
Fragment (tak, wiem, że nie lubicie fragmentów) jest częścią powieści nad którą właśnie pracuje. W dużym skrócie dotyczy historii Śmierci na przestrzeni dziejów i na innych planetach.
Fragment (tak, wiem, że nie lubicie fragmentów) jest częścią powieści nad którą właśnie pracuje. W dużym skrócie dotyczy historii Śmierci na przestrzeni dziejów i na innych planetach.
Bitwa pod Solferino
Ciała leżały porozrzucane, jakby przeszło tędy mini tornado. W powietrzu roznosił się zapach krwi, potu i rozkładu ciał. Dodatkowo było czuć zaduch, który potęgował upał w ten letni poranek. Muchy, niczym żywica oblepiały zarówno żywych jak i martwych. Niektóre konie uciekły z pola bitwy, inne leżały zranione na ziemi. Flagi łopotały na wietrze we wszystkich kierunkach świata. Na polu, bez swoich właścicieli pozostawiono karabiny, inne natomiast mężczyźni trzymali w rękach, jakby myśleli, że od tego zależy ich życie. Cisza rozciągająca się przez pola, była niezwykle wymowna, tylko gdzieniegdzie było słychać jęki ludzi, wydających przedśmiertne tchnienie. Żołnierze leżeli w przeróżnych pozycjach, cierpiąc nie tylko z powodu ran, ale też głodu i pragnienia. Z kolei martwi nie przedstawiali sobą dobrego widoku: ciała byłe wzdęte, oczy wyłupiaste, języki wystawały z ust, a skóra pękała w poszczególnych miejscach.
– Dlaczego to robisz? – zapytała ponurym głosem.
– A dlaczego nie? – odparł Kasjusz. – Ludzie są dla mnie niczym dzieci.
– Ja nie mam dzieci.
– Ale kiedyś miałaś córkę.
– To było dawno temu, tak dawno, że już tego nie pamiętam.
Kasjusz pochylił się nad mężczyzną, który krwawił z piersi. Pociął jego koszulę na kawałki, a następnie obandażował mu klatkę piersiową. Mężczyzna charczał przez chwilę, a potem wyrzęził:
– Wody?
Anioł sięgnął po manierkę z wodą, przepasaną do jego biodra. Następnie podstawił ją do jego ust i przechylił. Woda wartkim strumykiem zaczęła spływać do gardła. Słychać było jak żołnierz przełyka ślinę. W pewnym momencie, odstawił manierkę od jego twarzy, aby starczyło dla innej spragnionej osoby.
– Gdzie jesteśmy?
– W piekle – odparła Śmierć.
– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino. – Kasjusz uspokoił go i popatrzył srogo na nią.
– Mo… moja żona?
– Na pewno czeka na ciebie.
– Albo i nie – powiedziała kobieta.
– Co… co masz na myśli? – Widać było, że wypowiedzenie tych słów wydatkowało dużo energii.
– Może już nie żyje?
– Lirva! – oburzył się Archanioł. – Jak możesz tak mówić do rannego człowieka?!
Wydawało się, że mężczyzna nie usłyszał tego, co mówili.
– Kim jesteście?
– Nazywam się Henri Dunant. – Próbował wymyślić coś na chwilę.
– A ty? – powiedział cichym głosem.
– Jestem pielęgniarką.
Kasjusz posłał jej spojrzenie typu: „Nie nadajesz się na pielęgniarkę.”
– Masz rację – stwierdziła Śmierć.
Tymczasem mężczyzna zamknął oczy, a jego klatka piersiowa uniosła się coraz słabiej. W końcu zasnął snem zwycięzców.
– Umarł.
– Naprawdę? Nie zauważyłem – rzekł sarkastycznie Anioł.
– Ale dalej nie rozumiem – dlaczego to robisz? – Chciała, żeby kontynuowali wątek, w którym im żołnierz przerwał.
– I co? Tak po prostu zapomnisz, że przed chwilą, na twoich oczach umarł człowiek?
– Już pozbyłam się jego z głowy. Nie warto zajmować się nieistotnymi elementami życia.
Kasjusz przeciągle westchnął, próbując się uspokoić, a jednocześnie powtarzał sobie w myślach, że Śmierć jest taka, jaka jest od zawsze.
