- Opowiadanie: Leszek B - Smoczy sen

Smoczy sen

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Smoczy sen

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, na stromej górze stało ogromne, opuszczone zamczysko. W zamczysku nie było upiorów ani duchów, była za to śpiąca królewna i jeden smok pilnujący jej snu. Na ogół w zamku panowała cisza i spokój, gdyż śpiąca królewna, jak to śpiąca królewna, spała w najlepsze od iluś tam setek lat, a smok, z braku innego zajęcia, też najczęściej drzemał gdzieś pod bramą lub, gdy doskwierały mu upały, wylegiwał się w błotnistej fosie wachlując swymi błoniastymi skrzydłami.

Otoczenie zamczyska, pozbawione ludzkiego nadzoru, zarosło chwastami i gęstwą ciernistych krzewów tworzących przeszkodę nie do przebycia. Przeszkoda ta była jednak tylko pozornie nie do pokonania, gdyż co jakiś czas pojawiał się śmiałek, który próbował forsować zarośla i zaskakująco często próby te kończyły się powodzeniem.

Tak było na przykład z pewnym rycerzem, który po przebyciu krzaków stwierdził, że brak mu znacznej części kunsztownej zbroi. Ściśle mówiąc pozostał mu jedynie hełm na głowie i okrutnie podarte portki na… innej części ciała. Pomimo tak ogromnej straty, nie utracił woli walki. Chwycił pewniej swój wyszczerbiony miecz i ruszył dalej. Gdy zbliżył się do zamku, z bramy wyjrzała jedna, a potem dwie pozostałe głowy smoka. Pierś śmiałka polizał płomień dobywający się wprost z paszczy bestii. Ziały po kolei wszystkie trzy głowy i całe cielsko smoka posuwało się naprzód. Przerażony rycerz cofał się w kierunku chaszczy. I wróciłby niechybnie, biedaczysko, skąd przybył, gdyby smokowi nie brakło tchu. Wykorzystując to, rycerz kilkoma krokami skrócił dystans i uderzenie potężnego miecza spadło na smoczą szyję. Pierwszy łeb odpadł od reszty cielska. W chwilę później to samo spotkało drugi i trzeci łeb. Zdziwił się rycerz, że tak łatwo mu poszło i zadowolony, skierował się w stronę bramy. Wtem, tuż za jego plecami, rozległo się kłapnięcie masywnych szczęk. Przerażony stwierdził, że pierwsza głowa smoka znajdowała się na swoim miejscu, choć trzy głowy leżały na ziemi. Musiał więc użyć ponownie swego miecza. Musiał go używać jeszcze wiele razy, nim dotarł do bramy zamczyska. Gdy znalazł się w środku zauważył, że smok już za nim nie podąża. Był więc w zamku i (chociaż tak mu się wydawało), pokonał smoka. Pozostało mu jeszcze znaleźć śpiącą królewnę. Zadanie na pozór proste, okazało się jednak nieco skomplikowanym, gdyż w zamku znajdowało się około tysiąca komnat, w których mogła być zamknięta królewna. Po długotrwałych poszukiwaniach, będąc u kresu sił, dotarł do ostatniej komnaty, od której powinien był niewątpliwie zacząć. Wyważył ostatnie drzwi i stanął oniemiały. Widok, który miał przed sobą wynagradzał mu wszystkie trudy. Przed nim, na ogromnym łożu, leżała, w odrobinę niedbałej pozie, piękna, młoda dziewczyna. Jej kształtne ciało skrywała jedynie delikatna, zwiewna tkanina, a piersi unosiły się w rytm spokojnego oddechu. Rycerz zrzucił z siebie resztki odzienia, delikatnie podciągnął dziewczynie zwiewne szaty, odsłaniając jej nagość i upajając się jej pięknem legł obok na łożu…. Po niedługim czasie spał u boku śpiącej królewny snem kamiennym. Nie mógł więc zauważyć jak przez okno do komnaty wślizguje się, osadzona na długiej szyi, głowa smoka. Ogromny pysk schwycił głowę śmiałka. Potężne szarpnięcie ściągnęło go z łoża i rzuciło o kamienną posadzkę. Ciało rycerza sprężyło się w śmiertelnej konwulsji, a w chwilę potem zamarło w bezruchu. Głowa smoka, wraz z martwym rycerzem, zniknęła w oknie komnaty. Na jej miejscu pojawiła się druga. Zbliżyła się do śpiącej królewny i delikatnie poprawiła pomięte szaty. Potem smok pozamykał drzwi wszystkich komnat, do których zajrzał rycerz i wszystko wróciło do wcześniejszej normy.

