
To moje pierwsze dopieszczone dziecko. Jeśli się spodoba to może ponownie sięgnę do źródła inspiracji. Wielkie dzięki dla Issandera i Tellurskiego za bety.
To moje pierwsze dopieszczone dziecko. Jeśli się spodoba to może ponownie sięgnę do źródła inspiracji. Wielkie dzięki dla Issandera i Tellurskiego za bety.
Kolonizacyjna jednostka “Id En” klasy Penetrator szła pełnym ciągiem hamującym w kierunku trzeciej planety żółtego karła typu G. Jak zwykle w tego typu układzie, w ekosferze znajdowała się tylko jedna. Czasem trafiały się dwie, było jakieś pięć procent szans na dodatkowy zysk, ale tym razem się nie udało.
– Przeszliśmy pas asteroid. Ad Em, skoryguj kurs. – Jak zwykle przy podchodzeniu Ja We stawał się formalistą.
– Odchyłka zero, zero dwa jeden, korekta ppn o sto dwudzieścia jednostek wprowadzona – odpowiedział Ad Em
– Kurs styczny do orbity geostacjonarnej, potwierdzam. Iv Aa, kiedy aktualizowałaś wizualizacje?
– Przed wejściem do układu, ostatnia topologia powierzchni Ee Rt dokonana dwadzieścia godzin temu, najnowsze wizualizacje będą dostępne za… – Potrzebowałam chwili na połączenie z centralnym kreatorem. – Za zero sześć pięć godziny.
– Prześlij natychmiast, jak będą gotowe – odpowiedział Ja We i się rozłączył.
Gdy tylko kreator zakończył obliczenia, przerzuciłam je na wizualizator i zaczęłam nanosić poprawki. Wiedziałam, że mam jakieś pół godziny, jak się nie wyrobię w tym czasie, to Ja We zacznie grozić konsekwencjami służbowymi za opóźnienie programu.
Na początku szło dobrze, potem zaczęłam mieć kłopoty.
Przyszedł Sn Ek i zapytał, jak mi idzie.
– Kiepsko.
– To skorzystaj z modułu dobra i zła.
– Ale Ja We zabronił.
– Co się przejmujesz, jeśli wizualizacja będzie OK, to nawet nie zerknie na MDZ.
– Nie, spróbuję dać sobie radę sama.
– Dobrze wiesz, że nie dasz rady. Zrób to razem z Ad Em, a Ja We nawet się nie zorientuje.
– Idź już, nie kuś, dam sobie radę.
– Jakby co, to tu masz kody dostępu, ich jednoczesne użycie na obu wejściach nie spowoduje alarmu.
Wyszedł.
Walczyłam dalej, ale nic się nie składało. Drzewa ciągle zjadały dinozaury, mięsożerna roślinność najpierw się pleniła eksponencjalnie, a potem wpadała w funkcję delta, gdy zaczynało brakować pożywienia. Zostało mi jakieś siedem minut i nie miałam już żadnych więcej pomysłów. Na pulpicie, tuż pod wizualizatorami, leżała karta dostępu do MDZ. Wywołałam myślą Ad Em.
– Możesz przyjść do mnie? Mam problem.
– Już idę, co się dzieje?
– Wizualizacje flora-fauna nie są zbieżne – powiedziałam, gdy wszedł. – Wygląda na to, że warunki zewnętrzne determinują mięsożerność tutejszej flory, fauna ewoluuje dużo wolniej i w ten sposób rozwija się dodatnie sprzężenie zwrotne. W rezultacie najpierw giną wszystkie zwierzęta, potem zanikają rośliny mięsożerne i zostaje tylko trawa. To się nie spodoba Ja We.
– Zakładam, że zrobiłaś optymalizację modułu agresji?
– Tak, wszystkie standardowe procedury, minimalizacja agresji, optymalizacja strachu, wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego, nic nie pomaga.
– No to pozostaje tylko jedna opcja – powiedział Ad Em wchodząc do wizualizatorni.
– Tak, wiem, był tu Sn Ek i sugerował to samo, zostawił nawet kody dostępu.
– No, to na co czekasz. Kopiuj kody i wchodzimy równocześnie, moduł nadzoru moralności wpadnie w interferencję i He Ru nawet ostrzeżenia nie zobaczy, nie mówiąc już o alarmie.
Nie byłam do końca przekonana.
Zostały dwie minuty.
– No dobra, dajemy.
– Wprowadzamy kod na trzy. Raz, dwa, trzy, poszło.
– Dzięki Ad Em, wysyłam wizualizację do szefa. Muszę wziąć prysznic, możesz tu jeszcze przez chwilę zostać?
– Iv Aa, jesteś tutaj? – Zapytał Ja We wchodząc do wizualizatorni.
– To ja, Ad Em. Iv Aa bierze prysznic.
– Świetna ta wizualizacja – powiedział. – Tak się przez chwilę zastanawiałem nad warunkami planetarnymi. Czy te rośliny nie powinny być bardziej agresywne? Może nawet mięsożerne?
– Normalnie to były, ale jak dodaliśmy trochę empatii, to wszystkie oscylacje się wyrównały i koegzystencja gatunków stała się zbieżna.
