- Opowiadanie: elle - Cena piękna

Cena piękna

Opo­wieść o tym czego może bać się pięk­na ko­bie­ta. Twór­czy­ni w kon­fron­ta­cji ze swoim lę­kiem i kry­ty­ką re­agu­je spon­ta­nicz­nie. Czy po­win­na bać się kary? A może jej prze­zna­cze­nie i tak jest już wy­star­cza­ją­ce mrocz­ne i nic gor­sze­go nie może jej spo­tkać?   

Po­czą­tek dłuż­szej hi­sto­rii.      

Oceny

Cena piękna

Ma­ir­na za­ci­snę­ła mocno zęby i pie­ści. Roz­draż­nio­na od­wró­ci­ła się od lu­stra.

Nad­szedł w końcu ten dzień kiedy uj­rza­ła pierw­szą zmarszcz­kę na twa­rzy. Do tej pory była za­do­wo­lo­na ze swo­je­go ciała, ale w tej chwil prze­sta­ła. Od razu za­czę­ła mar­twić się przy­szło­ścią i tym jak bę­dzie wy­glą­dać jej życie gdy stra­ci klien­tów.

Dotąd cie­szy­ło ją lu­strza­ne od­bi­cie. Jej blada skóra, czer­wo­ne warg, cien­kie ciem­ne brwi. Szczu­pła syl­wet­ka, dłu­gie gęste brą­zo­we włosy i czar­ne oczy. Ide­al­nie pięk­ne ciało. Co to jed­nak zna­czy­ło gdy za­czę­ła się sta­rzeć? Jej całe wspa­nia­łe życie mogło się skoń­czyć szyb­ciej niż przy­pusz­cza­ła. A prze­cież do­pie­ro do­bie­ga­ła do trzy­dziest­ki.

Aż do tej chwi­li za­wsze szła wła­sną ścież­ką. Nie ule­ga­ła mo­dzie. Nie ba­wi­ła wło­sów ani ciała na złoto, srebr­no, błę­kit lub róż. Wo­la­ła za­cho­wać wła­sny styl, nie­moż­li­wy do sko­pio­wa­nia i na­śla­do­wa­nia. Po­ka­zu­jąc się pu­blicz­nie no­si­ła ob­ci­słe suk­nie i eg­zo­tycz­ne ozdo­by na wło­sach i ciele. To zwra­ca­ło na nią uwagę. A może jej pew­ność sie­bie?  Teraz to już prze­szłość.

Za­sło­ni­ła wszyst­kie lu­stra. Przy­gnę­bia­ło ją to co było widać w nich.

Prze­cze­sa­ła dło­nią włosy. Mogła tylko wró­cić do pracy. W pra­cow­ni nie dbała o modę i cały świat ze­wnętrz­ny. No­si­ła luźne spodnie i długą tu­ni­kę. W miej­scu jej pracy pa­no­wał wiecz­ny ba­ła­gan. To było jej kró­le­stwo, miej­sce gdzie po­sia­da­ła nie­ogra­ni­czo­ną wła­dze. Zgro­ma­dzo­ne ma­te­ria­ły glina, ka­mień, szkło, me­ta­le, drew­no kości, owady i ro­śli­ny zgro­ma­dzo­ne pod ścia­na­mi le­ża­ły w wiel­kich sto­sach.

Pra­co­wa­ła za­po­mi­na­jąc o swo­jej mi­ja­ją­cej uro­dzie i mło­do­ści. Jak inni da­ro­twór­cy co dzień pra­co­wa­ła nad jed­nym z wielu wzor­ców darów. Skła­da­ne w świą­ty­niach w po­dzię­ce lub wraz z proś­ba­mi kie­ro­wa­ny­mi do bogów miały oka­zać sza­cu­nek i po­ko­rę wobec bóstw. Na­le­ża­ła do wą­skie­go grona da­ro­twór­ców, któ­rych dary za­wsze były przyj­mo­wa­ne. Dla­te­go mogła po­bie­rać tak wy­so­kie za­pła­ty. Duży wpływ na jej po­wo­dze­nie i po­pu­lar­ność miała jej uroda. Czy gdy ją stra­ci jej sztu­ka sama się obro­ni? Nie była tego pewna.

