
Od zawsze chciałem zostać wielkim Bachem. Grałem na skrzypcach, improwizowałem preludia, kaleczyłem partity, z czasem zacząłem nawet komponować proste fugi organowe. W końcu znudziła mi się ta żmudna droga donikąd. Któregoś razu wstąpiłem do urzędu stanu cywilnego, zmieniłem, co potrzeba. I oto możecie już na mnie wołać: Jan Sebastian Bach.
I tradycyjnie już druga wersja – ta niefantastyczna:
Od zawsze chciałem zostać wielkim Bachem. Rzępoliłem na skrzypcach, improwizowałem preludia, kaleczyłem partity, z czasem zacząłem nawet komponować proste fugi. W końcu jednak znudziła mi się ta żmudna droga donikąd. Któregoś razu wstąpiłem do urzędu stanu cywilnego, zmieniłem co potrzeba i oto możecie już na mnie wołać: Bach, Magnus Bach.
O, widzę że bohater poszedł na łatwiznę… ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
No tak, całkiem nowatorskie. Bo różnie go nazywano: Cymerianin, Cymeryjczyk, wojownik, pirat, najemnik, uzurpator, niezłomny… Ale jako kompozytor występuje chyba po raz pierwszy. Z drugiej strony często robił komuś bach-bach, więc ten Bach nieźle mu pasuje.
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Może tylko dodam, że Conan – to celtyckie imię oznaczające wielki i mądry.
http://www.sportowiec.org/conan-cymeryjczyk
Oczywiście Rada Języka Polskiego nie zaleca urzędnikom zmiany nazwisk na Chopin, Słowacki, Jagiełło, Bach itp. Nie ma takiej opcji.
Dzięki za odwiedziny i komentarz. :)
Nie kijem go, to pałką. Conan na pewno zna wszystkie sposoby. ;-)
Interesujący dribelek.
Babska logika rządzi!
Dzięki, Finkla! A jak to mówią, gdzie sam Conan nie może, tam diablicę pośle (czy coś w ten deseń), czyli tak czy siak sobie poradzi. ;)
Tak szczerze mówiąc taki sobie pomysł, a mówiąc jeszcze szczerzej to te wersje fantastyczne wypadają przy oryginałach raczej blado i na siłę, no ale jeśli chcesz je wrzucać także tu, to cóż począć. W każdym razie pozdrawiam fana Jana Sebastiana. Też bardzo lubię:)
Dzięki za szczerą opinię, Michale Pe, przemyślę kwestię. Być może następnym razem zacznę od wersji fantastycznych, bo przeróbki nie zawsze mi wychodzą. Również pozdrawiam fana Jana Sebastiana. :)
A mi się podoba :) Zarówno wersja fantastyczna jak i jej niefantastyczny odpowiednik :)
Jedna historia, a dwa opowiadania… Trochę jak promocja w markecie ;)
Dobrze powiedziane, Blacktom; dzięki, Katia! :)
Bach, bach i marzenie zrealizowane. Żeby tak można z innymi mniej fantastycznymi. Ech… :)
No właśnie: żeby… ;-)