- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Gra o wszystko

Gra o wszystko

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Finkla, Nevaz

Oceny

Gra o wszystko

Dwadzieścia cztery kobiety, wszystkie osiągnęły już wiek starczy, siedziały w wioskowej świetlicy. Zdawać by się mogło, że to zwykłe spotkanie, ale staruszki raczej w zwyczaju takich spotkań urządzać nie mają. Rzeczą oczywistą jest, iż znacznie dogodniejsze miejsce na pogawędki stanowi ścieżka rowerowa albo przejście w sklepie, tak więc zgromadziły się tutaj w zupełnie innym celu: wybrania przewodniczącej Kółka Gospodyń Wiejskich w Mściwojowie. W rzeczywistości ciężko było nazwać ich stowarzyszenie Kółkiem Gospodyń Wiejskich, gdyż żadna z kobiet nie wiedziała, jak wygląda funkcjonowanie Kółka Gospodyń Wiejskich i co się powinno w nim robić. No ale przewodniczącą wybrać należy.

Do posiadania tego jakże szlachetnego miana zgłosiły się Jadwiga Pędzelek, Wiesława Wieczko i Helena Trojańska. Owe spotkanie miało więc charakter prezentacji programów wyborczych kandydatek, a jednocześnie głosowania, gdyż jednogłośnie stwierdzono, że nie ma co zwlekać. Zresztą obyłoby się i bez przemówień Jadwigi, Wiesławy oraz Heleny, ale usiłowano zachować chociaż pozory formalności.

Przez następne pół godziny (bo tyle kandydatkom wystarczyło) nie działo się nic specjalnie ciekawego. Akcja nabrała tempa dopiero po tym, jak Maria Antonim rozdała zgromadzonym karteczki, na których należało napisać nazwisko wybranej osoby. Szczerze powiedziawszy, to głosowanie trwało dłużej niż "kampanie wyborcze". Po upływie jakichś czterdziestu minut Maria Antonim zebrała kawałki papieru i poprosiła o ciszę, żeby móc w spokoju policzyć głosy. Liczenie głosów zajęło jej kolejne pół godziny.

– Proszę o uwagę! – krzyknęła, wchodząc na mównicę, a dokładniej na skrzynkę po mleku, stojącą za wysokim, drewnianym piedestałem. – Walka była bardzo wyrównana, a zwyciężczyni wygrała przewagą zaledwie jednego głosu. – Zrobiła dramatyczną pauzę. Oglądając kiedyś jakiś film z Brucem Willisem stwierdziła, że to świetny zabieg. – Nową przewodniczącą Kółka Gospodyń Wiejskich zostaje Jadwiga Pędzelek!

– Co?! – zagrzmiało, nim ktokolwiek zdążył klasnąć. – Domagam się ponownego głosowania!

– Wiesia, uspokój się…

– Nie, nie uspokoję się! Ktoś na pewno się pomylił i napisał nie to nazwisko, co trzeba!

Głos zabrała również Jadwiga.

– Wiesia, powinnaś przyjąć porażkę z pokorą, a nie…

– Ktoś na pewno się pomylił! – przerwała jej kobieta. – Może ty? – zwróciła się do Marii Antonim. – Dobrze przeliczyłaś głosy?

– Tak – kiwnęła głową. – Przeliczyłam dwa razy. Głosów było dwadzieścia jeden. Sześć na Helę, siedem na ciebie i osiem na Jadzię.

– Zaraz, zaraz – dołączyła się do dyskusji Helena Trojańska. – Miałam tylko dwa głosy mniej niż Jadzia?

– Tak.

– Również domagam się ponownego głosowania!

– A ty co z tego będziesz miała? – spytała Wiesława Wieczko. – Przecież to oczywiste, że ja powinnam wygrać i nie stało się tak tylko ze względu na jakiś głupi błąd!

– A co jeśli gdyby nie ten błąd, to głosowanie byłoby na moją korzyść?

Wiesia parsknęła.

– Wolne żarty! Te sześć osób to głosowało na ciebie chyba z litości, bo to stanowisko, z całą pewnością, nie jest dla ciebie!

– Co?! – Helena trojańska wstała z krzesła i ruszyła w kierunku Wiesławy. – Albo mnie natychmiast przeprosisz, albo źle się to dla ciebie skończy.

– Ej, ej, przestańcie! – nakazała Maria Antonim. – Głosowanie może zostać powtórzone…

– Ale po co? – wtrąciła Jadwiga Pędzelek. – Czy ktoś z tu obecnych chce siedzieć tutaj jeszcze przez godzinę? Jest tak gorąco, że chyba lepiej rozejść się do domów, prawda?

