- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - U Pana Boga za czymśtam

U Pana Boga za czymśtam

Robię swój comeback na portal tym małym potworkiem. Mam nadzieję że czytając, chociaż dwa razy wydmuchniecie głośniej powietrze przez nos.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

U Pana Boga za czymśtam

Hala astralna Komisji Ewaluacyjnej nie była wcale halą. Zresztą, Komisja też nie była prawdziwą komisją ewaluacyjną. Chodzi o to, że ludzi język jest cudowny wyłącznie do wyznawania miłości, nienawiści, lub proszenia głośnego współlokatora o delikatne sciszenie muzyki. Jeśli chodzi o inne sprawy, jest całkowicie niedorobiony. A szczególnie jeśli chodzi o sprawy kosmiczne. Zresztą, bardzo łatwo wskazać winnego tego stanu rzeczy. To ja. Wasz Bóg.

– To oburzające! Rada Oświeconych – która wcale nie była radą – nie gościła nigdy takiego bumelanta i nieroba jak ty, Boże. Jesteś naprawdę najgorszym co nam się przytrafiło.

– Hej, mówiłem Wam, że pobiję jakiś rekord. – na drugim końcu hali lewitowałem leniwie ja sam, starając się zrozumieć słowa mimo zamglenia narraziańskim haszyszem. Wychodzi na to, że unoszące się w galarecie płuca, które zamieszkują tą rzeczywistość naprawdę lubią sobie (hehe) dać w płuco.

Tak, to ja, wasz Bóg. Zapewne zastanawiacie się jak znalazłem się w tej sytuacji. Cholera, zawsze chciałem to powiedzieć. Zróbmy więc szybką retrospekcję.

Udało mi się dokonać transcendencji jakiś hektazylion waszych lat temu. Oczywiście nie pochodzę z waszego świata, to byłoby głupie. Moją rodzimą rzeczywistością są Plany Asdfgh, autorstwa QWERTYLIONA. Sam QWERTYLION jest najstarszym, najbardziej zasłużonym Oświeconym (stąd te wielkie litery). Zasiada obecnie na samym szczycie Rady i to właśnie jego szczekający jak klawiatura w laptopie studenciaka głos mogliście wcześniej przeczytać.

Wyobrażam sobie teraz milion pytań, które rodzą się w waszych głowach. Już teraz słyszę wasze głosy krzyczące: „Czy naprawdę istniejesz? Jak wyglądasz? Czy geje pójdą do nieba?”. Na szczęście, w przeciwieństwie do modlitw (o tym potem), tutaj mogę odpowiedzieć bardzo szybko.

Tak. Jak wy, ale z dziobem. Pójdą, jeśli będą spoko. O całej reszcie egzystencji potem.

Wracając do mojej surowej rozmowy z papą QWERTYLIONEM. Stary jest bardzo niezadowolony z mojego projektu zaliczeniowego. Mówiąc prościej, stary jest bardzo niezadowolony z waszego Wszechświata.

Widzicie, po transcendencji, każdego nowego Oświeconego czeka długi, nudny kurs przygotowawczy do stworzenia własnej rzeczywistości. Niestety, już po tygodniu odkryłem uroki życia ponadziemskiego. Ostro zaćpałem, pamiętam jeszcze romans z cycatymi, animowanymi boginiami–smokami. Moje dalsze perypetie są ostro zniekształcone, ale na pewno nie ma w nich zakuwania zasad tworzenia fizyki.

Mimo wszystko, zaliczenie trzeba oddać na czas. Gdybym nie stworzył w miarę funkcjonującego Wszechświata zreinkarnowaliby mnie pewnie w jakąś małpę i kazali zasuwać drogą do Oświecenia od początku. Lata wyrzeczeń i filozofii, nic przyjemnego, mówię wam. Wracając, zorientowałem się że nie zacząłem nawet projektu dokładnie tydzień przed deadlinem. Już wiecie dokąd to zmierza, co?

Machnąłem więc waszą rzeczywistość na odwal się, w sześć dni, a siódmego zajarałem sobie blanta. Teraz przyszedł czas na obronę pracy i jak wam już mówiłem, papcio QWERTYLION jest bardzo niezadowolony.

