wił, a o czym nie śmiał jej jesz­cze po­wie­dzieć. Mimo to wie­dzia­ła, od mo­men­tu gdy po­śród trza­sków z ra­dio­od­bior­ni­ka padł ko­mu­ni­kat o ko­lej­nej wiel­kiej woj­nie. Nie miał po­ję­cia, jak to ro­bi­ła, ale po­dej­rze­wał, że ty­le­kroć za­glą­da­ła wprost w jego duszę, że ta nie po­tra­fi­ła już mieć przed nią ta­jem­nic.

 

Czuł jej wzrok na ple­cach, gdy przy­glą­dał się pan­cer­nej sko­ru­pie, która wkrót­ce miała stać się jego drugą skórą, gro­bow­cem, prze­zna­cze­niem. Teraz jesz­cze tylko ma­szy­na, jesz­cze ste­ro­wa­na dźwi­gnia­mi i prze­kład­nia­mi, obca, mar­twa i bez­dusz­na. Sie­dzą­cy w niej żoł­nierz po­bu­dził do ruchu po­tęż­ne nogi, kor­pus mo­zol­nie ob­ró­cił się do kie­run­ku ruchu, ra­mio­na-lu­fy prze­to­czy­ły się nad ich gło­wa­mi z głu­chym ję­kiem.

– To je­ste­śmy w kom­ple­cie – ode­zwał się przyj­mu­ją­cy mel­du­nek wach­mistrz. – Ciesz się wol­no­ścią, Świersz­czu, nim wsko­czysz do pusz­ki. – Uśmiech­nął się bez prze­ko­na­nia, ale to wy­star­czy­ło, by wlać w serce pod­cho­rą­że­go nieco otu­chy.

 

 

 

II

A drugi z nas – to je­stem ja,

któ­rym nie­na­wiść drżą­cą po­czął

 

Wojna była dla niego ze­mstą, tę­sk­no­tą, po­nu­rym ży­cze­niem z dzie­cię­cych cza­sów, gdy czło­wiek bywa okrut­ny, wcale o tym nie wie­dząc. Była ko­chan­ką, ale twarz miała Teo­fi­li – wi­dział ją wciąż i wciąż, z każ­dym kro­kiem mon­stru­al­nych koń­czyn, z każ­dym głu­chym ude­rze­niem w cier­pią­cą zie­mię. W huku wy­strza­łów brzmiał cichy płacz skrzy­piec, a w dusz­nym kok­pi­cie da­wa­ło się wy­czuć nikłą woń przej­rza­łych ja­błek.

Tea do­trzy­ma­ła słowa i dla­te­go gdy przy­szedł czas, nie za­wa­hał się wy­ko­nać po­wie­rzo­nych mu in­struk­cji. Sto­ją­ca za nimi idea była przej­rzy­sta: ma­szy­na miała stać się szyb­sza i sku­tecz­niej­sza, ste­ro­wa­na czy­stą myślą, bez upo­śle­dza­ją­ce­go po­śred­nic­twa ciała, dźwi­gni i me­cha­ni­zmów. Czło­wiek zaś miał zgi­nąć, by stać się nie­znisz­czal­nym.

 

Gdzieś w dole, u jego stóp, śmierć roz­tań­czy­ła się wśród żoł­nie­rzy. Zbli­ża­ła się ku niemu, obie­cu­jąc, że dalej pójdą ramię w ramię, wprost w sze­re­gi wroga. Tak jak kie­dyś Tea, przy­rze­kła, że nigdy go już nie opu­ści, jeśli i on się jej odda.

– Będę ci słu­żyć – szep­ta­ła. – Po­zwo­lę ci po­wieść mnie gdzie tylko ze­chcesz.

In­struk­cje były pro­ste. Wy­star­czy­ło wci­snąć wła­ści­wy przy­cisk. Kok­pit wy­peł­nił się gazem, ciało w kilka chwil roz­pa­dło się w pył.

Zo­sta­ła tylko wola. Zo­sta­ła dusza. I zo­stał smu­tek.

 

Nie po­tra­fił już sły­szeć, nie po­tra­fił czuć za­pa­chów, a je­dy­nym co wi­dział, była po­żo­ga. Był me­ta­lo­wym ol­brzy­mem, kro­czą­cą śmier­cią. Był świersz­czem w pusz­ce. I był też pa­mię­cią.