Nada­wa­ła kształt czę­ści cen­tral­nej. De­li­kat­nie mo­de­lo­wa­ła ozdo­by w po­ło­wie po­sta­ci gdy usły­sza­ła stu­ka­nie do drzwi. Za­klę­ła. Wi­zy­ta w naj­gor­szej chwi­li. Może jed­nak przy­był to ktoś z proś­ba o dar? Nie mogła igno­ro­wać klien­tów.

Ze­szła po scho­dach, mi­nę­ła we­wnętrz­ny dzie­dzi­niec  i nie­chęt­nie otwo­rzy­ła drzwi. Na progu stał ktoś kogo wcale nie chcia­ła uj­rzeć. Odzia­ne­go w barw­ną szatę na któ­rej wiły się czar­ne pasy naj­słyn­niej­szy w mie­ście kry­tyk. Than vis Runth. Modne far­bo­wa­ne włosy, fał­szy­wy uśmiech i na­pię­ta skóra twa­rzy spra­wia­ły ze miała mdło­ści. Tego nie mogła po sobie po­ka­zać. Mógł jej za­szko­dzić. Zmu­si­ła się do uśmie­chu.

– Witaj moja droga, byłem nie­da­le­ko i po­sta­no­wi­łem cię od­wie­dzić – po­wie­dział. – Po­ka­żesz mi nad czym pra­cu­jesz?

Zgo­dzi­ła się, bo cóż in­ne­go mogła zro­bić? Nie­chęt­nie usu­nę­ła się wpusz­cza­jąc go do środ­ka. Szedł po scho­dach pro­sto do jej pra­cow­ni. Ob­rzu­cił spoj­rze­niem ba­ła­gan i skrzy­wił się z dez­apro­ba­tą. 

– Wy­bra­łaś Pięk­no? – mruk­nął na widok daru, nad któ­rym pra­co­wa­ła. – Cóż za banał.

Znów ob­rzu­cił jej miej­sce pracy po­gar­dli­wym spoj­rze­niem i dodał:

– Bar­dziej przy­dał by ci się Po­rzą­dek, albo Czy­stość…

– Ten motyw i wzór wydał mi się naj­sto­sow­niej­szy – po­wie­dzia­ła cicho.

Prych­nął po­gar­dli­wie w od­po­wie­dzi.

– Nigdy nie ry­zy­ku­jesz. Za­wsze układ­na i do­brze uło­żo­na.

 – To chyba do­brze…– za­uwa­ży­ła.– Moje dary za­wsze zo­sta­ją przy­ję­te.

Wzru­szył ra­mio­na­mi. Do­ty­kał jej dzie­ła. Nikt inny by nie po­zwo­lił sobie na taką bez­czel­ność, ale on za­wsze prze­kra­czał gra­ni­ce i był z tego dumny. 

– To nie jest praw­dzi­wa sztu­ka…

Tak mocno na­ci­skał na jeden z ele­men­tów przy kor­pu­sie daru że znisz­czył go. Nie mogła w to uwie­rzyć. Znisz­czył dar. Nie wie­dzia­ła czy da się go na­pra­wić. Nie przej­mu­jąc się tym kry­tyk jakby nigdy nic dalej wy­ty­kał jej błędy.

– Liczy się tylko dą­że­nie do do­sko­na­ło­ści.– wy­rzu­cał z sie­bie męż­czy­zna.

Za­ci­snę­ła palce na małym dłu­cie, któ­rym wy­ci­na­ła więk­sze otwo­ry. Bez­ta­len­cie, które chcia­ło jej na­rzu­cać swoje po­my­sły i wąt­pli­wy gust nie mil­kło.

– Za­czy­nasz się sta­rzeć.– po­wie­dział nagle. – Masz przed sobą jesz­cze kilka lat może mie­się­cy sławy. A potem…

Wy­po­wie­dzia­ne na głos jej obawy za­brzmia­ły okrop­nie dzie­cin­nie i ża­ło­śnie. Kry­tyk zbli­ży się do niej i ob­rzu­cił ją lu­bież­nym spoj­rze­niem.