– Jestem bardzo niezadowolony – zaklekotał QWERTYLION – Ten wszechświat nie ma żadnych logicznych źródeł! Czy zajrzałeś chociaż na chwilę do biblioteki?

– Oczywiście stary, korzystałem ochoczo z dostępnych źródeł. – Nie było to do końca prawdą. Na szczęście, nie było też do końca kłamstwem, gdyż Oświeceni z natury nie mogą kłamać. Wszechdobroć i takie tam pierdoły.

Moją główną bazą do tworzenia waszej rzeczywistości było, wygrzebane spod opasłego tomiszcza Podstaw tworzenia systemu moralnego, Światotworzenie dla bystrzaków. Przeczytanie nawet tego było wyzwaniem. Niestety, drogie dzieci, ale wszechwiedza to kłamstwo. Myślicie że serio chciałbym wiedzieć co macie na zapasowym dysku w folderze Ważne dokumenty do pracy?

QWERTYLION zakręcił głową o 360 stopni i spojrzał na mnie wzrokiem mojego starego profesora od filozofii. Niektóre rzeczy wyglądają identycznie, niezależnie od rzeczywistości.

– Mimo to, nie mogę zaakceptować twojej pracy. Spójrz chociaż na swoich wyznawców. Na pierwszy rzut oka widać, że stworzyłeś ich na swoje podobieństwo.

– Hola, hola, przyjrzyj się jeszcze raz. – odparłem oburzony, wskazując na własny dziób. – Widzisz gdzieś u nich to cudo? Spójrz na ich piękne, skórzane narośla na twarzy. To mój wynalazek – nos.

Hej, alergie nie są aż tak wygórowaną ceną za to, żeby wasz Bóg nie został zmuszony do skasowania wam rzeczywistości.

– Może i mógłbym podciągnąć ci ocenę za wyznawców do biednej trójki… – rozweseliłem się – … ale reszta zaprojektowanych stworzeń to jakiś jawny żart. – zasmuciłem się.

– Papciu, zaczekaj no, pokażę Ci…

– NIE BĘDĘ DŁUŻEJ CZEKAŁ! – huknął capslockiem QWERTYLION – Daję ci wolną rękę! Przymykam oko na twoje wybryki! Płacę narraziańskim kartelom w innych rzeczywistościach, a ty odpłacasz mi w ten sposób!? Jesteś pierwszym nowym Oświeconym od eonów, cała Rada ma wobec ciebie wy-ma-ga-nia – każdy myślnik idealnie podkreślał zawód papcia – Co najważniejsze, jesteś moim synem… Zawiodłem się na tobie, Boże.

Co ciekawe, było to pierwsze w historii użycie tego sformułowania. Jak sami wiecie, nie jedyne.

– Niestety, będę zmuszony anulować twoją rzeczywistość. – zaklekotał smutno QWERTYLION

– Zanim to zrobisz, pozwól, że kogoś ci przedstawię. – Klasnąłem dwa razy, przyzywając do siebie czterech aniołów trzymających otyłą kulę futra. Showtime.

Dwie pary nóg wysunęły się z kuli futra, która natychmiast podbiegła do zszokowanego Oświeconego. Kiedy znalazła się przed jego wielkim majestatem, wysunęła z siebie różowy język, bezpardonowo liżąc najpotężniejszą istotę w Multiwersum.

– Co to jest? – QWERTYLION próbował zachować powagę, jednak szybko wydobył z siebie pierwszy od eonów chichot. Podniósł kulę, ostrożnie ją głaskając. Sama kula była zachwycona, widząc nie jedną, a setki twarzy do wylizania.

– To, mój drogi ojcze, jest pies. Flagowa istota mojego wszechświata – odparłem z dumą. Papcio był wyraźnie zaskoczony.

– Ty to stworzyłeś? – wydusił z siebie między chichotami.

– Samiutki jak palec papciu.

– To nic nie zmienia. – odparł, machinalnie głaskając zwierzę. – Twój świat jest chaotyczny, a jego mieszkańcy to kretyni.

– Ale mamy psy. – powiedziałem z uśmiechem na ustach.