 

Mijał czas. Królewna spała, smok wylegiwał się w cieniu bramy, chaszcze gęstniały i tylko od czasu do czasu jakiś młody rycerz, bądź królewicz mącił senną ciszę zamczyska. Jednak każda taka wizyta przebiegała zawsze według podobnego scenariusza i zawsze tak samo się kończyła. Trwałoby to pewnie do dzisiejszego dnia, gdyby nie to, że pewnego razu…

 

Pewnego razu pojawił się w zamku młodzieniec, który nie był ani księciem, ani nawet rycerzem. Po prawdzie, to chyba był świniopasem czy kimś takim. Przez zarośla przebył bez problemu, ponieważ przez całe życie nic innego nie robił, tylko przedzierał się przez krzaki. Ze smokiem nie mógłby walczyć, gdyż do dyspozycji miał tylko krzywy kij. Udało mu się także przebyć i tą przeszkodę, a to jedynie dlatego, że akurat w tym czasie smok ciął taką drzemkę, że mury zamczyska drżały od jego chrapania. Gdy po ominięciu smoka znalazł się w zamku, otworzył pierwsze z brzegu drzwi i ujrzał śpiącą królewnę. Długo stał w drzwiach nie mogąc przekroczyć progu. Długo potem klęczał przy łożu nie śmiąc zbliżyć swych ust do twarzy pięknej królewny. Jednak nie mógł przecież trwać wiecznie w tym miejscu. Złożył więc drżący pocałunek na różanym policzku królewny. Królewna powoli podniosła powieki i spojrzała na młodzieńca ogromnymi niebieskimi oczami.

– Ty głupku – powiedziała. – Coś ty narobił!?

Oniemiał świniopas. Na dziedzińcu rozległ się ryk, a w chwilę potem trzy smocze głowy usiłowały zajrzeć jednocześnie do wnętrza komnaty. Nie pozwoliło na to małe okienko. Gdy jednak jeden łeb znalazł się w środku, smok zaryczał przeraźliwie, rzucił się na środek dziedzińca, rozpostarł skrzydła i odleciał.

-Ty głupku – powtórzyła królewna. – Coś ty najlepszego narobił…

 

ZAKOŃCZENIE I:

 

– Teraz będę musiała cię pożreć – powiedziała śpiąca królewna niepokojąco zmieniającym się głosem. -Taka klątwa. – W tym czasie jej ciało zaczęło ulegać zadziwiającej metamorfozie. – Inaczej do końca życia będę smokiem – zdążyła wysapać, zanim zmieniła się w piękną smoczycę.

Tymczasem świniopas widząc co się dzieje, czmychnął co sił w nogach prosto w chaszcze i sobie tylko wiadomym sposobem zaszył się w nich tak, że nawet dla smoków stał się niewidzialny.

Smoczyca wydostała się z zamku nieco naruszając jego konstrukcję i z łezką w oku spojrzała na pobliską górę, na której smok radośnie śpiewał smoczą pieśń godową.

"No to chociaż sobie pożyję" – błysnęła ostatnia ludzka myśl w głowie smoczycy.

Bo przecież wszyscy wiedzą, że smoki to stworzenia dłuuuuuugowieczne.

