
Kolejny szorcik o lżejszym charakterze.
Opowiadanie było publikowane w numerze 4/1988 Małej Fantastyki.
Kolejny szorcik o lżejszym charakterze.
Opowiadanie było publikowane w numerze 4/1988 Małej Fantastyki.
Hardware is software
Charles Misner
Szarski obudził się w środku nocy. Usiadł i wpatrując się w ciemność próbował dociec, co i dlaczego wyrwało go ze snu. Coś takiego nie miało miejsca od wielu lat. Jeśli nie liczyć, rzecz jasna, zabawnej historii sprzed kilku miesięcy, kiedy to podchmielony sąsiad Bogucki usiłował wezwać go do chorej małżonki, długo nie dając sobie wytłumaczyć, że Szarski jest doktorem, owszem, lecz fizyki, nie medycyny.
Teraz jednak nie było żadnego walenia do drzwi, krzyków na klatce schodowej. Przeciwnie: trwała dojmująca cisza. Wczuwając się w jej przygniatającą obecność, Szarski zrozumiał nagle, co było powodem owego zdarzenia o znamionach cudu: budzik! Tak! Budzik, ten cholerny stary gruchot, który pracował zwykle z łomotem karabinu maszynowego, teraz nie odzywał się wcale.
– Zepsuł się. Wreszcie się zepsuł – pomyślał z wyraźną ulgą, wodząc na oślep po blacie stolika nocnego. – Chwała Bogu! Od kilku lat chodził z pewnością wbrew prawom fizyki.
Palce znalazły przycisk lampki nocnej. Wyłącznik zaskoczył za pierwszym razem, choć był sfatygowany i z reguły pozwalał się łaskawie włączyć dopiero po kilku nerwowych próbach. Szarski oczekiwał bolesnego uderzenia światła przez wytarty materiał starego abażuru. Nic takiego się jednak nie stało. Światło, choć intensywne, pozbawione było swej zwykłej agresywności.
Budzik stał na skraju blatu z godnością starego rupiecia. Wskazywał pierwszą czterdzieści siedem. Szarski zerknął na cyferblat swej niezawodnej certiny: pierwsza czterdzieści siedem.
– Musiał dopiero co stanąć – pomyślał. – Proszę, jednak mam czujny sen.
Wziął budzik do ręki, żeby nim potrząsnąć i oniemiał. Z głębi dochodziło ledwie wyczuwalne tykanie. Zegar chodził!
– Do diabła! – pomyślał. – Chyba śnię! Takie rzeczy nie mogą się zdarzać.
Uspokojony ostatnim stwierdzeniem zasnął, nie zdążywszy nawet zgasić światła.
***
Siedział na brzegu łóżka, z głupkowatą miną patrząc na budzik, śpiewający jeszcze delikatnym, lekko wibrującym brzmieniem dzwoneczków leśnych, których motyw często pojawiał się w bajkach, jakie na dobranoc opowiadała mu niegdyś babcia. Melodia cichła z wolna, posłuszna zanikającym obrotom metalowego motyla wystającego z tylnej pokrywy.
– Teraz już trochę przesadza – pomyślał, obdarzając budzik podejrzliwym spojrzeniem.
Otworzył okno. Owiał go strumień chłodnego, górskiego powietrza. Odwrócił się i poczłapał w stronę łazienki. Nagle zamarł w pół kroku.
– Zaraz. Górskie powietrze? Skąd u diabła górskie powietrze w środku milionowego, skąpanego w smogu miasta?
Wrócił do okna. Szeroko otwartymi oczami chłonął rozciągający się przed nim widok. Zalegający zwykle nad miastem smog zniknął gdzieś. Widać było nawet Warsaw Trade Tower, a iglica na szczycie Pałacu Kultury skrzyła się triumfalnie słonecznym blaskiem. Na tle nieskazitelnie błękitnego nieba kwitły przecudne zorze poranne, jakich od lat nie oglądał nawet w najdzikszych zakątkach Bieszczadów, gdzie zwykł uprawiać swe urlopowe włóczęgostwo.
Tknięty złym przeczuciem ubrał się pośpiesznie i pognał po starych schodach, których sfatygowane deski zapomniały dziś jakoś o skrzypieniu. Przed domem stał dozorca, z niedowierzaniem zaglądając do lśniących w słońcu pojemników na śmieci. Szarski spojrzał tam również. Pojemniki były czyste, jak gdyby nigdy nie oglądały odpadków.
Usiadł za kierownicą swego zdezelowanego golfa. Słuchając równiutkiego, subtelnego szumu silnika, który jeszcze wczoraj karmił uszy hałasem mogącym budzić respekt nawet trashmetalowego perkusisty, nabierał pewności, że musiało się zdarzyć nieszczęście. Ruszył z impetem i popędził gładkimi ulicami w kierunku Instytutu.
***
– Wiesz co, tato? Wczoraj anilinowałem wszechświat.
– Co takiego? – Leon wystawił nos zza gazety.
– Anilinowałem wszechświat. No, wysadziłem w powietrze. Kaput. – Darek zrobił wymowny ruch ręką.
– Anihilowałeś.
– Właśnie.
– W porządku. Jedz szybciej.
Leon wrócił do lektury. „Rzepa” podawała niecodzienną wiadomość: od wczoraj na terenie całego kraju nie było ani jednego wypadku drogowego. Ani jednego! Nieprawdopodobne.
– Ale naprawdę! Nie zalewam.
– Za to zaraz wylejesz kawę.
– Mamo, tata mi nie wierzy!
– W co ci nie wierzy? – Olga weszła do jadalni z półmiskiem gorących grzanek. – Wiesz co, Leon? Mleko dziś nie wykipiało.
– Pewno się zwarzyło – mruknął Leon, sięgając po następne jajko. Tak świeże jadł ostatnio u teścia na wsi.
– Ale ja naprawdę ani… no, wysadziłem wszechświat!
– Coś ty! Gotowało się równiutko, spokojnie…
– Na pewno dodają jakieś nowe świństwo. Czemu nie powiedziałaś mi, że był ojciec?
– Ojciec?! Co ci strzeliło do głowy?
– Nie wykręcaj się. Poznaję te jajka. Nie wciśniesz mi chyba, że kupiłaś je w sklepie.