Ja We spojrzał takim wzrokiem, że Ad Em aż skulił się w sobie. Zrozumiał, że palnął absolutne głupstwo i nie ma już odwrotu, a ich oszustwo wyjdzie na jaw.
– Empatii!!!! – Wrzasnął Ja We. – Skąd, do cholery, wzięliście empatię? Czy może skorzystaliście z modułu dobra i zła, z którego zabroniłem wam korzystać?
– Iv Aa dała mi kody dostępu i prosiła, żebyśmy je wspólnie wprowadzili, to zdąży zrobić wizualizację na czas – strach wgryzał się w jego trzewia. Ad Em dobrze wiedział, czym grozi gniew dowódcy.
– Iiiiv Aaaaa!!!! – Zaryczał ponownie Ja We.
Gdy Iv Aa usłyszała jego krzyk, zarzuciła szlafrok na mokre ciało i wypadła z łazienki. Wiedziała, że jest źle, bardzo źle – Ja We nigdy nie podnosi głosu. A przynajmniej nie robił tego aż do dzisiaj.
Gdybym nie rozumiała powagi sytuacji, to na ich widok wybuchnęłabym śmiechem. Ad Em był blady jak ściana, cała krew odpłynęła nie wiadomo gdzie. Ja We przeciwnie, czerwony jak świeżo ugotowany rak, prawie widziałam strumienie pary buchające mu z uszu. Wymierzył we mnie palec wskazujący i skandując słowa dźgał powietrze pytając:
– Dlaczego. Dodałaś. Empatię. Do. Eko. Systemu?
Strumienie pary buchnęły teraz z nozdrzy.
– Skąd. Wzięłaś. Kody. Do. MDZ?
Byłam ugotowana. Przez pamięć przeleciały mi wszystkie znane konsekwencje użycia modułu dobra i zła – wszystkie były paskudne. Dlaczego dopiero teraz doznałam tych nomen omen wizualizacji. Możliwość zwycięstwa zaślepia, porażka wydaje się tak nieprawdopodobna, że nawet najgorsze konsekwencje nie odstraszają. Co mogłam powiedzieć?
– To Sn Ek przyniósł mi kody i skusił do ich użycia. Taka piękna była ta planeta po wprowadzeniu odrobiny empatii.
Wiedziałam, że moje tłumaczenie nie przyniesie żadnego skutku. No, może pogrąży dodatkowo też Sn Ek.
– Cała trójka – Ja We przestał krzyczeć, jego głos był lodowato zimny – lądowanie i pobyt w trybie penitencjarnym z kwarantanną na trzy tysiące osiemset obrotów wokół lokalnej gwiazdy, aż do czasu przybycia zbawiciela.
– He Ru, wykonać wyrok natychmiast. Zamknąć dostęp do Id En dla wszystkich skazańców na czas wyroku.
I znowu kod Biblii…
jednostka “Id En” klasy penetrator
"Penetrator" kojarzy się trochę… a może to ja jestem zboczona.
szła pełnym ciągiem hamującym
Na pewno tak się to nazywa? Bo jakoś mi wygląda na oksymoron.
Jak zwykle w tego typu układzie, w ekosferze znajdowała się tylko jedna.
Niezgrabne. Ja dałabym tak: Układ był typowy – w ekosferze znajdowała się jedna skalista planeta. (Tak w ogóle, to ekosfera zależy od tego, jakie konkretnie życie miałoby w niej mieszkać, ale to drobny szczegół).
było jakieś pięć procent szans na dodatkowy zysk
Jak to zysk? Oni dla forsy kolonizują (terraformują?) te planety?
korekta ppn o sile stu dwudziestu jednostek
Czy korekta może mieć siłę?
ostatnia topologia powierzchni Ee Rt (…) najnowsze wizualizacje
Tu mam zastrzeżenia na głębszym poziomie – oni tę planetę zastali i mają terraformować – czy ją odkrywają? Bo jeśli odkrywają, to robią to właśnie strasznie nierzetelnie, podciągając wyniki symulacji pod widzimisię szefa.
zapytał jak mi idzie
Zapytał, jak mi idzie. Dialog jest drewniany – przekazuje minimum informacji.
Wygląda na to, że warunki zewnętrzne determinują mięsożerność tutejszej flory, fauna ewoluuje dużo wolniej
Wiesz, naturalnie, że to się nie trzyma kupy? Rośliny polegają właśnie na tym, że tkwią w miejscu i fotosyntezują – mięsożerne stają się przy niedoborze azotu w glebie (a i to nie wszystkie). Poza tym – przyroda nie znosi pustych nisz ekologicznych – jak jest miejsce, żeby coś wyewoluowało, to pewnie wyewoluuje.
optymalizację modułu agresji
I dalej – organizmy zżerają się nawzajem nie dlatego, że są agresywne, czy że brakuje im empatii – ale dlatego, że są głodne.
wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego
Technogadka powinna przynajmniej udawać, że coś znaczy – to nic nie znaczy.