QWERTYLION mielił jeszcze przez jakiś czas swoją decyzję. Wtem, czworonóg podrapał się niewinnie za uchem. Nic tak nie zmiękcza serca jak pozbawiający się pcheł labrador.

– Niech będzie. – westchnął z rezygnacją – Oficjalnie akceptuję twój wszechświat. Masz tróję i znikaj mi z oczu. A pies… – Przewodniczący Rady Oświeconych spojrzał czule na sierściucha. – … pies zostanie tutaj. Jako, ekhm, egzemplarz do, hrmpf, zoo. Tak, egzemplarz do zoo.

Zadowolony z siebie zbiłem piątkę z aniołami. Razem opuściliśmy szybko halę astralną, lewitując po wcale-nie-korytarzach. Wtem podleciał do mnie mój główny inżynier, archanioł Gabriel. Zupełnie nie mój typ, strasznie napięty, jakby miał w dupie kij. Trzeba jednak przyznać, że był skuteczny.

– To jak Boże? Odpalać Armageddon teraz, czy zaczekać do obiadu?

– Wyczilluj, Gab. Zdaliśmy.

– Zdaliśmy?! Ale jak to zdaliśmy?! Na całym świecie jest przecież pełno zła, twoi wyznawcy mordują się nawzajem, a kolesia którego wysłaliśmy żeby to ogarnął przybili do krzyża!

– Najwidoczniej papcio QWERTYLION jest mniej spostrzegawczy niż myśleliśmy. Zajmiemy się tym całym „złem” jutro, ok? – powiedziałem, odpalając blanta.

I tak właśnie, moi drodzy, powstało piekło. Ale o tym kiedy indziej.

Koniec

Komentarze

Powiem krótko: pomysł oklepany, ale wykonanie całkiem luzackie i zmuszające do uśmiechu. Niestety, luzactwo w treści jest w porządku, ale w formie trochę męczy. Gubiłem się w zapisie dialogów, nie wiedziałem co kto mówi, co kto myśli i czy narrator jest twórcą świata, czy też inna osoba jest narratorem, a inna wypowiada kwestie i myśli twórcy. Całość sprawia wrażenie chaotycznego tekstu skleconego na szybko. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście jakieś dwa razy bardzo delikatnie prychnąłem, tak jak miałeś nadzieję we wstępie. ;-)

Największy minus to fakt, że to wszystko już było. Kojarzę nawet takiego mema, gdzie siwy jegomość siedzi przy biurku z odrzuconą na bok ksiązką “kompleksowe tworzenie światów” i zamiast niej czyta podręcznik “tworzenie świata w siedem dni dla żółtodziobów".

No i dwie uwagi, które nie dotycza ogólnego bałaganu w dialogach:

 

 ludzi język jest cudowny -> ludzki język albo język ludzi

 – NIE BĘDĘ DŁUŻEJ CZEKAŁ! – huknął capslockiem QWERTYLION –> nie bardzo podoba mi się przedstawienie tego tak, jak gdyby postacie porozumiewały się za pośrednictwem tekstu pisanego. Rozmawiają ze sobą SMSami, czy jak? Z całej historii wynika, że raczej ze sobą rozmawiają, więc “huknięcie capslockiem” nijak tu nie pasuje.

 

 

W wolnej chwili zrobię łapankę (a jest co łapać), na razie tylko kilka ogólników. 

Pomysł niestety nie zachwyca oryginalnością. Widziałem zbliżony tematycznie komiks w SMBC (ten i kilka innych), bawił się tym konceptem Pratchett, pewnie znajdą się i inni. Twist z psem liczę na plus, choć nie jest szczególnie zaskakujący.

Wykonanie. Bóg jako upalony obibok wyszedł ci do przyjęcia. Dialogi momentami nieco drętwe, ale bólu zębów nie wywołują. Humor nie w moim typie, ale jest go sporo i ma w tym tekście swoje miejsce, nie został dosztukowany na siłę.

Zapis nie powala. Dialogi nieco chaotyczne, niektóre zdania nie całkiem mają sens, przez co nie czyta się płynnie. Ale o tym więcej w łapance.