 

 

III

A trze­ci z nas – to je­stem ja

od­bi­ty w wy­pła­ka­nych łzach

i ból mój jest jak wiel­ka ciem­ność

 

Matka była dla niego do­ty­kiem chłod­nej dłoni na roz­grza­nych skro­niach, ci­chym szu­ra­niem tuż przed wscho­dem słoń­ca, twar­dym spoj­rze­niem, skry­wa­ją­cym ła­god­ność. Aż do dnia, w któ­rym przez wieś prze­to­czy­ła się za­wie­ru­cha, do chwi­li, w któ­rej razem wy­grze­ba­li w ziemi mo­gi­łę i zło­ży­li w niej ciało ojca.

Potem była tylko wid­mem.

 

Pa­mię­tał tam­ten dzień do­sko­na­le. Czu­wa­li przy gro­bie przez dłu­gie go­dzi­ny, póki słoń­ce nie za­wi­sło nisko u skra­ju nieba. W od­da­li pło­nął las i wrony pły­wa­ły w po­wie­trzu wśród płat­ków sadzy. Tuż obok sty­gło me­cha­nicz­ne tru­chło bo­jo­we­go ła­zi­ka – przod­ka sta­lo­wych ko­lo­sów – po­kie­re­szo­wa­ne i bez­u­ży­tecz­ne.

Gdy ock­nął się z odrę­twie­nia, chło­pię­ca cie­ka­wość na chwi­lę przy­sło­ni­ła roz­pacz. Pod­szedł do ma­chi­ny, przez uchy­lo­ny właz zaj­rzał do środ­ka.

– Po­słu­chaj, mamo! – za­wo­łał. – Jakby tkwi­ła tu dusza i śpie­wa­ła.

Matka zbli­ży­ła się wtedy, kuc­nę­ła przy nim. Twarz miała szarą jak za­pa­da­ją­cy zmierzch.

– To tylko świerszcz – po­wie­dzia­ła. – Tylko świerszcz i na­iw­na pio­sen­ka o na­dziei.

Potem wsta­ła i ode­szła do chaty.

Z wy­sił­kiem za­trza­snął właz – mię­śnie ra­mion za­pie­kły go bo­le­śnie. Są­dził, że w ten spo­sób nie po­zwo­li ule­cieć duszy do nieba, spra­wi, że zo­sta­nie przy nich na za­wsze.

 

Przy­szedł tam ko­lej­ne­go wie­czo­ru, ale je­sień była w pełni i świersz­cze dawno już umil­kły.

 

 

 

 

 

 

 

________________________________

 

Ilu­stra­cje:

Jakub Ró­żal­ski Fa­re­well

Jakub Ró­żal­ski Be­fo­re the storm

Jakub Ró­żal­ski Price of glory

 

Ty­tu­ły-mot­ta roz­dzia­łów po­cho­dzą z wier­sza „Spoj­rze­nie” Krzysz­to­fa Ka­mi­la Ba­czyń­skie­go

 

Koniec

Komentarze

Pięk­ne. Jak się wy­śpię, wrócę z ko­men­ta­rzem.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ślicz­ny, wzru­sza­ją­cy tekst. Świet­nie do­pa­so­wa­łaś ob­ra­zy do swo­je­go opo­wia­da­nia i w tak nie­wiel­kiej ilo­ści słów udało Ci stwo­rzyć nie­sa­mo­wi­ty kli­mat, od­da­ją­cy na­tu­rę wojny, tę­sk­no­ty, mi­ło­ści i smut­ku. Prze­czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią.

Kli­kam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

Udany co­me­back, We­rwe­no :)

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Do­brze na­pi­sa­ny tekst, tyle tylko, że mamy wy­raź­ny prze­rost formy nad tre­ścią. Mó­wiąc ina­czej, za dużo opisu, za mało fa­bu­ły i dra­ma­ty­zmu. Bar­dzo mało się dzie­je, za to opis sta­nów psy­chicz­nych bo­ha­te­ra bar­dzo ob­fi­ty. Wszyst­ko przy­po­mi­na wstęp do dłuż­szej opo­wie­ści, gdzie póŻ­niej do­pie­ro do­wie­my się, co się wy­da­rzy­ło.

Po­dob­nie jest z ilu­stra­cja­mi i mot­ta­mi. Nad­miar psuje efekt…

Nie­złe, ale mogło być o niebo lep­sze. Ale tekst nie­wąt­pli­wie bi­blio­tecz­ny.

Po­zdrów­ka.