 

ZAKOŃCZENIE II:

 

Są na świecie, bynajmniej nie bajkowym, smoki pozornie tylko pilnujące swych śpiących królewien. Są rycerze pragnący zdobyć królewnę wyłącznie dla własnej przyjemności. Są też śpiące królewny, które wcale nie chcą otworzyć oczu. Spotyka się też czasami poczciwych i naiwnych świniopasów wierzących w prawdziwe śpiące królewny.

Bywają też bajarze, którym nikt, nigdy nie wierzy, choćby prawdę pletli pomiędzy wersami.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

"okrutnie podarte portki na... innej części ciała."- a niby czemu innej? Wiem o co chodzi, ale jakoś głupio to brzmi. Moze lepiej byłoby "pewnej"?
Wydaje mi się, że w zbyt wielu częściach tekstu zagościła niezamierzona inwersja, jak np. przy "Ziały po kolei wszystkie trzy głowy i całe cielsko smoka posuwało się naprzód."- Wszystkie trzy głowy ziały po kolei, a całe cielsko smoka posuwało się naprzód. Nie wiem, może to tylko takie moje subiektywne wrażenie?
"Przerażony rycerz stwierdził, że pierwsza głowa smoka znajduje się na swoim miejscu choć trzy głowy leżały na ziemi." -brakuje przecinka. Zresztą nie tylko tutaj.
Taka sobie bajka z mętnym morałem.

Słabiutkie, słabiutkie... Napisane jakby na szybko, bez polotu... Przeczytałem to szybko i równie szybko się z mojej pamięci ulotniło. Brzmi raczej jak streszczenie jakiegoś dłuższego opowiadania, niż jak opowiadanie. Kilka niezgrabnych zdań, jakie sie pojawiły, wymienił kolega wyżej. Ode mnie 3.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

"Gdy zbliżył się do zamku z bramy wyjrzała jedna, a potem dwie pozostałe głowy smoka." - Zamek z bramy? Przydałby się przecinek, bo sens zdania gdzieś ucieka.
"Musiał więc użyć ponownie miecza. Musiał go używać jeszcze wiele razy..."
Śpiącą Królewnę mogłeś choć raz nazwać inaczej niż "Śpiąca Królewna" - powtarza się i powtarza.
"Po prawdzie, to chyba był świniopasem czy "czymś" takim" - nie bawi, a irytuje.
I wiele innych...
Ogólnie to wydaje się, iż miała to być zabawna historyjka, parodia bajek o smokach i zapewne udałoby Ci się zrobić coś ciekawego, gdybyś trochę bardziej się przyłożył, bo - jak stwierdził Fasoletti - wydaje się być napisane na kolanie.
Daję 2. Pozdrawiam serdecznie.

Zbyt nieporadne, aby się mogło spodobać :(

3, ale tylko na zachętę

Witam Szanownych Czytelników :).
Cóż ja mogę powidzieć na swoją obronę?
Tekst powstał przed około 20 laty i był kilka lat temu już publikowany w Internecie. Początkowo opowiadanie kończyło się na wielokropku, ale użytkownicy forum wymusili na mnie :) dopisanie zakończenia. Dopisałem dwa :).
Jak widać, poprzednio trafiłem na mniej wymagających odbirców, bo bajka się podobała i poza uwagami o braku zakończenia, przeszła bez zastrzeżeń.
Dzięki za czytanie i wszystkie uwagi.
Kłaniam się i pozdrawiam.

Wcale nie jest tak tragicznie. Bajkowa konwencja łyknie i inwersję, i powtórzenia. Bajkowa konwencja łyknie także morał (a nawet dwa). Dla równowagi daję czwórkę "na wyrost"

O! Od razu mi lepiej :)

Wielkie Dzięki za tę przerośniętą czwóreczkę.

Pozdrawiam.

A tak na marginesie,
jaka jest skala ocen?
Jestem tu nowy i jakoś jeszcze nie znalazłem tej informacji.

