- Opowiadanie: RoboticFreeze - W głąb sieci

W głąb sieci

Witajcie, od dawna nic nie pisałem i ostatnio udało mi się napisać coś takiego. Liczę, że będzie się podobało i szczerze ocenicie to "dzieło" Możliwa kontynuacja

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

W głąb sieci

Moja historia rozpoczyna się w sobotę, w drodze do znajomego po zakupieniu piwa i paluszków. Rozmawialiśmy kilka dni wcześniej i był bardzo podekscytowany pomysłem do surfowania po deepwebie, od tak dla zabawy. Tak, to było głupie i bardzo niebezpieczne, ale zapewniał mnie: „Kupiłem jakieś VPNy, firewalle, proxy, jesteśmy niezwyciężeni!”. On jest szefem IT w jakiejś firmie ubezpieczeniowej i mieszka ze swoją dziewczyną w 4 pokojowym mieszkaniu, więc ma dość pieniędzy, by nagle wydać na małe bzdury. Nienawidzę, nawidzę, że może po prostu wziąć pieniądze i kupić rzeczy od tak, bez zastanowienia i mrugnięcia okiem, gdzie ja zawsze sprawdzam konto bankowe jak robię zakupy w internecie i obliczam na szybko ile mi zostanie i czy starczy jakby nagle wypadły dodatkowe zakupy. Nadal jest to jeden z niewielu ludzi, którzy lubią i mi pomagają, dlatego nie zwracam uwagi na jego przechwałki o tym, co on może i co on ma.

– Hej, Ben, Jack powiedział mi, że przyjdziesz, więc ten, miłej zabawy! – rzuciła Adrianne i poszła w swoją stronę. Jest dobrą dziewczyną dla kogoś takiego jak Jack. Ćwiczy jogę, biega i pracuje jako osobisty trener. Byłem zaskoczony, że takie przeciwieństwo Jacka (domator i raczej niezbyt chętny do sportu) coś w nim widzi, ale nie mnie oceniać. Dzięki niej zmienił swoje życie na lepsze, choć uważała, że znajomość ze mną też powinna się skończyć. Coś tam jej odpowiedziałem i wszedłem do środka. Widać było na pierwszy rzut oka, że nie byli takimi, co lubią otaczać się masą obrazów bądź kwiatków. Ich mieszkanie było minimalistyczne, tylko najpotrzebniejsze rzeczy, bez żadnych udziwniaczy w stylu figurek wyglądających na afrykańskie na półkach albo maski na ścianie, chociaż widziałem tam jakieś gliniane miski, podobno sami robili.

– Yo, Benny, rozgość się w kuchni, schowaj sobie piwko do lodówki i przy okazji weź mi jedno, ja się przygotowuje do wejścia w DEEPWEB WOOOOOOO! – zaśmiał się, ja też się zaśmiałem, gdyż tak naprawdę byliśmy dużymi dziećmi, szukającymi ryzyka oraz chętnymi na poznanie nowych rzeczy, ale to był pierwszy raz, kiedy taka nutka niepewności zaczyna drgać. Zignorowałem ją, ponieważ co może się stać? Umrzemy? Z piwem przy dłoni oraz paczką paluszków na stole byliśmy gotowi na popełnienie najgorszego błędu w naszym dotychczasowym życiu. – OK, wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że nie jesteś głupi, więc krótki poradnik: trzeba użyć tej przeglądarki z kaczką w ikonie, aby móc przeglądać rzeczy z tej ciemnej sieci. Potem trzeba szukać linków albo wiedzieć gdzie wchodzić, bo to jak w tej grze, każdy link to zbiór losowych liczb i liter. Ogólnie to mam taki link, gdzie można sobie wchodzić w pewne takie bezpieczne rzeczy. – Byłem przekonany, że sprawdzał na YT jak to się robi, ale to nawet dobrze, mniej błądzenia w ciemno.

