- Opowiadanie: aniol..milosci - Fatalna pomyłka

Fatalna pomyłka

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Fatalna pomyłka

Czuł ogarniające go podniecenie. Żądzę. Silniejszą i silniejszą. Niepowstrzymaną. Opętańczy głód prowadzący go na koniec świata. I dalej nawet: poza ten świat.

 

TO działało na niego niczym najsilniejszy narkotyk. Jak heroina na ćpuna z dwudziestoletnim stażem – jeśli oczywiście konsument heroiny może mieć staż o takiej długości.

 

ONA była gotowa. Prawie naga. Właściwie naga, bo te majteczki niczego nie skrywały. Co najwyżej pozwalały działać wyobraźni jeszcze silniej.

 

Leżała z przymkniętymi oczami. Miała też zamknięte usta. Widać było na nich lubieżne skrzywienie. Taki uśmiech w oczekiwaniu nieuniknionego. Czekała, bo nie mogła nic innego zrobić.

 

Ale pragnęła tylko jednego: żeby On pośpieszył się. Tak bardzo tego pragnęła. Tego jednego. I to ją niepokoiło. Żeby ta jej wilgoć nie poszła na marne. Była jak tropikalny tajfun: wilgotna i ciepła.

 

Ale była taka przecież po coś. W jakimś celu!

 

Czy On to czuje? Może wtedy przestać. Może uciec. Co wtedy zrobi z tym dręczącym ją piekłem nienasycenia? Kiedy drugi raz go odnajdzie? Ile czasu będzie musiała czekać?

 

Nie mogła dopuścić do tego, żeby uciekł.

 

– Wejdź we mnie – wyszeptała – Tyle czekałam na Ciebie. To będzie mój pierwszy raz.

 

Podkurczyła trochę nogi i otworzyła przed nim swoją kobiecość. Popchnęła biodra w jego kierunku, skracając dystans tak bardzo, jak tylko była w stanie to zrobić.

 

Nie wytrzymał!

 

Niewerbalna obietnica szczęścia, wzmocniona zapachem feromonów, przełamała jego obawy. Zerwał z siebie ubranie i wbił się w jej rozkoszną, niewinną wilgoć.

 

– Jaki "czerwony jak cegła" – pomyślał -Co najwyżej "napalony, jak parowóz".

 

Poczuł pierwszy opór, który zniknął, przy akompaniamencie jej okrzyku, tak samo szybko, jak jego obawy. Oddał się heroinie istnienia, tracąc świadomość.

 

Przez jego coraz szybsze ruchy przebija się tylko jeden bodziec.

 

Zapach. Zapach krwi. Pierwszej. Słodziutki zapach pierwszej krwi. Zapach dziewicy.

 

Nie panował nad sobą. Spomiędzy jego warg zaczęły wystawać dwa ostre kły, umieszczone w sposób znamienny dla Jego gatunku. Rosły proporcjonalnie do siły Jego opętania.

 

Zbliżał się coraz bardziej i bardziej do jej szyi. Ona zdawała się niczego nie dostrzegać, pochłonięta przeżywaniem fal kolejnego orgazmu. Pisklak rzucony w morze rozkoszy!

 

– Są okazje w życiu, kiedy nie można się nie napić – pomyślał – I z całej siły dziabał ją w tętnicę. Przypomina trochę dzięcioła, bo skóra nie chciała poddać się łatwo.

 

Nie zareagowała, kiedy przegryzł jej skórę. Ani tkankę łączną. Ani tętnicę. Cały czas krzyczała z podniecenia:

 

– Tak, tak! Gryź mnie! To mnie podnieca. Gryź s..synu. Niech czuję chwilę, żeby i śmierć była prawdziwa.

 

Krzyczała tak sugestywnie, że nie zwrócił początkowo uwagi na smak krwi. A potem, kiedy już był nieco wstawiony, to nie miał pewności, co mu ten smak przypomina: rocznik 78 zeszłego wieku ze szczepu książąt mazowieckich, chowanych na diecie wegetariańskiej? A może szczep Beyonce albo "ups. I did it again"? Tylko, dlaczego tak go wzięło? Czemu prawie traci przy niej świadomość? Co ona ma sobie?

 

Przez potok myślii fale rozkoszy, które go ogarniały, z trudem przebił się jej głos. Właściwie z trudem go zarejestrował. I przez chwilę łudził się, ze to, dlatego wydaje mu się taki … Niedziewiczy. I bezduszny. Prawie jak głos… Ba się nawet pomyśleć kogo.

 

– Wiesz dzióbku, powinnam Ci powiedzieć – tu dziewczyna zawahała się. A potem dodała:

 

– Biorę "blokery".

 

Kiedy tracił świadomość po podróży z "heroiną miłości", zaczynało do niego docierać, czemu ten głos wydawał mu się tak nieprzyjemny.

 

– Van Helsing! Abraham Van Helsing! – Wyszeptał płacąc już prawie za przewóz przez Styks – To znowu Ty, pedale! Matkojebco! Obrzezańcu niewierny! Nu pagadi, skur(…)synu!

 

Ten zaś uśmiechnął się tylko do swoich myśli, nie przerywając pisać raportu do centrali: "Tu J-23. Zadanie wykonane".

 

Jeszcze raz udało mu się uchronić siebie – i siatkę przednich wywiadowców – przed dekonspiracją.

 

Był z siebie zadowolony.

 

Zasłużył na spotkanie z Prezydentem.

 

 

Koniec

Komentarze

Nie rozumiem, co znaczy brać blokery i przez to w ogóle nie rozumiem o co chodzi.

"blokery" to środki podawane narkomanom (zwykle heroinistom). w przypadku użycia przez heroinistę "na blokerze" narkotyku, skutki - jak wyżej

Ni cholery nie kapuję o co w tym chodzi. I nie trawię takich harlequinowskich scen. Nie daję oceny, bo byłaby zbyt subiektywna i słaba...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

teraz już wiem, w czym rzecz Fasoletti - zatwardzenie:):)
3-maj się:):):P)

Nijakie, nieciekawe, odgrzewane, nieładne... Wolę się wstrzymać od oceny.

@ niezgoda
co do nijakie, nieciekawe, nieaładne - ok
sam mam czasem takie odczucia
ale dlaczego "odgrzewane"?
troche czytałem w zyciu - plastusiowy pamiętnik etc. ale na nic podobnego nie trafiłem. dlatego napisałem:)

Skoro na taki temat kręcą już filmy klasy "D", to jest odgrzewany temat.

niezgoda.b

taaa.... . dziś było "bezchmurnie".

a "idąc przez most spadła mu czapka"

:)

Zdarzają się i takie, niestety

Nowa Fantastyka