 

Podsumowując – przeczytałem bez przykrości, ale i bez uśmiechu. Gdyby poprawić błędy, wyjdzie przyzwoity średniak.

Chodzi o to, że ludzi język jest cudowny wyłącznie do wyznawania miłości, nienawiści, lub proszenia głośnego współlokatora o delikatne sciszenie muzyki.

“Chodzi o to” bym usunął. Być cudownym do czegoś nie brzmi zbyt zręcznie. Raczej dobry, świetny, lub po prostu nadaje się.

Jeśli chodzi o inne sprawy, jest całkowicie niedorobiony.

Niby wiadomo, o co chodzi, ale nie brzmi to zbyt dobrze. Bo niedorobionym jest się albo ogólnie, albo wcale, raczej ni wybiórczo.

– To oburzające! Rada Oświeconych – która wcale nie była radą – nie gościła nigdy takiego bumelanta i nieroba jak ty, Boże. Jesteś naprawdę najgorszym[,] co nam się przytrafiło.

Kto to mówi? Czy “która wcale nie była radą” to część dialogu?

– Hej, mówiłem Wam, że pobiję jakiś rekord. – na drugim końcu hali lewitowałem leniwie ja sam, starając się zrozumieć słowa mimo zamglenia narraziańskim haszyszem.

“Na” z wielkiej. I raczej “Lewitowałem na drugim końcu sali” lub “Ja sam lewitowałem na drugim końcu sali”. No i “zrozumieć słowa mimo zamglenia” nie brzmi zbyt dobrze. Powiedziałbym raczej, że próbował zrozumieć rozmówcę lub coś w ten deseń. A i samo zamglenie… Mówi się o zamglonym umyśle, ale tu mi nie brzmi.

Wychodzi na to, że unoszące się w galarecie płuca, które zamieszkują tą rzeczywistość naprawdę lubią sobie (hehe) dać w płuco.

Że co? Poza tym, “tę” rzeczywistość.

Zapewne zastanawiacie się[,] jak znalazłem się w tej sytuacji.

Udało mi się dokonać transcendencji

Transcendecję się osiąga, nie dokonuje się jej.

Zasiada obecnie na samym szczycie Rady i to właśnie jego szczekający jak klawiatura w laptopie studenciaka głos mogliście wcześniej przeczytać.

Przeczytać głos?

Już teraz słyszę wasze głosy krzyczące: „Czy naprawdę istniejesz? Jak wyglądasz? Czy geje pójdą do nieba?”. Na szczęście, w przeciwieństwie do modlitw (o tym potem), tutaj mogę odpowiedzieć bardzo szybko.

Tak. Jak wy, ale z dziobem. Pójdą, jeśli będą spoko. O całej reszcie egzystencji potem.

Usunąłbym “teraz”. A to potem (pierwsze) to kiedy będzie?

Wracając do mojej surowej rozmowy

Rozmowa nie może być surowa.

Stary jest bardzo niezadowolony z mojego projektu zaliczeniowego. Mówiąc prościej, stary jest bardzo niezadowolony z waszego Wszechświata.

Jak rozumiem, powtórzenie zamierzone, ale i tak nie brzmi.

Widzicie, po transcendencji[,] każdego

Niestety, już po tygodniu odkryłem uroki życia ponadziemskiego.

Po tygodniu czego? Niby wynika z kontekstu, ale nie do końca.

Ostro zaćpałem, pamiętam jeszcze romans z cycatymi, animowanymi boginiami–smokami.

“Jeszcze” zastąpiłbym “też”. “Pamiętam jeszcze” brzmi raczej, jakby miał niedługo zapomnieć.

ale na pewno nie ma w nich zakuwania zasad tworzenia fizyki.

W perypetiach?

Gdybym nie stworzył w miarę funkcjonującego Wszechświata[,] zreinkarnowaliby mnie

Wracając, zorientowałem się[,] że nie zacząłem nawet projektu dokładnie tydzień przed deadlinem.

Wracając skąd? Nieporadne zdanie.

Jestem bardzo niezadowolony – zaklekotał QWERTYLION[.]