 

Weszliśmy wpierw na jakąś wikipedię, w której były linki do stron i podział na ich “specjalizacje”. Sama wikipedia nazywa się Hidden Wiki, ale linki i nazwy stron mogą już nie istnieć, więc nie będę ich tu podawać, nawet z wiki wiele stron było martwych. Pierwsze wyniki nie były interesujące, wpierw strony o fałszowaniu dokumentów i jakieś kradzione karty kredytowe, potem, prawie na tym samym poziomie, wyniki sportowe lub jakieś ustawianie wyników, nie wiem, powiem szczerze. Każda strona od razu miała podany cennik, najczęściej w bitcoinach, lecz później trafiliśmy na normalne ceny w dolarach bądź euro. Następna strona była bardzo ciekawa, aż za bardzo. Wyglądała jak strona z notatnika z linkami, lecz zamiast jakiś normalnych stron czy tekstów mogliśmy zobaczyć glocki, Uzi, AK, noktowizory, wiecie, tego rodzaju rzeczy. Jack nacisnął na Uzi i od razu zostaliśmy przeniesieni do nowej rozpiski z modelami broni, amunicją, dodatkami. To było fascynujące i szczerze mówiąc, intrygująco kuszące, nawet dla takiego laika broni i cennika jak ja. Uzi za 150 dolarów? Domyślam się, że to tylko koszt samej broni, a dodać do tego dostawę, dodatki, amunicję, pewnie cena będzie z trzy razy większa. Więcej stron, więcej broni, narkotyków, pornografii, elektroniki. Skończyliśmy nasze pierwsze piwo, więc po małej przerwie zrobiliśmy najgorszą rzeczą, jaką mogliśmy zrobić.

– Chodźmy głębiej, co może pójść źle? Mam wszystkie te programy dla bezpieczeństwa by zaszaleć. – To jego komputer, jego dom, więc nie powinienem się z nim kłócić i prawdę mówiąc sam byłem chętny na sprawdzenie tej bardziej tajniejszej części! Przez tą całą sytuację, a także trochę przez alkohol, znów zignorowałem swój szósty zmysł, który tylko krzyczał o niebezpieczeństwie, lecz ja, w swojej głupocie po prostu go zlałem. Coraz gorzej było nam się poruszać, wiele martwych linków, niektóre nawet nie dały się wcisnąć, ale skacząc jak w tej grze, od strony do strony, z linku na kolejny link, daliśmy radę dokopać się do naprawdę ciężkich tematów. Zabójstwa na zlecenie, handel ludźmi, najemnicy, porwania, pedofilia, snuff filmy, nikt nawet się nie krył jak już znalazło się odpowiednią stronę. Trzeba szczerze przyznać, że wiele stron wyglądało zrobionych prostacko, coś co nowicjusz dałby radę zrobić, lecz dzięki temu było to przejrzyste. Były też z dwie strony, które wyglądały jak Amazon, lecz zamiast takich kategorii jak “książka”, “film”, “ogród”, były tak ciekawe jak “porwania”, “usługi”, “narkotyki”, “broń” itp. Czuliśmy się jak dzieci, które dorwały się do świerszczyków spod łóżka. To był nasz taki zakazany owoc i nikt nie mógł nam tego odebrać. Dźwięk telefonu zabrzmiał orzeźwiająco na nas i podskoczyliśmy, ale to była tylko dziewczyna Bena.

 

– Cześć kochanie… Tak… Tak, jest w porządku, co tam u ciebie? – Wyszedł z pokoju, aby porozmawiać w spokoju, więc przejąłem dowodzenie i nacisnąłem na banner, który intrygował mnie i przyciągał od pierwszych sekund, jak tylko go zauważyłem. Była to mała reklama o niewiadomym pochodzeniu, ponieważ jedyne co było widoczne to żółty napis “Hunters” na czarnym tle. Bez wahania popełniłem największy błąd tego dnia oraz chyba dotychczasowego życia. Po kliknięciu na reklamę zostałem przeniesiony do zarysu świata jak w jakimś filmie, “Nuklearne gry” czy coś takiego, na środku pojawił się migający napis “skanuję”, a z głośników wydobywało się równomierne pikanie. Byłem dość zszokowany jak bardzo zaawansowanie to wyglądało, porównując do innych tego rodzaju stron. Tak jakbyśmy nagle wrócili do tej zwykłej części internetu i zaraz zostanę zaatakowany ekranem rejestracji do jakieś gry online. Po chwili jednak pikanie zamieniło się w równomierny, nieprzyjemny pisk oraz napis “zlokalizowano”,strona sama się wyłączyła, a baner zamienił się w ikonkę nie wczytanego obrazu. Próby odświeżenia strony spełzły na niczym, jako że baner nigdy więcej się tam nie pojawił, ani ten wcześniejszy, ani żaden kolejny.

