- Opowiadanie: Katy - Próba szlaku 2/2

Próba szlaku 2/2

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Próba szlaku 2/2

3

 

Ale doszłam, tym razem bez przygód. W studenckiej chatce powitał mnie Alex, a któżby inny, uśmiechał się głupio. Pamiętam dobrze tę scenę, zrzucam plecak, walę Alexa w twarz, z całej siły, ale jego ręka zatrzymuje moją, krótkie spojrzenie, prosto w oczy, przyciąga mnie do siebie, a ja wybucham płaczem, wybuchają tłumione emocje z ostatnich miesięcy, bo muszę dojść, bo wszystko zostało postawione na jedną kartę i to ja jestem tą kartą.

 

Boisz się, więc dojdziesz.

 

I doszłam, Alex uspokajał mnie, a potem się poddał, a ja płakałam tak długo, że nie było już łez, powiedziałam wszystko chyba, co miałam powiedzieć, wszystkie złe słowa, to, co długo zbierałam. Alex przyjął to bardzo spokojnie. Patrzył i nie rozumiał.

 

Przespaliśmy się w chatce studenckiej. Podczas wieczornego mycia popatrzyłam w lustro: chude, zahartowane ciało, mocne, wystające mięśnie. Spostrzegłam, że coś zmieniło się w mojej twarzy, może wydoroślałam i dojrzałam, pojawiła się jakaś nowa bruzda, zmienił się wyraz oczu, a może po prostu dawno nie przeglądałam się w lustrze i wszystko wydawało się nowe.

 

Wróciliśmy do domu EuroStarem. Patrzyłam na ludzi w pociągu, na biznesmenów, na dobrze ubrane kobiety, i myślałam o tym świecie, z którego tak bardzo chciałam się wyrwać i który zostawiłam; nie, to nie były dobre myśli. Wszystko tutaj, w komfortowym wagonie było blichtrem, pozłotką, ładny pociąg, ubrania ludzi, ich sztuczne uśmiechy, podrasowane kosmetykami i chirurgią ciała. Czy to była prawda, czy to realny świat, czy takiego życia pragnę i tak chcę je spędzić?

 

Znałam odpowiedź, ale oczy miałam czerwone i piekące, i nie było już we mnie więcej łez.

 

4

 

Dotarłam do domu, zdałam egzaminy, zaczął się rok akademicki, programy z dysku wmontowanego w serwer uniwersytecki robią już chyba swoje. Stoję właśnie na wzgórzu, jest późna jesień i wyszłam z psem na spacer.

 

Patrzę w dół, na miasto, tam, gdzieś daleko jest dworzec, z którego odjeżdżają EuroStary, i potem w ciemnościach pełzną przez lasy, mijają opuszczone wioski. Całkiem blisko mojego domu jest lotnisko, codziennie wylatują samoloty unosząc w powietrzu nieświadomych, uśpionych ludzi, lecą nad klasztorem, nad tysiącem wiosek i miasteczek. Tak naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego to właśnie mnie udało się dojść i ocaleć. Teraz wiem – zmusiłam Alexa żeby powiedział – że przede mną tę drogę usiłowało przebyć czterech facetów i że trzech odesłała do domu straż pogranicza, a czwarty nie wytrzymał samotności i zawrócił sam. Dlaczego ja, no dlaczego? Bo jestem dziewczyną? Ale nie, przecież w świecie eurounii pojęcie płci w zasadzie nie istnieje. Może tak miało być, myślę, i wołam psa, i w jego biegu, w ruchach łap, w tym jest odpowiedź, ale nie potrafię jej odczytać.

 

Próba szlaku, Alex powiedział mi po fakcie, to była próba, niebezpieczna, nie wiedział, czy wrócę, bał się o mnie. Jednak przeszłam tę próbę, wygrałam. Może powstanie wolna, nieeurounijna Polska, może nasze pokolenie zmieni świat. Wątpię jednak, żeby to, co przeszłam mogło mieć na to jakiś wpływ, chociaż Alex twierdzi, że będzie miało, a ja czuję się jak ogniwo w łańcuchu przyczyn i skutków, jak przypadkowa posłanniczka. Bracia jednak w kilku rzeczach mieli rację. Trzeba stawiać na zmiany ewolucyjne, powoli, powoli. Tylko, czy zmierzamy do wybuchu, przełomu, rewolucji, czy też to, co nastąpi, nastąpi na tyle wolno, że stanie się niemożliwym, by to zauważyć?