Pięk­nie na­pi­sa­ny kli­ma­tycz­ny tekst. Jak dla mnie wy­wa­żo­ny jest w od­po­wied­ni spo­sób i wcale nie prze­sa­dzo­ny pod wzglę­dem po­etyc­ko­ści. Ładne na­wią­za­nie do gra­fik i cie­ka­wie przed­sta­wio­ny motyw fan­ta­stycz­ny. Po­do­ba­ło mi się. Pisz czę­ściej!:)

"Myślę, że jak czło­wiek ma w sobie tyle nie­sa­mo­wi­tych po­my­słów, to musi zo­stać pi­sa­rzem, nie ma rady. Albo do czub­ków." - Jo­na­than Car­roll

Kli­ma­tycz­ne, bar­dzo mi się po­do­ba­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

:) Dzię­ku­ję wszyst­kim za od­wie­dzi­ny! :) I za kliki.

 

Mr.marasie, mam na­dzie­ję, że po­zy­tyw­ne wra­że­nia nie były wy­łącz­nie efek­tem zmę­cze­nia ;) 

Oraz, że udało ci się wy­spać – w końcu od tego są nie­dzie­le ;)

 

Katiu, dzię­ku­ję! cie­szę się, że spra­wi­łam Ci przy­jem­ność :)

 

Fun, ufff… cie­szę się :D Dzię­ki!

 

Ro­ge­rze, dzię­ku­ję Ci za opi­nię. Taaaa, rze­czy­wi­ście sporo się tu dzie­je, w za­kre­sie formy. Za­mysł był taki, żeby forma i treść jed­nak się uzu­peł­nia­ły. No ale wy­szło wła­śnie tak jak wy­szło :)

 

Morgi, dzię­ki, dzię­ki! Wiesz, jak to u mnie jest z tym pi­sa­niem ;) Ale obie­cu­ję robić co w mojej mocy – bo prze­cież tego wła­śnie i ja bym sobie ży­czy­ła.

 

Anet, dzię­ku­ję, cie­szę się, że się po­do­ba­ło :))

 

Cho­lew­cia, lep­sze niż moje! 

Przede wszyst­kim ze wzglę­du na styl – pięk­ny bo­ga­ty i po­etyc­ki, ale jed­no­cze­śnie nie­prze­sad­ny i nie prze­szar­żo­wa­ny. I co naj­waż­niej­sze – równy. Ja po­tra­fię do­ska­ki­wać do ta­kie­go po­zio­mu zry­wa­mi i wy­trzy­my­wać tylko chwi­lę, Ty za­su­wasz na naj­wyż­szych ob­ro­tach przez całe opo­wia­da­nie. Cóż, kwe­stia ta­len­tu i do­świad­cze­nia, za­pew­ne ;-) 

Dla pod­kre­śle­nia wagi moich słów, Si­łacz pal­nie pię­ścią w stół!

Ja po­tra­fię do­ska­ki­wać do ta­kie­go po­zio­mu zry­wa­mi i wy­trzy­my­wać tylko chwi­lę, Ty za­su­wasz na naj­wyż­szych ob­ro­tach przez całe opo­wia­da­nie.

 

No weź, tylko 5k zna­ków wy­trzy­ma­łam ;P

Dzię­ki, Thar­go­nie, bar­dzo!

Bar­dzo na­stro­jo­wy, ko­bie­cy tekst. Udany po­wrót. Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie :)

Wiesz, prze­czy­ta­łam pierw­sze zda­nie i uśmiech­nę­łam się. "No tak, We­rwe­na". Chyba stę­sk­ni­łam się za Two­imi tek­sta­mi. Pięk­nie cza­ru­jesz sło­wem, czy­ta­nie jest czy­stą przy­jem­no­ścią. Co do sa­me­go opo­wia­da­nia, po­do­bał mi się na­strój – przy­gnę­bia­ją­cy, ale taki spo­koj­ny, bez po­pa­da­nia w prze­sad­ną emo­cjo­nal­ność. Na plus też upo­rząd­ko­wa­nie tek­stu po­przez frag­men­ty wier­sza. Je­dy­ne, co nie do końca ku­pu­ję, to na­zwi­sko Świerszcz, jakoś za bar­dzo do­słow­ne. Życzę po­wo­dze­nia :)

Póki trwa­ła przy sio­dle, póki pa­trzy­ła mu w oczy, póki po­zwa­la­ła, by mil­czał, nie znaj­du­jąc wła­ści­wych słów, to wszyst­ko było poza nim.

Mam wąt­pli­wo­ści co do tego zda­nia. Gra­ma­tycz­nie chyba nie jest jasne, czy to on "mil­czał, nie znaj­du­jąc", czy ona "po­zwa­la­ła, nie znaj­du­jąc".

Bar­dzo to ładne, póki co mój fa­wo­ryt. Od­po­wia­da mi trzy­czę­ścio­wa forma i to, że nie jest ani za krót­kie, ani za dłu­gie – w sam raz na chwi­lo­we ode­rwa­nie od rze­czy­wi­sto­ści.