– Mógł­bym coś dla cie­bie zro­bić… Szep­nąć słów­ko komu trze­ba. – po­wie­dział i dodał: – Gdy­byś była go­to­wa mi się od­wdzię­czyć.

Sły­sza­ła że w za­mian za po­par­cie i po­chwa­ły żądał ule­gło­ści lub lwiej czę­ści zy­sków. Nic o niej nie wie­dział. To był jego błąd. Przy­zwy­cza­ił się że wszyst­ko ucho­dzi mu na sucho. Czuła jak czer­wo­na fala za­le­wa ota­cza­ją­cy ją świat. Po­nio­sło ją. Jej ramię samo wy­sko­czy­ło do przo­du a dłoń wbiła dłuto w gar­dło kry­ty­ka. Uj­rza­ła jesz­cze za­sko­cze­nie na jego twa­rzy, zanim ciało osu­nę­ło się na zie­mie.

W kącie pra­cow­ni za­mar­ły cie­nie. Coś zro­bi­ło krok w jej stro­nę. Ob­ser­wa­to­rzy i żywe po­za­cie­le­sne Su­mie­nie przez chwi­lę się jej przy­glą­da­li, a potem wy­co­fa­li w mrok . 

Nie była za­do­wo­lo­na. Znów po­nio­sły ją nerwy. Zbyt wiele emo­cji. Nawet jeśli kry­tyk znisz­czy to nad czym pra­co­wa­ła i chciał ją za­szan­ta­żo­wać nie po­win­na była po­zwo­lić sobie na ten wy­buch.

 Wes­tchnę­ła i spoj­rza­ła na trupa. Ża­ło­wa­ła że za­bi­ła go. Prze­cież umia­ła się do­sto­so­wać. Po­tra­fi­ła być ela­stycz­na. By prze­żyć już nie raz ro­bi­ła strasz­ne rze­czy… 

 Sta­nę­ła nad cia­łem. Krew za­bi­te­go kry­ty­ka two­rzy­ła na po­sadz­ce nie­zwy­kłe wzory. Sta­ra­ła się je za­pa­mię­tać. Może mogła by je wy­ko­rzy­stać.  

Za­czę­ła sprzą­tać. Ciało za­cią­gnę­ła do czę­ści pra­cow­ni gdzie trzy­ma­ła lód i sub­stan­cje kon­ser­wu­ją­ce ciała. Przy­sta­wi­ła do ciała kilka pi­ja­wek i za­bra­ła się za krwa­wą plamę. W pierw­szej chwi­li chcia­ła ją po po­ro­stu ze­trzeć, ale po na­my­śle po­sta­no­wi­ła ją za­cho­wać. Może jesz­cze jej się przy­da. Nie lu­bi­ła ni­cze­go mar­no­wać. 

Się­gnę­ła po do­nicz­kę z kwia­ta­mi w kształ­cie ba­niek. Przy­ci­snę­ła je go pod­ło­gi. Kwia­ty szyb­ko wchło­nę­ły wil­got­ną sub­stan­cje. Ob­cię­ła je i po­ło­ży­ła wśród ka­wał­ków lodu.

Po­wo­li z ocią­ga­niem zbli­ży­ła się do ciała. Jej men­tor wie­rzył w karę za grze­chy i bał się śmier­ci, ona sta­ra­ła się go na­śla­do­wać ale tak na­praw­dę była inna. Drze­ma­ły w niej in­stynk­ty, któ­rych men­tor nawet nie po­tra­fi by ro­zu­mieć, a na pewno by nie za­ak­cep­to­wał ich. Gdy żył uda­wa­ła że jest tak jak myśli, potem jej maski opa­dły. W sa­mot­no­ści była sobą.

Po­chy­li­ła się nad zmar­łym. Po śmier­ci był rów­nie od­py­cha­ją­cy co za życia. Zdar­ła z niego ubra­nie, kosz­tow­no­ści i skórę. Ciało już bez krwi po­cię­ła na ka­wał­ki i rzu­ci­ła owa­dom oraz mię­so­żer­nym ro­śli­nom. To jej za­osz­czę­dzi kło­po­tu szu­ka­nia bez­pań­skich i dzi­kich zwie­rząt.