 

Nie wiem.

 

Tak naprawdę podróż zaczyna się na długo przedtem, zanim wyruszymy w drogę i nie kończy się nigdy. Te mądrości wyczytałam w pewnej starej książce. Dopiero teraz rozumiem, że klasztor stał się częścią mnie i że nie ma odwrotu, że to, co zyskałam, może zgodnie z moją wolą, a może zupełnie wbrew, jest już moje i nikt mi tego nie odbierze. Dojrzałam przez podróż, przez ból, strach i doświadczenie.

 

A bracia? Brat Aleksander – czy zakończył już pokutę? Bracia pewnie nadal się modlą o stałych porach i moje przybycie i odejście niczego nie zmieniło. A pamięć, na ile mnie zapamiętali, w końcu jestem kobietą? I czy wrócę, czy wrócę…?

 

I jak mam teraz to tłumaczyć, jak mam odpowiadać koleżankom z konspiracji? Bo ja widziałam, a ty nie?

 

W biegu psa, w gwiazdach i w światłach miasta na horyzoncie, w tym wszystkim jest odpowiedź, jakaś wróżba, zapowiedź, może przyszłość została już określona i tylko nie umiemy zrozumieć tych wszystkich drobnych rzeczy, poskładać, przemyśleć?

 

3

 

Ale doszłam, tym razem bez przygód. W studenckiej chatce powitał mnie Alex, a któżby inny, uśmiechał się głupio. Pamiętam dobrze ta scenę, zrzucam plecak, walę Alexa w twarz, z całej siły, ale jego ręka zatrzymuje moją, krótkie spojrzenie, prosto w oczy, przyciąga mnie do siebie, a ja wybucham płaczem wybuchają tłumione emocje z ostatnich miesięcy, bo muszę dojść, bo wszystko zostało postawione na jedną kartę i to ja jestem tą kartą.

 

Boisz się, więc dojdziesz.

 

I doszłam, Alex uspokajał mnie, a potem się poddał, a ja płakałam tak długo, że nie było już łez, powiedziałam wszystko chyba, co miałam powiedzieć, wszystkie złe słowa, to, co długo zbierałam. Alex przyjął to bardzo spokojnie. Patrzył i nie rozumiał.

 

Przespaliśmy się w chatce studenckiej. Podczas wieczornego mycia popatrzyłam w lustro: chude, zahartowane ciało, mocne, wystające mięśnie. Spostrzegłam, że coś zmieniło się w mojej twarzy, może wydoroślałam i dojrzałam, pojawiła się jakaś nowa bruzda, zmienił się wyraz oczu, a może po prostu dawno nie przeglądałam się w lustrze i wszystko wydawało się nowe.

 

Wróciliśmy do domu EuroStarem. Patrzyłam na ludzi w pociągu, na biznesmenów, na dobrze ubrane kobiety, i myślałam o tym świecie, z którego tak bardzo chciałam się wyrwać i który zostawiłam; nie, to nie były dobre myśli. Wszystko tutaj, w komfortowym wagonie było blichtrem, pozłotką, ładny pociąg, ubrania ludzi, ich sztuczne uśmiechy, podrasowane kosmetykami i chirurgią ciała. Czy to była prawda, czy to realny świat, czy takiego życia pragnę i tak chcę je spędzić?

 

Znałam odpowiedź, ale oczy miałam czerwone i piekące, i nie było już we mnie więcej łez.

 

4

 

Dotarłam do domu, zdałam egzaminy, zaczął się rok akademicki, programy z dysku wmontowanego w serwer uniwersytecki robią już chyba swoje. Stoję właśnie na wzgórzu, jest późna jesień i wyszłam z psem na spacer.

