- Opowiadanie: Leonek - Perypetie szkolne (Kawałek tekstu, po prostu)

Perypetie szkolne (Kawałek tekstu, po prostu)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Perypetie szkolne (Kawałek tekstu, po prostu)

Liczę na komentarze (nie złośliwe). Ufam, że Wam się spodoba! :)

 

 

 

Była jesień. Matka Natura nie szczędziła mroźnego oddechu. Siedziałam na ławce w parku zastanawiając się, jakie piekielne moce namówiły mnie, bym tu przyszła. Napięłam mięśnie w nadziei, że udami się zachować ulatniające się ciepło. Naciągnęłam zdrętwiałymi palcami rękawy swetra na zziębnięte pięści, a jego pasiaste wzory rozciągnęły się na całej szerokości rąk. Już od dawna niecierpliwie się wierciłam, przesuwając to w lewo, to w prawo – robiłam wszystko co mogłam, byleby zaprzątnąć umysł czymś innym niż niekończące się oczekiwanie na randkę w ciemno. Z początku oświadczyny rozbawionych koleżanek, które umówiłymnie na spotkanie z tajemniczym przystojniakiem, przyjęłam z dezaprobatą, kiedy jednak monolog trwał dalej, spławiłam je z wymuszonym uśmiechem. – Co to niby miało być? – stanęłam wryta wytrzeszczając oczy, gdy te zniknęły za rogiem na korytarzu szkolnym. – Owszem, traktują mnie jak swoją psiapsiółkę, ale tylko wtedy, gdy daje jakiekolwiek oznaki życia, gdy po raz kolejny pytają „masz fajkę?". Z reguły dawałam. Tak, tak, wiem po co rozdziawiasz usta – patrzyłam na nie zblazowana za każdym razem w ten sam, otępiały sposób – mam zapalniczkę. Zawsze, gdy je częstuję na długiej przerwie, przyklejają się do mnie jak leniwce do drzewa, a gdy powtarzam im na okrągło, że nie idę po szkole na dopalacza, te znienacka zamieniają się w wielkookie lemury – a na lekcjach zdawają się mieć awersję do biologii. – Wtedy czas na kolejną niezręczną ciszę i te ich zastygłe, mrugające raz na minutę ślepia wielkości pięciozłotówek. Wtedy przecieram krople potu z czoła i szczerzę się jak głupia czekając, aż którejś spadnie popiół z papierosa. Przynajmniej mam okazję by odwrócić ich plastikową uwagę. „Jasny gwint, spadło ci na brandy new, sweetaśne obcasy z czubkiem!". Następował wówczas dziki szał! Mój polonista miał na to swój nietypowy i dobitnie prawdziwy komentarz, gdy stojąc na uboczu obserwował dziwne zachowania swoich uczniów. – Ślepota przychodzi z czasem, z głupotą jednak, trzeba się urodzić. „Nie płacz kochana, gdy podskakiwałaś z wrzaskiem, popiół spadł na ziemię" – uspokoiła ją Monika. Trzeba być cierpliwym, jeśli decyduje się na życie z tumanami. Niestety nikt mnie nie pytał, czy mam na to ochotę.

 

Pani od matematyki była nie mniej drażniąca od moich klasowych, „błyszczących" koleżanek. – Kolejny dzień w raju! – ten zawód klasy i rozciskanie nosów na stołach, gdy profesorka wchodziła do klasy z tym swoim typowym, rozdrażnionym spojrzeniem, o polu rażenia lasera z Gwiezdnych Wojen.

 

Zbliżała się do stołu unosząc czym wyżej swoje mokasyny. – teraz czas na strzał dziennikiem o blat. Bach! No pięknie, po raz kolejny ktoś położył jej banana na siedzeniu. – nauczycielka uniosła znudzenie brwi, widząc kolejną już dzisiaj, przyjemną niespodziankę. Ukazała ją klasie, chwytając z obrzydzeniem. Chyba robiła się już czerwona…

 

– Który tym razem, był taki dowcipny? – maniera w głosie była jej główną cechą. W klasie cisza. Gdyby był to plener kreskówki, usłyszelibyśmy tylko świerszcze. Większość jej pytań kwitowana była przez młodzież milczeniem.