– Yo, to było naprawdę dziwne, jakby ktoś coś skanował albo szukał, a gdy już mu się udało to po prostu jednym przyciskiem zniszczył stronę! – Powiedziałem Benowi, gdy wrócił. Sądziłem, że on mnie wysłucha i skończymy na dziś te całe szperanie, ale on tylko wybuchnął śmiechem.

– Nie bądź śmieszny. Założę się, że to jakiś żart albo jakiś taki straszak dla bezpieczeństwa, ale nic się nie stanie, jesteśmy bezpieczni z tym całym gównem, które mamy! – Poklepał mnie po plecach, bym się wyluzował. Podał drugie piwo i znów przejął myszkę. Dla żartów szukaliśmy sobie co nam wpadnie do głowy i z przerażeniem dowiedzieliśmy się, że osoba z dużym portfelem jest w stanie zatrudnić sobie małą prywatną armię i przejąć jakieś małe Afrykańskie państewko. Chciałem jeszcze poszukać czegoś interesującego, jakie dokładnie organy można znaleźć i za ile, lecz chyba mój partner się znudził i zaczął szukać jeszcze głębiej. Od tego momentu zaczyna się ta gorsza część opowieści. Kolejna strona, do jakiej udało nam się dostać była o przeprowadzaniu w domowych warunkach operacji wycinania narządów takich jak oczy, język, a nawet nerki! To było okropne, lecz najgorsze co nastąpiło to odpalenie streamu, który został po chwili aktywowany. Od razu zostaliśmy powitani przez człowieka ubrany jak prawdziwy lekarz, lecz całe to otoczenie wokół niego, brudny stół,tynk odpadający ze ściany… Od razu pomyślałem, że to musi być robione gdzieś w piwnicy na jakimś zadupiu, ale nie miałem czasu na jakieś dalsze rozmyślania, ponieważ osoba streamująca zaczęła swój show. Głos był ochrypły i twardy, przypominający starego profesora z uniwersytetu, dodatkowo maska chirurgiczna nie pomogła w zrozumieniu niektórych słów. Sam stream był prostacki, wideo na prawie cały ekran, czat po lewej na dole na filmie, a pod streamem pasek do pisania.

– Witajcie. Dziś będziemy ściągać skórę z ofiary, tak by dało się ją potem obrobić i pozszywać. Nie jest to trudna sztuka, jeżeli ktoś umie obchodzić się z rybami bądź zwierzyną na polowaniu, lecz dla tych, którzy nie posiadają takiej wiedzy, dziś jest wspaniała okazja, by się tego nauczyć! Zaczniemy od przedstawienia narzędzi, które będą wymagane do tej prostej, acz przyjemnej operacji… – Tu rozpoczął pokaz od dokładnego przedstawienia każdego z noży, do nacinania, filetowania… Zachowywał się tak jakby chciał sprzedać te noże w jakimś sklepie TV, lecz niestety po chwili cała ta magia zniknęła, gdy kamera przesunęła się odrobinę w prawo. Na ekranie było widać osobę przywiązaną do łóżka, w samych bokserkach. Jej ruchy nie były żwawe. Nie było widać twarzy, co niezbyt ucieszyło czat, który okazał swoje rozczarowanie w prośbie o jak najszybsze rozpoczęcie operacji. – Nie wolno się śpieszyć, nasz pacjent powinien zostać odurzony sporą ilością narkotyków lub leków, zależnie od dostępności środków. Lecz należy zawsze pamiętać, że nieważne jakiego specyfiku użyjemy, zawsze musimy być pewni dawki. Na tę chwilę użyłem morfiny dostosowanej do osoby ważącej około 85kg. W tym momencie ów osobnik jest w stanie takiego zamroczenia, iż jestem w stanie zrobić z nim co chcę. Nie przedłużając więcej, zaczynamy. – Od razu po tych słowach doktor sprawnych ruchem wbił w udo krótki nożyk, który akurat trzymał. Krew powoli zaczęła się sączyć z rany, a on, tym razem powoli i płytko zaczął ciąć wzdłuż nogi. Niedobrze mi się robi, jak przypomnę sobie euforię czatu, ale w tamtym momencie moje ciało opanował szok, z którego wyciągnął mnie dopiero ekran ostatniego wyszukiwania. Popatrzyłem na Bena, który z bladą twarzą ściskał myszkę tak mocno, aż jego kostki pobielały.