No to na co czekasz
No, to na co czekasz?
jak dodaliśmy trochę empatii to
Jak dodaliśmy trochę empatii, to.
koegzystencja gatunków stała się zbieżna
Znowu – nieudana technogadka.
Skąd do cholery wzięliście
Skąd, do cholery, wzięliście.
strach wgryzał się w jego trzewia
Nagle, ni stąd, ni skądinąd, taka metafora. Zupełnie nie pasuje do całości.
wybuchła bym
Wybuchnęłabym.
rytmicznie skandując słowa
Nie można inaczej skandować. W każdym razie źle to brzmi.
doznałam tych nomen omen wizualizacji
Hę? Rozumiem, ale mimo wszystko brzmi to dziwacznie.
Taka piękna była ta planeta po wprowadzeniu odrobiny empatii.
Strasznie mnie kusi, żeby tu napisać coś zgryźliwego, ale bohatersko się powstrzymam.
No może pogrąży dodatkowo też Sn Ek.
No, może pogrąży dodatkowo Sn Ek. Imiona nie powinny się odmieniać?
przestał krzyczeć, jego głos był lodowato zimny
Trochę za abstrakcyjne – może opisz, jak on mówił?
Jakieś to takie… zdawkowe. Niby masz coś do powiedzenia, ale nie wygląda to na owoc głębszych przemyśleń, ot, takie "a gdybyśmy tak byli mili dla siebie nawzajem?" Gdyby było zgrabniej napisane, porównałabym ten tekst z "Imagine" – prezentuje podobny ogląd świata, ale pod względem technicznym do Johna Lennona jeszcze Ci daleko. Gitara (albo pióro) w łapki i ćwiczyć.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Podobny motyw jest rozwinięty w opowiadaniu Zajdla “Relacja z pierwszej ręki”. Jak kończyłem ten tekst, miałem łzy w oczach.
Tarnina jesteś strasznie cięta i sądze, że część z wypunktowanych sformułowań można obronić. Ciąg hamujący też mnie zakłuł w oczy: zrozumiałem to tak, że hamowali z pełną mocą silników. W sf funkcjonuje taka konwencja podróży kosmicznej, że przez pół drogi sie przyspiesza, a drugie pół – hamuje.
Nie do końca zrozumiałem przesłanie tekstu. Wydał mi się po prostu transkrypcją biblijnej legendy na kosmiczne realia, bez myśli przewodniej.
Podoba mi się natomiast styl, który trochę przypomina starą, polską sf.
The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.
Tarnina,
wielkie dzięki za naprawdę dokładne przeczytanie mojego tekstu oraz jego wnikliwą krytykę. Nie chciałbym tutaj wyjść na kogoś, kto zawzięcie broni każdej napisanej przez siebie bzdury, jednak do pewnych Twoich krytycznych uwag chciałbym się odnieść bardziej szczegółowo.
– Tak Tarnino, to jest komercyjne przedsięwzięcie mające na celu odkrywać nowe planety i przygotowywać je do zasiedlenia. Za każdą terraformowana planetę dostają piec milionów kredytów albo tonę paliwa do silników hiperprzestrzennych albo dziesięć procent zysku ze sprzedaży działek.
Bardzo dużą uwagę zwracasz na coś, co nazywasz „technogadką”. Oczywiście w niektórych przypadkach musze Ci przyznać całkowita rację. „Zbieżności koegzystencji gatunków” nie da się obronić, „wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego” z trudem, ale dałbym radę, natomiast optymalizację modułu agresji z łatwością.
Sporo Twojej uwagi przyciągnął fragment „Wygląda na to, że warunki zewnętrzne determinują mięsożerność tutejszej flory, fauna ewoluuje dużo wolniej”. Twoje stwierdzenie, iż „Rośliny polegają właśnie na tym, że tkwią w miejscu i fotosyntezują” jest zawężonym „ziemiocentrycznym” spojrzeniem na ewolucję – przemieszczające się rośliny są stosunkowo łatwe do wyobrażenia. I dalej piszesz „mięsożerne stają się przy niedoborze azotu w glebie” – no tak, przecież i ja napisałem, że „warunki zewnętrzne determinują mięsożerność tutejszej flory”.
Twoje stwierdzenie „jak jest miejsce, żeby coś wyewoluowało, to pewnie wyewoluuje” jest głęboko filozoficzne i nie bardzo wiem, w jaki sposób odnosi się do tekstu, w którym jest napisane, że fauna ewoluuje wolniej niż flora. Flora jest mięsożerna, w trakcie ewolucji pojawiają się mechanizmy pozwalające efektywniej zdobywać pożywienie, czyli zabijać zwierzęta. Ewolucja zwierząt przebiega wolniej i mechanizmy obronne pojawiają się za późno.
I jeszcze ta agresja. Piszesz „organizmy zżerają się nawzajem nie, dlatego, że są agresywne, czy że brakuje im empatii – ale dlatego, że są głodne.” – i owszem, zżerają się właśnie, dlatego, ale zabijają się nie zawsze z głodu – bywa że ze strachu również. Są takie, które w przypadku zagrożenia uciekają, są też takie, które atakują i zabijają.