 

– Ja, pani profesor. – przyznał się chuligan unosząc rękę. Upiorne oczy matematyczki zawiązały mu stryczek wokół szyi. Cała klasa poczuła bezdech, nieświadomie solidaryzując się z kolegą. Kobieta zasiadła na krześle mlaskając znieważająco. Na jej lekcjach czułam się jak w Matrixie – te jej żółwie ruchy spowalniały bicie serca i nawet ptaki za oknem, zdawały się ociężalej latać.

 

– Są trzy typy kobiet. Te co dają, nie dają, lub rzadko komu dają. – miała już chyba zesztywniałe struny głosowe od powagi jej wszystkich wypowiedzi. Klasa zachichotała. – Ja należę do kobiet, które nie dają, a już na pewno dobrych ocen i sprawowania! Przynajmniej następnym razem opamiętasz się, nim coś zrobisz Markowski! – tej siły uderzenia pięścią w stół, nie powstydziłby się nawet Pudzian. – Jedynka! – teraz wszystko nabrało tempa. Rollercoaster czas zacząć! Przeleciała klasę wzrokiem. Na szczęście, każdy zdołał się uchylić przed falą uderzeniową, tylko ja głupia zaspałam…

 

– Chrzanowska do odpowiedzi! – podeszłam z opuszczoną głową. Idiotka nigdy mnie nie lubiła. Jak można nie lubić dziewczyny z roześmianą twarzą Królika Bucksa? Kobieta zmierzyła mnie z góry do dołu tak, że przeszły mnie dreszcze. Nie obeszło się bez lekceważącego mlaśnięcia. – Jaką chcesz ocenę?

 

– Oczywiście piątkę, pani profesor. – łudziłam się, że dzisiejszej nocy jej seks z mężem był bardziej udany i będzie w lepszym humorze.

 

– Piątkę!? – podskoczyła na krześle zdumiona. Eh, chyba jednak ten facet ma za małego…

 

– Jeśli odpowiesz na jedno bardzo proste pytanie, dam ci tę piątkę i jeśli będziesz chciała postawię ci pomnik z masy solnej za twoją niezmierzoną wiedzę! – chyba mi się wydawało, ale zauważyłam na jej twarzy niemrawy uśmieszek. Dopadła mnie euforia!

 

– Słucham pani profesor. – głowę nadal miałam spuszczoną. Po co kobieta ma widzieć, że cieszę się z szansy jaka przede mną stanęła.

 

– Opowiedz o całce potrójnej dziewiątego stopnia z logarytmu naturalnego granicy sinusa z pierwiastkiem sześciennym po obszarze omega. – po raz wtóry spojrzała na mnie znużona. Poczułam jak giętka, posłana niczym przez Legolasa strzała, przebija moją grdykę. No to koniec! Już znałam jej ostateczne słowa…

 

– Jedynka Moniko! – Kolejny dzień w raju, jakim jest szkoła.

 

Matka mnie zabije, kur…

 

 

 

 

 

~ Leonek

Koniec

Komentarze

Licze, że nie uznasz tego za złośliwy komentarz, ale odpowiedz mi na pytanie WTF?

Jakiś tekst o randce w ciemno. Jakaś rozmowa w kiblu, gdzie nie wiadomo kto mówi. Potem opis małego kawałka lekcji. Narracja skacze z pierwszoosobowej do trzecioosobowej jak pijana tyczkarka. Fabuły nie znalazłem wcale. Fantastyki jest jeszcze mniej, bo porównania do Legolasa i Star Wars to nie fantastyka. Ogólnie nie podoba mi się. Spróbuj napisać jednak coś związanego z fantastyką, ok?