– Pewnie że w sklepie! W tym na rogu, jak zawsze.
– Czy z wami w ogóle można rozmawiać? – nasrożył się Darek. – Myślicie, że jak mam dziesięć lat, to…
– Dobrze synu, dobrze. Anihilowałeś Wszechświat, rozumiem. Anihi… Chwileczkę, skąd u diabła znasz to słowo?
– Byliśmy wczoraj na wycieczce w Instytucie Fizyki – wyjaśnił Darek. – W prawdziwym Instytucie – dodał z dumą.
– Gdzie oni teraz prowadzają te dzieciaki – westchnęła Olga. – W głowach im się poprzewraca.
– Wiedzy nigdy nie jest za dużo – sentencjonalnie stwierdził Leon, sięgając po grzankę. – Kupiłaś nowy toster?
– Nie, dlaczego?
– Te grzanki. Są wspaniałe. A Józek mówił, że są nowe modele z termoregulatorem.
– Jak zwykle nie doceniasz mego kunsztu kulinarnego – powiedziała Olga.
– Ależ doceniam, kochanie – Leon pochylił się, by cmoknąć żonę w policzek.
– No nie, z wami to się rozmawia! – rozsierdził się Darek na dobre. – Czy zapomnieliście już, że macie syna?
– Już, już Darku. Zamieniamy się w czworo uszu wielkości słonia – pośpieszyła Olga. – A więc byliście w Instytucie Fizyki.
– W prawdziwym Instytucie Fizyki – poprawił Leon, siląc się na powagę.
– Nie kpij ze mnie – warknął syn. – Rozmawiałem z doktorem.
– Z praw… – zaczął Leon, lecz urwał, czując piorunujący wzrok Olgi.
– Oni tam robią różne fajne rzeczy. Jak dorosnę, zostanę fizykiem.
– Ach tak? Już nie lekarzem? – zdziwił się Leon.
– A co z tą anihilacją? – zainteresowała się Olga, kopiąc Leona w łydkę.
– Och wiesz, to bombowa sprawa! Facet, ten doktor znaczy się, mówił, że świat, no niby ten nasz, jest daleki od doskonałości.
– To istotnie odkrywcze – mruknął Leon. Olga obdarzyła go błagalnym spojrzeniem.
– No pewnie! – kontynuował Darek z zapałem, niczego nie zauważywszy. – A wiesz przynajmniej, dlaczego?
– Pojęcia nie mam – Leon rozłożył ręce w teatralnym geście.
– Widzisz. A już starożytny filozof, jak mu tam… Dlaton powiedział…
– Nie filozof, tylko chemik, nie starożytny, lecz dziewiętnastowieczny, nie Dlaton, tylko Dalton.
– Żaden Dalton. Mówię przecież: Dlaton, taki grecki filozof.
– Platon!
– Możliwe. Więc ten Dlaton powiedział, że, że… zaraz, jak to było… aha: że niedoskonałość tkwi w materii. Gdyby jej nie było, świat błyszczałby doskonałością. Dokładnie tak powiedział ten doktorek.
– Boże, czego te dzieci uczą – westchnęła któryś raz z rzędu Olga, smarując grzankę masłem.
– Świat bez materii, powiadasz – zastanowił się Leon. – Przecież to bez sensu. Jak może istnieć świat bez materii. Przecież świat to materia!
– Nieprawda! Oni, fizycy ma się rozumieć, twierdzą, że materia wcale nie jest światu potrzebna. Podobno nie jest nawet do końca pewne, czy istnieje! A jeśli nawet tak, to wypełnia tylko tę, no… tę… to, w czym mama robi babkę!
– Formę!
– Tak, formę. A ten Dlaton powiedział jeszcze, że forma to jest w porządku, tylko materia nie chce jej wypełnić jak należy. Stawia jakiś opór, czy co. Więc ci fizycy zbudowali taki przyrząd do tej, jak jej tam, ani…
– Anihilacji.
– Anilimacji materii.
– Po co?
– Ech tato, jak ty już o coś spytasz! To przecież jasne! Jak zlikwidują materię, to zostanie sama forma! Świat będzie więc błyszczał doskonałością! Mówiłem już przecież!
– A kiedy to zrobią?
Darek zrobił szelmowską minę.
– Nie zdążą.
– Jak to?!
Patrząc na matkę, Darek wyczuł, że trochę się zagalopował.
– No bo… bo ja… ja nie mogłem już dłużej czekać, aż tata zlituje się i naprawi moją kolejkę! – wybuchnął.
– Co tam znów nabroiłeś Darku?
Głos matki przywodził na myśl zamrażalnik lodówki.
– Nic mamo. No… nic takiego…
Krzesło podstępnie szczypało Darka w pośladki.
– Darek! Co nabroiłeś? – powtórzyła Olga złowrogo.
– E tam… Gdy wychodziliśmy… to Robert mnie namówił!
– Do czego?
– Ja… ja ukradkiem włączyłem tę machinę.
– Boże! Skąd wiedziałeś, jak to zrobić? Też Robert ci powiedział?
– Mamo! Każde dziecko wie, do czego służy przycisk z napisem POWER – powiedział Darek urażonym głosem.
– Co za okropne, wścibskie dziecko! – Olga złapała się za głowę. – Czy nie dostałeś niedawno szlabanu za tę historię z laptopem pana Juliana?
– Tak, ale…
– Nie ma żadnego ale. Za karę wraca szlaban – nie wyjdziesz na dwór po południu. A teraz marsz do szkoły!
Darek otworzył usta, zamknął, jeszcze raz otworzył, wreszcie machnąwszy z rezygnacją ręką prześliznął się ku drzwiom.
– Darek!
Chłopiec zatrzymał się. Głos ojca brzmiał bardziej obiecująco.
– Słucham?
– Jak kolejka? Działa?
– No chyba! – Darek spojrzał z wyższością na ojca. – A co myślałeś?
– Boże, co za okropne, wścibskie dziecko – powtórzyła Olga, gdy Darek był już za drzwiami. – A ty go jeszcze bronisz! – napadła znienacka na Leona.
– Ja? Bronię? – zdziwił się tamten. – Skądże! Po prostu wydaje mi się, że trochę dramatyzujesz.