Mu­sia­ła za­trzeć wszel­kie ślady po­by­tu kry­ty­ka w jej pra­cow­ni. Po­nio­sło ją i za­bi­ła. Tego już nie zmie­ni.

Usia­dła przed darem sta­ra­jąc się go na­pra­wić, ale od po­cząt­ku wie­dzia­ła że to ni­cze­go nie da. Mimo to sta­ra­ła się na­pra­wić go. Stra­ci­ła kilka go­dzin a potem nagle zmie­ni­ła zda­nie. Ostat­ni raz spoj­rza­ła na znisz­cze­nia i prze­chy­lo­ne ele­men­ty. Ża­ło­sny widok. Od­su­nę­ła się i wtedy nagle wena wró­ci­ła. Wzię­ła nowy blok gliny. Za­czę­ła jesz­cze raz. Upro­ści­ła to nad czym pra­co­wa­ła. Wie­dzia­ła że two­rzy nowy wzór, co było za­ka­za­ne, ale nie prze­ry­wa­ła pracy.

Czuła jak lepią się jej palce, ale nie prze­rwa­ła pracy. Sku­pi­ła się na ukoń­cze­niu daru. Gdy uzna­ła że dar jest go­to­wy za­mar­ła. Przy­pa­try­wa­ła się swo­je­mu dzie­łu. Ro­zu­mia­ła wszyst­kie jego sym­bo­le i zna­cze­nia i sama się w nich gu­bi­ła. Cze­goś ta­kie­go jesz­cze nie stwo­rzy­ła. To była prze­ło­mo­wa chwi­la w jej życiu.

Sprzą­ta­nie po za­bój­stwie, i skoń­cze­nie daru wy­koń­czy­ło ją ale mimo zmę­cze­nia mu­sia­ła jesz­cze coś zro­bić. Za­pa­ko­wa­ła dar i prze­bra­ła się. Opu­ści­ła wieżę. Mu­sia­ła za­nieść swój dar do świą­ty­ni Rów­no­wa­gi. 

Szła przez pełne życia Mia­sto Ty­sią­ca Bogów. Nie wy­bra­ła swo­jej nor­mal­nej trasy. Mi­ja­ła ulice i dziel­ni­ce któ­rych za­zwy­czaj unika. Rze­mieśl­ni­cy, ar­ty­ści, na­jem­ni­cy, za­bój­cy i księ­ga­rze żyli razem obok sie­bie oży­wa­jąc swoja pracą i pie­niędz­mi te dziel­ni­ce. Uda­jąc że nie do­strze­ga­ją tego co im było nie na rękę. Cza­sem brała to za hi­po­kry­zję. Jej men­tor tłu­ma­czył że to za­sa­da rów­no­wa­gi i to­le­ran­cji.

Mi­nę­ła świą­ty­nię Nima, boga za­bój­ców i małą ka­plicz­kę ku czci Geo­me­trii. Czy po­win­na zło­żyć jakiś dar bogu mor­der­ców? Nie była pewna. Nie ze­szła z drogi, de­cy­zje o tym odło­ży­ła na potem. Mi­nę­ła Świą­ty­nie Mi­ło­ści, a potem Roz­pa­czy.

Mi­nę­ła sprze­daw­ców darów sie­dzą­cych obok każ­dej świą­ty­ni. Ich pro­ste, tanie, ma­so­wo two­rzo­ne dary nie gwa­ran­to­wa­ły speł­nie­nia proś­by, dla­te­go sprze­daw­cy gwa­ran­to­wa­li zwrot po­ło­wy ceny jeśli dar nie zo­sta­nie przy­ję­ty. Zwró­co­ny dar sprze­da­wa­li dar po raz ko­lej­ny za­ra­bia­jąc nie­źle na tym in­te­re­sie. Ostroż­nie i po­wo­li prze­kro­czy­ła próg świą­ty­ni Rów­no­wa­gi. Skie­ro­wa­ła się ku ma­łe­mu bocz­ne­mu oł­ta­rzo­wi. Tym razem wy­bra­ła ciem­na stro­na świą­ty­ni. Od­sło­ni­ła swój dar który wy­wo­łał po­ru­sze­nie u wier­nych i po­sta­wi­ła go przed oł­ta­rzem. Uklę­kła. Cze­ka­ła na wer­dykt bogów.  