Chciałem ukazać rozbudowanie opisów i dialogów jaką zastosowałem. Narracja skacze - jak na moje robi się to wówczas bardziej szalone. Dzięki za komentarz :)

"przesuwając to w lewo, to w prawo" - co przesuwała w lewo, a co w prawo?
Pierwsza część opowiadania zapisana bardzo chaotycznie. Może to tylko mój problem, ale strasznie mnie ten sposób zapisu irytował. Raz narrator śledzi wszystko z boku, raz narratorem jest bohaterka i tak na zmianę.

No i nie dałem rady. Nie sposób przeczytać do końca. Chociaż ostatnie zdanie jeszcze rzuciło mi się w oczy.
"Matka mnie zabije, kur..." - rozumiem, że miało być "kur zapiał"?
Na chwilę obecną nie dostrzegłem żadnych plusów, a minusy odrzuciły mnie już w połowie tego i tak krótkiego tekstu.
Pozdrawiam serdecznie.

To faktycznie jest bardzo słabe. Nie ma nic gorszego niż próbować być zabawnym, gdy się nie potrafi. Żarty w tym opowiadaniu nie są w ogóle śmieszne. Wieją sandałem i gimnazjum. Fabuła jest jak  pojedyncza scenki Włatcy móch. Opowiadanie byłoby odcinkiem. A na koniec jeszcze ta "kur...". Wyznaję zasadę, że albo się klnie, albo się człowiek wstydzi i tego nie robi. Wykropkowywane przekleństwa wyglądają głupio.

A na pociechę poradzę, żebyś się nie zniechęcała, tylko dużo czytała, sporo myślała i próbowała pisać. Jesteś jeszcze młoda, masz czas.

A na pociechę poradzę, żebyś się nie zniechęcała, tylko dużo czytała, sporo myślała i próbowała pisać. Jesteś jeszcze młoda, masz czas.

Chyba, że autorem jest mężczyzna:)

Tak jestem facetem ;P Łudziłem się, że opowiadanie historii wzrokiem kobiety bedzie ciekawe, a tu mnie wzieli za dziewczyne ;P Nie planowalem byc powalajaco smiesznym i zawiadiackim. Chcialem napisac cos przyjemnego, szalonego i łatwego, pokazujac tylko co jestem w stanie stworzyć. Nie spodziewałem się, ze to od razu spotka sie z murem poważnych krytyk. :) Dziekuje za wszystko co mowicie, biore sobie to do serca i nad soba pracuje.

Redil :)
No to mnie zwiódł:) To jedno się udało. :)

A młody jestem, to prawda. Wydaje mi się, że z moim kunsztem nie jest tak tragicznie jak na 18 latka... Pozdrawiam i czekam na dalsze spostrzeżenia i uwagi :)

W wieku lat szesnastu Dukaj napisał "Złotą galerę". Żeby sięgać dalej w przeszłość - w wieku lat osiemnastu Schiller napisał "Zbójców". Mało kto dorównuje tamtym dwóm, ale to, co zamieściłeś powyżej, wstyd byłoby umieścić nawet w pamiętniku gimnazjalistki/gimnazjalisty, któego nie czyta nikt poza nią/nim samym.
Tak w ogóle, o co Ci chodzi? O co chodziło z tą randką, o której potem nie wspominasz ani słowa?
Język nieciekawy i nieporadny, porównania sztuczne (a z tym laserem z Gwiezdnych Wojen to już przebiłeś wszystko, co tylko mogłem sobie wyobrazić...). Braku fabuły nie czepiam się, bo nie zawsze o fabułę chodzi. Ale czepiam się braku sensu. Czy coś z Twojego tekstu wynika? Nie wynika. To nawet nie są żadne "perypetie". To nawet nie jest nieudolna próba stworzenia strumienia świadomości, bo tutaj nawet żadnej świadomości nie ma. I nie mówię, czy to fantastyka, czy nie - bo pod tym względem jestem wyjątkowo liberalny i jeśli ktoś umieszcza na tej stronie opowiadania, to widać JEST to fantastyka... Ale Twój tekst nawet śladowej fantastyczności nie przejawia. Gorzej. Nie przejawia nawet fantazji.
No i jeśli ma to być wgląd w psychologię kobiety czy nawet nastoletniej dziewczyny... to mam dla Ciebie radę. Spróbuj jakąś poznać.
Ostatnia rzecz: jesteś pierwszą osobą, której to mówię lub piszę w życiu. Nie myślałem, że kiedykolwiek komukolwiek to powiem, i nawet mam trochę wyrzuty sumienia, że to robię, ale mówię szczerze:
NIE PISZ.