– Nie widzieliśmy tego. Nieważne co tam było, nie możemy o tym nikomu powiedzieć. Ostatnia strona. – Ostatnie dwa słowa były jak uderzenia obuchem. – O nie, nie, nie… Na mnie nie licz! Widziałeś, co za pojebane gówno tam się działo! Pierdolę to! Już dość ryzykowaliśmy, jeżeli nawet te twoje jebane cuda działają, to na pewno nie na nasze oczy! – Byłem wkurwiony, naprawdę chciałem wstać i rozbić na jego głowie butelkę ledwo co zaczętego piwa, ale jednak czułem to co on. To wszystko co dziś się zdarzyło i to co widzieliśmy rozpaliło we mnie to uczucie euforii, że odkryłem coś, co niewiele osób widzi i niestety chciałem więcej.

– Dobra, ostatnia strona, ale ja wybieram. – Ben tylko kiwnął głową.

 

Długo siedziałem i wertowałem strony, nie chciałem znów widzieć żywych ludzi wykrwawiających się na moich oczach w jakieś piwnicy przy sadyście, który z chęcią pozbawi ich życia przy akompaniamencie wiwatu czatu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wystarczyło się cofnąć krok do tyłu i już nigdy nie wrócimy do tego miejsca, lecz nie. Żaden z nas nie wpadł na to, by szukać czegoś jeszcze w jakiejś bezpiecznej części internetu. Ostatecznie, po długim wertowaniu natrafiłem na coś, co nazywało się “radar”, tak, po prostu radar. Z oporem najechałem myszką na link i nacisnąłem, spodziewając się czegoś okropnego, lecz po raz pierwszy miło się zaskoczyłem. Był to widok mapy świata bez żadnych szczegółów, same zarysy państw i pikające kropki. Z ciekawości kliknąłem na jedną i w dość ładnej animacji pokazał zdjęcie osoby, jak się potem okazało zdjęcie czasami robione jak do paszportu, czasami jakby ściągnięte z internetu, niektóre jej dane jak imię, nazwisko, wiek, takie rzeczy. Interesujące, ale też przerażające były dane jak grupa krwi, uzależnienia, choroby przebyte bądź wrodzone, ogólnie rzeczy, które nie powinny być dostępne publicznie. Zdjęcia na niej były w większości kolorowe, ale z rzadka trafiły się czarno białe. Z wewnętrznej potrzeby sprawdziłem czy w naszej okolicy nie ma jakiś osób na tej stronie i ku mojemu zaskoczeniu było kilka! Żadnych z nich na szczęście nie znałem, ale jedno zdjęcie na początku wydawało mi się znajome. Dopiero po przyjrzeniu się rozmazanemu zdjęciu, z bardzo słabo widocznymi szczegółami, mogłem jednoznacznie stwierdzić, że to moje zdjęcie! Nie było nic napisane, wszędzie były puste pola na wpisanie danych, ale przypominam sobie ten bar i tę imprezę z pracy dość dokładnie, by wiedzieć w którym momencie to zdjęcie zostało zrobione.