 

Patrzę w dół, na miasto, tam, gdzieś daleko jest dworzec, z którego odjeżdżają EuroStary, i potem w ciemnościach pełzną przez lasy, mijają opuszczone wioski. Całkiem blisko mojego domu jest lotnisko, codziennie wylatują samoloty unosząc w powietrzu nieświadomych, uśpionych ludzi, lecą nad klasztorem, nad tysiącem wiosek i miasteczek. Tak naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego to właśnie mnie udało się dojść i ocaleć. Teraz wiem – zmusiłam Alexa żeby powiedział – że przede mną tę drogę usiłowało przebyć czterech facetów i że trzech odesłała do domu straż pogranicza, a czwarty nie wytrzymał samotności i zawrócił sam. Dlaczego ja, no dlaczego? Bo jestem dziewczyną? Ale nie, przecież w świecie eurounii pojęcie płci w zasadzie nie istnieje. Może tak miało być, myślę, i wołam psa, i w jego biegu, w ruchach łap, w tym jest odpowiedź, ale nie potrafię jej odczytać.

 

Próba szlaku, Alex powiedział mi po fakcie, to była próba, niebezpieczna, nie wiedział, czy wrócę, bał się o mnie. Jednak przeszłam tę próbę, wygrałam. Może powstanie wolna, nieeurounijna Polska, może nasze pokolenie zmieni świat. Wątpię jednak, żeby to, co przeszłam mogło mieć na to jakiś wpływ, chociaż Alex twierdzi, że będzie miało, a ja czuję się jak ogniwo w łańcuchu przyczyn i skutków, jak przypadkowa posłanniczka. Bracia jednak w kilku rzeczach mieli rację. Trzeba stawiać na zmiany ewolucyjne, powoli, powoli. Tylko, czy zmierzamy do wybuchu, przełomu, rewolucji, czy też to, co nastąpi, nastąpi na tyle wolno, że stanie się niemożliwym, by to zauważyć?

 

Nie wiem.

 

Tak naprawdę podróż zaczyna się na długo przedtem, zanim wyruszymy w drogę i nie kończy się nigdy. Te mądrości wyczytałam w pewnej starej książce. Dopiero teraz rozumiem, że klasztor stał się częścią mnie i że nie ma odwrotu, że to, co zyskałam, może zgodnie z moją wolą, a może zupełnie wbrew, jest już moje i nikt mi tego nie odbierze. Dojrzałam przez podróż, przez ból, strach i doświadczenie.

 

A bracia? Brat Aleksander – czy zakończył już pokutę? Bracia pewnie nadal się modlą o stałych porach i moje przybycie i odejście niczego nie zmieniło. A pamięć, na ile mnie zapamiętali, w końcu jestem kobietą? I czy wrócę, czy wrócę…?

 

I jak mam teraz to tłumaczyć, jak mam odpowiadać koleżankom z konspiracji? Bo ja widziałam, a ty nie?

 

W biegu psa, w gwiazdach i w światłach miasta na horyzoncie, w tym wszystkim jest odpowiedź, jakaś wróżba, zapowiedź, może przyszłość została już określona i tylko nie umiemy zrozumieć tych wszystkich drobnych rzeczy, poskładać, przemyśleć?

 

Koniec

Komentarze

Retrospektywne spojrzenie na poprzednią część tekstu, nie wyjaśnia już za wiele, nie zaciemnia, oczywiście, że bohaterka może mieć takie myśli po powrocie...

Ogólnie jako całość robi na mnie ogromne, ogromne wrażenie. Świat przedstawiony oddziałuje na wszystkie zmysły - tak, jak być powinno. Czytając, parę razy poczułem jakby ukłucie szpilką - punkt dla Ciebie, pisarz musi wbijać szpilę, musi mówić czytelnikowi: "Widzisz, jakim pieprzonym hipokrytą jesteś?" Piszesz rewelacyjnie.

Pomysł i ujęcie dla mnie nowatorskie - jasne, że ktoś może przyczepić się, że tu czy tam był podobny motyw, podobne przedstawienie przyszłości, nawet dopatrzeć się można odległych analogii do opowiadania O.S. Carda "Chłopiec z Polski", albo u wspomnianego przeze mnie Kempczyńskiego . Ale może dlatego, że taka wizja przyszłośći jest prawdopodobna?