– Prawda – poparła ją któraś z siedzących w ostatnim rzędzie kobiet.  

– No właśnie. Dziękuję wszystkim za głosy, z pewnością zdecydowałyście mądrze.

Jadwiga już zamierzała opuścić budynek, lecz Helena i Wiesława skutecznie zagrodziły jej drogę.

– Czyżbyś się obawiała, że ktoś faktycznie się pomylił? – spytała ta pierwsza.

– Nie mam się czego obawiać…

– A więc postanowione! – ogłosiła Wiesława Wieczko. – Ponawiamy głosowanie!

Kandydatki z powrotem zasiadły na swoich miejscach, a Maria Antonim z niechęcią rozdała zebranym karteczki.

– Tylko głosujcie mądrze – powiedziała w pewnym momencie Helena Trojańska takim tonem, jakby była już pewna wygranej.

– Tak, tak, mądrze – przytaknęła Wiesława. – Czyli na mnie.

– Och, daruj już sobie. Jak ty chcesz być przewodniczącą, skoro nawet smacznych pierogów nie potrafisz zrobić?

Te słowa uderzyły w najczulszą strunę Wiesławy Wieczko. Pierogi ruskie były jej specjałem. Najlepszym daniem, jakim dysponowała w swym menu. Dlatego też nikogo nie zdziwiło, gdy kobieta rzuciła się na Helenę, przewracając ją.

– Ty wredna małpo! – wrzasnęła. – Odwołaj to!

– Nie odwołam! – wycharczała Trojańska.

– Drogie panie, tak się nie godzi – rzekła z ironicznym uśmiechem Jadwiga. Jej zwycięstwo było nieuniknione.

Nagle coś trzasnęło. W świetlicy zapadła grobowa cisza.

– No i masz. – Maria Antonim machnęła bezradnie rękoma. – Zepsułyście krzesło.

Obie podniosły się z ziemi, wyraźnie zawstydzone.

– Mój Kazik to naprawi – obiecała Wiesława.

– Nie, mój Marian to naprawi! – Helena Trojańska nie dawała za wygraną.

– Nie zapominajcie, czyj mąż jest stolarzem – wtrąciła Jadwiga Pędzelek.

– Był – poprawiła ją Wieczko. – Teraz siedzi na tyłku i całymi dniami nic nie robi.

Tym razem Jadwidze nie udało się zachować spokoju. Była przewrażliwiona na punkcie swojego męża. Nie lubiła, gdy ktoś go nie doceniał. Nie po to pracował w zawodzie niemal pięćdziesiąt lat, by jakaś nadęta kwoka godziła w jego dobre imię.

– Nawet go nie znasz, podła flądro!

– Nie znam? Ja takich to znam aż za dobrze! Leniwych, grubych, czekających, aż ktoś zrobi coś za nich.

Wiesława Wieczko znów wylądowała na podłodze, jednak już nie w towarzystwie Heleny Trojańskiej, a Jadwigi Pędzelek.

– Ależ to zachowanie godne pożałowania! – oświadczyła Helena, naśmiewając się z pojedynkujących.

– Dobrze, że tym razem wstały – mruknęła pod nosem Maria Antonim. – Bo mielibyśmy już o dwa krzesła mniej. Czy wszyscy już zagłosowali?!

Po pomieszczeniu przeszedł zgodny szmer. Kobieta zebrała karteczki i ponownie przystąpiła do liczenia głosów. Tym razem zajęło jej to pięćdziesiąt minut.

– Aż trzy razy się upewniłam, czy wyniki się zgadzają – rzekła wreszcie. – Przeważającą liczbą głosów zwycięża Wiesława Wieczko.

– Ha! – wykrzyknęła tryumfalnie. – A nie mówiłam? Ty dobrze o tym wiedziałaś. – Pogroziła palcem Jadwidze. – Wiedziałaś, że zaszła pomyłka. Ale to już nieważne. Ważne jest to, że mogę z dumą ogłosić się nową przewodniczącą Kółka Gospodyń Wiejskich w Mściwojowie!

Nagle jakby ziemia się zatrzęsła. Wiesława straciła równowagę, a z sufitu zaczął spadać tynk.

– Apokalipsa! – wrzasnął ktoś.

Na środku sali pojawiło się poziome pasmo światło w kolorze zieleni, z którego wyszło dwóch równie zielonych jegomości.

– Obserwowaliśmy wasz gatunek setki lat – oznajmił jeden z nich. – Teraz wreszcie możemy uprowadzić waszego przywódcę, byście nie stanowili dla nas zagrożenia.

Wiesława Wieczko wytrzeszczyła oczy.

– Co? Nie, ja nie jestem przywódcą Ziemi!