 

– Nic ciekawego. Też żeś wybrał. – Stwierdził mój przyjaciel, który chyba nie zauważył jak bardzo blady byłem w tamtym momencie. Przejął ode mnie myszkę i powoli zaczął wszystko wyłączać. – o…Szybko tego nie powtórzymy, mi starczy na długo. – Nerwowo się zaśmiał, ja zaraz po nim, lecz na to też nie zwrócił uwagi. Kolejne godziny spotkania mijały już w lepszym nastroju, ale wewnątrz wciąż zastanawiałem się nad znaczeniem mojego zdjęcia na tamtej stronie. Byłem pod obserwacją? Byłem celem? Nagrodą? Po około dwóch albo trzech godzinach wyszedłem od niego, ponieważ sam też wychodził do dziewczyny, spotkała się z koleżanką i mają małą imprezę z tego co mówił. Rozdzieliliśmy się zaraz przy drzwiach do bloku i ruszyłem szybkim krokiem na przystanek. Idąc chodnikiem chciałem sobie posłuchać muzyki, ale wiadomo jak to jest ze słuchawkami w kieszeni, zaplątane po wsze czasy, więc zacząłem powoli rozplątywać ten cały bajzel. Usłyszałem sygnał SMS, więc schowałem je z powrotem do kieszeni, w pełni świadomy, że od nowa będę musiał wrócić do tej syzyfowej pracy i odczytałem wiadomość.Był to MMS ze zdjęciem zrobionym chwilę temu. Ja idący chodnikiem. Przyspieszyłem kroku licząc na ucieczkę z tego okropnego miejsca, lecz nagły pisk auta i odgłos uderzenia sprawiły, że się opamiętałem i spojrzałem co się stało. Ciało człowieka ubranego na czarno, z maską zakrywającą twarz przeleciało dość sporą odległość, powyginane jak jakaś krzywo pozszywana szmaciana lalka. Tuż za nim, z dużą prędkością, przejechał wóz, z którego spadły na jezdnię spore kawałki szkła.Nie zatrzymał się nawet na sekundę, uciekł. Ja, przerażony, też uciekłem z tego przeklętego miejsca. To było kilka dni temu. Policja do mnie dotarła i wypytała o wypadek, którego byłem świadkiem. Chcieli na początku mnie oskarżyć o nieudzielenie pomocy i ucieczkę z miejsca wypadku, ale ten potrącony zginął na miejscu, więc zostało jedno oskarżenie. Co do kierowcy, to jechał pod wpływem narkotyków i bał się zatrzymania, ale widać i jemu szczęście nie pomogło. Prawnik z urzędu już nad tym pracuje, ale nieważne jaki będzie wynik prędzej czy później umrę, zamordowany przez nieznanego sprawcę. Czasami otrzymuje wiadomości ze zdjęciami mojej pracy, domu, miejsca wypadku z pytaniem, czy pamiętam. Ukrywam się jak zwierzyna przed myśliwymi, modląc się o przeżycie chociaż kolejnego dnia.

Koniec

Komentarze

RoboticFreeze, tekst liczący ponad 15000 znaków nie jest szortem. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zmienione, trochę się pogubiłem przy oznaczaniu, więc przepraszam za pomyłkę

RoboticFreeze

OK. Nie ma za co przepraszać. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No cóż, RoboticFreeze, opisałeś spotkanie dwóch znajomych przy piwie i komputerze, ale szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, co miałeś zamiar opowiedzieć. Nie bardzo rozumiem, jaki był związek między wchodzeniem na jakieś osobliwe strony, a tym, co przydarzyło się bohaterowi, kiedy opuścił mieszkania kolegi.

W opowiadaniu nie dostrzegłam też fantastyki.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia – przeszkadzały różne błędy i usterki, liczne powtórzenia, niezgrabnie i nie zawsze czytelnie złożone zdania, że o nie najlepszej interpunkcji nie wspomnę.

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze, lepiej napisane. Ufam też, że znajdę w nich fantastykę.

 

„Ku­pi­łem ja­kieś VPNy… –> „Ku­pi­łem ja­kieś VPN-y

 

i miesz­ka ze swoją dziew­czy­ną w 4 po­ko­jo­wym miesz­ka­niu… –> Powtórzenie.

Proponuję: …i, wraz ze swoją dziew­czy­ną, zajmuje czteropokojowe mieszkanie

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Nie­na­wi­dzę, na­wi­dzę, że może po pro­stu wziąć pie­nią­dze… –> Nie rozumiem.