To tyle tytułem polemiki, całą resztę uwag biorę sobie do serca i rozumu. Kusi mnie żeby się dowiedzieć, jak chciałaś skomentować fragment „Taka piękna była ta planeta po wprowadzeniu odrobiny empatii.”.
Przy „Penetratorze” pozostanę chyba właśnie, dlatego że od teraz też mi się będzie kojarzył.
Do przyrzeczonych już na 2018 ćwiczeń interpunkcji dokładam ćwiczenia stylistyczne.
Raz jeszcze dziękuję, Twoje uwagi pozwoliły mi na przemyślenie pewnych nie do końca uświadomionych aspektów Raju.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Taaaa, złoty wiek polskiej fantastyki…. Też zrobiło mi się nieco rzewnie. Ale aż takiego gniewu Szefa się nie spodziewałem, z tekstu nie do końca on wynika, w przeciwieństwie do Pisma…
Nostalgiczne wędrówki w tekstach mi pasują od zawsze. Po raz tysięczny odniesienia do Biblii z perspektywy kosmicznej? Niestety, mam dużą słabość i próg krytyki spada łeb na szyję w dół.
Fajny klimat zawarłeś w historii – ciekawe, co zaprezentujesz jeszcze :)
@wisielec, @rybak, @Deirdriu
Dzięki za miłe słowa.
@wisielec
Konwencja podróży kosmicznych w tym przypadku jest następująca: Przyśpieszenie, wejście w nadswietlną, wyjście z nadświetlnej, koniecznie w dużej odległości od najbliższej planety, hamowanie – taki kosmiczny standard w sf.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Podobny motyw jest rozwinięty w opowiadaniu Zajdla “Relacja z pierwszej ręki”.
Hmm. Podobny, ale Zajdel robi to jakoś sensowniej, sięgając do wyższych wymiarów i takich tam. No, i nie przypisuje empatii dzbanecznikom :) Na mnie też "Relacja…" mocno oddziałała, luby wisielcze, chyba dzięki mocnemu zakończeniu. To bardzo spójne opowiadanie, zbudowane w oparciu o rzadziej używaną na Zachodzie strukturę – i po prostu jest dobrze napisane. Tyle.
Tarnina jesteś strasznie cięta i sądze, że część z wypunktowanych sformułowań można obronić.
Ja zła kobieta jestem :P. Wszystko można obronić, jak się ma chęć – tylko czy warto?
komercyjne przedsięwzięcie mające na celu odkrywać nowe planety i przygotowywać je do zasiedlenia
Dobrze – ale czemu tego nie zaznaczysz wyraźniej?
„Zbieżności koegzystencji gatunków” nie da się obronić, „wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego” z trudem, ale dałbym radę, natomiast optymalizację modułu agresji z łatwością.
Gdzie dobór naturalny ma krzywą? Co do optymalizacji modułu agresji może nie wyraziłam się jasno – samo sformułowanie jest w porządku (zakładając, że coś gdzieś tu ma taki moduł, a nie jest jasne, co i dlaczego), natomiast nie jest w porządku traktowanie agresji jako przyczyny mięsożerności. Pomijając fakt, że wiele roślinożernych zwierząt potrafi być bardzo agresywnych (poszukaj sobie czegoś o polowaniach na hipopotamy), biologia tak nie działa. Mięsożerność daje określone korzyści (możesz mieć krótszy układ pokarmowy, więc jesteś lżejszy i szybszy, chociażby), a ewolucja wypełnia wszystkie dostępne nisze. Jeśli istnieją roślinożercy, pojawią się też drapieżniki, padlinożercy, destruenci. Mięsożerne rośliny, jak już mówiłam, łapią owady, żeby uzupełnić niedobór azotu w glebie, ale poza tym fotosyntetyzują normalnie (są rośliny pasożytnicze, ale one żerują na innych roślinach). To nic osobistego, tylko walka o byt. I dalej:
Twoje stwierdzenie, iż „Rośliny polegają właśnie na tym, że tkwią w miejscu i fotosyntezują” jest zawężonym „ziemiocentrycznym” spojrzeniem na ewolucję – przemieszczające się rośliny są stosunkowo łatwe do wyobrażenia.
Do wyobrażenia – tak. Oczywiście, że są. Ale primo – to ma być Ziemia, więc ziemiocentryczność jest zasadna. Secundo, roślina z definicji jest fotoautotrofem (te pasożytnicze stały się takie wtórnie i po prostu nie ma ich gdzie zaklasyfikować) – a to nakłada na nią pewne ograniczenia. Z jednej strony musi się wystawiać na słońce – ale z drugiej strony wydajność fotosyntezy jest ograniczona (choć i tak większa, niż ogniw słonecznych). Roślinie po prostu się nie opłaca marnować energii na włóczęgi – ona musi zakwitnąć, wydać owoce (to kosztowne!), a nie potrzebuje szukać pożywienia, bo sama je sobie wytwarza. Jest wyspecjalizowana, i tyle.