 

Matka była dla niego do­ty­kiem chłod­nej dłoni na roz­grza­nych skro­niach, ci­chym szu­ra­niem tuż przed wscho­dem słoń­ca, twar­dym spoj­rze­niem, skry­wa­ją­cym ła­god­ność.

 

Ten opis to ide­al­nie moja es­te­ty­ka, świet­ne.

Veni, vidi, legi.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Bel­ha­ju, dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i opi­nię :)

 

Tey­ami,

 "No tak, We­rwe­na". ;D

Dzię­ku­ję Ci, faj­nie, że zaj­rza­łaś :) Co do Świersz­cza, to w moich au­tor­skich za­my­słach miał wła­śnie być do­słow­ny, wła­ści­wie ra­czej jako pseu­do­nim niż na­zwi­sko. Ale nie dys­ku­tu­ję, biorę na klatę, w końcu czy­tel­nik ma prawo uznać, że autor miał na myśli coś in­ne­go, niż miał, zwłasz­cza w tego ro­dza­ju tek­stach :)

Co do tego zda­nia – racja. Po­my­ślę o nim, ale może zo­sta­wię jak jest, bo w sumie po­dej­rze­wam, że żadne z nich za bar­dzo nie wie­dzia­ło co po­wie­dzieć ;P

 

Żon­gler­ko, bar­dzo się cie­szę, że Ci się spodo­ba­ło i ogrom­nie mi miło, że póki co fa­wo­ryt :))

 

Bar­dzo wzru­sza­ją­cy tekst, pięk­nie na­pi­sa­ny, prze­peł­nio­ny emo­cja­mi. Po­do­ba­ła mi się scena po­że­gna­nia z żoną, i to, jak Świerszcz nie mógł spoj­rzeć na swoje dzie­ci. Cóż wię­cej dodać? Jak na razie jeden z moich fa­wo­ry­tów w kon­kur­sie.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Uuaa… Mocne to jest. Bar­dzo mi się po­do­ba. 

Nie wiem, czy można po­sta­wić znak rów­no­ści mię­dzy “mało opi­sów akcji” a “mało się dzie­je”. Wy­da­je mi się, że w tej hi­sto­rii bar­dzo wiele się wy­da­rzy­ło i tekst mówi o tym ję­zy­kiem wy­ni­ka­ją­cym z przy­ję­tej przez au­tor­kę formy. Skoro opo­wia­da­nie jest ze­spo­jo­ne wier­szem, har­mo­ni­zu­je z nim język prze­no­śni, który nie za­wsze po­trze­bu­je rze­czo­wych spra­woz­dań.

Na­wia­sem mó­wiąc, cał­kiem ładny szort :P.

Mogło być go­rzej, ale mogło być i znacz­nie le­piej - Gan­dalf Szary, Hob­bit, czyli tam i z po­wro­tem, Rdz IV, Górą i dołem

Ileż tu uczuć! Na­pi­sa­łaś o tym, co za­zwy­czaj umyka w cza­sie wojny i na­pi­sa­łaś o tym w nie­zwy­kły, pięk­ny i bar­dzo prze­ko­nu­ją­cy spo­sób.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

AQQ, Black­bur­nie, bar­dzo się cie­szę, że Tryp­tyk przy­padł Wam do gustu :)

 

Ne­va­zie, dzię­ki! Cał­kiem ład­nie go zre­cen­zo­wa­łeś ;D

 

Reg, dzię­ku­ję! Bałam się, co na­pi­szesz ;) 

 

We­rwe­no, Twój strach był nie­uza­sad­nio­ny i nie mam po­ję­cia, czym spo­wo­do­wa­ny…

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Re­spek­tem ;)

O!

Cał­kiem nie­po­trzeb­nie. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Bar­dzo ładne.

Nie do końca zro­zu­mia­łem, czy to zjed­no­cze­nie z ma­szy­ną to me­ta­fo­ra, czy rze­czy­wi­sty pro­ces. Jeśli to dru­gie, to bra­ku­je mi wy­bo­ru bo­ha­te­ra, jego dy­le­ma­tów – wy­glą­da jakby wszyst­ko było od po­cząt­ku po­sta­no­wio­ne.

Tak jak kie­dyś Tea, przy­rze­kła mu, że nigdy go już nie opu­ści, jeśli i on się jej odda

o jeden za­imek za dużo, zre­zy­gno­wał­bym z pierw­sze­go.

 

Świerszcz w pusz­ce i koń­ców­ka – super.

 

 

Mel­du­ję, że prze­czy­ta­łam.

