- Opowiadanie: Lord Kovir - Świat Idealny

Świat Idealny

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Świat Idealny

To wyglądało jak sen. Jak najpiękniejszy ze snów. Byłem w innym świecie. Odziany w najlepsze, najdroższe ubrania, o których wcześniej nawet nie marzyłem, szedłem przez cudownie pachnące łąki, otoczony przez garnące się do mnie rzesze zwierząt. Zawsze kochałem naturę, tak pragnąłem poznać jej tajemnice, a teraz na własne oczy widziałem dawno wymarłe gatunki, których nikt jeszcze dokładnie nie opisał. Wiedziałem, że to nie może dziać się naprawdę , wiedziałem, że wkrótce się skończy. Chciałem to uwiecznić, zebrać dowody, chciałem, by mój sławny ojciec uznał mnie wreszcie za równego sobie.

 

– Nie musisz się spieszyć. To nie jest sen. – rozległ się miękki, melodyjny głos.

 

Moim oczom ukazała się młoda, wysoka dziewczyna. Nie była doskonała, lecz była dokładnie taka, jakiej pragnąłem. Taka, jaką wyobrażałem sobie w najskrytszych snach.

 

– Gdzie… gdzie ja jestem? – zdołałem wyksztusić, wciąż oczarowany jej urodą.

 

– W raju – szepnęła.

 

– W raju – powtórzyłem bezmyślnie. – A więc umarłem?

 

Skinęła głową, a potem wzięła mnie za rękę i poprowadziła w głąb lasu. Spędzone tam chwile stały się dla mnie najwspanialszymi, jakie przeżyłem. Robiłem to, o czym zawsze marzyłem, cały czas napawając się jej obecnością. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Dotarłem do raju, wreszcie, po tylu latach trudów na ziemi. Wspomnienia cierpień znikały jednak z mojej głowy, wypierane przez wypełniającą mnie radość. Bo czyż warto to rozpamiętywać?

 

Ale nie wszystkie echa dawnych zdarzeń poddawały się łatwo. Jak przez mgłę usłyszałem w swoim umyśle jedną z ostatnich rad ojca, których udzielał mi zanim opuściłem dom: „Musisz nauczyć się odróżniać prawdę od pozorów, synu. NIGDY nie ufaj pozorom."

 

Rozejrzałem się raz jeszcze wokoło. I zrozumiałem. Wcale nie znajdowałem się w raju. Byłem w piekle. O tak, piekło nie jest wielką, ognistą salą tortur, jak się powszechnie uważa. Chytry Lucyfer w ogóle nie pragnie cierpienia narodu ludzkiego. Pragnie Władzy, pragnie stać się lepszym od samego Boga, pragnie zapanować nad Jego dziećmi. Chciałem uciec z tego królestwa zła, chciałem biec, lecz nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Lucyfer we własnej osobie pojawił się przy mnie.

 

– Znowu się spotykamy – powiedział głosem lepkim od słodyczy.

 

– Idź precz, szatanie – odparłem. – Nie jestem już dłużej człowiekiem. Bóg jest ze mną.

 

Wysiłkiem, który rozerwał moje ciało na strzępy, uniosłem się w górę. Moja dusza była wolna. Ja, Jezus Chrystus, jako pierwszy i jedyny powróciłem z piekła. Ojciec nie zawiódł się na mnie. Teraz jestem godzien, by zasiąść po Jego prawicy.

Koniec

Komentarze

Wiesz co, pomysł może i ma jakiś potencjał. Błędów nie zauważyłem, ale tutaj nie jestem ekspertem. Rozumiem, że to miniaturka. Ale wywalanie wszystkiego jak kawe na ławę i usiłowawanie zaskoczenia czytelnika jedynie ostatnim zdaniem to nie to co lubię. Do tego, jakoś nie widzi mi się piekło jako spełnienie wszystkich marzeń. Bo jaką władzę zyskuje ten szatan, dając ludziom szczęście?

Pozdrawiam serdecznie.

Właśnie, w jaki sposób piekło jest "królestwem zła"? Gdzie tu zło? I po co w ogóle z takiego piekła uciekać?

Zyskuje władzę taką, że odbiera Bogu Jego dzieci. I co, nawet, jak wyłożyłem to "kawa na ławę" ("Chytry Lucyfer w ogóle nie pragnie cierpienia narodu ludzkiego. Pragnie Władzy, pragnie stać się lepszym od samego Boga, pragnie zapanować nad Jego dziećmi. "), to i tak nie zostało zrozumiane. To opowiadanie jest jednak swojego rodzaju eksperymentem, więc nie będę się sprzeczał, co do jego wartości. Ostatecznie, każdy inaczej to zainterpretuje.  