– Tysiące ludzi zginęło w tej bitwie – zaczął jej tłumaczyć. – Leżą i konają. Nikt im nie pomaga, oprócz służb medycznych, które są nieprzygotowane. Nie dają sobie rady. I nikt nie zbiera ciał.
– Niech ludzie zajmą się swoimi problemami, a my swoimi.
– To było okrutne. – Kasjusz podrapał się po nosie.
– A czego się po mnie spodziewałeś? Tkwię tutaj od milionów lat i pewnie spędzę na niej tyle samo lat. Mam dość tej cholernej planety i jej mieszkańców! Czekam od wielu lat, aby skonstruowali statki kosmiczne i dalej nic.
– Już jest bliżej niż myślisz. Jeszcze jakieś dwieście-trzysta lat. – Teraz to on próbował ją uspokoić.
– No, tak. W końcu trzysta lat, to nic dla nas, ale co innego, gdy jest się człowiekiem.
– Minie szybko. Zobaczysz.
Przeszedł do innego mężczyzny, który nie miał nogi. Leżał jak martwy, ale okazało się, gdy Kasjusz zbadał mu puls, że jest żywy.
– Musimy zorganizować pomoc – powiedział niespodziewanie, wyrywając Śmierć z rozmyślań.
– Musimy? My? O nie, nie. Nie mieszaj mnie w to.
– Tutti fratelli.
Czyli wszyscy jesteśmy braćmi.
Yup yup, jestem również 19th century nazi, więc Solferino w tytule to w sam raz była pokusa na jazdę pociągiem. Niestety, zawiodłam się, ponieważ mogła to być absolutnie dowolna bitwa. Nie wykorzystałaś absolutnie niczego, co byłoby charakterystyczne akurat dla konfliktu, w ramach którego ta bitwa się rozegrała, ani dla samej bitwy. Wspominasz o braku służb medycznych i o pielęgniarkach (dobra, jest już po Florence Nightingale), ale nie wspominasz o tym, jakie znaczenie dla służby zdrowia miało akurat Solferino.
Fragment niestety nie napawa mnie optymizmem co do powieści :(
“Ciała leżały porozrzucane, niczym zabawki zostawione przez niesforne dziecko.” – No pewnie, można. Ale jak dla mnie taka akurat metafora dla pola bitwy, które powszechnie uchodzi za wyjątkowo koszmarne i było szokiem dla ogromnej liczby ludzi, w tym dowódców, musiałaby być fenomenalnie uzasadniona w tekście. A niestety nie jest.
“W powietrzu roznosił się zapach krwi i potu.” – myślę, że jednak było inaczej. To był koniec czerwca, Italia, a zatem zapewne gorąco. Oprócz tego, że zapewne wciąż było czuć zapach prochu, wybacz, ale prawdopodobnie cuchnęło po prostu rozkładem. Skądś ta ponura sława się musiała wziąć, zwłaszcza że poległych było stosunkowo, jak na rozmiar armii, niedużo.
“Tysiące ludzi zginęło w tej bitwie” – ok. 5500. To nie jest bardzo dużo jak na bitwę, w której bierze udział 400 tys. żołnierzy. Oczywiście, sporo rannych umarło, ale z technicznego punktu widzenia to co innego.
“okazało się, że jest żywy, gdy Kasjusz zbadał mu puls” – znaczy wcześniej był martwy?
Technikalia. Nie jest dobrze. Błędna interpunkcja, powtórzenia, źle zapisane dialogi. Wynotowuję tylko przykłady, nie wszystko.
“Pociął jego koszulę na kawałki, a następnie obandażował jego klatkę piersiową.”
“Woda[-,] wartkim strumykiem zaczęła spływać do gardła.” – podmiotu nigdy nie oddzielamy przecinkiem od reszty zdania.
“– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino. – Uspokoił go Kasjusz i popatrzył srogo na nią.” → albo “– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino. – Kasjusz uspokoił go i popatrzył srogo na nią.” [+ zaimkoza], albo “– Tam, gdzie byliśmy, czyli w pobliżu Solferino – uspokoił go Kasjusz i popatrzył srogo na nią.”