– Pewnie! Ja zawsze dramatyzuję! Mógł w końcu coś zepsuć. Mógł go prąd kopnąć.
– Porazić.
– Porazić. Mógł coś wysadzić w powietrze…
– Wysadził przecież.
– Co?!
– Wszechświat.
Olga spojrzała na męża tak, że ten skrył się natychmiast w fortecznych murach gazety. Zbierając naczynia, gderała dalej.
– I jeszcze sobie kpisz ze mnie. A to głównie ty jesteś winien. Gdybyś mu wcześniej naprawił tę kolejkę…
Leon wystawił nos zza „Rzepy”.
– Jak to – wcześniej?
– Przecież ją w końcu naprawiłeś, skoro działa…
– Ja? Nic nie ruszałem! Może ty? Przypomnij sobie.
– Chyba zwariowałeś! Ja i kolejka!
Leon zamyślił się.
– Zobacz, jakie ten nasz Darek ma zdolności techniczne. Gdybyś jeszcze tego tak nie hamowała…
***
Profesor Suchy i doktor Szarski wpatrywali się w przyrząd z rozpaczą i bezsilnością. Nie mogło być mowy o złudzeniu: prostokącik z napisem POWER jarzył się rubinowym blaskiem.
– Wielki Boże! Co teraz zrobimy?
Profesor wzruszył ramionami.
– Jak to się mogło stać? – Szarski nerwowo zawijał kosmyk włosów wokół palca.
– Bo ja wiem? Może sprzątaczka?
– Wykluczone. Zabieram klucze ze sobą od czasu, gdy rozpoczęliśmy próby rozruchu.
Nagle profesor spojrzał na niego olśniony.
– A wczoraj? Gdy pan wychodził? Proszę sobie przypomnieć.
– Co mam sobie przypomnieć?
– Czy nie był przypadkiem włączony? No?
Szarski wstał. W jego oczach pojawiło się przerażenie.
– Myśli pan, że to te pętaki? Wielki Boże! – powtórzył, siadając ciężko.
Milczeli długą chwilę. Światełko z napisem POWER patrzyło na nich ironiczną czerwienią.
– Nie można tego zatrzymać? – odezwał się w końcu Szarski.
– Zahamować proces? Wykluczone. Pech chciał, że ogranicznik przestrzenny był odłączony. Anihilacja postępuje w sferze rozszerzającej się z prędkością światła. Po co to zresztą panu mówię. Teorię zna pan nie gorzej ode mnie. No, powiedzmy niewiele gorzej. A teoria sprawdza się tu, jak na złość, z cholerną dokładnością.
Profesor zaczął nabijać fajkę. Po chwili dodał:
– Tak. Jedyne, co możemy zrobić, to nie przyznać się.
– Myśli pan, że to możliwe?
– A czemu nie? Czy ktoś nam może coś udowodnić? Badania prowadziliśmy w głębokiej tajemnicy… Chyba że te dzieciaki… ale kto im da wiarę?
– Sądzę jednak, że istnieje szansa na odwrócenie biegu wydarzeń – powiedział Szarski z ożywieniem. – Skoro udało się nam w tę stronę, czemu u diabła nie mogłoby w drugą?
– Mhm – wymruczał profesor, zapalając fajkę. – Rozumiem. Zbudować nowy przyrząd. O odwrotnym działaniu. To możliwe, istotnie. Kilka lat harówki… Tylko – podniósł głowę. W kącikach jego ust czaił się nieodgadniony uśmieszek. – Tylko właściwie po co? Czy tak jest źle?
Czyta się to dobrze, jest ciekawe, tylko nie za bardzo to rozumiem. :) Ale chyba tak miało być. Niemniej, chętnie poczytałbym więcej takich lekkostrawnych opowiadań o podobnej tematyce. Gdyby tylko ktoś mi to jeszcze wyjaśnił…
Dwie drobnostki, które zauważyłem podczas czytania:
Coś takiego miało miejsca od wielu lat. -> chyba właśnie "nie miało miejsca"?
Ja? bronię? -> "Bronię?"
Dziękuję za wizytę i przedkładam wyjaśnienie genezy tego opowiadania, które już nie ma lżejszego charakteru :)
„Anihilacja…” powstała pod wpływem obserwacji ewolucji filozoficznych preferencji w środowisku fizyków. Przełom, jaki dokonał się w tej dyscyplinie na początku XX wieku, sprowadził optymizm poznawczy do parteru. Nagle okazuje się, że tak stabilne twory jak czas i przestrzeń stabilnymi nie są, że materia to tylko forma zakrzywienia czasoprzestrzeni a schodząc w rejony mikroświata wszystko się rozmywa, wyłamuje się prawom poczciwego i stabilizującego nam fizyczną rzeczywistość determinizmu. Z drugiej strony cała ta nowa fizyka daje się świetnie i skutecznie opisać modelami matematycznymi (ogólna teoria względności, mechanika kwantowa).
Powracają więc fizycy do koncepcji platońskich, idealistycznych. Przecież wg Platona istnieją dwa światy: realny i idealny. Świat, w którym żyjemy, jest niedoskonałym, jakby lustrzanym odbiciem świata idealnego (jaskinia Platona). Idee są niezmienne i stanowią wzorce dla świata materialnego. Nic dziwnego, że w ślad za tym przyszła refleksja ontologiczna: co istnieje NAPRAWDĘ? Znany fizyk Amerykański Charles Misner zasłynął wypowiedzianym w 1978 r. zdaniem, które wybrałem za motto opowiadania: „hardware is software”, co oznaczało, że tak naprawdę to istnieją modele, materia jest ich konsekwencją. Pogląd ten zyskał sobie wielu zwolenników, zwłaszcza pośród fizyków teoretyków i sporo przeciwników, zwłaszcza wśród materialistów.
Oczywiście, przedstawiam tutaj te koncepcje w formie żartobliwej.
Pozdrawiam!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
O takie właśnie wyjaśnienie mi chodziło! Dziękuję uprzejmie! Teraz już rozumiem, dlaczego świat po anihilacji stał się nagle idealny. Biorę się do ponownej lektury, tym razem uzbrojony w większą dawkę zrozumienia.