Pozdrawiam 

Nie lubię sprzeczać się z autorami, broniącymi swoich dzieł. Ale właśnie to wyjaśnienie kuleje. Po co Lucyferowi te Boże dzieci? Po to, żeby zapewnić im szczęście? Co w takim razie ma do zaoferowania Bóg?  Po prostu mnie to nie przekonuje. To bym dopracował na Twoim miejscu, bo wg mojego skromnego zdania wychodzi straszna sprzeczność logiczna.
Pozdrawiam, tym razem dla odmiany ciepło :P

Jak w takim razie wygląda Niebo? Przecież opisane tu Piekło wygląda jak Raj, nie tylko chrześcijański. Co lepszego mógłby zaoferować swoim dzieciom Bóg? Przecież Bóg kocha ludzi, więc powinien cieszyć się ich szczęściem, nawet jeśli jest im ono dawane przez Szatana. I czy Szatan naprawdę może odebrać cokolwiek Bogu? Przecież Bóg jest wszechmogący, więc również ma pełną władzę nad Szatanem. Jaką satysfakcję może mieć Szatan ze swojej władzy, skoro wie, że gdyby tylko Bóg chciał, to natychmiast by jej go pozbawił?

Gdyby Bóg mógł pokonać szatana, to chybaby zrobił to zaraz po jego pojawieniu się i Jezus nie miałby po co schodzić do piekła, bo piekła by nie było. Wydawało mi się też, że wyjaśnienie jest jasne i logiczne - Lucyfer chce być lepszy od Boga. Jak to zrobić? Nie potrafi powołać do życia niczego swojego, więc "kradnie" dzieci Boga, chcąc nad nimi zapanować. A cały ten raj wygląda tak tylko na pierwszy rzut oka. Dlatego, kiedy bohater przypomniał sobie radę "nie ufaj pozorom", i rozejrzał się, zobaczył wszystko takim, jakie jest naprawdę. I poznał, że to piekło. Przebiję cię a.k.j i

Pozdrawiam gorąco ;p 

To, że "piekło nie jest wielką, ognistą salą tortur, jak się powszechnie uważa" przedstawiano już wiele razy na tysiące sposobów więc samo w sobie to nic oryginalnego. Nawet przedstawienie piekła, jako potencjalnego raju gdzieś już czytałem. Zakończenie, przyznam jest zaskakujące, choć odrobinkę (nie wiem czemu) śmieszne.
Pozdrawiam.

Gdyby Bóg mógł pokonać szatana, to chybaby zrobił to zaraz po jego pojawieniu się i Jezus nie miałby po co schodzić do piekła, bo piekła by nie było.

Czyli Bóg nie jest wszechmogący, dobrze rozumiem?

No chyba nie, skoro nie pokonał szatana do końca. Albo może wciąż ma dla niego miłosierdzie i szatan ma jeszcze szansę się nawrócić. Bo ja wiem?
Inne moje przemyślenie w wielkim skrócie, to, że Kościół głosi, żeby modlić się najgoręcej za swoich wrogów, a któż jest naszym wrogiem bardziej niż szatan, który chce odciągnąć nas od Boga. Czyli wynika z tego, że mamy modlić się za szatana. To wszystko trochę zamotane, ale przynajmniej daje do myślenia. 

Pozdrawiam 

Amaroku, nie inicjuj sporu nie do rozstrzygnięcia.
Lordzie Kovirze, Ty umiesz pisać jak należy, stwierdzam z przyjemnością. Natomiast sama treść... Hm, cóż, niezbyt zaskakująca, intrygująca... Może poza motywem spotkania z dziewczyną. Ale czy nie obawiasz się posądzeń o prawie herezję?

Jak dla mnie, to Jezus był wtedy jeszcze człowiekiem, a więc myślał jak człowiek (w końcu "stał się podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu"). A zresztą, to co napisałem w poprzednim komentarzu, to też herezje. Cóż, ktoś musi być "heretykiem" :p 

Dla mnie to moralizatorska przypowieść. Co prawda sam pomysł na kamuflaż Zła fałszywym Dobrem jest dobry, ale tekst, choć zawiera ciekawą myśl zdaje się trochę płytki. Umieściłabym tę myśl w innej fabule i z mniej chrześcijańskim wydźwiękiem. Nie żebym była przeciwko religii, ale jakoś pro religijne przypowiastki mnie odstraszają.

