
Poprawione nieco po uwagach w komentarzach, chociaż wciąż się trzymam swojego pomysłu na prawie wakacyjne opowiadanie z problemem fun w środku.
Poprawione nieco po uwagach w komentarzach, chociaż wciąż się trzymam swojego pomysłu na prawie wakacyjne opowiadanie z problemem fun w środku.
Nowa wiadomość wyświetliła się na mesendżerze: „co robisz?”. Jędrzej spojrzał z goryczą na ekran. No tak, niektórzy to już mają wakacje, a on musi poprawiać. „Cierpię”. Za chwilę usłyszał znajomy tupot nóg na klatce. Poczłapał do przedpokoju.
– Czego chcecie? – zapytał przez drzwi, bo nie chciało mu się otwierać.
– Przyszliśmy cię uratować – odkrzyknęła Werka.
Wpuścił przyjaciół do środka i powlókł się do siebie. Czerwcowe słońce wlewało się przez okna razem z pokrzykiwaniem beztroskiej młodzieży szkolnej, która została już szczęśliwie sklasyfikowana.
Na biurku leżała pusta kartka papieru.
– Słuchaj, nie wyglądasz za dobrze – Mikołaj przyjrzał się koledze z troską. – Potrzeba ci witaminy de. Chodźmy do maka.
Jędrzej siadł na krześle, chwycił długopis i zmarszczył z boleścią czoło.
– Muszę napisać zabawne opowiadanie.
– Dlaczego zabawne?
– Aby szlifować formę komizmu.
– To głupie! – Mikołaj dużo rzeczy uważał za głupie.
– Napisz jakiś romans! – Werka klasnęła w ręce. – Na przykład taki: dziewczyna jest naukowcem, który leci ostatnim rejsem w podróż międzygwiezdną z ocalałą częścią ludzkości, aby znaleźć nową Ziemię. Chłopak, który jest strasznie przystojny i jest żołnierzem, zostaje po ekologicznej katastrofie na rodzinnej planecie, a dziewczyna musi wybrać, szczęście ludzkości czy…
– Ech, nie znasz się! – Jędrzej się zniecierpliwił. – Nie chodzi o to, o czym to ma być, tylko żeby Psychora uśmiała się do łez.
– Ale przecież… czy historia nie jest najważniejsza? – Werka była zdezorientowana i trochę zawiedziona, bo chciała wiedzieć, czy żołnierz i pani naukowiec się pocałują i czy będą razem.
Autor spojrzał na nią karcąco i zabrał się do pisania.
„Babcia i wilk patrzyli sobie z napięciem w oczy. W lesie ginął oddalający się głos myśliwych. Zostali sami. Babcia oblizała się lubieżnie…”
Werka wywróciła oczami.
– Przecież to w ogóle nie jest zabawne!
– Eee… – Mikołaj spojrzał na kartkę. – Jak dla mnie, może być.
– Ależ to się nie nadaje!
– Dlaczego nie ściągniesz czegoś z netu? – Zaproponował dobry kolega Mikołaj.
– Psychora ostrzegła, że ma w głowie jakiś program antyplagiatowy. – Jędrzej westchnął.
– Serio? To są już takie czipy?
Weronika postanowiła, że weźmie inicjatywę w swoje ręce.
– Nawet nie myśl o ściąganiu! Bez właściwej inspiracji nie poprawisz tego kołka. Idziemy! – Zarządziła.
***
Na Litewskim było tłumnie. Emeryci karmiący gołębie, gawiedź szkolna ze znudzeniem gapiąca się w telefony… Słowem nic interesującego, a tym bardziej zabawnego. Poszwendali się bez celu, a potem siedli na murku.
– Moja poprawka będzie arcyśmieszna – Jędrzej zauważył ponuro.
– Mamy ostatnią szansę. – Werka pokazała na schowane za krzakami banery reklamowe.
Znaleźli się w dalekim kącie placu przed białym namiotem z niekoniecznie zrozumiałymi napisami: „male AI”, „Virtual assistant” i „demonstrate the assumption”. W środku nie było gapiów, tylko za stolikiem siedział mężczyzna w nieokreślonym wieku, z okularami na nosie i w białym farmaceutycznym fartuchu.
– Prezentujemy państwu androida nowej generacji, SI, która łamie wszelkie nasze wcześniejsze stereotypy, przechodzi bez problemu test Turinga, a nawet, tak! rozwija życie emocjonalne! Co więcej, spełnia wszystkie warunki eksperymentu Condillaca i śmiem powiedzieć, że posiada byt duchowy! Zapraszamy do bezpłatnej prezentacji!
Mikołaj zrozumiał z tego tylko słowo „android”.
– Czy to znaczy, że będziemy mogli go wypróbować? – spytała przytomnie Werka.
– Oczywiście – Aptekarz uśmiechnął się zagadkowo. – Proszę szanownych państwa za mną.
Młodzież stremowana tym, że została nazwana „państwem”, niepewnie udała się za przewodnikiem. Przeszli korytarzem, zrobionym z białej folii, którego zupełnie wcześniej nie dostrzegli i znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu o gładkich, białych ścianach, takim samym suficie i podłodze. Na środku, w pozie wyrażającej nonszalancję, siedział na stołku humanoid. Aptekarz gdzieś zniknął.
– Co to? – Szeptem zapytał Mikołaj.
– Sztuczna inteligencja. – Tak samo szeptem odpowiedziała Weronika.
Wszyscy wgapiali się w robota. Wyglądu nie miał powalającego, był raczej kanciasty i toporny. Przypominał kostiumy z filmów SF, nakładane przez aktorów, gdy udawali maszyny człekokształtne.
– Nie przypomina robota. – Jędrzej sceptycznie pokręcił głową.
– Zapytaj go o coś.
– Dlaczego ja?
– Bo to ty masz kołka z polskiego.
Chłopak podszedł bliżej i odchrząknął.
– Jak napisać śmieszne opowiadanie? – Niepewnie zapytał robota.
– Bul, bul – odpowiedziała bez sensu maszyna.
– A nie mówiłem? To jakaś ściema! Sztuczna inteligencja! Iks de! – Odwrócił się na pięcie i chciał odejść, ale robot powiedział:
– Śmieszność jest bez sensu.
– O! Ty jesteś jednak rozumny! – zdziwiła się Werka.
Robot prychnął.
– Rozumność. Też coś! Dziś nawet małpa może być rozumna!
– Czy możemy cię zapytać o wszystko?
– OK – odpowiedział nieco metalicznym głosem. A potem dodał już bardziej zwyczajnym:
– Ale jak nie będą się wam podobać odpowiedzi, to nie miejcie do mnie pretensji. Jestem tylko wirtualnym asystentem.
– Chciałbym, proszę pana, poznać tajemnicę śmieszności – Jędrzej powiedział to już bardziej odważnie. – Taka praca domowa.
Werka wywróciła oczami. „Praca domowa”, akurat! Poprawa semestru!
– Nie warto poszukiwać humoru – powiedział na to robot. – Pusta wesołość może zadowolić proste umysły, ale pisarz powinien się jej wystrzegać. Bo dlaczego się śmiejemy? Bo coś jest prawdziwe, czy dlatego, że nie jest?
– Ale chyba przyjemnie się czyta coś wesołego…
– Jędruś – Robot westchnął. – Czytałeś Opowieści o pilocie Pirxie?
Chłopak skinął głową.
– Wydaje się wam ludziom, że to jakieś zabawne opowiastki. Taka krotochwila. Taka beka. A to, proszę was, poważna literatura.
Jędrzejowi zdało się, że słyszy z wnętrza robota chrupanie. Może to jakieś części?
– Czy ja też mogę o coś zapytać? – Mikołaj nie znał się na czytelnictwie, ale chciał również się włączyć.
– Wal.
– Ten android przyszłości, czy może pan robot mi go wgrać?
Podał mu swój telefon, a humanoid sprawnie zaczął stukać w ekran swoimi metalowymi palcami i instalować oprogramowanie. Mówił dalej.
– Zapomnij o formie. To pułapka postmodernizmu. Znajdź swoją wielką narrację, opowiedz o czymś istotnym dla ciebie i dla świata!
– Ale ja… to znaczy… chyba ja nie mam nic do opowiedzenia.
Robot chwilę milczał.
– Czy to byłoby zabawne, gdybym teraz przerobił was na sztuczne inteligencje?
Wstał ze stołka i kroczył w ich stronę na metalowych nogach. Dzieci zaczęły się powoli cofać ku ścianie.
– Prze… przerobił?
– O, zapewniam was, że dla mnie byłoby to cholernie zabawne. Ludzka natura zamknięta w materii, przeżywająca swoje życie jako maszyna do rozwiązywania problemów, ba! Nawet nieśmiertelna! Ha! Ha!
– Ale nie zrobi nam pan nic złego, prawda? – Weronika była już porządnie wystraszona.
Wirtualny asystent jakby zawiesił się, bo znieruchomiał na chwilę, a potem znów siadł na stołku i wzruszył kanciasto ramionami.
– No widzisz, napisz, jak to jest być człowiekiem, a nie jakieś tam inne bzdury… – Tu chyba ziewnął, przynajmniej tak się im zdawało.
Robot powiedział, żeby już szli i że włączy teraz tryb śpiący, bo się zmęczył. Na co Mikołaj się zdziwił, bo jednak do tej pory żył w przekonaniu, że maszyny się nie męczą. Na co robot odparł, że owszem się męczą i żeby nie gadał głupot.
– Czy on był prawdziwy? – spytała Werka, gdy opuścili już dziwny namiot. – No rozumiecie, czy to była myśląca maszyna?
– No pewnie – odparł Mikołaj. – Ale nie myślicie, że naprawdę chciał nas zaczipować i zrobić z nas roboty?
– Eee, niemożliwe – rzekła Werka, ale niezbyt pewnie.
Jędrzej, gdy wrócił do domu, wiedział już co ma napisać. Może jego opowiadanie nie będzie zabawne, trudno. Wydął usta. Nie wszystkie problemy ludzkości da się załatwić pustym śmiechem! Podjąwszy decyzję, rozpoczął swoją opowieść: „Ostatni statek opuścił Ziemię w poszukiwaniu nowego domu. Byli Ziemianie, każdy zamknięty w oddzielnej kapsule hibernacyjnej, nie przypominali już więcej ani rodziny, ani narodu, ani ludzkości, a raczej samotne siewki dmuchawca zagubione we wszechświecie… „
Na początek dwa słowa branżowo.
w białym farmaceutycznym fartuchu.
Słowo, którego szukasz, to kitel. Farmaceuci nie noszą jakichś specjalnych fartuchów, które odróżniałyby się od tych noszonych przez np. lekarzy.
Oczywiście – Aptekarz uśmiechnął się zagadkowo
Może się czepiam, ale ten pan ewidentnie nie jest aptekarzem, kitel czy nie.
Tytuł uważam za adekwatny, co oczywiście niekoniecznie oznacza, że tekst jest zły. Niemniej nie całkiem rozumiem stojący za nim zamysł. Ironia? Post-ironia? Nie mam pojęcia.
Czytało się w porządku, choć niewiele tu fabuły, a i postacie raczej pretekstowe. Dialogi trochę mi skrzeczały, ale może i dzieciaki gadają teraz w ten sposób?
Na końcu masz chyba trochę zbędnych enterów.
Podsumowując – po lekturze pozostałem nieporuszony. Nic mnie nie uwierało, ale nic mnie nie zainteresowało. O wzbudzeniu uśmiechu nawet nie wspominając. Żałuję, że nie potrafię powiedzieć o tym tekście czegoś konkretniejszego, ale wydał mi się zwyczajnie nijaki.
No cóż, tytuł odzwierciedla faktyczny stan rzeczy i na pewno nie jest reklamą opowiadania.
W szorcie nie znalazłam nic śmiesznego, jedynie garść błędów i usterek, a to, niestety, wcale nie jest zabawne. :(
– Słuchaj, nie wyglądasz za dobrze – Mikołaj przyjrzał się koledze z troską. –> Brak kropki po wypowiedzi.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow
Nieopodal celebryta jutuber w różowym sweterku… –> Nieopodal celebryta-youtuber w różowym sweterku…
…a nawet, tak!, rozwija… –> Po wykrzykniku nie stawia się przecinka.
Mikołaj nie znał się na czytelnictwie… –> Co to znaczy znać się lub nie znać się na czytelnictwie?
…humanoid sprawnie zaczął stukać w ekran swoimi metalowymi palcami… –> Zbędny zaimek. Czy istniała możliwość, by stukał cudzymi palcami?
Robot pokręcił swoją kwadratową głową. –> Jak wyżej.
„Ostatni statek opuścił Ziemię w poszukiwaniu nowego domu. Byli Ziemianie… –> Dlaczego byli? Choć opuścili Ziemię, nie przestali być Ziemianami. Czy jeśli Polak wyjedzie do Australii, przestanie być Polakiem?
…samotne siewki dmuchawca zagubione we wszechświecie… „ –> Zbędna spacja przed zamknięciem cudzysłowu. Cudzysłów zamykający powinien znajdować się na górze.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to opowiadanie na konkurs humorystyczny… pozbawione tagu humor. :) I wiesz, Anonimie, wbrew pozorom nie uważam tego wcale za taki zły pomysł. Nie wiem, na ile pewnie czujesz się przy pisaniu zabawnych tekstów, ale czasem takie nieoczywiste pomysły potrafią się świetnie sprawdzać. Zwracają uwagę, wyróżniają się oryginalnością, mogą stanowić wartość dodaną, a czasem pozwalają także na swój sposób zamaskować (choć częściowo) pewne braki (oczywiście jeśli autor takowe posiada), więc takie próby są jak najbardziej warte podjęcia.
Tyle że za tym wszystkim musi jednak stać konkretny pomysł. Uciekam od głównej formy/tematyki, ale daję też w zamian coś, co mogłoby stanowić wartość opowiadania. Tę oryginalność, nieszablonowość, być może i pewną absurdalność. Słowem coś, co jednak dany tekst w jakiś sposób wyróżni, co pozwoli mu się obronić. Tutaj dostajemy w zasadzie zwykłe opowiadanie, ani zabawne (a więc nie wpisujące się w tematykę), ani zaskakujące, co z kolei pozwoliłoby Ci wybronić się ciekawym pomysłem na udział w konkursie. Nie jest to złe opowiadanie, ale takie, które nie potrafi zrobić na czytelniku większego wrażenia.
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Przeczytawszy.
Finkla
lozanf@fantastyka.pl
CM, a po co tag humor, jak mamy tag fun-tastyka? Raczej zbędny! Im mniej tagów tym lepiej. Teksty powinny mieć tylko te kluczowe, ale takie które nie zaspojlerują zbyt wiele.
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Ale zdarza się, że ktoś szuka lektur po tagach. Wtedy teksty bez tagu nie pojawią się na liście. A sam “humor” chyba niewiele spojleruje.
Babska logika rządzi!
Skomentowałaś jako Ty!
Masz, Finklo, rację! Kajam się :D
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Zaiste, niekiedy komentuję jako ja. Świadomie i z premedytacją. W celu upodobnienia się do szeregowego konkursowicza. Toć i Wy niektóre teksty konkurencji komentujecie jako Wy.
Babska logika rządzi!
No właśnie muszę przestać, bo jak tylko pod moim zabraknie komentarza, to będzie zbyt oczywiste :-)
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
No, ale jeśli wszyscy wyjdą z podobnego założenia, to w końcu pod opowiadaniami będą się pojawiać wyłącznie komcie mnie jako Loży i Reg. ;-(
Pamiętajmy, że aby zagłosować na jakiś tekst, trzeba go skomentować.
Babska logika rządzi!
None: Post-ironia mi pasuje. Doceniam takie odczytanie mego tekściku, gdzie mało co się dzieje. Wprawdzie Finkla nie wymienia w regulaminie ironii, ale chyba jedynie zjadliwą satyrę, to może jednak chociaż trochę opowiadanie zmieści się w konkursie ;)
Tak sobie myślę, czy oczekiwanie, że czytelnik będzie się tarzał ze śmiechu przy każdej jednej opowiastce, nie jest trochę na wyrost?
P.S.
Pojęcia “kitel” szkolna młodzież nie zna i nie ma znaczenia jej poziom edukacji. Niektórzy myślą, że to coś do włosów.
Dlaczego mieliby nie znać słowa kitel o.O
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Wszystko, co śmieszne, się nada. Ironia też. Lista w regulaminie nie jest zamknięta. Jeśli ktoś potrafi opowiedzieć dowcip w postaci haiku, to też może być…
Babska logika rządzi!
Offtop, offtopem, ale co do opka to:
Mi się podobało, bo jest lekkie, wiec jest funtastyka. A wybuchanie śmiechem nie jest jedynym kryterium. No i jest z przesłaniem i z puentą i z niedopowiedzeniem (tożsamość SI).
Gdyby tak tylko Jędrzej zamiast wydąć usta, wydął wąsa – dziewiczego wąsa.
klik
"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM
Czytałam, spodziewając się jakiegoś zabawnego momentu, ale się nie doczekałam. Owszem, jakaś nauka z tego tekstu wynika i to jest na plus. Jednak jako całość, ta historia ani mnie nie urzekła, ani nie rozbawiła.
Tytuł adekwatny do treści, bo humoru to tu ze świecą szukać (no, coś tam się tli przy okazji SI, ale reszta strasznie naiwnie przegadana i papierowe postacie). Nie porwało. Technicznie też tak sobie.
– Słuchaj, nie wyglądasz za dobrze[+.]
– Moja poprawka będzie arcyśmieszna – Jędrzej zauważył ponuro.
→ – Moja poprawka będzie arcyśmieszna – zauważył ponuro Jędrzej.
http://altronapoleone.home.blog
Mam tylko taką ogólną refleksję dotyczącą opowiadań, w których ludzie rozmawiają ze sztuczną inteligencją:
SI zbyt łatwo przechodzą w nich test Turinga. Ale takie opowiadania niczego nie wnoszą do problemu możliwości jej zaistnienia.
Czekam teraz na opowiadanie, którego autor pokaże mi sztuczną inteligencję, która nie imituje człowieka, ale wiadomo, że faktycznie jest inteligentna, ma swoiste dla siebie uczucia i rzeczywiście może w pewnych granicach naśladować człowieka (jeżeli jej się zachce).
Marcin Robert: szybko zdecydowałeś, że tutaj to sztuczna inteligencja imituje człowieka, a może jest na odwrót i człowiek imituje sztuczną inteligencję? Nie bez kozery humanoid wspomina Opowieści o pilocie Pirxie, uśmiechając się złośliwie…
Może coś w tym tekście jest ale chyba nie o to chodziło aby coś w nim było. On miał być smieszny przede wszystkim a nie jest.
O, Anonimie, jakiś Ty mądry i głęboki, jak ten stawek na Cygańskiej Górze, co to w nim ponoć Malucha utopili :P
(Komentarz sponsorowany przez Wewnętrzne Dziecko Tarniny)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ech, anonim próbuje obronić sztuczną inteligencję, że mało prawdziwa…
Może mało prawdziwa, ale jaka oczytana.
Pisanie na zabawny konkurs nieśmiesznego tekstu, w którym jeden z głównych motywów to bezsens pustej śmieszności, wydaje się wyjątkowo zabawnym pomysłem. Niestety coś nie wyszło – czy to ze względu na próby zawarcia w nim zbyt wielu ważkich i głębokich myśli, poruszenia zbyt wielu istotnych tematów, przedobrzenia z ironią, która przestała nawet być gorzka, a zmieniła się w coś, co ktoś ładnie określił "post-ironią" (czyli niewiele mającą z ironią wspólnego) – wyszedł tekst, który miał coś ważnego przekazać, który ze wszech miar powinien być głęboki, ale nie jest w stanie wzbudzić zainteresowania wystarczająco dużego, by chciało się owej głębi, owej mądrości przekazu doszukiwać.
Ale może to tylko ja jestem zbyt leniwy i mi się nie chce myśleć.
Pozdrawiam!
Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!
Jesteś tylko energooszczędny :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Fajne imiona, fajne dialogi (niektóre atrybucje można dopracować). Trochę zabawne, ironia nie wprost. Z Turingiem trochę racji ktoś miał, wcześniej w komentarzach, ale ładnie zestawione my i oni.
‚w pozie wyrażającej nonszalancję
ok, ale tzn. jak siedział?, po czym poznać, że nonszalancko
‚słyszy z wnętrza robota chrupanie
zastanawiam się nad chrupaniem?
Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.
zastanawiam się nad chrupaniem?
To rdza go zżera ;)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Pomysł, paradoksalny, a przez to ciekawy, był. Wykonanie mnie osobiście nie do końca przekonało: przedzierałam się przez dialogi młodych bohaterów i przemowy asystenta bez jakiegoś specjalnego poczucia, że chciałabym wiedzieć, co dalej.
ninedin.home.blog
Tekst, który jeszcze w czasie lektury wrzuca się do przepastnego worka ze średniakami. Są tu momenty bardzo sympatyczne, ale wykonanie aż piszczy o doszlifowanie, a sam pomysł sprzedany jest tak, że nie urzeka – można jedynie odnotować jego pojawienie się. No i ten tytuł, niczym strzał w kolano. No szkoda, jakby nad tym posiedzieć, mógłby z tego wyjść naprawdę dobry szort.
Tekst z potencjałem, oparty na całkiem ciekawym pomyśle, dobrze mi się czytało, ale moim zdaniem jeszcze wymagający dopracowania. Tak czy inaczej, ode mnie kliczek na zachętę.
Na swój sposób to zabawne, jako komentarz do konkursu i starań, aby rozśmieszyć. Jednak wyjęte z kontekstu śmieszne już nie będzie, raczej trochę marudne.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Nie czytało się źle, ale jakoś nie rozbawiło. A po tytule spodziewałam się raczej humoru w stylu Poniedzielskiego, bo on akurat tak potrafi :D
Chociaż sam pomysł na dekonstrukcję śmieszności uważam za trafiony. lub koncept tego, jak postrzega humor AI – to byłoby warte rozwinięcia.
Cóż, faktycznie, nikogo śmiechem nie zabije. Wspominasz o śmiesznym tekście, ale tylko o nim mówisz, nie pokazujesz.
Z fantastyką właściwie podobne. Niby mamy SI, ale tylko dlatego, że ty tak mówisz. Na miejscu androida mógłby się znaleźć szkolny pedagog, klaun z cyrku albo jakikolwiek niegłupi człowiek i nic by się nie zmieniło. No, może człowiek nie krytykowałby humoru aż tak.
Konieczność poprawienia pały to dość oryginalny temat, plusik za niego.
Bohaterowie raczej sztampowi i niewiele o nich wiemy. Jeden jest zagrożony, a pozostali ratują kolegę, jak umieją, głównie przed przepracowaniem.
Czasami miałam problem z zawieszeniem niewiary. Kto pozwoliłby dzieciakom bawić się z prototypem androida? I to jeszcze za darmo?
Nie zauważyłam usterek warsztatowych.
Babska logika rządzi!