Moją główną bazą do tworzenia waszej rzeczywistości było, wygrzebane spod opasłego tomiszcza Podstaw tworzenia systemu moralnegoŚwiatotworzenie dla bystrzaków

Kolejne takie sobie zdanie. Baza do tworzenia nie brzmi szczególnie dobrze. Pomieszałbym też w szyku tak, żeby nie mieć dwóch tytułów pod rząd.

Przeczytanie nawet tego było wyzwaniem.

Nawet przeczytanie tego…

Myślicie[,] że serio chciałbym wiedzieć[,] co macie

QWERTYLION zakręcił głową o 360 stopni

Że co?

– Hola, hola, przyjrzyj się jeszcze raz. – odparłem

Bez kropki.

– Może i mógłbym podciągnąć ci ocenę za wyznawców do biednej trójki… – rozweseliłem się – … ale reszta zaprojektowanych stworzeń to jakiś jawny żart. – zasmuciłem się.

Wtrącenia z wielkich liter. 

Rada ma wobec ciebie wy-ma-ga-nia[.]Każdy myślnik idealnie podkreślał zawód papcia[.] – Co najważniejsze,

Niestety, będę zmuszony anulować twoją rzeczywistość.

Bez kropki.

– Zanim to zrobisz, pozwól, że kogoś ci przedstawię. – Klasnąłem dwa razy, przyzywając do siebie czterech aniołów trzymających otyłą kulę futraShowtime.

Dwie pary nóg wysunęły się z kuli futra, która natychmiast podbiegła do zszokowanego Oświeconego. Kiedy znalazła się przed jego wielkim majestatem, wysunęła z siebie różowy język, bezpardonowo liżąc najpotężniejszą istotę w Multiwersum.

– Co to jest? – QWERTYLION próbował zachować powagę, jednak szybko wydobył z siebie pierwszy od eonów chichot. Podniósł kulę, ostrożnie ją głaskając. Sama kula była zachwycona, widząc nie jedną, a setki twarzy do wylizania.

– To nic nie zmienia. – odparł, machinalnie głaskając zwierzę.

Głaszcząc, nie głaskając, w obu przypadkach. No i powtórzenie.

Flagowa istota mojego wszechświata

Flagowa istota?

Nic tak nie zmiękcza serca[,] jak pozbawiający się pcheł

Chyba pozbywający?

– Niech będzie. – westchnął

Albo bez kropki, albo westchnął z wielkiej. 

Wtem[,] podleciał do mnie mój główny inżynier

a kolesia[,] którego wysłaliśmy żeby to ogarnął

spostrzegawczy[,] niż myśleliśmy

Co do oryginalności zgadzam się jak najbardziej, wspomniane memy wykrzesały tą pierwszą iskrę pomysłu ze mnie. Warsztatowo spojrzę jak będę miał więcej czasu, ale dzięki wielkie za wszelkie uwagi. :)

Temat wyeksploatowany do granic możliwości, wykonanie woła o pomstę do nieba, humor zupełnie nie w moim guście, więc cóż – przeczytałam, ale obeszło się bez satysfakcji.

 

o de­li­kat­ne sci­sze­nie mu­zy­ki. –> …o de­li­kat­ne ści­sze­nie mu­zy­ki.

 

– To obu­rza­ją­ce! Rada Oświe­co­nych – która wcale nie była radą – nie go­ści­ła nigdy ta­kie­go bu­me­lan­ta i nie­ro­ba jak ty, Boże. Je­steś na­praw­dę naj­gor­szym co nam się przy­tra­fi­ło. –> I ja nie wiem kto i do kogo mówi.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

– Hej, mó­wi­łem Wam, że po­bi­ję jakiś re­kord. –> – Hej, mó­wi­łem wam, że po­bi­ję jakiś re­kord.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Za­sia­da obec­nie na samym szczy­cie Rady… –> Nie wydaje mi się, aby jakakolwiek rada mogła mieć szczyt.

 

„Czy na­praw­dę ist­nie­jesz? Jak wy­glą­dasz? Czy geje pójdą do nieba?”. –> Zdanie kończy pytajnik, więc kropka po zamknięciu cudzysłowu jest zbędna.