Wymyślić można absolutnie wszystko, co nie jest logicznie sprzeczne – ale żeby to umieścić w opowiadaniu i nie stworzyć wrażenia deus ex machina (które większość czytelników odstręcza), trzeba ustalić pewne reguły. Twój tekst jest krótki, nie ma w nim miejsca na wykłady – to nie wada, ale musisz wiedzieć, że czytelnik weźmie te reguły ze swojego doświadczenia, bo skąd?
Twoje stwierdzenie „jak jest miejsce, żeby coś wyewoluowało, to pewnie wyewoluuje” jest głęboko filozoficzne
Nie jest filozoficzne – "na pewno" było z mojej strony nadużyciem, za które powinien mi się ukazać wkurzony duch Davida Hume'a :), bo to twierdzenie ma podstawy czysto empiryczne (o których napisałam już wyżej).
nie bardzo wiem, w jaki sposób odnosi się do tekstu, w którym jest napisane, że fauna ewoluuje wolniej niż flora.
Szybkość ewolucji, tak w ogóle, to szybkość zmiany pokoleń (plus mutacje). Ale mniejsza – skoro jest wolna nisza "zjadacz roślin" to coś ją w końcu wypełni. Czemu nie roślina? Istnieją, jak już mówiłam, rośliny pasożytnicze, a skoro uważasz, że taksony to arbitralne etykietki (”przemieszczające się rośliny są stosunkowo łatwe do wyobrażenia”) , nie możesz twierdzić, że roślina nie da rady wykształcić układu trawiennego, nie? Ekosystemy są homeostatami – bez zakłóceń z zewnątrz ekosystem nie powinien sam siebie podkopać.
zabijają się nie zawsze z głodu – bywa że ze strachu również
Tak, ale co to ma do rzeczy? Przecież pisałeś o zależnościach w sieci pokarmowej? Motyw z mięsożernością roślin wskazuje na pewną tezę, z którą się nie zgodziłam – przypisałeś im zdolność do empatii, moim zdaniem bezzasadnie. Można by stąd dojść nawet do emotywizmu etycznego, gdyby ktoś był bardziej konsekwentny (złośliwy?) ode mnie.
Raz jeszcze dziękuję, Twoje uwagi pozwoliły mi na przemyślenie pewnych nie do końca uświadomionych aspektów Raju.
Proszę bardzo. Miło, że mogłam pomóc.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
W świetle uwag Tarniny o technogadce, przyszło mi do głowy, że tytuł opowiadania jest autoironiczny.
The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.
@wisielec
To samo mi przyszło na myśl disiaj rano.
@Tarnina
Raz jeszcze dzięki za polemikę, myslę że możemy na tym zakończyć – moje możliwości zgłębiania tajników biologii i ewolucji są zbyt małe. Tak z ciekawości, jesteś profesjonalistką czy pasjonatką?
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
moje możliwości zgłębiania tajników biologii i ewolucji są zbyt małe. Tak z ciekawości, jesteś profesjonalistką czy pasjonatką?
… w jakiej dziedzinie? Jestem absolwentką liceum (klasa biologiczno-chemiczna) i mam w domu parę książek. To naprawdę nie jest wiedza tajemna.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Sympatyczne.
Różnych, także kosmicznych, inscenizacji tego kawałka było a było. Ale niech będzie. Ładnie to wszystko przystosowałeś do wersji SF.
Babska logika rządzi!
Ach, znów to "zapomniane ogniwo" w ludzkiej ewolucji.
W ogóle, to zasadność przedsięwzięcia jest jakaś taka… żadna. Otóż grupa szuka planet, których habitat jest możliwie bliski kosmitom (ludziom?)… ale z głupowego powodu (MDZ to Macierz Dobra i Zła?) pozostawia za karę dwójkę załogantów i znika sobie na prawie cztery tysiąclecia. Oznacza to, że zapomnieli o planecie i zostawili, by krążyła sobie odłogiem? Uznali za niewartą do zasiedlenia (cyt. “sprzedania działek”)?
wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego” z trudem, ale dałbym radę
W sensie, że wypłaszczenie rozkładu normalnego (Gaussa)? Na genetyce/biologii znam się raczej średnio, ale podeprę się doświadczeniem z analizy matematycznej. Przejrzałem źródła i kojarzę to z doborem apostatycznym, czyli tym, w którym faworyzowani są odchyleńcy (duża dewiacja w zbiorze genów/osobników/przedstawicieli).
Czy oni (załoga) mutowali na prawo i lewo, i oczekiwali jakichś konkretnych wyników?
zawężonym „ziemiocentrycznym” spojrzeniem na ewolucję
Mamy przykład jakieś innej?
Nie czepiam się, ale ciekaw jestem, czy są chociaż jakieś teoretyczne modele (naukowe, nie te z filmów z żółtymi napisami)?
Szorciak nawet okej, choć raczej średniak, który nie wybije się z tłumu podobnych. Bo jest kolejną wariacją powtarzanego od dawna pomysłu, ale taką bezpieczną – nie wywróciłeś niczego do góry nogami, nawet mnie w tyłek nie kopnąłeś. Machnąleś sci-fi pełne trudnych zwrotów, za którymi ukryła się szarość kalki.