– Kłamstwa na nic się tutaj nie zdadzą – odezwał się drugi zielony osobnik. – Wyciągnęliśmy wnioski, z których wynika, że stanowisko, które pani piastuje, jest bardzo prestiżowe.

– Nie, nie aż tak bardzo…

– Nie da się bowiem inaczej wytłumaczyć faktu, że toczyliście o nie tak zaciętą rywalizację. Dla pewności zabierzemy ze sobą także pozostałych kandydatów.

Helena Trojańska i Jadwiga Pędzelek bez namysłu podjęły ucieczkę, jednak pasmo światła skierowało się w ich kierunku. Po chwili obie zniknęły.

– Co im zrobiliście?! – spytała przerażona Wiesława.

– Zabraliśmy na pokład. Gdy wrócimy na naszą rodzimą planetę, wasze mózgi zostaną poddane licznym eksperymentom.

– Nie możecie…

Nie zdążyła dokończyć zdania, ponieważ, tak jak Helena i Jadwiga, zniknęła. Zieloni nieznajomi także.

Nastąpiło kolejne trzęsienie ziemi, ale po upływie kilku sekund wszystko wróciło do normy.

Maria Antonim rozejrzała się w roztargnieniu.

– Chyba musimy zorganizować nowe wybory – stwierdziła, siląc się na wymuszony uśmiech.

Koniec

Komentarze

Ależ seksistowskie to opowiadanie… ;)

– Ale po co? – wtrąciła Jadwiga Pędzelek. – Czy ktoś z tu obecnych chce siedzieć tutaj jeszcze przez

Dwadzieścia cztery kobiety, wszystkie osiągnęły już wiek starczy, siedziały w wioskowej świetlicy.godzinę?

– wiejskiej?

 

Takie to troszku pratchettowskie… No i świetny przykład na to, że zielone ufoludki nie determinują opowiadania jako s-f :)

Tak poza tym sprawnie napisane.

 

Przykro mi to pisać, Anonimie, ale Gra o wszystko nie spodobała mi się.

Zdaje mi się, że tekst miał chyba być humorystyczny, a wyszedł, moim zdaniem, zaledwie taki sobie. Nie widzę nic szczególnie zabawnego w powielaniu krzywdzących przekonań i niesłusznych, niezasłużonych opinii o wiejskich paniach gospodyniach.

Nie wiem, Anonimie, z jakiego źródła czerpałeś wiedzę o środowisku, o którym napisałeś, ale mam wrażenie, że nie było to źródło wiarygodne.

Zupełnie nie wiem, co w tym wszystkim robią zielone ludziki.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia. :(

 

Dwa­dzie­ścia czte­ry ko­bie­ty, wszyst­kie osią­gnę­ły już wiek star­czy… –> Anonimie, co rozumiesz pod pojęciem wiek starczy? Kiedy kobiety osiągają wiek starczy?

 

znacz­nie do­god­niej­sze miej­sce na po­ga­węd­ki… –> …znacz­nie do­god­niej­sze miej­sce do pogawędek

 

W rze­czy­wi­sto­ści cięż­ko było na­zwać… –> W rze­czy­wi­sto­ści trudno było na­zwać

 

prze­wod­ni­czą­cej Kółka Go­spo­dyń Wiej­skich w Mści­wo­jo­wie. W rze­czy­wi­sto­ści cięż­ko było na­zwać ich sto­wa­rzy­sze­nie Kół­kiem Go­spo­dyń Wiej­skich, gdyż żadna z ko­biet nie wie­dzia­ła, jak wy­glą­da funk­cjo­no­wa­nie Kółka Go­spo­dyń Wiej­skich… –> Czy to celowe powtórzenia?

Anonimie, czy naprawdę uważasz, że panie mieszkające na wsi są idiotkami?

 

Owe spo­tka­nie miało więc cha­rak­ter… –> Owo spo­tka­nie miało więc cha­rak­ter

 

wcho­dząc na mów­ni­cę, a do­kład­niej na skrzyn­kę po mleku, sto­ją­cą za wy­so­kim, drew­nia­nym pie­de­sta­łem. –> Co to jest skrzynka po mleku? Czy w świetlicy na pewno był piedestał?

Za SJP PWN: piedestał «podstawa, na której ustawiony jest pomnik, popiersie, kolumna itp.»

 

– Co?! – He­le­na tro­jań­ska wsta­ła z krze­sła… –> Nazwiska piszemy wielką literą!

 

Naj­lep­szym da­niem, jakim dys­po­no­wa­ła w swym menu. –> Czy daniami się dysponuje?