Jeśli zro­bi­ła cos źle bo­go­wie naj­pierw od­rzu­cą je dar a potem ją uka­rzą. Czy za­bi­cie pod wpły­wem emo­cji było złym czy­nem? Nigdy nie uwie­rzy­ła w dok­try­nę ścież­ki Jasna stro­ną. Bar­dziej do niej prze­ma­wia­ła nauka o dro­dze mię­dzy świa­tłem i mro­kiem. Może jed­nak tym razem prze­kro­czy­ła gra­ni­cę? To ze zro­bi­ła coś złego prze­ko­ny­wa­ła się pa­trząc na swoje dzie­ło. Tym razem nie czuła nic oprócz iry­ta­cji. Czy to ozna­cza ze już upa­dła? Że nie ma dla niej na­dziei i spo­tka ją kara i po­tę­pie­nie? Bała się stra­cić to co po­sia­da­ła. Ale prze­cież od po­cząt­ku wie­dzia­ła że taki dzień musi kie­dyś na­stą­pić.

Cze­ka­ła na re­ak­cje bogów. Na osąd. Żal po­wo­li zni­kał i za­stą­pił go spo­kój.

Spoj­rza­ła na dar i wtedy do­strze­gła że oto­czy­ła go lśnią­ca po­świa­ta. Jej dar zo­stał przy­ję­ty co wy­wo­ła­ło szmer wśród zgro­ma­dzo­nych wier­nych. Słu­dzy świą­ty­ni ostroż­ni prze­nie­śli dar bli­żej oł­ta­rza. Wszy­scy obec­ni przy ofia­ro­wa­niu szep­ta­li o ty co się wy­da­rzy­ło.

Przez dłuż­szą Ma­ir­na chwi­le nie mogła w to wie­rzyć. Bo­go­wie za­ak­cep­to­wa­li jej dary. Jesz­cze nie stra­ci tego co ko­cha­ła. Miała jakiś czas by się cie­szyć tym co zdo­by­ła.

Może zy­ska­ła tylko dzień. Może ty­go­dnie lub mie­sią­ce. Nawet jeśli tylko jeden dzień, do­brze go wy­ko­rzy­sta.

Ma­ir­na wsta­ła i uiściw­szy do­bro­wol­ną ofia­rę z krwi oraz złota opu­ści­ła świą­ty­nię.  

Koniec

Komentarze

Po­czą­tek dłuż­szej hi­sto­rii.

Elle, skoro w przed­mo­wie na­pi­sa­łaś, że to po­czą­tek dłuż­szej hi­sto­rii, bądź uprzej­ma zmie­nić ozna­cze­nie na FRAG­MENT.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Frag­ment ogra­ni­cza się do przed­sta­wie­nia bo­ha­ter­ki, krót­kie­go opisu zda­rze­nia, które miało miej­sce w jej pra­cow­ni, a na­stęp­nie wi­zy­ty Ma­ir­ny w świą­ty­ni.

Bar­dzo złe, wręcz nie­chluj­ne wy­ko­na­nie, nie­ste­ty, nie za­chę­ca do po­zna­nia ewen­tu­al­ne­go dal­sze­go ciągu. :(