 

ani­mo­wa­ny­mi bo­gi­nia­mi–smo­ka­mi. –> …ani­mo­wa­ny­mi bo­gi­nia­mi-smo­ka­mi.

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

QWER­TY­LION za­krę­cił głową o 360 stop­ni… –> Był sową?

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Spójrz na ich pięk­ne, skó­rza­ne na­ro­śla na twa­rzy. –> Narośl jest rodzaju żeńskiego, więc: Spójrz na ich pięk­ne, skó­rza­ne na­ro­śle na twa­rzy.

 

– … ale resz­ta za­pro­jek­to­wa­nych stwo­rzeń… –> Zbędna spacja po wielokropku.

 

– Pap­ciu, za­cze­kaj no, po­ka­żę Ci–> – Pap­ciu, za­cze­kaj no, po­ka­żę ci

 

– … pies zo­sta­nie tutaj. –> Zbędna spacja po wielokropku.

Jestem na nie :( Nie rozbawiło, nie zaciekawiło.

Jest fajnie i luzacko, choć może mało oryginalnie. Humor wynika z koncepcji tekstu, nie jest doklejony na siłę, a to plus. Nie jest to humor specjalnie wyrafinowany, ale to już kwestia gustu, więc nie będę marudził.

Niestety luzackość zaafektowała też jakość wykonania, co ładnie wykazał None. Tekst wymaga dopieszczenia, solidnego wyszlifowania, bo ewidentnie beztalenciem nie jesteś, tylko szort sprawia wrażenie, jakby został bardzo szybko napisany i od razu puszczony. Nie ma co się spieszyć, do terminu jeszcze kilka dni. Bóg dał radę w sześć. 

Przeczytawszy.

Finkla

Wykonanie luźne, pomysł – jak zauważono już wielokrotnie – wyeksploatowany. Czytało się nieźle, pomimo wykonania rzucającego grudy pod nogi. Jako całość koncert fajerwerków ni ziębi, ni grzeje. Jest parę fajnych momentów, ale jakoś głębszego wrażenia nie zostawiło.

Bohaterowie nie przypadli mi do gustu, humoru też nie poczułam, ale to kwestia gustu. Pieseł na plus.

Anonimie, zapytam, czy przeczytałeś to, co napisałeś? bo kupy się nie trzyma – moim zdaniem. Jedynie QWERTYLION mi się spodobał.

Przepraszam, bo pewnie uraziłam, lecz ja nie siedzę w Twojej głowie, operujesz skrótami:(

pzd srd, a

Przeczytałem jakiś czas temu i wróciłem, żeby skomentować, tyle że… zupełnie nic z tekstu nie pamiętam. Acha, był jakiś tu rasta-wyluzowany stworzyciel stający przed egzaminem, ale humoru raczej sobie nie przypominam. 

Fajne :)

Przeczytałam bezboleśnie, ale i bez szczególnego zaangażowania. W kwestii oryginalności już się dużo osób wypowiedziało, w kwestii technicznej – okropnie razi błędny zapis dialogów. Nie jest bardzo źle, ale też nie jest to tekst, który na dłużej zapadnie w pamięć.

Nie przekonało, ale może to dlatego, że mam ciężką, nomen omen, alergię (acz nie przez nos) na postacie upalonych luzaków.

Chyba najlepiej wyszedł Ci upalony Bóg :), ale przed wszystkim nad wykonaniem jeszcze bym popracowała.

Nawet się uśmiechnęłam. Ciekawe wyjaśnienie dla słynnych sześciu dni.

Fantastyka wyraźna, nie mam zarzutów.

Fabuły właściwie nie ma, to monolog bohatera, ale czytałam z zainteresowaniem.

O pożal się Boże stwórcach trochę tekstów już czytałam, ale coś jeszcze z tego tematu wycisnąłeś. Na przykład ledwo zaliczony egzamin i psa. Fajne imię capo di tutti capi.

Bohater szału nie robi, ale daje radę.

I wszystko to zostało skrzywdzone wykonaniem. Przecinki robią, co chcą. Błędy w zapisie dialogów, „tą”, gdzie powinno być „tę”… Edytor nie podkreślał „czymśtama”?

Nowa Fantastyka