Tsole, jak zwykle przeczytałam Twój tekst z przyjemnością. Krótki, a zawierający w sobie tak dużo przekazu i wiele pytań, z którymi sama zmagam się już, nawet nie pamiętam od kiedy… Forma i materia. Przepraszam za uzewnętrznianie, ale ja osobiście na jakimś poziomie bardzo boję się formy… Tak czy inaczej bardzo dobry short. Oczywiście klikam :)
Dziękuje Katio! Zaskoczyłaś mnie wyznaniem, że bardzo boisz się formy. Z Twoich tekstów gotów byłem wnioskować, że raczej boisz się materii :) A świat formy (czyli platońskich idei) może nie tyle przerażać ile porażać swoją doskonałością…
Serdeczności!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tak, może to lepsze określenie… Może nie tyle sie boję, ile nie rozumiem i czuję się za bardzo związana z materią :(
Hi,hi,hi… że się tak cichutko zaśmieję… Kolega Autor ma ciągoty dydaktyczne, jak widzę :D. No nie wiem… ;)
Świetny pomysł. Bardziej co prawda przypowiastka filozoficzna niż opko sci-fi, ale niech tam! Znaczy – jak nie ma materii, to entropii samoczynnie zmienia się ten, no, spin? ;p
A co wobec tego z energią, że tak niewinnie zapytam? A jesli nawet nic – to co z Informacją – owym nośnikiem Formy? Też wypadają spod entropii?
No chyba że w świecie z opowiadania to memy są nośnikiem… To wtedy tak. Ale w takim wypadku kolega podstępnie podłożył nam tu metafizyczną świ… znaczy Raj! :D
A teraz zupełnie poważnie – podobają mi się utwory niosące za sobą Myśl. Kiedyś było ich na świecie więcej. Dziś z powodu owej entropii zapewne – znacznie mniej, tym bardziej więc cenię sobie zawierające Myśl dzieła i dziełka.
Klik. Zasłużony.
Pozdr.
Katia72:
czuję się za bardzo związana z materią
A to nic nowego, każdy się czuje w większym lub mniejszym stopniu. Przypomniałaś mi zabawną sytuację, jaką przeżyłem podczas odczytu wygłaszanego przez znakomitego polskiego kosmologa Ks. Michała Hellera, który przedstawiał cytowany tu pogląd Misnera. Pewien siedzący obok zażywny (czyt. znający przyjemności, jakie materia dać może) gość oburzył się: Jak to nie ma materii! To idiotyczne przecież! Bez materii nie ma życia!
A świat Formy rzeczywiście trudny jest do zrozumienia naszymi zmysłami. Trudny i dlatego tajemniczy, tajemniczy i dlatego pociągający :)
Rybak:
Dzięki za komentarz i klika!
co z Informacją – owym nośnikiem Formy? Też wypadają spod entropii?
Oczywiście! W świecie Formy w ogóle nie ma entropii! Jak inaczej samonaprawiłaby się kolejka Darka? :) W ogóle jest tylko informacja. Forma. Model. Myśl.
Tak naprawdę, aforyzm Misnera wpisuje się świetnie nie tylko w koncept Platona, ale i w judeochrześcijański (przed wszystkim jest Słowo – rozumiane jako Myśl, oczywiście. Myśl, czyli Software).
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tsole – tak, oczywiście zgadzam się, że “trudności” mają w sobie coś “pociągającego” :) i że pewnie większość z nas jest mocno związana z materią… i że nie łatwo wyobrazić sobie życie bez materii… Tak czy inaczej, Ty swoim tekstem troszeczkę mnie od materii odciągnąłeś :)
Miłego wieczoru :)
I nie ustanę w wysiłkach :)
Miłego nawzajem!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
tsole, kolejny Twój tekst, który przeczytałam z przyjemnością, a nawet z uśmiechem. W świetny, wręcz genialny sposób, to przedstawiłeś.
Wplotłeś filozoficzne przemyślenia i naukowe ciekawostki w tekst ubogi w akcje, a jednak dzieje się w nim dużo. Postaci dobrze przedstawione, dialogi naturalne, jest historia no i morał. “Czy tak jest źle?” Moim zdaniem idealne zakończenie.
Lubię takie filozoficzne tematy.
Pozdrawiam! :)
Super, Saro, bardzo się cieszę, że Ci się podobało! Liczyłem na to, bo poznałem już nieco Twoje gusta w Twoich poprzednich komentarzach :)
No i wielkie dzięki za klika!
Serdeczności!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Bardzo fajny pomysł, taki szalony i abstrakcyjny, jak lubię. Wyjaśnienia w komentarzach również interesujące, ciekawie poczytać jak na platonizm zapatrują się fizycy. Podobało mi się. :)
Literówka się zabłąkała:
Szarski pojrzał tam również.
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Bardzo mi miło, że się podobało! Dziękuję za komentarz, literówkę i klika!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Rewelacja, Tsole.
Fajnym, rodzinny klimat, świetny pomysł i jeszcze czegoś się nauczyłem. Kilka smaczków z fizyki zawsze z chęcią pochłonę. Nawet nie ma czego napisać, aby komentarz był bardziej merytoryczny, więc zostawię po prostu klika… ;D
Dziecko potrafi!
Co tu dużo mówić, Tsole, opowiedziałeś historię o sprawach poważnych, ale napisaną tak przystępnie i z humorem, że nawet ja nie miałam problemu z jej zrozumieniem. ;)
Szarski zerknął na cyferblat swej niezawodnej Certiny… –> Szarski zerknął na cyferblat swej niezawodnej certiny…
http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745
Usiadł za kierownicą swego zdezelowanego Golfa. –> Usiadł za kierownicą swego zdezelowanego golfa.
– Wiesz co, Tato? –> – Wiesz co, tato?
Formy grzecznościowe piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.
Olga weszła do jadalni z półmiskiem dymiących grzanek. –> Rozumiem, że grzanki spaliły się i dlatego dymiły, ale nie rozumiem, dlaczego Olga przyniosła je do jadalni? ;)
A może: Olga weszła do jadalni z półmiskiem gorących grzanek.
…wypełnia tylko tę, no… tę…, to, w czym mama robi babkę! –> Po wielokropku nie stawia się przecinka.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
MaSkrol: To miłe że się podobało. Dziękuję za komentarz i “kilka” (rozumiem, że klika, bo kilka klików to pewnie by się nie dało :)
Pozdrawiam!