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Swoją drogą tak tylko wspo­mnę, że po raz pierw­szy w życiu spodo­bał mi się Ba­czyń­ski.

Co­bol­dzie, dzię­ki za wi­zy­tę :) Cie­szę się, że w ogóle ładne, a w szcze­gó­le super ;)

W moim za­my­śle zjed­no­cze­nie do­słow­ne (fan­ta­sty­kę ka­za­li pisać ;). Masz rację, tekst trak­tu­je ra­czej o pod­ję­tej de­cy­zji, ale sta­ra­łam się w pierw­szej czę­ści po­ka­zać, że nie była łatwa i kon­flikt we­wnętrz­ny bo­ha­te­ra nadal trwał, a w trze­ciej – dla­cze­go zo­sta­ła pod­ję­ta. Nie wy­klu­czam, że mogło się nie udać ;) Dzię­ku­ję za tę uwagę.

Co do za­im­ko­zy, masz cał­ko­wi­tą rację, zaraz ciach­nę.

 

Żon­gler­ko, na­praw­dę? Ja go ubó­stwiam. W takim razie cie­szę się po­dwój­nie :))

 

 

 

Hmmm. No i co ja mam na­pi­sać?

Rzek­nę tylko, że to wy­bit­nie nie moja te­ma­ty­ka – wojna, mi­łość, gra­nie na uczu­ciach…

Ale opko na­pi­sa­ne ład­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki, Fin­klo, że zo­sta­wi­łaś ślad nawet nie­wie­le mając do po­wie­dze­nia ;) Tak są­dzi­łam, że fin­klo­wa­te to nie jest zu­peł­nie, ale cie­szę się, że ładne.

Póki trwa­ła przy sio­dle, póki pa­trzy­ła mu w oczy, póki po­zwa­la­ła, by mil­czał, nie znaj­du­jąc wła­ści­wych słów, to wszyst­ko było poza nim.

Tea była dla niego wszyst­kim, czego nie chciał utra­cić i wła­śnie dla­te­go mu­siał opu­ścić. Jej łzy, które wkrót­ce miały po­pły­nąć, zda­wa­ły się topić serce żoł­nie­rza. Nic mi po nim, po­my­ślał, już nie­dłu­go nic mi po nim.

Kurde, cięż­ki ten po­czą­tek…

 

dalej pójdą ramię w ramię, wprost w sze­re­gi wroga.

Ja bym chyba na­pi­sał “na sze­re­gi wroga”.

 

Tak jak kie­dyś Tea, przy­rze­kła, że nigdy go już nie opu­ści, jeśli i on się jej odda.

Pierw­szy prze­ci­nek zbęd­ny.

 

Po­zwo­lę ci po­wieść mnie[+,] gdzie tylko ze­chcesz.

Tu z kolei prze­ci­nek się przy­da.

 

Kok­pit wy­peł­nił się gazem, ciało w kilka chwil roz­pa­dło się w pył.

Nie wy­glą­da to do­brze. Może: kok­pit wy­peł­nił gaz…?

 

Nie po­tra­fił już sły­szeć, nie po­tra­fił czuć za­pa­chów, a je­dy­nym[+,] co wi­dział, była po­żo­ga.

Roz­wa­żył­bym tutaj prze­ci­nek.

 

 

Po­do­ba­ło mi się. Emo­cjo­nal­ne, bu­dzą­ce mnó­stwo im­pre­sji bar­dzo traf­nym, wręcz pre­cy­zyj­nym do­bo­rem słów w nar­ra­cji. Lubię takie de­ta­le. Może ży­czył­bym sobie wię­cej fa­bu­ły w tym wszyst­kim, ale z dru­giej stro­ny ja­kich cudów można ocze­ki­wać rap­tem po 5k tek­stu. :)

 

Ładne, na­stro­jo­we, do­brze ogry­wa­ją­ce te świersz­cze na róż­nym po­zio­mie. Hi­sto­ria mo­men­ta­mi ba­lan­su­je na gra­ni­cy kiczu (mo­ty­wy wiecz­nej mi­ło­ści to hard­kor), ale się broni, bo do­brze na­pi­sa­na i bez happy endu.

No i taka post­mo­der­ni­stycz­na nuta z wy­ko­rzy­sta­niem wier­szy poety, który – jeśli to rok 1920, jesz­cze nawet się nie uro­dził ;)

http://altronapoleone.home.blog

Sło­wa­mi uję­łaś wiele prze­żyć, przed wszyst­kim smu­tek i żal. Szko­da, że tylko nie zo­sta­nie ze mną na dłu­żej. Ale na­praw­dę pięk­na li­te­rac­ka im­pre­sja do ob­ra­zów.