Kovirze, to ja znowu zapytam o sens. Uwodzenie ludzi? Co na tym zyskuje szatan? Tak czy inaczej on już jest "władcą" zesłanych do niego dusz. Bóg chce kary dla grzeszników, Lucyfer z wielką przyjemnością lubi się nad nimi znęcać. Dobry układ, po co go zmieniać? Poza tym, szatan kusi już na ziemi, by (właśnie) potem sobie z tymi, których uwiedzie potańczyć u siebie.
No i Jezus z tą kobietą oraz podważanie wszechmocy Boga, mogę dodać swoje przemyślenia (nastawione anty) co do tego, czy autor nie ma ochoty wikłać się w religijne dyskusje? Wiadomo, jak napisał AdamKB, takich sporów po prostu nie da się rozstrzygnąć, jednak dopóki się nie kłócimy, znaczy, że nic złego się nie dzieje.


 Nie żebym była przeciwko religii, ale jakoś pro religijne przypowiastki mnie odstraszają.
No trudno, są tacy, co je lubią. :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Teologicznie intrygujące. Przemawia do mnie koncept kuszenia szczęściem, czy też jego pozorami - wszystko jedno bo i tak autor nie wyjaśnia, czym jego zdaniem różni się szczęście prawdziwe od fałszywego. Z chrześcijańskiego punktu widzenia są chyba rzeczy ważniejsze niż szczęście. Natomiast trochę zgrzytają mi słowa "Nie jestem już dłużej człowiekiem". O ile wiem to np. w katolicyzmie Jezus jest cały czas jednocześnie w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem, nigdy człowiekiem być nie przestaje. No, ale autor sam się przyznaje do szerzenia herezji ;)

Jednak ta cała teologia strasznie przygniata tu literaturę, w związku z czym z literackiego punktu widzenia w ogóle nie jestem w stanie ocenić tego tekstu, nie umiem potraktować go jako opowiadania.

Mnie osobiście dziwi ta ocena przy opowiadaniu, które mi się całkiem podoba. Ugryziony został bardzo ciekawy temat, który szkoda, że nie został potraktowany trochę głębiej. Gdyby było dłuższe, to myślę, że tekst zyskałby jeszcze na wartosci, tym bardziej, że możliwości posiadasz.

no i jedna uwaga:
Nie była doskonała, lecz była dokładnie taka, jakiej pragnąłem.
Nie wiem, czy to powtórzenie jest celowym zabiegiem, ale mnie osobiście razi.

O ile wiem to np. w katolicyzmie Jezus jest cały czas jednocześnie w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem, nigdy człowiekiem być nie przestaje'
To raczej nie w katolicyzmie... Chyba, że o "psychikę" (w uproszczeniu) tu chodzi.

Nie była doskonała, lecz była dokładnie taka, jakiej pragnąłem.
Mnie w ogóle to zdanie ugryzło. Co prawa, uważam, że czegoś takiego jak "ideał kobiety" nie ma, ale skoro była dokładnie taka, jakiej pragnął, to czy nie była jego ideałem? Więc czy w jego nie oczach wydawała się doskonała?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A mi to zdanie nawet się podoba. Pomimo zaszytej z w nim sprzeczności, którą akcentuje Beryl.
Doskonałą można nazwać kobietę, która budzi podziw i pożądanie jeśli nie wszystkich bez wyjątku mężczyzn, to przynajmniej przytłaczającej ich większości. Rysy twarzy, proporcje wzajemne i tak dalej, chyba nie ma potrzeby rozwodzenia się nad szczegółami. Ale komuś podoba się, kogoś pociąga jakiś rys odmienny, jakaś drobna dysproporcjonalność. Jak to wyrazić? Chyba można właśnie tak, gdy chce się to zawrzeć w krótkiej wypowiedzi. Wszak bohater może zdawać sobie sprawę z lekkiej, nie rażącej, ale dającej się zauważyć rozbieżności jego gustów i oczekiwań w stosunku do tak zwanej normy.

Temat rzeczywiście ciekawy, ale że nie zwykłem rozmawiać o religii na trzeźwo powstrzymam się od włączenia się do dyskusji. Koncepcja piekła wielce ciekawa, ale czegoś mi brakuje w tym opowiadaniu. Chyba trochę za łatwo poszło Jezusowi w piekle... No, ale nie ma co się dziwić w końcu jest Bogiem. Przyjemnie się czytało.

Dobre opowiadanie. Nie wszystko mi się podobało, ale ogólnie bardzo na plus!

Nowa Fantastyka