 

i kupić rze­czy od tak, bez za­sta­no­wie­nia i mru­gnię­cia okiem, gdzie ja za­wsze spraw­dzam… –> …i kupić rze­czy od tak, bez za­sta­no­wie­nia i mru­gnię­cia okiem, kiedy ja za­wsze spraw­dzam

 

robię za­ku­py w in­ter­ne­cie i ob­li­czam na szyb­ko ile mi zo­sta­nie i czy star­czy jakby nagle wy­pa­dły do­dat­ko­we za­ku­py. –> Powtórzenie.

 

Nadal jest to jeden z nie­wie­lu ludzi, któ­rzy lubią i mi po­ma­ga­ją… –> Kogo/ co lubią?

A może miało być: Nadal jest to jeden z nie­wie­lu ludzi, któ­rzy mnie lubią i po­ma­ga­ją

 

– Hej, Ben, Jack po­wie­dział mi, że przyj­dziesz, więc ten, miłej za­ba­wy! – rzu­ci­ła Ad­rian­ne i po­szła w swoją stro­nę. Jest dobrą dziew­czy­ną… –> Winno być:

– Hej, Ben, Jack po­wie­dział mi, że przyj­dziesz, więc ten, miłej za­ba­wy! – rzu­ci­ła Ad­rian­ne i po­szła w swoją stro­nę.

Jest dobrą dziew­czy­ną

Tu dowiesz się, jak zapisywać dialogi: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/zapis-partii-dialogowych;13842.html

 

by­li­śmy go­to­wi na po­peł­nie­nie naj­gor­sze­go błędu… –> …by­li­śmy go­to­wi na po­peł­nie­nie największego błędu

 

We­szli­śmy wpierw na jakąś wi­ki­pe­dię… –> We­szli­śmy wpierw na jakąś Wi­ki­pe­dię

Wikipedia jest nazwą własną.

 

Na­stęp­na stro­na była bar­dzo cie­ka­wa, aż za bar­dzo. Wy­glą­da­ła jak stro­na z no­tat­ni­ka z lin­ka­mi, lecz za­miast jakiś nor­mal­nych stron… –> Powtórzenia.

lecz za­miast jakichś nor­mal­nych

 

mo­gli­śmy zo­ba­czyć gloc­ki, Uzi… –> …mo­gli­śmy zo­ba­czyć gloc­ki, uzi

Nazwy broni piszemy małą literą. http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745

 

Uzi za 150 do­la­rów? –> Uzi za sto pięćdziesiąt do­la­rów?

 

cena bę­dzie z trzy razy więk­sza. –> …cena bę­dzie ze trzy razy więk­sza.

 

Przez całą sy­tu­ację… –> Przez całą sy­tu­ację

 

Coraz go­rzej było nam się po­ru­szać… –> Coraz trudniej było nam się po­ru­szać

 

wiele stron wy­glą­da­ło zro­bio­nych pro­stac­ko… –> …wiele stron wy­glą­da­ło na zro­bio­ne pro­stac­ko

 

Dźwięk te­le­fo­nu za­brzmiał orzeź­wia­ją­co na nas… –> Raczej: Dźwięk te­le­fo­nu podziałał na nas otrzeź­wia­ją­co

Poznaj znaczenie słów: orzeźwićotrzeźwić.

 

Wy­szedł z po­ko­ju, aby po­roz­ma­wiać w spo­ko­ju… –> Brzmi to fatalnie.

 

napis “zlo­ka­li­zo­wa­no”,stro­na… –> Brak spacji po przecinku.

 

i skoń­czy­my na dziś te całe szpe­ra­nie… –> …i skoń­czy­my na dziś to całe szpe­ra­nie

 

Dla żar­tów szu­ka­li­śmy sobie co nam wpad­nie do głowy… –> Dla żar­tów szu­ka­li­śmy sobie, co nam wpad­ło do głowy

 

prze­jąć ja­kieś małe Afry­kań­skie pań­stew­ko. –> …prze­jąć ja­kieś małe afry­kań­skie pań­stew­ko.

 

zo­sta­li­śmy po­wi­ta­ni przez czło­wie­ka ubra­ny jak praw­dzi­wy le­karz… –> …zo­sta­li­śmy po­wi­ta­ni przez czło­wie­ka ubra­nego jak praw­dzi­wy le­karz

 

brud­ny stół,tynk od­pa­da­ją­cy ze ścia­ny… –> Brak spacji po przecinku.