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­mi­mo wy­ko­na­nia, które po­zo­sta­wia bar­dzo, bar­dzo wiele do ży­cze­nia, twój tekst mnie za­cie­ka­wił. Frag­ment jest krót­ki, ale udało ci się wpro­wa­dzić kilka ta­jem­ni­czych ele­men­tów, da­ją­cych na­dzie­ję na ich cie­ka­we, póź­niej­sze wy­ko­rzy­sta­nie i wy­ra­zi­ście na­kre­ślić po­stać głów­nej bo­ha­ter­ki. Tro­chę mi ona przy­po­mi­na słyn­ną ma­co­chę Śnież­ki o ksy­wie „Lu­ste­recz­ko po­wiedz prze­cie…”, a tro­chę współ­cze­sne, in­sta­gra­mo­we ofia­ry mody na mło­dość, sza­le­ją­ce z po­wo­du prysz­cza, któ­re­mu nawet fo­to­szop nie dał rady. Twoja Ma­ir­na już ma jakiś cha­rak­ter i dość fra­pu­ją­cą oso­bo­wość! A że za­dźga­ła kry­ty­ka? No, mój Boże! Prze­cież mu się na­le­ża­ło! Nie dość, że był prze­kup­no-roz­wią­złym pa­lan­tem po li­ftin­gu, to jesz­cze macał po darze i fa­flał się nad nim. A po­wszech­nie wszak wia­do­mo, że o dzie­łach ar­ty­stów, szcze­gól­nie w obec­no­ści ich sa­mych, mówi się jak o zmar­łych – albo do­brze, albo wcale. Jeśli masz cie­ka­wą kon­cep­cję roz­wo­ju fa­bu­ły – pisz dalej. Ma­ir­na za­czy­na mi się po­do­bać i mam na­dzie­ję, że nie zro­bisz z niej zwy­kłej, pro­stej, ba­nal­nej se­ryj­nej fan­ta­zy-mor­der­czy­ni.

Tylko – na li­tość – pisz z na­le­ży­tą sta­ran­no­ścią i nie ole­waj tak de­mon­stra­cyj­nie in­ter­punk­cji!

 

czer­wo­ne warg

Nie ba­wi­ła wło­sów

nie­ogra­ni­czo­ną wła­dze

ktoś z proś­ba o dar?

ze miała mdło­ści

Kry­tyk zbli­ży się

Nawet jeśli kry­tyk znisz­czy

men­tor nawet nie po­tra­fi by ro­zu­mieć

Gdy żył uda­wa­ła że jest tak jak myśli, potem jej maski opa­dły (Ile ich było?).

Tym razem wy­bra­ła ciem­na stro­na świą­ty­ni.

bo­go­wie naj­pierw od­rzu­cą je dar a potem ją uka­rzą.

To ze zro­bi­ła

swoja pracą

Przez chwi­lę są­dzi­łam, że ko­rzy­stasz ze sfa­ty­go­wa­nej kla­wia­tu­ry, która lubi robić czło­wie­ko­wi wbrew. To jed­nak nie­moż­li­we, bo „zje­dzo­nych” li­te­rek, bez kło­po­tu i z peł­nym ich wy­po­sa­że­niem, uży­wasz w in­nych wy­ra­zach. A zatem za­pre­zen­to­wa­łaś – prze­pra­szam – zwy­kłe nie­chluj­stwo.

 

 

Mogła tylko wró­cić do pracy. W pra­cow­ni nie dbała o modę i cały świat ze­wnętrz­ny. No­si­ła luźne spodnie i długą tu­ni­kę. W miej­scu jej pracy pa­no­wał wiecz­ny ba­ła­gan. To było jej kró­le­stwo, miej­sce gdzie po­sia­da­ła nie­ogra­ni­czo­ną wła­dze.

 

Zgro­ma­dzo­ne ma­te­ria­ły glina, ka­mień, szkło, me­ta­le, drew­no kości, owady i ro­śli­ny zgro­ma­dzo­ne pod ścia­na­mi le­ża­ły w wiel­kich sto­sach.(Szyk wy­ra­zów zły, po­zo­sta­ło­ści po wno­szo­nych po­praw­kach wi­docz­ne aż nadto, wy­mie­nio­ne su­row­ce na­le­ża­ło­by obu­stron­nie wy­dzie­lić pau­za­mi.)

 

Pra­co­wa­ła za­po­mi­na­jąc o swo­jej mi­ja­ją­cej uro­dzie i mło­do­ści. Jak inni da­ro­twór­cy co dzień pra­co­wa­ła

 

Na­le­ża­ła do wą­skie­go grona da­ro­twór­ców, któ­rych dary za­wsze były przyj­mo­wa­ne.