Za SJP PWN: dysponować 1. «mieć coś do dyspozycji» 2. «wydawać polecenie, aby coś wykonano lub dostarczono» 3. «w religii katolickiej: przygotowywać kogoś na śmierć przez udzielenie mu ostatnich sakramentów»

 

Jej zwy­cię­stwo było nie­unik­nio­ne. –> Raczej: Jej zwy­cię­stwo było przesądzone.

 

Obie pod­nio­sły się z ziemi, wy­raź­nie za­wsty­dzo­ne. –> Obie pod­nio­sły się z podłogi, wy­raź­nie za­wsty­dzo­ne.

Nie podejrzewam, aby w świetlicy było klepisko.

 

Czy wszy­scy już za­gło­so­wa­li?! –> Tam są same panie, więc: Czy wszy­stkie już za­gło­so­wa­ły?!

 

– Apo­ka­lip­sa! – wrza­snął ktoś. –> – Apo­ka­lip­sa! – wrza­snęła któraś.

 

Na środ­ku sali po­ja­wi­ło się po­zio­me pasmo świa­tło w ko­lo­rze zie­le­ni… –> Literówka.

Nie najgorsze, wciąga i czyta się gładko, no i krótkie, jest początek i zakończenie :) wiadomo gdzie diabeł nie może tam ufola pośle ;P dzięki za podzielenie się o/

Zauważyłam w tekście dużo ironii. Szkoda, że bohaterowie nie są zindywidualizowani. Pozostają tłumem, poza nazwiskami niczym się nie różnią. Szczerze, nie spodobało mi się opisanie ludzi ze wsi w stereotypowy sposób.

Plus za niespodziewany zwrot akcji. Od początku opowiadania zastanawiałam się, kiedy pojawi się jakiś fantastyczny motyw. Nie chce mi się wierzyć, że UFO obserwowało ludzi przez sto lat i skupiło się tylko na jednej miejscowości. Możliwe, że uproszczenia wynikają z przyjętej konwencji, ale mimo wszystko to dziwne.

Ogólnie pomysł zabawny, ale zgadzam się z Reg, że ucierpiał na osadzeniu go w okropnie stereotypowo ukazanym środowisku. Mam, co więcej, wrażenie, że gdyby to jacyś panowie obradowali nad tym, kto ma być przewodniczącym klubu motocyklowego czy piwnego, nie tylko nic by to nie zmieniło, ale może nawet było zabawniejsze, bo choć trochę odchodziłoby od stereotypu. Imiona i nazwiska pań, jak rozumiem, mają być też zabawne, ale jako że są każde z innej bajki, nie łapię ogólnego zamysłu. Przez moment miałam nadzieję, że to jakaś wariacja na temat sądu Parysa, ale zawiodłam się.

Zakończenie jest fajne, ale, jak już wspomniałam, byłoby zabawniejsze w innym ujęciu, bez nadmiernej sztampowej kabaretowości.

Podpisuję się pod opiniami Reg i Drakainy. Jest tu pomysł, parę razy się uśmiechnąłem, ale zbytnia jazda na stereotypach w pewnym momencie mnie znużyła. Trochę wina tutaj zbytniego przedłużenia tekstu – zbyt przeciągnięty żart zaczyna szybko nużyć.

Podsumowując: pomysł jest, ale koncert fajerwerków nie chwycił.

Przeczytałam i właściwie tyle. Nie rozśmieszyło mnie, kłótnia i głosowanie sprawiają wrażenie rozwleczonych ponad miarę. Końcowy twist – zaskoczenia niestety nie było.

 

A mnie się spodobało. Lekki tekst. Prawda, jedziesz na stereotypach. Ale urzekło mnie zdanie o ścieżkach rowerowych. :-)

Owe spotkanie miało więc charakter prezentacji programów wyborczych kandydatek,

“Ów” odmienia się przez rodzaje. I to inaczej, niż myślisz.

Po części zgadzam się z opiniami przedmówców, którzy wytknęli opowiadaniu niezaprzeczalne mankamenty. A jednak… Być może to tylko kwestia mojego odbioru, jednak zostałem skłoniony do refleksji, poczułem jakbym zetknął się z satyrą na temat ludzkich ciągot do władzy. A za skłonienie do myślenia zawsze warto być wdzięcznym.

Czytałam, czekając jaki twist pojawi się w zakończeniu – ufo nie rozczarowało, ale też nie zachwyciło. 

Niespecjalnie bawi mnie taki typ humoru – może to kwestia dopracowania stylizacji językowej? chwilami gubił się trochę rytm – więc całość trochę się dłużyła, choć całkowity brak refleksji nad tym, co właśnie się stało i przygotowanie kolejnych wyborów zgrabnie finiszuje.

Sympatyczne :)

Nowa Fantastyka