MrB, głów­nym cudem tego tek­stu jest to, że go na­pi­sa­łam ;P

Może uda mi się zro­bić coś z tym cięż­kim aka­pit jak będę przy kom­pie. 

Dzię­ki za uwagi i za wi­zy­tę :))

 

Dra­ka­ino, dzię­ku­ję. Ad­re­na­li­na aż kipi przy takim ba­lan­so­wa­niu; ) Do­brze, że udało się nie runąć w ot­chłań. Do roku 1920 nie przy­wia­zy­wa­lam się, i jak sądzę po de­ta­lach pierw­szej gra­fi­ki,  jej autor tez nie bar­dzo ;)

 

De­idriu, dzię­ku­ję za czy­ta­nie i ko­men­tarz :)

 

.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Ok, to mam kom­plet jur­ków :) Cze­kam nie­cier­pli­wie na Wasze opi­nie.

Hej, faj­nie, że na­pi­sa­łaś coś no­we­go :)

 

Jeśli cho­dzi o szor­ta mam jed­nak dość mie­sza­ne uczu­cia. Z tego co widzę, czy­tel­ni­cy dzie­lą się na przy­naj­mniej dwa typy. Jed­nym za­le­ży, by hi­sto­ria była do­brze opo­wie­dzia­na (i tym Twoje opko bę­dzie się bar­dzo po­do­ba­ło, jak myślę), inni chcą po pro­stu do­brej hi­sto­rii. Jak ja.

Twoja hi­sto­ria, cóż… Nie jest w żad­nym miej­scu od­kryw­cza. Gość wy­ru­sza na wojnę i ginie.

Nie zna­czy to jed­nak, że opo­wia­da­nie jest złe. Bo pi­szesz pięk­nie, ob­ra­zo­wo, po­ru­sza­ją­co. Ta koń­ców­ka, z cy­ka­niem świersz­cza… ge­nial­na.

Re­asu­mu­jąc – spę­dzi­łem miłą chwi­lę przy tym tek­ście, choć pod wzglę­dem tre­ści mnie nie sa­tys­fak­cjo­nu­je.

 

Trzy­maj się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu prze­strze­ni ani mi­ło­ści. Jest tylko cisza."

Hej, Hra­bio, faj­nie że zaj­rza­łeś :)

Cóż, masz rację, trud­no się nie zgo­dzić, że da się tę hi­sto­rię opo­wie­dzieć jed­nym zda­niem. Pew­nie wy­ni­ka to z tego, że sku­pi­łam się na tym, co dla mnie ła­twiej­sze – czyli bar­dziej “jak”, niż “co”. Mi­nu­sem jest to, że nic w tym od­kryw­cze­go, plu­sem – że coś na­pi­sa­łam i dało mi to mo­ty­wa­cję do dal­sze­go pi­sa­nia – może na­stęp­nym razem opo­wiem coś bar­dziej ory­gi­nal­ne­go ;)

Dzię­ki za ko­men­tarz!

gdy po­śród trza­sków z ra­dio­od­bior­ni­ka padł ko­mu­ni­kat o ko­lej­nej wiel­kiej woj­nie. Nie miał po­ję­cia, jak to ro­bi­ła, ale po­dej­rze­wał, że ty­le­kroć za­glą­da­ła wprost w jego duszę, że ta nie po­tra­fi­ła już mieć przed nią ta­jem­nic.

 

Czuł jej wzrok na ple­cach, gdy przy­glą­dał się pan­cer­nej sko­ru­pie

Po­wtó­rzo­ne “gdy”.

 

Po­zwo­lę ci po­wieść mnie[+,] gdzie tylko ze­chcesz.

Prze­ci­nek.

 

Zbęd­ny enter po po­sło­wiu na końcu.

 

Tro­chę nie­for­tun­na ta zdrob­nia­ła forma imie­nia Teo­fi­li moim skrom­nym zda­niem. Mi od razu sko­ja­rzy­ła się z “her­ba­tą” w mowie Szek­spi­ra.

 

Ogól­nie rzecz bio­rąc cie­ka­wy i dość przej­mu­ją­cy tekst. Spodo­bał mi się motyw świersz­cza i trans­fe­ru świa­do­mo­ści do mecha. No i ten chło­piec za­my­ka­ją­cy klapę swego oj­ca-me­cha na końcu, bar­dzo wy­mow­na scena.