Za więcej niż trzy błędy ortograficzne pała i ban na dwa tygodnie.

Od 1 do 6

Nie widzisz tego, bo mało się udzielasz. Poczytaj prace innych, pokomentuj, a nagrodą będzie prawo do oceniania. Komentować możesz do woli, oceniać, póki co, jeszcze nie.

niezgoda.b

I nawet zaświadczenie o dysleksji nie pomoże? :( Zgroza! ;)

torebka

Dużo ode mnie wymagasz (mówię o "udzielaniu się"), biorąc pod uwagę, że zarejestrowałem się na tym forum dwa dni temu :))).

Dzięki wielkie za odpowiedzi. Postaram się przeztszegać ortografi i więcej się udzielać :)

Pozdrawiam i do poczytania :)

Leszek B
Jeżeli Ci się nie znudzi, to szybko dostosujesz się do portalu, więc i oceniać będziesz mógł niebawem. A tak swoją drogą, jeśli ten tekst powsał 20 lat temu, to ja z chęcią przeczytam jakiś dzisiejszy i przyznam, z niecierpliwością na taki czekam. Pozdro:)

Ehh... niezbyt rozumiem z tym "oceniać będziesz mógł niebawem". Ja w tym portalu wypisałem masssssę słów, a jakoś tej łaski jeszcze nie otrzymałem. Ale cóż, żyję nadzieją (^^).

Redil

Musiałbym się zmusić :) (i pewnie wkrótce to nastąpi, bo trochę pomysłów mam, tylko z czasem nieco gorzej), tymczasem poślę Wam kilka starszych tekstów (choć będą i nowsze niż sprzed dwudziestolecia). Cieszę się, że w ogóle ktoś chce je czytać :). Inaczej bledną jedynie na żółknącym papierze lub, przeniesione na nowsze nośniki, giną w, często błahych, awariach sprzętu lub oprogramowania (miałem już kilka takich historii w życiu :)). Zaprawdę, papier trwalszy jest ;).

Lassar

Z tego co przeczytałem w informacji wyświetlonej po kliknięciu odnośnika w zdanku o niemożliwości oceniania, wynika że więcej ważą zamieszczane tutaj własne teksty niż komentarze pod cudzymi. Być może w tym tkwi rozwiązanie zagadki ;).
A co do łaski... to bez łaski ;). Ważne, że tu jesteście i czytacie :).

Kłaniam się
i do poczytania :)

 


Chwalenie się dysleksą to jak chwalenie się małym przyrodzeniem. Niby nic takiego, ale jednak...

*dysleksją

tak, tak, dysleksja, dysgrafia, dysmatia i choroba wie co jeszcze. teraz młodzież ma szereg ułatwień w przebrnięciu przez system edukacyjny. nie to co kiedyś.

ale z drugiej strony... nawet małe przyrodzenie nie pozbawia delikwenta potencjału ojcostwa. pod warunkiem jednak, że otoczenie (często nawet chcąc mu pomóc) go nie wykastruje. z tego powodu uważam, że pomimo wielu możliwych nadużyć, jest lepiej niż było. tylko nie kastrować! próbować zrozumieć. bo ciągle zdarza się wylewać dzieci z kąpielą.

a tym, no... wiesz... w moim wieku przychodzi z pomocą proteza... w postaci funkcji sprawdzania pisowni w edytorach.

więc czy ją mam, czy nie mam (bo nigdy się tym u mnie nikt nie zajmował, może po prostu jestem zwyczajnie niedouczony), to myślę, że daje się z tym żyć. w każdym razie jest dużo łatwiej niż ćwierć wieku temu :).

pozdrowieńka :)

Nie pozbawia, ale ogranicza możliwości. Więc każdą szansę powinien wykorzystać w pełni :P.
Proteza już...ogranicza.

jes, ofkorz,

jak to proteza ;)

a z drugiej strony... jednak rozszerza ;)

Nowa Fantastyka