Powiem najpierw, co mi się nie podobało. Skaczesz z narracją, zaczynasz tekst jakby z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego, a po chwili przeskakujesz do tego, co widzi Iv Aa. Wrzucasz też sporo totalnie bezsensownych (lub bezsensownie użytych) pseudonaukowych określeń typu wizualizacja, inferencja itd. Apogeum technogadki jest jakaś korekta ppn. Ok, to opowiadanie fantastyczne i można sobie dla efektu powrzucać jakieś kosmicznie brzmiące terminy, ale gdy w tak krótkim tekście pojawia się ich aż tyle robi się zabawnie i bełkotliwie.
Mam przy tym wrażenie, że zupełnie błędnie używasz słowa wizualizacja, bo według mnie oznacza ona jakieś przedstawienie graficzne, obrazowanie czegoś, a u Ciebie to chyba coś jakby tworzenie życia na planecie. Bo jeśli to jednak wyłącznie wizualizacja, to skąd ten gniew i dotkliwa kara dla nieuczciwych członków załogi?
Od początku (głównie z powodu swojsko brzmiących, mimo zniekształcenia, imion) wiadomo o co chodzi. I tylko znając biblijny kontekst można sobie wyjaśnić wydarzenia na pokładzie Penetratora "Id En", bo w tych wizualizacjach flora-fauna, empatiach, modułach (udających biblijne drzewo), optymalizacjach modułu agresji itp. robi się lekki chaos i zamieszanie, a koncept rozmywa się i zaczyna sprawiać wrażenie naciąganego.
Na plus zaliczam pomysł (przypomniały mi się komiksy z serii "Bogowie z kosmosu") i poprawny styl oraz skutecznie naprowadzające czytelnika imiona bohaterów. Ogólnie konwersja motywu biblijnego na s-f ciekawa, ale lekko zepsuta wykonaniem – i uwzględniam tutaj także wszystkie babole wyłapana przez Tarninę i innych komentujących.
Kolonizacyjna jednostka “Id En” klasy Penetrator szła pełnym ciągiem hamującym w kierunku trzeciej planety żółtego karła typu G. Jak zwykle w tego typu układzie, w ekosferze znajdowała się tylko jedna. Czasem trafiały się dwie, było jakieś pięć procent szans na dodatkowy zysk, ale tym razem się nie udało.
Co jedna? Jedna planeta (jak się domyślam)? Przecież sam napisałeś, że to była trzecia planeta w układzie.
Po przeczytaniu spalić monitor.
Ale jedna w ekosferze.
Babska logika rządzi!
A teraz załapałem. Racja, Finklo. Cofam zarzut. Jakoś mi to dziwnie zabrzmiało ale to nie wina autora tylko mojego rozkojarzenia.
Po przeczytaniu spalić monitor.
Chętnie poczytam więcej takich parazajdlowych opowiadań. Liczę na kolejne!
The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.
@stn
Szorciak nawet okej, choć raczej średniak, który nie wybije się z tłumu podobnych. Bo jest kolejną wariacją powtarzanego od dawna pomysłu, ale taką bezpieczną – nie wywróciłeś niczego do góry nogami, nawet mnie w tyłek nie kopnąłeś. Machnąleś sci-fi pełne trudnych zwrotów, za którymi ukryła się szarość kalki.
Na tę chwilę nie mogę tego potraktować inaczej niż jako pochwałę, dzięki.
ale z głupowego powodu (MDZ to Macierz Dobra i Zła?) pozostawia za karę dwójkę załogantów i znika sobie na prawie cztery tysiąclecia.
Użycie modułu dobra i zła obwarowane (MDZ) jest kilkoma warunkami. Po pierwsze może on być użyty tylko w przypadku modyfikacji nowo odkrytych prymitywnych cywilizacji. Po drugie cywilizacje te muszą posiadać potencjał rozwojowy, przynajmniej do poziomu handlu międzyplanetarnego. I po trzecie wreszcie ceną ze jego użycie jest nałożenie czterdziestoprocentowego podatku od zysku z handlu, ale nie mniej niż milion kredytów.
Przejrzałem źródła i kojarzę to z doborem apostatycznym…
Naprawdę? Gdy napotykasz w powieści opis działania napędu hiperprzestrzennego toteż sięgasz do źródeł? To samo dotyczy ewolucji. Oczywiście że nie znamy innej niż ta ziemska, ale możemy założyć że istnieją i próbować je sobie wyobrażać – polecam Fiasko S.Lema.
Raz jeszcze dzięki za uwagi, które pozwoliły mi na dalsze uściślenie praw rządzących w Raju.
@mr.mars
Dzięki za pochwały, mobilizują równie dobrze jak krytyka (no, może ciut bardziej).
Ok, to opowiadanie fantastyczne i można sobie dla efektu powrzucać jakieś kosmicznie brzmiące terminy, ale gdy w tak krótkim tekście pojawia się ich aż tyle robi się zabawnie i bełkotliwie.
OK, przyjąłem i postaram się…. No jakoś powściągnąć.