I na koniec przypomniała mi się fraszka Andrzeja Grabowskiego (pisarza, nie tego od Kiepskich;)):
"O kraju mój nad rzeką Wisłą,
Nim dobrze odetchniesz, już cię przycisną."
Pozdrawiam, i oby tak dalej!!!!

Nie czytałam ani "Chłopca z Polski" ani Kempczyńskiego. Myślę, że w gruncie rzeczy wyrosłam w pewny określonym uniospceptycznym środowisku i byc może to uwarunkowało, że myslę trochę podobnie jak inni.

Generalnie dzięki za tak pozytywny komentarz :-) To opowiadanie jest stare (2007 rok chyba) a napisałam więcej różnych tekstów, postaram się powrzucać.

Koniecznie.

Trudno przytrzymać mnie przy dłuższych opkach. A tu nagle zaskoczenie  – bo nie miałem ochoty zrezygnować z lektury, choć opowiadanie długie (może nawet trochę za długie). Tekst warty poświęconego mu czasu – więc nie żałuję. Czekałem na taką nieuczesaną fabułę, bo ostatnio poziom opowiadań poziomem nie rozpieszczał. Czekałem – no i się doczekałem.

Chociaż jest to Twój debiut na łamach tej miłej strony, wiem, że nie jest to tekst debiutancki. Dlatego nie mam zamiaru traktować go ulgowo :o)

Do rzeczy. Masz dobrze opanowany warsztat: styl, sposób obrazowania, wybór i sposób opisu poszczególnych kadrów – wszystko bez zarzutu. Pomysł i sposób jego realizacji zasługuje na wysoką ocenę. Jedyne, co mnie kłuło w oczy, to sposób zapisu niektórych dłuższych zdań z dużą ilością dopowiedzeń rozdzielanych przecinkami. Rozumiem, że miał to być świadomie wprowadzony element, ale mnie ten awangardowy zapis nie przekonuje. W kilku miejscach zamiast przecinków spokojnie można byłoby postawić kropę – tekst zyskałby na czytelności.

Merytorycznie i stylistycznie tekst bardzo dobry, w porywach wybitny. Pierwszoosobowa narracja prowadzona brawurowo, portret psychologiczny protagonistki – wiarygodny. Temat ciekawy, zmuszający do myślenia, przedstawiony z wyczuwalnym, ideologicznym zacięciem. Na szczęście nie jest to ideologia nachalna, więc nie odstrasza – raczej przekonuje, prowokuje do dyskusji. Generalnie wyszło opowiadanie drogi z mocnym, antyunijnym przekazem – koncepcja ładna, choć ja osobiście nie wierzę w to, że Unia stanie się drugimi Chinami. Tak czy siak, należy się ocena. Z czystym sumieniem 5.

...always look on the bright side of life ; )

Dziękuję, jacek001.
Co do zdań z przecinkami, to jest to kwestia dyskusyjna, bo czasem dla odmiany bardzo któtkie zdania robią wrażenie tandety, a tego przecież nie chciałam. No dobra, czasem mam z tym po prostu problem. Po drugie to ma coś wspólnego z rytmem drogi, kiedy bohaterka idzie z plecakiem przez góry - wtedy oddech jest krótki, wypowiedzi krótkie i urywane, i mam wrażenie, że myśli także. Po trzecie, bohaterka sama się boi i jest pogubiona zwłaszcza na początku, więc siłą rzeczy jej emocje i myśli mają być lekko chaotyczne i to było akurat zamierzone.
Generalnie dziękuję za tę wyjątowo przychylną opnię :)

Jacku, ja odniosłem wrażenie, że to nie chodzi o przedstawienie UE jako drugich Chin, ale jako siłę, tym razem "posttolerancjonistyczną", która po raz kolejny walczy w imię poprawności politycznej z tradycjami i moralnością naszego narodu. Nie ma znaczenia nazwa, równie dobrze mógłby to być Układ Warszawski, jak i nieistniejąca jeszcze siła polityczna w jakimś cyberpunkowych klimatach w wieku, dajmy na to, XXVII.

Drugie Chiny – skrót myślowy. Zresztą, jak zwał tak zwał…

...always look on the bright side of life ; )

5.0

Normalnie jestem w szoku, że po tylu miesiącach ktoś to odgrzebał :)

Nowa Fantastyka