Reg: Dziękuję za cieszącą me serce opinię i za klika! Osobno, bo z wyrazami podziwu, dziękuję za łapankę. Podziw stąd, że tym razem starałem się dotrzymać wierności zasadom interpunkcji, a jednak kilka baboli się ostało! Już ich nie ma!
Miłego dnia!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tsole, jak zwykle bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, Ty chyba kochasz to, co robisz! ;)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
He, he, dobre. Znaczy się, świat nie jest już tylko cieniem na ścianie? Podoba mi się. Mam tylko jedną wątpliwość. Na ludzi też to działa? Bo ta reakcja tatusia raczej nie była reakcją rodzica idealnego. :)
Dobry pomysł, dobre wykonanie, jak zresztą zwykle u ciebie i w ogóle miło spędzony czas. :)
Klik
Offtop: A napisz człowieku coś na konkurs Finkli.
Edit: Ups, klik już zbędny. Ależ ty masz wzięcie. :D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Cześć Irka! Dzięki że wpadłaś ;) Muszę powiedzieć, ze podobną wątpliwość wyraził już kiedyś inny komentator, ale mężczyzna. W związku z tym jego zmartwienie było podobne, acz w drugą stronę! Nie rozumiał jak to się stało, że wszystko zrobiło się idealne, a żona nie? Wciąż gderająca i patrząca na męża w taki sposób, że ten od razu nos w gazetę!
Punkt widzenia zależy więc nie tyle od punktu siedzenia, ile od płci! A skoro teraz mamy już ponoć tych płci ponad 50, to i punkty widzenia będą się mnożyć jak króliki w Australii :)))
Natomiast odpowiedź na Twoje (i tego gościa) wątpliwości jest prosta: anihilacja objęła tylko świat materii, duch został jaki był :))
Dzięki także za klika!
Offtop: co to konkursu Finkli – ja okropny sztywniak jestem a tam ma być fun :(
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
co to konkursu Finkli – ja okropny sztywniak jestem a tam ma być fun :(
Tsole, proszę natychmiast pozbyć się hamujących Cie usztywniaczy, wykonać ze dwa skłony, a natychmiast poczujesz stosowny luz i należytą elastyczność. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Sie robi, psze Pani! ;)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Rozumiem, że to deklaracja udziału w konkursie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Skądże! Po pierwszym skłonie dysk mi wyskoczył! W ten sposób luz został przy Irce :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tsole, odczytuję twoją deklarację podobnie jak Rego i czekam z niecierpliwością na konkursowego opka. :D
Ciekawe, czy zgadnę, że to twoje. ;)
Nie rozumiał jak to się stało, że wszystko zrobiło się idealne, a żona nie? Wciąż gderająca i patrząca na męża w taki sposób, że ten od razu nos w gazetę!
Hmm, ja to raczej miałam wrażenie, że to mąż, nie dość, że był marnym ojcem, to jeszcze generalnie był jakiś taki upierdliwy. ;)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
mąż, nie dość, że był marnym ojcem, to jeszcze generalnie był jakiś taki upierdliwy.
No właśnie! Klasyczny punkt widzenia kobiety. PRAWDZIWEJ kobiety! :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Po pierwszym skłonie dysk mi wyskoczył!
To może coś o dysku… Tylko miej na uwadze, że Świat Dysku już powstał. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ale zaświatów Dysku jeszcze nie było? Może bym spróbował, skoro specjalizuję się w niebiosach :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
PRAWDZIWEJ kobiety! :)
Kurcze, jak miło, jestem kobietą, PRAWDZIWą. ;)
Ale zaświatów Dysku jeszcze nie było?
No to dawaj!!! :D
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Tsole, lepiej nie zdradzaj, o czym być może napiszesz, bo się odanonimujesz. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Ups, faktycznie, Reg ma rację.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Ja jestem PRAWDZIWY mężczyzna a nie jakiś tam anonim :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Dobry cytat! I superancki pomysł.
Wykonanie również niczego sobie – lekkie, przyjemne, dowcipne.
Katio, ja się nie dziwię, że boisz się formy. Wprawdzie nie wiem, co konkretnie masz na myśli, ale weźmy ten daltonizm… tfu, platonizm. Z daltonizmem jakoś da się żyć. Z platonimem w sumie też, dopóki nam się za bardzo nie wtrynia w obiekta namacalne. Znaczy – tak jak to robi na przykład w opowiadaniu Tsolego.
Życie w doskonałym, niezmiennym i wiecznotrwałym świecie to perspektywa, która powinna budzić obawę u każdego nieidealnego, skażonego materią stworzenia. Choćby niewielką. Nawet jeśli stworzenie jednocześnie za takim życiem tęskni. Inna sprawa, że kilku gnostyków pewnie by się z opisanej przez Tsolego anihalicji ucieszyło.
W każdym razie też się boję. Jeżeli chcecie, nazwijcie mnie materialistą. Byle nie dialektycznym ;)
PS. Tsole, Twoje taksty zdecydowanie przeczą temu, jakobyś był sztywniakiem ;)
Total recognition is cliché; total surprise is alienating.
Jeroh, dzięki za wizytę i komentarz! Słusznie prawisz, że
Życie w doskonałym, niezmiennym i wiecznotrwałym świecie to perspektywa, która powinna budzić obawę u każdego nieidealnego, skażonego materią stworzenia
bo ten świat ma to do siebie, że jest procesem, zmienia się. Gdyby miał być niezmienny, musiałby być zamrożony. A kto chciałby mieszkać w zamrażalniku? :)
Z drugiej strony świat idealny musiałby być niezmienny. Tak to postrzega św. Augustyn:
Stało się (też) dla mnie jasne, iż rzeczy, które ulegają zepsuciu, są dobre. Gdyby były najwyższymi dobrami, nie mogłyby ulec zepsuciu. Nie mogłyby się też zepsuć, gdyby w ogóle nie były dobre. Będąc najwyższymi dobrami, byłyby niezniszczalne; gdyby zaś zupełnie nie były dobrami, nie byłoby w nich niczego, co można by zepsuć. Zepsucie jest szkodą; a przecież nie byłoby szkodą, gdyby nie polegało na zmniejszeniu dobra. Albo więc zepsucie nie wyrządza żadnej szkody (co oczywiście jest stwierdzeniem niedorzecznym), albo (co jest oczywistą prawdą) wszelkie rzeczy, które ulegają zepsuciu, są pozbawiane jakiegoś dobra. Jeśli zaś zostaną pozbawione wszelkiego dobra, w ogóle przestaną istnieć. Bo przecież jeśliby nadal istniały i już nie mogły ulec zepsuciu, byłyby lepsze, niż były przedtem, gdyż trwałyby w stanie niezniszczalności. A czy można wymyślić okropniejszą niedorzeczność niżeli twierdzenie, iż rzeczy stały się lepsze przez utracenie wszelkiego dobra?
