- Opowiadanie: aniol..milosci - Powołanie

Powołanie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Powołanie

Wąpierze to prawie mityczne istoty, najczęściej żywiące się ludzką krwią. Są prawie nieśmiertelne. Mają ludzką postać i charakterystyczne wydłużone kły. Potrafią regenerować się, czytać w myślach, przewidywać przyszłość, lewitować.

 

Wąpierze podobno prawie wyginęły. Tylko w Tatrach zostało kilkadziesiąt sztuk, w kilku stadach. Ze względu na licznych wrogów naturalnych i problemy z doborem partnerów, umożliwiających zróżnicowanie genotypu, ich populacja kurczy się. Teraz zajmują się głównie hodowlą krów (z tatrzańskich łąk) i owiec oraz wyrobem przysmaków ludowych: kaszanki, tatara, zup na bazie krwi bydlęcej. Służą też konsultacjami dla producentów przy tworzeniu filmów grozy.

 

***

 

Śnieżyca szalała. Ksiądz ledwie usłyszał walenie do drzwi kaplicy. W progu widniały dwie sylwetki. Jedna postać z trudem stała, rozpaczliwie starając się zachować godność.

 

– Niech będzie pochwalony – zagaiła ta w lepszej kondycji

 

– Na wieki wieków – odpowiedział ksiądz

 

– Widzi ksiądz, jak się nagle rozszalało? Znalazłem tego na drodze. Jak leżał, pod śniegiem już. Nie mogłem zostawić, skonałby.

 

– Wiadomo synu – ksiądz okazał kapłańskie zrozumienie – Nic się nie martw, pomogę. Bo ja księdzem jestem, to i lekarzem bywam nie tylko dusz. Akademię Medyczną skończyłem. I przysięgę – tu ksiądz zawahał się – Hipochondryka składałem też. Znaczy Hipokratesa. A ty idź się wykąp w gorącej wodzie i coś zjedz.

 

– Ale proszę księdza – znajomy nie chciał odejść – proszę uważać na niego. To wąpierz, tak mi powiedział. Niewiele ich zostało.

 

– Acha, rozumiem – ksiądz się trochę zafrasował – Nic się nie martw, dam sobie radę. Tylko pomożesz mi trochę. Wąpierz był tak osłabiony, że osunął się na podłogę kaplicy, rezygnując z godności i wąpierzej dumy.

 

– Zemdlał. Trzeba go przenieść na coś płaskiego– rozkazał ksiądz. A widząc pytające spojrzenie przybysza, dodał: – zastrzyk muszę mu zrobić. – Dawaj go tu, na ołtarz. Mszy nie ma, to się nikt nie obrazi – uznał klecha

 

– Jak Samarytariusze – przybysz był zadowolony

 

– O tak, dobrze – ksiądz komenderował. – Ty teraz poczekaj, a ja strzykawkę przyniosę i coś mu wstrzyknę. Na wzmocnienie, he, he – dodał.

 

I zniknął w pomieszczeniu obok. Nie było go przez dłuższą chwilę. Z pomieszczenia dobiegał odgłos szczęku szklanych buteleczek, mieszania płynów i wciągania płynu przez strzykawkę. Kiedy ksiądz wyszedł, dzierżył w ręku ogromną strzykawkę.

 

– Gość ważny, to i strzykawka wielkość urzędową posiada – wyjaśnił – Teraz trzymaj go za rękę, żeby nie wyrywał się. A ja mu iniekcję zrobię.

 

Przybysz schwycił bezwładną rękę wąpierza i przytrzymał. Wydawało się, że bez sensu, ale… Jak tylko kapłan wbił igłę w żyłę i zaczął naciskać tłoczek, w wąpierza jakby złe wstąpiło. Jeśli to oczywiście możliwe było w przypadku wąpierza. Niby zemdlony, a wyprężył się i usiłował wyrwać. Straszliwy jęk wydobył mu się z gardła, z wolna przechodząc w coraz cichszy pisk. Wreszcie szamotanie ustało, odgłosy wszelakie też. Tylko z odtwarzacza na zakrystii dobiegał odgłos kolędy „Lulajże Jezuniu".

 

*** ***

 

– Proszę księdza, co się stało – Przybysz zdawał się być zaniepokojony

 

– Ano nic. Woda święcona, to naprawdę był wąpierz. A nie wierzyłem ci – przyznał się kapłan. I dodał: – No, ja leczę tylko chrześcijan i tylko chrześcijan mogę pochować. Nie było czasu na sakramenty przed leczeniem, to dodałem trochę wody święconej do środka na wzmocnienie.