Mam przy tym wrażenie, że zupełnie błędnie używasz słowa wizualizacja
Moje niedopatrzenie, niestety kolejne z serii. Wizualizacja jest ostatnim etapem tworzenia modelu ewolucji na danej planecie dokonywanej przez kreatora. Pozwala po prostu na przedstawienie wyników w formie zrozumiałej dla… No właśnie, dotarłem do momentu, w którym wypadałoby jakoś nazwać moich kosmitów. Rasa Go Od może?
@Finkla
Dzięki za pomoc podczas mojej nieobecności
@wisielec
Postaram się, chociaż ze smutkiem informuję, że jak na razie moja płodność jest raczej powolna.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Użycie modułu dobra i zła obwarowane (MDZ) jest kilkoma warunkami.
Ale nie powiedziałeś tego, ani nie zasugerowałeś na tyle wyraźnie, żebyśmy mogli się domyślić (przynajmniej ja – ktoś inny?).
Gdy napotykasz w powieści opis działania napędu hiperprzestrzennego toteż sięgasz do źródeł?
Non sequitur. To dwie różne rzeczy, zob. tutaj. Jeśli piszesz "T'titi weszła do teleportu i znalazła się na planecie Tratata" – to nie potrzeba wyjaśnień, bo liczy się skutek, który T'titi mogła osiągnąć inaczej. Ale jeśli opierasz fabułę na szczegółach działania jakiegoś gadżetu, musisz je wyjaśnić wcześniej, żeby to było zrozumiałe.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dlatego tak pomarudziłem przy szorcie, bo tekst napisałeś dość krótki, ale wszystkie wyjaśnienia i komentarze, którymi go uzupełniasz zaczynają być już dłuższe i bardziej od niego złożone.
I po trzecie wreszcie ceną ze jego użycie jest nałożenie czterdziestoprocentowego podatku od zysku z handlu, ale nie mniej niż milion kredytów.
Za Tarniną – dlaczego nie ma tych wyjaśnień w tekscie, dlaczego nie wynikają z treści? Pamiętaj, że czytelnik nie wie, co w danym momencie sobie autor pomyślał, co piszącemu podpowiedziała jego własna mapa skojarzeń.
Naprawdę? Gdy napotykasz w powieści opis działania napędu hiperprzestrzennego toteż sięgasz do źródeł?
Jeśli czegoś nie rozumiem, a z czymś mi się kojarzy – jak najbardziej. To jest sci-fi, a ów tag ma swoją konotację, której z uporem będę się trzymał. Mam w głowie utrwalone pewne terminy, zaś tekst o kilka z nich zahaczył, ale w taki sposób, że zamiast mi te “pudła” ułożyć, rozrzucasz je po pokoju. Rozumiesz?
Gdy napotykam tak wiele dumnych i trudno brzmiących słów, jak w Twoim tekście znalazłem, to zaczynam mieć nadzieję, że faktycznie jest tutaj coś z "science" ukrytego; twardego, smacznego, zmuszającego do rewizji własnych spostrzeżeń lub doświadczeń. Nie marudź więc, że w szorciaku dojrzałem wydmuszkę. Ładną, ale pustą w środku. Pomijam nawiązania biblijne – te mnie nużą.
To samo dotyczy ewolucji. Oczywiście że nie znamy innej niż ta ziemska, ale możemy założyć że istnieją i próbować je sobie wyobrażać – polecam Fiasko S.Lema.
No właśnie dlatego pytałem – byłem ciekaw, czy wpadłeś na coś konkretnego. Coś opartego na krzemie, może na siarce?
Lema lubię, ale zbyt szybko przejadają mi się jego wywijasy językowe. Powoli zaczyna się też (niestety) dewaluować (ale to już wina płynącego czasu i naszego rozwoju).
Lema lubię, ale zbyt szybko przejadają mi się jego wywijasy językowe. Powoli zaczyna się też (niestety) dewaluować (ale to już wina płynącego czasu i naszego rozwoju).
A tam, dewaluować. Iliada się nie dewaluuje, Lem też nie. :D
The fair breeze blew, the white foam flew, The furrow followed free: We were the first that ever burst Into that silent sea.
Ot, zaledwie taka sobie zdała mi się scenka, a i pomysł na nią niezbyt odkrywczy. Przeczytałam bez przykrości, ale w pamięci raczej nie zachowam.
– Iv Aa, jesteś tutaj? – Zapytał Ja We wchodząc do wizualizatorni. –> – Iv Aa, jesteś tutaj? – zapytał Ja We, wchodząc do wizualizatorni.
Nie zawsze poprawnie zapisujesz dialogi. Pewnie przyda się poradnik: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html
– Empatii!!!! – Wrzasnął Ja We. –> – Empatii!!! – wrzasnął Ja We.