Trudno odmówić logiki temu rozumowaniu :)
Byle nie dialektycznym ;)
To może dielektrycznym :)
Twoje taksty zdecydowanie zaprzeczają stwierdzeniu, jakobyś był sztywniakiem
Nie przenoś właściwości tekstów na autora. Katia np. pisze teksty bardzo drastyczne, a jest przecież pełną ciepła, wrażliwości i łagodności kobietą :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Jeroh – dobrze to ująłeś, tęsknie, ale się obawiam. Dążę, ale nie za bardzo chcę osiągnąć., szczególnie jeśli miało być to niezmienne, wieczne, idealne… Myślę, że materia zjada mi mózg :)
Tsole – “ Katia np. pisze teksty bardzo drastyczne, a jest przecież pełną ciepła, wrażliwości i łagodności kobietą :) “ – pełna ciepła i wrażliwości – powiedzmy :), ale jako “łagodna” bym nigdy się nie opisała
Katia, bo Ty się nie znasz tak dobrze jak ja Cię znam :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tsole – istnieje taka możliwość :):):)
Przyszłam zachęcona tym Platonem, ale został jak dla mnie po macoszemu potraktowany (no dobra, konwencja na to zezwala, ale liczyłam na więcej). Tekst zabawny, ale trudno się pozbyć wrażenia, że naukowcy to straszni idioci, skoro dziecko mogło włączyć taki przycisk. I zastanawiam się, czemu anihilacja przebiegała właśnie takim, a nie innym torem (jaka jest logika procesu likwidującego tylko wybrane rzeczy). Mam też nieodparte wrażenie, że czytałam to opowiadanie albo niemal identyczne…
"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia
Dziękuję za wizytę i komentarz.
ale liczyłam na więcej
Dobra rada: gdy wchodzisz na profil tsole, nigdy nie licz na więcej :)
ale trudno się pozbyć wrażenia, że naukowcy to straszni idioci, skoro dziecko mogło włączyć taki przycisk
Wystarczy tylko potraktować tekst jako humoreskę z elementami satyry.
zastanawiam się, czemu anihilacja przebiegała właśnie takim, a nie innym torem (jaka jest logika procesu likwidującego tylko wybrane rzeczy).
Anihilacja dotyczyła tylko świata materii. Nicestwiła wszystko jak leci
w sferze rozszerzającej się z prędkością światła
Mam też nieodparte wrażenie, że czytałam to opowiadanie albo niemal identyczne
To wysoce prawdopodobne. Stoi w przedmowie, że
Opowiadanie było publikowane w numerze 4/1988 Małej Fantastyki.
Zapewne będąc małą dziewczynką, grzebałaś tatusiowi w gazetach :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Jak na sf, które nieszczególnie lubię, to było ok. W niektórych miejscach leciutko przegadany. Ciekawe połączenie filozofii z fizyką; skojarzyło mi się też z arystotelesowską ideą materii i formy, tj. Że w każdej materii jest już zawarta forma
Dziękuję za wizytę, komentarz i pozdrawiam!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
– Och wiesz, to bombowa sprawa! Facet, ten doktor znaczy się, mówił, że świat, no niby ten nasz, jest daleki od doskonałości.
– To istotnie odkrywcze – mruknął Leon.
Fajna nutka humoru, aż się uśmiechnęłam. XD
Generalnie szybko się czyta i gładko, a w kontekście treści – ciekawy pomysł miałeś, Tsole, na anihilację materii i "zostawienie samej formy".
Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam znak zapytania – skoro ta maszyna była tak ważna dla obu fizyków, czyli Szarskiego oraz Suchego, to czy nie powinni byli nie pozwolić na oglądanie jej przez dzieci?
W ostateczności wiedzieli, że młodzi mogą coś popsuć albo właśnie nacisnąć ten guzik. Plus to, że sprzątaczka też miała do niej dostęp, no jakoś tak…
Niemniej, ignorując tę wątpliwość i przymrużając oczy, to miło spędziłam chwilę, Tsole. (:
Ktoś już wyżej miał podobne obiekcje co do bezmyślnego zachowania naukowców. Trochę jest w tym satyry na tych zawsze roztargnionych naukowców siedzących z głowami w chmurach i zapominających o ziemskich realiach :)
Dzięki za wizytę i komentarz. Cieszę się, jeśli przyczyniłem się do miło spędzonej chwili. Zapraszam do innych tekstów; choć nie wszystkie są “z przymrużeniem oka” to jednak może znajdziesz coś dla siebie. Np. jeśli lubisz bajki to polecam “Powrót Papy Smerfa” lub “Bajki nasenne”. A jesli coś cięższego to może “Noosfera”?
Pozdrawiam!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
I cóż ja mogę napisać.
Jesteś autorem dojrzałym i świadomym, zapewne byłeś już takim w czasach, gdy Fantastyka była nowa, i to wcale nie z nazwy, a doświadczenia masz więcej, niż Matuzalem włosów w brodzie. Dlatego nie będę się wymądrzał ani tym bardziej próbował silić się na jakieś porady – powiem tylko, że to przyjemność czytać taki tekst. Lekki i humorystyczny, z elementami celnej satyry, jednocześnie nienachalnie sugerujacy solidną wiedzę autora, oraz przekazujący niebanalną myśl.
Oczywiście nie jest to arcydzieło literatury, ale nie miało nim być. Tekst jest doskonały, będąc po prostu dobrym, niezależnie od tego, co miałby do powiedzenia na ten temat św. Augustyn ;-)
Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!