Po wielokropku dajemy spację, jak po każdym innym znaku przestankowym.
“– Naprawdę? Nie zauważyłem – rzekł sarkastycznie Anioł…” – a tu po co wielokropek?
“Jeszcze jakieś 200–300 lat.” – w literaturze liczebniki zapisujemy słownie
http://altronapoleone.home.blog
Glyneth, skoro sama wiesz, że to nie jest skończony tekst, dlaczego opatrzyłaś go niewłaściwym tagiem?
Bądź uprzejma zmienić oznaczenie na FRAGMENT.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Drakaino – dziękuje za wskazanie błędów. Regulatorzy, wybacz – pomyliłam się.
Wybaczam, Glyneth. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Co to “zadach”?
A poważnie – KOREKTA NAJPIERW! ;)
A dopiero potem publikacja. Odwrotnie nie wychodzi, bo nie ma prawa.
Rybak – przepraszam, miało być “zaduch”. Nie zauważyłam.
Fajny pomysł na pokazanie obcych istot, jak rozumiem od dawna uwięzionych na planecie , ale zgodzę się z Drakainą, zbyt ubogie tło tekstu. Przydałoby się kilka opisów więcej.
Z tego co pamiętam ta bitwa była stosunkowo krótka. Zaczęła się o 6 rano i skończyła po jakiś 8 godzinach z powodu burzy. To za mało czasu by ciała zdążyły się wzdąć itd. Zwłaszcza, że ówczesne metody walki polegały na walnięciu do siebie kilku salw, po których uderzano na bagnety. Przebite wnętrzności raczej nie dają szans na wzdęcie ciała.
W upale zwłoki zaczną się dość szybko rozkładać, no a uprzątanie pola bitwy to nie kwestia jednej czy dwóch godzin, zwłaszcza że wieczorem była burza.
Skądinąd np. bitwa pod Austerlitz była podobnie “krótka”, więc to nie aż tak nietypowy “metraż”.
http://altronapoleone.home.blog
Drakaino chciałbym zauważyć, iż inne bitwy z epoki były znaczne dłuższe, np. Gettysburgiem walczono 3 dni, pod Lipskiem 3 dni, Borodino 2 dni, rzeź Pragi jeden dzień ostrzału artyleryjskiego, a następnego o 5 rano ruszył szturm, który skończył się powiedzmy po jakiś 4 godzinach, tyle jatka ludności cywilnej na ulicach trwała do wieczora. I można by tak dalej
Glyneth, nie mogę odwodzić Cię od pisania książki, ale mogę zasugerować, abyś jednak pierwej nauczyła się poprawnie pisać. Powyższy fragment prezentuje się fatalnie, a poprawienia wymaga niemal każde zdanie. :(
Dodatkowo było czuć zaduch, który potęgował upał w ten letni poranek. –> Czy dobrze rozumiem, że zaduch sprawiał, że upał był większy?
– Dlaczego to robisz? –zapytała ponurym głosem. –> Brak spacji po półpauzie.
Anioł sięgnął po manierkę z wodą, przepasaną do jego biodra. –> Literówka.
– Mo…moja żona? –> Brak spacji po wielokropku.
– Co…co masz na myśli? –> Jak wyżej.
„Nie nadajesz się na pielęgniarkę.” –> Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.
Chciała, żeby kontynuowali wątek, w którym im żołnierz przerwał. –> Chciała, żeby kontynuowali wątek, który przerwał im żołnierz.
– Tysiące ludzi zginęło w tej bitwie – zaczął jej tłumaczyć. – Leżą i konają. –> Skoro zginęli, to jak mogą konać?
…do tych milionów lat w których tutaj spędziłam czas. –> Na czym polega spędzanie czasu w latach?
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
MPJ, ale ja nie mówię, że nie było dłuższych bitew, tylko że krótki metraż też się zdarza i to nawet w dużych starciach… W sumie sława Solferino jest taka jak właśnie długich krwawych bitew, choć ofiar liczebnie nie było bardzo dużo. Co jest ciekawe, bo znaczy, że dostrzeżono inny aspekt, właśnie ten sanitarny. Robiłam na studiach tutorial z historii wojskowości, więc coś tam wiem ;)
http://altronapoleone.home.blog