Those who can ima­gi­ne any­thing, can cre­ate the im­pos­si­ble - A. Tu­ring

Dzię­ku­ję, Wic­ked :)

Ha, to rze­czy­wi­ście nie­for­tun­nie, jak się pod Teo­fi­lę pod­sta­wi her­ba­tę… może to moja pod­świa­do­mość się ode­zwa­ła – dla mnie her­ba­ta też jest wszyst­kim, czego nie chcia­ła­bym stra­cić ;P

Cie­szę się, że mimo uwag zna­la­zły się i po­zy­ty­wy.

 

Za­le­gam jesz­cze z po­praw­ka­mi su­ge­ro­wa­ny­mi przez MrB, chyba siędę nad ana­li­zo­wa­niem ich hur­to­wo i ze śwież­szym umy­słem, jak się trafi spo­sob­na chwi­la. 

 Bar­dzo kli­ma­tycz­ne, nie da się za­prze­czyć. Ładna i cie­ka­wa kon­struk­cja. Niby gdzieś tam w duszy po­ru­sza ja­kieś stru­ny, ale chyba jed­nak jak dla mnie nieco za ckli­we. 

Pi­sa­nie to la­ta­nie we śnie - N.G.

Fajny kon­cept na utwór, świet­ny kli­mat, tylko mam wra­że­nie, że treść mi gdzieś ucie­kła bo­kiem.

Pierw­sze dwie czę­ści łączą się faj­nie, ze sku­ma­niem trze­ciej mia­łem pro­blem. Jakby jej treść nie do­ty­czy­ła poprzednich.Znaczy mam pewne po­dej­rze­nie, ale nie­ste­ty nie za bar­dzo po­twier­dzo­ne w tek­ście.

Ca­łość two­rzy jed­nak ładny kli­mat, tego od­mó­wić nie mogę. Motyw po­świę­ce­nia Świersz­czy wy­cho­dzi faj­nie i prze­pięk­nie spla­ta się z mi­ło­ścią bo­ha­te­ra do Teo­fi­li. Zno­wuż – gdy­bym tylko zro­zu­miał kon­cept trze­ciej czę­ści.

Pod­su­mo­wu­jąc: jest po­mysł, dwie pierw­sze czę­ści kon­cer­tu fa­jer­wer­ków re­we­la­cyj­ne. Ale nie sku­ma­łem trze­ciej, co po­psu­ło mi od­biór ca­ło­ści. Tym nie­mniej – bar­dzo dobry tekst :)

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

SPO­ILER ALERT

 

Ależ ten Świerszcz ko­chał swoją Teo­fi­lię! (no­ta­be­ne, Tea to takie nie­zręcz­ne mi się zdało, w Teosi widzę wię­cej czu­ło­ści). I po­szedł, dupek jeden, na pewne nie­ist­nie­nie, żeby tylko obro­nić ten sad, ten dom, te dzie­ci.

Ale, kre­tyn skoń­czo­ny, nie po­my­ślał, że będą miały rów­nie cięż­ko jak on.

 

Dziw­nie łatwo roz­wią­zał sobie ten dy­le­mat. Sądzę, że gdyby trze­cia część opo­wia­da­ła wła­śnie o Świersz­czu z punk­tu wi­dze­nia jego dzie­ci i Teo­fi­lii, która ga­śnie ze smut­ku – o, wtedy wi­dzie­li­by­śmy oby­dwie stro­ny me­da­lu; życie pła­cą­ce cenę za ofia­rę zło­żo­ną wszak z mi­ło­ści. A tak, pa­mięc-re­tro­spek­ty­wa w czę­ści trze­ciej wzbu­dza tylko wzru­sze­nie ra­mion.

 

Ale na­pi­sa­ne pięk­nie i pełne emo­cji.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Po­etycz­ne i smut­ne. No i wpra­wia­ją­ce w za­du­mę.

Ko­lej­na pięk­na od­po­wiedź na (po­wiedz­my, że) moje we­zwa­nie. Świet­nie wi­dzieć Cię pi­szą­cą, We­rwen­ko; świet­nie pi­szą­cą.

Mówię od razu – treść sama w sobie mnie nie prze­ko­na­ła, bo jej tu zwy­czaj­nie nie­wie­le. A to, co jest… No cóż, może winna temu późna już pora, ale mam wra­że­nie, że coś mi umknę­ło. A mia­no­wi­cie, kwe­stia tego, z czym Teo do­trzy­ma­ła słowa: co ta­kie­go zro­bi­ła – bądź nie zro­bi­ła – że jej chłop zgo­dził się zo­stać ma­szy­ną? (Przy czym sam ten motyw też jakoś zu­peł­nie do mnie nie prze­mó­wił – tro­chę za bar­dzo prze­kom­bi­no­wa­ny i może zbyt fu­tu­ry­stycz­ny, a do tego chyba wcale nie nie­zbęd­ny; sądzę, że udało by Ci się osią­gnąć iden­tycz­ny efekt ucie­ka­jąc się do cze­goś bar­dziej… ra­cjo­nal­ne­go). No i, skoro ciało Świersz­cza się roz­pa­dło, a duch zo­stał w ma­szy­nie, to skąd Tea i dzie­cia­ki wzię­li zwło­ki do po­chów­ku?