Bardzo dziękuję za wizytę i miłą dla mnie opinię. Myślę, że opko nadawałoby się na konkurs Fun-tastyka, gdyby nie to, że było wcześniej publikowane.
Pozdrawiam!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Sympatyczne opowiadanko. I pomysł niezły. A jakby się tak jeszcze porządniej zastanowić nad skutkami… Przy anihilacji materii powinno się wydzielać od zarąbania energii. E=mc^2, te rzeczy. Nikt tego nie zauważył?
Czy wraz ze zniknięciem materii znika zasada nieoznaczoności albo takie pierdółki jak grawitacja? Oj, działoby się. :-)
Babska logika rządzi!
Finkla, masz mój podziw i szacunek. Masz taki wysyp prac konkursowych, każdą musisz przeczytać a znajdujesz czas na jakieś pierdoły o anihilacji :) No i za to, że znajdujesz także dziękuję!
Masz rację, gdy się tak wnikliwie zastanowić nad skutkami, to jest nad czym myśleć. No i myśląc tak, zadałem sobie takie pytanie: czy utrzymanie mieszkania w idealnym porządku, błyszczącego czystością wymaga więcej energii, niż pozostawienie go na pastwę entropii, czy mniej? Myślę, że więcej. Podobnie można spytać: czy idealny wszechświat, wypełniony platońskimi bytami bez skazy nie wymaga energii która go podtrzymuje? Pewnie wymaga – i to więcej niż ten popaprany, zrobiony z materii :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
A, wczoraj spędziłam wieczór przy kompie, ale z dala od domu i notatek konkursowych. Więc zajrzałam do swojej przykurzonej kolejki. Dzisiaj tylko dokończyłam.
Oczywiście, że walka z entropią wymaga energii. Ale tego by się wydzielało naprawdę cholernie dużo. Mam wrażenie, że za dużo, żeby dało się nad nią zapanować. Obiło mi się o uszy, że nad Hiroszimą anihilowały dwa gramy materii. Tak że tego…
Aha, zapomniałam wspomnieć, że interpunkcja nie rzuca na kolana. ;-)
Babska logika rządzi!
Zauważ, że ta energia z anihilacji jest aktem jednorazowym, musi zatem zapewnić podtrzymywanie idealnego wszechświata przez wieczność. Być może, jest gromadzona w jakimś idealnym giga-akumulatorze o nieskończonej pojemności? Nie wiem. W międzyczasie spytałem Szarskiego, ale ten cwaniak do niczego się nie przyznaje… :)
Aha, zapomniałam wspomnieć, że interpunkcja nie rzuca na kolana
Całe szczęście! Jestem daleki od rzucania moich Czytelników na kolana. Moim zdaniem najzdrowsza jest lektura w pozycji siedzącej :)
PS. Ty sobie odkurzasz kolejkę, a u mnie “Muzyka Sfer Niebieskich” piszczy żałośnie z powodu braku Czytelników :(
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
A dlaczego musi? Darek jej kazał? Dlaton? Przyroda nic nie musi.
O, do “Muzyki” jeszcze długa droga.
Aha, oczywiście dołączam do grupy lobbującej za udziałem w konkursie. :-)
Babska logika rządzi!
Przyroda nic nie musi.
Tu już nie ma przyrody :) Ale ogólnie masz rację. Software nie potrzebuje energii :)
Aha, oczywiście dołączam do grupy lobbującej za udziałem w konkursie. :-)
A skąd wiesz, że nie wziąłem?
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Nie wiem, ale co mi szkodzi przypomnieć, że dobrze by było, gdybyś wziął? ;-)
Babska logika rządzi!
Moim zdaniem świat jest doskonały. Tylko dzięki doskonałemu dostrojeniu się wszystkich stałych fizycznych mogę czytać ten tekst i jego komentować. Teorie Platona były dobre 2000 lat temu. Szukamy idei tak samo jak doskonałości a szczególnie Miłości doskonałej. Ta chęć szukania doskonałości ma pewno podłoże w matematyce. Pal diabli z Platonem. On i jego idee już dawno umarły. Jeśli szukamy doskonałości to w matematyce. A co do Miłości doskonałej to jej szukamy bo każdy z nas jej doświadczył. Brzydkie słowo ale reszta w necie – teogonia prenatalna. Nie szukamy doskonałości czyli Boga a Miłości bezgranicznej. Niemal każdy z nas był już w Niebie bo każdy z nas miał/ma mamę. Wielu ciężko/śmiertelnie rannych żołnierzy woła mamę. O wołaniu taty nie czytałem a dziwne bo sam jestem tatą i rozumiem co to znaczy kochać bezgranicznie. Może mama kocha bardziej ?
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6321
Fizyka jest dziś w ślepym zaułku. Mamy model standardowy, teorię strun, która do mnie przemawia ponieważ mamy muzykę (plus wiele innych teorii). Coś powoduje, że pewne grupy dźwięków usłyszymy jako doznanie przyjemne, harmonijne a inne jako fałsz. Skoro nasz mózg jest materialny i składa się z drgających strun to w jakiś dziwny sposób jest wsłuchany w te drgania. Nie przypadkiem wielu fizyków jest też muzykami. Moim zdaniem wyjaśnienie podstawowych praw fizyki prowadzi przez muzykę.
A co do anihilacji. Materią jest także przestrzeń, ta pusta. Jeśli położymy pieniążek na wodzie to czasami zawiśnie na błonie powierzchniowej ją wyginając niczym materia przestrzeń. Ale to nie wykrzywienie błony wody kreuje monetę. To moneta wykrzywia błonę wody, tak samo jak masa wykrzywia przestrzeń. Anihilacja nie wydobywa czystej, nieskażonej formy/idei.
Opowiadanie mam wrażenie przeznaczone jest dla młodzieży i większość nie załapie o co chodzi. Dla mnie bardzo dobre opowiadanie.
nie ma
arko, dziękuję za wizytę i komentarz, bardzo ciekawy i głęboki w treści, co kontrastuje z samym opowiadaniem, które w zamyśle jest humoreską dla młodszego czytelnika. Myślę, że ten na poziomie licealnym ma szansę na załapanie :) Pewnie też tak myśleli redaktorzy “Małej Fantastyki” przyjmując je do druku.