Leonek,
Po prawdzie, to myślałam, żeś młodszą panienką. Tak ze cztery lata młodszą. :)

Ajwenhoł,
Grochola nie umie, a pisze.  I do tego tańczy. I jeszcze ją czytają. Sukces nie musi zależeć od kunsztu.
Prześcignąłeś w zjadliwości Mortycjana, ale przyznam, że mnie rozbawiłeś.

Taa... Więc otrzymałeś poradę w końcu "Największego specjalisty". Ajwenhoł, sam jesteś świerzak na stronie i nawet nie wiesz, że dużo gorsze bzdury publikowali autorzy na stronie. Nawet jeśli dotyczyły fantastyki, to wykonanie pozostawiało dużo do rzyczenia.
Co do opka. Moim zdaniem wypadło lepiej niż poprzednie. Faktycznie dużo błędów, fabuły nie ma, nie widaomo po co opisywałeś jakąś randkę w ciemno. Nie pisz czegoś, jeżeli później nie ma to żadnego znaczenia! Następnym razem wymyśl konkrętną historię, popraw po napisaniu i wstaw.
A Ty Ajwenhoł. Litości. Sam nie jesteś wibitny, więc dlaczego komuś radzisz zaprzestać pisanie. Chłopak dopiero zaczyna. Ciekawy jestem jak wyglądały Twoje pierwsze opowiadania.

Prześcignąłeś w zjadliwości Mortycjana, ale przyznam, że mnie rozbawiłeś.

Ciesz sie Goldengate, że ostatnio zamilkłem "ze względu" na funkcję i poczucie pewnej odpowiedzialność za swoje słowa ;) Wredne Oko czuwa, a klawisze mu nie popękały... 

odpowiedzialności*

Dziękuje Panowie za wybronienie :) a Ty Ajwenhoł nie bądź zły ale mój kunszt pisarski o stokroć, tysiąckroć przewyższa Twój! Przykro mi, ale to jest straszna prawda.

@Leonek

Wybronienie? A ty myślisz, że co to jest, bitwa jakaś? Co do kunsztu - proponuję najpierw poznać znaczenie tego słowa, zanim się zacznie go używać. A tymi skrajnie narcystycznymi opiniami wzbudzasz co najwyżej litość, nawet pomijając gimbusiarskie "taka jest straszna prawda". Pisz sobie, pisz - byle byś tego nie pokazywał publicznie.

Dzieki za rady :) Pozdrawiam.

Przeczytałam. No głupie, bo głupie, ale pewnie przymknęłabym oko i zamknęła kartę, gdyby nie przeraźliwe błędy autora w komentarzach.
Czytać, drogi autorze. Czytać, ćwiczyć, bawić się Kopalińskim przed snem... A może kiedyś coś z tego będzie. Być może nawet coś, co tematyką będzie pasowało do portalu.

O jakimkolwiek "kunszcie" w tym przypadku nie ma mowy. I nie przyznawałbym się do wieku, na twoim miejscu. Mogłeś podwiedzieć, że masz 15 lat, wtedy by może jakoś to przeszło (znaczy to gadanie, żem młody jeszcze i się uczę), ale tak?
Głupawy troche ten tekst i bez sensu.

Goldengate, Ajwenhoł powiedział co myśli, a do "zjadliwości" Mortycjana to jeszcze daleka droga. Ale tematu drążył nie będę.;-)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chciałem ukazać rozbudowanie opisów i dialogów jaką zastosowałem. - całe opowiadanie jest na poziomie tego zdania...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Słabiutkie...

 

Nowa Fantastyka