 

– Bo widzisz, synu – kapłan zdobył się na poufałość – Powołanie jest tajemnicą Boga i tajemnicą wolności człowieka. I musisz wiedzieć, że wolność Boga, który daje powołanie, jest pierwsza. Za nią dopiero idzie wolność człowieka. I wąpierza. Powołanie może być zawsze przyjęte tylko w wolności. I ja tego wąpierza uwolniłem od pokus doczesnych, by mógł zakosztować: wpierw wolności. A potem – być może powołania.

 

 

Koniec

Komentarze

I musisz wiedzieć, że wolność Boga, który daje powołanie, jest pierwsza. - nie rozumiem. Ten ksiądz strasznie gmatwa. I nie wiem co zrobił w końcu temu wąpierzowi.
Fajny pomysł z udomowieniem wąpierzy, hodowaniem przez nich krów itp. ale to pomysł, wykonanie przy tym słabe.

@Goldengate

wiesz, wąpierz źle reaguje na wodę święconą:):)

tak w legendach stoi

a ksiądz, jak to ksiądz: jaki zawód, taki język

aniol,
no tak. to fakt, ale czytelnik może tego nie skojarzyć. Ksiądz by to jakoś inaczej ujął.Widziałabym to tak, że skupiłby się na fakcie, że wąpierza załatwił, ale "czymże jest śmierć w życiu doczesnym, synu?" Żeby nie było wątpliwości, że zxałatwił, tylko że ma czyste sumienie.

Goldendate:)

nie obrażaj Czytelnika podejrzeniem o najwyższy stopień niedorozwoju umysłowego:):)

mój ksiądz tak mówi

.... awiesz, ze to zdanie, do którego nawiazujesz, to "przerobiony cytat" z kazania dostępnego w internecie:D?

anioł, siebie najwyżej obrażam.
Wierzę, że to przeróbka ale zapewnie nie dotyczyło zabijania wąpierza.

nie dotyczyła.
 siebie nie sposób obrazić mocniej niż miało to miejsce w dniu urodzenia. bo wtedy obraża sieczłowieczeństwo i wpojony humanizm jednostki - faktem przyjścia na świat:D
dlatego taki odporny jestem:):)

Niby pomysł jest, dosyć ciekawy nawet, ale realizacja taka sobie. No i opowiadanie kończy się zanim się zaczyna :P.

No i jeszcze: "I przysięgę - tu ksiądz zawahał się - Hipochondryka składałem też. Znaczy Hipokratesa.
Ha-ha-ha, żarcik. Normalnie boki zrywać. 

Ryan:
nie żarcik. budowanie cech postaci, zamiast opisu.

to nie powieść, ani książka: jedno zdarzenie

Woda święcona, to naprawdę był wąpierz. - brzmi to tak, jakby woda święcona była wąpierzem.

pomysł ciekawy, wykonanie moim zdaniem słabe. I te żarty niby są, ale, przynajmniej mnie, w ogóle nie bawią.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti

z tą wodą swięconą, to masz rację:)
cos za coś: albo naturalna wypowiedź, trochę stylizowana
albo... perfekcyjne zdanie-pod wzgledem logicznym i znaczeniowym
ale - uwierz mi - tak "się nie pisze":)
a od żartów odczepcie się:)! - nie ma żadnego! jeśli coś "wyszło", to ... przez przypadek

co do wykonania: no a jakie ma być:):):)?!
aniol..milosci jestem, a nie Ludlum, Wyspiański, czy - celniej - "makkormak":):)

@Aniol - Ale z tą wodą święconą to nie kwestia stylizowania wypowiedzi! Gdyby po "Woda święcona" postawić kropkę, to byłoby poprawnie.

Ryan:
 dziś wieczorem bedę klęczał wie godziny na twardym..
wybaczysz?

@Aniol - Nie klęcz, szkoda ch**a.

:D:D
fakt. od ziemi ciągnie

Jak dla mnie... sam motyw wampirów jako gatunku zagrożonego i szczególnego dobra narodowego ma potencjał, ale wykonanie go w tym konkretnym przypadku MOCNO takie se. Moim zdaniem - dialogi płaskie, ten wywód księdza to bełkot i stylizacja nie ma tu nic do rzeczy :) fabuła właśnie na takiego szorcika taki zaprezentowałeś, ale też wydaje mi się, że można by było z tym coś ciekawszego zrobić. Jak dla mnie bez tego czegoś, ani mnie to ziębi ani parzy.

Pozdrawiam. 

Szary: można przedłużyć, w miarę wolnego czasu.
Tu momentem kulminacyjnym jest (w założeniu) pomoc "braterska" poprzez podanie swięconej wody wampirowi. I skutki podania tejze.
Tak, jak w "powrócie Żołnierza", momentem najważniejszy jest ten, kiedy na talerzu krzepnie jajecznica, podczas monologu matki żołnierza:)

Nowa Fantastyka