 

Ob­rzu­cił spoj­rze­niem ba­ła­gan (…)

Znów ob­rzu­cił jej miej­sce pracy po­gar­dli­wym spoj­rze­niem.

 

Ciało za­cią­gnę­ła do czę­ści pra­cow­ni gdzie trzy­ma­ła lód i sub­stan­cje kon­ser­wu­ją­ce ciała.

Przy­sta­wi­ła do ciała (…)

 

przy kor­pu­sie daru, że (…). Nie mogła w to uwie­rzyć. Znisz­czył dar.

 

Usia­dła przed darem sta­ra­jąc się go na­pra­wić, ale od po­cząt­ku wie­dzia­ła że to ni­cze­go nie da. Mimo to sta­ra­ła się na­pra­wić go.

 

Sku­pi­ła się na ukoń­cze­niu daru. Gdy uzna­ła że dar jest go­to­wy za­mar­ła.

Sprzą­ta­nie po za­bój­stwie, i skoń­cze­nie daru wy­koń­czy­ło ją ale mimo zmę­cze­nia mu­sia­ła jesz­cze coś zro­bić. Za­pa­ko­wa­ła dar i prze­bra­ła się. Opu­ści­ła wieżę. Mu­sia­ła za­nieść swój dar do świą­ty­ni Rów­no­wa­gi.

 

Rze­mieśl­ni­cy, ar­ty­ści, na­jem­ni­cy, za­bój­cy i księ­ga­rze żyli razem obok sie­bie oży­wa­jąc swoja pracą i pie­niędz­mi te dziel­ni­ce.

 

Po­wtó­rze­nia nie są złe, ale tylko te za­sto­so­wa­ne ce­lo­wo. W twoim tek­ście ce­lo­we nie są, jest ich mnó­stwo i robią fa­tal­ne wra­że­nie. Co gor­sze, na­zy­wa­jąc wota, któ­rych wy­ro­bem zaj­mu­je się bo­ha­ter­ka, „da­ra­mi”, na­ro­bi­łaś sobie do­dat­ko­we­go kło­po­tu, bo dość trud­no zna­leźć dla tego wy­ra­zu wy­star­cza­ją­cą licz­bę bli­sko­znacz­nych za­mien­ni­ków, w efek­cie dar goni za darem i darem po­ga­nia.

 

(…) mogła po­bie­rać tak wy­so­kie za­pła­ty.

 

po­bie­rać --> opła­tę

otrzy­my­wać --> za­pła­tę, wy­pła­tę, wy­na­gro­dze­nie, gażę, forsę, gra­ty­fi­ka­cję itp.

 

Na progu stał ktoś kogo wcale nie chcia­ła uj­rzeć. Odzia­ne­go w barw­ną szatę na któ­rej wiły się czar­ne pasy naj­słyn­niej­szy w mie­ście kry­tyk.

Po­śród zna­ków in­ter­punk­cyj­nych obok kro­pek, któ­rych uży­wasz, prze­cin­ków, które masz w cał­ko­wi­tej po­gar­dzie, ist­nie­je także pauza. Dru­gie zda­nie wg mnie po­win­no być nią od­dzie­lo­ne od pierw­sze­go, a formy gra­ma­tycz­ne uzgod­nio­ne: stał ktoś – kto? – odzia­ny w barw­ną szatę (…)kry­tyk

 

Wes­tchnę­ła i spoj­rza­ła na trupa. Ża­ło­wa­ła że za­bi­ła go.

Eee, tam! Prze­sa­dza! Nie ma co la­bi­dzić, bo za­bi­cie trupa to nie lada wy­czyn. Po­win­na sobie ra­czej po­gra­tu­lo­wać.

Za­imek „go” (nie po raz pierw­szy zresz­tą) sie­dzi nie w tym miej­scu, w któ­rym by sobie ży­czył i nie w ta­kiej for­mie, jaką zwykł przyj­mo­wać na końcu zda­nia, czyli ta­kiej: Zgi­nął kry­tyk i pchły jego.

 

Może mogła by je wy­ko­rzy­stać.