No, ogól­nie, pa­trząc od fa­bu­ły stro­ny, to szału zu­peł­nie bez.

Na­to­miast wy­ko­na­nie – mniam!

Co praw­da w nie­któ­rych mo­men­tach po­pra­wił­bym (upro­ścił w sen­sie) to i owo, bo kilka zdań wy­szło tro­chę jed­nak za­gm­twa­nie, ale, kurde, li­te­ra­tu­ra pięk­na pełną… peł­nym licem ru­mia­nym. Pięk­ne (po­wtó­rze­nie, wiem), po­ru­sza­ją­ce zda­nia, spo­mię­dzy któ­rych cicho wy­brzmie­wa no­stal­gia, po­czu­cie stra­ty i cały cię­żar wojny, to zde­cy­do­wa­nie naj­moc­niej­szy punkt Two­je­go opo­wia­da­nia. Zresz­tą nie tylko tego jed­ne­go.

 

Peace!

"Za­ko­chać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, cza­sem pisać wier­sze." /FNS – Su­per­mar­ket/

Świet­ny na­strój – ale nie tylko. Cały tekst, po­mysł na niego, po­dział, po­ety­ka – wszyst­ko mi tu gra. No i ten Ba­czyń­ski – wpa­so­wał się ide­al­nie :)

Być może miej­sca­mi nie­mal na gra­ni­cy zja­dli­wej tkli­wo­ści, ale moim zda­niem jej nie prze­kra­cza. Na­praw­dę pięk­ny tekst, dla mnie jeden z lep­szych w kon­kur­sie. Prze­czy­ta­łam w ogrom­ną przy­jem­no­ścią.

 

Za­le­gam z od­po­wie­dzia­mi, bo trzy­ma­łam się z da­le­ka od kompa.

 

Śnią­ca, NWM, Cie­niu – bar­dzo dzię­ku­je za ju­ror­skie ko­men­ta­rze i jesz­cze raz wiel­kie dzię­ki za całą Waszą so­lid­ną ro­bo­tę.

 

Psy­cho – faj­nie, że wpa­dłeś i w ogóle że do nas wró­ci­łeś ;) Po­sta­ram się wkrót­ce zaj­rzeć do Two­je­go wiedź­mi­na.

 

Wilku – to chyba dobry od­biór ;)

 

Sho – dzie­ku­ję za bar­dzo miłe słowa! :)

 

 

Pięk­ne i po­etyc­kie. Szort pełen me­ta­for, a przy tym sam jest jakby me­ta­fo­rą. Może to i ciut ckli­we, ale jak pisać pięk­nie o mi­ło­ści bez odro­bi­ny ckli­wo­ści?

Urzekł mnie kli­mat i język. Język bo­ga­ty nie tylko za­so­bem słów, ale i ich do­bo­rem. Urzekł mnie styl, li­te­rac­ki na wskroś, po­etyc­ki na po­zio­mie wy­ra­żeń, zdań, ich rytmu i brzmie­nia.

Być może ostat­nia część nieco od­sta­je fa­bu­lar­nie, lecz gdy przy­glą­dam się z boku ca­ło­ści, to jako uza­sad­nie­nie po­stę­po­wa­nia bo­ha­te­ra (zda­wa­ło­by się nieco ir­ra­cjo­nal­ne­go) do­brze uzu­peł­nia dwie po­przed­nie.

A po­łą­cze­nie pod­cho­rą­że­go z me­chem ode­bra­łem do­słow­nie i chyba zgod­nie z za­mia­rem au­tor­ki.

 

I dodam tylko, że świerszcz też za­brzmiał tutaj bar­dzo ład­nie. Po­my­sło­wa pe­reł­ka w tek­ście.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Cie­szę się, że do­tar­łeś z ko­men­ta­rzem, mr ma­ra­sie :)

Dzię­ku­ję!

Nie czy­ta­łem wszyst­kich me­chów, ale z tych, które po­zna­łem, chyba wy­warł na mnie naj­więk­sze wra­że­nie. Pięk­na hi­sto­ria.

Nie­zmier­nie mi miło, Zyg­fry­dzie :)

Nowa Fantastyka