
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Było tam ciemno, ciepło i wilgotno. Pseudomonas czuł rytmicznie tętniące naczynia. „Tak tu przytulnie" – pomyślał. Wychylił się jednak spomiędzy kosmków jelitowych, gdy tylko mignęła mu w oddali ona – Salmonella. Zaadsorbowała się do błony śluzowej parędziesiąt mikrometrów od niego – tak blisko, a tak daleko.
– Salmonello! – zawołał, wysyłając w jej kierunku swoje związki chemotaktyczne. W odpowiedzi zalotnie zafalowała rzęskami. Pseudomonas poczuł, jak jego mezosomy weszły na wyższe obroty. Wprawił w ruch swoją biegunową rzęskę i zbliżył się do niej. Ona umknęła, zostawiając jednak za sobą chemiczny ślad. Ruszył jej tropem, coraz bardziej nabuzowany.
Pogrywała tak z nim przez chwilę, to znikając między kosmkami, to się pojawiając, wystawiając koniec rzęski wołający go jednoznacznym ruchem. W końcu przystanęła, zagłębiając się lekko w glikokaliks i rąbek szczoteczkowy, jednocześnie prezentując całą swoją smukłą komórkę. Była bez otoczki – takie Pseudomonas lubił najbardziej. Poczuł jak jego fimbrie płciowe wydłużają się i grubieją, jak plazmidy replikują się szaleńczo wchodząc w czwartą rundę powielania.
– Oh, Salmonello! – natarł na nią, wyciągając swoje sekspile. Była tuż-tuż, już dosięgał jej ściany komórkowej…
Nie zdążył jej ostrzec. Zobaczył, jak spomiędzy nabłonków kosmka przeciska się wypustka cytoplazmatyczna i owija się wokół Salmonelli. Zaczęła się bronić bijąc wściekle rzęskami i wydzielając swoje enzymy lityczne i enterotoksyny. Na nic – kolejne dwie wypustki skutecznie ją unieruchomiły. Kiedy z kosmka wychynął prawie cały makrofag, by dokończyć fagocytozę, Pseudomonas wyrwał się z transu i uciekł jak mógł najdalej. Nigdy nie wiadomo czy makrofag zadowoli się jednym posiłkiem. Obejrzał się tylko jeden jedyny raz, by zobaczyć wystające z ciała zabójcy dwie końcówki rzęsek. Tyle zostało po pięknej Salmonelli.
Gdy oddalił się na bezpieczną odległość, przystanął i namyślił się. Dalej był pełen werwy i chęci do koniugacji. Co prawda fimbrie już trochę opadły, ale plazmidy czekały w gotowości. W tym stanie mógłby się zadowolić nawet zwykłą Escherichią. Zaczął się rozglądać i wtedy podłużny cień przesunął się w polu jego widzenia. Zatrzepotał rzęską z radości, a sekspile ponownie stanęły na baczność. Ale ma szczęście! Laseczka!
Niemal pełnowartościowy short. Napisany bardzo dobrze, językiem giętkim jak pałka zomowca, a do tego odrobinę naukowym (takie małe hard short możnaby rzec), pomysł dość oryginalny. Jedynie wyrazistej pointy zabrakło.
Trochę jak francuska sztuka współczesna - nic z tego nie wynika, ale za to fajnie wygląda. ;)
Dobra, wahałam się przed wrzuceniem tego tutaj, ale ciekawość zwyciężyła :) Zastanawiam sie jak będzie Wasza reakcja, bo pokazując ten tekst "w realu" spotakłam sie z najróżniejszymi reakcjami - od śmiechu i nazwania tego "czerwonym humorem", poprzez niezadowolenie z faktu, że do niczego nie doszło, aż do kompletnego niezrozumienia (obawiam się, że potrzebna jest pewna wiedza biologiaczna).
Jeszcze dodam, że tekst powstał pod wpływam chwili, na nudznym wykładzie z bakteriologii, przerywanym co chwilę komentarzami profesora, mówiącymi o tym, co studenci robią po nocach, że są tacy niewyspani (seks!), dlaczego pani w ostatnim rzędzie zdjęła tylko sweterek (czekamy na dalszy ciąg!), co pan w drugi rzędzie robi pani siedzącej obok, że jest taka roześmiana (proszę ją zostawić, to nieprzyzwoite, tak przy ludziach!), oczy rozmawiają panie pod oknem (proszę podzielić się a nami, chętnie posłuchamy o wrażeniach łóżkowych!) itp.
Chciałam zostawić ten minierotyk profesorowi na biurku, ale wiecie... egzamin ustny i te kąty :P
Mortycjan, szybki jesteś :)
"Esherichią" - Escherichią.
Sympatyczne:D
I pierwszy raz spotykam się z tekstem o bakteriach, i to rzetelnie napisanym (nie wiem tylko, czy Procaryota wydzielają jakieś związki chemotaktyczne, ale to nieistotne).
Gdybym mógł, dałbym 5 za oryginalność. Pewnie posypią się jakieś negatywne komentarze tylko dlatego, że może być niezrozumiałe. No i jedyna głębia, której mogę się tu dopatrzeć, to głebia krypt jelitowych...
Czyżby owoc nudnego wykładu?;)
O, wiedziałem, że to wszystko przez wykłady!
Wyrazy podziękowania dla profesorów, dzięki którym rodzą sie rozliczne prace literackie i plastyczne ;)
"Wyrazy podziękowania dla profesorów, dzięki którym rodzą sie rozliczne prace literackie i plastyczne ;)"
Oj tak. Rozliczne...
Czytałam to z szerokim uśmiechem. Przypomniałas mi liceum i klasę, mój kochany biol-chem. Wiedza biologiczna jest tu wręcz niezbędna, ale wydaje mi się, że wystarczy minimum, które wprowadzają w szkołach. Pomysł świetny, bo nieszablonowy, napisany bardzo ładnym stylem. Naśladując pewnego polityka: yes, yes, yes!
Świetne, bardzo mi się podobała ta zabawa konwencją!
Oh, Salmonella, to takie wdzięczne imię.
o mój boże. toż to cud, miód i orzeszki...
Rewelacja :)
WOW, nie spodziewałam się tylu pozytywnych komentarzy :) Dziękuję bardzo :)
PS: przepraszam za literówki w pierwszym moim komentarzu - śpieszyłam się, a i tak nie zdążyłam...
No to masz we mnie jeszcze jednego chwalcę, prawie piewcę, Sylwien... Pięć, a co...
Były już wykłady o neurotransmiterach?
Ha, co za rozpusta... gdyby nie dzielny makrofag, strach pomysleć, co powstałoby na skutek takiej międzygatunkowej koniugacji...
Uśmiałam się serdecznie.
Pozdrawiam :)
No nie, budyń był, włosy były, wątróbka była, bakterie były... Piątka :)
Ja, jako że z bilogi jestem słabiutki, większości pojęć musiałem się domyslać. Ale uśmiałem się zdrowo i tekst mi się podobał. Też daję pięć, choćby za tę chwilę radości :).
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Genialne, oryginalne i świetny język. Jestem zachwycona i oczarowana... Ach, wykłady ;)
Jako ktoś, kto ze środowiskiem jelitowym ma na codzień do czynienia, chylę przed Tobą czoła.
Spłakałam się jak norka :)
Bardzo dobre.