 

na ja­kimś za­du­piu, ale nie mia­łem czasu na ja­kieś dal­sze… –> Powtórzenie.

 

osob­nik jest w sta­nie ta­kie­go za­mro­cze­nia, iż je­stem w sta­nie zro­bić… –> Brzmi to fatalnie.

 

że wy­star­czy­ło się cof­nąć krok do tyłu… –> Masło maślane. Czy można się cofnąć do przodu?

 

Z cie­ka­wo­ści klik­ną­łem na jedną i w dość ład­nej ani­ma­cji po­ka­zał zdję­cie osoby… –> Kto pokazał?

 

osoby, jak się potem oka­za­ło zdję­cie cza­sa­mi ro­bio­ne jak do pasz­por­tu, cza­sa­mi jakby ścią­gnię­te z in­ter­ne­tu, nie­któ­re jej dane jak imię, na­zwi­sko, wiek, takie rze­czy. In­te­re­su­ją­ce, ale też prze­ra­ża­ją­ce były dane jak grupa… –> Powtórzenia.

 

w na­szej oko­li­cy nie ma jakiś osób… –> …w na­szej oko­li­cy nie ma jakichś osób

 

jedno zdję­cie na po­cząt­ku wy­da­wa­ło mi się zna­jo­me. Do­pie­ro po przyj­rze­niu się roz­ma­za­ne­mu zdję­ciu, z bar­dzo słabo wi­docz­ny­mi szcze­gó­ła­mi, mo­głem jed­no­znacz­nie stwier­dzić, że to moje zdję­cie! –> Powtórzenia.

 

o…Szyb­ko tego nie po­wtó­rzy­my… –> O… Szyb­ko tego nie po­wtó­rzy­my

 

ze słu­chaw­ka­mi w kie­sze­ni, za­plą­ta­ne po wsze czasy… –> Co to znaczy, że słuchawki są zaplątane po wsze czasy?

 

od­czy­ta­łem wia­do­mość.Był… –> Brak spacji po kropce.

 

spore ka­wał­ki szkła.Nie… –> Jak wyżej.

 

Cza­sa­mi otrzy­mu­je wia­do­mo­ści ze zdję­cia­mi… –> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Też nie bardzo wiem, o czym właściwie miała być ta historyjka, zwłaszcza że fantastyki to tu jak na lekarstwo – nawet takiej bliskiego zasięgu. Sieć, która podgląda użytkowników – poniekąd to już mamy, a w literaturze i filmie też było.

Chyba że za fantastykę mamy uznać to, że gdzieś w Hameryce czy Anglii, sądząc po przeważająco anglosaskich imionach, szef IT w firmie ubezpieczeniowej gnieździ się w czteropokojowym mieszkaniu – w tamtych realiach ktoś na takim stanowisku bezwzględnie ma dom… Przenosisz nasze poczucie, że cztery pokoje to już luksus, na inne realia. Ta jakaś ukryta sieć od biedy mogłaby za element fantastyczny służyć, ale na to jeszcze musiałbyś stworzyć jakąś fabułę, a nie opisywać kolejne kroki w surfowaniu, bo to ciekawą fabułą nie jest.

http://altronapoleone.home.blog

Hmmm, pada mnóstwo znanych mi terminów, ale nie widzę w tym jakiegoś większego sensu fabularnego. Jak napisała Drakaina – podglądanie to już nie nowość, u mnie w korpo to wręcz rzecz pewna :) Do tego sama historia jest raczej prosta: dwóch znajomych spotyka się i coś robi. I koniec. Więc niestety ani ten koncert fajerwerków nie wciągnął, ani nie wbił się w pamięć. Przydałoby się coś bardziej rozbudowanego pod względem scenariusza, kończącego się z przytupem. Takie rzeczy najłatwiej zapamiętać :)

Uwaga od strony technicznej – takie spore akapity potrafią straszyć. Lepiej stosować zasadę “jedna myśl przewodnia, jeden akapit”. Czytelnicy wbrew pozorom łatwiej się w niej odnajdują.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No, niestety, nie widać za bardzo powiązania pomiędzy odwiedzanymi stronami a wypadkiem, a wykonanie też pozostawia sporo do życzenia :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka