- Opowiadanie: Mytrix - Fragment Fantasy

Fragment Fantasy

Ma­ra­so­wi...

Oceny

Fragment Fantasy

Kar­czem­ne kno­wa­nia koń­czy kac

 

Wra­cał z karcz­my krę­tym kro­kiem po pro­stym trak­cie. Konia prze­pił, czy prze­grał w ja­kimś za­kła­dzie, a może nawet nigdy go nie miał. Nie no, kie­dyś na pewno miał, ale to było innym razem. Wra­cał, to chyba za dużo po­wie­dzia­ne, bo nie miał do czego, a po­trze­by wy­ru­sza­nia do­kąd­kol­wiek też nie od­czu­wał, cięż­ko więc stwier­dzić, co wła­ści­wie czy­nił. W każ­dym razie dziel­nie klu­czył przed sie­bie, świa­do­mie lub nie, po­py­cha­jąc fa­bu­łę do przo­du.

W drze­wo nie­opo­dal ude­rzył pio­run. Za­trzy­mał się, co było dziw­ne, bo nie było burzy i ster­czał z pnia tak, jak mar­chew­ka ster­czy z bał­wa­na. Li­ścia­stą ko­ro­nę drze­wa ob­ję­ły ję­zy­ki pło­mie­ni, a kora na pniu roz­war­ła się, two­rząc po­zio­mo dwie mniej­sze szcze­li­ny niby oczy ponad ster­czą­cym pio­ru­nem i jedną dłuż­szą jako usta pod nim.

– Szzz, szczsz! – Za­szu­mia­ło wie­trzy­ście drze­wo.

Szczszczszcz – od­szu­miał al­ko­hol w gło­wie utru­dzo­ne­go wę­drow­ca.

Mach­nął tylko ręką – znowu to samo. Ent jaki, czy inne drew­no – i nie­za­in­te­re­so­wa­ny ele­men­tem fan­ta­stycz­nym, po­szedł w swoją stro­nę, dalej w tę samą, to zna­czy w prze­ciw­ną do tej, z któ­rej nad­szedł.

 

***

 

Do­tarł.

Gdzieś do­tarł.

Obok chaty go­spo­da­rza stała sto­do­ła, przy niej ko­ry­to z wodą, a na po­zio­mie grun­tu czoł­gał się on.

Jesz­cze tylko raz… He­ro­icz­ną pracą zmę­czo­nych człon­ków po­su­nął się odro­bi­nę po błot­ni­stym pod­ło­żu, zo­sta­wia­jąc za sobą ślad, przy­po­mi­na­ją­cy cią­gnię­te po ziemi zwło­ki. Wy­pu­ścił rękę w stro­nę wo­do­po­ju, acz za­bra­kło mu łok­cia. Oczy­wi­ście po­sia­dał oba i to na­le­ży­cie umię­śnio­ne i ra­mio­na cał­kiem dłu­gie… W każ­dym razie, wciąż po­zo­sta­wał w od­le­gło­ści dwóch stóp od celu, a unie­sio­na ręka spo­wo­do­wa­ła utra­tę rów­no­wa­gi, przez co zarył mordą w pod­ło­że i na­żarł się gleby, a prze­ra­żo­ne dżdżow­ni­ce mu­sia­ły spie­przać przed jego krzy­wy­mi sie­ka­cza­mi.

Jesz­cze tylko…

– Chyba nie za­mie­rzasz, waść, tego pić? – roz­legł się do­no­śny głos, gdzieś z góry…

Boże?

Silne, spra­co­wa­ne ręce chwy­ci­ły go za ka­mi­zel­kę i po­sta­wi­ły do pionu, a umię­śnio­ne ramię uży­czy­ło wspar­cia.

– Ym­mę­ki, ymo­ści – Oca­lo­ny wy­mem­łał słowa z pia­chem, siląc się na po­dzię­ko­wa­nie.

– No, już-już, chodź­że, po­mo­gę, na­po­ję.

Co praw­da spra­gnio­ny przy­bysz prze­wyż­szał swego wy­ba­wi­cie­la o głowę, ale jakoś dali radę.

 

Uwa­lo­no go na po­sła­niu, z tymi słowy, ze słomy:

– Ty, leż tutaj. A ty, bę­dziesz mieć to­wa­rzy­stwo. – Go­spo­darz zwró­cił się do cie­nia w rogu izby. – Przy­nio­sę wody.

Wy­szedł.

Cień ów, lub coś w nim po­ru­szy­ło się, skrzyp­nę­ło od­su­wa­ne krze­sło i spy­ta­ło:

– Jak wam na imię?

Spra­gnio­ny nie­szczę­śnik roz­kle­ił usta z su­chym mla­śnię­ciem.

– Chrr, har-har… – wy­chry­piał.

Łep­skim oka­zał się ten, który wy­ło­nił się z cie­nia, bo za­wcza­su ro­ze­znał, czego trze­ba i dzier­żył już w dłoni pier­siów­kę. Od­kor­ko­wał, pod­sta­wił pod ryło le­żą­ce­go na słom­ko­wym po­sła­niu i ru­chem dłoni za­pę­dził woń al­ko­ho­lu do czer­wo­ne­go no­cha­la.

– No, no masz, ino po­wo­li – we­tknął mu do ust i prze­chy­lił.

Ten aro­mat. Ten smak.

Tani, podły bim­ber przy­jem­nie palił w gar­dziel Chrr, har-ha­ra (o ile ten nie kła­mał w kwe­stii swego miana). Człon­ki na­bra­ły sprę­ży­sto­ści i miast trwać zwiot­cza­łe, po­czy­ni­ły się na po­wrót twar­de. Umysł po­ja­śniał i po­my­ślał: tego mi było trze­ba.

Po­wró­cił go­spo­darz.

– Widzę, że­ście sobie chło­py beze mnie po­ra­dzi­li. – Od­sta­wił kubek ze słusz­nie zimną wodą na szaf­kę. – No to mów­cie, wiel­ko­lu­dzie, kto­ście je­ste­ście i cze­mu­ście chcie­li­ście moim pro­sia­kom wodę wy­pi­li­by­ście.

Nie od­po­wie­dział.

Za­chra­pał.

 

Ten, który wy­ła­nia się z cie­nia dzier­żąc pier­siów­kę z bim­brem, jak go w my­ślach na­zy­wał ten, który wczo­raj spał na słom­ko­wym po­sła­niu, oka­zał się być…

– Bar­dem, graj­kiem, mu­zy­kan­tem, poetą, tru­ba­du­rem, róż­nie… róż­nia­ście za mną wo­ła­ją, cza­sem nie­cen­zu­ral­nie, choć naj­czę­ściej to py­ta­ją, czy za­mie­rzam za­pła­cić za wy­pi­te trun­ki i spo­ży­te jadło, bo jak się oka­zu­je, kul­tu­ral­na roz­ryw­ka, pie­śni, bal­la­dy i po­ema­ty, nie są w cenie dla ludu pro­ste­go…

– Star­czy już o tobie, ga­dasz cią­gle jak na­ję­ty. Dajże się do­wie­dzieć w końcu kto jest ten drugi, skoro ra­czył się zbu­dzić. I skąd po­cho­dzi, skoro taki wiel­ko­lud, nie­tu­tej­szy?

Sie­dzie­li we trzech przy stole w głów­nej izbie. Żona go­spo­da­rza ulo­ko­wa­ła się pod ścia­ną i ce­ro­wa­ła skar­pe­ty, niby nie słu­cha­jąc tego, o czym mó­wi­li męż­czyź­ni, a tak na­praw­dę to słu­cha­ła. Z przy­le­ga­ją­ce­go mniej­sze­go po­ko­ju, do­bie­ga­ły piski ucie­szo­nych dziew­cząt.

– Je­stem Fan­ta­zy – pod­jął wiel­ko­lud. – I żaden ze mnie wiel­ko­lud, tylko kra­sno­lud.

– Kra­sno­lud? – Go­spo­darz po­dra­pał się po ły­si­nie prze­świ­tu­ją­cej przez strzęp­ki wło­sów. Słowo to przy­wo­dzi­ło mu na myśl ra­czej krę­pe­go, nie­okrze­sa­ne­go kur­du­pla.

– Kra­sno­lud. Kra­sny, od ko­lo­ru skóry, że czer­wo­ny, a lud, że po­stu­ry ludów z pół­no­cy.

Bard uśmiech­nął się sze­ro­ko i pal­nął ręką w czoło, czym chyba wybił sobie reszt­ki ro­zu­mu, bo tak wy­pa­lił:

– Czyli, po na­sze­mu je­steś zwy­kły bar­ba­rzyń­ca!

– Ja ci dam! – Fan­ta­zy rzu­cił się na szczu­pa­ka przez stół, chy­cił graj­ka obu­rącz i łbem jego o blat stołu po trzy­kroć przy­dzwo­nił.

Go­spo­darz ob­ru­szył się wy­raź­nie:

– Chło­py chę­do­żo­ne, tu się je z tego stołu. Wara od sie­bie na­wza­jem. A ty, kra­sno­lud, mów, czym się pa­rasz, i skąd tam je­steś na tej pół­no­cy.

Pu­ści­li się i usa­do­wi­li z po­wro­tem. Bard chciał się wtrą­cić, ale go­spo­darz zmro­ził go wzro­kiem:

– Jesz­cze słowo graj­ku… Co pta­kiem z gęby wy­le­ci, wołem nazad nie wcią­gniesz. Nie bę­dzie żad­ne­go gwał­tu wię­cej! – Aż po­czer­wie­niał na twa­rzy.

To się jesz­cze okaże, po­my­ślał kra­sno­lud, przy­słu­chu­jąc się dziew­czę­cym pi­skom zza ścia­ny.

Bard pró­bo­wał roz­ma­so­wać obo­la­łe czoło i rzu­cał Fan­ta­ze­mu nie­uf­ne spoj­rze­nia spode łba, pod­czas gdy ten, wy­mow­nie pukał się knyk­ciem po­mię­dzy ocza­mi, niby to my­śląc.

– Fan­ta­zy, Fan­ta­zy z Fragmént. Na­jem­nik od zadań wsze­la­kich.

Na­jem­nik. Tego aku­rat go­spo­darz do­my­ślił się wcze­śniej. Mu­sku­ły, po­rząd­na broń przy­tro­czo­na do pasa.

– To się do­brze skła­da.

Fan­ta­zy uniósł w górę prawą brew, a go­spo­darz kon­ty­nu­ował:

– Bę­dzie ze trzy świ­ta­nia temu, jak ksią­żę­cy ku­rier tędyk prze­jeż­dżał i roz­gła­szał, że po­szu­ku­je się czło­wie­ka, któ­re­mu licho nie strasz­ne…

– Mo­głem się tego spo­dzie­wać. – Fan­ta­zy wstał od stołu z za­mia­rem pa­ko­wa­nia się do drogi. – Prze­zna­cze­nie za­wsze mnie do­pad­nie.

– Za­cze­kaj­cie, panie kra­sno­lud, jesz­cze za­pła­ta za noc­leg, u mnie nie dar­mo­cha. A i tego graj­ka ze sobą weź­mie­cie.

– Niech bę­dzie skoro tak mó­wi­cie, ale ja gro­szem nie śmier­dzę.

Du­ma­li przez chwi­lę, opa­sła mucha krą­ży­ła im nad gło­wa­mi, a na to wszyst­ko wtrą­ci­ła się stara spod ścia­ny i bzy­cza­ła uciąż­li­wie:

– Wnuka nam po­trze­ba. Sil­ne­go, jur­ne­go…

Za­pa­no­wa­ła mar­twa cisza, nawet piski i śmie­chy z po­ko­ju obok usta­ły.

– Po­sta­no­wio­ne! – Go­spo­darz klep­nął z nagła ręką w stół. – Idź­cie się obmyć, stara wam po­ka­że gdzie, a póź­niej za­po­zna­cie Mankę i Nimfo. – Prze­rwał i spoj­rzał po za­sko­czo­nych mi­nach. – A ty, gra­jek, cho no ze mną, trzo­da się sama nie opo­rzą­dzi.

– Ale, ale, ale-ale ja też chcę… – Bard opro­te­sto­wał stan rze­czy.

 

Książę kro­czy

 

– Ścież­ką krza­cza­stą i śli­ską, koń mój scho­dzi z urwi­ska. O, tuż, tuż pod spodem zieje pie­cza­ry otwór. Jed­nak cóż to, koń się trwo­ży, wy­co­fu­je, bo oto zaraz doń wkro­czy ośli­zgły po­twór, omnom­nom­nom…

Za­stu­ka­no trzy razy, po czym drzwi otwar­ły się z hu­kiem i do środ­ka wpa­ro­wał zwia­stun.

Głowa księ­cia Ero Ot­to­ma­na, wraz z twa­rzą, wy­nu­rzy­ła się ponad dwoma pa­gór­ka­mi o masz­tach ster­czą­cych… Zdzi­wie­nie ma­lu­ją­ce się na jego licu szyb­ko na­bie­ra­ło pur­pu­ry wście­kło­ści, gdyż mu prze­rwa­no w akcie mi­ło­ści.

– Panie, mi­ło­ści! O rety, li­to­ści! Wie­ści! Mam wie­ści!

Ksią­żę Ero wstał na po­sła­niu, gó­ru­jąc nad zwia­stu­nem. Był sztyw­ny i roz­sier­dzo­ny:

– Mów­cie więc, cóż może być ta­kie­go waż­ne­go, że mi prze­ry­wa­cie? Czy ja wy­glą­dam jak mój brat, Onan?

– Broń boże, wasza mę­sko­ści! Przy­był do grodu na­jem­nik, co to licha się nie boi!

 

***

 

Fan­ta­ze­go w to­wa­rzy­stwie tru­ba­du­ra do­pro­wa­dzo­no na dwór kilka go­dzin póź­niej, nie cał­kiem po do­bro­ci. Na au­dien­cji u księ­cia prę­żył się dum­nie, przed zgro­ma­dzo­ną ksią­żę­cą świtą, ksią­żę­cą żoną Lejdi Milf, ksią­żę­cy­mi do­rad­ca­mi i ksią­żę­cym dzie­wi­czem tronu. Gra­jek zaś kulił się w sobie, nie­słusz­nie prze­czu­wa­jąc naj­gor­sze.

– Po­wstań­cie z kolan, ple­bej­scy sy­no­wie, nie bój­cie się ma­je­sta­tu… – za­czął ksią­żę, lecz urwał, gdy spo­strzegł po­nie­wcza­sie, że Fan­ta­zy stoi dum­nie, bo do­pie­ro co za­szczy­cił go spoj­rze­niem.

A pa­trzeć było na co, bo przed wi­zy­tą zmu­szo­no na­jem­ni­ka do ką­pie­li i przy­odzia­no w miarę god­nie, w bar­dziej dwor­skie szaty i ob­ci­słe pan­ta­lo­ny, toteż do­pie­ro teraz pre­zen­to­wał się w całej swo­jej oka­za­ło­ści, czego wcze­śniej ani tru­ba­dur, ani też go­spo­darz do­strzec nie mógł, choć co córki go­spo­da­rza po­czu­ły. Co śmiel­si twier­dzą, że żona też. 

Mowa oczy­wi­ście o her­ku­licz­nym tor­sie bar­czy­stym, mię­śniach sprę­ży­stych przed­ra­mion, i rzeź­bie ra­mion el­fich, niby stwo­rzo­nych do szy­cia z łuku, a nogi jego – w szcze­gól­no­ści łydki cen­tau­rze opię­te ma­te­ria­łem – jak char­ta ja­kie­go wy­ści­go­we­go, a za­miast stóp miał koń­skie ko­py­ta, co po­zwa­la­ło mu szyb­ciej bie­gać. Nawet skóra na gło­wie bo­ha­te­ra wy­da­wa­ła się być gar­bo­wa­na i wzmoc­nio­na licz­ny­mi bli­zna­mi.

Ksią­żę lu­stro­wał Fan­ta­ze­go, a na­pię­cie wśród zgro­ma­dzo­nych rosło z każdą chwi­lą tak bar­dzo, że aż wy­gi­na­ło się w łuk. W końcu prze­mó­wił, a słowa jego prze­szy­ły po­wie­trze ni­czym strza­ła ulgi:

– Nadasz się. Je­steś mie­szan­ką przy­war he­ro­icz­nych, w prze­ci­wień­stwie do dzie­wi­cza tronu. – Ksią­żę pchnął syna na śro­dek, po­mię­dzy jego sa­me­go, a Fan­ta­ze­go i tru­ba­du­ra. – Oto i on, dzie­wicz tronu, wy­da­ny na świat przez Lejdi Milf. Weź­miesz go na wy­pra­wę i spra­wisz, żeby wąs jego dzie­wi­czy zmęż­niał, co by go w końcu jakaś dziew­ka ze­chcia­ła, a w tym celu zgła­dzi­cie wspól­nie smoka.

– Mój panie, Mil­flej­di, i inni, wiel­ki to dla mnie za­szczyt…

– Weź­miesz też ze sobą mo­je­go przy­rod­nie­go brata Cassa Trata, który to spi­sko­wał prze­ciw­ko mnie i kara spo­tka­ła go za to sroga, przez co mier­zi mnie jego widok w łaźni.

Ksią­żę wydał ucztę i do póź­nej nocy dys­ku­to­wa­li o szcze­gó­łach wy­pra­wy, przy moc­nym mię­si­wie i twar­dym al­ko­ho­lu, a póź­niej, gdy oka­za­ło się, że noc może być jesz­cze póź­niej­sza, to już tylko tru­ba­dur za­ba­wiał spitą jak pro­się­ta ga­wiedź spro­śny­mi żar­ta­mi.

Wy­ru­szyć mieli za dwa dni. Ksią­żę prze­ka­zał Fan­ta­ze­mu za­licz­kę na po­czet wy­pra­wy, którą ten roz­dzie­lił po równo po­mię­dzy sie­bie i tru­ba­du­ra. Swoją część, kra­sno­lud na­uczo­ny do­świad­cze­niem, od razu wydał na ko­bie­ty, wino i śpiew.

 

***

 

Dnia trze­cie­go z rana, czwór­ka przy­szłych smo­ko­zbój­ców wy­ru­szy­ła więc przez Mrocz­ny Las na Czar­ną Górę, za Wiel­ką Rzekę, po dru­giej stro­nie Prze­stron­nej Rów­ni­ny, na któ­rej to górze smo­cze bydle miało swoje le­go­wi­sko i stam­tąd ter­ro­ry­zo­wa­ło ono miesz­kań­ców oko­licz­nych wio­sek, miast i wsi, a wy­jąt­ko­wo było pa­skud­ne i cuch­ną­ce.

 

Cztery pory roku Akwa­rel­lie­go

 

Cze­kan – ulu­bio­na broń Fan­ta­ze­go – roz­pa­ła­ta­ła skroń brud­no­sza­ro­zie­lo­no­skó­re­go go­bli­na i padł on mar­twy, wraz z miną pełną zdzi­wie­nia, za­sty­głą na jego pa­skud­nej mor­dzie.

Wtem, nagle, spo­śród krza­ków, spo­mię­dzy drzew, na ścież­kę po­zna­czo­ną go­bli­nim tru­chłem, wy­pa­dły ko­lej­ne zie­lo­no­skó­re karły, za­dep­tu­jąc pięk­ne nie­bie­skie dzwo­necz­ki ro­sną­ce przy tejże ścież­ce. A było ich tego roku całe za­trzę­sie­nie i jeden do­rod­niej­szy od dru­gie­go. Kwia­ty ich zwi­sa­ły niby smut­no, a jed­nak widok ten krze­pił duszę, wokół bo­wiem krzą­ta­ły się za­stę­py psz­czół miod­nych, a któż nie ra­do­wał duszy swej na myśl o mio­dzie pit­nym. Wra­ca­ły wspo­mnie­nia z pro­wa­dzo­nych kam­pa­nii wo­jen­nych i bie­siad, przed oczy sta­wa­ły ro­ze­śmia­ne buzie wą­sa­tych to­wa­rzy­szy. Czuło się za­pach faj­ko­we­go ziela, tak chęt­nie kop­co­ne­go przez pi­ja­nych męż­czyzn.

Cass Trat zawył wrza­skli­wie, ugo­dzon go­bliń­ską strza­łą w udo i prze­to­czył się na skraj drogi, gdzie ze­wsząd oto­czy­ły go nie­bie­skie dzwo­necz­ki, niby dzwo­ny ko­ściel­ne zwia­stu­ją­ce ry­chłą śmierć. A trze­ba wam wie­dzieć, że nie tylko póź­nym latem by­wa­ło w Mrocz­nym lesie pięk­nie, a także wcze­sną wio­sną, gdy prze­bi­śnie­gi wy­chy­la­ły swe białe łepki spod śnież­nej pie­rzy­ny, tak szczel­nie kry­ją­cej ściół­kę. Drze­wa śnież­ne miały czap­ki i szale ob­szy­te frędz­la­mi z sopli lodu. Śnieg trza­skał raźno pod ko­py­ta­mi spło­szo­nych je­le­ni, tak samo jak raźno trza­ska­ły pło­mie­nie w ko­min­kach chat po­bu­do­wa­nych na skra­ju Mrocz­ne­go Lasu. Wszy­scy do­mow­ni­cy gro­ma­dzi­li się wie­czo­ra­mi przy ogniu i z wy­pie­ka­mi na twa­rzy słu­cha­li łowcy, co to przy­był sprze­dać upo­lo­wa­ne kró­li­ki, a w za­mian za snute przy pa­le­ni­sku opo­wie­ści, otrzy­my­wał cie­płą stra­wę i go­ści­nę.

Ostat­nie trzy go­bli­ny oto­czy­ły Cassa Trata, lecz za­szar­żo­wał na nie Fan­ta­zy z wy­so­ko unie­sio­nym cze­ka­nem. Nie­opo­dal opar­ci o drze­wo stali dy­szą­cy i upa­pra­ni go­bliń­ską po­so­ką dzie­wicz tronu i tru­ba­dur, lecz byli tak wy­czer­pa­ni, że ani my­śle­li ru­szyć się z przy­jem­ne­go cie­nia dębu. A trze­ba wie­dzieć, że na je­sie­ni Mrocz­ny Las za­mie­niał się w prze­cud­ne pej­zaj­żu ar­cy­dzie­ło, szcze­gól­nie im­po­nu­ją­ce, gdy wi­dzia­ne z lotu ptac­twa, wła­śnie za spra­wą dębów i in­nych drzew li­ścia­stych. Li­ście po­kry­te zło­to­ścia­mi, czer­wie­nia­mi i brą­za­mi two­rzy­ły prze­pięk­ną mo­zai­kę, zu­peł­nie jak na ma­lo­wi­dłach na­sze­go uko­cha­ne­go akwa­re­li­sty.

Tru­ba­dur za­pisz­czał jak mysz kocią łapą za ogon przy­ci­śnię­ta, gdy Fan­ta­zy po­czął szty­le­tem do­rzy­nać ledwo co ura­to­wa­ne­go Cassa. Struż­ki krwi ob­fi­cie try­ska­ły na prawo i lewo.

– Bez pa­ni­ki – skwi­to­wał to sto­ją­cy obok dzie­wicz tronu.

– I czego pisz­czy?! – za­wo­łał Fan­ta­zy.

Tru­ba­dur po­bladł cał­kiem i ledwo łapał od­dech w płuca:

– On… on nas wszyst­kich po­za­bi­ja ten kra­sno­lud, ten bar­ba­rzyń­ca, w szał wpadł!

– Głu­piś – dzie­wicz po­pu­kał się w czoło, któ­re­go to gestu od nie­daw­na Tru­ba­dur nie lubił. – Ksią­żę wy­raź­nie dał do zro­zu­mie­nia, że Cass Trat to zdraj­ca i mier­zi go jego widok. Sam Cass pew­nie prze­czu­wał, że z tej wy­pra­wy nie wróci, jesz­cze by nas otruł, czy ha­nieb­nie pod­szedł od tyłu w nocy…

 

***

 

Wę­dro­wa­li dalej przez las, a ciem­no­po­ma­rań­czo­we słoń­ce po­ma­łu chy­li­ło się ku za­cho­do­wi. Dzie­wicz tronu mil­czał, za­sta­na­wia­jąc się jak ubić po­czwa­rę. Fan­ta­zy nie kło­po­tał się roz­my­śla­niem o czymś tak nie­istot­nym, na­to­miast prze­ra­żo­ny wy­pra­wą tru­ba­dur, roz­pacz­li­wie pró­bo­wał pod­trzy­mać roz­mo­wę.

– Może po­ga­wę­dzi­my?

– To za­śpie­waj coś, lub wy­re­cy­tuj, tyś jest poeta – kwa­śno stwier­dził Fan­ta­zy, nie mogąc już słu­chać glę­dze­nia to­wa­rzy­sza.

– Wena uszła wraz z ży­ciem Cassa. Tyleś bitew sto­czył, tyleś prze­żył przy­gód, mości Fan­ta­zy, może ra­czysz po­dzie­lić się tymi hi­sto­ria­mi, a mi wena, hup-cup-cup, po­wró­ci.

– Eh… – wes­tchnął. – Skoro tylko dzię­ki temu za­mkniesz się wresz­cie, niech bę­dzie – stwier­dził, choć w to wąt­pił, prze­czu­wa­jąc py­ta­nia, któ­ry­mi za­pew­ne za­rzu­ci go bard.

Fan­ta­zy po­pra­wił cią­żą­cy na ra­mie­niu to­bo­łek, po­cią­gnął łyk wody z bu­kła­ka i dwa razy mla­snął. Miał na­dzie­ję, że truj-du­pę-ba­dur od­pu­ści, ale na­po­tkał jego wy­cze­ku­ją­cy wzrok.

Dzie­wicz tronu po­dą­żał za nimi kon­tem­plu­jąc, gdzie taki smok ma skórę od­sło­nię­tą, a jak to zro­bić, by sa­mot­nie ze zwy­cię­skiej wy­pra­wy po­wró­cić, jako je­dy­ny bo­ha­ter.

– No dobra, raz wy­ru­szy­li­śmy taki pier­ścień znisz­czyć. Wła­ści­wie to zbie­ra­li­śmy dru­ży­nę i kra­sno­lu­dy ni­zioł­ko­wi wszyst­ko ze spi­żar­ni wy­żar­ły, ależ mu spu­sto­sze­nie zro­bi­ły. Wy­staw sobie, że taki ni­zio­łek, ma za­cho­mi­ko­wa­ne żar­cia na rok z okła­dem, a te mu to w jeden wie­czór opędz­lo­wa­ły…

– Nie­by­wa­łe, i co było dalej?

– Nie pa­mię­tam.

– No dobra… a coś in­ne­go? – stra­pił się wiel­ce tru­ba­dur, sły­szał był już po­dob­ną hi­sto­rię.

Fan­ta­zy za­milkł na chwi­lę, bo mu­sie­li prze­leźć ponad pniem drze­wa zwa­lo­nym na ścież­kę.

– Innym razem po­ma­ga­łem na­pchać kukłę siar­ką, żeby smoka ubić…

– Ściem­niasz! To znam. Swoje mia­łeś opo­wia­dać.

Kra­sno­lud za­trzy­mał się, wes­tchnął głę­bo­ko i ru­szył dalej. Tru­ba­dur nie od­stę­po­wał go na krok.

– No, to… mam! Trze­ba ci wie­dzieć, że by­wa­łem we wszyst­kich karcz­mach, wszyst­kich krain i z każ­dym piłem, biłem się i wszyst­ko, co tylko może się w karcz­mie wy­da­rzyć, wi­dzia­łem.

– Dobra, to daj taką, naj­bar­dziej nie­wia­ry­god­ną!

Fan­ta­zy na­my­ślił się głę­bo­ko, marsz­cząc brwi:

– Razu pew­ne­go piłem piwo z Ko­stu­chą w nie­by­wa­le pod­łym przy­byt­ku, a póź­niej była roz­ró­ba, że nawet dę­bo­we stoły po­pę­ka­ły na dwoje. A ja oka­za­łem się asa­sy­nem w prze­bra­niu, i nawet na tę Ko­stu­chę się za­sa­dzi­łem i wbi­łem jej szty­let po­mię­dzy żebra.

– I co? Za­śmia­ła się gorz­ko? Albo nie… – bard klep­nął się obu­rącz w uda. – Le­piej! Ko­stu­cha umar­ła i śmierć prze­sta­ła zbie­rać swe żniwo w oko­licz­nej wio­sce!

– Nie wiem. – Fan­ta­zy wzru­szył ra­mio­na­mi.

– Jak, nie wiesz, co nie wiesz?

– No ta hi­sto­ria, nie wiem jak się po­to­czy­ła.

– Jak, co, nie ma za­koń­cze­nia?

– No nie ma. Sto i wię­cej ci opo­wiem, ale żadna nie ma. Prze­ży­łem wiele, ale tak jakby nie do końca. Można by rzec, że je­stem eks­per­tem od czy­nie­nia przy­go­to­wań, zbie­ra­nia dru­żyn i czym pręd­sze­go wy­da­wa­nia za­li­czek, by zażyć piwa, i ko­biet, i czego dusza za­pra­gnie, o ile zdążę.

– Do dupy z ta­ki­mi hi­sto­ria­mi. Co mam, frag­men­ty bal­lad pisać, żeby mnie potem ga­wiedź wy­gwiz­da­ła. W naj­cie­kaw­szym punk­cie urwę i mnie z wi­dła­mi po­go­nią? Co to, to nie. Do dupy, cał­kiem do dupy. Kła­miesz! – Oskar­ży­ciel­ski palec wy­strze­lił z ręki tru­ba­du­ra i utkwił gdzieś po­mię­dzy dru­gim a trze­cim że­brem, kłu­jąc Fan­ta­ze­go nie­mi­ło­sier­nie. – Dawaj za­koń­cze­nie, za­pła­cę!

– Skończ.

– Oddam chwa­łę za ubi­cie smoka.

– Po­nie­chaj.

– Oddam całą swoją dolę i udział w skar­bach.

– Za­prze­stań.

– Co ze­chcesz! Mą duszę, me życie, kró­le­stwo, ale po­wiedz co stało się z ko­stu­chą!

– Za­prze­stań! – Fan­ta­zy za­trzy­mał się. – Czas roz­bić obóz, o tam – wska­zał pa­lu­chem kilka gła­zów sto­ją­cych obok sie­bie. – Tam się nada.

I roz­bi­li obóz. W mil­cze­niu. Tru­ba­dur tak się ob­ra­ził na śmierć, że pra­wie umarł. Pra­wie.

 

Fan­ta­zy z Fragmént

 

Noc roz­świe­tlał księ­życ w pełni.

Przy­szli smo­ko­zbój­cy chra­pa­li w naj­lep­sze. Tylko Fan­ta­zy nie chra­pał. Chra­pał­by, gdyby spał, ale nie spał.

Sowy sie­dzia­ły na ga­łę­ziach, a szare chmu­rzy­ska prze­wi­ja­ły się po ciem­no­gra­na­to­wym nie­bie. Po­hu­ki­wa­ły zło­wiesz­czo.

Cią­żą­ce nad Fan­ta­zym fatum, przy­pra­wia­ło go o drę­two­tę wszyst­kich człon­ków. Prze­czu­wał nie­uchron­ne. Zbli­ża­ło się i wie­dział, że na­stą­pi wkrót­ce. Nie chciał łamać tru­ba­du­ro­wi serca, wie­dząc jak bar­dzo ten lubił po­zna­wać hi­sto­rie…

Prze­mógł odrę­twie­nie i ma­razm. Ze­brał się w sobie i po­sta­no­wił zro­bić to, co zro­bić na­le­ża­ło. Wie­dział, że tak po­stą­pić trze­ba. Uro­nił jedną łzę, a po­wia­da­ją w kra­inach, że taka jedna kra­sno­ludz­ka łza, wię­cej jest warta, niż ty­siąc ty­się­cy łez nie­wie­ścich.

Może, może w ten spo­sób uchro­nię to­wa­rzy­szy, może nie po­dzie­lą mo­je­go losu?

Ko­rzy­sta­jąc z na­by­tych przy oka­zji któ­rejś z mi­nio­nych przy­gód asa­syń­skic

umie­jęt­no­ści skra­da­nia się, Fan­ta­zy ci­cha­czem ze­brał swoje rze­czy i opu

obo­zo­wi­sko. Kie­ru­nek w któ­rym się udał i tak nie miał zna­cze­nia, rus

prę­dzej przed sie­bie.

Drze­wa zda­wa­ły się gęst­nieć, krza­ki i ga­łę­zie za­stę­po­wać dro

nagle nie­by­wa­le wy­so­ko i ich kra­wę­dzie oka­zy­wa­ły się by

gdzieś pierzchł, a noc ciem­nia­ła do tego stop­nia, że dal

miało już sensu. Kra­sno­lud chciał się po­ło­żyć, ale ni

Śred­nio zda­rza­ło się to kil­ka­na­ście razy w mie­sią

Za­pa­dał się coraz głę­biej i głę­biej w głąb sieb

Jak do­brze znał to roz­dzie­ra­ją­ce uczuc

mrok po­chło­nął go, prze­żuł i połkn

za­pew­ne, by znów kie­dyś wypl

Fan­ta­zy zdą­żył przy­wyk­ną

 

 

 

 

 

 

W hoł­dzie bo­ha­te­rom opo­wie­ści nie­ukoń­czo­nych.

Koniec

Komentarze

Ech, Ano­ni­mie, zde­cy­do­wa­łeś się na za­pre­zen­to­wa­nie jakże nam do­brze zna­ne­go, wie­lo­krot­nie po­wie­la­ne­go, Frag­men­tu Fan­ta­sy i tym ty­tu­łem wpra­wi­łeś mnie w pewne zdu­mie­nie i nie­ja­ki nie­smak, bo po­my­śla­łam, że idziesz na ła­twi­znę i pa­nu­ją­cy trend, ale nie mu­sia­łam się zbyt­nio wgłę­biać w tekst, bo już po pierw­szych zda­niach doj­rza­łam Twój nie­co­dzien­ny ta­lent i nie­ba­nal­ny po­mysł na dzie­ło. Ują­łeś rzecz w spo­sób tak za­baw­ny, że aż śmiesz­ny, który roz­ba­wił mnie do tak zwa­ne­go roz­pu­ku, a to się jesz­cze w tym kon­kur­sie nie zda­rzy­ło. Wróżę ka­rie­rę temu frag­men­tu, jego bo­ha­te­rom no i Au­to­ro­wi-Ano­ni­mo­wi także! ;D

Wy­ko­na­nie jest bar­dzo ade­kwat­ne i nie śmia­łam się wtrą­cać do kształt­nych, pły­ną­cych swo­bod­nie zdań, z jed­nym wy­jąt­kiem – otóż mam wra­że­nie, Ano­ni­mie, że tu to chyba ma miej­sce po­tknię­cie: Las za­mie­niał się w prze­cud­ne pej­zaj­rzu ar­cy­dzie­ło… bo ja bym ra­czej na­pi­sa­ła: Las za­mie­niał się w prze­cud­ne pej­zaj­żu ar­cy­dzie­ło

Au­to­rze-Ano­ni­mie, spi­sa­łeś się ar­cy­dziel­nie, a bo­ha­te­ro­wie po­wie­ści nie­do­koń­czo­nych na pewno się po­wzru­sza­li! ;D

 

edy­cja

Z po­wo­du, że Frag­ment Fan­ta­sy jest frag­men­tem i nie mogę mu klik­nąć, ob­da­ro­wu­ję go sze­ścio­ma zło­ty­mi gwiazd­ka­mi, które teraz mi się świe­cą. ;D

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Chcia­łam na­pi­sać, że to naj­lep­szy frag­ment fan­ta­sy, jaki tu czy­ta­łam, ale w sumie ani nie czy­ta­łam wiele, ani – jak zdą­ży­łam za­uwa­żyć mimo le­d­wie mie­sięcz­ne­go stażu na por­ta­lu – te frag­men­ty to jakoś ja­ko­ścią nie grze­szą. Więc nie byłby to war­to­ścio­wy kom­ple­ment.

 

Było śmiesz­nie! Nie­któ­re frag­men­ty urze­ka­ją­ce, jak cho­ciaż­by ten:

– Szzz, szczsz! – Za­szu­mia­ło wie­trzy­ście drze­wo.

Szczszczszcz – od­szu­miał al­ko­hol w gło­wie utru­dzo­ne­go wę­drow­ca.

Kiedy oka­za­ło się, że wiel­ko­lud jest kra­sno­lu­dem, od razu sko­ja­rzył mi się z ka­pi­ta­nem Mar­che­wą, ale jed­nak zu­peł­nie ina­czej to jego po­cho­dze­nie, Ano­ni­mie, wy­ja­śni­łeś – i tym le­piej! No i miano głów­ne­go bo­ha­te­ra jest wspa­nia­łe, kto by po­my­ślał, że obok Pro­ta­ze­go i Ger­wa­ze­go może się zna­leźć jesz­cze Fan­ta­zy :) z po­zo­sta­łych, spro­śnych imion naj­bar­dziej do gustu przy­pa­dła mi Mil­fla­dy.

Język jest świet­ny, ta umie­jęt­nie daw­ko­wa­na gra­fo­ma­nia do­da­je hu­mo­ru.

Co do samej fa­bu­ły, to po­czą­tek mnie ład­nie wpro­wa­dził, śro­dek­po­le­ciał­zak­cją i mnie tro­chę sko­ło­wał, ale w koń­ców­ce wró­ci­łam na wła­ści­we tory. Bar­dzo faj­nie opi­sa­ny motyw nie­do­koń­czo­nych hi­sto­rii. Na do­da­tek wpla­tasz tę ty­tu­ło­wą frag­men­ta­rycz­ność na po­zio­mie na­zew­nic­twa, fa­bu­ły i na do­da­tek kon­struk­cji, bar­dzo to zręcz­ne.

Aż mi szko­da, że nie mogę jesz­cze no­mi­no­wać do bi­blio­te­ki :(

 

Za­szu­mia­ło wie­trzy­ście drze­wo. Szczszczszcz – od­szu­miał al­ko­hol w gło­wie utru­dzo­ne­go wę­drow­ca.

heart

Ach, jakże pięk­na i tę­sk­na to hi­sto­ria, jakże wzru­sza­ją­ca, ja­kież mą­dro­ści i cud­no­ści po­ka­zu­je! Tyś jest wiel­kim bar­dem, co naj­mniej metr sześć­dzie­siąt, a w ka­pe­lu­szu to może i sześć­dzie­siąt pięć (z piór­kiem). Słów mi wręcz bra

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Och, ach, pech, meh!

Jakże cie­szą mnie wasze słowa. Mia­łem wzo­rem wiel­kich, nie­do­ści­gnio­nych twór­ców frag­men­tów fan­ta­sy, nie od­po­wia­dać na ko­men­ta­rze. Lub cho­ciaż wzo­rem tych mniej nie­do­ści­gnio­nych blu­zgać was i się wy­wyż­szać… ale co też mi przy­szło…

 

Och, re­gu­la­to­rzy, jakaż to ra­dość na mnie spły­wa, że miast nie­sma­ku po­zo­stał smak. Ra­du­ję się, że po­zna­laś się na ka­no­nie frag­men­tów fan­ta­sy, i w cho­dzie dla tegóż ka­no­nu, po­wstrzy­ma­łaś per­fek­cjo­nist­kę w sobie przed ro­bie­niem ła­pan­ki.

Z tym "pej­zaj­rzu" po­dzia­ło się coś na­praw­dę nie­do­bre­go, nie wiem czy to fatum frag­men­tów fan­ta­sy, czy też wodze twór­czo­ści po­pusz­czo­ne, by two­rzyć zda­nia swo­bod­ne, ale kajam się po trzy­kroć.

Wszak po raz pierw­szy przy­szło mi się mie­rzyć z pi­sa­niem frag­men­tu fan­ta­sy, a za­ję­cie to tyleż nie­ła­twe co po­ciesz­ne.

Nie­wy­slo­wio­ną ra­dość na mej buzi spro­wa­dzi­ło twe wy­zna­nie, że śmiech i roz­puk za­go­ści­ły na two­jej buzi.

Za ser­decz­ne ży­cze­nia dla fra­gemn­tu i Au­to­ra-Ano­ni­ma, ser­decz­nie dzię­ku­ję. Klub AA na­bie­ra no­we­go zna­cze­nia. A i za 6 gwiaz­dek dzię­ku­ję po sześć­kroć.

 

Niro, kom­ple­ment, że to jest naj­lep­szy frag­ment fa­na­sy wiel­ce jest tutaj na miej­scu. Skoro miłe ci są wi­do­ki wiel­kich kra­snych ludów i Fan­ta­zych to i mnie jest miło. Wie­lo­po­zio­mo­wa frag­men­ta­rycz­ność to już wiel­ka po­chwa­ła! 

A i broń Borze igla­sty kli­kać bi­blio­te­kę fra­gemn­tom. Toż by to była pro­fa­na­cja w naj­czyst­szej for­mie. Jakże nie po­sia­dam się ze szczę­ścia, że udało mi się unik­nąć błędu, po­wie­la­ne­go przez po­cząt­ku­ją­cych pi­sa­rzy frag­men­tów i nie ozna­czy­łem swo­je­go frag­men­tu jako opo­wia­da­nia. Co by to było, wtedy, do­pie­ro!

Daw­ko­wa­łem gra­fo­ma­nię strzy­kaw­ką, ale moim nie­do­ści­gnio­nym moim Mi­strzem w tym wzglę­dzie jest Unfall. On to po­tra­fi gar­ścia­mi do­zo­wać i ni­ko­mu nie jest za dużo!

 

Tar­ni­no, chęt­nie zo­stał­bym Twoim bar­dem, acz nie speł­niam wy­so­kich Two­ich wy­ma­gań i pro­gów wy­gó­ro­wa­nych, wszak mam ponad 165 cm i to bez piór­ka czy ka­pe­lu­sza z ta­ko­wym. Nie­mniej dzię­ku­ję za to ser­dusz­ko czer­wo­ne, pięk­ne.

 

Szu­mią­ce zda­nie przy­pa­dło wam do gustu!

A ja za­uwa­żyw­szy, że w kon­kur­sie Fun-Ta­sty­ka lud ple­bej­ski do­ma­ga się hu­mo­ru pro­ste­go, nie­skry­wa­ne­go i ta­kie­goż pró­bo­wa­łem do­star­czyć, ja zwia­stun do­brej no­wi­ny, jak to lubię o sobie my­śleć.

 

Di­zę­ki wam wszyst­kim.

 

Od sie­bie jesz­cze dodam, że czy­ta­jąc ten Frag­ment Fan­ta­sy, sam uba­wi­łem się świet­nie i po­do­bał mi się bar­dzo.

 

Wzru­sza mnie także, że bo­ha­te­ro­wie po­wie­ści nie­ukoń­czo­nych także się wzru­szą, jak prze­czy­ta­ją!

 

Peace!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Pięk­ny ten frag­ment. :D

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Pięk­nie ten autor dzię­ku­je. :D

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Za­baw­ne, oko­licz­no­ścio­we:) Dobry warsztat.Fun:DDD

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Dzię­ki Asy­lum,

 

Twój jakże krót­ki, acz wy­mow­ny wywód na temat tego frag­men­tu spra­wił, że przy­po­mnia­ło mi się takie cuś:

 

"Dobry warsztat.Fun:DDD"

 

Dobra to jest zupa z bobra,

lep­sza z wie­prza,

gor­sza z dor­sza!

 

Także, ten tego, dzię­ku­je no. A na stron­kę warsztat.fun zaj­rzę ko­niecz­nie!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Miły Ano­ni­mie po­zwo­lisz, że roz­wi­nę myśl o bo­brze, wie­przu i dor­szu oraz kul­to­wej stron­ce warsztat.fun :D

A naj­lep­sza zie­le­ni­na

Co sma­ku­je jak sło­ni­na

Zupę przed­nią uwa­rzy­łeś

Myśli moje za­bu­rzy­łeś

Teraz język mi ucie­ka

Na ko­lej­ną zupę czeka.

 

Chyba mam po­dej­rze­nia, kto to Ano­nim:)

I, a stron­ka warsztat.fun – ska­so­wa­li ją, nie­ste­ty, za nie­grzecz­ne za­cho­wa­nie. Po­wie­dzie­li, że roz­wa­żą przy­wró­ce­nie, jeśli Asy­lum na­uczy się pisać wier­sze☹

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Bar­dzo, bar­dzo fajne. Cóż mogę wię­cej dodać? Śmiesz­ne. :)

Gdy­bym miała zga­dy­wać, kto jest au­to­rem, po­sta­wi­ła­bym na… 

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak po­szedł­bym no­mi­no­wać, bo Dra­ka­ina po­wie­dzia­ła, że fajne". - Ma­Skrol

Tak, to ja. Prze­cież nie kryję się z tym, że ja to ja.

Ale czuję, że się mnie tutaj, uwaga po­pu­lar­ne słowo, trol­lu­je, tym le­gen­dar­nym wie­lo­krop­kiem, po któ­rym, jak się oka­zu­je, AQQ, nie na­pi­sa­ła by nic po­zo­sta­wi­ła­by nie­do­po­wie­dze­nie.

Asy­lum, ja tam wolę, żebyś pi­sa­ła opka, niż wier­sze, więc pal licho tę stro­nę warsztat.fun.

Skoro śmiesz­ne, no to, na co cze­ka­cie? Wo­łaj­cie ro­dzi­nę, wuj­ków stry­jecz­nych i bra­tan­ków bab­ci­nych i niech czy­ta­ją, a się chi­chra­ją! Nie­zna­jo­mych też wo­łaj­cie. A co. A nic. A tak. Har har!

 

Po­zdrów­ka!

 

Był­bym za­po­mniał…

Ko­le­ga się zwol­nił z pracy wczo­raj, żeby prze­czy­tać to opo­wia­da­nie.

 

P.S.

Mój nick to…

 

P.S.2

Po­wiedz­cie Mr.Maras, że mu to opo­wia­da­nie ten frag­ment de­dy­ko­wa­łem. O to, żeby go pro­sić, żeby prze­czy­tał, to nawet nie mam śmia­ło­ści!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Świet­nie na­pi­sa­ne. Każde ko­lej­ne zda­nie zwra­ca uwagę na dobry warsz­tat au­to­ra, bo też ten po­zor­nie błahy tekst nie jest wcale taki pro­sty do na­pi­sa­nia, jak się to może wy­da­wać. Z na­pi­sa­niem za­baw­ne­go frag­men­tu fan­ta­sy jest tro­chę jak z żar­to­wa­niem z sejmu. Bar­dzo trud­no pa­ro­dio­wać coś, co czę­sto (nie za­wsze) jest pa­ro­dią samą w sobie. To na­praw­dę wy­ma­ga ogrom­ne­go wy­czu­cia, żeby wy­szło tak, jak to sobie autor za­ło­żył. Czyli za­baw­nie. Za­zwy­czaj koń­czy się to ra­czej prze­do­brze­niem. Pa­ro­dią tak si­lą­cą się na kpinę, na żar­to­bli­wość, że przez to zwy­czaj­nie mę­czą­cą. 

W przy­pad­ku tego tek­stu po­rwa­łeś się, Ano­ni­mie, na na­praw­dę spore wy­zwa­nie. Po­dej­mu­jesz temat okle­pa­ny, nu­żą­cy, wy­eks­plo­ato­wa­ny w ostat­nim cza­sie chyba do gra­nic moż­li­wo­ści. Czy­tel­nik pod­cho­dzi do ta­kie­go tek­stu z nie­chę­cią. Nie­uf­no­ścią. Z tego też po­wo­du za­chę­cić go do prze­brnię­cia przez taką lek­tu­rę jest w mojej oce­nie znacz­nie trud­niej niż w przy­pad­ku in­nych opo­wia­dań. Jeśli więc czyta się taki tekst z przy­jem­no­ścią. Z uśmie­chem. Z taką pełną świa­do­mo­ścią, że te po­cząt­ko­we obawy wobec niego oka­za­ły się bez­za­sad­ne, to po­zo­sta­je tylko wy­ra­zić uzna­nie dla warsz­ta­tu au­to­ra. 

Jedna uwaga na ko­niec.

Ma­ra­so­wi…

De­dy­ko­wać tekst Dy­żur­ne­mu Czwart­ko­we­mu i wrzu­cić go w środę…

He­re­zja! :-)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Dzię­ki CM,

 

Tro­chę bym się nie zgo­dził, że to jest tak świet­nie na­pi­sa­ne i warsz­tat taki dobry, ale co mi tam, a no nic, to zna­czy miło mi to sły­szeć. Wie­dzia­łem, że tytuł, frag­ment i to wszyst­ko tak mocno ostat­nio już wy­eks­plo­ato­wa­ne wzbu­dzi po­cząt­ko­wo nie­smak – mia­łem na­dzie­ję, że tylko po­cząt­ko­wo, no i mia­łem jesz­cze na­dzie­ję, że jed­nak tak jawna kpina, przy­cią­gnie uwagę – że tytuł ba­itc­lick.

Jesz­cze od­nio­sę się do tego, że to tak trud­no na­pi­sać? Nie, mi się wy­da­je, że pi­sa­nie gra­fo­ma­nii jest ła­twiej­sze niż pi­sa­nie na po­waż­nie – bo wtedy wszyst­ko musi być ide­al­nie – a tutaj jak jest wpad­ka, to nawet nie wia­do­mo, czy to wpad­ka, czy za­mie­rzo­ne :)

Nooo ja Ma­ra­so­wi de­dy­ko­wa­łem, ale nie chcia­łem go zmu­szać do czy­ta­nia, stąd czwar­tek od­pa­da! :)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Jesz­cze od­nio­sę się do tego, że to tak trud­no na­pi­sać? Nie, mi się wy­da­je, że pi­sa­nie gra­fo­ma­nii jest ła­twiej­sze niż pi­sa­nie na po­waż­nie – bo wtedy wszyst­ko musi być ide­al­nie – a tutaj jak jest wpad­ka, to nawet nie wia­do­mo, czy to wpad­ka, czy za­mie­rzo­ne :)

Patrz, a mnie się wy­da­wa­ło do­kład­nie od­wrot­nie. Że wła­śnie na­pi­sa­nie ce­lo­wej gra­fo­ma­nii jest trud­niej­sze, bo mu­sisz coś “skiep­ścić”, ale tylko tro­chę, a zatem bar­dzo umie­jęt­nie. Inna rzecz, że ja się trud­nię pi­sa­niem lek­kich gnio­tów, więc mogę mieć za­bu­rzo­ny od­biór w tej kwe­stii. :)

Tro­chę bym się nie zgo­dził, że to jest tak świet­nie na­pi­sa­ne i warsz­tat taki dobry

Świet­nie na­pi­sa­ne wła­śnie dla­te­go, że… na­pi­sa­ne umie­jęt­nie kiep­sko. :)

Wiem, bez sensu, ale pi­sze­my w końcu o frag­men­cie fan­ta­sty. ;-)

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

pi­sze­my w końcu o frag­men­cie fan­ta­sty. ;-)

Ręka fan­ta­sty? XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

oumph!

 

lek­kich gnio­tów

No bez prze­sa­dy! Nie prze­bi­jaj­my się, kto go­rzej!

Ano trze­ba tylko tro­chę skiep­ścić, ale to czy się prze­gnie, czy aku­rat trafi w gusta, to mimo wszyst­ko tro­chę lo­te­ria. ;)

 

tar­ni­no, ale co ręka fan­ta­sy? Nie ro­zu­miem :–(

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

No, frag­men­ty fan­ta­sty: ręka, noga, mózg (na ścia­nie). Taki, wiesz, fan­ta­sta do sa­mo­dziel­ne­go mon­ta­żu :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aj, ja nie­uważ­ny, aj-aj-aj!

Do­pie­ro teraz doj­rza­łem li­te­rów­kę i żart na­brał sensu!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Jaka ta ko­me­dia jed­nak trud­na :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Frag­ment fan­ta­sty, to jed­no­cze­śnie śmiesz­ne i tra­gicz­ne.

Tra­gi­ko­me­dia!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Ech… i tak to jest, jak się pisze ko­men­ta­rze hur­tem…

Teraz to już nawet nie ma co po­pra­wiać tej li­te­rów­ki, bo cały żart Tar­ni­ny wezmą dia­bli.

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Oj, masz je­ży­ka za to :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne po­dej­ście do te­ma­tu, po­czą­tek za­cie­ka­wił i roz­ba­wił. Naj­lep­szy frag­ment smiley:

– Szzz, szczsz! – Za­szu­mia­ło wie­trzy­ście drze­wo.

Szczszczszcz – od­szu­miał al­ko­hol w gło­wie utru­dzo­ne­go wę­drow­ca.

 

Po­wo­dze­nia w kon­kur­siesmiley

Wo­opie, wo­oopie, WOOOP!

 

Bar­dzo mi przy­jem­nie, Mo­ni­que.M, przy­jem­ny ko­men­tarz, przy­jem­ne ży­cze­nia po­wo­dze­nia… No i szu­mią­ce­mu al­ko­ho­lo­wi jakże jest przy­jem­nie! Zda mi się, że to naj­ulu­bień­szy frag­ment tek­stu wśród czy­tel­ni­ków!

 

smiley

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Za­baw­ne! Na­praw­dę za­baw­ne! Aż bym dała klika, bo szko­da, żeby było bez­kli­ko­we, ale nie­ste­ty – frag­ment…

http://altronapoleone.home.blog

Dzię­ku­ję, nie­ste­ty ale czuję się w obo­wiąz­ku – by być szcze­rym wobec tek­stu i przede wszyst­kim wobec bo­ha­te­rów opo­wie­ści nie­do­koń­czo­nych – by po­zo­sta­wić ozna­cze­nie frag­ment. Po­mi­mo tego, że można ten tekst roz­pa­trzyć jako za­mknię­tą ca­łość. Za­wsze mo­żesz na­to­miast, dra­ka­ino, iść i gło­sić do­brną no­wi­nę, że warto prze­czy­tać, bo śmiesz­ne :-), bo mi nie wy­pa­da iść i gło­sić. (I niech ktoś powie Ma­ra­so­wi o de­dy­ka­cji xD)

 

3maj się cie­plut­ko

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Do­tar­łem tutaj z mapą od Reg. I je­stem wzru­szo­ny. Za­głę­bię się dziś w lek­tu­rze, a potem do­wiesz się Ano­ni­mie, co ja sądzę o ta­kich frag­men­tach fan­ta­sy…

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Dzię­ku­ję Ci mi­strzu. Twoje wzru­sze­nie jest mi do­głęb­nie miłe, a ocze­ki­wa­nie, by do­wie­dzieć się, co o ta­kich frag­men­tach fan­ta­sy są­dzisz, po­bu­dza mnie tak bar­dzo, że choć­bym chciał to nie zasnę. To że za­głę­bisz się w lek­tu­rze, jak to po­etyc­ko ują­łeś, przy­pra­wia mnie o ciar­ki…

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Mnie się po­do­ba­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Cie­szę się Anet :)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Po­do­ba­ło się, szcze­gól­nie po­czą­tek – aż roi się od pe­re­łek w stylu:

nie­za­in­te­re­so­wa­ny ele­men­tem fan­ta­stycz­nym, po­szedł w swoją stro­nę, dalej w tę samą, to zna­czy w prze­ciw­ną do tej, z któ­rej nad­szedł.

Dalej też jest śmiesz­nie, fajny ko­men­tarz do “Wład­cy Pier­ście­ni” i za­ba­wa szy­kiem zdań.

Zdecydowanie najśmieszniejszy tekst w konkursie.

Ach te prze­klę­te, żar­łocz­ne kra­sno­lu­dy :D

Dzię­ki za wi­zy­tę i kom­cia ANDO, <3

Po­czą­tek rze­czy­wi­ście pełen gra­fo­mań­skich pe­re­łek…

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Wra­cam z ko­men­ta­rzem. Po­wyż­szy tekst ca­ły­mi frag­men­ta­mi (fan­ta­sy) bawi się in­te­li­gent­nie pew­ny­mi mo­ty­wa­mi fan­ta­sy (pre­zen­to­wa­ny­mi frag­men­ta­rycz­nie), we frag­men­tach jest nawet bar­dzo high fan­ta­sy, ale sporo tu rów­nież fan­ta­stycz­nych frag­men­tów, które wy­kra­cza­ją poza frag­men­ty fan­ta­sy i fan­ta­sy we frag­men­tach.

Ale przejdź­my do me­ri­tum. Otóż takie frag­men­ty fan­ta­sy, jak po­wyż­szy, który nie jest frag­men­tem, ale prze­my­śla­ną i za­mknię­tą w swej uda­wa­nej „frag­men­ta­rycz­no­ści” kon­struk­cją (nie fa­bu­łą), to ja nawet lubię. Przy­zna­ję, że po­mysł to udany, cie­ka­wy i bar­dzo mocno osa­dzo­ny w kon­tek­ście por­ta­lo­wym.

Nawet nie wiesz (chyba), jak do­brze tra­fi­łeś w mój gust taką za­ba­wą meta li­te­rac­ką. Bu­rze­nie czwar­tej ścia­ny, meta bo­ha­te­ro­wie wy­kra­cza­ją­cy poza świat przed­sta­wio­ny i opusz­cza­ją­cy nie­ja­ko karty opo­wie­ści, czę­sto świa­do­mi swo­jej roli do ode­gra­nia w hi­sto­rii, po­sta­wie­ni w ob­li­czu fa­tal­ne­go (od fatum) i nie­unik­nio­ne­go, na­rzu­co­ne­go kon­wen­cją, mitem, ar­che­ty­pem, prze­zna­cze­nia, to mój „konik” i ulu­bio­ny motyw w kul­tu­rze. Tak jak w zna­ko­mi­tym i wie­lo­krot­nie prze­ze mnie przy­wo­ły­wa­nym „Ro­sen­krantz i Gu­il­den­stern nie żyją” Stop­par­da, jak w „Ma­la­die" Sap­kow­skie­go, "Gnieź­dzie świa­tów" Hu­be­ra­tha, a także w "De­ad­po­olu" czy "Funny games", ale też po­nie­kąd w Wi­siel­co­wym „Se­leu­ko­sie…”, a nawet w mojej wła­snej „Dru­giej śmier­ci Ke­wel­la”. Dla­te­go ode mnie duże brawa za za­koń­cze­nie tej hi­sto­rii, które wobec ty­tu­łu, po­my­słu, kie­run­ku, w jakim po­dą­ża­ła akcja, wy­da­wa­ło się nie­unik­nio­ne, ale i ko­niecz­ne, naj­wła­ściw­sze. A przy tym, jak in­te­li­gent­nie dow­cip­ne! Jak prze­wrot­nie na­wią­zu­ją­ce i do­da­ją­ce głębi żar­to­wi z frag­men­tów fan­ta­sy i na­sze­go ich tutaj poj­mo­wa­nia.

Jeśli de­dy­ku­jesz mi ten tekst cał­kiem żar­to­bli­wie, jako głów­ne­mu por­ta­lo­we­mu ini­cja­to­ro­wi na­gon­ki na frag­men­ty fan­ta­sy, się­ga­jąc do­słow­nie i pa­ra­fra­zu­jąc słow­nie wy­kpi­wa­ne prze­ze mnie „frag­men­ty fan­ta­sy”, to wiedz, że ja tu widzę znacz­nie wię­cej świa­do­mych czy nie­świa­do­mych mru­gnięć w moją stro­nę. Do­strze­gam za­czep­ki czy­nio­ne z pre­me­dy­ta­cją lub przy­pad­ko­wo wobec por­ta­lo­wych wy­po­wie­dzi na temat ff, w tym moich tek­stów (i nie tylko moich), a nawet (to już pew­nie zu­peł­ne prze­wi­dze­nie) na­wią­za­nia do mo­je­go opo­wia­da­nia fan­ta­sy na Gra­fo­ma­nię. Oczy­wi­ście nie za­po­mi­na­jąc o za­baw­nych i cał­kiem za­mie­rzo­nych na­wią­za­niach do Wiedź­mi­na (Ja­skier), Tol­kie­na czy Prat­chet­ta.

Opo­wia­da­nie oczy­wi­ście ma swoje mocne i słab­sze chwi­le. Jed­nak znacz­nie wię­cej tych moc­nych. Poza świet­nym za­koń­cze­niem, prze­wrot­ną grą z czy­tel­ni­kiem (i grą na głęb­szym po­zio­mie ze wta­jem­ni­czo­ny­mi por­ta­lo­wi­cza­mi), poza na­praw­dę udaną za­ba­wą z opi­sem sceny walki „spo­wol­nio­nym” pysz­ny­mi opi­sa­mi przy­ro­dy (to chyba naj­lep­szy żart w prze­czy­ta­nych prze­ze mnie opo­wia­da­niach kon­kur­so­wych), do­rzu­casz kilka bły­sko­tli­wych dow­ci­pów, z któ­rych ten o ol­brzy­mim kra­sno­lu­dzie jest za­le­d­wie roz­grzew­ką.

Co mnie nieco przy­sto­po­wa­ło w en­tu­zja­zmie? Ra­czej sek­si­stow­skie żarty o pod­ło­żu sek­su­al­nym. A zwłasz­cza ten o gwał­ce­niu. Ale zaraz obok po­ja­wi­ła się na szczę­ście świet­na scena ze sta­rusz­ką od­zy­wa­ją­cą się spod ścia­ny, chwi­lą wa­ha­nia i go­spo­da­rzem wa­lą­cym dło­nią w blat… Przed­nio to wy­kon­cy­po­wa­łeś i na­pi­sa­łeś, Ano­ni­mie.

I cho­ciaż cza­sem humor wdzie­ra­ją­cy się do opi­sów i prze­le­wa­ją­cy nawet do nar­ra­cji, nieco ob­ni­ża loty, to ca­łość, pi­sa­na spraw­nie, lekko, z dużym przy­mru­że­niem oka i pełną kon­tro­lą oraz świa­do­mo­ścią au­tor­ską, a także świe­żym, li­te­rac­kim dow­ci­pem i in­te­li­gent­ną grą z czy­tel­ni­ka­mi, może się po­do­bać. Więc może nie było grom­kich salw śmie­chu, ale był nie­usta­ją­cy i sze­ro­ki uśmiech oraz sa­tys­fak­cja z lek­tu­ry.

Dzię­ku­ję za de­dy­ka­cję!

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

:DDD

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Ma­ra­sie, dzię­ku­ję za wy­czer­pu­ją­cy ko­men­tarz. Sam bym pew­nie le­piej tego tek­stu nie ro­ze­brał. Je­że­li cho­dzi o ce­lo­we od­nie­sie­nia do tek­stów, to pra­wie-pra­wie ze wszyst­ki­mi się zgo­dzę, które wy­pi­sa­łeś, bo coś tam mogło jed­nak wyjść przy­pad­ko­wo, ale dla­cze­go? Bo fan­ta­sty­ka po­wie­la wiele mo­ty­wów, kon­cep­cji, bo­ha­te­rów itd. A już szcze­gól­nie frag­men­ty fan­ta­sy.

Scena roz­po­czy­na­ją­ca w isto­cie na­wią­zu­je do Two­je­go osła­wio­ne­go ko­men­ta­rza z SB, że choć przy­to­czę ostat­nie zda­nia:

A to tylko po­czą­tek, kurwa! Do­pie­ro opis burzy i drogi jak on szedł do karcz­my!!!!

Skoro u Cie­bie szedł do karcz­my w burzy, to u mnie z karcz­my wra­cał i nawet pio­run (!!!) strze­lił! A co!

 

Itd. resz­ty od­nie­sień wy­pi­sy­wać nie będę, bo niech każdy tę ra­dość sam czer­pie, gdy coś znaj­dzie.

 

Co do me­ta­li­te­rac­kich zabaw po­le­cam: Upiór z fun­ta­sty­ki i Kot Ba­ske­rvil­la (czy jak to się tam pisze) co­bol­da, wy­dru­ko­wa­ny nie tak dawno w NF.

 

No i mi prze­rwa­li, i nawet ko­men­ta­rza jest frag­ment…

cdn.

tzn. póź­niej od­pi­szę dalej, a teraz kli­kam go­to­we, żeby mi się nie ska­so­wa­ło :)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Oczy­wi­ście na­wią­za­nie (do­słow­ne) do mo­je­go posta o frag­men­tach fan­ta­sy i jego za­koń­cze­nia, było pierw­szym sko­ja­rze­niem pod­czas lek­tu­ry. Jak wspo­mnia­łem w ko­men­ta­rzu, świet­nie za­gra­łeś mo­ty­wa­mi na­wią­zu­ją­cy­mi do na­szych dys­put i moich tek­stów o ff :)

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

I oto znamy już klucz do ma­łe­go, stalą oku­te­go ser­dusz­ka ma­ra­sa XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Od pod­su­mo­wa­nia za­cznę, kajam się za sek­si­stow­skie żarty. Ni­ko­go oczy­wi­ście nie chcia­łem ura­zić, ko­bie­ty sza­nu­ję, a za­war­łem ta­ko­we – bo łatwo się je pisze i się­ga­ją po nie i frag­men­ta­ry­ści, swe wie­ko­pom­ne ka­wał­ki dzieł pi­szą­cy. W każ­dym razie, je­że­li naj­dzie mnie jesz­cze ocho­ta na me­ta­li­te­rac­ką za­ba­wę, to spró­bu­ję bez sek­si­stow­skie­go hu­mo­ru – lub – na po­waż­nie.

A co do resz­ty Two­je­go ko­men­ta­rza – to jak po­wie­dzia­łem wcze­śniej – bar­dzo traf­nie ro­ze­bra­łeś mój tekst, i pew­nie że jest w nim dużo na­wią­zań i za­cze­pek, a jesz­cze wię­cej dla wta­jem­ni­czo­nych por­ta­lo­wi­czów. Je­dy­nie do Pra­chet­ta nie na­wią­za­łem świa­do­mie – bo (jesz­cze) nie czy­ta­łem. Świat dysku, humor i takie tam – muszę się w końcu za to za­brać.

Ten żart z opi­sa­mi przy­ro­dy w cza­sie walki, to przy­zna­ję się bez bicia, gdzieś już był tu na por­ta­lu w gra­fo­ma­nii, ale nie pa­mię­tam u kogo. (Nie nie ten z Two­je­go opo­wiad­nia). Po pro­stu pod­krę­ci­łem go jesz­cze bar­dziej.

Z tym tek­stem to było tak, że na­pi­sa­łem po­czą­tek do pierw­szych gwiaz­dek i kilka dni my­śla­łem co dalej zro­bić. A potem szło też po­wol­nie – w sumie ja­kieś 21 dni skro­ba­nia scen­ki po scen­ce – zda­nia po zda­niu, po­now­nych od­czy­tów i dłu­ba­nia. Naj­pierw myślę sobie – ra­do­sna twór­czość i jakoś pój­dzie – wy­szło, że dłu­ba­łem, na­pi­sa­łem plan, spi­sy­wa­łem na szyb­ko po­my­sly na żarty i od­nie­sie­nia. Prze­glą­da­łem nawet Twoje ko­men­ta­rze o ff, i ja­kieś ran­dom­we FF'y. :D I jakoś po­szło.

A żart o wiel­kim kra­sno­lu­dzie to z winy tłu­ma­cza Wład­cy Pier­ście­ni, który w sło­wie od tłu­ma­cza, wy­kła­dał, że za­sto­so­wał się do wska­zó­wek dla tłu­ma­czy od Tol­kie­na i do­wo­dził, m.in. że kra­sno­lud to nazwa od czapy i dla­te­go u niego są kra­sno­lu­dy – krza­ty, enty – drze­wa­cze, Hel­mo­wy Jar – Hel­mo­wy Parów itd… Czy­tać się tego nie dało…

Te słowa, to wła­ści­wie spa­ra­fra­zo­wa­łem tego tłu­ma­cza(cho­dzi o Ło­ziń­skie­go bo­daj­że) (u niego było ludzi, a nie ludów z pół­no­cy):

– Kra­sno­lud. Kra­sny, od ko­lo­ru skóry, że czer­wo­ny, a lud, że po­stu­ry ludów z pół­no­cy.

No cie­szę się, że przy­pa­dło do gustu, że me­ta­za­ba­wa się udała i za­koń­cze­nie oka­za­ło wła­ści­we!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

O patrz. Tego o cza­pie nie wie­dzia­łem. Ale to dla­te­go, że od pięk­nie wy­da­nych i ilu­stro­wa­nych wydań Tol­kie­na w Zysku trzy­mam się z da­le­ka. Wła­śnie że wzglę­du na Pana Ło­ziń­skie­go. Brrr. Tylko Pani Maria Skib­niew­ska!

Me­ta­za­ba­wa wy­szła Ci przed­nia. A za­koń­cze­nie za­rów­no w for­mie, tre­ści i wy­mo­wie bar­dzo mi się po­do­ba­ło.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ja to nie­szczę­sne wy­da­nie LotR do­sta­łem od ku­zy­na, do­trwa­łem do po­ło­wy i byłem bli­ski pod­cię­cia sobie żył. Czemu ten pan w ogóle tłu­ma­czy i ktoś to wy­da­je…

Dzię­ki jesz­cze raz za dobre słowo :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Bo ni­ko­go nie ob­cho­dzi ja­kość tłu­ma­czeń? (Ni­ko­go, kto tym maj­da­nem za­rzą­dza.) Ło­ziń­ski zresz­tą ma Teo­rie. To nie­zdro­wo, mieć Teo­rie, ale on je ma.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

#team Skib­niew­ska. Współ­czu­cie dla Ano­ni­ma;)

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Ech… Tar­ni­no, so ture…

 

Asy­lum, można Cię do ran przy­kła­dać :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

No widzę tutaj praw­dzi­wy po­je­dy­nek na gify:D

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Sie wie!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

No, star­czy, star­czy XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Masz rację XD

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Prze­czy­taw­szy.

Fin­kla

lozanf@fantastyka.pl

Fin­klo, już nie­wie­le Ci zo­sta­ło :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Taaa, już z górki…

lozanf@fantastyka.pl

Za­baw­ne było. I po­my­sło­we. Zde­cy­do­wa­nie na plus.

ninedin.home.blog

Dzię­ku­ję, ni­ne­din! Tako miało być. Mam +, jeeej!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Po­mysł – jest.

Wy­ko­na­nie – jest. I to jesz­cze jakie!

Lo­gi­ka – nie­za­chwia­na.

Humor – odro­bi­nę na­cią­ga­ny, ale jest (Cass Trat? Na­praw­dę? To takie złe, że aż dobre, że aż złe z po­wro­tem).

Kawał do­brej ro­bo­ty, krót­ko mó­wiąc, no.

To jest tak ge­nial­nie prze­my­śla­na hi­sto­ria, że brak­nie słów. Chylę czoło, bar­dzo in­te­li­gent­nie po­pro­wa­dzo­ne, in­try­gu­ją­ce i z do­sko­na­łą pu­en­tą. Jeśli cho­dzi o opisy nie­któ­re były świet­ne, a inne tro­chę się dłu­ży­ły, ale to mniej­szość, bo resz­ta była świet­na.

Spra­woz­da­nie po­ła­wia­cza pereł:

W każ­dym razie dziel­nie klu­czył przed sie­bie, świa­do­mie lub nie, po­py­cha­jąc fa­bu­łę do przo­du.

To jest przy­kład ge­nial­ne­go po­my­ślun­ku.

Mach­nął tylko ręką – znowu to samo. Ent jaki, czy inne drew­no – i nie­za­in­te­re­so­wa­ny ele­men­tem fan­ta­stycz­nym

To też.

Żona go­spo­da­rza ulo­ko­wa­ła się pod ścia­ną i ce­ro­wa­ła skar­pe­ty, niby nie słu­cha­jąc tego, o czym mó­wi­li męż­czyź­ni, a tak na­praw­dę to słu­cha­ła.

A takie bu­do­wy zdań po po­ro­stu uwiel­biam, ubó­stwiam w każ­dym calu.

go­bli­na i padł on mar­twy, wraz z miną pełną zdzi­wie­nia, za­sty­głą na jego pa­skud­nej mor­dzie.

 To już chyba kla­syk xD za­wsze bawi.

No nie ma. Sto i wię­cej ci opo­wiem, ale żadna nie ma.

Tutaj do­pie­ro zro­zu­mia­łem zro­zu­mia­łem xD

Tylko Fan­ta­zy nie chra­pał. Chra­pał­by, gdyby spał, ale nie spał.

XDDD mi­strzo­stwo w czy­stej po­sta­ci, po­win­ni dawać za to na­gro­dy.

Świet­ne, na­praw­dę świet­ne i jesz­cze z prze­stro­gą!

Kor­dy­lia­nie, dzię­ków­ka! A pra­co­wa­łem z jed­nym ho­len­drem, co miał na imię Cas. No nie­ste­ty, nie­któ­re ele­men­ty mu­sia­ły być złe, by były wier­ne pier­wo­wzo­rom!

Humor rzecz gustu, może być i na­cią­ga­ny! Tak jak na­pom­po­wa­ny, na­wle­ka­ny, czy na­bry­zga­ny!

Krót­ko mó­wiąc, dzię­ki za zo­sta­wie­nie śladu, no.

 

Ma­Skro­lu, le­jesz żółtą ciecz na moje uszy.

 

Jeśli cho­dzi o opisy nie­któ­re były świet­ne, a inne tro­chę się dłu­ży­ły, ale to mniej­szość, bo resz­ta była świet­na.

Uff, gdyby się nie dłu­ży­ły, to bym po­legł i nie­go­dzien był osan­da­lo­nych stóp praw­dzi­wych au­to­rów FF ca­ło­wać.

Miło, że wy­punk­to­wa­łeś to, co Ci się spodo­ba­ło!

Pa­mię­taj dać 8 pkt na mój tekst w glo­so­wan­ku!!!!!!1o­ne­one ele­ven, bo ina­czej jakiś tekst bę­dą­cy skoń­czo­nym opo­wia­da­niem, jesz­cze weź­mie i wygra. Wszy­scy wiemy, że co skoń­czo­ne to złe. Skoń­czo­ne prze­rwy w pracy, skoń­cze­ni idio­ci, nawet le­piej być nie­do­ro­bio­nym, bo bycie skoń­czo­nym to go­rzej…

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Au­to­rów… FF?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ma­Skro­lu, le­jesz żółtą ciecz na moje uszy.

Prawo pierw­sze­go sko­ja­rze­nia nie za­wsze dzia­ła na naszą ko­rzyść ;P

Pa­mię­taj dać 8 pkt na mój tekst w glo­so­wan­ku!!!!!!1o­ne­one ele­ven, bo ina­czej jakiś tekst bę­dą­cy skoń­czo­nym opo­wia­da­niem, jesz­cze weź­mie i wygra.

Osiem ra­czej nie, ale na pewno coś wsko­czy ;)

Wszy­scy wiemy, że co skoń­czo­ne to złe. Skoń­czo­ne prze­rwy w pracy, skoń­cze­ni idio­ci, nawet le­piej być nie­do­ro­bio­nym, bo bycie skoń­czo­nym to go­rzej…

Wszyst­ko za­le­ży od spoj­rze­nia na rze­czy­wi­stość. Np bu­tel­ka może być skoń­czo­na lub po pro­stu w ca­ło­ści nie­peł­na.

​MA­SKROL, PRZYJ­MIJ MOJE TWIER­DZE­NIA JAKO PRAW­DY OB­JA­WIO­NE!!! A ZA­BIEG Z PIERW­SZYM SKO­JA­RZE­NIEM BYŁ CE­LO­WY, BĘ­CWA­LE!!!

 

Tar­ni­no, Final Fan­ta­sy to prze­szłość, teraz tylko Frag­men­ty Fan­ta­sy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

MA­SKROL, PRZYJ­MIJ MOJE TWIER­DZE­NIA JAKO PRAW­DY OB­JA­WIO­NE!!!

Dobra sze­fie, tylko we już nie krzycz.

A ZA­BIEG Z PIERW­SZYM SKO­JA­RZE­NIEM BYŁ CE­LO­WY, BĘ­CWA­LE!!!

A to chyba, że ce­lo­wy. W takim razie wła­śnie to robię.

Tar­ni­no, Final Fan­ta­sy to prze­szłość, teraz tylko Frag­men­ty Fan­ta­sy.

+1 dla tego teraz tylko Frag­men­ty.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

No cóż faj­nie na­pi­sa­ne i hu­mo­ry­stycz­nie ale ja cze­kam na co s ta­kie­go co roz­śmie­szy mnie do łez.

Dzię­ku­ję za opi­nię To­ma­szu!

Z roz­ba­wie­niem do łez może być cięż­ko :-) Chciał­bym, by w li­te­ra­tu­rze roz­ba­wie­nie do łez zda­rza­ło mi się cho­ciaż ze dwa razy do roku :D

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Tom się uba­wi­ła… :D 

Naj­lep­szy frag­ment, jaki kie­dy­kol­wiek czy­ta­łam. I to epic­kie wręcz “za­koń­cze­nie”, jak w pio­sen­ce, ci­szej i ci­szej… A tu, no magia! 

Sama hi­sto­ryj­ka ni­cze­go sobie, pa­dłam czy­ta­jąc imio­na bo­ha­te­rów. 

Udany tekst. :)

Sa­ro­Zi­mo­wa, nie­słusz­ne mi po­chwa­ły czy­nisz! Wszak nie godzi się, by frag­ment był tak udany. Toż to wtedy wyj­dzie, że nic, a nic się nie na­uczy­łem od praw­dzi­wych mi­strzów swe frag­men­ty nie­stru­dze­nie pi­szą­cych.

Thank Tobie very bar­dzo za od­wie­dzi­ny i dobre słowo!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Dzię­ki ser­decz­ne za de­dy­ka­cję, My­tri­xie. Szcze­rze, nie spo­dzie­wa­łem się po Tobie tego typu wy­ciecz­ki me­ta­li­te­rac­kiej. Dał­bym te 10 punk­tów i za­słu­że­nie byś wy­grał, ale skoro nie prze­czy­ta­łem wszyst­kich opo­wia­dań kon­kur­so­wych to nie wy­pa­da­ło gło­so­wać. A nie będę prze­cież czy­tał tylu nie­śmiesz­nych opo­wia­dań w tak po­tęż­nej dawce… ;) No i zaraz by padły po­dej­rze­nia, że 10 punk­tów za tą de­dy­ka­cję do­sta­łeś :P

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Ej, nie mo­głeś dać 10 punk­tów jed­ne­mu tek­sto­wi. Trze­ba było roz­ło­żyć co naj­mniej na trzy opo­wia­da­nia.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ja tu się tylko prze­ko­ma­rzam, Fin­klo. Prze­cież wia­do­mo, że dał­bym 8 i po jed­nym punk­cie innym tek­stom ;P

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

Trze­ba było dawać, Mr.Marasie i nie zrzę­dzić, choć z tego same dobre rze­czy wy­nik­nę­ły:), jako i za­wsze bywa w ta­kich przy­pad­kach.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Wow, ten tekst był świet­ny. Ilość na­wią­zań, ab­sur­dal­ne­go hu­mo­ru, mru­gnięć okiem do czy­tel­ni­ka… Rany, je­stem serio pod wra­że­niem. Czy­ta­ło mi się to prze­zac­nie.

 

Ostat­nio czy­ta­łam ar­ty­kuł w ja­kimś szma­tław­cu, że humor mil­le­nial­sów jest bez sensu (oo, już mam, the Wa­shing­ton Post) – i w sumie ten tekst do­brze się wpa­so­wu­je w opi­sa­ny kli­mat. Na przy­kład par­sk­nę­łam nad “na po­sła­niu, z tymi słowy, ze słomy”, cho­ciaż nie mam po­ję­cia, co w tym jest śmiesz­ne­go. Fajna była też ta szu­mią­ca głowa z po­cząt­ku – i wiele in­nych.

 

Jest meta, jest ab­sur­dal­nie, jest sur­re­ali­stycz­nie. Humor, który po­zor­nie jest bez sensu, ale po­tra­fi roz­ba­wić. Czap­ki z głów za kawał do­bre­go tek­stu, My­tri­xie.

 

 

(jak zwy­kle nie mogę zmniej­szyć gifa)

www.instagram.com/mika.modrzynska.pisarka/

O dys­ku­sje o mnie, beze mnie!

 

Maras

De­dy­ka­cja mu­sia­ła być, bo to Twój wpis za­in­spi­ro­wał po­wsta­nie tek­stu. Deu­gie miej­sce też jest świet­ne, więc punk­ta­mi się nie przej­muj :D Co mi po tych punk­tach?

Ge­ne­ral­nie wiem, że miał­bym wię­cej czy­tel­ni­ków – i być może pkt – gdy­bym ozna­czył jako opo­wia­da­nie i ude­rzył w bi­blio­te­kę zaraz po do­da­niu tek­stu… ale no, nie wy­pa­da­ło. To jest taka za­ko­pa­na pe­reł­ka dla wy­trwa­łych po­szu­ki­wa­czy pi­rac­kich skar­bów :D

 

wszy­scy

Cie­szę się, że opo­wia­da­nie spo­tka­ło się z więk­szo­ścio­wo cie­płym przy­ję­ciem!

 

kam_mod

!!Prze­zac­nie!! Z tymi wszyst­ki­mi na­wią­za­nia­mi, mru­gnię­cia­mi i tym po­dob­ny­mi, za­sta­na­wia­łem się, czy nie prze­do­brzy­łem, ale chyba jed­nak nie :D

Cza­sem humor jest bez sensu, cza­sem ab­sur­dal­ny, no ge­ne­ral­nie ile ludzi na świe­cie, tyle typów hu­mo­ru. A cza­sem coś, co wy­da­je się pro­ste, jest pro­ste i skom­pli­ko­wa­ne jed­no­cze­śnie. Weźmy na warsz­tat ten żart ze słomą (kom­plet­nie nie mam po­ję­cia o czym mówię, ale bawię się świet­nie):

Uwa­lo­no go na po­sła­niu, z tymi słowy, ze słomy:

Po pierw­sze mamy au­to­ra – który pi­sząc to, ma pełną świa­do­mość, że wpy­cha czy­tel­ni­ko­wi żart, bę­dą­cy ce­lo­wym błę­dem, w do­dat­ku ab­sur­dem.

Po dru­gie mamy czy­tel­ni­ka – który już po pierw­szych li­nij­kach tek­stu zo­rien­to­wał się, że jest trol­lo­wa­ny

Po trze­cie mamy iro­nicz­ne na­bi­ja­nie się z ludzi, któ­rzy na­praw­dę po­peł­nia­ją takie błędy, w swo­ich dzie­łach, ale nikt nie ma im tego za złe – każdy od cze­goś za­czy­nał

 

No ale sam żart – no wiemy, że to po­sła­nie jest ze słomy, a nie słowa. Ale z bu­do­wy zda­nia wy­ni­ka co in­ne­go. Wła­ści­wie to nie jest śmiesz­ne, tylko głu­pie. ALE jak się głę­biej za­sta­no­wić, to na tyle ab­sur­dal­na sy­tu­acja, gdzie autor ce­lo­wo za­po­da­je kiep­ski żart, bo wie, że tego ocze­ku­je­my – a co rów­nie ab­sur­dal­ne – tylko na to cze­ka­my, żeby się z tego po­śmiać.

Ja bar­dzo lubię iro­nię, może dla­te­go mnie to bawi, a i in­nych cza­sem też.

No i jak sie tak na­praw­dę za­sta­no­wić to zwrot "słowa ze słomy" mógł­by funk­cjo­no­wać w zna­cze­niu – puste słowa / czcze ga­da­nie / coś co łatwo oba­lić.

No ale na­wią­zu­jąc do ar­ty­ku­łu, któ­re­go nie czy­ta­łem – Taki typ hu­mo­ru, nie jest bez sensu – choć może się tak z po­zo­ru wy­da­wać. Każde po­ko­le­nie, każda sub­kul­tu­ra itd. mają swój zbiór do­świad­czeń, do­ro­bek, tło. I tak bę­dzie nas śmie­szyć Ahmed który wy­grał Ci­tro­ena C4 na lo­te­rii i krzyk­nie – No to bomba! Albo bę­dzie nas śmie­szyć sic w trój­kąt­nym na­wia­sie <sic!>.

A co je­że­li bę­dzie­my za­wę­żać grupę? Do fan­ta­stów? Do ludzi, któ­rzy sami piszą? Do por­ta­lo­wi­czów NF?

Chcę tylko po­wie­dzieć, że ten tekst skro­iłem pod por­ta­lo­wą pu­blicz­ność. Po­każ­cie to mamie, babci, są­siad­ce, a po­pu­ka się w czoło. Po­żcie po­lo­ni­st­ce – a być może bę­dzie ura­do­wa­na do łez – mia­łem taką po­lo­nist­kę, ostro z nami wla­czy­ła wy­ma­ga­ła po­praw­no­ści, su­ro­wo prze­strze­ga­ła reguł, sporo wio­sen na karku, stara panna miesz­ka­ją­ca z matką – ale film Dzień Świra, który drwił z tego jak tylko mógł – ten film uwiel­bia­ła.

No tom głu­pot po­pi­sał.

 

Dzię­ki, że uwa­żasz, że to kawał do­bre­go tek­stu :D Jest meta brzmi dwu­znacz­nie! (I mi się to po­do­ba).

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

In­de­ed, bril­liant.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

In­te­re­su­ją­ca kon­cep­cja na za­kpie­nie z frag­men­tów, uśmiech­nę­ło. No, lekko. Fajna za­ba­wa z imio­na­mi.

Fan­ta­sty­ka… Hmmm. Naj­wy­raź­niej­sza w na­wią­za­niu do por­ta­lo­wej kru­cja­ty prze­ciw­ko frag­men­tom. OK, jest koń­ców­ka, w któ­rej bo­ha­ter znika. Bo po­lo­wa­nie na smoka to bar­dziej pre­tekst niż przy­go­da.

Trud­no mi orzec, co sądzę o fa­bu­le. Po­czą­tek cał­kiem fajny, ale nie­do­koń­czo­na, ale na tym dow­cip po­le­ga… Tekst tro­chę prze­ga­da­ny, dużo opi­sów, ale może to świa­do­ma pa­ro­dia. A może nie.

Bo­ha­te­ro­wie coś w sobie mają, cho­ciaż i sztam­py im nie bra­ku­je.

Ory­gi­nal­ność do­strze­gam w urwa­nym za­koń­cze­niu. I w bo­ha­te­rze, który żad­nej przy­go­dy nie prze­żył do końca. To fajny po­mysł, zgrab­nie pod­par­ty za­ni­ka­ją­cą formą w za­koń­cze­niu.

Z warsz­ta­tem sto­sun­ko­wo słabo. Pod­mio­ty na­gmin­nie ucie­ka­ją, in­ter­punk­cja ku­le­je, gdzieś tam li­te­rów­ka…

Kli­ka­ła­bym, gdyby to nie był frag­ment.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo,

Twier­dził­bym, że pod­mio­ty ucie­ka­ją świa­do­mie (ce­lo­wa gra­fo­ma­nia), i tak, to ce­lo­wa pa­ro­dia :D In­ter­punk­cja – tutaj może być róż­nie, pew­nie ku­le­je, ale i gdzieś ce­lo­wo może prze­ci­nek stać w tym, a nie innym miej­scu. Li­te­rów­ki mogły być przy­pad­ko­we. Tekst pi­sa­łem i szli­fo­wa­łem około mie­sią­ca, z dzie­siąt­ka­mi po­now­nych od­czy­tów po­szcze­gól­nych frag­men­tów, by do­grać żarty słow­ne/gra­fo­mań­skie/upew­nić się że do­zu­ję wszyst­kie­go tak, jak trze­ba.

Teraz jak już znasz au­to­ra, to wiesz, że z in­ter­punk­cją jest nieco na ba­kier – ale pró­bu­je z tym wal­czyć.

Nie wiem czy pod­cho­dzi­łaś do tego tek­stu na po­waż­nie, czy nie, Fin­klo, ja tylko wy­ło­żę/stresz­czę swoje za­mia­ry(tak wiem, że ko­men­tarz pi­sa­łaś nie czy­ta­jąc ko­men­ta­rzy in­nych osób):

– na­wią­za­nie do ko­men­ta­rza Ma­ra­sa z sho­ut­bo­ux

– na­wią­za­nie do na­gon­ki na frag­men­ty na por­ta­lu

– inne na­wią­za­nia

– wy­kpie­nie frag­men­tów

– od­da­nie ducha frag­men­tów

– uwy­pu­kle­nie gra­fo­mań­skich po­tknięć

– zgry­wa­nie się ze sztam­py, klisz, wtór­no­ści, nad­uży­wa­nia np. opi­sów.

– okra­sze­nie tego hu­mo­rem (imio­na, żarty itp.)

– pod pre­tek­sto­wą fa­bu­łą skry­cie głęb­sze­go sensu – tra­ge­dii bo­ha­te­rów frag­men­tów; re­flek­sji za­rów­no nad au­to­ra­mi frag­men­tów jaki i ich od­bior­ca­mi

– me­ta­li­te­rac­kość

 

No ale pierw­sze­go wra­że­nia ju­ror­ki nie zmie­nię i nie za­mie­rzam, chcę tylko, by po­praw­nie od­czy­ta­ła in­ten­cje au­to­ra :-)

 

np. "uniósł w górę", po­cząt­ko­wo było "uniósł (w górę)", ale stwier­dzi­łem, że nie będę tak bar­dzo dawał czy­tel­ni­ko­wi znać, że ce­lo­wo robię masło ma­śla­ne. Jak się do tego mo­men­tu nie zo­rien­to­wał, że to ce­lo­we za­gra­nia, no to trud­no :D

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Hmmm. Trud­no mi orzec, czy pod­cho­dzi­łam po­waż­nie, czy nie. Jak można na po­waż­nie szu­kać hu­mo­ru w tek­stach? Ale pod­czas ju­ro­ro­wa­nia za­wsze kładę duży na­cisk na po­praw­ność warsz­ta­to­wą. Trud­no mi było oce­niać pod tym kątem wier­sze czy świa­do­me gra­fo­ma­nie. Cóż, nikt nie obie­cy­wał, że jur­ko­wa­nie bę­dzie łatwe.

Mam wra­że­nie, że po­praw­nie roz­szy­fro­wa­łam więk­szość Two­ich za­mia­rów. Tym bar­dziej, że po na­pi­sa­niu ko­men­ta­rza (i długo przed opu­bli­ko­wa­niem go) czy­ta­łam kom­cie in­nych.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

To bar­dzo dobry tekst jest. I po­my­sło­wy.

Po prze­czy­ta­niu spa­lić mo­ni­tor.

I Frag­ment jest na­pi­sa­ny tak po­rząd­nie, jak tylko takie dzie­ło po­rząd­nie na­pi­sa­ne być może. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ku­ję moim fanom za dobre słowa!

 

Finko, ano jur­ko­wa­nie nigdy nie było lek­kie! :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

 

Not be­cau­se they are easy – but be­cau­se they are hard. ;)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja dodam jesz­cze My­tri­xie, że czuło się w trak­cie czy­ta­nia, że Autor kon­tro­lu­je w pełni swój tekst i na po­zio­mie tre­ści, i warsz­ta­tu. Żad­nych zbęd­nych słów, kik­sów w po­sta­ci po­nie­sie­nia przez wenę, sko­ja­rze­nia. To była do­kład­nie ta opo­wieść, którą Autor chciał przed­sta­wić. Motyw bo­ha­te­ra i sam za­mysł pięk­nie prze­wrot­ny. 

Nie­któ­rych od­nie­sień ze zro­zu­mia­łych wzglę­dów, nie­ste­ty nie byłam w sta­nie „wy­ła­pać”, żal.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Dzienk­sy za dobre słowo Asy­lum :D

Spoko, za­gra­łem na nie­któ­rych kli­szach i rze­czach tak okle­pa­nych, że sam mogę nie być świa­dom od­nie­sień :-)

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Prze­czy­ta­łem owo dzie­ło, więc coś skrob­nę, żeby sobie nabić sta­ty­sty­ki. Nawet za­baw­ne, acz ni­cze­go nie urwa­ło, i do­brze, bo ury­wal­ne rze­czy się przy­da­ją w życiu. Naj­lep­sza z ca­łe­go za­mie­sza­nia bitwa na GIF-y.

"Nie wiem skąd tak wielu psy­cho­lo­gów wie, co na­le­ży, a czego nie na­le­ży robić. Takie za­le­ce­nia wy­ni­ka­ją z kon­kret­nych sys­te­mów war­to­ści, nie z wie­dzy. Nauka nie udzie­la od­po­wie­dzi na py­ta­nia, co na­le­ży, a czego nie na­le­ży robić" - dr To­masz Wit­kow­ski

Ba­ilo­ucie nie­do­strze­żo­ny! Jakże śmia­łem Twego ko­men­ta­rza nie przy­uwa­żyć, lub co gor­sze, za­po­mnieć od­pi­sać? Dzię­ki, że zo­sta­wi­łeś ślad, wszak to po­sta­wa godna na­śla­do­wa­nia. Mó­wisz, że nawet za­baw­ne, ale nie urwa­ło i okej! Ta­kie­go śmiesz­ka jak Ty nie­ła­two roz­ba­wić!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Pięk­ne! Mnie i roz­ba­wi­ło, i za­ba­wi­ło :)

 

Mamy tutaj frag­ment we frag­men­cie, frag­men­to­wą in­cep­cję a nawet zni­ka­ją­ce czę­ści zdań na końcu, czyli tak po­tę­go­wa­ny frag­ment – bo sam frag­ment a nawet frag­ment frag­men­tu to za mało!

 

Jak­bys spró­bo­wał na po­waż­nie to po­dej­rze­wam, że mógł­byś zdry­fo­wać  w stro­nę Ma­slow­skiej, a kto wie, może i w kie­run­ku po­wie­ści eks­pe­ry­men­tal­nej.

 

Oprócz tego jak już wyżej wspo­mnia­no na­wią­za­nia, cy­ta­ty, pa­ro­die fan­ta­stycz­ne. Uni­wer­sum Ma­rve­la to przy tej hi­sto­rii pikuś ;).

 

Po­zdra­wiam!

Che mi sento di morir

Dzię­ki za wi­zy­tę, BK!

 

Cie­szę się, że się spodo­ba­ło. Pi­sa­nie ta­kie­go tek­stu to czy­sta przy­jem­ność, trze­ba tylko uwa­żać, żeby nie prze­do­brzyć, choć i tak we wszyst­kie gusta się nie trafi.

 

Nie czy­ta­łem Ma­słow­skiej więc nie wiem o czym do mnie pra­wisz, ale biorę to jako kom­ple­ment :D

 

Uni­wer­sum frag­men­tów ma w sobie wszyst­kie uni­wer­sa razem wzię­te, tyle, że ja­kieś takie nie­kom­plet­ne ;)

 

Po­zdra­wam i ja!

"Taki ide­al­ny wy­lu­zo­wy­wacz do obia­du." NWM

Nowa Fantastyka