Trzy wykrzykniki wystarczą aż nadto.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No proszę, autoreklama działa ;) W dniu wrzutki tego opowiadania ganiałam jak szalona po Paryżu, w którym byłam przejazdem przez raptem cztery dni, a do zwiedzenia miałam jak zwykle kilka wystaw :D
Zgodzę się z przedmówcami, że zdawkowe, ale ująłeś mnie Ja We i resztą imion. Tylko, na bogów, dlaczego Sn Ek po angielsku w tym wszystkim? Pewnie, w języku oryginału byłby nieczytelny (ja też nie mam pojęcia, jak, mimo że w zamierzchłych czasach zrobiłam jeden semestr lektoratu, po czym wymiękłam). Ale można było kombinować z czymś klasycznym jak greka czy łacina. Skądinąd zamiast Iv Aa też bym chyba wolała np. Cha Waa ;) Ale poza wszystkim jestem przeczulona na punkcie anglocentryzmu.
http://altronapoleone.home.blog
Dzięki, że tu zajrzałaś drakaino.
Autoreklama miała tak na prawdę być reklamą Tarniny – to było dla mnie niezwykle inspirujące spotkanie.
Co do przeczulenia na punkcie anglocentryzmu, to typowe dla Francuzów i wszystkich frankofilów – tak, że nie przejmuj się.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
ej, nie odpowiedziałeś na moje pytanie ;)
A skądinąd z angielskiego przez lata żyłam, co też może się rzucać cieniem
PS. We Francji teraz łatwiej porozmawiasz po angielsku niż w Niemczech. Zdarzało mi się nawet, że ludzie nie wierzyli, że znam francuski i odpisywali mi po angielsku :D
http://altronapoleone.home.blog
Czyżby z Twoim francuskim było tak słabo? ;-) Nie wierzę!
Babska logika rządzi!
I słusznie ;)
http://altronapoleone.home.blog
Przepraszam drakaino, ale potraktowałem to jako pytanie retoryczne.
Poniżej wszystkie imiona i nazwy własne:
Id En
Ad Em
Iv Aa
Ee Rt
Ja We
Sn Ek
He Ru
wszystkie mają źródło albo w języku polskim, albo angielskim.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
No nie, Ja We jednak w hebrajskim, podobnie jak oryginalnie Ad Em i Iv Aa, czy Id En, czyli podstawowe imiona
http://altronapoleone.home.blog
Znowu małe nieporozumienie. Pisząc mają źródło, pisałem z subiektywnego punktu widzenia – to znaczy mój mózg tworzył je na podstawie polskich lub angielskich pierwowzorów, które, oczywiście, mają swoje źródło w hebrajskim.
edit:
“pierwowzorów, które, oczywiście, mają” – czy tu na prawdę potrzebne są aż trzy przecinki?
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
To zależy, czy “oczywiście” uważasz za wtrącenie, czy nie. Oczywiście, przecinki przy nim możesz zastąpić (pół)pauzami. ;-)
Babska logika rządzi!
Autoreklama miała tak na prawdę być reklamą Tarniny – to było dla mnie niezwykle inspirujące spotkanie.
Rany, Wy chyba coś chcecie :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Fakne, podobało mi się, zdecydowanie moje klimaty, lubię takie nowe interpretacje mitów i świętych ksiąg (czasem aż za bardzo, jak zerkniesz w moje opowiadania xD), a lekki styk i dość humorystyczny ton idealnie się w to wpasował.
Trochę może zbyt dosłowny ten moduł dobra i zła, zastanawiam się też, jak miałby wpłynąć na ukierunkowanie ewolucji, ale to takie czepialstwo.
Zgrzytów nie odczułem, błędów nie wyłapalem, za to czytałem z przyjemnością, więc zgłaszam, gdzie trzeba.
Pozdrawiam. :)
Spokojnie. Tak naprawdę mnie tu nie ma.
Dzięki, Gekikara, że tutaj wpadłeś, cieszę się, że Ci się podobało.
I za kliczka, też dzięki.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
– Odchyłka zero, zero dwa jeden, korekta ppn o sto dwudzieścia jednostek wprowadzona – odpowiedział Ad Em[+.]
dwadzieścia
No i sądzę, że powiedział raczej pepeen niż ppn ;)
Wariacja znanej wszystkim historii, ale całkiem fajnie napisana, czytało mi się bardzo dobrze, podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
Uwagę misia przyciągnął tytuł. W połączeniu z kwalifikacją tekstu do sci-fi wzbudza zaciekawienie.
Misiowi w czasie czytania zgrzytnęło:
ostatnia topologia powierzchni Ee Rt dokonana dwadzieścia godzin temu
może: została wygenerowana albo po prostu: analiza… była dokonana (Ostatnie zmienia intencję autora, wcześniejsze bardzo ‘naukowe’.).
wypłaszczenie krzywej doboru naturalnego
?
Imiona i nazwy własne zabawnie pomyślane. W sumie całość też.
Po wprowadzeniu poprawek sugerowanych przez przedpiśców tekst może znaleźć się w biblio. Klik.
Misiu, jak ja Cię lubię.
Moje pierwsze, prawdziwe opowiadanie trafia dzięki Tobie do biblioteki. Po ponad trzech latach w poczekalni.
Ech, to już tyle czasu na tym portalu.
Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.
Ech, to już tyle czasu na tym portalu.
O, rajciu, już? Kiedy to zleciało? Czyżbyśmy się (ah!) starzeli?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, my jesteśmy ciągle młodzi, tylko dzieci rosną. Pań czas się nie ima. (Taki ładny czasownik.)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, tak trzymaj!