Może by mogła je wy­ko­rzy­stać. // Może mo­gła­by je wy­ko­rzy­stać.

 

Stra­ci­ła kilka go­dzin a potem nagle zmie­ni­ła zda­nie. Ostat­ni raz spoj­rza­ła na znisz­cze­nia i prze­chy­lo­ne ele­men­ty.

Prze­cież kry­tyk nie po­trak­to­wał dzie­ła da­ro­twór­czy­ni kijem bejs­bo­lo­wym, a tylko tro­chę go po­ugnia­tał pa­lu­cha­mi. Dla­cze­go więc po kil­ku­go­dzin­nych za­bie­gach Ma­ir­ny, nadal nada­wał się na prze­miał, ra­czej trud­no zro­zu­mieć.

Elle, zmień ozna­cze­nie na frag­ment.

http://altronapoleone.home.blog

Frag­ment jak frag­ment. Cięż­ko na jego pod­sta­wie oce­nić ca­łość. Zwłasz­cza, że sam opis nie po­cią­ga, a jedno zda­rze­nie nie daje mi ja­kie­goś szcze­gól­ne­go wglą­du w jej po­stać. 

Chwy­taj też linki, ich za­war­tość po­mo­że Ci szli­fo­wać tek­sty od stro­ny tech­nicz­nej:

Dia­lo­gi – mini po­rad­nik Na­zgu­la: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dia­lo­gi – kla­sycz­ny po­rad­nik Mor­ty­cja­na: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Pod­sta­wo­we po­ra­dy por­ta­lo­we Se­le­ne: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o be­to­wa­niu au­tor­stwa Psy­cho­Fi­sha: Betuj bliź­nie­go swego jak sie­bie sa­me­go

Temat, gdzie można pytać się o pro­ble­my ję­zy­ko­we:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szu­kać spe­cja­li­stów do “ri­ser­czu” na wy­bra­ny temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Po­rad­nik łow­ców ko­men­ta­rzy au­tor­stwa Fin­kli, czyli co robić, by być ko­men­to­wa­nym i przez to zbie­rać duży więk­szy “fe­ed­back”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Po­rad­nik Is­san­de­ra, jak do­stać się do Bi­blio­te­ki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Po­wo­dze­nia!

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Uwa­żaj na li­te­rów­ki. Pierw­sze zda­nie: “Ma­ir­na za­ci­snę­ła mocno zęby i pie­ści.” Co pie­ści?

http://altronapoleone.home.blog

Dzię­ku­je za ko­me­ta­rze, linki i wy­pi­sa­nie błę­dów. :D

Ok, po kolei, ja sama za­zwy­czaj nie widzę błę­dów, bo mój dziw­ny umysł wszyst­ko mu uzu­peł­nia. Nie widzę i czy­tam tego co jest na ekra­nie tylko to co jest w moim umy­śle. Trud­no mi z tym wal­czyć… ale po­sta­ram się;). 

Frag­ment. 

Wy­da­je mi się zę za­zna­czy­łam to (na górze są “kost­ki”: frag­ment, a obok fan­ta­sy) ale pew­nie cho­dzi o coś in­ne­go… tylko że ja nie mam po­ję­cia o co. 

Nie po­wie­dzia­ła bym, że “przej­mu­je się” ko­men­ta­rza, ale wszyst­kie czy­tam i sta­ram się zro­zu­mieć o co cho­dzi pi­szą­cym. To po­ma­ga mi od­kryć na czym mi za­le­ży, a co mi jest obo­jęt­ne. A to już za­wsze co.

Za­miesz­cza­jąc swoje tek­sty li­czy­łam na coś, ale się prze­li­czy­łam. Nie szko­dzi. Może jesz­cze coś za­miesz­cze, bo mimo wszyst­ko sporo się do­wie­dzia­łam, o róż­nych spra­wach. A bar­dzo lubię wie­dzę.

Po­zdra­wiam pi­szą­cych i czy­ta­ją­cych. 

 

Hm… pie­ści… hm…

Ja się piesz­cze, za­pew­nie… he­he­he ;)

Nowa Fantastyka