Moim zdaniem wyjaśnienie podstawowych praw fizyki prowadzi przez muzykę
W takim razie koniecznie przeczytaj “Muzykę Sfer Niebieskich” !
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Ciekawy tekst. Przystępny i wciągający. Podobał mi się:)
Dziękuję za wizytę. Miło mi :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Fajne :)
Przynoszę radość :)
Dziękuję, miło to czytać. A Ty chyba odrabiasz zaległości czytelnicze? :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Po prostu lubię czytać, a teraz mam więcej czasu ;)
Przynoszę radość :)
No to jeszcze skocz do “Czas utracony”, by się przekonać czy tego czasu nie tracisz… :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Mam w kolejce ;)
Przynoszę radość :)
Po “Demonie Maxwella” trafiam tutaj. “Anihilacja Wszechświata” jest bardzo przyjemnym opowiadankiem, komediowym można by powiedzieć. Można się uśmiechnąć i pomyśleć o ideach Platona. Większość tekstu wypełniają dialogi, moim zdaniem przekonująco napisane. W ciekawy sposób przedstawiłeś platońską koncepcję. Jakby materialny świat był tylko cieniem, a może ograniczającą jaskinią. Taki pomysł rzuca zawsze światło na kwestię postrzegania, zmuszając do wzięcia w nawias powszechne rozumienie rzeczywistości. Mało znam się na filozofii, tyle co sam przeczytałem, ale lubię takie opowiadania, jak to czy “Demon Maxwella”. O anihilacji w sensie fizycznym nie wiem nic, choć temat wydał się teraz interesujący. Aż chce się czegoś dowiedzieć.
Pozdrawiam :)
Mersayake, dziękuję za wizytę i komentarz.
Platońska koncepcja idei w pigułce wygląda tak:
Istnieją dwa byty, dwa światy. Z jednej strony ze wszystkich miar doskonały świat przedmiotów idealnych, czyli idei, z drugiej zaś niedoskonały, ustawicznie zmieniający się, nietrwały świat jednostkowych rzeczy materialnych.
Cały świat został ukształtowany na wzór idei. Tworzywem była materia, istniejąca równie odwiecznie jak i one. Była ona jednak czymś tak zupełnie nieokreślonym, bezjakościowym, iż w porównaniu z ideami stanowiła niemalże niebyt. Stwórca świata uformował ją na podobieństwo idei.
I tę koncepcję rzeczywiście potraktowałem tu (z przymrużeniem oka) dosłownie.
Anihilacja to po prostu unicestwienie. W fizyce oznacza to zamianę materii na energię zgodnie z wzorem Einsteina e=mc^2.
Szczegóły z łatwością sobie wyguglasz. Anihilacja od lat bywa ulubionym tematem wielu twórców harf SF.
Pozdrawiam!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tsole, dziękuję za przypomnienie dualizmu Platona. Mniej więcej tak rozumiałem tę koncepcję, widzę, że co nieco pamiętałem jeszcze. Wcześniej posiłkowałem się Jaskinią Platona, bo to chyba najmocniej kojarzony obraz myśli filozofa. W wolnej chwili rzucę okiem na anihilację, porobię notatki, zapoznam się z tematem.
twórców harf SF.
Jaka urocza literówka! Nie czepiałabym się, ale żal, żeby miała przemknąć niezauważona. :-)
Babska logika rządzi!
Pozwolisz, że zostawię, rzeczywiście jest urocza :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Ten tekst podszedł mi z kolei nieco mniej. Sam pomysł na opowiadanie jest OK. Zaciekawia, jak trzeba. Natomiast całe “opakowanie” tego pomysłu trochę kazało mi przy lekturze kręcić nosem. Z jeden strony mamy ustrojstwo dające możliwość anihilacji wszechświata, z drugiej strony nie tylko dopuszczamy w jego pobliże dzieci, ale jeszcze nie zabezpieczamy się przed tak przewidywalnym wybrykiem jak wciśnięcie guzika. Z jednej strony mamy dziesięcioletnie dziecko, które (mimo kilku poprawek) wciąż mówi anilimacja, z drugiej potrafi zapamiętać cały cytat z doktora mówiącego o niedoskonałości materii. Z jednej strony dzieciak nie kojarzy słowa “forma”, z drugiej używa zwrotów typu “ma się rozumieć”, które z dziećmi kojarzą mi się raczej średnio.
Jest to lżejszy tekst, więc pewne przerysowanie nie tylko można tu zaakceptować, ale nawet uznać za wskazane, natomiast tutaj tego jest jednak trochę za wiele. Albo Tobie brakło tu nieco konsekwencji, albo mnie koncentracji, by załapać zamysł tych sprzeczności. ;)
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Dzięki CM za komentarz!
Rzeczywiście, w zamyśle jest to humoreska. Stąd buduję sytuację kuriozalną: oto biedne dziecko decydujące w końcu o losach wszechświata z uporem domaga się od rodziców zainteresowania swoją osobą, potem zadowolone z sukcesu jednak zaczyna się tym martwić (czeka go potencjalne lanie za anihilację wszechświata!). Z drugiej strony mamy groteskę: jak reagują naukowcy? Wszechświat anihilowany? udawajmy doktorze, że nic się nie stało!
(…) mamy ustrojstwo dające możliwość anihilacji wszechświata, z drugiej strony nie tylko dopuszczamy w jego pobliże dzieci, ale jeszcze nie zabezpieczamy się przed tak przewidywalnym wybrykiem jak wciśnięcie guzika.
Skoro to humoreska, nie może obejść się bez satyry na tych zawsze roztargnionych naukowców siedzących z głowami w chmurach i zapominających o ziemskich realiach :)
używa zwrotów typu “ma się rozumieć”, które z dziećmi kojarzą mi się raczej średnio
A to ciekawostka! Dokładnie tak wyrażał się mój syn (12 lat w czasie powstania tego opka), gdy całkiem nie rozumiał jakiejś rzeczy :) No i powiedziałbym, że IMO w tekstach z przymrużeniem oka na dodatek fantastycznych do sprzeczności podchodzi się z wyrozumiałością :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię