- Opowiadanie: aniol..milosci - Męczennik

Męczennik

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Męczennik

Nie jest łatwo być świętym. Jeszcze trudniej być Synem Bożym. Nikt nie wie tego lepiej, niż ci, którzy musieli piastowac tą godność w życiu. Zewsząd tylko obowiązki i wyrzeczenia. Modlitwa i porządne życie. A wdzięczności i zrozumienia wśród ludzi – żadnego.

– Mój Ojcze!

– Tak, Synu?

– Nie pozwól im więcej cierpieć! – Komu, Joshua? – Polakom… Ojciec zamknął tylko oczy. Wszystko zobaczył: aksamitna rewolucję i obsadzenie prawymi ludźmi najwżniejszych stanowisk w Państwie, wejście Polski do Unii Europejskiej, rozwój kontaktów międzynarodowych i trzymanie w ryzach niepokornej Rosji przez prawdziwych polityków. Jednak jeszcze silniej zacisnął powieki. Zobaczył wtedy jak "prawi ludzie", których wyniosła do władzy aksamitna rewolucja stali się ludźmi nieprawymi. Jak Polska stała się zaborcą niewinnych narodów. No i ostatni lot kaczki. Tak prawej, że ludzielewicy widzieli w niej kaczą ekstremistkę.

Zamyślił się nad ciężkim losem Narodu Wybranego i rzekł:

– Polakom… A znam, znam sprawę. To trudna rzecz..

– Dla Ciebie Ojcze? Dla Ciebie nie ma nic trudnego.

– Zatem idź Joshua. Idź do Polski i czyń wolę Ojca… Zstąpił zatem Syn na Ziemie Polski, czyniąc wolę Ojca. A Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Wyposażył Go Ojciec w nowe życie i w nową tożsamość, by nie budził zdziwinienia otaczajacego go, a nieznanego świata.

I zobaczył Joshua swe dzieciństwo i młodość. Przedszkole i szkołę. Więzienie i nawrócenie. Biologicznych rodziców i biologiczne życie.

I gdy zdał sobie sprawę z tego, natychmiast udał się do Domu Ojca, by podziekować mu za Szansę, którą Ojciec dał Polakom. I za swoje życie na tej ziemi.

Klęczał i mówił:"Dziś, Ojcze otrzymałem piątkę w szkole. Twoimi odpowiedziami byli zdumieni uczeni faryzjusze w świątyni, gdy miałeś dwanaście lat. Pani postawiła mi piątkę. Ojcze, jaką mam radość w sercu. Radością tą chcę podzielić się z Tobą. Ty też cieszyłeś się, gdy Mama własnymi rękoma zrobiła Ci nową suknię. Dziękuję Ci za to, że pozwalasz nam cieszyć się i bawić z tymi, z którymi nam jest dobrze. Mówiłeś przecież, że gdzie jest dwóch albo trzech zgromadzonych w imię Twoje, tam Ty jesteś. Lubiłeś być w domu Twojego przyjaciela, Łazarza. Nie odmówiłeś zaproszeniu na wesele do Kany. Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego".

– Oto ona – odrzekł Ojciec do Joshua.

A siła Ojca spłyneła na Syna Zobaczył Syn przed soba dwójke ludzi. Z sześcioletnim dzieckiem. I wiedział już co ma robić.

Modląc się i powtarzając słowa -"Och Boże, udziel mi Łaski na ten dzień, kieruj moimi myślami i błogosław im" – podbiegł do nich.

Spojrzał na mężczyznę, na kobietę. I na dziecko. Bez słowa kopnął mężczyznę w jądra. Potem wyrwał płytę chodnikową i ogłuszył mężczyznę. Nie chciał klopotów.

Krzyk zamarł na ustach kobiety. Była przerażona. Nie wiedziała, co się dzieje. Dziecko też stało nieruchomo. Jak zamrożone. Nie płakało. Wiedziało tylko jedno: ukochany tata lezy na ziemi. Nie rusza się. A z głowy leci mu krew. Joshua popatrzył na dziecko. I smutno się uśmiechając schwycił je za gardło.

Joshua nie spodziewał się takiego temperamentu po matce. Przez moment, kiedy zaczęła go walić po głowie upuszczoną płytą betonową, myślał, że nie utrzyma dzieciaka. Szczęśliwie udało mu się ją przewrócić i przygnieść ciałem dziecka. Leżac na nich obojgu dokończył dzieła. Kiedy skończył, żadne nie ruszało się. Joshua podniósł się z ziemi i powiedział cicho.

Do siebie: – "Ukochany Ojcze! Użycz mi pogody ducha, spraw abym rozpoznał swoje potrzeby. Potrafił kochać bezinteresownie, dawać ludziom dobro, miłość, radość. By moje serce przyjęło to wszystko i dało siebie w pełni. Błogosławię ten dzień i pozwalam by Twoja Wola stała się moją."

To był temat dla gazet. Przez dwa tygodnie wszyscy fascynowali się postacią Joshua.

Tym mocniej, że matka jednak przeżyła. I dokładnie opowiedziała, co Joshua mówił, kiedy zabijał jej męża. A potem dziecko.

Joshua został ujęty.

I zanim opuścił cielesną powłokę, by spotkać się z Ojcem, za którym tęsknił – odwiedziła go w więzieniu matka. Ta, co przeżyła.

Zapytała się tylko o jedno:

– Dlaczego, Jezu?

On ją też zapytał:

– Czy wierzysz?

– Tak wierzę. Jestem z …. z Polski jestem.

– To dobrze. Bo ja z Nieba. Jestem Jezusem. Na Ziemi tylko, żeby przynieść ulgę Narodowi Wybranemu.

– Dlaczego, Jezu? Dlaczego zabiłeś mi męża i dziecko?

– Siedzieliśmy sobie z Ojcem przy kominku i badliśmy linie losu ludzi z Narodu Wybranego. Wyszło nam… Twój syn dostał najlepszą notę w przedszkolu?

-Tak – No właśnie. Kupilibyście mu za to hulajnogę. Dwa miesiące później mógłby spaść z tej hulajnogi i złamać nogę. Już by tak nie hulał…Bo miałby ją… trochę krótszą

– Tak?

– W szkole śrerdniej nie mógłby należeć do drużyny warcabistów. Bo oni dbali o prezencję ekipy.A jego dziewczyna, którą tak bardzo kochał i której oddał nawet nerkę, zdradziłaby go z jego najlepszym przyjaciem. Ale też – kapitanem drużyny. Tej, no… warcabistów.

– Tak?

– Wasz syn poszedłby się upićdo Puszczy Kampinoskiej, gdzie za dwa dni odbyłoby się polowanie z udzialem Prezydenta RP . Wypiłby dwie butelki taniego wina. Bedac w upojeniu alkoholowym, jedną z nich by rzucił na ziemię. Dwa dni później Prezydent, bedący ekologiem, chciałby ją podnieść. Niestety! Nie zauważyłby wnyków na gruba zwierzynę. Wpadłby w nie i zawisł głową do dołu. Uczestnicy polowania, widząc ruch w krzakach oddaliby kilka strzałów w kierunku – domniemanego – jelenia. Zabiliby Prezydenta. Po raz kolejny tajka strata dla Narodu Wybranego…Trzeba było usunąc źródło zła: Twojego Syna. Czy rozumiesz mnie?

– Rozumiem.

– To ukleknijmy teraz i pomódlmy się.. Powtarzaj za mną, niewiasto: " Dziękuję Ci Panie za łaskę płynacą z rąk Syna Twego. Za jego mądrość i dobroć. Za to, ze jest i będzie. Bo mądrośc jego niezmierzona jest".

– Jakoś tak mi dziwnie Joshua…

Kobieta wybaczyła dla Joshua.

Nie wybaczyli mu jednak strażnicy więzienni. Tego wieczora Joshua zahłysnął się herbata i udusił podczas drogi na kolację.

Został męczennikiem.

Koniec

Komentarze

To jak z tym motylem, któy machając skrzydełkami wywołuje burze po drugiej stronie świata, co?
Nastawiłeś się raczej na zaszokowanie czytelnika. Mnie tam raczej zniesmaczyłeś.
Chociaż stylizacja taka nawet, nawet w porządku.

Przyznam, że początek mnie zaciekawił. Rozmowa Boga z Synem jest dobrze opisana, jednak potem jest już nie za ciekawie. Nie rozumiem po co Joshua zabił ojca, skoro to dzieciak był problemem. Poza tym nie wiem czy się orientujesz ale płyta chodnikowa trochę waży i o ile Jezus mógłby ją cudownie podnieść, o tyle matka na pewno nie byłaby jej w stanie udźwignąć, a co dopiero rzeczoną płytą walić gościa raz za razem. Językowo jest raczej dobrze, tylko parę błędów interpunkcyjnych znalazłem, natomiast fabuła wogóle mi nie podchodzi.

nie wiem, zcy wiesz kcpr, ale wiara (i miłość) czyni cuda:)
Ajwenhoł: zniesmaczyć to też - pewna - sztuka:)

Dlatego nie mówię: Ty taki, Ty inny, Ty obrazoburco Ty, w piekle się będziesz smażył, a kysz, wyklinam Cię, idź ku czeluściom wszetecznym królestwa czartowskiego.

kcpr95 z ta płytą to trochę obronię tekst anioła. Ludzie w stanie szoku są zdolni do naprawdę niesamowitych rzeczy. Jak adrenalina dobrze do łba uderzy, to nic nie jest niemożliwe. Sporo jest opisanych takich przypadków, a nawet lepszych, typu ojciec będący w stanie podnieść przygniatające jego dziecko auto, by to mogło się wydostac. Nie, nie nad głowę, trochę do góry, ale i tak paru rosłych chłopów teoretycznie powinno mieć z tym problem.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Co do samego tekstu to ok, kolejny, którego nie zjade. To już dwa :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti:
przyznaj się, dziadek służył w AK (africa corps)? (wiem, skrót jest inny)
a potem podpisywał prawo łaski w im gubernatora franka?
a jak tam w Argentynie?:D

Powiem tak. Napisane poprawnie, miejcami fajnie. Nieco gorzej z treścią.
Nie parał się widac Kolega fizyczną pracą (a takie doświadczenie przydaje się każdemu, nawet kobiecie). Beton swoje waży, a płyty chodnikowe są z reguły dobrze przymocowane, wdeptane w ziemię. Nie jest łatwo je wyrwać... Kawałek betonowego krawęźnika, taki o długości metra waży około 100 kg... Uwierzę, że ta kobieta była zdolna raz przywalić Jezusowi taką płytą, ale żeby walić jak parasolką lub wałkiem...?
Jak dla mnie to jest to raczej zniesmaczające. Po drugie, gdyby przyszłość była kompletnie zdeterminowana, to życie nie miałoby sensu a także nie ponosilibysmy odpowiedzialnosci za własne czyny, nie sądzi kolega?

O laboga, ja pierd.lę, a cóż to jest: "Kobieta wybaczyła dla Joshua."??

PS Dajcie spokój z tym betonem, ostatecznie Bóg może wszystko.

 "Kobieta wybaczyła dla Joshua."??
 a jak byś napisała " wybaczyła .-..." używajac, zamiast kropek,  imienia obcego, żeby uniknąć dwuznacznosci znaczeniowej i zaakcentować akt? Joshuowi?:):)
 co do płyt betonowych... - czepiacie sie.
po pierwsze - ktoś zwrócił na to uwagę (i ja też piszac o miłosci)- już, że w chwilach stesu udźwigniecie ciężaru, nawet dwa razy przekraczającego masę ciała - to nic nadzwyczajnego
po drugie - jakby ktoś nie zauważył, cały opis akcji, w którym bohaterem jest tez płyta - to ciąg przejaskrawień, niedorzeczności i negacji schematów kulturowych.
to nie ma byc zwyczajne i prawdopodobne....
nieeee, no sorrrry..:(:(

Na przykład dla Joshuy?

Ajwenhoł

można, jezeli będziemy odmieniać:)

Jakie ku.wa "DLA"??? Co wy, Białystok?!

qwa, a co miałem napisać?!!! chciałem użyć Joshua



- mamo kup mi sledzia...
- łot, za bachor: ciagle akoci i łakoci:)

Jak to mawiał mój kuzyn: "Masz coś do śledzi, masz do mnie".

A deklinacji wg praw i zasad używać, to już nie łaska? :P

a generalnie tak. ale kiedyś uczono "mię", ze terminów (imion tyż) obcych, nie zawsze trzeba odmawiać: stąd radio, kakao i Joshua.

słucha radio i zagladam w kakako joshua

czy jakos tak

przepraszam za przykłąd, tak mię naszło

a generalnie tak. ale kiedyś uczono "mię", ze terminów (imion tyż) obcych, nie zawsze trzeba odmawiać: stąd radio, kakao i Joshua.

słucha radio i zagladam w kakako joshua

czy jakos tak

przepraszam za przykłąd, tak mię naszło

Dopuszczalne. Ale lepiej powiedzieć: Słyszałem o tym w radiu. To, że mało kto odmieniał takie wyrazy stało się przyczyną, że obie formy są poprawne, choć pierwotnie odmieniano wszystkie.

Niezgoda, lubisz trywializować. Stwierdzenie "Przebaczyła dla Joshua" (no niech będzie, że nie odmienione, choć mnie to kole w oczy) zrozumiałem, że przebaczyła ludzkiej postaci Joshuy w imię Boskiej natury Joshuy. "Dla" oznaczałoby tu "w imię". Chyba, że to zbyt daleko idące skojarzenie.

Ajw:

ok. ja też sobie trochę żartowałem. nie pasowała mi tu odmiana dla Joshua po prostu. nie czułem jej. co nie znaczy, ze nie mogło byc lepiej z imieniem odmienianym:)

co do radio i kakako - to anachronizm już w tej chwili.

choć kiedys, rzeczywiście - brak odmiany był regułą:)

Nowa Fantastyka